Hmmm...
Uzależnienie – nabyty stan zaburzenia zdrowia psychicznego i fizycznego, który charakteryzuje się okresowym lub stałym przymusem wykonywania określonej czynności lub zażywania psychoaktywnej substancji chemicznej.
1200zl za konsolę i grę? Czy za samą grę? O czym w ogóle jest ten felieton?
Gdzie są dalsze strony tego artykułu?
Nie wiem czemu, ale mnie w tej grze strasznie wkurza widoczna krzywizna. Mam wrażenie, że chodzimy po planecie o powierzchni jednego kilometra.
Do tego bardzo blisko kamera, przez co mam dziwny dyskomfort grania w tę grę.
Patrzę na to Animal Crossing tak z boku i cały czas wydaje mi się, że to taka gra "dla dziewczyn", w której o nic nie chodzi i tylko się grinduje powtarzając te same czynności w ramach "relaksu".
Ja przez dwa miesiące byłem naprawdę uzależniony, jeszcze nigdy żadna gra mnie tak nie wciągnęła. A podobnie się złożyło, że to był mój pierwszy tytuł na Switcha, nawet mam tą specjalną edycję konsoli :P
Ale jednak cieszę się, że udało mi się z tego wyjść i nie chcę już wracać w najbliższym czasie.
Farmwile zbiera nowe żniwo, kolejni biedacy wpadają w tę bezsensowną pętle.
A ja Ci powiem że takie gry są niezdrowe, przekonałem się o tym grając w SFGame gdzie budziłem się rano - sfgame, śniadanie - sfgame, przed snem sfgame, w pracy też często korzystałem. Gra wymagała dziennej aktywności, zwłaszcza jak się posiadało parę postaci. Zmieniłem nastawienie dochodząc do wniosku że to gra ma być dla CIEBIE a nie TY dla niej. :) Człowiek od razu zdrowszy.
A więc teraz pół strony a4 jakichś pustych przemyśleń to felieton... mhm.
Mi takie krótkie sesje na konsoli nie odpowiadają - wolę usiąść na kilka porządnych godzin. Tak pograć z doskoku to wole na telefonie - meczyk czy dwa w legends of runeterra. A gry zmieniam regularnie, mało w której wytrzymałam więcej niż 60h.
Potwierdzam, że spłacanie długów dla szopa lichwiarza to jedno z najbardziej wciągających growych doświadczeń jakich doznałem w przeciągu ostatnich lat. W ciągu ostatnich 2 tygodni spędziłem w Nowych Horyzontach prawie 65 godzin i mimo, że widziałem już napisy końcowe to i tak chcę więcej.
To jest właśnie ta magia Nintendo - mimo, że gra mnie kompletnie nie interesowała to i tak dałem jej szansę i za sprawą fantastycznego gameplayu i prostych acz wciągających mechanik, nie mogę się oderwać od konsolki.
Ja na Switcha mam do ogrania Zeldę, Super mario, i jeszcze chyba jakieś 2-3 platformówki...i nigdy nie zagram, bo to za mało,żeby dać tyle kasy. Z PSP zrobiłem błąd(chociaż nie aż tak źle było) Teraz drugi raz nie ma opcji. Kiedyś za x lat, kupię w lombardzie używkę, i też pogram.
Odnośnie ankiety:
Trudno jest mi szukać nowych gier na obecnym PC (jedynie jakieś nowe gry 2D czy "lekkie" Indie powyżej 2015 roku odpale )ale też nie narzekam.
od 5 lat gram nadal w Skyrima (dzięki modom i zabawą w instalowanei ich :) ) ,a tak to minecraft (chociaz po OC CPU i tym samym OC Ramu Minecraft jako jedyna gra z mojej biblioteki ma błędy -niektóre obiekty się nie renderują ,a sama gra reaguje z opóżnieniem itp ), Elsword ( gram tylko dlatego że kiedyś wydałem 20 zł na walute do tej gry + trudno jest mi porzucić gre w której tyle przesiedziałem ), WoT (ale obecnie Blitz ) i Star Conflict (bo fajnie polatać w kosmosie który wygląda ładnie na minimalnych ustawienaich ),
Tak czy siak nowych gier od 4 lat nie kupowałem.
Kupiłem kiedyś PSP dla Pataponów, jakieś 450zł za tą bieda edycję bez internetu. Setki godzin w 2 i 3 nigdy nie będą zapomniane... I w sumie tyle, trochę pograłem na emulatorach GBA czy MegaDrive. Same gry na PSP jakoś mnie nie porwały, ale to było dawno i inaczej podchodziłem do gier.
Dzisiaj raczej nie byłbym wstanie wydać kilku stów na sprzęt dla paru gierek.
Ostatnia gra, która mnie wciągnęła tak mocno, że byłem od niej uzależniony to był Medieval 2 Total War 2 gdzies w 2004 czy 2005 roku. Prawie bym rok studiów zawalił tak grałem i grałem.
Od tamtego czasu nic równie miodnego nie wyszło
Szopowi mówisz ? XD
Szczerze to zazdroszczę bo też chciałbym zobaczyć jak to jest z tymi długami u Szopa a niestety nie mam jak
Pstryczka nie mam i okazji grać nie miałem. Ale Animal Crossing to rewelacyjna gra, pamiętam jak nie mogłem się dawno temu oderwać od pierwszego NDS grając na przemian w Mariana64 i Szopena.
Jeszcze trochę i ,,Animal Crossing" zagrzeje sobie miejsce w leczeniach odwykowych :D Ale właśnie tego typu gierki, z pozoru wydające się całkiem proste i niewciągające, są zabójczymi pożeraczami czasu. Najważniejsze to żeby cię za bardzo nie pochłoniła, a poza tym to chyba dobrze, że nawet sama muzyczka z menu główne wywołuje pozytywną reakcję. Gry właśnie po to są, aby odciągnąć nas od świata realnego, dawać przyjemność (czasem też podenerwować).
Chyba jednak wolę zmieniać gry niż przyczepić się do jednej. Dłuższe sesje zamiast grania z doskoku i zdecydowanie takie, które nie zarządzają moim czasem i mają jakiś konkretny koniec do którego można zmierzać zamiast ścigać się z rozwojem gry :)
Dłuższy czas potrafię chyba tylko grać w gry eksploracyjne, gdzie nawet jeśli jakieś mechaniki się powtarzają to jest chociaż ten element zwiedzania różnych miejsc, ciągle nowe widoki. A że mam to do siebie, iż raczej dość dokładnie lubię zwiedzać, to granie się wydłuża.
Nie lubię spędzać przy jakiejś grze setek godzin jednym ciągiem (no chyba, że to wciągające RPG). Ale też są takie gry, do których co jakiś czas wracam i łączny czas gry zdecydowanie można mierzyć w setkach godzin.
W sumie mnie to nie dziwi. Kupiłem PS4, przeszedłem Horizon: Zero Down i mógłbym konsolę nawet po tym odłożyć, ale stwierdziłbym, że było warto. I to jest wyznacznik dobrego sprzętu oraz gier - jeśli nie żałujesz zakupu.
No i przez Ciebie zachorowałam teraz na Nintendo Switch :P
Jakieś znaczące różnice między wersją standardową a Lite?
Tylko raz zapożyczyłem się u Nooka a teraz wolę najpierw sobie zaoszczędzić sumkę i dopiero realizuję kolejne wydatki
Mam pytanie z innej beczki. Co się dzieje dalej, w sensie po spłaceniu tego długu u Shopa ? Czy są wyznaczone jakieś inne cele, czy zaczyna się freestyle ?
Z moją żoną jest dokładnie to samo. Kupiliśmy NS i zaciągnęła długo u szopa. Myślałem że po tygodniu jej się znudzi i wjedzie na koniu Link a tu d**a. Minęło już koło 2 miesięcy a konsola zajęta. Dobrze że mam PSa i tam dużo gier do ogrania. Niech cię szlak Nook.
Ani mi się waż czegokolwiek żałować! ;))
Dopóki banan nie schodzi z buzi wszystko jest OK. To nie jest mobilny uzależniacz, gdzie granie szybko przeradza się w rutynę i zaczyna być bardziej obowiązkiem niż przyjemnością. Tutaj za niczym nie musisz gonić, nic cię nie ominie, jeśli akurat nie masz ochoty na grę. Ja miałem podobnie z Super Smash Bros Ultimate. To gra, po której bym się nie spodziewał takiego uzależnienia, ale autentycznie przez kilka miesięcy odpalałem ją dzień w dzień na kilka(dziesiąt) minut, żeby zdobyć kolejnego Spirita (albo dwa, no może trzy, albo jeszcze Classic Mode kolejną postacią). Czysta, niewymuszona radość :)
Nikt nam nie ma prawa mówić jak mamy grać! (chociaż Zeldę, to jednak zdecydowanie warto ograć - w Hyrule też można się nieźle zabawić).
Nudne Simsy bez dodatków są ciekawsze od tego symulatora zbierania owoców, rybek i skominialości.
Ja mam 4-6 gier do których wracam zawsze (np. po pół roku).
Wiedźmin 1 lub 3, Factorio, Kerbal Space Program, Cities: Skylines, The Settlers III, Banished.
Do tego prawie zawsze w ciągu roku przejdę/gram w jeden czy dwa nowe tytuły.
Obecnie od listopada przechodzę RDR2 (mam 42%), plus czasami odpoczywam w Forza Horizon 4.
Kupka wstydu regularnie się powiększa i rośnie.
Wiem, że kolejny po RDR2 do ogrania będzie Cyberpunk 2077 (jeśli znów przesuną to w sumie pewnie w sam raz skończę RDR2 :D).
Potem mam w planach RDR(1). I dalej zobaczymy co nowego wyjdzie, albo sięgnę na kupkę wstydu po Assassin’s Creed Odyssey.
W międzyczasie... Wiedźmina pierwszego ukończę 8 raz... Wiedźmina 3 przejdę 5 raz... w Factorio dobiję kolejne 100h... (jeszcze NIGDY nie wysłałem rakiety w kosmos!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!).
Zdarza się, że komputera do gier lub konsol nie odpalam miesiąc bo projekt w pracy goni (pracuje w IT więc ekranów mam dość w pracy :D).
PS.
Miłego handlu rzepą!
Wydałam na ACNH łącznie 1600 i 100h zebrałam w pierwszym miesiącu (zdecydowanie za dużo), żyjąc tam wedle maksym "dolce far niente" i ogólnie "jakoś to będzie". Wiec w tym samym czasie zrobiłam pewnie ze 2% tego, co ty ;D Pełna jestem podziwu, jak szybko rozwinęłaś swoją wyspę! 3 dni przerwy wystarczyły, żebym się odzwyczaiła, ale gdyby nie to, pewnie też siedziałabym co rano na wyspie :D i wieczorem też, żeby pozbierać skorupiaki przed snem.
To były moje jedyne spacery w trakcie wczesnego lockdownu, niczego nie żałuję!
(i tak, oczywiście bojkotuję kapitalistyczne zapędy Nooka, a jednocześnie wywaliłam 1,5k na grę)