Zupełnie się nie zgodzę. Dla przykładu Underrail ze swoją prymitywną oprawą był w moim odczuciu absolutnie fantastyczny. Divinity 2 też było świetne, ale z tych dwóch Underrail ocenił bym wyżej bez zawahania i wielu innych też, bo został doceniony. O ile fajnie mieć ładną grafikę, voice acting, etc, nie są one w ŻADNYM stopniu zastąpić czy zatuszować treści merytorycznej. Jeśli gra ma solidny rdzeń zasilany prawdziwą inspiracją i talentem, nie jest tylko bezmyślnie skopiowaną wydmuszką jadącą na nostalgii i udającą starego klasyka, to ludzie ją znajdą i docenią.
Komputerowe RPGi i książki, zwłaszcza szeroko rozumiana fantastyka, to moje główna źródła rozrywki ale o ile książek wychodzi tyle, że nie mam żadnej możliwości przeczytać tego co bym chciał to gdy w danym roku wyjdą dwie bardzo dobre gry to uznaję to za dobry rok. Dlatego nie przeszkadzają mi nieco budżetowe i niedoskonałe tytuły i nie czuję znużenia ani przesytu. Baldurs Gate III czy Divinity Orginal sin II nie staną się gorsze tylko dlatego, że gdzieś tam próbują walczyć o przeżycie jakieś Atomy, Stygiany czy inne Encasedy. Nie śledzę wyników sprzedaży i nie badam rynku ale przecież nie jest tak, że takie gry nie znajdują amatorów a twórcy nic na nich nie zarabiają i tworzą je jedynie z czystej artystycznej potrzebny. Ludzie dalej w to grają.
A jak ktoś ma mało czasu to niech po prostu gra w to co wydaje mu się, że spodoba mu się najbardziej i tylko wtedy kiedy na pewno ma ochotę, przecież nie ma sensu próbować czegoś przechodzić na siłę.
Być może jestem w totalnej niszy, ale stoję w kompletnej opozycji.
Divinity 2 mnie nie przekonał, ponieważ doświadczyłem w nim potężnego dysonansu poznawczego. Najprawdopodobniej jak wielu twierdzi jest to gra wprost fantastyczna, ale mnie odepchnęła. I nie chodzi o żaden błąd, ale o detal, który sprawiał, że czułem się niekomfortowo.
Z jednej strony mamy grafikę, która stara się w sposób absolutnie doskonały przedstawiać to jakim jest świat, pokazywać ogrom detali itd. a z drugiej strony mamy co i rusz wtrącającego się narratora kompletnie pozbawionego charyzmy, z głosem przypominającym nieco Davida Attenborough, który stara się dodać do tego całego tabunu detali... jeszcze więcej detali.
To niestety jest efekt, który sprawia, że nawet najbardziej doskonałe ekranizacje książek nie umywają się (w moim odczuciu) do ich książkowych pierwowzorów, bo nie zostawiają przestrzeni dla wyobraźni. Divinity daje jej za mało.
Rozumiecie o co mi chodzi? W książce nie widzimy bohatera, mamy go wyobrażonego, ksiązka opisując jego uśmiech niejako spójnie kontynuuje zasadę: ja to tylko opisuję, Ty tworzysz scenę. Divinity jest jak film, w którym nie ma narratora, który powiedziałby, John się uśmiechnął, ponieważ aktor odgrywający Jhona po prostu się uśmiecha. Często zdarza się, że przez to, iz jest to ekranizacja ten uśmiech, w książce znaczący i wymowny, podkreślony barwnym opisem i inspekcją umysłu bohatera w filmie staje się płaskim grymasem. No i Divinity jest takim właśnie filmem, do którego ktoś na siłę włożył narratora i to jeszcze takiego, który na każdym kroku kojarzy mi się z filmami przyrodniczymi, który niezbyyt fajnie akcentuje wypowiedzi.
I zapewne dla miażdżącej większości nowego pokolenia graczy to co napisałem będzie niezrozmiałe, głupie, a może nawet bezsensowne, ale tak to widzę.
I tak jak wsiąkłem bez reszty w Tyrrany, jak pochłonąłem nowego Tormenta i jak niestrudzenie wracam do Baldur's Gate 2 tak Divinity nie przełknąłem... nie byłem w stanie przebić się prze zwilobarwną papkę wodotrysków graficznych, bo nie zostawiają mi zbyt wiele przestrzeni do relaksacyjnej podóży wgłąb własnej wyobraźni.
Mnie to nie dziwi. W czasach, gdy królowaly Baldury i pierwsze Fallouty, dopiero pojawiały się pierwsze, kanciaste produkcje 3D. Ogromne, piękne i szczegółowe światy można było przedstawić w przy mocy grafiki dwuwymiarowej, a złożona mechanika gier zwiększała zaangażowanie gracza i zatopienie się w wirtualnej krainie. Wtedy to była niesamowita przygoda, która wciągała jak nic innego. Dzisiaj mamy jeszcze bardziej dosłowne i namacalne przedstawienie fantastycznych światów w pełnym 3D, więc gracz rozpieszczony możliwością przemierzenia całych krain z widoku w pierwszej czy trzeciej osobie, niekoniecznie będzie się zachwycał rzutem izometrycznym.
Zmienił się przez to również sposób narracji - jest mniej książkowego wyobrażania sobie, a więcej przedstawiania wszystkiego wprost, ponieważ technologia w końcu na to pozwala.
Rzut izometryczny sprawdza się głównie do bardziej taktycznej, drużynowej walki (co świetnie rozumie i realizuje Larian w swoich grach). Właśnie gram w Pillarsy (skończyłem pierwszą część i jestem w połowie drugiej) i gra mi się przyjemnie, chociaż momentami pierwsza część już mnie męczyła archaicznymi rozwiązaniami. Jako dorosły człowiek mam mniej czasu i chęci na zagłębianie skomplikowanej mechaniki i trochę wkurza mnie to, że ekwipunek ma tyle różnych statystyk, ponieważ ciężko momentami ocenić czy dany miecz jest lepszy czy gorszy od poprzedniego :D
Jako ktoś, kto wychował się na pierwszych Falloutach powiem tak:
ATOM RPG próbowałem polubić. Gra ma teoretycznie wszystko to, co powinien mieć mieć tego rodzaju Erpeg, ale bardzo szybko mnie znudziła - i wiem dlaczego.
Dlatego, że jest bardzo kiepsko napisana w sensie literackim - osoba, czy osoby, które odpowiadają tam za fabułę, charakterystyki postaci i dialogi po prostu nie należą do tej samej ligi, co ci od gier lepszych - i to straszliwie pokutuje. Wszystko jest zwyczajnie nudne i sztampowe.
Encased nie widziałem, ale coś czuję, że ta gra może mieć ten sam problem.
RPG tego rodzaju musi mieć bardzo dobrych pisarzy, którzy nadadzą światu charakter, albo postawić na bardzo otwartą formę rozgrywki i sandboksowość (jak powiedzmy Kenshi), gdzie sam gracz niejako tworzy fabułę.
Jeśli twórca gry chce, żebym zagłębił się w jakąś stworzoną przez niego historię i używał mechanik do posuwania jej do przodu, to musi mnie czymś zachęcić - bycie odtwórczym w niczym tu nie pomoże, bo tak samo nie chcę czytać jakiegoś kiepskiego klonu książki, która kiedyś mi się podobała.
Nawet jeśli na początku gry bohater ma za zadanie zabić szczury w piwnicy, to nich chociaż zleceniodawca będzie miał dobrze napisany, wciągający dialog, który nie będzie brzmiał jak coś, co czytałem już sto razy.
Klasyczne cRPGi to nie tylko te z rzutem izometrycznym chociaż obecnie tylko takie się uważa za klasyczne. A co z grami pokroju Wizardry? Might and magic (zwłaszcza od 6 części)? Przecież są to też klasyczne gry cRPG, a takich obecnie się już nie tworzy. A Lands of Lore 2 albo 3? Ultima Underworld? No nie ma.
A cRPGi z widokiem z lotu ptaka to też nie są tylko izometryki z infinity engine. Evil Islands, Ultima VII/VIII, Summoner... Takich gier dzisiaj też nikt nie tworzy.
Moim zdaniem ludziom się znowu przejadła formuła "klasycznego cRPG'a jako kopia infinity engine".
Acha, czyli autorowi nudzi się gra, więc pewnie będzie się nudzić innym. Tak, że wkrótce nie będzie komu grać w cRPG. Tymczasem w produkcji jest dziesiątki erpegów, na które czeka wielu miłośników tego gatunku - czy to TPP, czy FPP, czy izometryki, czy z walką turową czy w czasie rzeczywistym. Wychodzi tego tyle, że trudno ogrywać na bieżąco, no ale kryzys panie, kryzys!
Powiem szczerze, że część postów z tego wątku przypomina mi w wydźwięku wiele innych, które czytałem na tym forum i w moim odczuciu trochę fałszują rzeczywistość. Tzn bardziej wskazują na osobiste preferencje piszących i to jakich gier przede wszystkim oczekują niż na faktyczną kondycję całego gatunku. W tych postach wyczuwam raczej nostalgię i rozczarowanie, że pewien konkretny archetyp gier RPG nie zdominował rynku niż autentyczny problem braku określonego rodzaju produkcji.
W mojej opinii ostatnia dekada to być może najfajniejszy, najbardziej różnorodny okres w historii gatunku cRPG. Trudno mi narzekać na rynek w którym w ramach jednego szeroko pojętego gatunku można ogrywać tytuły tak różnorodne jak AoD, Kingdom Come, Blackguards, E.Y.E, Wasteland, Tyranny, Dark Souls, Operencia, Mass Effect, Darkest Dungeon, Solasta, Undertale, Cyberpunk, Divinity: OS, The Outer Worlds, Legend of Grimrock, ATOM, Wiedźmin, Bard's Tale, Dragon Age, Persona, Tower of Time, Torment, Skyrim, Pathfinder, Underrail itd itd.
Wymieniać można bardzo długo, ale nie o ilość ani nawet jakość określonych produkcji chodzi, a o to jak różne są od siebie nawzajem. Zupełnie inne mechaniki, zupełnie inne podejścia do formatu rozgrywki czy sposobu opowiadania historii. Gatunek wyewoluował w wielu kierunkach, a w obrębie każdego z nich można znaleźć prawdziwe perły nie ustępujące w niczym grom wymienianym jako klasyka elektronicznej rozrywki. Dwóch "fanów RPG" może ogrywać dwie świetne, a jednocześnie kompletnie niepodobne do siebie produkcje, że aż trudno uwierzyć w ich wspólny rodowód. To nie jest żadna pauperyzacja ani nijakość tylko dowód na siłę i ciągły rozwój gier cRPG.
Dlatego trudno trochę zrozumieć mi posty próbujące kreślić rzeczywistość, w której brak jest ciekawych, świeżych gier RPG lub dobrych tytułów nawiązujących do klasyki, a gatunek przeżywa jakiś domniemany kryzys.
gatunek, który mnie wychował, a który jeszcze 5 lat temu wracał w glorii i chwale
Gatunek wracający w glorii i chwale nie byłby fundowany społecznościowo, a przez wydawców.
Przez lata była posucha na polu klasycznych RPG-ów, potem kickstarterowy boom, chyba w roku premiery Divinity:Original Sin II był rodzynkiem i wszyscy wieścili ponowną zapaść po klapie Pillarsów. Minęły 4 lata, w międzyczasie pojawiło się znakomicie przyjęte Disco Elysium i trzeci Baldur, a ten preapokaliptyczny ton nadal wybrzmiewa tylko jako obawa.
O kurcze, wygląda bardzo fajnie. Pomyśleć że nigdy o tej grze nie słyszałem.
Dodane do listy życzeń
Ja bym chętnie zobaczył takie Legend of Grimrock 3 no ale to chyba płonne nadzieje...
Odczucia autora są mi kompletnie obce. Większość gier AAA to dla mnie nudne, przehypowane krowy. A w taki Underrail przegrałem ponad 250h i potrafiłem cisnąć 5-6h dziennie bez znudzenia.
RPG-i znalazły się w pułapce
Z tekstu wynika ze sam sie znalazles w pulapce wypalenia grajac ciagle w ten sam typ RPG. W dodatku oczekujesz ze kazde nastepne bedzie walic prosto w ryj i poprawiac z dyńki. Na taka pieszczote trzeba sobie zasluzyc robiac sobie przerwy. Moze dla odmiany czekajac na BG3 zagraj w jakies jRPG ? Te gry sa dla mnie o wiele bardziej relaksujace jak jestem zmęczony po X godzinach pracy przy komputerze a niektore oferuja do tego swietna muzyke np Persona i NieR
"świat i fabuła, choć sugerują złożone problemy społeczne w lekko satyrycznym sosie, to jednak są – przynajmniej na początku – prezentowane odrobinę zbyt grzecznie"
To jedno zdanie wystarczy mi by stracić zainteresowanie produkcją.
Bo skoro już mam grać w dzieło nastawione na czytanie dialogów/opisów, to niech to będą przynajmniej dobre historie.
Główna historie z Falloutów nie porywały ale te mniejsze, odkrywane wskutek eksploracji, były perełkami. Ktoś pamięta motyw z rodziną kanibali, kolonie dzieci, utopijne ale i fasadowe społeczeństwa?
Światy postapo są ciekawe ale rzadko kiedy ukazują grozę wojny i zagłady.
Sama nie grałam w omawiane RPG i raczej na pewno nie zagram,.bo te gry są zbyt zajmujące czasowo. I myślę że dlatego są raczej niszą, większość ludzi ma zbyt mało czasu by się męczyć z pierdyliardem opisów czy innych takich zajmujących czas bzdetów. Sama mam Breath of the Wild, AC Origins i RDR2, i w to pierwsze mam przegrane 150 godzin a w to drugie 5 a w trzecie max. 3 godziny. Czemu? Bo Assasyn i Red Dead są rozwlekłe i zbyt zajmujące. O ile RDR2 daje ciekawe aktywności poboczne a świat jest prześliczny tak AC jest zwyczajnie nudny. I wiem że piszę tu trochę nie na temat, ale obecnie żadna nowa gra z założeniami i pewną topornością sprzed 20 lat nie będzie hitem. Zwłaszcza jak jest rozwleczona "bo kiedyś tak projektowano"
Coś w tym jest, mam wrażenie że niektóre gry rpg celowo wręcz olewają wypracowane przez lata standardy, żeby być lepiej przyjęte przez zagorzałych fanów starych crpgów, kosztem przyjęcia przez ogół graczy.
Pytanie jak zwykle to samo...
Tradycyjnie więc odpowiem, że najbardziej lubię klasyczne, takie jak za dawnych czasów action-RPG.
Spadam, bo Zelda HD czeka...
Można wiedzieć dlaczego mój post został usunięty? W jaki sposób zdanie "Gry cRPG są dla fanów cRPG. Kto by się spodziewał!" łamie regulamin?
Moderacja: Nie publikuj postów dokładnie o tej samej treści w jednym wątku. A na przyszłość, jeśli masz jakieś wątpliwości to pisz je tutaj -> https://www.gry-online.pl/S043.asp?ID=15572558
No to na GOGu masz chociażby świetną Operancie, czy Bards Tale 4 o których pisał MaBo_s. Obydwa tytułu są po polsku i obydwa pokazują że cRPGi w FPP mają się wyśmienicie.
Divinity 1 Enhanced Edition było nudne jak z flaki z olejem. Dwójka była świetna, ale fabularnie mocno zakręcona. Gry takie Encased czy Atom są świetnym wytchnieniem między wielkimi tytułami jak Cyber Punk czy następny TES. Świat w nich przedstawiony jest całkiem rzeczywisty i nie trzeba grać w pierdylion poprzednich tytułów, żeby zrozumieć o co w tym wszystkim chodzi. Łatwiej się też zidentyfikować z postaciami, które nie zachowują się jakby miały nieustanną jazdę na kwasie. Tak szczerze mówiąc, to w dwa lata po skończeniu Divinity 2 (100h), nie jestem w stanie wymienić ani jednej postaci z tej gry. Fallouta 2 skończyłem 20 lat temu i wymieniam postacie jednym tchem. Wastelanda 2 jeszcze nie ogrywałem, ale zamierzam to nadrobić przy następnej wyprzedaży na Steam.
Jeśli chodzi o gry podobne do Might and Magic czy Wizardy to tutaj trzeba liczyć tylko na deweloperów-zapaleńców. Tego typu gry ewoluowały w bohatera solo z nastawieniem na dużo akcji (seria The Elder Scrolls) zaś grupowe w widoku FPP to teraz głównie dungeon crawlery. Na przestrzeni tych wielu lat Might and Magic X, Grimoire, Tortured Hearts czy The Quest (dużo podobieństw, ale już bohater solo) wiosny nie czynią (jest jeszcze skromne, amatorskie Arcante i od biedy można podciągnąć pod to Bard’s Tale IV). Jak wspomniał Bogas w produkcji jest kilka podobnych produkcji (plus The Quest II), ale po prostu na gry pokroju M&M i Wizardry za bardzo nie ma co liczyć w dużych ilościach, ale poza tym na chwile obecną wychodzi tyle różnorodnych erpegów, że każdy powinien znaleźć coś dla siebie. Do samego końca 2022 roku ma wyjść około 100 cRPG, z czego możliwe, że tylko połowa będzie warta jakiejś uwagi, ale tylko część zainteresuje graczy.
W ostatnich 5 latach spośród tych 60 erpegów, w które grałem najlepiej bawiłem się przy tych niszowych produkcjach jak Balrum, Antharion, Operencia, czy Aeon of Sands: The Trail na spółkę z grami od większych producentów jak The Bard’s Tale IV i Wasteland 3. Natomiast GreedFall czy The Outer Worlds okazywały się co najwyżej niezłymi produkcjami i w dużej mierze rozczarowaniem. Na dniach zacznę The Ascent, potem Solastę i liczę, że dla mnie to będą kolejne perełki, z którymi spędzę miło czas, którego niestety teraz mam w dużym deficycie.
Problemem wielu gier cRPG jest też to, że twórcy skupiają się za bardzo na mechanice lub innym elemencie nie poświęcając pozostałym wiele uwagi. Teraz dużo powstaje gier, które są ogromne, ale puste w treści, eksploracja nie sprawia żadnej frajdy, wiele rzeczy jest podanych na tacy i nie odkrywamy sami; biegamy od znacznika do znacznika, bo jakoś trudno dodać w dialogach informacji o interesującym miejscu lub zrobić ciekawą miejscówkę odpowiadającą opisowi w znalezionej notatce. Nie ma w tego typu grach żadnej frajdy, odkrywania historii, tajemnic… W takim Balrum zaglądałem do każdej dziupli/pustego pniaka, zbaczałem ze ścieżki, aby tylko odkryć coś fajnego, co przyda się w dalszej wędrówce. W Aeon of Sans podobnie – próbowałem odkrywać mapy na zero, aby czegoś nie pominąć, okryć każdą skrytkę, poprowadzić fabułę tak, aby zwiedzić jak najwięcej nowych miejsc, co się nie udało, bo po zakończeniu gry w statystykach dowiedziałem się, że odkryłem ich zaledwie połowę. Rozwoje postaci w erpegach są teraz mocno spłaszczone, albo takie, że tworzymy wszechstronną postać, która we wszystkim jest dobra, do tego jeszcze możemy anulować w każdej chwili rozdane punkty lub zrobić to u odpowiedniej postaci w grze. W takim Antharion musiałem od samego początku ładować punkty w jedną, max dwie umiejętności i to przez dłuższy czas, bo inaczej dostawałbym w dupę od pierwszopoziomowych wrogów. A kusiło dać punkty w otwieranie skrzyń, handel, czy wiedzę (identyfikowanie i otwieranie ukrytych przejść), ale trzeba było na początku gry obejść się smakiem i powrócić do pierwszej lokacji dopiero po pewnym czasie. Wspomniane gry powstawały w ostatnich latach, ale w przeciwieństwie do popularniejszych rówieśników maja to co posiadały dawniej każde erpegi. A teraz erpegi z najwyższej półki robi się bezpieczne a przez to też nijakie. Albo też przesadzi się z poziomem trudności w drugą stronę. Mało w tym jakiegoś umiaru, wyważenia wielu elementów gry.
Mimo to, gry cRPG to gatunek, który wolno się starzeje i mogą sprzedawać się przez bardzo długi czas. Dlatego jak ktoś jest niezadowolony z współczesnych erpegów zawsze może wrócić do klasyki, którą ogrywa się z przyjemnością.
Bardzo dobra gra. Może o 0.5 gorsza niż Divinity. Narzekanie jakby ktoś tu miał depresję!
A RPGa w stylu WIzardry czy M&M jak nie było tak nie ma...
Grimoire nie liczę.
Poza tym większy problem współczesnych RPGów to brak tłumaczeń w przypadku indyków. Coś za coś - nie ma wydawcy na karku co ma plusy jak i minusy, brak tłumaczeń jest jednym z nich.
Post apo? Tylko w książkach, w grach mnie usypia.
Czas pewnych gier, rozwiązań, sposobów wprowadzenia rozgrywki itd. po prostu przemija i staje się archaiczny. W grach ten proces zachodzi szybciej ale przecież dotyczy każdego aspektu życia człowieka - nazywamy to postępem. Samochody zastąpiły dorożki, ebooki drukowane książki itd.
Gry wymienione przez autora też stanowiły kiedyś moje centrum rozrywki. Dziś są zbyt archaiczne nawet w wersji polepszonej. Gry ewoluują cały czas. Ja czekam na pionierów na tym rynku i nowe, ciekawe rozwiązania, nie na archeologów i ich wykopaliska. Miejsce tych ostatnich jest w muzeum gier, na Wikipedii czy innych zbiorach "zasłużonych dla rozrywki".
Dla bla bla, a rozchodzi się głównie o to, że w XXI w. niewielu będzie chciało grać w takie technicznie i przede wszystkim graficzne potworki jak Solasta, Atom RPG czy to coś pokazane wyżej.
I nie chodzi nawet o RT, udźwiękowienie wszystkich dialogów albo filmowe cut-scenki, pierwsze Divinity też tego nie miało, ale poza tym, że nie było w 100% zachowawcze, to było dopieszczone artystycznie.
Nie da się wyjść poza niszę największych fanów, freaków i pasjonatów niszowego indie bez dopracowanej artystycznie grafiki.
Szaro-bure, okropnie pokolorowane, kiepsko zaprojektowane, nijakie pod względem designu, mdłe, powtarzalne gry nikogo nie przyciągną w dobie perełek takich jak Hades, Transistor, Battle Chasers, Divinity OS 1 i 2 czy nawet - niszowy, ale chyba bardziej przez swoje skomplikowanie - Patfinder.
Czas szaro-burych paskudztw się skończył.
To, że jednemu Wasteland 2 się udało, o niczym nie świadczy. Bo chyba nawet Pillarsy 1 nie były tak mdłe jak to coś wyżej.
OK, założenia rozgrywki też mają znaczenie (bo Pillarsy 2 poległy raczej na nich).
Archaiczna aktywna pauza, archaiczne podróże po mapie, ściany grafomańskich dialogów... to wszystko też już nie przejdzie, ale to żadne odkrycie, niemniej nawet podobne potworki mogą jeszcze czasem coś ugrać, ale nie mogą już być projektowane bez udziału artystów albo z nieudolnymi grafikami na pokładzie.
I dobrze. Do czegoś te 32"-65" w 1440p-2160p się musi przydać. :)
Wyjaśnijmy sobie jedno. CRPG zawsze ale to zawsze było gatunkiem niszowym. Przeznaczonym dla nerdów grających w papierowe DeDeki czy Warhammera przy stole i czytających fantasy. Tylko oni doceniali relatywnie duże jak na gry komputerowe ilości tekstu, tabelki rodem z Excela przy tworzeniu i rozwoju postaci, eksploracje świata bez prowadzenia za rączkę, brak wyśmienitych efektów wizualnych i zazwyczaj dosyć wysoki poziom trudności, w tym turowe taktyczne walki, na które narzekają często niedzielni, a które są a przynajmniej powinny być kwintesencją crpg. Tyle że to pokolenie gra coraz mniej bo i często nie są już zbyt młodzi, część, jak mój 59 letni ojciec grają w co innego a inni, nie bójmy się tego mówić, po prostu nie żyją. Pierwszy Baldur odrodził kiedyś gatunek? Bzdura, sprzedał się dobrze bo był czymś oryginalnym ale tak czy siak był dalej niszowy. Gdzie mu popularnością do FIF, kwaków, starcraftów itp. ! Tworzenie dzisiaj klasycznych erpegów to ryzyko, robione od pasjonatów dla pasjonatów. Mam przypomnieć jak skończyło studio od serii Drakensang? Dzisiaj dobrze mogą się sprzedawać rzeczy dla casuali jak Mass Effect: proste w rozgrywce, bez ścian tekstu, z ułomnym systemem tworzenia postaci, ładne graficznie i walką rodem z FPSa albo God of War. Pillars of Eternity II to arcydzieło ale sprzedaż i podejście do niego casuali pokazały wszystkim że ten gatunek lata świetności ma dawno za sobą a teraz wszelkie tego typu gry to jest wskrzeszanie trupa i pudrowanie licząc że będzie piękny, żywy i popularny jak dawniej.