Zaskakująco długo nie było żadnego sensownego wątku o kociastych, aż do wątku pt. "Czym zająć kota?"
Jak się okazało, całkiem liczne grono GOLowiczów ma na swoim wychowaniu mrucząco-miauczących i chyba warto, aby taki temat był tu kontynuowany cyklicznie.
Zapraszam, w takim razie wszystkich, którzy mają pytania, porady, chcę się podzielić swoimi doświadczeniami lub po prostu zaprezentować swoich kocich podopiecznych.
Zdecydowanie nie zapraszamy kocich hejterów lub osoby o żenującym poziomie kultury.
Link do poprzedniej części:
https://www.gry-online.pl/S043.asp?ID=14968272&N=1
No i masz. Od rana plakal pod domem, a od 14 nie pozwalal sie schwytac, choc cztery osoby probowaly, wlacznie z kierowca dostawczaka, do ktorego wlazl (tzn. do silnika przez podwozie). No ale... nec Cotules contra plures.
Nie wiem nawet czy to on, czy ona.
Do schroniska nie oddam, bo to wyrok smierci dla takiego malucha.
Jutro do weta i sie zobaczy, sasiadka wstepnie wyrazila chec przygarniecia, ale musi to przemyslec.
Nie wyglada specjalnie zle, choc smierdzi, ale raczej w efekcie przebywania w nieciekawych miejscach, niz z powodu choroby. Kontaktowny, zadziorny (prycha), teraz odsypia ciezki dzien.
To jak jest taki wątek to dorzucę się z małą historia...
Był dom. Obok domu stodoła stara nieużywana. W stodole na górze było trochę siana.
Był pies a właściwie mentalne bydle zwierz to mało powiedziane. Szczególnie na koty uczulony bo na głos kici kici języka mu się sierść na grzbiecie jakby szczotka pod włos przejechał i obłęd w oczach szczekanie wariowanie latanie szukanie...ale juz dosc stary naście lat około 20kg. Lecz kiedy obłęd w oczach miał to nie jeden młody wysportowany mu nie dorównywał. Bólu nie czuł wtedy nic a jak złapał się z drugim psem to najlepiej łomem szczękę otwierać.
Pies od wczoraj ( napisze jakby to było w tamtym czasie a było to koło 2mc temu). Chodził przy tej stodole najezony szczekał.
Kobieta usłyszała mialczenie wychodzące z górnej części stodoły. Poprosiła męża żeby sprawdzić bo pewnie jakiś kot siedzi. A że kotów w okolicy pełno tylko dzięki psu w pobliżu domu żadnego to całkiem możliwe było.
Mąż wszedł i ujrzał malutkiego kotka który jeszcze nie widział (jedno oko się otwierało tylko) i chodzić za bardzo nie umiał (znaczy się jakoś tam chodził ale się przewracał potykał o łapy itd)
Sytuacjia jasna. Albo kocica się wprowadziła z małym albo porzuciła.
Małżeństwo wpadlo na pomysł żeby sprawdzić. Zostawili w stodole telefon włączony na Skype użyty jako kamera i obserwowali czy mama przychodzi. Dzien minął noc minęła następny dzień i noc i następny dzień i śladu nie było dorosłego kota. W międzyczasie postawili mleko i kiełbasę żeby i dorosły miał. Nic.
Żona zdecydowała że zimno kot najwyraźniej porzucony zabieramy do domu aby miał ciepło.
Mąż wziął .. kotek mieścił się w jednej dłoni ...Przygotowali karton wysoki postawili w łazience aby nazwany przez człowieka psem pies nie miał dostępu.
Poczytali w necie co może jeść. Kupili mleczko dla młodych kociąt butelkę i karmili w pozycji maturalnej z lapkami do przodu.
Jako że ten niby pies słucha się o dziwo męża i na okrzyk siad siada łapa daje łapę leżeć to leży choć tu to idzie stok to stoi to postanowił że spróbuje zaprzyjaźnić kota z bydlakiem.
Pierwsze próby nie zawiodły. Ukazal kotka bydlakowi a ten że zwykłego spojrzenia zamienił na obłęd w oczach ślina zaczęła mu cięć z pyska i chlapal jęzorem jak na najcudowniejszy przysmak jaki w życiu mógł mu się przytrafic.
Po tym widoku zrezygnowal i maz powiedzial idź stąd.. co też słusznie uczynił.
Mijały dni z podobnym scenariuszem aż w końcu mąż położył kotka na grzbiecie psa. Pies jak zobaczył tylko wystawiony palec wskazujący wiedział że ma się uspokoić. Parę razy próbował chapsnac ale nie z mężem takie numery.
Było coraz bliżej bliżej i bliżej..
Żona schodzi na dół do łazienki patrzy a tam kotek a właściwie flak leży. Mówi do męża ..kotek zdechł..ale jak to? Przecież godzinę temu latał biegał normalnie jakby mu nic nie było. Mąż schodzi patrzy a zamiast kotka flak rozłożony trochę jakby przejechany samochodem. Kurde co się stało.. drzwi nie zamknięte były i pies się dorwał???
Mąż wziął w ręce ale kotek raz na kilkanaście/dziesiat sekund robił oddech i że dwa razy jakby się obudzil i się wyrywał przez sekundę..mąż mówi ubieraj się jedz do weterynarza ja go przygotuje w pudełku póki jeszcze jakoś żyje.
Dostał zastrzyki może na pobudzenie nie wiadomo kroplowke ... kot już miał hipotermię (obniżona temperature) więc zostal jakiś czas aby go ogrzać ale weterynarz nie dawał nadzieji. Na noc kotek był w domu już doszedł do siebie na tyle że wyglądał jak kot nie flak ale nadal stan był beznadziejny.
Przeżył noc ogrzewany czym się dało i pojechał znów do weterynarza jak wczesniej ustalili. Weterynarz się zdziwił że noc przeżył.. zrobił USG miał jakąś wodę w brzuchu. Dostał zastrzyki i leki aby woda zeszła. Trzeba było głaskać po brzuszku wymuszać siku i tą wodę. Weterynarz sam nie wiedział co to skąd to jak to i dlaczego..
Rzeczywiście wody polecialo z kubek jak nie więcej. Brzuszek się poprawił bo od znalezienia miał jakiś dziwny wydęty ale myśleli że to od jedzenia.. tabletki dostał i jakieś w strzykawce coś 2 dni i żył.
Po tym łatwiej było oswoić psa z kotkiem a na dzień dzisiejszy są kumplami najlepszymi.
Zdjęcie z ostatnich dni
Żona po śmierci Czarnego (minął rok) zadecydowała, że bierzemy kolejnego kota, żeby Rudy miał towarzysza. Akurat jakiś czas temu znajomemu kotka się okocila i pod koniec czerwca będziemy mieli nowego siersciucha. Bardzo jestem ciekaw reakcji Rudego :-).
którego sierściuch tak potrafi?
Jak to jest? Kurczak w saszetkach, to moja kotka tak średnio wcina (za to ryby - w każdej postaci), ale jak od czasu do czasu kupię sobie kurczaka z rożna, to waruje przy nodze jak pies, a jak bym za rzadko podawał kawałki, to wskakuje na stół :P
Takoż śmieciowe żarcie (ograniczam, ale czasem mam ochotę, no i nic nie poradzę). Kebab to już w zasadzie zjadamy "na pół", no dosłownie wyrasta mi jak spod ziemi - próbowałem już zamykania (na czas konsumpcji) mojej kociastej na korytarzu, ale to jest takie miauczenie, że nawet twardzielowi pękło by serce, a ja twardzielem nie jestem i kapituluje dość szybko ;-).
Przynajmniej resztki wylizane, zanim śmieci wylądują w koszu :P
Prosciej i zdrowiej kupic jakis preparat witaminowy w pascie slodowej (moje koty uwielbiaja) - placisz za to a nie kupe g... ktore przy okazji ladujesz w kota.
No i Mopik...
Mopik pojawi sie w naszym nowym mieszkaniu w miesiac po przeprowadzcce. I odtad przez 12 lat robilem mu w kazde swieta "sesje swiateczna". Dzis pierwsze swieta bez niego. I choc sa dwa inne koty, to jednak to juz nie to samo.
A tu pierwsza sesja, gdy mial zaledwie 8 miesiecy - a juz wygladal masywnie i dostojnie.
Moze pamietacie, ze jesienia pisalem o malym kotku, ktorego uratowalismy z dworu, wyleczylismy i znalezlismy mu dom.
Wpadl do nas z wizyta ostatnimi czasy.
Chyba pamietal stare katy i stare koty, bo chcial sie zaprzyjaznic z nimi, co im sie niespecjalnie podobalo, ale tez do aktow przemocy nie doszlo.
Dzisiaj mija rok od odejścia Mopika.
Mówią, że czas leczy rany. Ale nie mówią, że mu się z tym wcale nie śpieszy.
Ciągle za nim tęsknię.
To ja wrzucę swojego :)
On jest po prostu piękny :)
Kurcze, jakbym znalazł ten wątek wcześniej, to bym się nie zdecydował. Tyle strasznych historii.
A tak od dwoch tygodni mamy kotkę. Odpukać - póki co chyba bez problemów zdrowotnych. Biega, je (Orijen dla kociąt, boziu, ile to kosztuje), śpi, rośnie - chyba standard dla dwumiesięcznego kota...
Tylko jedno pytanie: jak ją oduczyć gryzienia po rękach? Nie agresywnego, zdecydowanie to zabawa, ale bywa troche uciążliwa.
Kotka byla oddana w 5 tygodniu życia (matka zbytnio nie chciała karmić i rodzeństwo ją podobno męczyło), więc to chyba efekt braku kociego wychowania?
Cudnie, że ten wątek został odkopany :D Wrzucam dwa kot'lety, które od niedawna ze mną mieszkają <3
Jak drzemka, to drzemka :)
My po przeprowadzce z kotami. Guzik i Promyk bez większych problemów. Śmigają jakby zawsze tu mieszkały. Ale większy problem jest Piratem. Schował się pod naszą kołdrę i cały dzień nie wychodzi. Nic nie jadł ani nie był w kuwecie. Jest po prostu przerażony. Feliway w domu zaaplikowany. Jakieś porady jak mu pomóc w tym ciężko dla niego czasie?
Feliway ma mizerna skutecznosc bardzo, chyba ze wsadzilbys go w kazde gniazdko jakie masz (a co najmniej 1 na 1 pokoj). Lepiej sprawdza sie Calmvet (podawany lek na uspokojenie, o lekkim dzialaniu) i feromonowa obroza - ale w obu wypadkach efekty sa dopiero po kilku dniach. Krotko mowiac - po prostu dajcie kotu czas na adaptacje, na razie jest w szoku ale za dzien/dwa powinno mu przejsc. Miale kota, ktory po adopcji tydzien przesiedzial za wersalka, wylazac tylko w nocy do kuwety i zeby cos tam zjesc, a potem juz bylo normalnie.
Zylkene poszło wczoraj w ruch i Pirat wyszedł spod kołdry. Nawet coś zjadł. Co ważniejsze już się nie chowa tylko zwiedza mieszkanie
Kilka zdjęć, przepraszam za niezbyt dobrą jakość, robione na szybko i ostatnio coś mi ostrość nawala w telefonie :D
Już kiedyś wstawiałem foty, ale co jakiś czas chyba nie zaszkodzi pokazać kotki w innych ujęciach :) Brakuje tylko jednego tym razem, bo ogólnie są cztery kociaki.
Patrzy jakiego ptaka by tu dzisiaj zjeść.
Jesli kojarzycie ksiazke/film o "kocie zwanym Bobem" (historia autentyczna narkoman przygarnia kociaka i zaczyna zarabiac na jego utrzymanie, w efekcie wychodzi z nalogu i wychodzi na ludzi) to Bob wczoraj odszedl, w wieku 14 lat.
Moje zawsze spakowane. Tak, Pakowałem się do walizki.
Byliśmy u weterynarza z naszą Mikunią i zapadł wyrok... Rak i trzeba ją uśpić, żeby się nie męczyła...
Była z nami prawie 18 lat, strasznie ciężka chwila...
Eh moje kotki sie nabawily alergii na pszenice / jaka karme i puszki polecicie :) ?
Jak myślicie, czy kotek może się mścić za zamykanie do garażu (wcale niemałego) na noc i celowo zwracać na płytki? :D
nie są to siki, bo zamontowałem kamerkę :D łazi łazi łazi łazi i bęc.
A to jest moja pierwsza tura na All inclusive w Los Pokoios.Pozwólcie,że przedstawię:
od lewej,przy ścianie to Bombel,niżej Dzidziunia,najniżej toMilunia.Biało-czarny po lewej,to Śledzik,obok Loluś,a przy niebieskiej miseczce to nestor Klucha.
Jest jeszcze Krystynka(cała czarna).I ta cała moja kochana "banda"latem w ciągu dnia lofruje na sąsiednich ogródkach i działkach,co jakiś czas wpadając wrzucić "coś na ząb".A wieczorem przychodzą oczywiście na "kolację" albo wylegiwać się na nagrzanym tarasie.Zimą jest podobnie,z tą różnicą że po naszym powrocie z pracy cała banda czeka pod drzwiami,bo przecież mają wykupione All inclusive.Dopóki nie idę spać,to wszystkie siedzą w domu,a później mają na tarasie 3 dobrze ocieplone budy i tam sobie jak to mówi moja ładniejsza/lepsza połowa śpiuńkają.Ta "banda" jak to określiłem i jej obserwowanie daje tyle radochy,że w przypadku spleenu naprawdę od razu humor się poprawia.Aha,wszystkie są przygarniętę,a nie żadne rasowe.Są wysterylizowane i szczepione.Ale przede wszystkim bardzo kochane.
No i mam alergika... po power of nature, luzna/kwaskowata kupa, smierdzi tak ze budzi w nocy
To jaka karme hipoalergiczna z hydrolizowanym bialkiem polecicie :(
Dzisiaj kicia pojedzie do weta, bo pokicjuje i ocza jej ropieja, wiec pewnie poczatek kociego kataru.
Z driugiej strony apetyt dopisuje, siusianie i kupkanie dziala.
Sama kicia domaga sie uwagi, wzieta na rece mruczy, barankuje, udeptuje i jest szczesliwa.
Czego nie moge powiedziec o reszcie kocie ekipy, na razie mocno na przybysza obrazonej.
Skoro jest taki wątek, to i ja pokażę swoją kotkę. Jeszcze tak łagodnej i towarzyskiej przylepy nie widziałem
Z kitkiem tak calkiem fajnie nie jest, bo u lekarza mial 40.2 stopnia i puszczal banki nosem, a i w plucach cos mu swiszczalo. Diagnoza - herpes, dostal antybiotyki, cos na wzmocniene odpornosci, przecigoraczkowe, odpchlono, zakroplono oczy.
A w ogole to jest KOCUREK.
Byl bardo dzielny u weta.
Dzieki Megera :) karma jest boska :) moje male coreczki chrupia az milo :) , kupki eleganckie :)
maluch dzisiaj w lepszej formie.
Ale martwie sie o Kropka, bo odkad maly jest w domu to praktycznie nic nie je, a co zje to niemal od razu wyrzyguje. Wczoraj wieczorem zjadl miesa z 20-30 g i w koncu nie rzygal, wiec myslalem ze juz mu przeszly nerwy (bo on strasznie sie wku*** jak maluch do nas zawital; widac ze jest poddenrwoway, chodzi i pofukuje pod nosem [ale agresji w stosunku do malucha nie wykazuje w ogole]) ale rano znow to samo - zjadl symbolicznie rankiem, a teraz mu sie rzyglo. No i nadal go nosi, choc jakby mniej niz wczoraj.
Myslalem, czy od malucha czegos nie zlapal, ale raz ze nie wyglada na chorego, dwa ze nie ma tak szybko inkubudujacej sie zarazy, a trzy ze wtedy maly tez by rzygal, a on nie rzyga, tylko zasysa jedzenie jak odkurzacz. Wazy pol kilo, a 80 g puszke mokrego wciagnal w cztery godziny.
PS. jest juz domek dla niego no ale chcemy go doprowadzic do zdrowia, zanim go oddamy, wiec pare dni u nas pomieszka.
Nie da sie odseparowac, to nie zadziala u mnie, choc probowalismy.
Podaje Kropkowi lagodny srodkek uspokajacy (Calmvet), zjadl troche mokrego i calkiem ladna porcyjke miesa, nie wyrzygal poki co. Tyle wystarczy by watroba mu sie nie stluszczala, a jak straci pare deko na wadze to tylko na tym dobrze wyjdzie.
Kitku ma sie lepiej ale nmadal ma goraczke (dzis 39.7 - wczoraj 40.2).
Za to ma potwierdzony na 100% domek, o ile mu sie (tfu! tfu!) nic nie przydarzy zlego.
Kocilla vs Kotek (robione ziemniakiem, wiem, po prostu strzal bez mierzenia z tego, co akurat bylo pod reka).
Jak na kota z prawie 40 stopniami to zachowuje sie... dziwnie.
Zamiast zastrzykow od dzis dostaje antybiotyk w tabletce, balem sie jak mu to podac ale cwiartke tabletki w jedzeniu pochlonal w ulamku sekundy i nawet nie zauwazyl.
Koteł dzisiaj idzie do swego domku. Jeszcze pokichuje i bedzie brac antybiotyki, no ale wlascicielka chce go juz miec przez weekend, zeby przywykal.
A ze bedzie mieszkal na tej samej klatce co my, i w sumie w sasiednim mieszkaniu, to bedziemy go odwiedzac. Obczajcie roznice ze zdjeciem z 11.10 :)
Prawie mi się przekręcił jeden kot.
O 20 wymioty. Potem bezruch i sranie pod siebie. Żona stwierdziła, że będzie z nim spać. Zbudziło ją przebieranie łapami kota, i smród kału. I jeszcze ze trzy razy się zrzygał. Utrata apetytu. Zabraliśmy go na nocą opiekę. Wyniki z krwi wskazywały na problemy z wątroba i praktyczny brak gkukozy. O 17 dostał szczepionkę przeciwgrzybiczą.
Teoria: szok anafilaktyczny opóźniony. Wg wetki prawie nie występuje.
Druga teoria: we dwóch dorwały jakiegoś smukłego robala w trójkąty na grzbiecie i chyba go spróbował językiem. Drugi tej sztuczki nie robił. Toksyczny robal? Cholera wie.
Do rana być może by nie przeżył.
Zobaczymy co będzie dzisiaj.
/* Chwalę się */
Od kliku lat wraz z partnerką prowadzimy dom tymczasowy dla kotów, a dodatkowo dokarmiamy kilka stad kotów wolno żyjących w Warszawie (ok. 70 kotów sztuk w trzech stadach wychodzi). Po 4 miesiącach (sic!) zarejestrowali naszą fundację :) Mam nadzieję, że dzięki temu będzie trochę łatwiej ze sterylizacją i karmą od gmin dla bezdomniaków :)
Jak się obrobię ze stroną internetową do tam link ;)
Ten sam kotełko 2 tygodnie wczesniej
Drugi kot mi przestał jeść. Podchodzi, wącha i nie je. Dopiero pierwszy dzień. Zjadł parę suchych kulek i tyle.
Ktoś coś wie o co chodzi?
No, a moja Kicia ma toksoplazmoze. Co oznacza, ze sami tez sie powinnismy przebadac, bo tym sie mozna zarazic. I kropek tez. Kurde.
Kuzwa, Kicia dostala antybiotyk na toksoplazmoze w zastrzyku, ktory mogl miec skutki uboczne... i mial. Dwa dni lezala obolala z goraczka, nic nie jadla. A powinna brac takie 3x co 2 dni. To wet dal w tabletkach. Tylko ze ona absolutgnie nie pozwala sobie jego podac.
No i jestem w dupie.
Na pocieszenie - zdjecie Kurdupla w jego nowym domku. Podoba mu sie tam.
No to podawalem dopyszcznie, nawet gladko szlo, ale wczoraj wieczorem, przedostatnia dawka - Kicie z niejasnbch powodow trafil szlag i zrobila mi taki Powrot Smoka, ze glowa boli. Podac, podalem- ale pochlastane rece mam.
Dzis - za chwile - ostatnia tabletka... A potem zrobimy wyniki. Morfologii za dobrej nie miala ostatnio (biale i czerwone cialka krwi ponizej normy, tak o polowe ponizej - usg nic nie wykazalo).
...no i znalazlem wlasnie co najmniej jedna wypluta tabletke...
Karma od Megera poczynila cuda dla moich kotkow, szukam jeszcze dla nich puszeczek rybnych :) bo jak narazie xD to dla ludzi "ryby" w oleju (bez przypraw/soli) wygrywaja i kupki sa po nich eleganckie :P ale czlowiek nie moze sie napic alkoholu , :P bez oddania haraczu swoim pociecha :)
Od 5 miesięcy ze mną. Pusia.
Zero używania pazurów i zębów, ciągła zabawa i ciągłe gadanie. Miałka, szczeka, mruczy.
No i Promyk w nowym domu. Był z nami prawie rok. Mimo że mogę go w każdej chwili odwiedzić bo mieszka może 100m dalej u rodziny to i tak serce mi pękło.
Hej, pytanie: Macie jakieś fajne sprawdzone sposoby na ślizgające się dywany? Patent z IKEI nie działa jakoś specjalnie dobrze :)
Pod dywan na panelach mamy podkładkę z Komfortu (coś takiego - https://komfort.pl/p/mata-antyposlizgowa-100001454 ) i jest ok, trzyma bardzo dobrze, przy czym to spory dywan i trudniej go przesunąć.
Pod stolik kawowy na kółkach musiałam kupić coś pod obrus, bo kicia lubi się rozpędzać, wskakiwać na stolik i jechać, ale wtedy zsuwała też obrus. Mata antypoślizgowa do szuflady na sztućce (akurat trafiła się z Biedry) dała radę. Jeszcze inny patent, to dwustronna taśma samoprzylepna na panele, ale co jakiś czas trzeba poprawiać (przestaje kleić, bo się zbiera kurz itp).
Moja mała mendoza przyniosła dziś do domu z podwórka żywą mysz i wypuściła w kuchni, żebyśmy ją dobili, ale nie zdążyliśmy i mysz uciekła pod szafki. Mendoza straciła zainteresowanie. Teraz testuję łapki na myszy z Castoramy.
Mam do Was kociarze pytanie. Zmieniam kanapę w mieszkaniu na nową i zastanawiam się jak oprócz nakrywania jej całej kocem ;) oduczyć kota jej drapania?
Nie myślałem, że uda jej się moją stara kanapę doprowadzić do ruiny (i tak była do wymiany) ale niestety przyzwyczaiła się, że to jest drapak a ja jej głupio pozwoliłem na to.
Normalnymi drapakami się w ogóle nie interesuje, na kocimiętkę nie reaguje.
Nowa kanapa + spraye cytrynowe na nią? Pomóżcie proszę, dajcie pomysły :)
czy karma joser jest karmą dobrą? Szukam ostatnio jakiejś przyzwoitej karmy która mnie nie będzie dużo kosztować i znalazłem na alle, 10kg za 80 zeta
Straciłem Piankę :(. Zjadła coś na dworze (tak przypuszczam), nie wróciła na noc, rano znaleźli ją rodzice, martwą.
To już drugi kot mi padł w ten sposób, mam ogromne wyrzuty sumienia, wychodzi na to, że nie powinienem był ich puszczać na dwór, nie dam jednak głowy, że okoliczni rolnicy nie pryskają pól, tym czym nie trzeba i nie trują gryzoni. A moja była mega łowna, choć częściej łapała niż jadła ;/.
W domu koszmar, zwłaszcza córka ciężko przeżyła :/. Ja zresztą też, przy Micku trzymałem fason, ale wczoraj już nie podołałem, to straszna przylepa była, już takiej kotki nie będę miał :(. Na razie zresztą odpuszczam (wiadomo, jak się jakieś kocie nieszczęście napatoczy pod drzwi, to nie wyrzucę!), sam zresztą czuję się winny, strasznie...
W jaki sposób transportujecie swoje pociechy? Moja tylko na kolanach, nie ma szans by się nie zesikała w transporter. Dostaje ataku paniki, płacze i sika pod siebie :(
u mnie kotka po sterylce stała się strasznie wredna, siedzi i "buczy" , a jak już widzi swoje dzieci, to robi się jeszcze gorsza, nawet przy jedzeniu.
Czy to normalne że po sterylizacji jest wredna? Czyżby była zła za to co jej zrobiono?
Awww, dziękuję i nawzajem :3
W tym roku życzenia wysyłam w formie karynowych gifów. Wesołych Świąt, kociasy golasy ;)
A tu Kurdupel, ktorego ratowalismy w pazdzierniku.
Juz calkiem spory kurdupel sie zrobil z niego i swietnie sie czuje w swoim nowym domu
Czy to normalne że po jedzeniu tak wywala na boku w brzuchu?
Na zdjęciu słabo to widać ale na żywo naprawdę dziwnie i zawsze jak zje to tak ma
Cebula jest już po zabiegu, nie wiem czy za wcześnie poszła na "odstrzał" (urodzona 12 maja) , ale ....teraz to już po ptokach.
Czołem kociarze. Mam pewne pytanie, na które mam nadzieję, szacowne grono znać będzie jakąś odpowiedź. Otóż przymierzam się do adopcji mruczka. Siedemnaście lat spędziłem z uroczą kotką, jednak od ponad dwóch lat jestem bezkotny, no i już czas na kogoś nowego. Tamtego mruczka spotkałem w klasyczny sposób - tj. kiedyś po prostu pojawiła mi się na drodze, i tak została. Teraz przeglądam miejskie schronisko i inne przybytki które "oferują" koty, i mam mętlik w głowie - tyle jest fajnych mordek które zasługują na dom, że już teraz z bólem przychodzi mi nawet wstępna "selekcja". Oczywiście chciałbym by zwierzak przejawiał pewne cechy - był spokojny, dało radę wchodzić z nim w interakcję, i tym też pewnie będę kierował się przy wyborze. Macie jakieś doświadczenia w braniu zwierza ze schroniska? Czym kierowaliście się przy wyborze? Mieliście jakieś dylematy?
Znam to uczucie, niestety.
14 miesiecy nie ma Mopika i jakos "czas nie leczy ran".
Nie pocieszylem, wiem.
Ale kicie przynajmniej nic juz nie boli.
Moze za jakis czas uznasz, ze warto dac szanse na dobre zycie innym futrzakom?
A tu fotka naszego "odchowanca" z jesieni, ktoremu znalezlismy dom i to zaraz obok nas :).
Kot czasem wpada z wizyta i bardzo chce sie zaprzyjaznic z Kropkiem, ale ten zawsze odpowiada "ffffffffuuuu....(ck off?)" choc ostatnio to juz tak zupelnie bez przekonania.
A Mlody nieco zjezony odchodzi (tu od koszyka z Kropkiem), by za chwile znowu sprobowac. I tak w kolko. Uparty jest.
A u mnie nowy członek rodziny, mały kocurek zwany Negro. Żona pojechała na wieś po jajka i wróciła z nim. Sytuacja, wypisz wymaluj jak z poprzednim, tylko, że wtedy pojechała na wieś po mięso.
Mimo że z kocurami mieszkamy już 6 rok to bestie potrafią zaskoczyć czymś zawsze człowieka.
Jestem ciekaw w jaki mit wierzyliście dopóki nie pojawił się u Was kot? Ja w ten o tym że koty są małe towarzyskie.
Moje jakbym je wpuszczał to bym mi towarzyszyły nawet podczas porannego kl... No wieci sami czego;P
No to jest... Jak tu żyć bez kota?
Były Mika i Emi jest nowa Nika ;)
Taka piątkowa historyjka.
Próbowałem wczoraj tego o to mościa ze zdjęcia załadować do transportera w celu wizyty u weta. Poległem oczywiście. Nic pilnego miał to być rutynowy coroczny przegląd.
Ale nie o tym. Pirat mega się boi transporterów i weterynarzy więc nie męczyłem go. Czytałem jakąś bzdurę o krótkiej pamięci kotów. Ten jegomość jeszcze kilka godzin później obchodził łukiem transporter. Wyglądało to przekomicznie!
Eh i znowu wraca problem karmy... tym razem poszukuje karmy dla kota z chora "trzustka" ma byc jak niajmniej tluszczy najlepiej ponizej 10%
Chociaz zastanawiam sie czy nie zostacz przy tej Farminie Ultra Hypo co Meg polecala dla alergikow.
A my pozegnalismy "Starunie" spod bloku. Gdy sie tylko wprowadzilismy - 12 lat temu - ona juz tam byla. Prawdopodobnie pojawila sie tam, gdy tylko wybudowano ten blok czyli jakies 14 la temu (sasiadka, ktora tam mieszka od samego poczatku twierdzi, ze ja widziala). Dokarmialismy ja, miala swoj domek na zimne i jakos sobie zyla. Ale jakies 4 lata temu zaczelo byc z nia zle. Wychudla, sierc miala okropna, byla brudna i apatyczna. Zostala odlowiona, okazalo sie ze nie ma juz zadnego zeba, choroby skory etc. Znajomi wzieli ja do swego domu z ogrodem, zeby kicia dozyla resztke dni w cieple i spokoju. No i okazalo sie, ze w takim otoczeniu kicia odzyla - w przenosni i doslownie. Zeby jej nie odrosly ale futerko jak najbardziej, nabrala ciala i humoru, i w sumie okazala sie calkiem proludzka i zadowolna ze swego losu. Musiala miec wtedy co najmniej 14 lat - i przezyla tam prawie 4. Ze dwa razy wygladalo, ze juz z nia kiepsko (zapalenie pecherza, jakas infekcja) ale za kazdym razem wracala do zdeowia. Ale coz, starosc nikogo nie oszczedza. Zaczely wysiadac jej nerki, a do tego okazalo sie, ze ma jakis guz w krtani, ktory utrudnial jej jedzenie i oddychanie. Nie bylo sensu takiej staruszki meczyc operacjami, kroplowkami. Coz, przynajmniej odeszla w cywilizowany sposob, a teraz ma grob w ogrodku, w kepie krzakow, gdzie lubila sobie siedziec.
Musiala miec 18-19 lat, piekny wiek jak na kota, a dla kota wolnozyjacego to wrecz niesamowity.
Mini
na trzustkę, z diet komercyjnych, jedyna sensowna to ta gastrointestinal low-fat. Nie znam stanu kity ale potwierdzam, że dieta ma tutaj znaczenie kluczowe. I enzymy jako suplementy.
Lindil
nie przesadzajmy z tym tragizmem, takie są koleje losu - a kto się rodzi, ten kiedyś umiera, i tyle. Pytanie, ilu z nas jest w stanie wziąć odpowiedzialność za czyjeś życie, bo o to rozbija się posiadanie zwierzęcia.
Szylkreta :) Szylkrety są wredne z natury. :) Jak dla mnie kot to nie jest zwierzę "pod tresurę". Jak gryzie po rękach - przestać się bawić, odejść, zlekceważyć. Trochę konsekwencji i będzie efekt.
Czołem kociarze i kociary, mam pewną zgryzotę, może dacie radę pomóc.
Otóż w skromne moje progi zawitał półtoramiesięczny kociaczek, którego zabrałem z pewnego gospodarstwa, gdzie urodził się razem z innymi czterema. Niestety, życie w takim miejscu jest bardzo ciężkie i ostał się tylko on (tydzień temu gospodarski pies pozbawił go siostrzyczki, z którą razem przetrwali i byli nierozłączni.) No i wziąłem tego biedaka - żylibyśmy długo i szczęśliwie, ale ja już posiadam 6 letniego kocura, którego pół roku temu wziąłem z pewnego kociego azylu. No i jest oczywiście problem. Mały jest wulkanem energii, jest w dwóch miejscach naraz, a starszy to już tylko zjeść i poleżeć, choć staram się go aktywizować jakimiś zabawami z czasem niezłym skutkiem. Tak trochę liczyłem że mały wprowadzi trochę życia w życie dużego, ale duży (choć cierpliwy) jest jego towarzystwem raczej utrapiony - co prawda już prawie nie syczy i burka, ale zrobił się jakiś osowiały, mało je (a zjeść to on potrafił), nawet jakoś rzadko zagląda do kuwety i ogólnie niepokoi mnie, bo wygląda jakby miał jakąś depresję. Nie pomiałkuje przyjaźnie, nie mruczy. Mały jest u mnie czwarty dzień i wiem że to są dopiero początki, ale czuję się dość podle gdy patrzę na dużego, on na mnie, i widzę w tych oczach coś w stylu "ale dlaczego mi to zrobiłeś, człowiek" :( Z drugiej strony będzie mi równie niefajnie jak będę musiał małemu szukać nowego domu.
Miał ktoś doświadczenia z oswajaniem dwóch kotełów?
Posty 105, 106, 109.
Bardzo podobna sytuacja, nawet zbliżone przedziały wiekowe. W tej chwili, po trzech miesiącach, koty są już zżyte na tyle, że starszy potrafi inicjować zabawy, czy udostępnić młodszemu miejsce przy swojej misce.
Oswajałem je ze sobą stopniowo, pierwszy miesiąc młody większość czasu przebywał w garażu i interakcje były ograniczone do dwóch - trzech godzin dziennie. Stopniowo (głównie w weekendy) zwiększałem im ilość czasu spędzanego wspólnie. Obecnie, cały czas mają możliwość być razem, kiedy któryś potrzebuje czasu dla siebie, to udaje się w "swoje" miejsce, gdzie drugi mu nie przeszkadza, szanując prywatność.
Powinny sie dograc, 6 lat to jeszcze nie wiek sedziwy przeciez, choc mlode kocie moze starego wymeczyc - ale tez starszy potrafi mlodego usadzic.
Mialem cos podobnego z rocznym Kropkiem i 8-letnim Mopikiem, a teraz czasem 6-letniego Mopika odwiedza roczny kocurek sasiadki (znany z tego watku Kurdupel), ktory teraz jemu daje popalic.
BTW: wszystko wskazuje, ze bede mial znowu trzeciego kota. Nie chcialem ale... to ok 4-letni kot inwalida po wypadku (stracil tylnia lapke), nikt go nir chce, bo kto chce takiego kustykajacego kaleke,... A wypuscic go pod blok to jak skazac go na smierc ale wyrok rozlozyc na tygodnie, bo przeciez on sobie nie poradzi. Kocurek jest dzikusem, trzy doby przesiedzial pod wanna (noca wylazil cos zjesc, do kuwety i chodu z powrotem) i dopiero dzis wieczorem odwazyl sie wyjsc choc jeszcze do ludzi nastawiony z dystansem, no ale...
Tak wyglada - na zdjeciu jest masywniejszy niz w realu, bo sie nastroszyl...
Niby trzymam go na tymczasie, z nadzieja ze ktos go wezmie, ale - kto go wezmie, no kto?
Nie powiem zebym sie cieszyl, bo ciagle nie moge Mopika odzalowac, choc to juz poltora roku, i nie chcialem nowych kotow. No ale nie mozna byc egoista...
BTW: w Rzeszowie uwolniono tego kota, co od 10 dni utkwil w rurze.
POwiem tylko, ze ten "wyjec" to chyba najcwanszy kot jakiego widzialem. Nauczyl sie, ze mozna zaluzje podniesc lebkiem (chcialem go odizolowac od widoku za oknem) i pokonal wszystkie moje zabezpieczenia jakie zalozylem przy wejsciu pod wanne, a staralem sie...
Teraz zwalilem tam wazacy 20 kg klamot - jak to ominie, to bedzie kozak, bo sam wazy gora 4.
No i na razie straszny dzik z niego, ale mam nadzieje ze sie oswoi.
Nie wiem jak to się stało ale w ciągu 1,5 roku z psiarza zrobiłem się kociarzem zakochanym w tym małym gówienku ze zdjęcia po uszy.
Ciągłe nerwy tylko bo cały czas kiepskie wyniki badań krwi :(
Młody uwielbia wszelkie formy kontaktu, stary taki nie był. Usiadłem na chwilę przed telewizorem, i cyk ... młody już "na przytulasa".
No nic ... wezmę Clatrę i jakoś to będzie ;)
Jak tam Wyjec? Uspołecznił się już trochę czy nadal po staremu?
U mnie lekki progres wychowawczy, bo duży na małego już nie syczy, toleruje go wręcz, ale mały chodzi za nim jak cień, bawi się jego ogonem, urządza zasadzki, podgryza.. a on przyjmuje to z podziwu godną postawą, ale czasem nie wytrzyma i sprowadza małego do parteru, aż ten zapiszczy. Za 5 sekund zaczyna wszystko od nowa. Przyznaję bez bicia, że aż sam czuję się zajechany przez tego młodziaka - gdy od wielkiego dzwonu gdzieś przyśnie na chwilę, z dużym łapiemy oddech :)
Wyjec robi postepy ale niewielkie, zas co do wycia to teraz preferuje 4.30 w nocy.
Argh.
No ja wam powiem, że jestem podłamany w te święta. W wigilię u jednego kota zauważyłem spuchnięty brzuszek, później w nocy miał drgawki i problemy z oddychaniem, siedzi teraz biedak w klinice z podejrzeniem FIP. Miał bardzo słabe wyniki krwi, płyn w otrzewnej i płucach. Dzisiaj jechałem żeby go odwiedzić jak na skazanie, miałem już najgorsze myśli a doktor wyszła z nim i był w dużo lepszym stanie i dało mi to trochę nadziei. Kazałem im zrobić wszystkie możliwe testy. Pobrali płyn z opłucnej i wysłali do badań. Teraz siedzę wk**** z niemocy i czekam na wyniki =(
Małego wziąłem w te lato z fundacji jako dokocenie do mojego 4 letniego rezydenta wziętego ze schroniska i po pierwszych obrazach majestatu było naprawdę super i teraz takie coś =(
No i zaczęło się. Krew w moczu. Sikanie odbywa się przez minutę z czego wylatuje kilka ml płynu. Wychodzi, że zapalenie pęcherza.
Wczoraj kroplówka, dziś kroplówka, jutro kroplówka, antybiotyk, nospa itd.
Nie ma jak zbadać moczu bo ja nie złapię, a na USG widać, że w pęcherzu za mało by próbować pobrać w ogóle.
Kot praktycznie nie pije, nie idzie do kranu, nie idzie do fontanny, wzgardza miską z wodą.
Za to je...a przed chwilą co zjadła to po antybiotyku wyrzygała...z ogromną ilością płynu z żołądka, nie wiem skąd się on tam wziął skoro nie pije...
załamka...
No i stalo sie, uzupelnilem stan kotowy w domu, adopcja 5 miesiecznego malucha z pod smietnika....
Boze juz 2 dzien siedzi pod kanapa... nie je, nie pije.. , kuweta pusta... caly salon dostal.. nikt mu tam nie przeszkadza by go nie stresowac...
Dlugo to potrwa ? bo juz sie martwie ? chyba dzis bede spal na podlodze w salonie...
Też kocham i uwielbiam koty, ale... 3-5 kotów z sąsiedzie sprawiają nam kłopoty w wiosny i lato. Odnowimy ziemi i sadzimy nowe trawy i kwiatki, a oni przychodzą i niszczą to podczas "toalety" i inne potrzeby. Za bardzo to widać. No, niepotrzebne polują na ptaki z gniazda w moim ogrodzie.
Koty są słodkie i mają swoje zalety, ale niestety też mają złe nawyki. :/
Dotychczas kupowałem moim Felix'y w saszetkach 85 g (kiedyś 100g :( ) oraz Gourmet Gold w puszkach 85 g. Niestety, Gourmet Gold nie ma większych puszek a Felixy w puszkach chyba nie istnieją. Jaką karmę byście kupowali dla 5 domowych kotów, by jednocześnie kota nie truć jakimiś whiskasami i kitkatami? Szukam czegoś np. w większych puszkach (np. 200 g), co byłoby w optymalnej cenie w stosunku do dotychczasowej. Jakie karmy są optymalnej jakości w stosunku do ceny?
Eh no dobra / 5 miesieczny "dzikus" jak go oduczyc zabawy/zaczepienia pazurami... spie sobie, a tu cyk atak na stopy/ albo drapniecie reki / nogi (delikatnie ale zawsze 2-3cm slad zostaje)
No i Rudy wylądował dzisiaj w szpitalu. Od dwóch dni biegunka i wymioty. Najprawdopodobniej nerki.
Dzisiaj pożegnaliśmy starego przyjaciela.
Miał wczoraj wycinaną śledzionę, a dzisiaj mu wysiadła wątroba. Prawdopodobnie od któregoś leku lub narkozy.
Będę za nim tęsknić.
Jakby mi ktoś powiedział że tyle kociaków uratujemy to bym mu nie uwierzył.
4 panie i 1 pan. Mama w innym domu tymczasowym.
Stan zdrowia dobry. Jedna przepuklina pępkowa (operowalna w 6 tygodniu) i jedna powieka do operacji ale to dopiero prawdopodobnie jak będzie dorosły kot.
Szylkretka mi dorosła - już ponad jeden rok - i nie jest ani trochę złośliwa. ANI TROCHĘ! Tylko co dzień, o 4:30 +/- 20 minut rano przychodzi do sypialni żeby poruszyć każde foliowe opakowanie, podrapać każdą plastykową powierzchnię, otworzyć szafę i sprawdzić co jest w przechowywanych tam torebkach żony. Zamykanie sypialni nie pomaga, bo mądry kotek potrafi otwierać drzwi, skacząc na klamkę. Zamykanie na klucz też nie pomaga, bo mądry kotek wie, że jak poskacze pół godziny to drzwi się w końcu otworzą.
Zastanawiam się, czy ktoś ma jakiś pomysł na zmodyfikowanie zachowania mądrego i zupełnie nie złośliwego kotka, tak żebym w końcu mógł przespać więcej niż 4 godziny. Opcje jakich jeszcze nie wypróbowałem to:
1. Obkleić klamkę taśmą klejącą - klejącą stroną na zewnątrz.
2. Wymienić klamkę na okrągłą. To mnie nie przekonuje, bo nawet jak drzwi się nie otwierają to kotek i tak skacze do skutku.
Kotek jest karmiony z automatycznego dozownika, więc raczej nie kojarzy budzenia mnie z jedzeniem.
Chciałem kupić fajny kocio-przyjazny dywan. Ktoś ma jakieś doświadczenia? Albo moze polecić jakieś zrodlo inspiracji? znalazlem troche tutaj [link] ale chce zrobic dobry research.
Jak potoczyły się dalsze losy Waszych kociatych?
Może jakiś nowy (bądź stary) opiekun chciałby pochwalić się swoim wąsaczem?
Znalazłem ciekawie wyglądająca karmę. Fajny ma skład co o niej myślicie ?
[link]
U mnie Mopik potrafil do tego wsadzic lape pod koldre i haratnac, obsesysjnie polowal na stopy pod koldra.
No i znalazl sobie nowa kryjowke - w pralce. Czasem sie zonie da poglaskac, na mnie fuczy ale dopiero jak probuje go dotknac, acz juz raczej tylko takie dla zasady fuczenie, a nie wsciekly atak jak wczesniej.
Czasem na kanape wlezie i lezy, po domu pokica.
Ale daleka droga przed nami.
finding the right skills to your startup might be easier with those proven hiring guidelines.
learn how to attract and maintain gifted human beings. read an interview with ex-googler david bizer. highlights: we're a group of startup fans, we've a global reach
[link]