Dochód netto poniżej tych 3500 - 4000 dotyczy 50% zatrudnionych i 80% emerytów.
Wysuńcie nosy z tych swoich norek, enklawy dobrobytu to nie całe społeczeństwo, raczej wyraźnie widać że jego zdecydowana mniejszość.
Rosnące rozwarstwienie jest groźne, rodzi dyktatorów, niepokój i diabli wiedzą co jeszcze.
Każdy alex tego świata powinien pamiętać, że wkurwianie motłochu może skończyć się pochodniami w jego nieruchomościach.
S'ils n'ont pas de pain, qu'ils mangent de la brioche!
To co ma powiedzieć kilka mln Polaków żyjących za minimalna lub niewiele ponad?
4k miesięcznie = 48 000zł rocznie
-10 000zł opał
-6 000zł paliwo (rocznie)
-12 000zł jedzenie (rocznie)
-2 500zł prąd, internet ("pare stów na opłaty)
zostaje circa 17 500zł rocznych oszczędności.
Nie wiem czemu narzekasz
Niestety coraz trudniej jest tanio żyć w ostatnich latach i koszty rosną dramatycznie szybko. Ja jestem przerażony jakbym wyżył, gdyby mi się kiedyś noga powinęła i przestałbym zarabiać lub spadł na poziom minimalnej krajowej.
I najgorsze jest to, ze mieszkania, akcje, elektronika, chyba tez ubrania itd. stoją w miejscu, najbardziej rosną takie podstawowe właśnie koszty życia typu jedzenie, opłaty, wiec na pewno najbardziej obrywają właśnie najbiedniejsi. Tak sobie wybraliście ten PiS co to miał najbiedniejszym zrobić dobrze, no to rzucił drobne na podłogę, a jak się schyliliscie i wypieliscie dupska…
Myślę że nikt nie podważa tego że 300-400 tys osób zarabia w Polsce ponad 20 tys. Oraz że kilkadziesiąt tysięcy osób to milionerzy. Tylko że to ułamek społeczeństwa, a wchodzi jeden z drugim i gada jakby zarabianie mniej niż 20 tys to była wegetacja od 10 do 10. Są bogaci, są tacy jak większość społeczeństwa którzy jakoś tam dają radę za te 3,4,5,6 tys i są jeszcze biedniejsi którzy o 3 tys mogą pomarzyć.
Zmień samochód na komunikacje miejską i rower to 1k miesięcznie zostanie w portfelu, jedzenie za 1k to albo żresz 6000 kalorii dziennie albo codziennie kawior i sushi, 500zł spokojnie na osobę starcza jak się planuje i kupuje na promocjach. Opał też coś sporo, grzejecie tam do 24 stopni w zimę? Wydajesz po prostu kase jak leci.
Pamiętam że jak pykła pierwsza praca za 3300zł to myślałem czy sobie już katalogu Mercedesa nie zamówić, dla studenciaka takie kwoty wydawały się zawrotne, później przyszła rzeczywistość i pobudka :D Ale to były inne czasy i inne pieniądze, wtedy to 3300zł było jak z 6000zł teraz, więc jak się połączyło budżet z (wówczas) dziewczyną, to nie narzekaliśmy - nawet się nam udawało odkładać regularnie 1500zł+ miesięcznie.
Nawet teraz myślę że można wyżyć za takie stawki, ale jak ktoś jest singlem albo nie dostał mieszkania w spadku, to szczerze mówiąc trochę przesrane (po prostu trzeba się bardzo pilnować), regularne modlitwy żeby szlag nie trafił samochodu i te sprawy.
Natomiast lifestyle inflation to straszna sprawa, jakbym żył jak jak wtedy (kiedy miałem te 3300zł) to miałbym pewnie z bańkę na koncie, przyszły większe pieniądze to i przyszły głupie wydatki, czasem jestem na siebie zły ile rozwalam kasy bo mi przyjdzie akurat ochota na sushi jak jestem w galerii czy inne bzdury - to są małe kwoty, ale bardzo szybko się kumulują. Głupi wypas obiad w dobrej pizzerii 3x w miesiącu, jakiś gadżecik i fajne ubranie do biegania, i 2000zł magicznie znika z konta.
Nadal mi daleko do ekstrawagancji, ale dobrze pamiętam jak czekałem na promocję żeby słuchawki z 499zł spadły do kwoty poniżej 300zł, teraz takie pieniądze rozwalam absolutnie bezrefleksyjnie (a na ten segment sprzętu w ogóle nie patrzę), no i chociaż zarabiam wyraźnie więcej niż na początku, jestem czasem zdumiony 'co się stało z wypłatą'. No a dodam że nie mam (i nie będę miał) bombelków, więc żyję na easy mode.
Mam ok 4.5k (nie liczę premii), od przyszłego roku 5k, kobita ma 5k, mamy spore mieszkanie, dwa samochody, psa, dwie papugi i jakoś nie biedujemy. Jak ktoś mówi że zarabia 8k i gówno z tego ma to nie wiem gdzie mieszka, w Dubaju? Zależy też co dla kogo znaczy "gówno mam". Ja np. nie potrzebuje zmieniać samochodu co 5 lat i mieć najnowszego ajfona.
Żeby wyjebać 1000 zł na mnie samego na jedzenie to bym musial chyba codziennie w knajpach obiady jeść.
edit. uwielbiam takie tematy bo zawsze tłuką się dwie skrajne grupy, jeden ananas wbije z tekstem że zarabia 2500 i żyje jak król na co wbije drugi ananas i stwierdzi że on ma 10k na rękę, żyje sam i ledwo wiąże koniec z końcem.
Dzięki Bogu mnie to nie dotyczy, ale znam wiele osób, które się z tym problemem zmagają.
Zwykłe "wstawaj rano, pobiegaj, ciężko pracuj" w sytuacji chronicznej biedy, problemów rodzinnych, braku wsparcia w rodzinie - powoduje bardzo często, że ludzie nie potrafią wiązać końca z końcem.
I nie mówię tu o patologii, tylko normalnych inteligentnych ludziach, którym po prostu los nie sprzyja.
Nie każdy może być programistą 15k.
Ale też gardzenie takimi ludźmi przez osoby z wyższym dochodem jest po prosu żenujące.
100-150 zeta to kosztuję godzina pracy wykwalifikowanego trenera z psem. Wyprowadzenie na spacer to 20-30 zeta za godzinę. Alek jak zwykle odlatuje.
jak wy zyjecie za 3500 na reke ? 0_o ???
To właśnie ta zabawna część... zarabiam jeszcze mniej i czy żyję? No żyję, ale tylko dzięki pomocy rodzinki bo tak to już dawno musiałbym szukać jakiegoś mostu albo sznura.
Mialem 4000 w 2021 roku i i tak było ciezko, zycie od pierwszego do pierwszego. Nie potrafie sobie wyobrazic jak ludzie teraz zyja za te grosze, w styczniu bylem na urlopie w Polsce, ceny mamy juz prawie zachodnie z tym samym zalosnym wynagrodzeniem.
Jestem pewien , że można nieźle żyć za 4 tyś i nie radzić sobie finansowo w ciągu miesiąca przy wpływach rzędu 10 tyś.
Czynników jest cala masa , od gospodarności przez lokalizację aż po logiczne myślenie.
Na wszystkim można oszczędzić poza jedzieniem.
Wolę zjeść z rodziną raz w tygodniu łososia, krewetki, mieć cały czas koszyk awokado pod ręką i inną zdrową i dość drogą żywność a chodzić lata w jednych dresach.
Jak kupujecie tyle gier to co się dziwić, że nie starcza wam na życie :)
Jak ktoś nie umie oszczędzać, to nawet zarabiając 10000 będzie marudził, ze mało.
3800 pln opłaty tysiąc pln za pokój
Jedzenie tysiąc
Jakaś gra/ubrania/rozrywka bilety itp 400
Nie wyobrażam sobie mieszkać sam za tyle w mieszkaniu.
We dwoje jest niestety łatwiej. Sam przed ślubem też jakoś tak kasa wolno się odkładała. Uciupałem te 30 tys to na wesele poszło. Z żoną już wpakowałem w remonty ponad 200 tys. Meble na zamówienie czyli kuchnia, salon, jadalnia to same wyszły około 50 tys, elewacja domu, wymiana okien, miesiąc temu wymiana 2 sztuk drzwi wejściowych. Dodatkowo auto z salonu zamówione. Podkreślam, że żona z biedy więc nie mam tu na myśli pozycje Alexa, że nagle zrobiłem się z niczego bogaty. Tylko jak żona zarobi + kasa na dzieci i moje zarobki to zrobi się nagle 15-20 tys czasem więcej czasem mniej.
Ale przyznam 13 lat temu zarobiłem 3 tys na rękę i to był mój max, a robiłem po 12h i soboty.
U mnie
>1200 kredyt plus ubezpieczenie
>450 opłaty (zima drożej)
>300 siłownia i abonamenty
>dojazd do pracy zero bo rower
>1200 jedzenie
Jakbym nie płacił kredytu to za czwórkę nie byłoby tak źle
Ja i żona pracujemy w budżetówce. Zarabiamy niewiele ponad minimalną krajową. Nie głodujemy, jeździmy na wakacje, nawet czasem zjemy pizze, chińskie, kebaba a nawet wyjdziemy do restauracji i do kina xd I jeszcze opłacam ubezpieczenie na życie. Punciak też za darmo się nie tankuje.
Trzeba umieć się rządzić i tyle.
No, i to jest co prawda przewidywalny, ale szalenie skuteczny trolling na forum prezesów. Zresztą, liczba postów w wątku mówi sama za siebie.
to nie jest trolling, przeczytalem wszystkie komentarze i juz wiem ze da sie zyc za mniej niz 3500 jesli ktos wynajmuje tylko pokoj, poluje na promocje, jezdzi rowerem/autobusem i modli sie zeby nie wyskoczyly dodatkowe koszty ;D
ps nie dajcie sie tym polskim januszom, moim zdaniem nawet pracownik maka za ten zapierdziel powinien zarabiac te 800euro na miech bo to takie minimum zeby jakos zyc od 10 do 10
Wszystko zależy od stylu życia. Jedni mając 3500 netto jakoś przeżyją, a inni mając 5000 netto będą się zadłużać. Ale prawdą jest, że ceny rosną absurdalnie. Cóż, chcieliśmy jako kraj żyć z PiSem u władzy to mamy.
3k na rękę to ja zarabiałem 10 lat temu w pierwszej pracy, wtedy to były przyzwoite pieniądze, można było nawet odłożyć, teraz już niezbyt.
Nie wiem jak wy wydajecie tak mało na jedzenie... zawsze wiedziałem że dużo wydaje na jedzenie no ale nie potrafię inaczej.
Nie chce mi się i nie lubię gotować, zawsze zamawiam albo jem na mieście, wolę tą godzinę dłużej w pracy zostać i kupić za to obiad niż palić benzynę na zakupy, latać po sklepach, potem jeszcze gotować, sprzątać, puszczać zmyware, kontrolować czy coś tam nie gnije w lodówce itd.
Wejdę w drodze z pracy, zazwyczaj z partnerka to wtedy to też spełnia jakieś tam ramy "wyjścia"/randki.
Jak dodam do tego że nie lubię pić wody, to jak doliczyć do "jedzenia" te kilka monsterków w pracy, czy jedyne rzeczy jakie trzymam w lodówce (napoje/desery) to wychodzi spokojnie 2000-3000pln miesięcznie na "jedzenie".
Trzeba pamiętać że tu jest tak wiele czynników.... Miejsce zamieszkania, wysokość czynszu i innych opłat, dzieci, styl życia, rodzaj jedzenia, hobby, ilość i wysokość kredytów na głowie a zwłaszcza czy ktoś mieszkanie wynajmuje czy nie. Ja np. Płacę standardowy czynsz, NIE wynajmuje od kogoś więc to jest BARDZO dużo.
4 tys. na rękę i to mieszkając z rodzicami, bez kredytu? I ci ledwo starcza? Sam byłem w takiej sytuacji z tym, że wtedy zarabiało się zdecydowanie mniej (no ceny też były inne) i przez te lata mieszkania w rodzinnym domu trochę mogłem rzeczy kupić, coś odłożyć, a i nie byłem pasożytem który dom traktował jak hotel wiec i do wszystkich opłat, czy remontów się dokładałem. Obecnie w dwoje mamy coś koło 8 tys. szału nie ma ale na prowincji można w miarę spokojnie żyć. Kredyt na mieszkanie się spłaca, na remont coś można odłożyć, 2-3 razy w roku uda się gdzieś na kilka dni wyskoczyć i generalnie na większość potrzeb wystarcza bez problemu. Auto z 2003 daje radę więc nie zmieniam, telefon za 700 zł mi starczy, na ubrania też nie wydaję dużo bo skoro są dobre to po co zmieniać. Największą zachcianką ostatnich czasów była konsola xbox, wzięta na raty.
W moim rejonie czyli kompletne zadupie za 3.5k to sobie żyje dobrze. Dużo robi to że mieszkam z rodzicami i można coś sobie więcej kupić. A i tak nie jestem pasożytem i do rachunków i jedzenia się dokładam. Nie bardzo mi się chce coś wynajmować i nabijać komuś kabzę. Może coś się ciekawego kiedyś trafi póki co ja jestem zadowolony bo wymagający też nie jestem. Ubrania to kupię dopiero jak się zniszczą, auto rocznik 2009 mało co się psuje (jakaś drobnica), na mieście nie jadam. Co jakiś czas jakaś pizza czy coś.
Wszystko zależy od lokalizacji.
Liczenie ile pieniędzy potrzeba na życie na zasadzie zrównania wydatków z zarobkami to jakiś niewolniczy absurd. Jeśli zwykle koszty utrzymania wynoszą więcej jak połowę dochodów to już jest źle moim zdaniem. W obecnych czasach, żeby to miało jakąś przyszłość to te 10k powinno zostać po opłatach takiej osobie koło 30. To że większośc tak nie ma to nie znaczy że to normalne
Zarabiam podobnie i żyję normalnie. Pomimo tego, że mamy własnościowe mieszkanie w bloku, to wolę mieszkać w rodzinnym domu, w którym mieszkam od urodzenia (dom podzielony na dwa mieszkania, wcześniej z rodzicami, a teraz obok wynajmuję z kobietą) mam duże podwórko z ogródkiem, strychem i piwnicą, także bez problemu mogę sobie wyjść i skosić trawę, pogrzebać coś przy aucie, czy po prostu miło spędzić czas na świeżym powietrzu.
Wydatków praktycznie nigdy nie liczę, jeśli mam ochotę lub potrzebę, to wydaję zarobione pieniądze bez problemu jeszcze odkładając. Ale weźmy przykładowo ten miesiąc, czyli czynsz, sprawy zdrowotne, dentysta, paliwo, jedzenie dla mnie, dla psa, własne przyjemności i zachcianki - wychodzi spokojnie ponad dwa tysiące, a pewnie jeszcze o czymś zapomniałem. Dodam, że każdy zarabia w naszym związku na siebie, nie mamy wspólnego budżetu. Także no, jak widać da się na spokojnie żyć, nie wegetować i jeszcze odkładać. Za jakiś czas planuję zmienić samochód, także jest na co zbierać. A i jeszcze wakacje się zbliżają, myślę żeby lecieć za granicę, ale jeszcze zobaczymy co z tego wyjdzie.
nie wiem jak sie da zyc za takie pienidze. za kazdym razme jak jestem w Polsce dziwie sie jakie te ceny sa wysokie
moja mama ma 1400 emerytury, no co to jest? nie ma meza bo gnojek sie zmyl lata temu
pomoglem jej kupic mieszkanie
oplacam jej czesc rachunkoiw
co miesiac jej wysylam troche kasy (ile sobie pozwoli) i daje jej mozliwosc dorabiania
i to wszystko wystarcza tak ok, bez szanelnstw
moja siostra w szkole miala tez nie za duzo, mam cala mase znajimych ktorych wspolne zarobki gospodarstwa domowego nie przekraczaja 10k na reke
z 2 czy trojka dzieci to jest naprawde nie z duzo:(
Nie miej samochodu oraz dzieci ;) I nie mieszkaj w ścisłym centrum, i nie mieszkaj w większych miastach jak Kraków czy Warszawa ;) Wtedy na luzie da się żyć. I jeszcze nawet tysiaka odłożyć na luzie. Ale to zależy co kupujesz, jakie masz potrzeby itp itd. Jak chcesz żyć jak król, to nie pożyjesz ;D Po za tym, jakim cudem rodzice wychowywali swoje dzieci, jak zarabiało się w PRL źle(no chyba że górnik, ale też super nie było) I jakoś rodzicie potrafili wychować i wyżywić i ubrać dzieci, chociaż było ciężko. A wcale taniej w stosunku do zarobków nie było. To nie przełom 1990-2000, gdzie przy 3500 na rękę mialo się spoko życie.
Mieszkam z matką(bo wyboru zbytniego nie ma, a wynajem jest w popierdzielonych cenach. źle nie ma, dogaduję się :) Lepiej tak niż samemu. Więc po opłacie wszystkiego, wychodzi mniej więcej te 3500 k, z czego matka musi płacić 500-700 zł za leki co miesiąc(chore) Ja mam 3000k, więc tak to dzielimy, że zostaje najmniej tysiak na łebka. Szału dla wielu nie ma, ale źle też nie jest ;) Samochód mam blisko na wynajem :) Więc nie muszę się martwić o utrzymanie złomu. Tylko jadę 2 razy w miesiącu na dużo większe zakupy, i tyle. Kwestia tego, gdzie twoja pupa się znalazła ;) Ja nie narzekam. Wiele nie potrzebuję, na wakacje mogę sobie jechać, dzieci nie mam i nie chcę. W miarę sporo zieleni w koło, działka trochę dalej, a to i tak 15 minut autobusem( działke akurat dziadek z babcią kupili daaaawno temu) Z mieszkaniami też wyszło, bo te w którym mieszkam jest wykupione za grosze w stosunku do wartości. Drugie po babci też, i mieszka tam brat. Więc przynajmniej mieszkaniem nie musze się przejmować pod względem posiadania. Ale to blok, więc szału nie ma, ale mnie wystarcza. Chociaż koszty coraz większe bo to w końcu blok ;D Więc widzisz, zależy jakie masz szczęście w życiu, gdzie mieszkasz, i jakie masz wymagania do swojego życia. Po za tym jest taka magiczna rzecz jak debet ;) Nawet nie masz pojęcia, ile Polaków żyje na debet, też tak ojciec robił, jak były kruche czasy. No i mnóstwo z nas żyje na kredyt. Wzięli na 30 i więcej lat, i kasę mają, a co nie spłacą, to sporej ilości geniuszy już nie obchodzi, że przejdzie to na dziecko. A z tego co piszesz, to jakoś żyjesz, tylko chciałbyś zebrać na coś co chesz(na auto co 5 lat, no pewnie, może raz na 2 lata?:) to myślisz że to takie hop siup. Trzeba z czegoś z rezygnować, albo się uczyć, złapać jakąś pracę w IT czy programować, i już nie musisz sobie odmawiać niczego. Albo znajdź kogoś, w dwójkę lepiej, chociaż opłaty też rosną. Albo zmień płeć, i pokazuj tyłek na OF ;D I sprawa załatwiona. Kobiety mają dużo łatwiej teraz. Jak mają to gdzieś, to zakładają OF czy Insta, i mają wystarczająco hajsu, i to nawet nie musi być super ładna ;D BTW ząb nie boli co chwilę. A dobra plomba u mnie kosztuje 200 zł. I trzyma 10 lat lekko. Meble kupujesz raz na 20 lat. Jak o nie dbasz. Ba, mam w domu 30 letnie meblościanki ! I są jeszcze w miarę dobrym stanie. Najczęściej zmienianym sprzętem to niestety telefon i PC. Średnio raz na 5-7 lat. 5 miesięcy poświęcenia w robocie w weekend i masz odłożone.
Taką kwotę dostawałem "na rękę" w okolicach 2010 r. kiedy zdecydowałem się zmienić pracę. Oczywiście z nadgodzinami. Byłem wtedy kawalerem, mieszkającym niby "na swoim" (odrębny budynek na działce rodziców z mediami pociągniętymi z budynku głównego). Coś tam odpalałem do wspólnej kasy, stołowałem się u Mamy i od biedy, jakoś wiązałem koniec z końcem ;)
Dzisiaj, po przeczytaniu wątku, jak sobie podliczyłem, to niewiele mniejszą kwotę wydaję miesięcznie na potrzeby edukacyjne córki. Szkoła ~850, angielski - 600, hiszpański - 600, rysunek - 400, basen - 300. I to nie w aglomeracji, tylko gdzieś w interiorze.
Czy łapię się na prezesa? ;>
Średnio zarabiam 8 k. Mieszkając u rodziców byłem w stanie odkładać 5k. co miesiąc. Teraz kupiłem mieszkanie do remontu za 210 tyś 48.6 m. 120 k udało mi się odłożyć przez 4.5 roku pracy ( gdybym nie kupował aut, motocykli i wszelkiej maści elektroniki i wszystkiego co związane z powyższym mógłbym już mieć mieszkanie bez gotówki.) A takto musiałem dobrać kredy 100 tyś zł. Na 5 lat rata wychodzi około 2034 zł (łącznie do spłaty 122 z odsetkami). Więc, teraz zobaczymy jak to będzie na swoim z kredytem, będę starał się jeszcze w miarę możliwości 1.5-2 k odkładać co miesiąc. Po spłacie kredytu ( planuje spłacić wcześniej), wracam do pracy na miejscu gdzie zapewne nie zarobię więcej jak 4-5 k na miesiąc i to wystarczy na życie. Zarabiając 3.5 k mogło by być za mało wtedy.
Przeklejam z swojego exela:
Rodzina 2+1
Studia 600
Czynsz 820
Prad 250
Logopeda 500
Przedszkole 200
Telefony 50
Internet+tv 90
Raty 480
Jedzenie 3000
Tance 150
Rytmika 45
Paliwo 400
Netflix 60
Koty 320
Lacznie 6966 ( nie licze basenow/filharmoni czy innych wyjsc)
Żyję średnio za 2k na miesiąc, ( nieraz miesiąc z 1800 a nieraz z 2800) mieszkam z rodzicami, odkładam po 700 na miesiąc... a do tego jeszcze pomagam spłacić długi mojej matki, i dorzucam się do domowych potrzeb. I na duperele mi starcza i tanie zabawki, ostatnio kupiłem sobie smartwatcha za 160 zeta. Raz w roku tez się na wycieczkę udaję.
Trzeba po prostu umieć żyć oszczednie. Poza tym takie życie uczy charakteru.
Nie pojęte dla mnie jak można zarabiać 3500 k, nie mieć kobiety i dzieci i krzyczec że mało!
Dnia byście nie przetrwali bez głupot na jakie kase wydajecie, a ja wszystko przeżyję.
Platformy, takie jak Allegro, OLX czy Vinted, odnotowały w pierwszym kwartale dwucyfrowy wzrost liczby ofert i dokonanych zakupów. Polacy ruszyli po rzeczy z drugiej ręki, bo coraz częściej nie stać ich na nowe — pisze w czwartek "Rzeczpospolita".
Wegetacja. A rozśmiesze cię tym że w Polsce jest panika i inflacja bo tyle wynosi pensje minimalna. Bez tego złego pisu ludzie by zarabiali 2000 haha.
Nie ma czegos takiego jak zarobki miesiecznie
Aktor
Informatyk
Przedstawiciel Handlowy
Itp
Moze powiedziec zarabiam od 3k do 100k w miesiacu zalezy czy dostanne glowna role w miesiacu czy nie.
Żyję za średnio 2500 na miesiąc i cóż, mieszkam ze starymi, coś tam zawsze sobie kupię, dołożę do zakupów itp
Ale różowo nie jest
Prosta zasada ludzie trzymają się ludzi swojego poziomu. Zobacz statystyki (zawyżone) dominanta, mediana (w tym są też zarobki 3 zmiany, weekendy, premie). Zobacz realia polskie, to co jest dla ciebie fikcja i bajka są realiami.
jak wy zyjecie za 3500 na reke ? 0_o ???
jak to mówił Donek tusk: Mowią, że za 2200 na reke/miesiąc nie da się zyć a jednak przeżywają
Powiem krótko- jeszcze do połowy zeszłego roku dymałem u januszexa jako inżynier za 3700 na rękę (zaczynałem 6 lat wcześniej od 2200). Nie powiem, źle nie było (do czasu pandemii), mieszkanko służbowe, za to nic nie płaciłem, auta nie potrzebowałem.
Po pandemii, kiedy ceny w sklepach poszybowały w górę, musiałem pochytać inną pracę, bo wnet sprzątaczki by do mojej pensji dobiły.
Dostałem na start 2 razy tyle co w poprzedniej, dorabiam sobie jeszcze na 2/3 etatu w weekendy w innej firmie, więc dycha na łapę miesięcznie jest.
Wynajmuję sam mała kawalerkę za 1500, plus inne opłaty, kredyty to mam z 2500 kosztów stałych. Auto służbowe, więc paliwo mnie nie obchodzi.
Jedzenie min 1000 na miech, więc skromnie żyjąc (nie kupuję zbędnych rzeczy), mógłbym te 6k odkładać co miech).
Jednak mam tendencję do przesadnej zabawy i od kilku lat praktycznie co 2 miechy, potrafiłem z 4k rozwalić za noc po klubach (rekord to 8).
Podliczając pewnie z 5 lat lekko 150 na to rozwaliłem.
W ostatnim czasie jednak rzuciłem głośne imprezy i staram się już chociaż te 5k na miech odłożyć.
Gdybym żył z partnerką, i koszty dzielililybysmy na 2 osoby to już w ogóle bajka.
Ale jakby nie patrząc, nie muszę odmawiać sobie jakichkolwiek wydatków.
Wyjście na miasto, Weekend w Paryżu, czy szybki wypad all inclusive? Nawet nie patrzę ile mnie to będzie kosztować.
Prawdą jest - im więcej zarabiasz, tym więcej wydajesz.
Fajne sa te ostatnie posty, od ludzi ktorzy zarejestrowali sie na forum o grach tylko po to, zeby nam powiedziec jak zamozni sa, ile wydaja w "klubach" i jaka maja super prace. I jak to wszytko "tymy recema" osiagneli (Z mala tylko pomoca spadku w postaci mieszkania) bo trzeba tylko chciec.
Jedynym rozczarowaniem jest za malo postow ruskiego magnata.
Tak trzymac.
U nas był taki gość w pracy co się śmiał z nowych że mają plus minus 3500 na rękę i jeden gość jeździł Seicento.
Moment go załatwili jak nikt nie chciał z nim robić, totalny buc i prostak. Każdy jeździ tym na co go stać i nie ma tu nic do śmiechu.
Nie mam uprzedzeń do ludzi i nazywanie "plebsem" jest nie na miejscu. Sam zaczynałem od pracy fizycznej. 12h w brudzie od głowy do kolan
Bzdura. Byłem może troszkę lepszy na starcie. Poprostu pojechałem za granicę i kilkumiesięczne odkładanie zainwestowałem. I każdy to może
nie no jest tyle nowych domow i drogich aut ze ta srednia krajowa 7k brutto to raczej prawda i ja osobiscie nie znam nikogo kto by zarabial mniej niz 3,5 a nie mieszkam w wawie czy innym duzym miescie
ale wlasnie dzisiaj wieczorem liczylem wydatki i sie serio zastanawiam jak jest w stanie przezyc taki np seba co robi na produkcji i wynajmuje male mieszkanie? robi po 6dni w tygodniu i je codziennie ryż z kurczakiem? przecież tak sie nie da zyc
Zaraz ktoś przyjdzie i będzie moralizatorskim tonem pouczał, że za 3 tysiące można godnie żyć i utrzymać rodzinę. Nie da się.
Zarabiam 8 tysięcy złotych i guzik z tego mam, nie pozwalam sobie na NIC. Prawda jest taka, że ludzie kombinują jak mogą, bo przy obecnych i stale rosnących kosztach życia zwyczajnie zdechliby z głodu.
Miliony ludzi żyje za taką kwotę i sobie jakoś radzą. Wystarczy mądrze wydawać pieniądze i rozsądnie wszystko planować. A nie wydawać na jakieś pierdoły.
Sami prezesi, a ciągle narzekania na optymalizacje gier
wiec skąd te artykuły i tyle tego pierdzielenia ze wiekszosc polakow marzy o sredniej krajowej 7,5k brutto? skąd ta gadka ze prawie kazdy ma 3500?
^
Ale też gardzenie takimi ludźmi przez osoby z wyższym dochodem jest po prosu żenujące.
ale zdrowy koles po 30 za kasa to jest troche dziwne, wszedzie brakuje rak do pracy a on sie daje ***** jakiemus januszowi za 3k -_-" i wez tu takigo szanuj
dobra ja wam nie bede dalej oczu otwieral. zyjcie zdrowo, wmawiajcie sobie ze 70% ludzi zyje od 10 do 10 XD tak jest pewnie wygodniej
no coz ktos musi przegrac zeby ktos mogl wygrac
ci wszyscy znajomi co lataja na drogie wczasy i sie buduja, ci wszyscy sasiedzi i rodzina w nowych autach i domach to mi sie pewnie przysnili, pozdro
mam 27lvl i mam mieszkanie po babci w 2rodzinnym domu (na dole mieszkaja rodzice) i 4k na reke to jest mega malo dla mnie SAMEGO przy takich komfortowych warunkach.
-eko-groszek(opał) dzielony na 2(bo rodzice) + utrzymanie samochodu (ubezpieczenie + ewentualne naprawy itp) = niecale 10k rocznie (tyle w 2022 mi wyszlo)
-ponad 500zl na miech na paliwo bo trzeba do pracy sklepu jakos sie dostać
-okolo 1k na jedzenie (raczej sam gotuje, czasami zamawiam albo jem u mamy ;d)
-pare stow na oplaty (prad internet itd)
-no i trzeba cos odkladac: zeby auto zmienić na jakieś używane co 5lat, na wakacje, na bolacy ząb, meble i sprzet też czasami trzeba zmienić
Jak to u was wygląda? bo ja ledwo daję radę a zarabiam 4k na reke(bez nadgodzin ofc) i mieszkam z rodzicami XD
Już wiem czemu w Polsce tyle truchła na drogach. Polacy to milionerzy, dużo zarabiają ale nie wydają bo inwestują na potęgę i dlatego jeżdżą 20 letnimi b5 ;)
Mam odwieczny problem ze zrozumieniem, jak żyją ludzie za takie wypłaty. Jestem bez rodzica, od lat nastoletnich miałem marzenia i pracowałem po szkole na czarno od 15tki. Nigdy niczego mi nie brakowało, rodzice mieli calkiem spore gospodarstwo. Mam 2x lat, pracuję na etacie, mam jeszcze mały biznes i zarabiam 9,5 - 15k netto i dla mnie to jest mało. Część reinwestuję, malutka część na życie, mam mieszkanie własnościowe z ładnym umeblowaniem po dziadkach, dbam o ogród, stare auto, ale idealnie zadbane. Stać mnie na wydatki typu zrobić zęba, kupić ładne perfumy, ubranie. Lubię historię i czasem kupuję antyki za 400-2000zł. Raz na dwa lata wezmę flagowy smartfon, słuchawki. Lubię jakość, gdy coś kupuję. Czasem książkę, jedzenie na mieście. I uważam, że tak powinien żyć każdy uczciwie pracujący w naszym kraju. Ale mi jest na przykład mało, bo przyzwyczaiłem się. Przykro mi, że nie każdy może sobie pozwolić, ale to według mnie z lenistwa. Obserwuję wiele ludzi i spotkałem kilka osób pośród tłumu w życiu, którzy mają podobnie. Muszę ukrywać swoje zasoby, bo Polaczki są bardzo zawistni. Widzę, to po ludziach. Życzę wam podniesienia kwalifikacji, lepszych zarobków, jeżeli komuś niefajnie się żyje, bo niektórzy cieszą się bez pieniędzy
Dziadkowie zasuwali w PGRze za komuny, mieli drobną prywatę, pierwsi dużego Fiata, telewizor. Rodzice zasuwali przy transformacji gospodarczej. Ja zasuwam, bo mam kilka dużych marzeń i musiałem wielu rzeczy uczyć się sam. W pracy doceniają mnie za pracowitość i autonomię. Widzę po większości, że nie mają ochoty wyjść poza strefę komfortu. Zrozumiem ludzi, którzy cieszą się z tego co mają, ale nie zrozumiem tych, którzy mają problem związać koniec z końcem i nie są niezdolni do pracy. Mamy podobne mózgi, ciała
uczcie się i pracujcie bo inaczej takie samochody będziecie oglądać tylko na youtube i w filmach ;)
https://youtu.be/2di8KITfo6w?t=29
bociany w okresie godowym łączą się w pary a potem wychowują wspólnie potomstwo / przypomina wam to coś ? łączą się w pary razem mają z 500+ 10K i jakoś dają sobie radę. Poza tym zarobki z roku na rok rosną bo i ludzie zdobywają doświadczenie. Większość rodzin 40+ ma na pewno bliżej 20K miesięcznie niż 10.