Fajny wątek umieszczę tutaj pamiątkowy wpis ponieważ 2024 był rekordowych jeśli chodzi o moje wyjazdy :)
W związku ze złamaną nogą wyjazdy musiały zostać przesunięte i pierwszy odbył się dopiero pod koniec marca. Pojechałem do Malborka. Mam już mam 35 lat i mieszkam całe życie w Polsce jakoś nigdy nie miałem okazji zwiedzić zamku chociaż nawet raz kiedyś przejeżdżałem przez Malbork, jak jechałem rowerem z Warszawy do Gdańska i nocowałem tutaj jednak plan nie zakładał zwiedzania zamku tylko trzeba było szybko ruszać dalej. Sam zamek całkiem w porządku chociaż troszkę zasmuciły mnie dosyć wczesne godziny zamknięcia. Teraz nie pamiętam dokładnie o której ale chyba o 16:00 już zamykają cały zamek a jak na całodziennej zwiedzanie takiego kolosa to zwyczajnie za mało. W dodatku zamknięta była wieża widokowa która znajduje się w górnej części zamku ponieważ to jeszcze nie był sezon. Oprócz zamku zaliczyliśmy rejs pobliską łodzią gdzie sympatyczny przewodnik opowiadał trochę i dawał posterować łódką i robić sobie zdjęcia za sterami i w czapce marynarskiej. Sam Malbork i jego Starówka to w zasadzie jedna krótka ulica przy której jest trochę sklepików więc po pokręceniu się po tej mini starówce i bulwarami poszliśmy na mecz lokalnej pomezanii. Na ten wyjazd poświęciłem jeden dzień.
Kolejny wyjazd można już zakwalifikować jako jeden z tych grubszych. Jechaliśmy do siostry mojej dziewczyny która mieszka w małym portowym mieście Aberystwych. Żeby się tam dostać co ciekawe łatwiej jest lecieć do Anglii niż do wali ze względu na lepsze połączenie kolejowe z tym miastem. Loty do Birmingham gdzie jest najbliżej nam anulowali więc stanęło na lot do Liverpoolu. Po przylocie w zasadzie od razu z lotniska wpakowaliśmy się pociąg i po kilku godzinach zamel dolaliśmy się w aberystwyxh.
Miasto jest cudownie położone ponieważ z jednej strony jest morze a z trzech pozostałych otaczają je góry. Daje to możliwość wejść na każdą z nich i spojrzeć na miasto z góry z trzech różnych stron. Oprócz tego cudne trasy rowerowe, przeogromne szerokie plaże z szybkimi przypływami i odpływami i podjazdy takie że nigdy w życiu rowerem na takie nie wjeżdżałem. Raz po mega stromym i długim podjeździe, zjazd był tak rozwleczony, że zjeżdżałem potem bez pedałowania przez prawie 20 minut !
Zaliczony został jeszcze oczywiście meczyk lokalnej drużyny aberystwych town.
Stamtąd wróciliśmy do Liverpoolu na który mieliśmy zaplanowane 4 dni w tym jeden w Manchesterze. Hotel wziąłem sobie taki że z okna widziałem Anfield road czyli stadion Liverpoolu FC który był jednym z głównych punktów wycieczki. Niestety Liverpool wszystkie trzy mecze z rzędu kiedy byłem na wyspach grał na wyjeździe (byłem gotowy zostać w Anglii a potem jechać do Walii) więc pogodziłem się z tym że go nie zobaczę. Wykupiłem sobie jednak wycieczkę stadionową a następnego dnia udałem się na mecz evertonu. Jak wspominałem jeden dzień spędziłem też w Manchesterze ale większość dnia zajęła mi wycieczka stadionowa Manchesteru united potem zwiedzanie stadionu city i tak naprawdę na centrum Manchesteru zostało mi kilka godzin więc obleciałem je na szybko i wróciłem do Liverpoolu.
W Samym Liverpoolu również się nie nudziłem i na pewno mogę polecić chociażby wiezę widokową czy imprezową dzielnicę. Ładne mają też te bulwary, zrobione w starym stylu
Był to okres szalonego zwiedzenia więc zaledwie 3 dni później pojechaliśmy pociągiem do Czech i na przekór wszystkiemu nie do Pragi tylko do Ostrawy i Ołomuńca. Są to takie dwa miasteczka w Czechach że gdy pojawiają się zagraniczni turyści to tylko albo Polacy albo Słowacy bo generalnie nikt z tak zwanego zachodu nie przyjeżdża do Czech po to żeby zwiedzać te miejsca. Same miasto jest ładne ale z fatalną starówką. Betonowy kwadrat i kilka knajpek wokół, absolutnie nic specjalnego. Warto na pewno pojechać do zamkniętych zakładów metalurgicznych które się nazywają Witkowice i znajdują się całkiem niedaleko centrum miasta. Można po nich swobodnie chodzić ale jeśli chce się wejść do środka to już tylko z przewodnikiem i kupnem biletu. My akurat trafiliśmy na festiwal coś na zasadzie jak u nas Sun-festival w Kołobrzegu, więc były po prostu tysiące nastolatków, laski poubierane a w zasadzie porozbierane jak na bal życia, wszędzie picie przed bramkami, ale czuć było w powietrzu taką atmosferę dobrej zabawy. Nawet zastanawialiśmy się czy nie kupić biletów bo była jeszcze taka możliwość i w składzie artystów byli Ewa Farna i kontrafakt z tych których znałem ale raz że muzycznie to nie mój klimat a dwa stracilibyśmy na to cały dzień i nie zobaczyli innych rzeczy. Próbowałem jeszcze się wbić na nowy i stary stadion baniku ostrava ale ani tu ani tu się nie udało.
Ołomuniec jest za to przeciwieństwem Ostrawy. O ile Ostrawa To ładne miasto z fatalną starówką to tutaj jest piękna przeogromna (posiada dwa rynki) Starówka ale samo miasto nie ma nic więcej do zaoferowania. Spędzenie całej doby w Ołomuniec to wystarczająco dużo czasu by zwiedzić całą staróweczkę i tyle. Udało mi się jeszcze wejść na stadion Sigmy Ołomuniec.
Jeszcze dobrze się nie czas spakowaliśmy a już udaliśmy się w kolejną podróż. Tym razem na mojej mapie wstydu był Gdańsk. Miasto w którym przez całe życie byłem tylko jeden raz z rodzicami w podstawówce i kiedyś przejazdem. Tym razem miałem na zwiedzanie jego aż cztery dni. Udało się odhaczyć całą starówkę ,Westerplatte , przejść całą plażą od jelitkowa aż do portu , wejść na wszystkie wieże widokowe, wynająć motorówkę i popływać kanałami motławy jedyne czego się nie udało to wejść na stadion Lechii, ale tego dnia miał być koncert Dawida Podsiadły więc ochrona w sumie od razu przy próbie wejścia wywaliła. Cały jeden dzień byłem w muzeum II wojny światowej ponieważ bardzo chciałem to zaliczyć i pomimo i byliśmy tam od rana do zamknięcia to zobaczyłem zaledwie 1/3 całej ekspozycji. (Jestem za osób które czytają każdy eksponat i tabliczke od deski do deski)
Kolejny punkt na mapie który miałem do zaliczenia to Kraków. Dorywczo pracuje jako opiekun grup na wyjazdach, znowu trafił się wyjazd do Murzasichle w górach i zawsze mam przesiadkę w Krakowie. I zawsze prosto z dworca szedłem do autokaru i jechałem na miejsce docelowe a teraz postanowiłem przyjechać wcześniej żeby trochę ten Kraków na spokojnie zobaczyć bo ostatni raz byłem 8 lat temu z dziewczyną na weekend to w zasadzie tyle, jeśli licząc jeszcze kiedyś z rodzicami jak byłem w podstawówce. W Krakowie zaliczyłem oczywiście całe stare miasto , Kazimierz (plus zapiekanka z okrąglaka) i mecz wieczystej i Wisły Kraków.
Potem pojechałem na ten obóz w Murzasichle gdzie udało mi się dodatkowo po raz pierwszy zaliczyć termy chochołowskie i spływ Dunajcem. Na Dunajec mieliśmy jechać na kajaki ale było nas dziewięć osób i okazało się że można wypożyczać 12 osobowy ponton. Więc zapakowaliśmy się wszyscy do niego wspólnie a wcześniej na miejsce docelowe jechaliśmy około półtorej godziny rowerami przez piękne polskie słowackie pogranicze.
Kolejny wyjazd był już w wakacje i były to Mazury, z bazą sterławkach małych. Ten półtora tygodniowy wyjazd nie był typowym wyjazdem na zwiedzanie i tylko raczej na odpoczynek, więc chodziliśmy sobie na spokojnie z piwkiem nad jeziorko ale i tak udało się zaliczyć wilczy szaniec, świętą Lipkę, Giżycko i parę pomniejszych okolicznych miejscowości.
Krótki jednodniowy wypad zaliczyliśmy również do Łowicza. I zaczęliśmy od tak bardzo polecanego parku Arkadia ale okazał się totalnym rozczarowaniem. Nie dość że wejście jest płatne to jeszcze okazało się że poza tym jednym dość ładnym akweduktem nie ma w zasadzie nic ciekawego. Po czym poszliśmy sobie na pizzę a potem jak poszliśmy na stadion pelikana to okazało się że akurat za niedługo będzie mecz i udało się zaliczyć meczyk. Polecam zwiedzić go rowerem to najlepszy środek transportu tam.
Kolejny wyjazd jeszcze w sierpniu to miejsce które też znam bardzo słabo - Gdynia . Wydaje mi się że podczas tego czterodniowego wyjazdu udało mi się zaliczyć wszystko co najważniejsze. Ogromny port z darem młodzieży I łodzią podwodną, mecz arki Gdynia , cała ul świętojańska, spacer plażą z portu do orłowa nocą zrobił na nas największe wrażenie. Momentami jest tak wąsko że trzeba się nieźle na gimnastykować żeby nie wpaść do morza. Wcześniej byłem przekonany że jest to połączone normalną szeroką plażą. Jeden dzień poświęciliśmy na plażowanie na Helu.
Następny wyjazd to już był kolejny z tych z grubej rury. Za niecałe 800 zł kupiłem dwa bilety w dwie strony do Albanii i przez trzy miesiące nic nie czytałem o tym kraju i zostawiłem to na ostatnią chwilę. Poza tiraną i kukesz nie znałem wcześniej żadnego miasta. O Albanii słyszałem najróżniejsze opinie. Przeważały generalnie te złe. Słyszałem o ludziach którzy w środku dnia noszą przy sobie karabiny na plecach, o tym że Jak się wyciąga pieniądze z bankomatu to obok ustawia się gromadka głodnych dzieci. O tiranie były opinie że tam nie warto poświęcać więcej niż jeden dzień. Zdecydowaliśmy się że zostaniemy dwa dni i w sumie jeśli ktoś nie chodzi po muzeach to tyle mu spokojnie wystarczy. Wrażenia po pierwszym wieczorze w Tiranie były takie że czułem się jakbym trafił gdzieś do las Vegas. Wszędzie neony, super drogie samochody i ceny takie że poczułem się biednie. Następnego dnia nie wyglądało to dużo gorzej ale faktycznie jak odejdzie się od centrum miasta im dalej tym czymś coraz większą albanię. Niemniej absolutnie uważam że Albańczycy nie mają się co wstydzić stolicy. Imponujący plac w środku miasta, bardzo ciekawy i dający kopa adrenaliny przejazd linowy kolejką na górę w okolicy, z której widać całe miasto ale naprawdę z daleka, stadion fk Tirana, na który udało się wśliznąć bo akurat były przygotowania do jakiegoś koncertu, polecany bazarek, jednak bardzo mały i niewiele różniący się w sumie od naszych parę lat temu szczególnie w mniejszych miejscowościach. Jako że nie jestem osobą która jedzie do pięcio-gwiazdkowego hotelu i spędza cały wyjazd w jednym miejscu ustaliliśmy że robimy objazdówkę. Następnym krokiem był durres który jest takim władysławowem. Plaża niestety pełna leżaków , wzdłuż plaży deptak a kawałek dalej również ul. na której było pełno stoisk z różnymi duperelami typu ręczniki, okulary, magnesy i inne pierdoły. Całe miasto udało się odhaczyć w jeden wieczór i za specjalnie nie będę go wspominał ani na plus ani na minus. Żeby pojechać do wlory czyli kolejnego miejsca niestety musieliśmy się wrócić do tirany i stamtąd jeszcze raz przez durres do naszego celu. Nie było żadnych bezpośrednich autobusów z jednego miejsca do drugiego co jest masakryczne. W tym kraju nie ma pociągów więc wszystko jest skupione na autokarach. Nocleg mieliśmy bardzo daleko od miejsc turystycznych oraz centrum miasta i to pokazało prawdziwą albanię której się spodziewałem. Tony śmieci, również w rzekach, pasy drogowe ułożone z kamieni i przewróconej latarni i biegające luzem psy. Na początku z naszej bazy na plaże szliśmy piachem ale im bliżej plaży tym pojawiły się asfalt a jeszcze bliżej ścieżki rowerowe :?-?) plaża na której byliśmy również była całkiem z dala od samego centrum ale jeszcze nigdy w życiu chyba nie byłem tak daleko od brzegu w wodzie. Stałem mniej więcej w ostatnim miejscu gdzie było to dozwolone , mając wodę po cycki i co ciekawe do plaży miałem mniej więcej tyle samo co do płynącego po drugiej stronie międzynarodowego promu. Niezłe wrażenia. Sama wlora to w sumie jedna większa turystyczna ulica.
Następnie udaliśmy się do ksamilu który na wszystkich reklamach atakuje lazurową wodą i niesamowitymi widokami. Okazało się że to jest maleńka miejscowość i strasznie bananowa. Wszędzie Turbo drogie hotele, plaże nie dość że malusieńkie to jeszcze płatne, mnóstwo ludzi A te widoki to też raczej poprzerabiane aniżeli faktyczne. Udało się porobić mnóstwo ładnych zdjęć ponieważ wstaliśmy około 5:00 następnego dnia i poszliśmy w te miejsca gdy nie było ludzi a dodatkowo wschodziło słońce. To najlepsze co udało się wyciągnąć z tego miejsca. Stamtąd podskoczyliśmy do sarandy która w sumie najbardziej mi się podobała. Plaże co prawda kamieniste ale nie trzeba było za to płacić, całkiem szeroki pas wodny a i sama Saranda nawet wieczorem żeby pospacerować była najlepszym miejscem. Jeśli miałbym jechać kiedykolwiek do Albanii do któregoś z tych miejsc to tylko tam. Jeden cały dzień poświęciliśmy również na greckie Korfu ponieważ z sarandy są promy które płyną około półtorej godziny. A Korfu mogę powiedzieć tylko tyle że bardzo ładne, śliczne, ogromne stare miasto, w dodatku idealne klify żeby sobie porobić pięknie zdjęcia ale po drodze tyle ruder i śmieci że to głowa mała.
Ostatni punkt programu to mecz Albanii z Gruzją w ramach dywizji c ligi Narodów.
O Albanii mogę powiedzieć tyle że przede wszystkim zaskoczyły mnie ceny. Jest dużo drożej niż w Polsce, nawet zakupy w zwykłym supermarkecie są dużo droższe niż u nas. Jedyne co w tym kraju jest tanie to komunikacja miejska i noclegi. Potrafiłem znaleźć dnia na dzień w turystycznym miejscu w dobrej lokalizacji mieszkanie w dobrym standardzie za 40-50 zł za osobę za noc (!!!!). Co ciekawe u wszystkich tych gospodarzy płaci się gotówką, nikt nie chce rozliczać się z pośrednikiem. Waluta euro jest dosłownie na równi z ich narodowym lekiem. Zdarza się że ktoś ci wypłaca resztę trochę w euro trochę w lekach i jest to absolutnie normalne i tak samo ty możesz też płacić wszędzie. Ostatniej nocy miałem ciekawą przygodę ponieważ był problem z moją kartą płatniczą więc hotel odrzucił mi rezerwację i nie miał już żadnych miejsc. Zarezerwowałem szybko mieszkanie przez pośrednika i o 1:00 w nocy Idę prosto do gospodarza. Miałem trochę problem ze znalezieniem miejsca bo jak dla mnie hitem jest to że oni nie używają numerów domów. Jak mi powiedział jeden albańczyk oni po prostu wiedzą gdzie co jest. W każdym razie udało mi się ostatecznie dotrzeć I gość mi mówi że co prawda potwierdził moją rezerwację ale niestety się pomylił i potwierdził też komuś innemu I już nie ma żadnego miejsca. Ale jak Sam to powiedział Albańczycy to gościnni ludzie i zaprosił nas do siebie i nocowaliśmy u niego w salonie!! Wcześniej jeszcze siedziałem z nim na balkonie do 2:00 w nocy i gadaliśmy o Albanii a rano jego mama zrobiła nam jakieś lokalne kluski i wraz z jego rodziną również gadaliśmy o Polsce i Albanii aż uciekł nam autobus lotniskowy.
Kolejny szybki wyjazd to weekend w małej pod mrągowskiej miejscowości Piecki. Tutaj wyjazd nie był taki typowo turystyczny bo znam te Piecki ponieważ jeździłem tam kiedyś co wakacje jako dziecko więc wyjazd był bardziej na zasadzie zobaczyć jak to się zmieniło przez te kilkanaście lat kiedy mnie nie było. Ja na pewno zapamiętam to że kąpałem się w jeziorze ostatni tydzień września :?-?)
Kolejny wyjazd z kategorii tych dużych to Rumunia. opinie o tym kraju były podobne do tych albańskich. W Bukareszcie na pewno rzuca się w oczy surowa komunistyczna architektura ale mnie to po prostu urzeka. Potężne gmachy naprawdę robią wrażenie. Bukareszt ma zdecydowanie najlepszą imprezową dzielnicę w jakiej byłem na 26 odhaczonych krajów. Dodatkowo w klubach mają takie dziwne zwyczaje że rzucają białymi serwetkami tak po prostu dla zabawy do góry więc ogólnie na podłodze walają się całe kilogramy tych serwetek. Zamurowało mnie jak zauważyłem że nawet oni tych serwetek nie biorą z baru tylko obsługa chodzi i rozdaje żeby za chwilę każdy je sobie rzucił do góry. Kolejny dziwny zwyczaj to roznegliżowany tancerki w witrynach. Trochę jak czerwona latarnie. Niektóre są poubierane a niektóre machają gołymi cyckami. Oprócz tego non stop podchodzą dziewczyny (nie tylko w klubach ale i na ulicy) i proponują ci numerek albo loda. Oprócz tego masa naganiaczy która namawia do wejścia do klubu ze striptizem. Bukareszt jest naprawdę fajny i bardzo mocno go polecam nawet na dłużej niż weekend (chce tu mieć kawalerski), naszym celem był przy okazji derbów stolicy czyli meczu Steuay z Rapidem. Oprócz tego byliśmy jeszcze w dwóch miejscach: w braszowie który słynie z tego że nad rynkiem starego miasta jest widok na ogromną górę i jednocześnie można wejść na tą górę i z niej widać całe miasto. Drugie miejsce to konstanca czyli taki odpowiednik Gdynii. Miasto z niesamowicie długą plażą i niedużym starym miastem. W sezonie cała Rumunia ściąga tam na wakacje.
Dosłownie 3 dni i po powrocie z Rumunii pojechaliśmy do drugiego największego litewskiego miasta - do Kowna. Celem był mecz w kosza lokalnego żarglisu. Przy okazji oczywiście postanowiliśmy wycisnąć z tego miasta ile się da ale za dużo się nie da. Najbardziej szokujące było że w sobotni wieczór na ulicach były prawie same pustki, jak miasto duchów. Na ulicach można było śmiało przechodzić na czerwonym świetle bo i tak nic nie jeździło. Z Ciekawostek byłem w jakiejś lokalnej knajpie zjeść coś, z miejscowej kuchni i w tej karczmie chwalili się zdjęciem na ścianie że był tam wcześniej nasz prezydent Andrzej.
Ostatnim większym wyjazdem do planowanym na ten rok był Poznań. To znowu była moja czarna plama na mapie Polski. Oprócz meczu Lecha udało się zobaczyć najważniejsze rzeczy, zjeść Rogala świętomarcińskiego i zaliczyć jarmark.
A w sumie nie wrzucałem wcześniej to mogę teraz podrzucić parę zdjęć z lipca - zaliczyłem wycieczkę po północnej Francji ( Normandia, kawałek Bretanii, Szampania, Lotaryngia ).
Na początek to co zrobiło na mnie największe wrażenie, bez dwóch zdań: Verdun.
Cmentarz wojskowy zawiera ponad 20k kwater - ale zdjęcie zrobione jest z wieży Ossuarium Douamont, w którym znajdują się szczątki ca 180,000 żołnierzy których nie zidentyfikowano.
Ostrawa - Polecam całkiem fajne miasto w klimacie post-PRL i nie tylko (fajny rynek i średniowieczny kameralny zamek).
1)
Iselor wrócił z urlopu (od 19 do 29.08). Naszą bazą wypadową było Grzybowo. Przyjemna wioska letniskowa tuż obok Kołobrzegu. Ja tam lubię jak mam blisko sklepy spożywcze, sklepiki/stragany z pamiątkami (magnesy, pocztówki) i duży wybór barów, restauracji, lodziarni, etc. Pizzeria Giovanna ma rewelacyjną pizzę! (płatność tylko gotówką!)
Pogodę mieliśmy w kratkę, ale zazwyczaj upalnie, żona mogła więc poleżeć trochę na plaży.
"Parę" miejscowości udało nam się zaliczyć.
Gryfice - bez szału, mają śliczny kościół, ale na północy większość miast czy nawet wsi ma piękne (neo)gotyckie kościoły. Rynek meh. Jeśli już tu trafisz to odwiedź chociaż : Muzeum i Galeria „Brama”. Wstęp darmowy.
Mrzeżyno jest od Grzybowa większe, ma jednak taki swój urok wakacyjny którego nie potrafię określić, ale podobało mi się tu.
Dźwirzyno to miejscowość o której też nic napisać nie można za bardzo bo to kolejna wioska letniskowa z jedną długą ulicą spacerową xd
Trzebiatów ma Pałac do zwiedzania a to już coś. I mają słonika na rynku, o!
Płoty - bogowie miłosierni, mieć potencjał i go nie wykorzystać, to są Płoty. Zamek bez szału (mieści się tam biblioteka, w której ciemno jak w grobowcu), informacji turystycznej brak, potężny pałac stoi niezagospodarowany (bo na sprzedaż), zwiedzać się nie da. Wielka szkoda.
Resko - meh. Parę ładnych budyneczków i tyle.
Świdwin ma zamek do zwiedzenia. No i tyle :)
Do Nowogardu nie wiem po co pojechaliśmy, no troszkę strata czasu, w dodatku pół miasta w remoncie xd
Goleniów za to ładniusi, fajna zabudowa średniowieczna w centrum, rzeczka, takie, hm, relaksacyjne miasteczko.
Golczewo ma żabkę na rondzie i ma kościół. Ma też wieżę zamkową, która niestety jest w prywatnych rękach więc....zakaz wstępu. Dojście do niej też takie se. Kolejny niewykorzystany potencjał.
Rewal - czyli kolejna duża wiocha ale lubię takie a żonie się bardzo podobało xd Jest tłum, jest zabawa.
Rogowo i Pogorzelica.....No nie. Zanudziłbym się tu na śmierć. Pustkowo ma chociaż ładny park i jakiś wybór lokali gastr.
W Trzęsaczu ścisk jak cholera, wszędzie (niemal) płatne parkowanie a ja nie uznaję czegoś takiego jak płatne parkowanie :p Ruiny kościoła na plaży fajne ale czułem niedosyt.
Pobierowo nawet mi się podobało, duża wiocha, wesoło, jest gdzie wejść, zjeść, coś tam mozna pooglądać, nawet mamy tu zdjęcie pamiątkowe z Foto - pamiątki :p
Łukęcin....I co ja mam tu napisać? Malutkie to to, ale ma jakiś swój urok, jak ktoś szuka spokoju a przynajmniej nie chce tłumów za wielkich to tu polecam.
W Dziwnówku może i są tłumy ale te desery lodowe w Caffe Venezia.....:)
Sąsiedni Dziwnów o wiele mniej klimatyczny niż mniejszy Dziwnówek, nie zapadł mi wcale w pamięć z wyjątkiem mostu przez który kilka razy przejeżdżalismy i którym się chwalą.
Wolin to śliski temat. O ile Centrum Słowian i Wikingów mega fajne i "robi robotę" tak samo miasto takie nijakie.
Wisełka specyficzna. Sympatyczna wieś, ale czułem się tu trochę jak w górach a nie blisko morza. Latarnia morska Kikut - zaliczona!
Międzywodzie ma fajną plażę i fajny deptak. Niby nic tam nie ma szczególnego ale dobrze wspominam, może dlatego że znajdujący się na granicy miejscowości bar Słoneczny serwował duże, pyszne dania za nieduże pieniądze xd
Niechorze takie, hm, duże, rozciągnięte, no ale ma muzeum, ma latarnię morską (zaliczona, więc wszystkie latarnie morskie polskiego wybrzeża - zaliczone :))
Kamień Pomorski....Ładny, ale chyba miasto połowę turystyki opiera na fajnym Muzeum Kamieni :)
Połczyn-Zdrój to typowe miasteczko zdrojowe :) Fajna zabudowa średniowieczna, mają nawet zamek do zwiedzania (niewiele tam bo niewiele, ale jest).
Myślałem że Złocieniec będzie miał coś do zaoferowania więcej niż deptak, kościół i ładny budynek Poczty, Trudno. Może coś przegapilismy.
Żona mówi: chodź, jedziemy do Piły, ale to był błąd bo tylko kościół zobaczyliśmy bo muzea popołudniu zamknięte, obejrzeliśmy tylko z zewnątrz ładne budynki :( No ale wracaliśmy już do domu, więc nic straconego, po drodze.
Po drodze zatrzymaliśmy się na piciu w Wyrzysku ale to nie jest miejscowość turystyczna, park i kościół i tyle :)
Poprzedni wątek ma ponad 220 postów więc myślę że czas na nowy.
Poprzedni wątek:
https://www.gry-online.pl/S043.asp?ID=14943485&N=1
Szkoda, że nie miałem czasu wcześniej się tym zająć, trochę średnio będzie wyglądało, jak nową część wątku gotową na nowy sezon będzie rozpoczynać stara jednodniowa wycieczka:-P.
Tak czy siak, wspominałem już kiedyś, że Dolny Śląsk mimo tylu lat nie przestaje zaskakiwać? No, to nie wiem ile jeszcze wizyt muszę tam odbyć żeby zaczęło mi się tam nudzić, ale jak na razie daleka droga do tego. Muzeum broni i militariów w Witoszowie pod Świdnicą: Niby zwykłe prywatne muzeum, które warto odwiedzić po drodze, a zbiór jest chyba jednym z największych w tym kraju. Od groma broni z prawie każdej epoki, militarnych akcesoriów, kilkanaście pojazdów i parę samolotów. Bardzo fajna niespodzianka jak na atrakcję znalezioną na szybko przed wycieczką.
Za mną jest wycieczka do Sandomierza oraz wizyta w zamku Krzyżtopór.
W Sandomierzu ostatni raz byłem ze trzydzieści lat temu, w zamku - kilkanaście.
To powiedziawszy: niesamowite jak Sandomierz jest rozwinięty turystycznie i jak bardzo jest spoko i może konkurować z Kazimierzem jako takie sielskie, spokojne miasto które warto odwiedzić, tak Krzyżtopór się nie zmienił, a cały Ujazd to dosłownie zamek, kilka chałup - i to wszystko.
I jest w sumie na niezłym zadupiu.
marcin - byłem na majówkę Wilno - Ryga - Tallin - bez noclegu Helsinki - Parnawa - Kłajpeda - Kowno. I powiem Ci szczerze, że Wilno najmniej mi się podobało
U mnie:
Maj - Seul/Busan/Jeju
Sierpień - dwa dni do Wawy bo jako Krakus ją lubie
Wrzesień - chyba Malta albo Turcja.
Oj w tym roku będzie tego dużo.
Dolny Śląsk z małym zahaczeniem o Saksonię i Czechy, potem od razu powrót po latach nad morze, a kropką nad i będą pierwsze poważne odwiedziny Ziemi Świętokrzyskiej.
Po takich wyprawach jednodniowe raczej niestety odpadają, choć w razie jakby finansowo i czasowo nie było tak źle to już mam parę pomysłów
Widzę potężne plany, ja nawet nie wiem gdzie na wakacje w tym roku bo sie zdecydować nie możemy. Na majówkę pewnie jakieś wycieczki jednodniowe.
My zwykle mamy tak na rok do przodu. Właściwie jak tylko się bilety da kupić, to już to robimy.
Przed momentem był centralny Meksyk z chwilą na jukatanie, na majówkę Cejlon, a w październiku Tajwan.
Z meksyku polecam Guanajuato. Cała reszta ujdzie.
Baaardzo powoli i bez fajerwerków rozpoczęliśmy z żoną sezon wycieczkowy. W pobliskich Koluszkach otworzyli Muzeum Koluszek. Jak na miasto bez większej historii i zabytków (jeden neogotycki kościół) znane z punktu przesyłek niedoręczalnych Poczty Polskiej i ważnego węzła kolejowego: jest naprawdę ok. Jest ciekawie, jest multimedialnie, a ma się rozwijać. Bardzo ładne, nowoczesne muzeum w dawnym dworcowym budynku. Nie ma sensu tylko po to tu przyjeżdżać ale będąc przejazdem: jak najbardziej.
fajny wątek :)
u mnie szykuje sie póki co za miesiąc Anglia/Walia. Siostra mojej dziewczyny mieszka w aberystwych, To takie małe senne portowe miasteczko w Walii. Ogólnie to w walii powiedziałbym że to nawet jedno z większych, a prawdopodobnie jest mniejsze niż nasze Władysławowo... Jako że lotów nie ma do Walii bezpośrednio lub są jakoś mocno drogie, poza tym z cardiff to i tak kawał drogi, to mieliśmy jechać do Birmingham ale cofnięto nam lot więc jedziemy do Liverpoolu. Oczywiście w grę wchodzi całe zwiedzanie Liverpoolu i niestety dla mnie jako fana meczów piłkarskich na wyjeździe, złożyło się tak że oba weekendy Liverpool FC gra na wyjeździe więc będę musiał pójść na mecz evertonu. Oczywiście meczyk w aberystwych również będzie zaliczony. To będzie mój 17 i 18 mecz zagraniczny ??
Co polecacie na jednodniową wycieczkę z okolic Warszawy?
Powiedzcie, jak najlepiej zwiedzać Pragę bo nigdy nie byłem. Pojechałbym z żoną (MOŻE jacyś przyjaciele dodatkowo ale to MOŻE). Nie wiem czy lepiej jechac samemu autem, czy autokarem (z Łodzi) przez jakieś biuro. Interesuje mnie zwiedzenie najważniejszych miejsc w Pradze + czas na jedzonko i zakup magnesiku na lodówkę.
https://www.national-geographic.pl/traveler/artykul/polska-lista-unesco-z-nowym-skarbem-tu-poznasz-moc-ziemi-240404085552
Trochę newsowo, ale jednak warto odnotowywać takie "sukcesy". Kraina Wygasłych Wulkanów na Pogórzu Kaczawskim dołączyła do listy światowych geoparków (to taka geologiczna lista UNESCO) jako trzeci geopark w Polsce po Łuku Mużakowa i geoparku Świętokrzyskiego. Cała lista liczy już ponad 200 obiektów.
Jest to naprawdę wyjątkowy teren, jeśli się jedzie w kierunku Karkonoszy warto zboczyć w stronę Złotoryi i odwiedzić jeden z wulkanów, wejścia są krótkie, ale wierzchołki naprawdę wyjątkowe. Fajnie, że ten teren został doceniony w świecie.
Zajechaliśmy dziś na chwilę do Bełchatowa. Zwiedziliśmy Dworek Olszewskich (Muzeum Regionalne) wraz z otaczającym parkiem. Bardzo przyjemna wizyta, dworek śliczny. Park też fajny na romantyczny spacer :)
Pierwsza część turystycznego planu na ten rok już za mną, łącznie 2 tygodnie zeszło na wyjeździe, naprawdę powalona była ta wycieczka, ciężko będzie taką kiedyś powtórzyć szczególnie, że wszystko co było zaplanowane do zwiedzenia udało się zobaczyć.
Celem było, tak jak wspominałem wiosną, pogranicze polsko-czesko-niemieckie oraz polsko-niemieckie na Pomorzu. Było tego bardzo dużo i może nie będę się rozpisywał na temat atrakcji już wcześniej przeze mnie odwiedzonych takich jak Zamek w Bolkowie, Twierdza w Kłodzku, Uzdrowisko w Kudowie-Zdrój, czy Huta Szkła Julia w Piechowicach, bo to nadal są solidne dolnośląskie marki, które nadal warto zobaczyć. Skupię się na tych, których nie widziałem, a które zaskoczyły:
1. Jelenia Góra - O mieście się nie wypowiem, bo zbyt dużo negatywów nasłuchałem się przez te ostatnie tygodnie, ale turystycznie pozytywnie zaskoczył. Zawsze się je mijało w drodze na Karkonosze, a nigdy nie było czasu obczaić co tam można ciekawego zobaczyć. No i jednak coś jest, rynek z dawnym tramwajem i niedaleko położonymi trzema niesamowitymi kompletnie różnymi kościołami pod względem architektonicznym i w dawnych czasach również wyznaniowym. A na dodatek warto wybrać się na Grzybka, czyli wieżę widokową w miejscu, gdzie według legend powstała Jelenia Góra.
2. Pałac w Mosznej - Tutaj niespodzianki żadnej nie było, może wnętrza nie są aż tak bogate i ciekawe jak to co widzimy na zewnątrz, ale i tak całość to ścisły top polskich pałaców.
3. Szczecin - Podobnie jak z Jelenią, też się je mijało w drodze nad morze, ale żeby się tam zatrzymać? A po co. No i za karę będę musiał zatrzymać się tam jeszcze raz, bo nie starczyło czasu na zobaczenie wszystkiego. Wały Chrobrego klasa, zresztą widać na zdjęciu.
4. Woliński Park Narodowy - Już był raz odwiedzany, ale to była szybka wyprawa na najwyższy klif Gosań, szybka fota i jedziemy dalej. Teraz spędziło się tam dużo dużo więcej czasu. Głównym punktem była zagroda żubrów, w tylu miejscach w Polsce mają swoje zagrody, a dopiero teraz udało mi się je zobaczyć na żywo. Miejscu jednak brakuje tego czegoś, co wywołałoby efekt wow i zatrzymałoby nas tam na dłużej, trochę zaniedbane się wydaje. Niestety władze parku mocno wyglądają na nastawionych antyturystycznie (w sumie im się nie dziwię, skoro większość to weekendowicze z Międzyzdrojów) także nie ma się co nastawiać na wielkie zmiany tam, jak i w innych atrakcjach parku. Co nie znaczy, że nie warto do nich zajrzeć, już same klify z plaży robią olbrzymie wrażenie.
Tak, Heringsdorf wydaje mi się o wiele spokojniejsze niż Świnoujście ale też wg mnie zdecydowanie... Nudniejsze. Choćby jeśli idzie o zabytki.
Skoro papież zrobił podsumowanie półrocza to i ja.
Pomijam Koluszki i Bełchatów bo o nich już pisałem. Poza tym?
1. Zamek Moszna - pojechaliśmy na majówkę. Zamek robi o wiele fajniejsze wrażenie zewnątrz niż wewnątrz. Dla samego jego wyglądu warto jednak pojechać. Tylko trzeba uważać bo pojechaliśmy w majówkę i... Ludzi było tyle że ciężko było w środku coś spokojnie oglądać a kolejka do kibla była na pół godziny stania.
2. Opole - po Mosznej podjechaliśmy do Opola ale było już dosyć późno i nie daliśmy rady zwiedzić żadnego muzeum czy innego zabytku :( Troszkę pozwiedzaliśmy centrum miasta (zaparkowaliśmy Punciaka obok Muzeum Polskiej Piosenki więc było blisko). Śliczne miasto, chcemy wrócić w tym roku, może z przyjaciółmi, pozwiedzać muzea.
3. Kielce - Kielce (też w majówkę) trochę meh, widziałem masę miast ładniejszych, ciekawszych, z większą ilością zabytków, ale... Nie żałujemy bo coś tam jednak jest, super wrażenie robi Rezerwat Przyrody Kadzielnia. To trzeba zahaczyć koniecznie podczas wizyty w tym mieście!
4. 11.05 zwiedziliśmy Muzeum Henryka Sienkiewicza w Oblęgorku. Jedno z najfajniejszych muzeów w jakich byłem, a jak ktoś jeszcze lubi twórczość pisarza to będzie zachwycony. Przy powrocie zatrzymaliśmy się w miasteczku co się zwie Końskie ale tu w sumie wiele nie ma więc wizytę tu można sobie darować (park fajny i kilka zabytków w nim ale zwiedzać nie można).
Zgłodnieliśmy i zatrzymaliśmy się na kebaba w Żarnowie. Malutkie miasteczko ale ma ciekawy układ urbanistyczny a Kościół św. Mikołaja to jest architektoniczna perełka.
5. W Noc Muzeów byliśmy w Żyrardowie. Fajne muzeum, ale największe wrażenie robią budynki z czerwonej cegły przypominające mi zabudowania fabryczne w Łodzi. Potem zwiedziliśmy Pruszków ale poza jednym muzeum i kościołem nic w sumie ciekawego :(
6. Powiedziałem sobie że zwiedzę wszystkie zamki w Polsce. Zamek w Czersku to lekki niedosyt, to ruiny, nie zamek, choć coś tam zwiedzić można i nawet dużo poczytać o ile nie zjedzą was dziwne muszki latające po całym terenie obiektu....
Ja w tym roku klasycznie bardzo czyli polskie morze. Grzybowo i okolice, w końcu pewnie szczecin zwiedzę xd Nigdy nie byłem.
A ja już po odwiedzeniu Ziemi i Gór Świętokrzyskich, co prawda brakowało mi trochę wyższych szczytów w otoczeniu, ale i tak jestem pełen podziwu, że takie urocze tereny znajdują się tylko kilkanaście kilometrów od wielkiego miasta, a tej bliskości Kielc w ogóle nie czuć.
Na szczęście niskość gór rekompensuje ilość zwykłych turystycznych atrakcji. Są co prawda rozsiane po całym województwie ale naprawdę warto je obejrzeć. Zamek Krzyżtopór uwieczniony w małej części na zdjęciu to taka potężna forteca, że można się tam bawić przez pół dnia. Podobnie w innej fortecy, która góruje nad Kielcami, czyli zamkiem w Chęcinach. Kopalnia w Krzemionkach Opatowskich to ewenement na skalę światową, zresztą nie bez powodu wpisano ją na turystyczną ligę mistrzów, czyli listę UNESCO tak jak to lubię ją nazywać. A kielecka Kadzielnia tak jak to już Iselor recenzował rzeczywiście robi wrażenie, szczególnie jeśli mamy świadomość, że znajduje się ona w środku dużego miasta, w innych częściach Polski taka rzecz mogłaby nie zrobić takiej furory.
Ale warto zaznaczyć, że to właśnie te mniejsze i mniej znane atrakcje są przewagą tego rejonu. Ciężko je wszystkie odwiedzić, ale warto wspomnieć o tych ciekawszych, na przykład Szydłów, stolica polskiej śliwki, która jest otoczona świetnie zachowanymi średniowiecznymi murami. Albo stolica porcelany, czyli Ćmielów z bardzo pomysłowym rynkiem. Niestety cena zwiedzenia muzeum jest adekwatna do produktu, który tam tworzą, także lepiej pozostać przy samym rynku. A jak ktoś uwielbia ciekawostki przyrodnicze to zapraszam w okolice Buska-Zdroju, gdzie można zobaczyć... sosnę na szczudłach.
Będąc na krótkim urlopie w Karpaczu, pojechaliśmy na wycieczkę jednodniową do Pragi.
Zrobiła na nas o wiele większe wrażenie niż jakiekolwiek polskie miasto. Coś pięknego.
Jadąc do Włoch odwiedziliśmy Bawarie. Bamberg i Rothenburg bardzo polecam. Norymberga jest ok, Ratyzbony nie polecam.
Świętokrzyskie - runda druga. Lecz tym razem szybko i jednodniowo więc trzeba było skupić się tylko na małej części.
Dąb Bartek - rzeczywiście okazały, czuć potęgę płynącą z tego przyrodniczego okazu. Aczkolwiek z tymi metalowymi przyporami wygląda jak podtrzymywany dziadek na stuletnich urodzinach podczas śpiewania sto... wróć, dwieście lat. Idealna atrakcja na "po drodze".
Dużo ciekawiej jest paręnaście km w kierunku północnym. W lasach niedaleko Niekłania Wielkiego znajdziemy bardzo nietypowe jak na ten rejon skały. Oznakowanie trochę średnie, tabliczek na ten temat mało, skałki również nie są jakieś gigantyczne, ale swój klimat mają, wyróżniają się na tle swoich kamiennych kuzynów z Sudetów czy Karpat.
Od siebie gorąco polecam Jaskinie Nietoperzową (ok. Krakowa a konkretnie Jerzmanowice), wstęp 20 PLN, bardzo fajny przewodnik, jest co zwiedzać, jeśli kogoś to oczywiście interesuje :) W pobliżu również wiele innych jaskiń, zamków jak na Jure krakowsko-częstochowską przystało.
1)
Sezon letni niestety czas zakończyć, łącznie wyszedł mi ponad miesiąc na wyjazdach, aż mi się powoli zaczęły nudzić hehe.
Ostatni tegoroczny punkt - Gdynia, chyba najbardziej wyjątkowe miasto w Polsce. Fajne uczucie spać w wielkim mieście a mimo to czuć się jak na zwykłych wakacjach..Były niespodziewane powroty po latach na przykład do akwarium (niespodziewanych, bo dopiero w połowie zwiedzania zorientowałem się, że już tu kiedyś byłem), ale głównie były nowe nieodwiedzone punkty.
Muzeum marynarki wojennej (nie wiem czemu mnie tu jeszcze nie było, zawsze ta Błyskawica wygrywała) bardzo przyjemne, a będzie jeszcze przyjemniejsze za rok gdy niedawno postawiony okręt podwodny będzie dostępny do zwiedzania. Miał być jeszcze w tym roku, ale niestety trza czekać. Port Gdyński widziany z wody robi wrażenie, klify również, choć do tych wolińskich im bardzo daleko. Uroku dodaje im ta wielka wodna ruina torpedowa.
Za to zbyt duże oczekiwania miałem co do cypla rewskiego. Wyobrażałem sobie nie wiadomo co, a tu po prostu taka węższa plaża. Ale mimo to nadal jest to ważny punkt tych okolic.
Tak mi sie dziwnie zlozylo, ze w okolo miesiac zrobilem najpierw Albanie (Szkoder) potem NYC a na koncu Kopenhage. Z czego polecam te ostatnia. ZOO zajedwabiste. I sa pandy!
Marzenia wyjazdowe :)
W innym wątku ktoś mi napisał że na Wyspie Wielkanocnej nic nie ma :) Był ktoś? Powiem wam, że już kiedyś czytałem że tam jest w sumie nudno, ale....mi zależy żeby zobaczyć te posągi Moai na żywo :) I ta świadomość na jakim się jest wypizdowie xd Przeraża mnie najbardziej samo dotarcie tam. Samolot lata rzadko, statek z Chile płynie z tydzień xd
Moje drugie marzenie, Grenlandia, wydaje się być przy tym bułką z masłem xd