Mnie najbardziej zadziwiają rady w stylu „zrób sobie dziecko - nie będzie czasu na myśli o głupotach”. Głupszej rzeczy nigdy nie słyszałem. Zawsze wydawało mi się, że tego typu „podpowiedzi” można znaleźć tylko na forach dla madek na fb. No bo w jaki sposób zobowiązanie i odpowiedzialność na resztę życia może pomóc w zwalczeniu stanów opisanych przez autora? Czas można poświecić na terapie, spotkania ze znajomymi, czy hobby które mogę rzucić jeśli mi się znudzi, ale nie wiem czy bombelek jest rozwiązaniem jakichkolwiek problemów.
Co Wy ludzie pieprzycie z tymi dziećmi? W założeniu super, będzie zajebiście ale czy ktoś wpadł na pomysł że do tego wszystkiego może być tak, że będzie chore lub będzie np. w spektrum autyzmu? Dla kogoś kto ma problemy wewnętrzne i ze sobą dokładać jeszcze taki ciężar?
To ja mogę ze swojej perspektywy powiedzieć, a mam takie dziecko i nie jest łatwo. 4 lata, dla mnie bardzo ciężkie lata, a to dopiero początek bo synek jest względnie mały. Są, jak to w spektrum, łagodniejsze formy, ale ja nie miałem tyle szczęścia i trzeba było szukać pomocy (rzecz jasna prywatnej i drogiej). Życie całkowicie odwrócone i podporządkowane w większości temu malcowi, więc takie rady jak zrób dziecko to znajdziesz sens życia? No nie i nikt Ci nawet grosza czy pomocy nie da bo sam musisz brak dupe w troki.
Proponuje inny kierunek, zwłaszcza jeśli autor ma możliwości i z kim, ale to już nie do mnie.
Ja mam dziś 32 lata i że życie nie ma sensu myślałem kolejno: gdy miałem 19 lat, gdy miałem 21 lat, gdy miałem 23 lata, gdy miałem 25-27 lat prawie każdego dnia. Dziś mam bardzo dobry okres w życiu - pod wieloma względami - i też czasem mam takie dni, że tak myślę, no ale co zrobić?
Jest taka niesamowicie irytująca piosenka "w życiu piękne są tylko chwile", ale z perspektywy 32-latka to są prawdziwe słowa. Przez większość czasu nasze życie jest nijakie i rozczarowujące, ale potem nagle odkrywasz super grę komputerową, poznajesz super dziewczynę, jedziesz na super wakacje, dostajesz super premię w pracy, idziesz na super imprezę z przyjaciółmi itd.
A potem wspominasz tę fajną rzecz i czekasz aż kolejna się wydarzy - za miesiąc, za kwartał, za rok nawet. Ale z doświadczenia życiowego przecież wiesz, że znowu będzie choć moment szczęścia.
Z logicznego punktu widzenia życie nie ma absolutnie żadnego sensu. Dlatego jego celem powinien być hedonizm, ale hedonizm umiarkowany, bo inaczej on też przestaje dawać przyjemność. Kolega od lat ustawia sobie budzik na 4.00 rano, tylko po to żeby go wyłączyć i zasnąć dalej ze świadomością, że zostały mu jeszcze 4 godziny snu... Ale coś w tym jest.
A im jestem starszy, tym większą przyjemność odkrywam w cierpieniu. Lubię jak jest mi ciężko, lubię jak trochę boli, bo nawet ustąpienie bólu samo w sobie jest... przyjemnością.
Wspomniałem, że mam dobry okres, ale on nie spadł z nieba, na wielu płaszczyznach sobie go wypracowałem, wykonałem bardzo dużo pracy nad sobą - zawodowo, mentalnie, trochę też fizycznie, choć tu nadal trochę się rozczarowuję. Moja rada, trochę z doświadczenia - zrób jak bohater serialu Dexter i opracuj sobie pewnego rodzaju kodeks, którego przestrzegasz bez względu na okoliczności.
Nie chodzi oczywiście o mordowanie ludzi, ale po prostu, że będzie fajnie odbieraj jako pewnik i bądź na to gotowy, ale każdą chwilę, gdy nie jest fajnie, poświęcaj na samodoskonalenie. Nie bez powodu ekonomiści mówią, że kryzys to okazja. Jak ci smutno - ucz się czegoś nowego. Jak się nudzisz - szukaj nowej pracy, rób pompki itd. Nie poddawaj się tym "depresyjnym" nastrojom, tylko przyjmuj je jako pewnik, coś nieuniknionego, ale staraj(my) się nie marnować tego czasu na rozpaczanie.
Zmartwię cię, ale fajna dziewczyna to marzenie wielu mężczyzn, a dobrze płatna praca z perspektywami to marzenie minimum połowy Polaków. I to nawet taka, której NIE lubią, a ty rzekomo w swojej się spełniasz...
Niby rozumiem, że depresja nie wybiera, ale jak ktoś ma udane i szczęśliwe życie... idź ty lepiej do psychiatry po jakieś mocne proszki, bo życie i tak masz poukładane, i to jeszcze w tak młodym wieku... Elonem Muskiem raczej nie zostaniesz...
Edit: Generalnie z perspektywy przeciętnego Polaka-robaka niezłe pierdololo, ale jest nadzieja, że jak w każdym takim przypadku GOL-asy brutalnie postawią cię do pionu. :D
Odpowiedź na to była ładnie ujęta w książce Viktora Frankla "W poszukiwaniu sensu" - powinieneś odwrócić sytuację i uświadomić sobie, że to nie ty zadajesz pytanie "jaki jest sens tego życia?" - tylko raczej skoro już się urodziłeś, to właśnie ty dostałeś zadanie które brzmi "jaki sens jestem w stanie nadać temu życiu?".
I każdy musi odnaleźć to na własny sposób, nie ma jednej uniwersalnej odpowiedzi - aczkolwiek niektóre motywy powtarzają się między ludźmi: potomstwo, pomaganie innym, tworzenie, dawanie, wysiłek fizyczny, przyjaciele, rodzina, imprezy, itd. Oczywiście, nie wszystkie naraz u tej samej osoby.
Pomyśl więc ilu ludzi nie miało okazji się urodzić lub nie miało okazji przeżyć tego życia w takich warunkach jak ty i możesz sobie uświadomić że w sumie znalazłeś się w grupie wygranych w tej biologicznej loterii.
To co nadaje sens życiu to też... śmierć. W ostatnich latach popularna się stała filozofia stoicyzmu (która co ciekawe nie ma aż tak wiele wspólnego z popularnym znaczeniem słowa "stoicki") i ma ona parę ciekawych i prowokacyjnych myśli, które mnie potrafiły wyciągnąć z takiego codziennego marazmu.
Z jednej strony to przypominanie sobie o swojej śmiertelności - w sensie że umrzesz za te kilkadziesiąt lat i nie będzie ciebie. Brzmi depresyjnie takie psychologiczne samobiczowanie, ale po głębszym zrozumieniu pozwala trochę inaczej patrzeć na to co robisz na co dzień i uświadomić ci co jest warte uwagi, a co jest tylko zbędnym teatrzykiem.
I jeśli podejdziesz do tego raczej na zasadzie, że "kiedyś to się skończy, więc warto wykorzystać to co jest i nie chwytać się tego za mocno" - to nawet taka myśl o śmierci potrafi sprawić że bardziej doceniasz teraźniejszość i paradoksalnie pobudzić do działania.
Z drugiej strony stoicyzm przypomina, że i za twojego życia zmierzysz się z cierpieniem, swoim i swoich bliskich. I nakazuje przygotować się na niego zawczasu, także wtedy gdy przyjdzie chwila próby i spełnią się te czarne scenariusze, to będziesz chociaż odrobinę lepiej przygotowany na to.
Ponownie - brzmi to niezbyt zachęcająco, ale jakby pomyśleć z drugiej strony - jeśli przygotujesz się na najgorsze, to będziesz sobie w stanie z nim poradzić i to co ci zostanie to docenienie tych wszystkich lepszych momentów.
I to powyżej to jest tylko przykład jak użyć filozofii, w tym przypadku stoicyzmu, jako drogowskazu do działania na co dzień.Nie wiem czy stoicyzm jest uniwersalną odpowiedzią dla wszystkich - w końcu nie bez powodu tyle różnych sprzecznych filozofii pojawiało się w historii, więc może tobie bardziej pasować będzie coś innego jak np. hedonizm?
To już pytanie do ciebie, ale przede wszystkim musisz podejść do tego pytania bardziej aktywnie, niż tylko na zasadzie że z nieba spadnie ci odpowiedź.
--
Aha, no i zawsze warto popracować nad podstawami - dobry sen (kładzenie się i wstawanie o tej samej porze - nadrabianie snu nie działa), ruch (przede wszystkim powolne spacery, bez celu, najlepiej otoczony przyrodą - zawsze w każdym przypadku poprawia samopoczucie), dieta (czyli wyrzuć syf w stylu energetyków i poeksperymentuj co działa dla ciebie - może kolejna moda typu "intermittent fasting" w twoim przypadku też by się sprawdziła) i wyłączenie tysięcy powiadomień w telefonie i na kompie (żeby nie dostawać ciągłych alarmów i innych zaśmiecaczy).
Brzmi to wszystko jak kolejna rada typu "idź pobiegaj to ci przejdzie" ale w sumie te powyższe rzeczy po prostu działają i to podstawy. Więc warto zawsze powtórzyć.
Witamy kolegę w rzeczywistości! Tak będzie wyglądała reszta życia. Możesz albo się załamać, wpaść w depresję i na końcu umrzeć, z własnej lub niewłasnej woli, albo też, co polecam, mieć to wszystko w dupie, cieszyć się z byle pierdoły albo kląć w żywe kamienie jak cię coś wkurzy, po prostu pchać swój wózek do przodu.
Znajdz sobie porzadne hobby, znajdz kogos z kim pociagniesz ten j*bany wozek zwany zyciem ( o ile to nie jest Ta Jedyna z ktora teraz jestes ) - albo bedzi slabo.
Nie jesteś sam:
https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/koniec-wieku.html
Jak widać, Schopenhauer mocno się trzyma i w XXI wieku. Skoro wybierasz się do psychologa, to trzymam kciuki za udaną sesję.
23 lata, fajna dziewczyna, żyjesz na swoim, masz dobrze płatną pracę która lubisz z perspektywami...
Jeśli to depresja - forum nic ci nie da, idź do lekarza.
Jesli to nie depresja - w dupie ci się poprzewracało. Jak dla mnie to brakuje ci jakiegoś hobby, pasji, zajawki która absorbowała by twój wolny czas, coś na co byś czekał siedząc w pracy, myślałbyś o tym i jarał się jak dziecko że już zaraz będziesz to robił. Dla jednego to gry komputerowe, dla innego fotografia, dla jeszcze innego godzenie po górach albo siłownia. Pomyśl o tym.
Poczekaj aż dobijesz do 30tki i dobije cię egzystencjalna myśl, że w sumie powoli już ostatni dzwonek na dzieci w rozsądnym wieku, wypadałoby jakaś chałupę postawić i zasadzić drzewo.
Poczytaj watki Gestochowy to wtedy zrozumiesz co to znaczy miec zycie do dupy i ci przejdzie.
Jeżeli bierzesz leki pół roku i nie ma efektów to musisz je zmienić. Umów się do psychiatry i poproś o zmianę leków.
Nie pociesze Cię, ale z kolejnymi latami nic się nie zmienia. To po prostu leci.
POST NR [7]
Za tydzień wbije mi 25 lat. Straciłem pracę, nie mam i nie będę miał dziewczyny, mieszkam ze starymi, od wielu lat walczę z deprechą, a od niedawna z paranoją i zaburzeniami lękowymi, które skutecznie wykluczają jakiekolwiek samokształcenie i radość z hobby, terapia stoi, nie mam żadnych sensownych perspektyw na przyszłość, a ilość dni w danym miesiącu, podczas których nie myślę o popełnieniu samobójstwa można policzyć na palcach jednej ręki. Jeśli przeżyję do końca tego roku to będzie dla mnie sukces.
Uwierz, że jak tak piszesz to chciałbym być w Twojej skórze bo szukanie ścieżki to czubek mojej góry lodowej. Ja nawet nie mogę w spokoju bez zamartwiania się przeżyć jednego dnia.
Możliwe, że zostanę odebrany jako osoba, której właśnie w dupie się poprzewracało, że inni mają gorzej, gdyż nie mają tego co ja już mam. Też kiedyś myślałem, że będąc w posiadaniu tych rzeczy, które wymieniłem, będę ustawiony, spełniony nie wiem co tam jeszcze. No ale nie jest tak, nie zmieniło się absolutnie nic, jestem ja ten sam z przeszłości + rzeczy, które miały mi dać szczęście.
Dla mnie to trochę wygląda jak zachowanie kompulsywne mające na celu redukcję lęku, ale nie podejmuję się diagnozy na odległość.
Rzecz w tym, że życie cie jeszcze zaskoczy, choć się tego nie spodziewasz. Trzeba tylko trochę przegrindowac.
A że materialne, uczuciowe osiągnięcia nie dają pełnej satysfakcji... Zainteresuj się tymi niematerialnymi. Inni robią to od tysięcy lat, nie przez przypadek.
Trochę dziwnie się to czyta będąc w teoretycznie gorszej sytuacji od ciebie i nie mając takich problemów z głową. No a przynajmniej nie aż tak poważnych, bo jakieś dołki oczywiście czasem się zdarzały, no ale to jest normalne u każdego dorastającego człowieka.
Mówiąc w skrócie. Jestem od ciebie trochę starszy i nadal nie mam roboty, bo meczę się ze studiami. Nie mam też dziewczyny ani nawet prawka i jakby tego było mało nadal mieszkam w domu rodzinnym, podczas gdy moja młodsza siostra jest już od kilku lat na swoim. Gdybym był na twoim miejscu tzn. miał kochająca dziewczynę, satysfakcjonująca prace i generalnie ułożone życie byłbym bardzo zadowolony.
Do terapeuty mi bardzo daleko, ale skoro dziecko nie wchodzi w grę, to może jakiś zwierzak by pomógł? Najlepiej taki, który wymaga sporo uwagi, dzięki czemu byłby w stanie odciągnąć cię od negatywnych myśli. Ja mam w domu 3 koty i uwielbiam się z nimi bawić i patrzeć jak same się bawią. To działa na mnie bardzo relaksująco. Generalnie mam styczność ze zwierzętami od dziecka i nie wyobrażam sobie życia bez nich.
No nie wiem, dziwnie na to patrzysz. Ja mam kilka celów - odnalezienie sposobu na nieśmiertelność poprzez badanie starzenia komórkowego. Założenie firmy biotechnologicznej, która pozwoli mi dojść do władzy i bogactwa. Posiadanie większej wiedzy, żebym mógł odpowiedzieć na pytania podstawowe o istotę tego świata. Cieszę się nawet nie z tego co będę miał, ale już z samej drogi. Jestem na doktoracie z biofizyki z zakresu modelowania molekularnego. To dopiero początek, może nie zajdę za daleko, a może mi się uda.
Oprócz psychoterapii możesz zastosować antydepresanty - iść do psychiatry czy coś. Ja miałem jedynie zaburzenia lękowe i stosowałem terapię poznawczo-behawioralną i dalej jestem na terapii schematów i pomaga.
Co jeszcze robię - umiarkowany wysiłek fizyczny, spotkania z różnymi ludźmi, trenuję szermierkę japońską jako hobby i jedynie przeszkadza mi brak dziewczyny, ale dzięki temu mam więcej czasu. No i dodatkowo piszę książkę popularnonaukową, ale nie wiem czy wypali, jak nie to trudno. Sama droga do celu jest dla mnie przyjemnością, a nawet jakbym po drodze zmarł to nic się nie stanie. Wszystko co mamy to teraźniejszość, po śmierci nie będzie miało to znaczenia, sen bez snów. Moja teraźniejszość jest wspaniała.
Pierwszy krok, jaki trzeba wykonać to odkrycie, że podróże zagraniczne, hobby, kariery itd. nie mają znaczenia. Drugi krok to uświadomienie sobie, że jedyne życie warte przeżycia to takie, w którym żyjesz dla innych.
Poza kwestiami czysto biologicznymi, sensem życia człowieka jest wolność. Człowiek potrzebuje wolności, jak powietrza. "Żyć, żeby pracować, pracować, żeby żyć i koło się zamyka." To jak film, gdzie znamy początek, rozwiniecie i zakończenie. Tak, to nie jest wolność. Oczywiście każdy ma swoje zapotrzebowanie na wolność i skłonny jest ją przehandlować na inne potrzeby, prawdziwe lub nie.
Do autora tematu. Bo nie ma sensu.. ameryki nie odkryłeś. Ale skoro znajdujesz się w gronie zwycięzców loterii genetycznej, to chyba niema tak źle? Nigdy nie zrozumiem jak można posiadać wszystko o czym marzy przeciętny człowiek i jeszcze narzekać. To chyba jakaś dziedziczna albo zaraźliwa depresja która tworzy się w mózgu i powoli wyniszcza. Ale na to masz przecież farmakologie i po problemie. A postaw się w sytuacji problemów uczuciowo zawodowych, takie coś jest o wiele trudniej naprawić. Aha.. i jak żyjesz z dziewczyną sporo czasu i masz pewność że to ta jedyna to jak najbardziej dzieci, przynajmniej nie będziesz miał czasu się nad sobą użalać wiecznie i narzekać. Z twojego punktu widzenia wydaję mi się że twoje życie jest za krótkie by się nim nacieszyć i latka lecą, a inni modlą się o śmierć lub lepsze karty losu dla twojej informacji.
Loon z tym kodeksem to chyba prawda. Odszedłem od tego ostatnio i się dużo gorzej czuje. Jeśli jednak miałem swój kodeks i wypisane co mam zawsze robić nie ważne od okoliczności życie stawało się dużo lepsze. Z Dexterem bardzo dobre porównanie.
Ty możesz nie być szczęśliwy, dając za to szczęście dziewczynie dasz szczęście sobie prawdopodobnie. Skup się na niej więc może. Wychodzenie gdzieś razem ze znajomymi i dziewczyną to wydaje się również dobry pomysł. Cokolwiek. Też przerabiałem bezsensowność życia. Różnica taka, że mnie jeszcze szkoła zbija do gleby czasami. Ale staram się robić wszystko co na ten moment wyda mi się ciekawe. Chciałem spróbować czegoś więc sprzedałem wszystko i to kupiłem. Mimo, że to nieodpowiedzialny ruch- dał mi kiedyś solidną dawkę stresu, bo był to strzał w kolano, ale jednak nauczył czegoś- musiałem w tamtym momencie rozwiązać życiowy problem. Na przykład gdy mam na biurku dajmy na to zepsuty telewizor jak tydzień temu- pomysłem, że tak nagle dodam mu wymienny kabelek i przełącznik. Tak też zająłem się na kilka godzin używając narzędzi które się do tego nie nadają, nie też dlatego, że lepszych nie miałem- tak o ciekawiej. Uzyskałem satysfakcję i wiedzę. Tak czy siak ja robię to co spontanicznie wyda mi się ciekawe. Wyjście do parku i zobaczenie jak to wygląda o 3 godzinie? Proszę bardzo, trzeba było sprawdzić. Przechadzka ze znajomym o 1 godzinie wzdłuż torów w lesie też było ciekawe. Zawsze jest coś co może zaciekawić. A i nie zapominając- muzyka... Muzyka zdecydowanie mi pomogła we wszystkim- chociaż kiedyś wydawało mi się to głupie.
ja już sznur mam czekam w zasadzie na impuls, nie chodze do żadnego lekarza ale Ty nie idź tą drogą bo Mam 23 lata, kończę studia inżynierskie, mam dobrą pracę, mieszkam z dziewczyną. masz w sumie wszystko.
Jakby odpowiedzią na wszystko jest rola (matki, ojca, brata, siostry, ucznia). Im ważniejsza (bardziej wypełniająca nasz czas i ustanawiająca priorytety) tym lepiej.
Także znajdź swoją rolę w życiu.
Depresja to na pewno wydzielanie jakiegoś hormonu albo czegoś w mózgu odpowiedzialnego za złe samopoczucie i braku kondycji psychicznej, ale czemu dotyka on ludzi bez względu na osiągnięcia życiowe i spełnienie?. Są aktywności na pewno przyczyniające się do polepszenia tego stanu np sport, hobby itp. Ale w poważniejszych przypadkach bez farmakologi się nie obejdzie i pomocy psychiatry. Gdybym ja np dostał w mojej obecnej sytuacji depresję, to bym już pewnie tu z wami nie pisał, bo nie mam kasy, znajomych czy celu w życiu. Rodzinę mam, ale oni raczej utrzymują moje leniwe dupsko.. taki żywot :;; Nie potrafię się np odważyć na zmiany i ciężko mi z tym idzie. Obecnie oglądam anime marząc o lepszym losie i się opierdzielam i co mogę powiedzieć. Życie jest nic nie wartym bytem który od nas zależy jak go wykorzystamy oraz na ile nas stać. Gadanie.. że pieniądze szczęścia nie dają, to ja z chęcią sobie je wezmę, jak ktoś nie potrzebuje. Chciałbym mieć chociaż 50% ambicji i farta co twórca tematu.
Mieć bliską osobę z która można dzielić ból albo na nią liczyć w każdej sytuacji to prawdziwy skarb w życiu o który warto walczyć. Chyba że ktoś jest outsiderem życiowym. Wiem że są osoby które walczą o swoje marzenia lecz pomimo tego i tak im się nie udaję z różnych przyczyn. P*lenie że marzenia się spełniają.. g prawda. Mogą.. a nie muszą. Wszystko zależy od tego jaki los nam zgotuje przeznaczenie. Jak ktoś ma farta to zawsze na cztery łapy spadnie. A drugiemu zawsze kłody pod nogi w życiu rzucać będzie.
O panie, jak ja Cie doskonale rozumiem
Poza kilkoma wyjątkami opisałeś mnie.
Ech...
Życie jest, jakie jest. Każdy nadaje sobie sam sens istnienia. Z pewnością warto się cieszyć tym życiem (i nie myśleć tylko o pieniądzach, bo praca jest w większości jednym z powodów niskiego stanu i sam osobiście, bym nie pracował, gdybym nie musiał, a tak się żyje głownie dla pieniędzy niestety), a kto wie, co jest po śmierci. ;)
Szczęście to umiejętność cieszenie się z tego co się ma. Dodatkowo piękne są tylko chwile, wiec warto brać od życia jak najwięcej i nie marudzić. Zycie jest tylko jedne. Drugiego nie będzie.
Przechodź spokojnie przez hałas i pośpiech, i pamiętaj, jaki spokój można znaleźć w ciszy.
O ile to możliwe, bez wyrzekania się siebie bądź na dobrej stopie ze wszystkimi.
Wypowiadaj swoją prawdę jasno i spokojnie, wysłuchaj innych, nawet tępych i nieświadomych, oni też mają swoja opowieść.
Unikaj głośnych i napastliwych - są udręką ducha.
Porównując się z innymi możesz stać się próżny i zgorzkniały, bowiem zawsze znajdziesz lepszych i gorszych od siebie.
Niech twoje osiągnięcia zarówno jak plany będą dla Ciebie źródłem radości.
Wykonaj swą pracę z sercem - jakakolwiek byłaby skromna, ją jedynie posiadasz
w zmiennych kolejach losu.
Bądź ostrożny w interesach, na świecie bowiem pełno oszustwa.
Niech Ci to jednak nie zasłoni prawdziwej cnoty; wielu ludzi dąży do wzniosłych ideałów
i wszędzie życie pełne jest heroizmu.
Bądź sobą, zwłaszcza nie udawaj uczucia.
Ani też nie podchodź cynicznie do miłości, albowiem wobec oschłości i rozczarowań ona jest wieczna jak trawa.
Przyjmij spokojnie co Ci lata doradzają z wdziękiem wyrzekając się spraw młodości.
Rozwijaj siłę ducha, aby mogła cię osłonić w nagłym nieszczęściu.
Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni. Wiele obaw rodzi się ze znużenia i samotności.
Obok zdrowej dyscypliny bądź dla siebie łagodny.
Jesteś dzieckiem wszechświata nie mniej niż drzewa i gwiazdy, masz prawo być tutaj.
I czy to jest dla ciebie jasne, czy nie - wszechświat bez wątpienia jest na dobrej drodze.
Tak więc żyj w zgodzie z Bogiem, czymkolwiek On ci się wydaje,
czymkolwiek się trudzisz i jakiekolwiek są twoje pragnienia, w zgiełkliwym pomieszaniu życia zachowaj spokój ze swą duszą.
Przy całej swej złudności, znoju i rozwianych marzeniach jest to piękny świat.
Bądź pogodny. Dąż do szczęścia.
Max Ehrmann
Wszyscy prędzej czy później dochodzimy do punktu, w którym nie chcemy niczego, ale musimy znaleźć sposób na odwrócenie uwagi. Dla mnie gry pomagają, dla kogoś książki pomagają. Nie należy się poddawać.
Idż na budowę robić po 10 h w pełnym słońcu to nie będziesz miał ochoty na takie pierdolenie
Ależ jest wręcz odwrotnie przyjacielu. Życie ma sens ...
Nie warto wychodzić z kina, kiedy trwa ..... seans :)
Powodzenia !!!
Ludzie sie zatracają w tym co ważne. Tysiące bodźców, przeludnione miasta i betonoza. Wyjedz gdzieś na wczasy blisko natury, wody lasów gdzieś gdzie jest niewiele ludzi.
Jak ci kiedyś lekarz powie ze zostało ci pół roku to zmienisz podejście.
Zycie to choroba przenoszona drog plciowa i od poczatku istnienia zycia na naszej planecie nie mo ono zadnego sensu.
Nawet istnienie wszechswiata nie ma zdnego sensu bo tez kiedys nastapi jego koniec.
Gwiazdy zyja po kilka a nawet kilkanascie miliardow i lat i tez koncza swoj zywot.
Niestety wszystko co istnieje kiedys przestanie istniec i jak to mowi moj kolega ale ja napisze to lagodniej ''chocbys zrobil kupe na srodku swojego pokoju to nic nie zmienisz''.
mam podobnie,
ale wystarczy się zastanowi nad słowem ŻYCIE,
w zależności od wymowy wiele znaczy,
dla większości to coś w czym się jest bo tak trzeba i tyle,
Prawda jest taka że życie przyjemne to jest może dla garstki ludzi z tego świata reszta egzystuje,
źle sobie po prostu ten świat wymyśliliśmy
Najlepiej się nie zastanawiać tylko żyć
Dlatego trzeba się cieszyć drobnymi rzeczami (jak w ZombieLand)
Tak to jest jak się słucha tego populistycznego gówna pokroju "szczęście to miłość, chata i zarobki" albo "z hobby nie wyżyjesz, poświęć swój czas na oceny, naukę, znajdź dziewczynę. Będziesz kimś!" Potem się zderzasz z rzeczywistością i masz do wyboru pogodzić się wygodnym i spokojnym życiem opierającym się na pustych przyjemnościach albo w końcu postanawiasz coś z niego wyciągnąć. Znaleźć hobby które sprawi że poczujesz "kocham to, po to chcę żyć." Zrealizować jakiś ryzykowny pomysł, nie wiem, autostopem na koniec Rosji. Poznać ludzi od których możesz się czegoś nauczyć, zainteresować się sztuką, zrealizować marzenia które miałeś w dzieciństwie ale je porzuciłeś. Chciałeś nauczyć się śpiewać? Tańczyć? Rysować? Grać w hokej? Nauczyć się kuchni meksykańskiej? Zostać kotem w szachy? Zrób to, bez wymówek że nie masz talentu. Nie potrzebujesz. Talent tworzy geniuszy w danych dziecinach, jeśli nie masz talentu nigdy nie będziesz w nich genialny, ale czy musisz? Nie i to jest w tym wszystkim najlepsze. Naucz się żyć chłopie, zbyt wiele ludzi nie ma na to odwagi. Tym bardziej że zarabiasz całkiem nieźle. Ludzie robią te rzeczy w o wiele gorszych sytuacjach. Idź do tego psychiatry, terapia i wyżalenie się komuś dobrze ci zrobi. Odstaw trochę gierki, filmy itd znajdź trochę równowagi w życiu. Ono nie powinno polegać na pracy i pustych rozrywkach. Według Dawkinsa mamy szczęście że tu jesteśmy bo na naszym miejscu mogłoby być nieskończenie wiele innych osób więc trzeba wykorzystać tą możliwość najlepiej jak się da. W sumie się z nim zgadzam. Trzymaj się jakoś i oby ci się poukładało.
Oczywiście, że nie ma. Dlatego ludzie wymyślili muzykę, gry, filmy, książki, w skrajnych przypadkach małżeństwo, a w jeszcze bardziej skrajnych posiadanie dzieci. Żebyś miał umysł wciąż zajęty innymi rzeczami i nie myślał na tematy egzystencjalne.
Zapomniałem dopisać dobrą terapią i tym co daje szczęście jak napisał m.in. soul jest dawnanie szczęścia i pomoc innym. Mając tyle lat co ty możesz zostać wolontariuszem : jest wiele fundacji, organizacji, gdzie można się zgłosić. Widok radości innych osób jest tak energetyzujace i daje tyle radości że właściwie o każdym takim dniu się pamięta. To też może być cel w życiu. Definicja slowa szczęście jest bardzo szeroka.
Jeden dzień pomocy w hospicjum dla dzieci może całkowicie przedefiniować słowo sens życia czy szczęście. Ludzie generalnie za nim nie spotka ich prawdziwa tragedia szukają problemów w trywialnych sprawach. Właściwie jeśli jesteś zdrowy to możesz w życiu zrobić naprawdę wiele jeśli nie dla siebie i najbliższych to dla obcych ludzi.
Zycie w plastiku i pogoń za pieniądzem na przeżycie. To nie choroba psychiczna ale tak dziś wygląda świat. Przyroda naturalna Cię uratuje , proponuje mazury. Dziś większość celebrytów uciekło z duzych miast. A ci najbardziej nowoczesni na Podlasie.
Oczywiście że nie ma z dostatecznie abstrakcyjnego punktu widzenia - deal with it. Wszystko co poza tym usłyszysz to zawsze kłamstwa. Sposobem jest zejść z tej abstrakcji i znaleźć sobie coś do roboty. Nie ma innego rozwiązania.
Sensem życia jest płacenie podatków.
Mem dla rodaków na dziś: "Polacy lubią i chcą niskie podatki. Mam dla was zatem pięć nowych niskich podatków".
Potrzebuje się gdzieś wygadać, jako że z psychoterapeutą się widzę dopiero w poniedziałek. Gol o tyle lepszy, że mogę pisać anonimowo i nie będę oceniany przez nikogo znajomego.
Mam 23 lata, kończę studia inżynierskie, mam dobrą pracę, mieszkam z dziewczyną. No można by rzec, że idealne życie. Otóż, nie do końca. Czuje w swoim życiu pustkę, której nie potrafię zapełnić. Jednak im dłużej się staram, tym bardziej się utwierdzam w przekonaniu, że nic nie ma sensu.
Większość swojego życia zapierdalałem na dobre oceny w szkole, uczyłem się czegoś na boku, myśląc że w przyszłości mi to da uczucie kompletności? Szczęścia? Teraz się przekonuję, że to tylko po to, żebym mógł znaleźć pracę, która nie da mi żadnego spełnienia (mimo, że robię to co mi się podoba - chyba?) tylko możliwość przetrwania każdego kolejnego miesiąca. Tylko po co. Żyć, żeby pracować, pracować, żeby żyć i koło się zamyka. Nic nie daje mi żadnej przyjemności, czuje że teraz to życie sobie po prostu tak idzie do przodu i nic z tego nie wynika, oprócz tego że każdego poranka jestem o jeden dzień bliżej do zawinięcia się na drugi świat. Mam wrażenie jakbym był związany emocjonalnie, umysłowo, jakby mój umysł był zamknięty w czarnym, niekończącym się pudełku i w którą stronę bym nie poszedł widzę tylko czarny jak smoła obraz. Jedynie czasem mogę uciec od tych myśli, nie wiem, jadąc rowerem i po prostu patrząc przed siebie, bez jakiejkolwiek analizy czegokolwiek, oglądając film/serial, uprawiając stosunek, pracując, będąc nawalonym, po trawie czy śpiąc. Jednak zaraz po tym, myślenie włącza się znowu i obraz bezsensowności i celowości objawia mi się przed oczyma. No bo co, mam żyć po to, żeby zarabiać? Będę chciał więcej i jeszcze więcej, bo apetyt rośnie w miarę jedzenia (a przynajmniej u mnie) i wiem że ta droga nigdy nie da mi pełnej satysfakcji i spełnienia. Miłość? Jestem w związku w którym miłość jest obustronna, no ale taka relacja w końcu staje się normalna, codzienna i to uczucie zaczarowanego zakochania się, mija i pojawia się rutyna. Pochłanianie się zabijaczom czasu? Wówczas uznaje ten czas za zmarnowany i mam wyrzuty sumienia, że nie przeznaczyłem go na coś innego. Ale na co? No i zaraz po takiej czynności wszystko wraca.
Chciałbym czegoś, tylko nie wiem, do cholery, czego. Mam silną potrzebę, tak, po prostu potrzebę. Nie wiem za czym jest ta potrzebę, ale czegoś mi zawsze brakuje. Czuję się jakbym był za głupi na coś, jakbym czegoś nie wiedział, tej jednej określonej rzeczy, która da mi spełnienie. I będę pewnie w takim stanie dalej. Wstanę jutro, popracuję, nadrobię zaległości na uczelni, potem znowu będę patrzył w ekran, pijąc energetyka i słuchając jakiejś drętwej muzyki. Pojutrze zapewne też. I za tydzień. I za miesiąc. I tak zawsze. Gdzie tu jest sens?
Niech zgadnę w młodości praktycznie zero imprez, a pewnie jeszcze nie pijący, tu leży problem: brak balansu :) W życiu nie można przeginać w jedną stronę, trzeba znaleźć balans. Sama ciężka praca/nauka bez zabawy prowadzi do szybkiego wypalenia, znam parę osób z podobnym problemem czyją się wypalenia. Zaraz się obesrają niektórzy, bo promuje picie, ale parę drinków/piw na imprezie ze znajomymi świetnie rozluźnia i redukuje stres :) Wiem z autopsji bo jakiś czas brałem leki gdzie był zakaz alko i zaliczyłem tak kilka imprez, na każdej było spoko, ale nie czułem się do końca zrelaksowany.
Polecam zaopiekowanie się pieskiem albo kotkiem. Osoba z depresją lepiej niech nie krzywdzi dziecka. Za to opieka nad zwierzakami może odmienić ludzkie życie.
Ano nie ma, i co z tego :) ?
"znajdź to co kochasz i pozwól się temu zabić"
ps. Polecam potomstwo, nie bedzie czasu na jakies smutne egzystencjonalne pierdu pierdu ;)
dVk. ---> radość i sens życia znajdziesz w dawaniu radości innym. Sensowną kontynuacja związku jest rodzina i dzieci, to też da ci sens i radość.
I tyle.
Powiem tylko tyle, że życie ci odmienią dzieci. Przestajesz wtedy zajmować się sobą i skupiasz się na maluchach.
Z postu wynika, ze to nie depresja tylko brak jakiegos celu w zyciu.
Kup sobie kotka zeby miec sie czym opiekowac, jak sie okaze ze nie zadzialalo to go uspisz, z pieskiem jest troche wiecej zachodu bo trzeba wyprowadzac, ale to kolejny krok do rozpoczecia brania odpowiedzialnosci za kogos innego niz ty sam, i dzielenia sie swoja osoba.
A potem zobaczysz moze nastepny krok przyjdzie sam z siebie. Jestes mlody, mozesz jeszcze testowac.
Mam kilku znajomych ktorzy niestety sa juz w wieku kiedy pewne sprawy sa nieodwracalne. Siedza w tych swoich domach, jezdza fajnymi autami, kupuja gry w ktore popykaja od czasu do czasu, upijaja sie na imprezach do nieprzytomnosci i tak juz beda do konca zycia.... sami.
Niektórzy ludzie mają tzw. raka duszy i nic nie przyniesie im szczęścia i spełnienia.
Czytałem o wielu takich przypadkach, mieli wszystko co potrzebne do szczęścia a i tak wybierali samounicestwienie.
dVk. - bo w życiu trzeba mieć przygody tak aby każdy dzień był wyjątkowy. Jest wiele na to sposobów: jakieś hobby, jakieś pasje, np. będąc rodzicem właściwie żyjesz od nowa bo jesteś mistrzem joda dla padawanow. W twoim wieku to bym poszukał sobie czegoś co sprawia ci wielką radość dzień w dzień. Właściwie życie to powinna składać się tylko z radości i szczęścia. Możesz też znaleźć radość w wyzwaniach : taki żart ale dziewczyna + 4 kochanki na boku i pogodzienie tego sprawi że każdy dzień to będą wyżyny emocji :) proponuje też tor wyscigowy, skoki spadochronowe, nauka latania np. szybowcem, a przede wszystkim dowolny sport. No i najważniejsze dzień bez przyjaciół to właściwie smutny dzień wiec dużo spotkań i poznawania nowych ludzi.