Prequele były jakie były, ale chociaż rozbudowywały uniwersum i były czymś innym niż oryginalna trylogia. Tymczasem Disney po prostu odtworzył stare schematy wpadając momentami wręcz w autoparodię, co film był inny koncept na całą trylogię (pierwsza część to remake nowej nadziei, druga to jakieś słabe fan fiction, a trzecia to desperacka próba sklecenia wszystkiego w sensowną całość z marnym efektem)
Pokolenie do których prequele Star Wars były skierowane po prostu dorosło, ci którzy się na nich wychowali doszli do głosu i przyćmili hejterów. Nawet z mojego otoczenia mogę wywnioskować, że prequele najbardziej szanują osoby wychowywane na Wojnach Klonów (szło się do szkoły to się oglądało :P).
W końcu ktoś docenia i mówi jak człowiek o Prequelach star wars w serwisie!!!!!
Ale z resztą mam różnie
Spider man 3 był problematyczny ale miał mocne momenty jak Wątek Sandmana.
Fight club co? myślałem że jest klasykiem nie rozumiem.
I to samo Dawno temu w ameryce chyba że chodzi o wersji skróconej to rozumiem.
No Łowca androidów to miał pod górkę bo Narracja dekarda i Happy end to dramat.
Contagion nie widziałem więc się nie wypowiem.
No i Batman i robin to ja uważam za średniak a nie guwno jak wszyscy mówią.
Spider man 3 jest postrzegany bardziej przyjaźnie, przez pryzmat nostalgii, memów i całokształtu pająków Raimiego.
Do tego co jak co, ale pomimo oczywisto cringeowych momentów jak tańczący Parker w 3, filmy Raimiego po prostu sprzedały dobrze Hollywood koncepcje widowisk o superhero długo przed erą MCU. Tuż obok X-manów Singera, to były nieliczne dobre filmy tego gatunku w czasach wczesnych lat 2000.
Prquele sw... wcale się nie zdziwię, jeżeli za 10- 15 lat sequele będą uwielbiane w sieci, przez dzieciaki, które wtedy już dorosną. Same prequele jak napisał jeden przedmówca, są chyba korzystniej oceniane przez pryzmat serialowych wojen klonów. Anakin z tego serialu, to dużo inna postać od kreacji Christensena. Lucas wziął na barki przy pt, reżyserie, scenariusz, a prawda jest taka, że to świetny twórca lore, ale nie reżyser sensu stricte. Tak naprawdę masa dialogów w ep IV wypada już słabo jak ten o tuskenach chodzących w rzędzie.
SW to zawsze była mieszanka fajnych tekstów, które są dziś kultowe z cringowym i cienkim pisarstwem. Zresztą jakbym nie lubił sw, jestem świadom, że mówimy tutaj o historii w której misie pokonują wojsko a mądry mistrz jedi przez 900 lat nie nauczył się poprawnej mowy. Saga nie jest tak poważna na jaką chce się kreować, a pt to po prostu większa przewaga tej głupawki nad bardziej poważną warstwą sw.
Poza tym Pt miały fajnego Mcgregora, Nensona i niezłego choć momentami przerysowanego Mcmarmida.
Sequele nie przypadły ludziom do gustu, bo są już bezczelnie pretekstowe z powrotem
spoiler start
Palpatine'a
spoiler stop
, czy Rey, która wszystko umie, bo pokrewieństwo z tym panem daje jej boosta.
Wydaje mi się, że fani sw szukają zalet bo muszą sobie jakoś tą sagę upiększać.
Otrzymując od Disneya tak niewyobrażalne gówno człowiek docenia sobie to co miał wcześniej. Stąd to nagłe uwielbienie.
Jeśli chodzi o dojrzałość przekazu, to wydaje mi się, że prequele, za wyjątkiem pierwszej części oczywiście, wychodzą lepiej niż baśniowa stara trylogia.
Z wymienionych filmów ceniłem i polubiłem od razu te :
Casablanca, Łowca androidów, Dawno temu w Ameryce, Podziemny Krąg, Coś i resztę kultowych filmów Carpentera.
Zemsta Sithów jest ok. Bez szału, ale najlepsza z prequeli.
Nie polubiłem do dziś z prequeli Stars wars Mroczne widmo i Atak klonów, bo są słabe/przeciętne i ciężko w ogóle przez nie przebrnąć. Podobnie jest z Spider-man 3.
Batman i Robin to gniot.
Właśnie widzę jak publiczność polubiła "Batman i Robin"
IMDB 3,8, a Filmweb 4,8
Dla porównania Podziemny krąg IMDB 8,8, Filmweb 8,3.
Cienka Czerwona Linia 1998. Dramat wojenny, dokładnie z tego samego roku, co Szeregowiec Ryan, więc siłą rzeczy od razu był skazany na porównania i właściwie klęskę względem efekciarstwa Spielberga. Nie jest to oczywiście film akcji. w kinie był dość nużący, ale oglądany na spokojnie też ma swoje dynamiczne momenty, zupełnie wybitne, jak choćby szturm na wzgórze czy atak na wioskę pełną Japończyków.
Dzisiaj uważam ten film za top of the top kina (anty)wojennego, obok Kubricka.
Królestwo Niebieskie 2005. Dramat historyczny Ridleya Scotta, który w wersji reżyserskiej zyskał zupełnie inną jakość całej historii. Chyba nigdy wcześniej nie widziałem dwóch tych samych filmów o takiej różnicy. Bloom, który jest dla mnie raczej śmiesznym aktorem, zyskał dużo czasu i pełnowymiarowość postaci, tutaj prezentuje się w zasadzie całkiem nieźle. Sam film ma cudowny klimat, muzykę, zdjęcia, kostiumy, obsadę, ciekawą historię i oponentów.
Nie wiem czy tylko ja tak mam, prequele widziałem jak miałem chyba z 8lat więc no, nie zwracałem uwagi na wady jakie te filmy miały, byłem po prostu zafascynowany postacią Anakina ( wtedy też Clone Warsy leciały). Co do sequeli.... Moim głównym minusem/wadą jest brak magii Gwiezdnych Wojen. Może trochę śmieszny ten zarzut ale kompletnie nie czułem "Gwiezdnych Wojen" w tych Gwiezdnych Wojnach. Jakbym oglądał następną bajkę Disney'a. Nie wiem czy to przez montaż, czy przez samo moje nastawienie po zobaczeniu 8 części. Nie wiem. A i te zakończenie z : Rey Who? kompletnie mnie dobiło ;D
skoro trylogia disneya jest w twojej opinii dużo lepsa od ep I-III to pewnie dlatego twoje zdanie jest nic niewarte i dlatego nie jesteś autorytetem. tym bardziej jak ty widzisz w tych filmach "nielogiczności" to nie ma w ogóle o czym dyskutować.
Jedni grają w gry... inni płaczą i wyłapują błędy. Jedni oglądają filmy... inni płaczą i wyłapują nielogiczności. Ot całą prawda. Ale i tak lepiej być w pierwszej grupie, bo będąc w drugiej... o , jakie to życie musi być nudne!
Ja sie zakochałem w Phantom Menace dzieki grze o tym samym tytule. Była taka sympatyczna graficznie i dawała mozliwosć bycia jedi w bardzo satysfakcjonujacy sposob.
Komu nie przeszkadza archaiczna juz grafika mocno polecam!
I zagadki nie do konca prowadzące za rączkę*
Mam nadzieję że z czasem będzie tak z Ostatnim Jedi - dla mnie to bardzo dobre Gwiezdne Wojny a ludzie zmieszali go z gównem obniżając mu oceny na różnych serwisach (RT i IMDb) i robiąc gówno warte petycje by usunąć go z kanonu i nakręcić od nowa, między innymi dlatego że Rian Johnson miał odwagę przedstawić Luke'a Skywalkera w sposób który nie pasuje do ich oczekiwań albo fanfików z dawnego Expanded Universe, pozwolę nawet sobie na pewną tezę że za 10 - 15 lat Ostatni Jedi będzie uważany przez fanów (o ile dorosną fizycznie i przede wszystkim mentalnie) za jeden z najlepszych epizodów Star Wars
Nawet na łożu śmierci, gdy mnie zapytają co sądzę o Mrocznym Widmie odpowiem że to najlepszy film Gwiezdnych Wojen. Najczęściej do niego wracam, a muzycznie i ostateczną walką niszczy wszystko po swojej drodze. Tak to uwielbiam.
"Stara trylogia" i "nowa trylogia" to duża część mojego dzieciństwa, darzę obie ogromnym sentymentem. "Trylogia Disneya" to dla mnie nieporozumienie, obejrzałem tylko żeby odhaczyć, wracać nie zamierzam.
"Mroczne Widmo" wyznaczyło wzór złego filmu. Osobiście uważam, że była to opinia nieco przesadzona i spowodowała coś bardzo dziwnego - "Atak Klonów", który był nieporównywalnie gorszym filmem pod prawie każdym względem, zebrał znacznie mniejsze bęcki a w najgorszym przypadku został przemilczany.
O ile po latach I ep można obejrzeć z przymrużeniem oka, to II zwyczajnie odpycha na każdej płaszczyźnie: najbrzydszy, najgorzej wyreżyserowany, najgorszy scenariusz, najgłupszy...
Po prostu ludzie nie rozumieli prequeli bo oczekiwali czegoś banalnego jak w oryginalnej trylogii. Teraz dorośli i widzą, że jest to najlepiej rozbudowana trylogia, najlepiej tłumacząca świat gwiezdnych wojen. Owszem, było parę elementów które wpłynęły na odbiór tak jak wspomniane niezrozumienie, czy też midichloriany, jar-jar i romans padme i anakina. Dzisiaj jednak ludzie są świadkami tego, że można było zrobić coś znacznie, znacznie, ZNACZNIE gorszego, a tym czymś są sequele, które są tak źle zrobione, że nie zasługują na miano 'Gwiezdnych Wojen', dlatego coraz głośniej się mówi o olaniu tej trylogii i usunięciu jej z kanonu.
Za każdym razem tak jest i nie tylko z filmami. Przy premierze wylewa się na coś wiadro pomyi jakie to beznadziejne, jakie słabe a 10 lat później nagle każdy czuje nostalgię i ooo jakie to było zaj*biste, chrum, kiedyś to było a teraz to ni ma.
Shuhuu
Najnowsza trylogia Disneya podobnie jak prequele niezbyt przypadły do gustu publiczności, ale oceny jeszcze im spadną, bo jako dość świeże filmy mają je zawyżone nadal.
W największej bazie filmowej świata IMDB, gdzie ocenia cały świat i jest najwięcej ocen:
Nowa Nadzieja 1977 - 8.6 z 1,2 mln ocen
Imperium kontratakuje 1980 - 8,7 z 1,1 mln ocen
Powrót Jedi 1983 - 8.3 z 950 tys. ocen
Mroczne widmo 1999 - 6.5 z 731 tys. ocen
Atak klonów 2002 - 6.5 z 642 tys. ocen
Zemsta Sithów 2005 - 7.5 z 712 tys. ocen
Przebudzenie mocy 2015 - 7.9 z 860 tys. ocen
Ostatni Jedi 2017 - 7,0 z 564 tys. ocen
Skywalker. Odrodzenie 2019 - 6,6 z 373 tys. ocen
Najnowszej trylogii spadną jeszcze średnie o ok 0,4-0,5. Kwestia 10 lat.
Mroczne widmo jest najbardziej dziecinne, cukierkowe i ma dość słabe CGI. Poza końcową walką nie wyróżniło się.
Atak klonów odpychał słabym wątkiem romansu i drewnianym aktorstwem tej pary. CGI sztuczne. Scenariusz też nudny.
Przebudzenie mocy ma zawyżone oceny, bo ludzie mieli apetyt na nowe stars z bohaterami ze starej trylogii. Nostalgiczna część kopiująca mocno z Nowej Nadziei.
Ostatnie dwie części Ostatni Jedi i Skywalker. Odrodzenie mi równie ciężko oglądało się co Mroczne widmo i Atak klonów. Nie mam zamiaru powracać do epizodów VIII i IX.
Gdy kiedyś powróciłem do prequeli z kolei przy odświeżaniu całej sagi bardzo męczyłem się na Mroczne widmo i Atak klonów.
Po prostu ludzie nie rozumieli prequeli bo oczekiwali czegoś banalnego jak w oryginalnej trylogii. Teraz dorośli i widzą, że jest to najlepiej rozbudowana trylogia, najlepiej tłumacząca świat gwiezdnych wojen. Owszem, było parę elementów które wpłynęły na odbiór tak jak wspomniane niezrozumienie, czy też midichloriany, jar-jar i romans padme i anakina. Dzisiaj jednak ludzie są świadkami tego, że można było zrobić coś znacznie, znacznie, ZNACZNIE gorszego, a tym czymś są sequele, które są tak źle zrobione, że nie zasługują na miano 'Gwiezdnych Wojen', dlatego coraz głośniej się mówi o olaniu tej trylogii i usunięciu jej z kanonu.
Wszystkie te filmy są pełne głupot i nielogiczności, ale to co się ... w I-III to jest jakaś abominacja. Nie rozumiem czemu teraz nagle I-III stało się lubiane i kochane. Czyżby CW zmieniło sposób postrzegania samych filmów? Trochę to dziwne. Film powinien się bronić sam z siebie. Sequele Disneya mimo swoich wad są w mojej ocenie dużo, dużo lepsze.
Jar Jar Binks wplynal na moj odbior filmow jak zadna inna postac. Teraz jak jakis alergik sprawdzam czy film nie zawiera comic relief bo juz lepiej pornosa dla fabuly obejrzec niz sie poddac takiej mece.
Jak dostane Eisenhowera i zdziecinnieje, to pewnie pokocham...
Mi się zawsze podobały prequele, głównie 3, w porównaniu do fatalnych 456 to było wręcz arcydzieło.
Donnie Darko i Fight Club uwielbiałem zawsze.
XDXDXDXDXDXD
Prequele są paskudne i jeżeli ktoś to nie ironicznie lubi to współczuje totalnego braku gustu filmowego. Te filmy były tak złe że twórca SW postanowił sprzedać swoją markę tak bardzo mu się nie podobało to co zrobił z tą markę i reakcje ludzi na nie.
Bogu dzięki że prequele już nigdy nie powrócą a GL nigdy nie nakręci innych szajsów z SW.
Faktem jest jednak, że i ta produkcja zyskała po latach status kultowej.
Co najwyżej od ludzi którzy nie wiedzą co to dobry film xd