Problemy pierwszego swiata...
W XIX w naukowiec scisle i pewne obliczyl, ze w XX wieku w calej Francji zabraknie owsa by wykarmic paryskie konie wykorzystywane w transporcie, a ich odchody pokryja ulice warstwa gruba na pol metra. A to na podstawie trendu warostwoego koni w Paryzu i duzo mniej wzrostwego trendu wzrostu upraw owsa.
Czarno na bialym wyliczyl.
Ja osobiscie uwazam, ze my jako gatunek wyginiemy. Nie przejmowalbym sie wiec tym czy wylecimy z ukladu slonecznego.
Bo tu nie chodzi o prędkość światła, a zakrzywienie czasoprzestrzeni. Taki statek może działać.
Martwi (zaatanawia) inna kwestia. Zakładamy że kosmos nie ma granicy jaką można by było obecnie wyobrazić czy ustalić. Ciekawe i przerażające...
Skoro mamy nieskończenie szans na istnienie innego życia w innym czasie, to czemu uznajemy Nas za jedynych poszukiwaczy innych ras i wymagamy tego od siebie samych.
Przy nieskonczonych opcjach nawiązania kontaktu od innych - nie mamy, zgodnie z powszechną wiedzą, NIC. To jeszcze bardziej odbiera nadzieje na powodzenie. Nikomu się nie udaje eksplorowac kosmos.
Nawet nie jesteśmy w stanie zbadac naszej planety. Jest tyle ciekawych rzeczy na dnach oceanów, murz, czy pod ziemią. Nie mamy technologii. I nie tylko my, bo mogą istnieć rasy wyprzedzające nas o miliony czy miliardy lat a słychać tylko ciszę i szum
Żyjemy w niewiedzy/zakłamaniu. Żaden tu na forum nie zna choćby funkcji i czasu powstania piramid, tych na powierzchni i tych pod ziemia czy w oceanach
Co do zużycia energii przez przyszłe wahadłowe martwi zużycie GPU dochodzące do 1kW :D
Póki co to nie zbadaliśmy w 100% nawet naszej planety - np. głębin oceanicznych, rowów... Co do opuszczenia US lub - dalej - galaktyki - na pokładzie statku z ludzką załogą przy obecnej technologii nie ma szans rzecz jasna, ale jeśli postęp technologiczny będzie w kolejnych stuleciach taki jak w poprzednim to bardzo możliwe, że w końcu powstanie jakaś przełomowa dla transportu kosmicznego technologia, odkryty naturalny tudzież zsyntetyzowany i ustabilizowany jakiś nowy pierwiastek o potrzebnych właściwościach i dalej już pójdzie to ekspresowo. Sci-fi? Pewnie tak, ale gdybyśmy się z roku 2021 cofnęli do 1921 z całym posiadanym sprzętem i pokazali ówczesnym ludziom to nawet Einstein by się zesrał, o 1821 nie wspominając. A to tylko 100-200 lat. Raptem nieco ponad 500 lat temu ludzie zastanawiali się czy Ziemia może być okrągła i nazywali wariatami tych, którzy odwazyli się to sprawdzać. "Chyba nigdy" to zatem dosyć odważne sformułowanie :)
Konwencjonalny lot, nawet z prędkością światła, nie ma sensu w podróżach międzygwiezdnych. Jedynie zakrzywianie czasoprzestrzeni czy cuś. Inaczej tego nie widzę. Co, będziemy hibernować setki, tysiące lat? Głupota.
No nie wiem czy nigdy, ale na pewno nie przez jeszcze bardzo długi czas.
Strzelam, tysiące lat.
Nie wiadomo jakie technologie pojawią się za 100, 200 lat. Być może wskoczymy w czwarty wymiar i będziemy mogli skakać do każdego miejsca we wszechświecie. Poza tym do podtrzymania prędkości nie trzeba energii. Czyli obiekt raz rozpędzony do prędkości zbliżonej do prędkości światła nie będzie potrzebował żadnego napędu. Nie zużyje więc ani trochę energii ani w ciągu sekundy, ani w ciągu roku. Przeciążenia też nie wystąpią jeśli na obiekt nie działają żadne siły, nawet jeżeli porusza się z dużą prędkością.
A po co chcesz wymieniać z Innymi informację?
Według teorii Ciemnego lasu lepiej sie nie wychylać.
Można dostać bencki:)
Chciałbym zauważyć że już opuściliśmy Układ Słoneczny. Voyager 1 jest w strefie międzygwiezdnej gdzieś tak od 8-9 lat.
A jeśli chodzi o załogowe loty - też nie potrzebujemy prędkości światła żeby opuścić układ słoneczny. Alpha Centauri jest oddalona o ok 4 lata świetlne od nas co oznacza że z prędkością światła lecielibysmy tam 4 lata ale z tego co kojarzę już teraz dysponujemy odpowiednią technologią aby dotrzeć tam w akceptowalnym dla człowieka czasie. Problemem jest kasa która by musiała iść w konstrukcję statku i promieniowanie na które załoga byłaby narażona przez te kilkanascie-dziesiąt lat lotu.
Myślę, że najdalej w ciągu 100-200 lat skolonizujemy Marsa i księżyce Jowisza a potem spojrzymy w kierunku Alpha Centauri.
Nie ma szans.
Żadnych.
Chyba że jakaś kosmiczna przełomowa technologie opracujemy o której teraz nawet nie mamy pojęcia.
Nie ma odpowiednich minerałów na naszej planecie, żeby stworzyć odpowiedni pojazd latający, który osiągnie prędkość możliwą do opuszczenia układu słonecznego w akceptowalnym dla człowieka czasie. Jedyna opcja, to czekanie aż ktoś z innej układu ma możliwość to stworzyć i za milion lat tu przylecieć do nas.
Na razie nawet nie ma takiej opcji. To znaczy pewnie gdyby się uprzeć to bylibyśmy w stanie zbudować statek, który doleciałby do Proximy czy innej Gwiazdy Barnarda tylko, że byłaby to misja w jedną stronę bez żadnej korzyści dla tych co tu zostają. I pewnie w najlepszym razie skończyłoby się jak w "Non stop" Aldissa.
Potrzebny jest jakiś przełom w nauce większy niż półprzewodniki. I do tego jakaś teoria fizyczna, którą da się zastosować w praktyce. Te co mamy teraz są niby w porządku ale według nich nie mamy pojęcia z czego tak naprawdę składa się Wszechświat(ciemna materia i ciemna energia). Bez czegoś nowego będziemy sobie latać na Marsa i tyle.
Szkadow jakis czas temu ominal wiekszosc hinsonskich problemow. Naped na podstawie jego pomyslu moglby byc budowany jak Starlinki.
https://www.researchgate.net/publication/226165591_Stellar_Engines_and_the_Controlled_Movement_of_the_Sun
Troche hard sci-fi
Co do technologii: na razie nie wiemy. Napęd Alcubierra pozostaje możliwością jedynie teoretycznie i raczej prędko go nie zbudujemy.
Ale wiecie co?
Mamy czas. To znaczy czy jako cywilizacja mamy czas to nie wiem, ale jeśli opuścimy US w śmiesznie krótkiej perspektywie powiedzmy 10,000 lat to spoko. A 10,000 lat rozwoju technologii powinno rozwiązać ten problem.
My się dopiero co na Marsa szykujemy i nikt nie wie, czy to będzie sukces, a Ty już chcesz do Andromedy uciekać?
Sam bym chciał, ale to nie za naszego życia. technologia pędzi jak głupia, wiec nie wątpię, że za wiek, czy dwa uda się uciec z galaktyki.
A czy bedac poza Ukladem Slonecznym, bedzie mozna pobierac swiadczenie 500+ na dziecko i odprowadzac skladki na ZUS?
Mysle ze damy rade, obecnie to sie wydaje niemozliwe bo nie mamy wystarczajacej wiedzy. To jest tak jakby kilkaset lat temu powiedziec, ze nie da sie wyslac informacji w milisekunde, bo przeciez listonosz tak szybko nie dojedzie. Odkryjemy brakujacy puzzel i ruszymy
Oczywiście, że kiedyś opuścimy jako ludzkość Układ Słoneczny (no chyba, że do tego czasu wszyscy się wybijemy, co nie jest wykluczone ;p). Każde mijające dziesiątki lat przynoszą nam rozwój technologiczny, więc finalnie zaczniemy "bawić się" w odległe podróże kosmiczne. Początkiem będzie oczywiście opanowanie całego Układu Słonecznego, a później pójdziemy także dużo, dużo dalej. Nie jest to oczywiście kwestia dziesiątek, czy nawet setek lat, ale zważając na fakt iż Ziemi pozostało jeszcze dobrych kilka milionów lat (zakładając, że jednak jej nie zniszczymy) istnienia można z pewnością przypuszczać, że eksploracja Wszechświata jest jedynie kwestią czasu.
Dla tych co dalej mysla ze podroze kosmiczne to beda latwe jak przelot samolotem z Europy do Ameryki Polnocnej nawet w bardzo dalekiej przyszlosci to polecam obejzec ta dwugodzinna rozmowe na Atrofazie.
https://www.youtube.com/watch?v=FhE9NStekbI&t=1s
Nie ma co tez porownywac podrozy kosmicznych do podrozy statkami miedzy kontynentami, kiedy to kilka wiekow temu Kolumb wyplynal w szalencza podroz i doplynal do obu Ameryk.
To zupelnie inna liga i niewyobrazalne wrecz odleglosci ktore trzeba pokonac aby dostac sie tylko do najblizej gwiazdy.
Naukowcy juz obliczyli ze Sonda Voyager 1 zblizy sie do Proxima Centuari za okolo 17000 lat!
Nie tylko problem to zbudowanie wydajnego silnika, ktory potrafilby sie poruszac z predkoscia bliska swiatlu ale wiele innych przeszkod a jedna z nich jest nie wymieniona wczesniej przeze mnie dylatacja czasu!
Dla lecacych na Proxime zalogi astronautow czas bedzie plynal zupelnie inaczej niz dla ludzi oczekujacych od nich wiadomosci na Ziemi, czy nawet ich powrotu!
Jest to zjawisko ktore najprosciej mozna wytlumaczyc w ten sposob:
Im szybciej porusza sie obiekt w przestrzeni kosmicznej tym wolniej porusza sie w czasie.
Im szbyciej poruszasz sie w przestrzeni kosmicznej, tym szybciej mija czas (wzgledem obserwatora na ziemi).
Mozna tez powiedziec ze kazdy obiekt we Wszechswiecie ma wlasny czas i wlasny zegar ktory dla niego tyka.
I tak gdyby zaloga astronautow lecialaby z predkoscia bliska swiatlu do Proximy to dla nich podroz moglaby zajac kilkanascie godzin a dla nas Ziemi to mogloby to byc juz np 8 lat.
Człowiek rozmnaża się tak szybko że potrzebuje nowych planet, ale mi się wydaje że możemy nie zdążyć. Chyba że po IIIWŚ , która jest nieunikniona ludzie zmądrzeją i pójdą nową drogą rozwoju. Zwłaszcza jeśli wojnę przeżyje tylko np milion ludzi. Kwestia tez tego kto przeżyje bo jak wiemy na świecie są degeneracji, którzy mają za nic ludzkie życie i co gorsza oni potrafią przetrwać w każdych warunkach jak karaluchy.
Nigdy nie mów nigdy. Technologia idzie do przodu. Zawsze też jest opcja przeniesienia jaźni do formy mechanicznej. Wtedy czas, grawitacja, temperatura i promieniowanie będzie miała mniejsze znaczenie.
AJa tam jestem zdanie,że jak reaktory fuzyjne zaczną działać perfekcyjnie, to technologia kosmiczna będzie kosmiczna ;) Ogólnie uważam że jako gatunek i tak zginiemy,na ziemi.I to w przeciągu 100 -200 lat.Na pewno nie w takiej ilości. W sumie to już w 2100 ziemia będzie zdewastowana. A ludzi będzie 3 mld mniej. Oczywiście może być tak,że ogarnie się wiele rzeczy, i w wszystkich regionach będzie powiedzmy miejsce do życia,bo tak żeby wszyscy mieli się dobrze, jest niemożliwe do osiągnięcia, z wielu powodów. Jednym z nich jest to,że niewolnicy dalej są i dalej muszą być.Tyle że teraz dostają 2 dolary...
Ale jednocześnie sądzę,że do tego czasu, uda się przesiedlić na księżyc i na marsa.Do momentu wyniszczenia ziemi, na księżycu powinno być 3 mln ludzi, na marsie kilkadziesiąt milionów . Może ktoś wynajdzie system komór sennych, i pokusi się na podróż do układu alfa Centauri. Ludzkość na pewno kiedyś opuści układ słoneczny. Tyle raczej nie na masową skalę,bo myślę że mars to nasz maks. Stwórcy czy jakaś tam moc tego bajzlu,zrobiło może tak,że nie da się opuścić układu.W sensie żyją inne powiedzmy rasy,i oni też nie mogą wyjść po za swój układ słoneczny. Oczywiście w naszym układzie mogą być rozumne istoty,ale jest to mniej możliwe. Ale wszystko jest możliwe. Tak naprawdę, technologia w bunkrach już jest dawno z kosmosu.Skoro CIA oddaje tak zaawansowany teleskop NASA,bo uważa go za przestarzały ;D Takie aparaty cyfrowe były już dawno,ale nie wprowadzono ich na rynek, bo były jeszcze zbyt drogie, no i rynek klisz był zbyt duży. Np teraz rynek drzewny przesadza,więc nagle rynek konopny rośnie w siłę.
Dla mnie największym problemem, który właściwie się pomija przy okazji takich luźnych dywagacji, jest wspomniana już dylatacja czasu.
Jeśli teoria względności nie zostanie w tym zakresie obalona, jeśli nie nastąpi jakiś przełom, to nawet gdybyśmy wynaleźli napęd "nadświetlny", nawet gdybyśmy nauczyli się zakrzywiać przestrzeń wokół statków, nawet gdybyśmy obalili wszelkie obowiązujące obecnie założenie - jeśli nie da się "obejść" dylatacji czasu i sprawić, ze dla podróżującego czas będzie płynął tak samo jak na Ziemi, WSZELKIE podróże międzyplanetarne tracą sens, chyba, ze zakładamy podróż bez powrotu, bez komunikacji, właściwie to nawet bez zachowania ciągłości historii cywilizacji.
Co więcej - dylatacja czasu jest także najprostszym wyjaśnieniem, dlaczego nie spotkaliśmy i NIGDY nie spotkamy obcych cywilizacji. No bo jaki miałoby sens wysyłanie misji dyplomatycznej na planetę zamieszkałą przez dinozaury? Albo, jesli nawet jacyś obcy obserwują nas teraz przez teleskop - jaki sens miałaby podróż na planetę, która w momencie przybycia na nią będzie wyglądać zupełnie inaczej, a może do tego czasu nie będzie już istnieć
No i jaki w ogóle sens miałoby wysyłanie jakiejkolwiek misji innej niż arka kolonizacyjna w sytuacji, gdy efekty tej misji zostaną poznane przez kolejne pokolenia tysiące lat później? To trochę tak, jakby sens miało wysłanie ze starożytnego Egiptu do Europy podróżnika, który przybędzie na miejsce choćby i w I w n.e., a wróci z wieściami o tej Europie i jej "obecnej" sytuacji w wieku obecnym. Myślę, że współczesnych mieszkańców Egiptu jego rewelacje niespecjalnie by obchodziły...
Jeśli dylatacji czasu nie da się obejść, nie ma sensu wynajdowanie jakichkolwiek magicznych napędów, zastanawianie się i tłumaczenie, czy na statek działają jakieś siły, czy nie, czy pasażerów rozerwie, czy nie, czy w próżni uderzą w zabłąkane ziarenko piasku i wybuchną.... Dylatacja czasu oznacza, że jakakolwiek komunikacja pomiędzy hipotetycznymi rozumnymi rasami, nawet w obrębie galaktyki,, ba, nawet w obrębie jakichś tam mniejszych skupisk obiektów, nie ma sensu! Można co najwyżej marzyć o tworzeniu sztucznych stacji z surowców wydobytych w obrębie układu słonecznego,
Cóż, przygnębiająca wizja, więc lepiej się nie zastanawiać nad bezsensem Mass Effecta, tylko czekać na cud i ME4.
Kazdy chyba ogladal filmy Sci Fi typu Gwiezdne Wojny czy Star Trek, czy inne w ktorym to zalogi statkow kosmicznych leca z niewyobrazalnymi predkosciami ku gwiazdom i niczym za pomoca magicznej rozdzki nagle znajduja sie wiele lat swietlnych od ziemi a nawet po drugiej stronie galaktyki.
Niektore statki kosmiczne zeby pokonac gigantyczne kosmiczne odleglosci leca z wielokrotnymi predkosciami swiatla a inne zaginaja czasoprzetrzen tak ze moga sie znalesc w mgnieniu oka nie tylko w dowolnym miejscu Drogi Mlecznej ale nawet po drugiej stronie wszechswiata.
Ale czy to faktycznie takie proste aby osiagnac nawet ta predkosc swiatla i jej nie przekraczac?
Niestety, rzeczywistosc jest brutalna. Wedlug znanej teorii wzglednosci zadne fizyczne obiekty typu nasz super, hiper zaawansowany technologicznie statek kosmiczny nie moze osiagnac predkosci swiatla, czyli fotonu pedzacego w prozni.
A nawet jakby udalo nam sie zlamac znane nam prawa fizyki i taki statek zostanie stworzony, to i tak nam on nic nie pomoze.
Do najblizszej nam gwiazdy Proxima Centauri doleci dopiero po okolo czterech latach.
Do Betelgezy, gwiazdy ktora bedzie najblizsza nam supernowa w przyszlosci, doleci za 640 lat. Do gwiazdozbioru Perseusza podroz zajmie ponad 4000 lat.
Do najblizszej galaktyki Andromedy jest juz ponad 2.5 miliona lat swietlnych a do najdalszego obiektu jaki kiedykolwiek zostal odkryty, galaktyki GN-z11 dzieli juz nas 13,4 mld lat swietlnych.
A przeciez trzeba wyslac informacje. Hej my juz tu jestesmy, imprezujemy i pijemy browary! Co tam u was slychac na Ziemi?
Jesli beda w poblizu Proximy Centuari, to krotka wymiana zdan za zycia czlowieka bedzie jeszcze mozliwa. Ale w poblizu gwiazdy ktora znajduje sie 10000 lat swietlnych od ziemi, to czy ktokolwiek odbierze taka informacje?
Ale nawet jak statek kosmiczny mozna rozpedzic do predkosci swiatla to jaka ilosc energii trzeba bedzie zuzyc? W ciagu sekundy takiego lotu, to wiecej niz ludzkosc do tej pory wyprodukowala. Byc moze nawet trzeba bedzie przeksztalcic energie calego slonca ale na ile to wystarczy? Czy doleci chociaz do Proximy?
Sa inne pytania i przeszkody. Kto wytrzyma takie przeciazenia podczas takiego lotu?
Przestrzen kosmiczna nie jest pusta. Kraza w niej biliony, bilionow roznego rodzaju meteorytow i kosmicznych skal. Nawet uderzenie meteorytu w taki statek wielkosci milimetra moze wyrzadzic gigantyczne szkody i doprowadzic do calkowitego zniszczenia naszego hiper statku!
To tylko nie wiele przeszkod na jakie trafimy jesli bedziemy chcieli poleciec do gwiazd, dlatego uwazam ze nie osiagniemy takiego poziomu i na zawsze czyli do wyginiecia gatunku ludzkiego bedziemy uwiezieni w naszym malutkim miasteczku ktory nazywamy ukladem slonecznym.
No ile bedziemy jako ludzkosc w stanie egzystowac? Moze zostalo nam kilka dekad a moze setki lat, tysiace, miliony, miliard?
Nawet jak ktos dozyje dnia w ktorym slonce zacznie zamieniac sie w czerwonego olbrzyma to zycze im aby umarli szybko i bezbolesnie, chociaz znajac zycie pewnie beda umierac w nie wyobrazalnych wrecz cierpieniach.
Ale to juz jest gdybanie i filozofanie na inny odrebny watek.
Jesteśmy obecnie o krok od kolonizacji następnej planety. Krok to ok. 100-200 lat, zapewne w ok. 3000 roku skolonizujemy już inne miejsce możliwe do kolonizacji w naszym układzie. 4000-5000 to zapewne utrzynanie orbitalnych stacji gdzie też będzie życie. 10000-15000 to już zapewne loty dalsze. Do "śmierci" słońca pozostało ok. 5mld lat, z tego ziemia będzie zdatna do zamieszkani ok 3.7mld potem bedzie za ciepło. W odległości 20 lat swietlnych masz Gliese 581d. Na tym dwukrotnie większym od naszej planety ciele niebieskim temperatura będzie odpowiednia dla żywych organizmów aż przez 55 miliardów lat.
Na pewno rozsyłanie paradoksu Fermiego powinno być karalne. Co za defetyzm. W tych kwestiach nie mamy innego wyjścia. MUSIMY być naiwni.