Matrix 4 to porażka na całej linii. Na plus tylko wątki komediowe, ale czy tego oczekujemy od Matriksa?
Słaby film akcji, słaby Matrix, kiepskie walki, kiepska fabuła, zamiast filozofii romansidło, zamiast Cyberpunka plenery z Magdy M.
Wielka nuda. Ha tfu 3,5/10.
Właśnie wróciłem z seansu. Ten film był tak skandalicznie słaby, że mam ochotę pozwać autora tekstu.
Film sypie z rękawów na lewo i prawo nawiązaniami, smaczkami, easter eggami, jest to spoko, o ile jest to podane w rozsądnej dawce i sam film daje od siebie coś nowego ale nie tu...
Ten zabieg to tylko po to by wkupić się w łaski fanów/fanatków/fanobjów trylogii a tych oj nie brakuje.
Sam film nie robi nic nowego, w przeciwieństwie do trylogii nie jest świeży, nie wychodzi przed szereg, nie stara się być innowacyjny, ale jedzie na tych samych pomysłach które były w poprzednich trzech częściach i tak w kółko aż do końca filmu powtarzane są te same patenty, bo twórcy nie wymyślili nic nowego, bo po co jak można zrobić ksero poprzednich części a ślepi fanatycy i tak kupią bilet.
Trylogia w tam tych czasach to było coś, coś nowego, świeżego, niespotykanego, a Matrix 4 nie robi tego a szkoda.
Na Metacritic: 65/100, UserScore 4/10, dla mnie, czyli kogoś kto lubi trylogię, Matrix 4, to typowy średniak, który robi kopiuj&wklej prawie wszystkiego z trylogii.
Może jak pani Wachowski znów stanie się panem (debilizm) to może coś lepszego uda się jej zrobić.
Albo jak obie wrócą do bycia panem to uda im się coś zrobić dobrego, whatever.
Tytuł publikacji jest żałosny. Ja wiem, że teraz nie liczy się poziom tylko klikalność ale powinniście mieć nieco wyczucia.
Via Tenor
Powiem tak, film należy podzielić na 3 części:
1/3 jest bardzo dobra i żałuję, że nie utrzymano filmu tej konwencji. Do pewnego momentu naprawdę można było się zastanawiać nad tym co jest realne a co nie.
1/3 jest średnia. Niby stanowi rozwinięcie i ma się takie poczucie, że dokądś to wszystko prowadzi ale koniec konców po jednym seansie absolutnie nie potrafię wskazać kolejności wydarzeń w tej części filmu. Chaos.
1/3 po tak naprawdę rozwiązaniu wątpliwości film odarty z tajemniczości nie oferuje praktycznie nic.
Jedynie co wali po ryju, to feminizm na końcu filmu
SPOILER DUŻY
spoiler start
Gdy Trinity zaczyna latać, film się kończy i dostajemy żeński cover rage against the machines
spoiler stop
Ogólnie film dla mnie jest manifestacją walki o płciowość. W dobie internetu i "botów" toczony jest bój o prawdziwego siebie. Co w sumie nie ma sensu patrząc na czasy w jakich się znajdujemy i wszechobecną poprawność.
Co do samej realizacji. Film wydaje się płytki. Po obejrzeniu dochodzimy do wniosku, że nie ma w nim żadnego origin story. Można mieć też odczucie, że sama historia jest po prostu mało ważna, jako że dotyczy de facto dwóch postaci.
Postać NPH jest wg mnie słaba - akto nie pasuje do tej roli. A może inaczej - rola jest ok ale on sam będzie zawsze mi się kojarzyć z Barneyem, zwłaszcza gdy gra w podobny sposób.
Jest zdecydowanie za dużo nawiązań i retrospekcji z poprzednich części. Robią to bez absolutnie żadnego smaku - coś musi być pokazane wprost przed oczami, czasami dwukrotnie. Nie ma w tym żadnej finezji i przypomina rozwiązania z Trainspotting 2. Rozumiem krótkie mrygnięcia pokazujące najważniejsze sceny ale ich odtwarzanie na ścianie albo w tv jest dla mnie przesadą.
Szkoda, że nie doświadczymy jakiegoś kolejnego przełomu technologicznego - przecież każda z poprzednich części takowy oferowała. Tutaj efektom nie można wiele zarzucić ale nie ma absolutnie niczego, co mogłoby wzbudzić we mnie jakiś podziw i niedowierzanie. Nawet ten nowy bullet time nie wydaje się niczym szczególnym i nikt nie będzie debatować, w jaki sposób go osiągneli.
Film walki ma jej zaskakująco mało i tak naprawdę chyba każdą scenę widzieliśmy w trailerze. Neo używa jakieś formy telekinezy i w pewnym momencie jest jej po prostu za dużo.
Słabym dla mnie jest to, że film łamie przyjęte przez siebie zasady. Konieczność przeżycia i dotrwania do punktu ekstrakcji dawała pewną dozę niepewności. Usunięcie tego elementu może i wpisuje się w aktualne schematy (brak save pointów i autozapis) ale zaburza sam świat w filmie.
System botów też wydaje się niepotrzebny. Ogromne zagrożenie w postaci agentów zostaje całkowicie zmarginalizowane, a od pewnego momentu nawet usunięte. Jest to zabieg dziwny.
Sam Neo, który w 2 części opisany był jako po prostu kolejny wybraniec tutaj przedstawiany jest jako anomalia anomalii,
spoiler start
by na końcu zostać zepchnięty na drugi plan
spoiler stop
. To jak to w końcu jest z tym wybrańcem.
spoiler start
BTW zauważyć należy, że w filmie nikt nie ginie
spoiler stop
Nie rozumiem też niektórych zabiegów, np.
spoiler start
Dlaczego Jada będąc w systemie nadal jest staruszką a nie młodszą wersją - oczywiście można to traktować jako jakąś samoakceptację ale osobiście tego nie kupuje.
spoiler stop
spoiler start
Po co była w ogóle ta końcowa sekwencja ucieczki przed botami skoro od pewnego momenu mogli zostać normalnie odłączeni od systemu
spoiler stop
spoiler start
Dlaczego nie odmłodzili Hugo, a jeśli faktycznie nie mógł zagrać, to dlaczego przynajmniej ten aktor nie imitował sposobu jego mówienia. Dostaliśmy za to jakiegoś młodego przedsiębiorcę z instagrama
spoiler stop
generalnie jeśli ktoś liczył na rozwinięcie fabuły z poprzednich części i urealnienie miloona teorii o warstwach matrixa itd. to niech odliczy ze 2 oczka od oceny.
w internecie opinie ogladajacych niepochlebne wiekszosc pisze iz matrix sie z netflixowal
Autor musiał się naćpać, a potem to już mu się wszystko podobało.
Pierwsza godzina nuda i festiwal żenady...potem się trochę rozkręca, ale to niestety jeden z tych filmów, który lepiej gdyby nie powstał, niczym kolejne części Terminatorów - tylko że tu wyszło jeszcze gorzej...
Panu Hubertowi Sosnowskiemu się podoba a więc to dla mnie oznacza, żeby nie iść do kina bo w najlepszym przypadku to jest nudny średniak. Dzięki za oszczędzone pieniądze.
Totalna katastrofa. Obejrzałem ten film na minimaratonie łącznie z "jedynką" - kontrast w jakości jest uderzający.
Pierwszy Matrix to zmanierowana wprawdzie, ale klarowna i świetnie skomponowana opowieść. Płynie jak dobry teledysk, sceny wynikają jedna z drugiej, ujęcia są przemyślane, cały koncept wyłożony sensownie i bez tej współczesnej barokowości.
Nowy Matrix wydał mi się kompletnym bełkotem. Jeżeli film stanowi swoisty patchwork aluzji, odniesień, komentarzy do współczesności i mrugania do widza, to czyni to z kompletnym brakiem wdzięku. Konceptualnie to wielki bałagan, a artystycznie miałkie widowicho bez charakteru. Humor raczej pretensjonalny.
Szkoda.
Ale szajs. Zdecydowanie jeden z najgorszych filmów roku. Marudziliscie na to, co zrobiło TLJ dla Star Wars? Film Johnsona przynajmniej dobrze wyglądał i miał dobre efekty.
Wachowska nie dość że wylała na oryginalną trylogię szambo to jeszcze zrobiła to bez stylu. Pamiętacie walki ze Strażnika Teksasu, gdy Norris walił z półobrotu i kamera w zwolnionym tempie 10 fps pokazywała jak ofiara leciała za okno/drzwi łamiąc kilka desek? Tutaj mamy dokładnie to samo i to powtórzone kilka razy. Ogólnie wygląd tego filmu to mało śmieszny żart. Reaktywacja sprzed 20 lat wygląda przy tym gniocie niesamowicie. 20 lat!!!
1/10. Mały plusik dla Henwick, która jest jedyną postacią, która nie irytuje swoją grą.
Zdecydowanie wolałbym, aby akt 1 był taki już do samego końca, przynajmniej traktowałbym to jako zamierzoną metaparodię lub spin-off. Ale kiedy w drugiej części fabuła jednak wraca do głównego uniwersum to nie ma nic do zaoferowania.
Aha, to co zrobili z
spoiler start
Merowingiem to najgorsza scena jaka widziałem w kinie od dawna. Podczas koszmarnie zmontowanej walki gość krzyczy do kamery, że film jest gówniany ;)
spoiler stop
Wygląda to jak jakiś amatorski skecz.
Ocena 8,5 to musi być niezłe arcydzieło skoro przebija oceną oryginalnego Matrixa z 1999 xD a tak serio - ocena na GOL - podziel przez 2 następnie odejmij 1 ....
spodziewałem się strasznego crapa a wyszedł całkiem niezły średniak a momentami zabawny (oczywiście nie ma żadnego startu do starej trylogii) ale przynajmniej marka martix nie została tak jak star wars obsikana gorącym moczem. Do obejrzenia ale bez ekscesów. Moja ocena ->
Nie dość że bait na samym dnie jeśli chodzi o jakikolwiek poziom językowy - jak widać taki target serwisu - to komentarzami się nie zawiodłem: stawił się cały legion obrońców blockbusterów bez jakichkolwiek wymagań i dzielnie dowodzi, że dziś poziom właściwie się nie liczy a jakkolwiek krytyka to hejt - oraz zapewne intelektualny i kulturowy klasizm. Pan doktor z AGH musi tu być.
Dużo opinii, że to poziom Jupitera a na GOL to film "zaskakująco dobry". Coś te wszystkie recenzje na tym portalu mocno zalatują...
Ten film ma się tak do starej trylogii Matrixa jak "Dylematu 5" do "Alternatyw 4"
A ja chętnie pochwalę Wachowską. Dla mnie przed seansem najważniejsze było to, czy w jakiś logiczny sposób wytłumaczą te tytułowe zmartwychwstania. Nie dość, że to zrobiono z sensem, to jeszcze opowiedziano, co się działo przez te 60 lat nieobecności Neo. Ciekawa była ta historia, mają fajny materiał na jakieś parę odcinków Animatrixa. Muszę przy okazji przyznać, że dużo bardziej podobały mi się sceny z prawdziwego świata niż z Matrixowego, w starej trylogii byłoby to nie do pomyślenia.
W dodatku fabuła nie kłóci się z poprzednimi częściami. Myślę, że też tu można pochwalić twórców, bo patrząc na to, że rewolucje praktycznie zamykały całą serię, to scenarzyści musieli się nieźle nagimnastykować, by napisać jakąś logiczną kontynuację serii.
Niestety choć historia jest dobra, to szwankuje jej realizacja. Wiadomo, ciężko w tych czasach zrobić coś rewolucyjnego i choć widać, że się starano, to niestety nie ma to podjazdu do poprzednich części. Ale brak genialnych walk i charakterystycznej dla tej serii muzyki (która i tak nie była zła) jest tu najmniejszym problemem.
Boże Święty, co oni zrobili z biednym Morfeuszem? Już nie chodzi mi o aktora, ale sama postać była tu wciśnięta tak na siłę, że twórcy chyba sami nie wiedzieli co potem z nią zrobić. Nigdy bym nie pomyślał, że to on będzie najsłabszym punktem tego filmu.
Także można powiedzieć, że film był tak samo gówniany, co zajebisty. Trochę bolą jednak te krytyczne oceny, bo spodziewałem się dużo gorszego tworu (choć jak zaczęli rozmawiać o tym Warner Bros, to zacząłem się zastanawiać czy to nie jest przypadkiem jakaś parodia), ale w sumie? Mam to gdzieś. Jak poleciały zielone napisy z legendarną muzyką na samym początku poczułem taką samą ekscytację jak za dawnych czasów gdy się za młodu oglądało ostateczną walkę ze Smithem. No i spełniłem swoje marzenie z dzieciństwa, byłem w kinie na Matrixie, nie był to jakiś wymarzony film, ale zawsze coś:-D
Tylko niech nie robią tej piątki, bo to tym bardziej się nie uda.
Dosyć niepokojące są te recenzje, ale w większości z nich da się wyczytać, że czwórka jest na podobnym poziomie co słabe rewolucje i reaktywacja.
Jeśli po sequelach (szczególnie najnowszych) terminatora, gwiezdnych wojen i obcego, czyli seriach SF, które miały równie genialny potencjał, a zostały totalnie zaorane, recenzenci nadal uważają dwójkę i trójkę za słabe kontynuacje, to ja jednak wolę zaufać zwykłym widzom.
A ta recenzja w porównaniu do pseudointeligentnego wysrywu, który zafundował nam filmweb brzmi jak wypowiedź typowego widza, także nadzieje zostały podbudowane:-D
Brak Laurence'a Fishburne'a i Hugo Weaving'a przekreślają dla mnie ten film i odzierają go z części mitycznej otoczki jaką ta seria stworzyła :/
Pierwsza część filmu jest całkiem niezła, fajne puszczenie oka do widza i igranie rzeczywistością głównego bohatera. Niestety potem idzie wszystko ostro w dół z fatalnym zakończeniem. A najśmieszniej, że nawet naprawdę dobrych scen walki nie było. A i po co w tym filmie jest Smith?
Film niepotrzebny. Ale skoro już go mamy, to: historia lepsza, niż się spodziewałem. Akcja gorsza, niż się spodziewałem. Ale bawiłem się dobrze, choć marzenia o przeskoczeniu "zielonych" sequeli nie zostały spełnione, a przecież one mają sporo za uszami. Na szczęście nie jest gorzej.
Średniak i odgrzewany kotlet, niewiele wnosi do serii która została już zamknięta ale można było ją rozwinąć na kilka sposobów, czuć mniejszy rozmach. Z drugiej oglądało się to całkiem przyjemnie
Niestety, seria rozczarowań od dłuższego czasu: "Cyberpunk", "Wiedźmin", a teraz "Matrix".
Film cierpi na przypadłość, która zgubiła również ostatnią superpremierę Netflixa, czyli "Nie patrz w górę" - ideologia jest ważniejsza od warstwy narracyjnej, czyli po prostu ciekawej historii. Nowy "Matrix" jest nudny, a nawet nużący. To, co w pierwszym filmie stanowiło znakomity dodatek, teraz stało się istotą opowieści, a sama opowieść stała się czymś drugorzędnym.
Owszem, znów mamy grę symboliką barw (tym razem kpina z wszechobecnego w hollywódzkim dizajnie duetu - czerwony/niebieski), elementy filozofii "symulacyjnej", dywagacje o wolnej woli, pacyfizmie i wojnie, zgniłych kompromisach, kondycji mentalnej współczesnego człowieka, zagrożeniach związanych z rzeczywistością wirtualną itd. Doceniam zjadliwą satyrę społeczną, która kryje się w decyzji, żeby Architekta uczynić współczesnym psychiatrą. Doceniam metarefleksję o kontynuacjach i powtórkach w kulturze popularnej. Doceniam "odwrócony" zabieg "bullet time". Doceniam mnóstwo przypadków autoironii (np. "niebo pomalowane tęczami"). Ale już Merowing sprowadzony do roli troglodyty, który pokazuje, jak nisko upadł nasz świat, ponieważ kultura wysoka zamieniła się w "mordą" Zuckera, albo Trinity jako nieumotywowany fabularnie symbol kobiecej siły - to dla mnie za wiele.
Problem polega na tym, że pod tym nieboskłonem ideologicznych fajerwerków nie kryje się wciągająca historia. Nie kibicowałem żadnemu z bohaterów, nie byłem zaintrygowany tym, co widzę na ekranie, żadna perypetia mnie nie zaskoczyła. Ba, nawet to, z czego słynie "Matrix", czyli warstwa wizualna i imponujące sceny akcji, w tym wypadku nie zachwyca. A kiedy usłyszałem na końcu nowe (żeńskie) wykonanie tej samej piosenki RATM, pomyślałem sobie: "Brawo za oryginalność". Co więcej, wiele razy w czasie seansu czułem zażenowanie (zwłaszcza w czasie sceny z Merowingiem). Nawiązując do słów recenzenta z GOL-a, powiem tak: zamiast dobrej opowieści filmowej, która ubrana jest w subtelne aluzje do problemów współczesnego społeczeństwa - dostajemy ideologiczną łopatą prosto w ryj.
Szkoda. Daję 6/10, ponieważ pierwszą część filmu oglądałem mimo wszystko z pewnym zainteresowaniem. Potem było już tylko gorzej. Omawiam z uczniami "Matrix" na zajęciach (przy okazji opowieści Platona o jaskini). Niestety, nowy "Matrix" nadaje się jedynie do tego, żeby pokazać w szkole, jak nie należy opowiadać pewnych historii.
A mnie się podobał, oczywiście jak na filmy które obecnie powstają. Z cz.1 nie ma czego porównywać, ale szczerze myślałem, że będzie dużo gorzej. Dla mnie najlepszy film tego roku. Daje 7, ale gdybym go zestawił z Bondem i Pająkiem z tego roku to byłby musiał dostać 9.
Jakie to piękne oglądać kłótnie nastolatków eh, przypominają mi się czasy młodości.
No dobra śmieszkowanie (done) to teraz do tego co sądzę o filmie. Powiem tak byłem wczoraj w kinie i szczerze całościowo mi się podobał i jako fan trylogii jedynie przyczepić mógłbym do początku filmu bo był straszny chaos I nawet mnie było ciężko się połapać przez pierwsze 40 min filmu o co comon.
A po tych 40 minutach zaczą się efekty kuli śnieżnej. Bardzo fajny był patent z rojem tylko szkoda że siostry nie poszły na całość. Bo w pewnych scenach ograniczyły się tylko do użycia płci męskiej.
Osobiście najnowszego matrixa traktuję bardziej jako film epilog do trylogi niż początek czegoś nowego. Daje 7,5/10 za ten chaos na początku. Bo nawet mnie było ciężko załapać o co w filmie chodzi na początku. Dlatego mocno zalecam obejrzenie oryginalnej trylogii dopiero potem matrixa 4 epilogowego.
A I przy okazji pozdrawiam wszystkich z okazji świąt i nowego roku.
Byłem dzisiaj, jak na matrixa to 5/10 niestety. Ani walk za bardzo, ani bullettime za bardzo,ani nowy-stary Smith, który sam nie wie czego w sumie chce, ogólnie takie miałem momentami wrażenie, że brakowało budżetu. Ciągłe dosłownie niedowierzanie Keanu, że można było tak matrixa zeszmacić. Niby autoironiczne podśmiechujki, ale jednak nie pykło.
No i ten ciągły fan serwis, jak w pająku. O wiele za przegadany i przytłoczony retrospekcjami z pierwszych części, jakby ewidentnie chciano nam przypominać, co w zasadzie oglądamy. Sam Meo też o ile nawet coś twarzą próbował zagrać, to jego zmiana frontu mnie nie przekonała. Najpierw wypierał wypierał a potem pyk, "walić to".
Ach, no i kloszard-Merv i "wygnańcy" - katastrofa!! Nie o takie ""easter eggi"" nic nie robiłem!
Autor wspomina rój jako ludzi zaślepionych mediami - no zupełnie się nie zgodzę, dla mnie to było raczej pacyfistyczne rozwiązanie na temat wybijania populacji i uderzenie we wciąż lubiany motyw zombie/gier - toż oni bezmyślnie wypadali tam z okien. Jedyne co do mnie przemawia to motyw jaki za tym stał - w końcu lepiej nie tracić "cywili", którzy przecież byli bateryjkami, tylko wprowadzić cyfrowe byty.
Co do wypinania Trinity w locie-to ostatecznie nie takie głupie do końca, bo przecież odpięcie jej nie spowodowało, że wyszła z systemu, a tylko musieli ją zacząć dalej nadawać zdalnie i dopiero wtedy mogła wyjść - tylko dość mętnie to przedstawiono. Jak również przy okazji kompletnie bez sensu tam był ten kostkowy Morfeusz i duch objawiony. Skoro mogli tak infiltrować miasta maszyn, to po co w ogóle jakieś przyczajki....
No a niestawną wisienką na torcie była zfeminizowana wersja końcowej piosenki Rage'ów :-D
Oglądam dzisiaj wieczorem, ocenię. Nie mam żadnych oczekiwań więc staram się podejść do tematu ze świeżą głową :)
To jeden z najlepszych „blockbusterów z ambicjami”, jakie ukazały się w tym roku. A kto wie, czy – mimo obecności monumentalnej Diuny – nie najlepszy. Dla mnie na pewno. A czy i Wy tak będziecie sądzić? Cóż – polecam sprawdzić. I podjąć tę decyzję.
A Spider-man? Tez ma ambicje, a sadze ze jednak to jedna z najlepszych propozycji Block-busterów. Bo co jak co ale Blockbustery nie potrzbuja juz kolejnego rozdrabniania na takie z ambicjami a takie bez. Bo nie taka rola tego gatunku (czy tam pod gatunku).
Ciekawi mnie tez ocena, bo na innych recenzjach raczej film dostaje bardzo srednie oceny - ale trzeba bedzie zobaczyc samemu.
Od zwykłych ludzi, przeważają oceny zbliżone do 7/10. Tak jest średnia. Dla mnie, to 7/10. Nie jest to film bardzo dobry, ani film tylko niezły. Jest po prostu dobry. Idealnie wpasowuje się w tą ocenę.
W artykule nie ma wzmianki czy Keanu dała radę.
Po tym filmie mam wrażenie, że w Hollywood zapanowała moda na dystans do siebie. Jeśli to był zamierzony, poważny i przemyślany ruch to nawet da się 8/10 wystawić (bo to nie jest parodia, a humor z samego siebie jest łatwy do zagrania i niekoniecznie piękny artystycznie), natomiast jeśli ktoś poleciał z "nurtem" i do filmu o perfekcyjnych maszynach dorzucił żartowanie z własnej młodości, przeszłości, dorobku - to bez komentarza.
To tak jakby zrobić film o "brzydkiej" Yennefer z Wieśka jako sequel.
Mniejsza.
Po tym co przeszedł Neo po trójce "odgrzewany kotlet" nabiera nowego znaczenia
Czytając rożne recenzje, najlepiej samemu po prostu obejrzeć i się przekonać, czy warto było po tylu latach wkrzeszać tę markę.
Bodajże wczoraj trafiłem na twitterze na jeden klip z tego filmu, gdzie ten młody Morfeusz(?) zatrzymał chyba w kiblu Neo i chciał go przekonać do czerwonej pastylki...
Scena była tak żenująco odegrana, że aż się za głowę złapałem... Może to niefortunny klip, no bo ten matrix jest taki kolorowy i Neo miałby być "ciapowaty" jak na początku całej historii...
Ale obawy po pierwszym zwiastunie teraz tylko wzrosły... Jakiś czas temu chyba oglądałem wywiad z Laurencem Fishburnem, który na pytanie "dlaczego go nie ma w nadchodzącej odsłonie serii", odpowiedział dość dziwnie "spytaj Wachowskiej"...
Nie jestem zbytnio przekonany na pójście do kina - poczekam jeszcze na więcej opinii...
Monumentalna Dolna? Toż to byla katastrofa i męczarnia. Dawno tak się nie zawiodłem (i prawie nie przysnalem) w kinie
Ludzie krytykują oceniając 5\10 a krytycy jeszcze niżej, mimo wszystko autor zachwala. I co myśleć o tej recenzji? Może troll, a może kolejny facio nie wie o czym mówi? Póki tacy ludzie tu piszą recenzję to ostatnia jaką czytam na tej stronie. Bez sensu zaufać komus takiemu, a potem żałować spędzonego czasu w kinie.
Nowy Morfeusz dno.
Nowy Agent Smith to juz KOMPLETNE DNO!
Nawet w tym urywku jak Hugo Weaving krzyczy 'Mr Anderson!' bylo wiecej gry aktorskiej niz przez caly film pokazuje nowy debi... znaczy sie Smith. Oczywiscie, glowna bohaterka musi miec niebieski wlosy, glowny zly jest bialym facetem (bo jakby dali czarnego to by zaraz byl rasizm xD).
Dawno tyle razy nie mowilem zenada podczas seansu. Sam Keanu nie moze udzwignac tego filmu. Glupota za glupota, brak logiki, ten humor to nie wiem czy zamierzony czy im po prostu nie wyszlo bycie powaznym.
Autor oceny, ktory mowi, ze ten film wali w ryj ma racje. Wali w ryj jako guano. Daje 4pkt, bo jednak niewielka liczba watkow i scen byla na poziomie.
Nie był to jakis porywajacy film, ale ogladało się go dobrze, inna sprawa, ze nie uwazam zadnego Matrixa za jakies arcydzielo (ogladałem tego pierwszego rok temu i mocno sie zestarzał).
Troche glupotek było, gra aktorska tez nie powaliła, mialem wrazenie ze efekty tez raczej srednie, ale ogolnie czas upłynął mi szybko i mi się podobało
Szczegolnie początek, kiedy Kijanu jest programistą (Matrix 1999 Goty XD), druga połowa i całe to romansidło troche gorsze
Taka Diuna, ktora technicznie jest arcydziełem i której dałem 7 w sumie mnie usypiała momentami, a Matrix wszedl na luzaku
W tym roku słabo było z filmami, chyba Ostatniej nocy w Soho i nowy Bond najbardziej mi podeszły
Nie wiem gdzie wy widzicie tam słabe efekty. Moment gdy ten zlew roztrzaskuje się o pole siłowe jest tak perfekcyjnie zrobiony, że można byłoby się zastanawiać czy keanu faktycznie tego nie potrafi
Zdecydowanie lepsza część od 2 i 3. Mi się film bardzo podobał, chociaż niepotrzebnie wszystko nam wyjaśnia. Wolałbym więcej tajemnic i otwartych wątków, które by pozwoliły wyobraźni działać. W każdym razie udany reboot.
Zgadzam się chyba we wszystkim z niegdysiejszym golowiczem:
https://www.youtube.com/watch?v=GlZLU-dT1yk
Powiedziałbym, że rozczarowanie, ale za dużych oczekiwań nie miałem. Fabuła ani trochę nie angażuje, świat jest ledwo, ledwo zarysowany, mamy pewną dawkę autoironicznego humoru, który ociera się o kicz, motyw przewodni, trochę żenujący, niektóre postacie kompletnie zbędne i nic nie wnoszące. A jak już przy nich jesteśmy, to widz cały czas ma wrażenie, że budżet filmu nie pozwolił zaangażować oryginalnej obsady. Nawet sceny walki są trochę na "odwal się".
Obejrzeć można, choć raczej jako mało angażujący film na wieczór w domu- na pewno nie warty wizyty w kinie.
Dziwne, że dla przyzwoitej recenzji filmowej musiałem zajrzeć aż tutaj, bo taki Filmweb stać było tylko na jakieś przeintelektualizowane wypociny.
Film nie jest zły. Czemu więc 5?! Niektórych filmów i gier nie powinno się ruszać. Trylogia Matrixa była dobra, a największe wrażenie zrobił oczywiście pierwszy epizod. Tutaj mamy wyłącznie granie na nostalgii, podlane współczesnym sosem żartów i kawałów. Pole do popisu było spore, jako, że świat to program komputerowy, no i właśnie dziwi brak jakiś odważnych inicjatyw. Jest dość zachowawczo. W każdym razie obejrzyjcie, bo tylko tak wyrobicie sobie zdanie. Nie jest to czas stracony, jednak to też nie jest Matrix z akcją, klimatem i powagą trylogii. Tribute? Fan art? Jak zwał tak zwał.
Film zmontowany lepiej niż 2 i 3ka i oglada się przyjemnie. Ale główna wada jest brak odwagi, i w pomysłach na fabule, i w pomysłach na sceny walk. Brakuje tego matriksowego połączenia odpowiedniej muzyki i akcji. Brak efektu wow! i zaskoczenia, a przecież symulacja w symulacji aż się prosi o rozwinięcie.
Zdecydowany plus to gra aktorska, w szczególności Keanu. Postać Morfeusza to jedno z pozytywnych zaskoczen, w końcu wyjęli mu ten kij od szczotki, który połknął w oryginalnej trylogii.
Nieźle też im wyszlo balansowanie i niepewność co do tego, co jest realne a co nie jest. Jak w pierwszym matriksie.
Ten nowy jest trochę za bezpieczny, to nie jest walka o przetrwanie, tylko o miłość. Może Neo i Trinity zasłużyli na taki epilog. A może to tylko kolejna wersja Matrixa. Zresztą ciekawsza od poprzedniej, bo bardziej subtelna w metodach kontroli. Wróg stał się psychoanalytykiem ;).
Oglądałem na dwa razy. Nigdy nie powinien powstać. Rozumiem, że można zjeść dwa, trzy odgrzane kotlety. Ale całe wiadro ? Szkoda, że za tę kasę nie nakręcono, czegoś nowego.
Ale kto bogatemu zabroni?
Mieszane opinie prawie zawsze zwiastują, że mi się spodoba :D
To jest ta sama redakcja która twierdziła że Sequele SW są do bani, Prequele nie były takie złe a nowy Bond jest w sumie spoko.
Jak dla mnie jeśli piszą na Gry-Online, że film jest dobry to znaczy, że gniot a jak piszą, że gniot to znaczy że dobry XD
Czyli mało Matrixa w Matrixie, a więcej Bladerunnera.
Chyba nie o to w tym chodziło ..
Już wolałbym prawdziwego, koleinego Bladerunnera .. szkoda, że nie doczekam, choćby i do 2137.
Byłem, widziałem i nie żałuję. Szkoda, że nie było rozmachu jak w poprzednich częściach. Matrix Reloaded w scenie na autostradzie (od momentu walki w parkingu podziemnym) miał więcej akcji niż cały Matrix 4. Były też świetne momenty, a Agent Smith zmiażdżył system. Na pewno pójdę drugi raz.
Byłem wczoraj w kinie, obejrzałem bez większych oczekiwań i uważam, że film dobrze uderza w dzisiejszy świat rządzony przez social media, serwisy typu Netflix czy gry, w których chodzi o nieustanną sieczkę oraz coraz to większe i dziwaczne spluwy (czyżby nawiązanie do CoD-a i Battlefielda?). Można odnieść wrażenie, że to też film dla osób nowych w świecie Matriksa (Bugs i jej załoga - trochę krindżowe), wstawki z pierwszych filmów jako przebłyski pamięci ok, ale przy scenie z wyborem pigułki to jednak trochę przesada. Bardziej to melodramat, który ma nam pokazać, że najważniejsze są uczucia, których żadne AI nie zniszczy mimo wielu prób i nienawiści, o ile takowa odczuwa. I myślę, że jakaś część fanów chciała happy endu dla duetu Neo-Trinity i naprawdę ciężko było im nie kibicować. Mocnymi plusami na pewno byli nowy Smith i Rój, przypominający zombie (odniesienie również do naszego świata, co wspominałem na początku).
Aczkolwiek interesujące mogłoby być wykorzystanie motywu, że cała trylogia Matriksa to jednak wymysł projektanta gier. To by totalnie rozsadziło nam mózgi.
Mam podobne przemyślenia. Świat się zmienił, matrix się zmienił. Wyszedłem z kina zadowolony.
Hah, nawet średnia krytyków na internecie dla tego filmu to 65/100. Średnia od userów to 59/100.
Ale oczywiście na GoLu nie istnieją oceny poniżej 8/10. No chyba że trzeba doj**ać jakiejś praktycznie nieznanej grze.