Zaskakująco długo nie było żadnego sensownego wątku o kociastych, aż do wątku pt. "Czym zająć kota?"
Jak się okazało, całkiem liczne grono GOLowiczów ma na swoim wychowaniu mrucząco-miauczących i chyba warto, aby taki temat był tu kontynuowany cyklicznie.
Zapraszam, w takim razie wszystkich, którzy mają pytania, porady, chcę się podzielić swoimi doświadczeniami lub po prostu zaprezentować swoich kocich podopiecznych.
Zdecydowanie nie zapraszamy kocich hejterów lub osoby o żenującym poziomie kultury.
Link do poprzedniej części:
https://www.gry-online.pl/S043.asp?ID=14968272&N=1
Jak drzemka, to drzemka :)
U mnie Mopik potrafil do tego wsadzic lape pod koldre i haratnac, obsesysjnie polowal na stopy pod koldra.
My po przeprowadzce z kotami. Guzik i Promyk bez większych problemów. Śmigają jakby zawsze tu mieszkały. Ale większy problem jest Piratem. Schował się pod naszą kołdrę i cały dzień nie wychodzi. Nic nie jadł ani nie był w kuwecie. Jest po prostu przerażony. Feliway w domu zaaplikowany. Jakieś porady jak mu pomóc w tym ciężko dla niego czasie?
Feliway ma mizerna skutecznosc bardzo, chyba ze wsadzilbys go w kazde gniazdko jakie masz (a co najmniej 1 na 1 pokoj). Lepiej sprawdza sie Calmvet (podawany lek na uspokojenie, o lekkim dzialaniu) i feromonowa obroza - ale w obu wypadkach efekty sa dopiero po kilku dniach. Krotko mowiac - po prostu dajcie kotu czas na adaptacje, na razie jest w szoku ale za dzien/dwa powinno mu przejsc. Miale kota, ktory po adopcji tydzien przesiedzial za wersalka, wylazac tylko w nocy do kuwety i zeby cos tam zjesc, a potem juz bylo normalnie.
Będzie prawdopodobnie tak jak mówisz. Idziemy dzisiaj do weta. Pewnie da Calmvet i kazała już kupić obroże. Wyszedł w nocy na kuwetę. Próbować podstawić mu jedzenie pod nos?
Zylkene poszło wczoraj w ruch i Pirat wyszedł spod kołdry. Nawet coś zjadł. Co ważniejsze już się nie chowa tylko zwiedza mieszkanie
Kilka zdjęć, przepraszam za niezbyt dobrą jakość, robione na szybko i ostatnio coś mi ostrość nawala w telefonie :D
Już kiedyś wstawiałem foty, ale co jakiś czas chyba nie zaszkodzi pokazać kotki w innych ujęciach :) Brakuje tylko jednego tym razem, bo ogólnie są cztery kociaki.
Patrzy jakiego ptaka by tu dzisiaj zjeść.
Żona po śmierci Czarnego (minął rok) zadecydowała, że bierzemy kolejnego kota, żeby Rudy miał towarzysza. Akurat jakiś czas temu znajomemu kotka się okocila i pod koniec czerwca będziemy mieli nowego siersciucha. Bardzo jestem ciekaw reakcji Rudego :-).
A Rudy ile ma lat, bo jak 5-6 to bedzie luz, jak blizej 10 to maluch bedzie dla niego utrapieniem, poki nie podrosnie i sie ustatkuje. Tak, bo to mlody bedzie zameczal starego, nie odwrotnie.
Jesli kojarzycie ksiazke/film o "kocie zwanym Bobem" (historia autentyczna narkoman przygarnia kociaka i zaczyna zarabiac na jego utrzymanie, w efekcie wychodzi z nalogu i wychodzi na ludzi) to Bob wczoraj odszedl, w wieku 14 lat.
No, lepiej uważaj na takie rzeczy... Mój kocurek (w sumie już kocur... z wyraźną nadwagą w dodatku) nieraz stracił równowagę i wylądował na brzuszku na podobnej barierce na schodach na piętro (zabić by się nie zabił, ale inną krzywdę mógłby sobie zrobić, gdyby spadł w złą stronę). Co również kilka razy podniosło mi momentalnie ciśnienie. Złamana łapka lub łapki to tez niefajna sprawa.
Kiedy moi rodzice przeprowadzili się do bloku, na drugie piętro, to zabrali ze sobą cztery koty. Poprzednio mieszkaliśmy w domu z ogrodem, więc koty były przyzwyczajone do swobody. Przeżyliśmy duży szok, kiedy najstarszy, kilkunastoletni kot zaginął i nigdzie nie można go było znaleźć w mieszkaniu. Okazało się po poszukiwaniach, że kot wyskoczył z balkonu i wrócił z powrotem do domu z ogrodem (który był już sprzedany). Znaleziony przez sąsiadkę w jej komórce. Po tym incydencie rodzice założyli siatkę na balkonie. Było to kilka lat temu. Teraz zostały dwa, gdyż dwa najstarsze koty już odeszły.
Nie ufam Rudemu w ogole. To jest taki Garfield, jesli chodzi o gracje, ale ewidentnie lubi siedziec na barierce i obserwowac swiat. Jest przy tym bardzo ostrozny i to mnie jeszcze bardziej stresuje, bo Czarny hasal po tym z pelna gracja i wdziekiem. To nie jest duza wysokosc, ale i tak mam pietra caly czas.
edit: Ragn'or siatka jest w planach od dawna. Rudy pewnie wrocilby pod klatke, albo wprosil sie do sasiadow na mieszkanie, bo to nie jest "wedrowny" kot. Raz spierniczyl z mieszkania, gdy odbieralem pizze. Nastepnego dnia odbieralem go z mieszkania sasiadow z klatki obok. Pieprzony nawet na mnie nie spojrzal, gdy przyszedlem.
edit2: Ale fatalne zdjecia robi moja komorka :)
Hopkins. Pewnie nic by mu się nie stało, bo widzę że masz trawę pod oknem, ale lepiej dmuchać na zimne. My byliśmy zdumieni, że naszemu nic się nie stało, bo pod blokiem beton, a kot był już stary, bez zębów i apetytu.
Moje zawsze spakowane. Tak, Pakowałem się do walizki.
Swiadoma decyzja, czy kicia po prostu miala szczescie?
Rude w tle mine mam... "tez cos, czym sie zachwycacie..."
PS. Dobrze, ze to nie kocur, bo w tym momencie to, co ma na pyszczku predestynowaloby go do imienia Wacek :)
Znajomemu się kotka okocila i miał trzy kociaki do rozdania. Rudy na razie głównie obserwuje, co to za cholera mu spokój zakłóca.
Jako ciekawostkę powiem, że w Szwecji nie można oddawać kota za darmo. Płaci się właścicielowi minimum 500 szwedzkich koron. Dobre zabezpieczenie przed zwrotami kotów do schronisk, albo ich porzuceniu.
He, utrzymanie szalejącego kota to wyzwanie. Nawet mimo grubych rękawic. Wyobrażam sobie jakby krew się lała, gdyby weterynarz tych rękawic nie miał.
Próbowałem kiedyś z pomocą ręcznika zapakować kota do przenośnej klatki, który to kot nie miał chęci na to. Udało mi się to z najwyższym trudem i tylko dzięki pomocy drugiej osoby.
To prawdziwe małe tygrysy.
Tak juz nasiaklem watkami politycznymi, ze myslalem, ze mowisz o Kaczynskim i sejmowy wecie.
A moj biedak byl absolutnym przeciwienstwem tego kota, jesli idzie o reakcje u weta... chyba ze wet chcial mu pobrac krew z przedniej lapy, wtedy wlaczal mu sie tryb furii. Ale tylnia lapka - a bierzcie se, a ja bede lezal jak martwy...
Moja też zamienia się w sfinksa i tylko po przerażonych oczach widać, że dycha :D Raz walczyliśmy z tabletką odrobaczającą, ale zazwyczaj daje zrobić ze sobą wszystko.
Moja bibliotekarka ---->
którego sierściuch tak potrafi?
Byliśmy u weterynarza z naszą Mikunią i zapadł wyrok... Rak i trzeba ją uśpić, żeby się nie męczyła...
Była z nami prawie 18 lat, strasznie ciężka chwila...
Współczuję, miałem dziś podobnie....
Niby nie koty, a pies, ale.....
Miałem w życiu 2 psy. Po śmierci zawsze miałem....doła, płakałem.
Żona miała psa, ale gdy wyprowadziła się do mnie przez jakieś 5 lat już z nim nie mieszkała ale często jeździła do teściowej i miała z pieskiem dalej ciągły kontakt....
Dzisiaj suczka została uśpiona :( Żona to i tak bardzo przeżyła......
Powiedziałem: żadnych zwierząt. Żadnych psów, kotów, królików, papug, niczego....Człowiek kupuje, przywiązuje się, kocha, troszczy a potem....Potem umiera i się płacze. Ja na to za bardzo..."uczuciowy" jestem :(
Powiedziałem: żadnych zwierząt. Żadnych psów, kotów, królików, papug, niczego....Człowiek kupuje, przywiązuje się, kocha, troszczy a potem....Potem umiera i się płacze.
Jasne, najważniejsze dobre samopoczucie :) Nieważne, że nie zaoferujesz jakiemuś zwierzakowi sielankowego życia, ważne, że będziesz miał komfort "nieopłakiwania". Komfort złudny, bo opłakiwanie i tak nadejdzie. Prędzej, czy później. Dziadkowie, rodzice, rodzina, znajomi, zwierzaki. Życie, niestety, trwale związane jest z umieraniem, i trzeba z tym umieraniem (nomen-omen) żyć.
Pomyśl raczej w kategoriach, jak wiele miłości mogę zaoferować jakiemuś zwierzakowi, który nigdy tego nie doświadczył. I dzięki temu sprawić, żeby jego śmierć, kiedyś, w przyszłości, była wydarzeniem uwiecznionym choćby na tym forum, a nie pozycją w statystykach schroniskowych.
Dopiero doczytalem :(
Coz, znam to az za bardzo, Mopik mial tylko 12 lat, odszedl w maju, a dalej nie ma dnia, bym on nim nie pomyslal i ciagle mi brakuje w domu jego czarnego cielska.
finding the right skills to your startup might be easier with those proven hiring guidelines.
learn how to attract and maintain gifted human beings. read an interview with ex-googler david bizer. highlights: we're a group of startup fans, we've a global reach
[link]
Eh moje kotki sie nabawily alergii na pszenice / jaka karme i puszki polecicie :) ?
Kotom nie daje się karmy ze zbożem w składzie, bo tego nie trawią. To najgorsze co możesz podawać.
Ja ze suchego swojej kotce daje Power of Nature, dobry skład i dobra cena jak na tą karmę.
https://www.kocimietka.pl/power-of-nature/123-power-of-nature-kurczak.html
Jeżeli chodzi o puszki to dostaaje oasy.
https://pupilexpert.pl/oasy-kot-more-love-kitten-kurczak-i-jajko-puszka-70g,id33422.html
Jak myślicie, czy kotek może się mścić za zamykanie do garażu (wcale niemałego) na noc i celowo zwracać na płytki? :D
nie są to siki, bo zamontowałem kamerkę :D łazi łazi łazi łazi i bęc.
Nie jestem behawiorystą zwierzęcym ale moim skromnym zdaniem,to po prostu stress.Kot to nie pies.On nie lubi zamknięcia,zwłaszcza jeżeli jest przygarnięty.Owszem chętnie będzie siedział w domu ale jak przyjdzie mu ochota wyjść,to nie ma zmiłuj.Musi mieć możliwość wyjścia.A poza tym jeżeli siedzi cały czas w ciągu dnia w domu,obok domowników to nie dziw się,że wystawianie go na noc do garażu powoduje jego bunt.
To tylko takie moje domysły.Mam nadzieję,że Cię nimi nie uraziłem.
A to jest moja pierwsza tura na All inclusive w Los Pokoios.Pozwólcie,że przedstawię:
od lewej,przy ścianie to Bombel,niżej Dzidziunia,najniżej toMilunia.Biało-czarny po lewej,to Śledzik,obok Loluś,a przy niebieskiej miseczce to nestor Klucha.
Jest jeszcze Krystynka(cała czarna).I ta cała moja kochana "banda"latem w ciągu dnia lofruje na sąsiednich ogródkach i działkach,co jakiś czas wpadając wrzucić "coś na ząb".A wieczorem przychodzą oczywiście na "kolację" albo wylegiwać się na nagrzanym tarasie.Zimą jest podobnie,z tą różnicą że po naszym powrocie z pracy cała banda czeka pod drzwiami,bo przecież mają wykupione All inclusive.Dopóki nie idę spać,to wszystkie siedzą w domu,a później mają na tarasie 3 dobrze ocieplone budy i tam sobie jak to mówi moja ładniejsza/lepsza połowa śpiuńkają.Ta "banda" jak to określiłem i jej obserwowanie daje tyle radochy,że w przypadku spleenu naprawdę od razu humor się poprawia.Aha,wszystkie są przygarniętę,a nie żadne rasowe.Są wysterylizowane i szczepione.Ale przede wszystkim bardzo kochane.
No i mam alergika... po power of nature, luzna/kwaskowata kupa, smierdzi tak ze budzi w nocy
To jaka karme hipoalergiczna z hydrolizowanym bialkiem polecicie :(
Mam 2 siersci ;) wiec 400g to malo - ogolnie to nie sa wybredne :) a zawsze moge oddac karme tesciowi (tez ma kota, nie jada karmy :P )
Moja bardzo lubi Farminę, zresztą polecałem ją wyżej. Chciałem jej dogodzić, zacząłem jej kupować "wysokomięsnego" Picarta i zaczęła tracić wagę, a wcześniej miała idealną, wróciliśmy do Farminy i znowu waga jest idealna.
Ja w swoim czasie moglbym sklep otworzyc, bo kupowalem mase karm, ktore koty albo olewaly albo olewaly po tym jak zaczely ja jesc, wiec kupilem wieksza porcje. Na szczescie czasem sie im po jakims czasie odmienialo, ale i tak...
Bezdomnakli byly im wdzieczne bo dostawaly naprawde dobre zarelko w efekcie.
I np .Farmina miala wzloty i upadki - tydzien zarl Mopik az mu sie uszy trzesly, a potem - a nie, dziekuje, ale w ogole, wez to gowno z mej miski. A pozostale od razy "pffff, dawaj cos z marketu". Im lepsza karma, tym mniej chetnie jadly.
Jak to jest? Kurczak w saszetkach, to moja kotka tak średnio wcina (za to ryby - w każdej postaci), ale jak od czasu do czasu kupię sobie kurczaka z rożna, to waruje przy nodze jak pies, a jak bym za rzadko podawał kawałki, to wskakuje na stół :P
Takoż śmieciowe żarcie (ograniczam, ale czasem mam ochotę, no i nic nie poradzę). Kebab to już w zasadzie zjadamy "na pół", no dosłownie wyrasta mi jak spod ziemi - próbowałem już zamykania (na czas konsumpcji) mojej kociastej na korytarzu, ale to jest takie miauczenie, że nawet twardzielowi pękło by serce, a ja twardzielem nie jestem i kapituluje dość szybko ;-).
Przynajmniej resztki wylizane, zanim śmieci wylądują w koszu :P
Bo w saszetce jest 2% kurczaka w tym, co jej podajesz (poczytaj etykietki...).
Kup skrzydelko kurczaka i daj jej surowe (nie piecz, nie gotuj) i zobacz co sie bedzie dzialo (pieczone kosci kurczaka rozpadaja sie na ostre drzazgi i moga uszkodzic koci uklad pokarmowy, surowe po prostu kot gryzie na kawalki).
Patola. Moje nie ruszają tak mocno przyprawionych mięs. Surowy kurczak super. Ryba, to samo. Ale kiełbas, kebsów, szynek dojrzewających itp. nie tkną. Natomiast ostatnio kupiłem wegetariańskie "mięso" mielone i z ciekawości dałem im spróbować. Wciągnęły nosem. :o
Jak to bywa w przypadku kotów, jak nie ma ochoty mogę wołać i tak ma mnie w dupie. Ale wystarczy, że otworzę pudełko z wędliną, okazuje się że wynalazła teleportację.
Na Mopika tak dzialalo przeciagniecie palcem po zgrzeble. Uwielbil wyczesywanie i lecial galopkiem, kladl sie u stop i wystawial brzuszek: czesz! A morda mizial o nie, a dupke nadstawial... ech. Ale stuk noza po desce do miesa tez calkiem skutecznie dziala na pozostale.
Ej, nie dawajcie kitku słonego żarła, kitku mają wrażliwe nerki :(
Drób ze sprawdzonego mięsnego to jest dobra opcja. Pani weterynarz zalecała mi je przemrozić. Przemrożone wrzucam do lodówki i potem nieco ogrzewam przed podaniem. Dla urozmaicenia na przemian czasem kupuję serca i nerki, bo tanio i dobrze.
Z saszetkami/puszkami bywa różnie, kupujemy te wysokiej jakości i droższe niż nasze mięso, żeby kocisko było zdrowe, a chętniej i tak wpieprza te saszetki gourmet, albo inny kitekat.
Dla atencji, zostawiam fotkę dla fetyszystów kocich łapek.
Lilu
OFC że masz rację, domowe żarcie dla kotów jest be, ogółem to co przyprawione jest be.
Nie zmienia to faktu, że za stricte "zasoleniem" jest inna sprawa - są diety wet rozpisane właśnie "na sól" - szczególnie w przypadku kotów z problemami urologicznymi - dodatek soli wzmaga pragnienie, większe spożycie wody u kota minimalizuje ryzyko powstawania kamieni moczowych, tworzy się pewna pętla. Ogółem chodzi o to, by wiedzieć co się robi i kiedy "ze sceny zejść niepokonanym", w sensie: karmić dobrze, obserwować. A jak tylko kitku zacznie chłeptać wodę wyjątkowo bardziej niż zwykle - lecieć do weta, bo istnieje ogromne ryzyko, że trafiło nery.
No i masz. Od rana plakal pod domem, a od 14 nie pozwalal sie schwytac, choc cztery osoby probowaly, wlacznie z kierowca dostawczaka, do ktorego wlazl (tzn. do silnika przez podwozie). No ale... nec Cotules contra plures.
Nie wiem nawet czy to on, czy ona.
Do schroniska nie oddam, bo to wyrok smierci dla takiego malucha.
Jutro do weta i sie zobaczy, sasiadka wstepnie wyrazila chec przygarniecia, ale musi to przemyslec.
Nie wyglada specjalnie zle, choc smierdzi, ale raczej w efekcie przebywania w nieciekawych miejscach, niz z powodu choroby. Kontaktowny, zadziorny (prycha), teraz odsypia ciezki dzien.
To nie jest "wielkie serce" tylko zwykla ludzka przyzwoitosc.
Nie potrafilbym siedziec w cieplym mieszkaniu i nie miec wyrzutow sumienia, ze takie cos zawodzi zalosnie i umrze bez pomocy. Wiem, ze calego swiata nie zbawie, ba - nawet nie pomoge ulamkowi kotow na mej ulicy - ale temu jednemu moge. A jakby kazdy zrobil cokolwiek, odrobine, minimum tego, co wymaga przyzwoitosc, to ten swiat bylby sporo lepszy.
Dzisiaj kicia pojedzie do weta, bo pokicjuje i ocza jej ropieja, wiec pewnie poczatek kociego kataru.
Z driugiej strony apetyt dopisuje, siusianie i kupkanie dziala.
Sama kicia domaga sie uwagi, wzieta na rece mruczy, barankuje, udeptuje i jest szczesliwa.
Czego nie moge powiedziec o reszcie kocie ekipy, na razie mocno na przybysza obrazonej.
Oby nie, tzn. z checia go oddam, jak beda chetni do adopcji.
A jak nie, to coz, na dwor nie wyrzuce, do schroniska tez nie oddam.
Ale ja nie chce miec nowych kotow.
Skoro jest taki wątek, to i ja pokażę swoją kotkę. Jeszcze tak łagodnej i towarzyskiej przylepy nie widziałem
Z kitkiem tak calkiem fajnie nie jest, bo u lekarza mial 40.2 stopnia i puszczal banki nosem, a i w plucach cos mu swiszczalo. Diagnoza - herpes, dostal antybiotyki, cos na wzmocniene odpornosci, przecigoraczkowe, odpchlono, zakroplono oczy.
A w ogole to jest KOCUREK.
Byl bardo dzielny u weta.
Dzieki Megera :) karma jest boska :) moje male coreczki chrupia az milo :) , kupki eleganckie :)
maluch dzisiaj w lepszej formie.
Ale martwie sie o Kropka, bo odkad maly jest w domu to praktycznie nic nie je, a co zje to niemal od razu wyrzyguje. Wczoraj wieczorem zjadl miesa z 20-30 g i w koncu nie rzygal, wiec myslalem ze juz mu przeszly nerwy (bo on strasznie sie wku*** jak maluch do nas zawital; widac ze jest poddenrwoway, chodzi i pofukuje pod nosem [ale agresji w stosunku do malucha nie wykazuje w ogole]) ale rano znow to samo - zjadl symbolicznie rankiem, a teraz mu sie rzyglo. No i nadal go nosi, choc jakby mniej niz wczoraj.
Myslalem, czy od malucha czegos nie zlapal, ale raz ze nie wyglada na chorego, dwa ze nie ma tak szybko inkubudujacej sie zarazy, a trzy ze wtedy maly tez by rzygal, a on nie rzyga, tylko zasysa jedzenie jak odkurzacz. Wazy pol kilo, a 80 g puszke mokrego wciagnal w cztery godziny.
PS. jest juz domek dla niego no ale chcemy go doprowadzic do zdrowia, zanim go oddamy, wiec pare dni u nas pomieszka.
Miałem podobną sytuację, nowy kot i stary ze stresu coś złapał. Koniec końców nie zidentyfikowaliśmy cholerstwa, ale w miejscu w którym był nasz maluch trzymany był atak panleukopeni. Nie pamiętam tylko po jakim czasie go zaatakowało. Miał temperaturę, objawy jak u twojego, po tygodniu samo przeszło, kurację na wzmocnienie od weta też dostał.
No i nie wykluczamy zwykłego stresu związanego z nowym domownikiem.
Wiesz, watpie czy infekcja objawia sie w doslownie 10 godzin po pojawieniu sie nowego kota. No i on tez powinien to miec. Chyba, ze stres cos uaktywnil, co bylo w uspieniu. Albo po prostu stres.
Zobaczymy co bedie dalej, choc troszke sie niepokoje o naszego grubasa.
Kicia zreszta miala dosc podobnie - ale tylko jeden pawik (choc wczesniej przez 2 lata nie widzialem zeby rzygala), niemal zerowy apetyt. Ona z kolei zabumktowala sie w sypialni i poza wizyta w kuwecie praktycznie sie stamtad nie rusza. Tyle dobrego ze wczoraj siediala pod lozkiem a dzis juz na lozku.
Nie da sie odseparowac, to nie zadziala u mnie, choc probowalismy.
Podaje Kropkowi lagodny srodkek uspokajacy (Calmvet), zjadl troche mokrego i calkiem ladna porcyjke miesa, nie wyrzygal poki co. Tyle wystarczy by watroba mu sie nie stluszczala, a jak straci pare deko na wadze to tylko na tym dobrze wyjdzie.
Kitku ma sie lepiej ale nmadal ma goraczke (dzis 39.7 - wczoraj 40.2).
Za to ma potwierdzony na 100% domek, o ile mu sie (tfu! tfu!) nic nie przydarzy zlego.
Kocilla vs Kotek (robione ziemniakiem, wiem, po prostu strzal bez mierzenia z tego, co akurat bylo pod reka).
Jak na kota z prawie 40 stopniami to zachowuje sie... dziwnie.
Zamiast zastrzykow od dzis dostaje antybiotyk w tabletce, balem sie jak mu to podac ale cwiartke tabletki w jedzeniu pochlonal w ulamku sekundy i nawet nie zauwazyl.
Koteł dzisiaj idzie do swego domku. Jeszcze pokichuje i bedzie brac antybiotyki, no ale wlascicielka chce go juz miec przez weekend, zeby przywykal.
A ze bedzie mieszkal na tej samej klatce co my, i w sumie w sasiednim mieszkaniu, to bedziemy go odwiedzac. Obczajcie roznice ze zdjeciem z 11.10 :)
Prawie mi się przekręcił jeden kot.
O 20 wymioty. Potem bezruch i sranie pod siebie. Żona stwierdziła, że będzie z nim spać. Zbudziło ją przebieranie łapami kota, i smród kału. I jeszcze ze trzy razy się zrzygał. Utrata apetytu. Zabraliśmy go na nocą opiekę. Wyniki z krwi wskazywały na problemy z wątroba i praktyczny brak gkukozy. O 17 dostał szczepionkę przeciwgrzybiczą.
Teoria: szok anafilaktyczny opóźniony. Wg wetki prawie nie występuje.
Druga teoria: we dwóch dorwały jakiegoś smukłego robala w trójkąty na grzbiecie i chyba go spróbował językiem. Drugi tej sztuczki nie robił. Toksyczny robal? Cholera wie.
Do rana być może by nie przeżył.
Zobaczymy co będzie dzisiaj.
O kurde, oby bylo dobrze.
Ale jak kot robi pod siebie to od razu trzeba do weta, tak na nastepny raz, bo to juz swiadczy ze zle z nim jest.
A ja wczoraj z Kicia u weta, bo cos kiepsko ostatnio je. Wyniki krwi dzisiaj, ale wiadomo ze zeby ma w fatalnym stanie, wiec pewnie wszystkie trzeba usunac. Zaboli to ja i nas (finansowo) a do tego nie wiadomo czy wytrzyma narkoze, bo takie zeby moga tez byc "odnerkowo" - dzis pokaza to wyniki, jak z nimi
Diagnoza: opóźniony szok. W ciągu 10 lat miały tylko jednego kota, teraz drugiego. Reakcja z powodu drugiej dawki antygrzybiczej - albo nieoczyszczona szczepionka albo tak zareagowały na siebie.
Po pierwszej nocy jeszcze miał ataki w liczbie 4. Glukoza mu leciała ma łeb na szyję. Potas też słaby. W trzecim dniu (w sumie to w drugim, ale było koło północy...) wrócił do nas. Teraz musimy go obserwować, niedługo kontrole potasu i glukozy.
We Wrocławiu są dwie nocne opieki zwierzęce. Skvet i jacyś rzeźnicy na Krzywoustego. Jeżeli miałeś jakieś nocne akcje to powinieneś ich znać. Jeżeli nie to jedź na Stabłowice.
/* Chwalę się */
Od kliku lat wraz z partnerką prowadzimy dom tymczasowy dla kotów, a dodatkowo dokarmiamy kilka stad kotów wolno żyjących w Warszawie (ok. 70 kotów sztuk w trzech stadach wychodzi). Po 4 miesiącach (sic!) zarejestrowali naszą fundację :) Mam nadzieję, że dzięki temu będzie trochę łatwiej ze sterylizacją i karmą od gmin dla bezdomniaków :)
Jak się obrobię ze stroną internetową do tam link ;)
Ten sam kotełko 2 tygodnie wczesniej
Drugi kot mi przestał jeść. Podchodzi, wącha i nie je. Dopiero pierwszy dzień. Zjadł parę suchych kulek i tyle.
Ktoś coś wie o co chodzi?
Suchego też za dużo nie zjadł. Na co dzień ma tylko mokre.
Pytanie czy jest sens od razu dupę vetowi zwracać?
Niby nie ale
a) przed nami dlugi weekend i pewnie lockodown
b) mailes przeboje z poprzednim
Wybalbym sie dzisiaj, na wszelki wypadek
Byłem - coś z gardłem, lekko czerwone. Coś próbuje jeść, ale mu to nie specjalnie wychodzi. Dostał zastrzyk i syrop na dwa dni. Zobaczymy czy mu ochota na jedzenie wróci.
No, a moja Kicia ma toksoplazmoze. Co oznacza, ze sami tez sie powinnismy przebadac, bo tym sie mozna zarazic. I kropek tez. Kurde.
Kuzwa, Kicia dostala antybiotyk na toksoplazmoze w zastrzyku, ktory mogl miec skutki uboczne... i mial. Dwa dni lezala obolala z goraczka, nic nie jadla. A powinna brac takie 3x co 2 dni. To wet dal w tabletkach. Tylko ze ona absolutgnie nie pozwala sobie jego podac.
No i jestem w dupie.
Na pocieszenie - zdjecie Kurdupla w jego nowym domku. Podoba mu sie tam.
/trochę poniewczasie, ale../
lifter
co tam z tą toksoplazmozą? Wyprostowało się?
BTW. dostaję absolutnego SZAŁU, jak słyszę "jestem w ciąży, muszę oddać kotka, bo toksoplazmoza" /a serio, są tacy ludzie/
Ogólnie ludzie są karmieni mitami, że kot sieje toksoplazmę prawie tak, jak inny człowiek COVID. A wręcz kot = toksoplazmoza.
..ale już się zamykam, niemniej polecam spytać swojego weta, jak można się zarazić toksoplazmozą najczęściej, jestem ciekawa opinii :)
No to podawalem dopyszcznie, nawet gladko szlo, ale wczoraj wieczorem, przedostatnia dawka - Kicie z niejasnbch powodow trafil szlag i zrobila mi taki Powrot Smoka, ze glowa boli. Podac, podalem- ale pochlastane rece mam.
Dzis - za chwile - ostatnia tabletka... A potem zrobimy wyniki. Morfologii za dobrej nie miala ostatnio (biale i czerwone cialka krwi ponizej normy, tak o polowe ponizej - usg nic nie wykazalo).
...no i znalazlem wlasnie co najmniej jedna wypluta tabletke...
Karma od Megera poczynila cuda dla moich kotkow, szukam jeszcze dla nich puszeczek rybnych :) bo jak narazie xD to dla ludzi "ryby" w oleju (bez przypraw/soli) wygrywaja i kupki sa po nich eleganckie :P ale czlowiek nie moze sie napic alkoholu , :P bez oddania haraczu swoim pociecha :)
Od 5 miesięcy ze mną. Pusia.
Zero używania pazurów i zębów, ciągła zabawa i ciągłe gadanie. Miałka, szczeka, mruczy.
No i Promyk w nowym domu. Był z nami prawie rok. Mimo że mogę go w każdej chwili odwiedzić bo mieszka może 100m dalej u rodziny to i tak serce mi pękło.
Tyle na tymczasie? My bysmy juz pewnie nie oddali.
Kicia miala byc 2 tygodnie... :)
Dlatego Kurdupla szybko w tydzien wypchnelismy, zeby sie nie przywiazac.
Swoja droga dran juz udaje, ze nas nie zna, ale plakac z tego powodu nie bede. Ma swoj domek, jest szczesliwy a to przeciez sie liczy. Tylko Kropek markotny, bo polazl do sasiadki na tradycyjny obchod domu, a tu cos stoi w drzwiach, zjezone i ma mu za zle, ze sie wpycha na cudzy teren. I co z tego, ze poki co 5x mniejsze i 10x lzejsze - ale u siebie i broni swego, co Kropek uszanowal i smetnie wrocil do domu.
Hej, pytanie: Macie jakieś fajne sprawdzone sposoby na ślizgające się dywany? Patent z IKEI nie działa jakoś specjalnie dobrze :)
Pod dywan na panelach mamy podkładkę z Komfortu (coś takiego - https://komfort.pl/p/mata-antyposlizgowa-100001454 ) i jest ok, trzyma bardzo dobrze, przy czym to spory dywan i trudniej go przesunąć.
Pod stolik kawowy na kółkach musiałam kupić coś pod obrus, bo kicia lubi się rozpędzać, wskakiwać na stolik i jechać, ale wtedy zsuwała też obrus. Mata antypoślizgowa do szuflady na sztućce (akurat trafiła się z Biedry) dała radę. Jeszcze inny patent, to dwustronna taśma samoprzylepna na panele, ale co jakiś czas trzeba poprawiać (przestaje kleić, bo się zbiera kurz itp).
Moja mała mendoza przyniosła dziś do domu z podwórka żywą mysz i wypuściła w kuchni, żebyśmy ją dobili, ale nie zdążyliśmy i mysz uciekła pod szafki. Mendoza straciła zainteresowanie. Teraz testuję łapki na myszy z Castoramy.
Mendoza, bo bywa mendą :p chciała dobrze i poprawiła temat, kiedy mysz sama wyszła nad ranem spod lodówki
Milka, a może jakaś polecana w necie, antypoślizgowa mata do jogi pod dywan, a jeśli nie da rady, to do podklejenia dywanu? Tanio niż będzie, ale przy dwóch startujących kotach nic mocniejszego (poza klejem :p) nie przychodzi mi do głowy...
Edit: aż zrobiłam test na załączonej macie Rebooka i dywaniku łazienkowym z Ikei :) przy najmocniejszych ślizgach mata minimalnie się przesuwa.
A tak w ogóle, to wbijajcie na kocie insta ;) https://instagram.com/lilythenightfury
Zależy od kota i powierzchni, na której mógłby się bawić. Moja się boi automatów, bo hałasują na panelach i bywają dość ciężkie przez wbudowany mechanizm (np. kula jeżdżąca w różne strony z Tchibo, lipa). Na dywanie z kolei je ignoruje. Wyjątkiem jest robal na baterie np taki: https://e-zabawkowo.pl/pl/p/HEXBUG-MINI-ROBOT-ROBAK-NANO-477-2409/11430 Nadaje się na gładkie powierzchnie (nie dywan). Nieświęcącego robala kupiłam za 6 zł parę lat temu w Flying Tiger. W zoologicznym taki robal potrafi kosztować jeszcze więcej, widziałam za 30 zł.
Ale i tak robal po jakimś czasie się znudził, a mojej kici lepszą robotę robią zabawki z kocimiętką/nervosolem/walerianą, wędki, patyczki-waciki, kasztany, muszelki, różne śmieci...
ciekawym patentem jest też podwieszenie pod sufitem balonu z helem i zawiązanie lekkiej zabawki/papierka na sznurku. Koty kuzynostwa za tym szaleją. Moja kiciucha... ignoruje.
Dzieki. Sprobowalem balona, ale tez slabe zainteresowanie. Musze tam byc i poruszac, zeby bylo dobrze a to moge nawet makaronem spaghetti osiagnac.
Przeszedlem przez kilka myszek na sznurku i najbardziej ekscytujace jest jak robie taka skok. Jakas skaczaca mala i lekka zabawka moglaby mi sie nadac. Nie udalo mi sie czegos takiego jeszcze napotkac.
To jak jest taki wątek to dorzucę się z małą historia...
Był dom. Obok domu stodoła stara nieużywana. W stodole na górze było trochę siana.
Był pies a właściwie mentalne bydle zwierz to mało powiedziane. Szczególnie na koty uczulony bo na głos kici kici języka mu się sierść na grzbiecie jakby szczotka pod włos przejechał i obłęd w oczach szczekanie wariowanie latanie szukanie...ale juz dosc stary naście lat około 20kg. Lecz kiedy obłęd w oczach miał to nie jeden młody wysportowany mu nie dorównywał. Bólu nie czuł wtedy nic a jak złapał się z drugim psem to najlepiej łomem szczękę otwierać.
Pies od wczoraj ( napisze jakby to było w tamtym czasie a było to koło 2mc temu). Chodził przy tej stodole najezony szczekał.
Kobieta usłyszała mialczenie wychodzące z górnej części stodoły. Poprosiła męża żeby sprawdzić bo pewnie jakiś kot siedzi. A że kotów w okolicy pełno tylko dzięki psu w pobliżu domu żadnego to całkiem możliwe było.
Mąż wszedł i ujrzał malutkiego kotka który jeszcze nie widział (jedno oko się otwierało tylko) i chodzić za bardzo nie umiał (znaczy się jakoś tam chodził ale się przewracał potykał o łapy itd)
Sytuacjia jasna. Albo kocica się wprowadziła z małym albo porzuciła.
Małżeństwo wpadlo na pomysł żeby sprawdzić. Zostawili w stodole telefon włączony na Skype użyty jako kamera i obserwowali czy mama przychodzi. Dzien minął noc minęła następny dzień i noc i następny dzień i śladu nie było dorosłego kota. W międzyczasie postawili mleko i kiełbasę żeby i dorosły miał. Nic.
Żona zdecydowała że zimno kot najwyraźniej porzucony zabieramy do domu aby miał ciepło.
Mąż wziął .. kotek mieścił się w jednej dłoni ...Przygotowali karton wysoki postawili w łazience aby nazwany przez człowieka psem pies nie miał dostępu.
Poczytali w necie co może jeść. Kupili mleczko dla młodych kociąt butelkę i karmili w pozycji maturalnej z lapkami do przodu.
Jako że ten niby pies słucha się o dziwo męża i na okrzyk siad siada łapa daje łapę leżeć to leży choć tu to idzie stok to stoi to postanowił że spróbuje zaprzyjaźnić kota z bydlakiem.
Pierwsze próby nie zawiodły. Ukazal kotka bydlakowi a ten że zwykłego spojrzenia zamienił na obłęd w oczach ślina zaczęła mu cięć z pyska i chlapal jęzorem jak na najcudowniejszy przysmak jaki w życiu mógł mu się przytrafic.
Po tym widoku zrezygnowal i maz powiedzial idź stąd.. co też słusznie uczynił.
Mijały dni z podobnym scenariuszem aż w końcu mąż położył kotka na grzbiecie psa. Pies jak zobaczył tylko wystawiony palec wskazujący wiedział że ma się uspokoić. Parę razy próbował chapsnac ale nie z mężem takie numery.
Było coraz bliżej bliżej i bliżej..
Żona schodzi na dół do łazienki patrzy a tam kotek a właściwie flak leży. Mówi do męża ..kotek zdechł..ale jak to? Przecież godzinę temu latał biegał normalnie jakby mu nic nie było. Mąż schodzi patrzy a zamiast kotka flak rozłożony trochę jakby przejechany samochodem. Kurde co się stało.. drzwi nie zamknięte były i pies się dorwał???
Mąż wziął w ręce ale kotek raz na kilkanaście/dziesiat sekund robił oddech i że dwa razy jakby się obudzil i się wyrywał przez sekundę..mąż mówi ubieraj się jedz do weterynarza ja go przygotuje w pudełku póki jeszcze jakoś żyje.
Dostał zastrzyki może na pobudzenie nie wiadomo kroplowke ... kot już miał hipotermię (obniżona temperature) więc zostal jakiś czas aby go ogrzać ale weterynarz nie dawał nadzieji. Na noc kotek był w domu już doszedł do siebie na tyle że wyglądał jak kot nie flak ale nadal stan był beznadziejny.
Przeżył noc ogrzewany czym się dało i pojechał znów do weterynarza jak wczesniej ustalili. Weterynarz się zdziwił że noc przeżył.. zrobił USG miał jakąś wodę w brzuchu. Dostał zastrzyki i leki aby woda zeszła. Trzeba było głaskać po brzuszku wymuszać siku i tą wodę. Weterynarz sam nie wiedział co to skąd to jak to i dlaczego..
Rzeczywiście wody polecialo z kubek jak nie więcej. Brzuszek się poprawił bo od znalezienia miał jakiś dziwny wydęty ale myśleli że to od jedzenia.. tabletki dostał i jakieś w strzykawce coś 2 dni i żył.
Po tym łatwiej było oswoić psa z kotkiem a na dzień dzisiejszy są kumplami najlepszymi.
Zdjęcie z ostatnich dni
Niezle...
Znajoma ma obecnie 11-letniego czarnego kocura, ktorego znalazla jak siedzial drodze jak byl malutki. A oni jechali samochodem. A on na pasie siedzi... Powiedziec, ze byl w stanie tragicznym, to nic nie powiedziec. Wet chcial uspic, nie pozwolili. Chuchali, dmuchali, a i tak musieli go w nocy reanimowac, bo odszedl na ich rekach - po prostu przestralo mu bic serce. Zrobili masaz serducha, sztuczne oddychanie - kotek odzyl. Jak poczul sie lepiej, to po paru dniach poszli do weta, zeby go w koncu odrobaczyc. Coz, kotek okazal sie byc uczulony na preparat. Tym razem reanimowal go weterynarz, z powodzeniem.
W domu potem pare dni bali sie rano do koszyczka zagladac (mial tam mate grzewcza) czy kotek zyje. Ale on bardzo sie uparl, ze bedzie zyc. No i zyje do dzis, choc jednak calkiem sie nie wylgal, co czasem ma ataki padaczki, a i tarczyca cos mu zaczela swirowac. Tym niemniej po terapii wyniki ma bardzo dobre, a ataki padaczki sa raczej okazjonalne.
Kotek - bo tak ma na imie, bo nazwano go tymczasowo, gdy nie wiadomo bylo czy przezyje... i tak zostalo - ma sie swietnie i rzadzi kocim stadem w domu (bo w sumie maja jeszcze dwa).
Dokładnie tak samo. Tez jak podniosłem tego flaka to malowałem serce odwróciłem to naciskałem na zebra aby symulować oddech...może i to pomogło.. nie wiem.
Ja tego nazwę chyba kaskader bo od kilku dni tak mówię patrząc na to co on robi. zaczęłam nim rzucać na kilka metrów a ten jak bumerang..spadnie obróci się i do mnie strzała jeszcze raz :D poza tym nie ma miejsca gdzie by nie właził a najlepiej to lubi gryźć po stopach.
Uznał mnie za matkę bo to ja go karmiłem może tak mu zostało.
Ale grzeczny bardzo bo stoi koło swoich misek głową w górę i dluuuugie miaaaaaaaallllll patrząc się na mnie. Chyba tłumaczyć nie muszę o co wola
Mam do Was kociarze pytanie. Zmieniam kanapę w mieszkaniu na nową i zastanawiam się jak oprócz nakrywania jej całej kocem ;) oduczyć kota jej drapania?
Nie myślałem, że uda jej się moją stara kanapę doprowadzić do ruiny (i tak była do wymiany) ale niestety przyzwyczaiła się, że to jest drapak a ja jej głupio pozwoliłem na to.
Normalnymi drapakami się w ogóle nie interesuje, na kocimiętkę nie reaguje.
Nowa kanapa + spraye cytrynowe na nią? Pomóżcie proszę, dajcie pomysły :)
Ja dalem do tapicera foteel i kanape do obicia alcantarą - material TEORETYCZNIE odporny na kocie pazury. I o ile faktycznie dwa kocury nie dał rady, to Kicia majac widac ostrzejsze i mniejsze pazurki jednak sobie z z tym poradzila. Tym niemniej ta alcantara jednak jest dużo odporniejsza niz to, co bylo wczesniej.
Roznica taka, ze fotel po 5 latach samego Mopika wygladal jak ruina, po obiciu alcantara przy dwoch kotach przez 3 lata byl idealny, ale po 5 (z powodu Kici) juz jest naruszony... ale wyglada duzo lepiej niz tamten :)
PS. Wybieraj amerykańską odmianę, jest droższa ale odporniejsza, jakby co.
A wszelkie spraye itd. dzialaja - z kwadrans, dwa. :) Az wywietrzeja.
Ja wprowadziłam jako element dizajnu na kanape narożny drapak ;) coś takiego: https://allegro.pl/oferta/drapak-dla-kota-kotka-na-sciane-nascienny-narozny-5415396759 . Odkąd jest przyczepiony do rogu kanapy, to kot odpuścił drapanie kanapy w innych miejscach oraz drapanie innych rzeczy.
czy karma joser jest karmą dobrą? Szukam ostatnio jakiejś przyzwoitej karmy która mnie nie będzie dużo kosztować i znalazłem na alle, 10kg za 80 zeta
Nie znam się jeszcze na cenach ale możesz sprawdzić. Kupiłem kilka karm w tym sklepie i myślę że fajne. Świeże jakość dobra i widziałem fajne ceny na większą ilość. No i opinie są co dla mnie jest ważne a nie we wszystkich sklepach sa
Nienajgorsza ale przesadnie dobra nie jest. Wiesz, niska cena - nie oczekuj cudow.
Generalnie trzeba patrzec na sklad i szukac
a) BEZZBOZOWYCH (kukurydza i ryz to tez zboza!)
b) MALA ILOSC WEGLOWODANOW - to sa zapychacze, od ktorych kot tyje i ma wysoki poziom cukru. W diecie kota wystarcza ich 3%, a niektore karmy maja ich... 30%
c) BIALKA POCHODZENIA ZWIERZECEGO (tak ze 40% minimum)
Tu masz taki w miare sensowny ranking suchych karm.
5. Sanabelle
Propozycja typowo dla oszczędnych właścicieli. Skład pozostawia trochę do życzenia, ale i tak nie jest zły. W szczególności biorąc pod uwagę niską cenę.
Opisy twierdzą, że to karma bezzbożowa, ale nie dajcie się nabrać: już na trzecim miejscu znajdziecie ryż w składzie (ryż to też zboże!).
Niestety ta karma sucha charakteryzuje się małą ilością składników pochodzenia zwierzęcego (ok. 40%), ale dzięki temu uzyskujemy niską cenę. Ponadto ma odpowiedni stosunek wapnia do fosforu, więc nie jest najgorzej.
Spory plus za stosunkowo dużą zawartość białka i tłuszczu, co przy takim składzie można rzadko spotkać.
Składniki analityczne:tania karma sucha dla kota
białko: ok. 32,5%
tłuszcz: ok. 22,5%
popiół: ok. 6,6%
włókno: ok. 2,5% (mało, czyli dobrze!)
wilgotność: ok. 10%
węglowodany: ok. 25% (duuuuużo, czyli niedobrze)
CENA: około 15 złotych/kilogram
4. Taste of The Wild
Kolejna bezzbożowa karma na liście, dzięki czemu finalna ilość węglowodanów jest w miarę niska. Ogromny plus za wysoką zawartość białka, choć raczej w większości jest to białko pochodzenia roślinnego, niestety.
Minusy karmy to mała ilość składników pochodzenia zwierzęcego. Nawet nie wiadomo dokładnie ile ich jest, ponieważ nie ma podanych żadnych wartości procentowych.
Ogólnie rzecz ujmując niedroga i dobra karma sucha dla kota, ale nieczytelny skład dużo psuje.
Składniki analityczne:dobra karma sucha dla kota tania
białko: ok. 42%
tłuszcz: ok. 18%
popiół: ok. 8,3% (dużo składników mineralnych – super!)
włókno: ok. 3%
wilgotność: 10%
węglowodany: ok. 18%
CENA: około 19 złotych/kilogram
3. Applaws
Krótko i zwięźle, czyli: 80% udziału mięsa i produktów pochodzenia zwierzęcego, co daje wysoką zawartość białka. Dużo składników mineralnych. W związku z tym zostaje mało miejsca dla węglowodanów i włókna.
Ponadto bez dodatku zbóż i hipoalergiczna. Reasumując: bardzo dobra karma sucha dla kota.
Jednak daję minus za zły stosunek wapnia do fosforu i zbyt duże ich ilości. Warto byłoby ją podawać z karmą innego producenta, o dobrym stosunku tych składników.
Składniki analityczne:applaws
białko: ok. 37% (dużo, czyli dobrze!)
tłuszcz: ok. 20%
popiół: ok. 10,8% (mega dużo składników mineralnych – super!)
włókno: ok. 2,2% (mało, czyli dobrze!)
wilgotność: ok. 10%
węglowodany: ok. 20%
CENA: około 23 złotych/kilogram
2. Purizon
Jeżeli możesz zainwestować trochę więcej pieniędzy, to kup kotu karmę Purizon. Ze względu na bardzo dobry skład, musiała się znaleźć na tej liście. Jednak od razu zaznaczam, że cenowo trochę odbiega od poprzednich propozycji (28 zł/kg).
Przede wszystkim karma sucha dla kota Purizon charakteryzuje się wysoką zawartością mięsa i produktów pochodzenia zwierzęcego – aż 70%! Dzięki temu uzyskujemy dużą zawartość białka i tłuszczu, a małą ilość węglowodanów i włókna.
Dodatkowo to kolejna karma z listy całkowicie bez zbóż!
W związku z tym mogę polecić tę karmę. To dobra karma sucha dla kota. Poza tym cena poniżej 30 złotych za kilogram jest bardzo rozsądna.
Składniki analityczne:purizon
białko: ok. 44% (WOW)
tłuszcz: ok. 20%
popiół: ok. 8,5% (dużo składników mineralnych – super!)
włókno: ok. 1,8% (po raz drugi – WOW)
wilgotność: ok. 10%
węglowodany: ok. 15% (po raz trzeci – WOW)
CENA: około 28 złotych/kilogram
1. Simpsons Premium 90/10
Jeżeli natomiast możesz wydać jeszcze nieco więcej pieniędzy, to polecam Ci karmę prosto z Wysp Brytyjskich. Karma Simpsons zawiera 90% składników pochodzenia zwierzęcego i tylko 10% produktów roślinnych. Dobry skład odbija się na wyższej cenie, ale może znajdzie wśród Was nowego fana?
Składniki analityczne:karma sucha dla kota
białko: ok. 41%
tłuszcz: ok. 19%
popiół: ok.11,5% (dużo składników mineralnych – super!)
włókno: ok. 1,5% (super!)
wilgotność: ok. 10%
węglowodany: ok. 15% (po raz trzeci – super!)
CENA: około 35 złotych/kilogram
Ceny sprawdz, bo na pewno w 10 kg paczkach beda lepsze niz tu sa podane - w zooplusie, w bitibie, bo w cenie 10 kg paczki bedziesz mial darmowa przesylke. Ale 8 zl za 10 kg to nie licz. Z drugiej strony dobrej karmy wystarczy mniej niz zlej, bo te kot zje i wysra ale niewiele z niej przyswoi wiec jesc jej musi wiecej.
BTW: na poczatek kupuj male paczki, moj sie wykrzywial na dobra karme (np. Taste... w ogole nie chcial, Apllaws tak sobie, Purizon za to mu podchodzil przez pare lat... i nagle przestal) - do tych kiepskuch widac dosypuja rozmaitych polepszaczy, wiec sa jak chipsy dla dzieci - niezdrowe ale chetnie jedzone.
Kiedys mu kupilem nawet najdrozsza karme w ogole - ok. 100 zl/kg (mieso jagniece suszone, cuda bajery, z Nowej Zelandii) i tez szalu nie bylo, jadl ale srednio. Na szczescie kupilem tylko paczke 400g na probe.
Ok mam chwilę czasu to sprawdziłem.
Kupiłem kilka puszek tej na spróbowanie i zajada.. a widzę że mają 30x i 60x 100g w niezłej cenie..
https://www.zooplus.pl/shop/koty/karma_dla_kota_mokra/animonda_vom_feinsten/kitten/3134
Tak samo ta
https://www.zooplus.pl/shop/koty/karma_dla_kota_mokra/feringa/feringa_kitten/498912
I ta
https://www.zooplus.pl/shop/koty/karma_dla_kota_mokra/whiskas/whiskas_junior/133142
Wszystkie zajada choć nie wiem czy to jakiś punkt odnośny bo wpierdziela nawet psia karme które stoi obok ??
Ale za whiskas plus za witaminy minerały.
Fota.. w tym przypadku lepiej dorzucić do 99 i mieć zamiast dostawy karme :D
Whiskasa nie kupuj, straszne gowno - duzo chemii a jak poczytasz sklad to zbledniesz.Pisze np. "z indyka" a indyka jest w karmie... 2%.
Animonda i Feringa sa OK.
Warto kupowac wieksze zestawy danej karmy, wychodzi taniej oraz duze puszki (tu bierz poprawke na to ile je kot bo taka karma za dlugo nie moze byc otwarta wiec puszka 800 g zdecydowanie przy jednym kocie niewskazana).
No właśnie teraz po przeczytaniu składników zauważyłem to. Ale whiskas napompowane jest witaminami dość ostro więc może raz na jakiś czas dobrze saszetkę dać..?
Narazie kupiłem na spróbowanie ale chyba przy tym zostane a kotek wcina aż brzuch wysadza na boki i po tym idzie tylko spać ... Choć często zasypia podczas biegu co wygląda mega dziwnie.
Czasami się zastanowić czy on jest normalny czy jakiś upośledzony :D
Prosciej i zdrowiej kupic jakis preparat witaminowy w pascie slodowej (moje koty uwielbiaja) - placisz za to a nie kupe g... ktore przy okazji ladujesz w kota.
Straciłem Piankę :(. Zjadła coś na dworze (tak przypuszczam), nie wróciła na noc, rano znaleźli ją rodzice, martwą.
To już drugi kot mi padł w ten sposób, mam ogromne wyrzuty sumienia, wychodzi na to, że nie powinienem był ich puszczać na dwór, nie dam jednak głowy, że okoliczni rolnicy nie pryskają pól, tym czym nie trzeba i nie trują gryzoni. A moja była mega łowna, choć częściej łapała niż jadła ;/.
W domu koszmar, zwłaszcza córka ciężko przeżyła :/. Ja zresztą też, przy Micku trzymałem fason, ale wczoraj już nie podołałem, to straszna przylepa była, już takiej kotki nie będę miał :(. Na razie zresztą odpuszczam (wiadomo, jak się jakieś kocie nieszczęście napatoczy pod drzwi, to nie wyrzucę!), sam zresztą czuję się winny, strasznie...
współczuje :( jedynie mogę się domyślać że zjadła martwą mysz która wcześniej zjadła trutkę, albo jakiś "hodowca" gołębi rozsypał trutkę żeby kota zabić bo i o takicg gogusiach słyszałem
:(
Na przyszlosc - nie wypuszczac kota z domu. Moj Mopik cale zycie przesiedzial w domu. Tak, nie wiedzial co to galop po lace, i wspinanie sie na drzewa itd. Ale zyl 12 lat. I nie wygladal na nieszczesliwego. Mial balkonik, doniczki z kwiatami, gdzie lubil zalegac, trawke mu przynosilem z dworu albo wysiewalem, do drapania mial drapak.
W jaki sposób transportujecie swoje pociechy? Moja tylko na kolanach, nie ma szans by się nie zesikała w transporter. Dostaje ataku paniki, płacze i sika pod siebie :(
u mnie kotka po sterylce stała się strasznie wredna, siedzi i "buczy" , a jak już widzi swoje dzieci, to robi się jeszcze gorsza, nawet przy jedzeniu.
Czy to normalne że po sterylizacji jest wredna? Czyżby była zła za to co jej zrobiono?
A duzo czasu minelo od sterylki?
Generalnie kotka nie ma swiadomosci "co jej zrobiles". Moze ja cos bolec albo jakas hustawka hormonow po zabiegu ja dopadla. Warto sie z wetem skonsultowac.
z miesiąc, co ciekawe, jak w pobliżu nie ma innych kotów to jest spokojna
tutaj śpi sobie na moich czapkach
Czyli wykluczamy powiklania pooperacyjne. Ale moze ma jakies zaburzenia hormonalne. Popytaj weta. Mozliwe, ze jak jej wycieto zrodlo (glowne) damskich hormonow, to sie zrobila bardziej meska, tzn. agresywniejsza i terytorialniejsza.
No i Mopik...
Mopik pojawi sie w naszym nowym mieszkaniu w miesiac po przeprowadzcce. I odtad przez 12 lat robilem mu w kazde swieta "sesje swiateczna". Dzis pierwsze swieta bez niego. I choc sa dwa inne koty, to jednak to juz nie to samo.
A tu pierwsza sesja, gdy mial zaledwie 8 miesiecy - a juz wygladal masywnie i dostojnie.
Awww, dziękuję i nawzajem :3
W tym roku życzenia wysyłam w formie karynowych gifów. Wesołych Świąt, kociasy golasy ;)
A tu Kurdupel, ktorego ratowalismy w pazdzierniku.
Juz calkiem spory kurdupel sie zrobil z niego i swietnie sie czuje w swoim nowym domu
Czy to normalne że po jedzeniu tak wywala na boku w brzuchu?
Na zdjęciu słabo to widać ale na żywo naprawdę dziwnie i zawsze jak zje to tak ma
Cebula jest już po zabiegu, nie wiem czy za wcześnie poszła na "odstrzał" (urodzona 12 maja) , ale ....teraz to już po ptokach.
Nie, te 7 miesiecy juz moze byc. Kicia mia z glowy i rujka jej nie bedzie meczyc. A kastracja przed pierwsza rujka zwieksza szanse, ze nie zapadnie na raka listwy mlecznej na starosc.
Mozesz sprobowac zabiegu metoda laparaskopii, choc sporo drozsza, to znacznie mniej inwazyjna dla koty.
Czołem kociarze. Mam pewne pytanie, na które mam nadzieję, szacowne grono znać będzie jakąś odpowiedź. Otóż przymierzam się do adopcji mruczka. Siedemnaście lat spędziłem z uroczą kotką, jednak od ponad dwóch lat jestem bezkotny, no i już czas na kogoś nowego. Tamtego mruczka spotkałem w klasyczny sposób - tj. kiedyś po prostu pojawiła mi się na drodze, i tak została. Teraz przeglądam miejskie schronisko i inne przybytki które "oferują" koty, i mam mętlik w głowie - tyle jest fajnych mordek które zasługują na dom, że już teraz z bólem przychodzi mi nawet wstępna "selekcja". Oczywiście chciałbym by zwierzak przejawiał pewne cechy - był spokojny, dało radę wchodzić z nim w interakcję, i tym też pewnie będę kierował się przy wyborze. Macie jakieś doświadczenia w braniu zwierza ze schroniska? Czym kierowaliście się przy wyborze? Mieliście jakieś dylematy?
Najcudowniejszy kot w moim zyciu zostal wziety ze schroniska wlasnie.
W sumie wszystkie byly znajdami, ale ze schroniska ten jeden.
A malego kotka ciezko ocenic, co z niego wyrosnie. Zreszta zmieniaja sie w czasie - moj Mopik, ktory odszedl rok temu najpierw byl malym ciekawskim kotkiem, potem wrednym agresywnym sukinkotem, a potem stal sie spokojna kocia pierdola...
Dzięki za odpowiedź. Jednak wcale nie celuję w małego kotka - raczej biorę pod uwagę już bardziej wyrośniętego, o określonym charakterze, bo maluchy jak mówisz, kinder niespodzianka :)
Filmik znany, przeuroczy kotek, albo i epizodyczna Oscarowa rola życia ;)
Lifter - wiadomo że najlepszym wyborem będą przytulasy, ale jak mi wyskoczy takich z pięć, każdy nic tylko wziąć na dom i żyć długo i szczęśliwie, to będę miał dylemat moralny jak stąd do Chin. O to też mi chodzi.
Moze pamietacie, ze jesienia pisalem o malym kotku, ktorego uratowalismy z dworu, wyleczylismy i znalezlismy mu dom.
Wpadl do nas z wizyta ostatnimi czasy.
Chyba pamietal stare katy i stare koty, bo chcial sie zaprzyjaznic z nimi, co im sie niespecjalnie podobalo, ale tez do aktow przemocy nie doszlo.
Dzisiaj mija rok od odejścia Mopika.
Mówią, że czas leczy rany. Ale nie mówią, że mu się z tym wcale nie śpieszy.
Ciągle za nim tęsknię.
Jej, to była Emi... Zmiany neurologiczne... Straciła wzrok i ostatnio strasznie wyła po nocach albo chowała się w rożnych dziurach i nie chciała wyjść. Wet stwierdził, że nic nie może poradzić i żebyśmy już z nią nie przychodzili, bo on nie jest cudotwórcą.
Nie chcieliśmy, żeby się męczyła.
Znam to uczucie, niestety.
14 miesiecy nie ma Mopika i jakos "czas nie leczy ran".
Nie pocieszylem, wiem.
Ale kicie przynajmniej nic juz nie boli.
Moze za jakis czas uznasz, ze warto dac szanse na dobre zycie innym futrzakom?
A tu fotka naszego "odchowanca" z jesieni, ktoremu znalezlismy dom i to zaraz obok nas :).
Kot czasem wpada z wizyta i bardzo chce sie zaprzyjaznic z Kropkiem, ale ten zawsze odpowiada "ffffffffuuuu....(ck off?)" choc ostatnio to juz tak zupelnie bez przekonania.
A Mlody nieco zjezony odchodzi (tu od koszyka z Kropkiem), by za chwile znowu sprobowac. I tak w kolko. Uparty jest.
A u mnie nowy członek rodziny, mały kocurek zwany Negro. Żona pojechała na wieś po jajka i wróciła z nim. Sytuacja, wypisz wymaluj jak z poprzednim, tylko, że wtedy pojechała na wieś po mięso.
No nie dziwie mu sie, byl krolem, a teraz pojawil sie pretendent.
Ale powinien przywyknac, a jest na tyle mlody, ze powinny sie z soba bawic i ganiac.
Starszy to jest typowy koci gentleman, za to młody - wulkan energii.
Z ciekawością obserwuję tę interakcję.
U mnie byl ok. roczny Kropek -siedmioletni+ Mopik. I na poczatku ten konflikt, ze jak mlody chcial sie bawic to sie wieszal na starszym, co tamten odbieral jako atak, bo jednak roczny kot jest duzy i silny wiec odpowiadal agresja. Ale w koncu jakos wypracowaly konsensus.
Tu bedzie prosciej, bo mlody jest maly, wiec nawet jak sie bedzie na duzego rzucal, to ten co najwyzej pacnie go lapa jako ostrzezenie i mlody nabierze szacunku. Z kolei stary nie bedzie tego odbieral jako atak, a naprzykrzanie sie.
A nie jest na tyle stary, by nie miec checi do zabawy, wiec prorokuje ze beda niezle gonitwy i zapasy za miesiac albo dwa.
A mlode koty zawsze roznosi energia, tak juz maja.
Mimo że z kocurami mieszkamy już 6 rok to bestie potrafią zaskoczyć czymś zawsze człowieka.
Jestem ciekaw w jaki mit wierzyliście dopóki nie pojawił się u Was kot? Ja w ten o tym że koty są małe towarzyskie.
Moje jakbym je wpuszczał to bym mi towarzyszyły nawet podczas porannego kl... No wieci sami czego;P
Kuffa, Kropek by CALY CZAS nam towarzyszyl, drac morde o atencje, nie miauczac ale DRAC morde. Wali sie pod nogi, wije, jezczy... a pogoniony wraca. GLASKAC, K*** KOTA!!!
Z mitow? Ze jak bedziesz mial dwa koty to ci odpadnie troszke obowiazkow, bo koty beda sie soba zajmowac.
No to jest... Jak tu żyć bez kota?
Były Mika i Emi jest nowa Nika ;)
kot rasy Devon Rex :)
Ma dopiero 3,5 miesiąca
O tak, wspolne zarcie socjalizuje koty.
Ale lepiej dac dwie oddzielne miseczki obok siebie.
U mnie zwykle koty podchodza do swojej, wachaja, robia "meh!", zagladaja do tej drugiej (a w niej to samo) - "oooo, tu dales lepsze!" i jedza. Rytual wrecz!
Swoja droga nie wiem co im dajesz, ale chrupki dla doroslego sa dla malego zbyt duze i twarde, a chrupki dla malego sa zbyt kaloryczne dla doroslego...
Ależ mają swoje miski, z tym że jest tak jak napisałeś, permanentne podjadanie z cudzej. Co w ich przypadku, wiąże się dla mnie z pewnym kłopotem, bo młody dostaje żarcie "junior" a stary "adult/sterilized".
A tutaj zostały złapane w momencie konsumowania małej nagrody za wspólną (całkiem grzeczną) zabawę. Nagroda - czyli super niezdrowe, ale za to uzależniająco przyprawione przysmaki w postaci nadziewanych chrupek. Docelowo miało pójść w dwie miski, ale zanim zdążyłem podejść do drugiej, one zgodnie zasiadły do posiłku.
[edit]
Swoja droga nie wiem co im dajesz
młody - rano saszetka/puszeczka mokrego "junior" + chrupki "junior" na czas naszego pobytu poza domem
starszy - podobny zestaw + koci kabanos pod wieczór
jeden i drugi - pod wieczór "kocie przysmaki"
Taka piątkowa historyjka.
Próbowałem wczoraj tego o to mościa ze zdjęcia załadować do transportera w celu wizyty u weta. Poległem oczywiście. Nic pilnego miał to być rutynowy coroczny przegląd.
Ale nie o tym. Pirat mega się boi transporterów i weterynarzy więc nie męczyłem go. Czytałem jakąś bzdurę o krótkiej pamięci kotów. Ten jegomość jeszcze kilka godzin później obchodził łukiem transporter. Wyglądało to przekomicznie!
Pare godzin?
Mopik tydzien po wizycie u weta chowal sie pod lozkiem gdy wczesniej wracalem z pracy, bo kojarzyl moje wczesniejsze przybycia z wizytami, ktorych nienawidzil i tak bardzo sie stresowal, ze po prostu popadal w stupor. Weci sie nie mogli go nachwalic, bo pozwal z soba zrobic wszystko (poza obcinaniem pazurow i pobraniem krwi z przedniej lapy - wtedy wpadal w furie - ale juz z tylnej "a prosze bardzo").
A pakoanie do transportera bylo na raty. Najpierw rano wstawialem transporter do lazienki, potem wracalem z pracy, lapalem kota i nioslem do lazienki. Od razu lament, a czasem nawet zsikiwal sie ze strachu, biedak. A tak naprawde weci nic mu nie robili strasznego, co najwyzej pobranie krwi na wyniki.
Eh i znowu wraca problem karmy... tym razem poszukuje karmy dla kota z chora "trzustka" ma byc jak niajmniej tluszczy najlepiej ponizej 10%
Chociaz zastanawiam sie czy nie zostacz przy tej Farminie Ultra Hypo co Meg polecala dla alergikow.
To ja wrzucę swojego :)
On jest po prostu piękny :)
A my pozegnalismy "Starunie" spod bloku. Gdy sie tylko wprowadzilismy - 12 lat temu - ona juz tam byla. Prawdopodobnie pojawila sie tam, gdy tylko wybudowano ten blok czyli jakies 14 la temu (sasiadka, ktora tam mieszka od samego poczatku twierdzi, ze ja widziala). Dokarmialismy ja, miala swoj domek na zimne i jakos sobie zyla. Ale jakies 4 lata temu zaczelo byc z nia zle. Wychudla, sierc miala okropna, byla brudna i apatyczna. Zostala odlowiona, okazalo sie ze nie ma juz zadnego zeba, choroby skory etc. Znajomi wzieli ja do swego domu z ogrodem, zeby kicia dozyla resztke dni w cieple i spokoju. No i okazalo sie, ze w takim otoczeniu kicia odzyla - w przenosni i doslownie. Zeby jej nie odrosly ale futerko jak najbardziej, nabrala ciala i humoru, i w sumie okazala sie calkiem proludzka i zadowolna ze swego losu. Musiala miec wtedy co najmniej 14 lat - i przezyla tam prawie 4. Ze dwa razy wygladalo, ze juz z nia kiepsko (zapalenie pecherza, jakas infekcja) ale za kazdym razem wracala do zdeowia. Ale coz, starosc nikogo nie oszczedza. Zaczely wysiadac jej nerki, a do tego okazalo sie, ze ma jakis guz w krtani, ktory utrudnial jej jedzenie i oddychanie. Nie bylo sensu takiej staruszki meczyc operacjami, kroplowkami. Coz, przynajmniej odeszla w cywilizowany sposob, a teraz ma grob w ogrodku, w kepie krzakow, gdzie lubila sobie siedziec.
Musiala miec 18-19 lat, piekny wiek jak na kota, a dla kota wolnozyjacego to wrecz niesamowity.
Kurcze, jakbym znalazł ten wątek wcześniej, to bym się nie zdecydował. Tyle strasznych historii.
A tak od dwoch tygodni mamy kotkę. Odpukać - póki co chyba bez problemów zdrowotnych. Biega, je (Orijen dla kociąt, boziu, ile to kosztuje), śpi, rośnie - chyba standard dla dwumiesięcznego kota...
Tylko jedno pytanie: jak ją oduczyć gryzienia po rękach? Nie agresywnego, zdecydowanie to zabawa, ale bywa troche uciążliwa.
Kotka byla oddana w 5 tygodniu życia (matka zbytnio nie chciała karmić i rodzeństwo ją podobno męczyło), więc to chyba efekt braku kociego wychowania?
Nie bawic sie z nia rekami - wedka itd. ale unikac okazji by mogla podgryzac.
A takiego kotka ciezko coz nauczyc, na razie po prostu szaleje, Z czasem powinno jej przejsc, choc Mopikowi zajelo to pare lat :) Widac z fotki ze to "bandytka" :)
No i jakie straszne historie tutaj? Ze oplakujemy czasem swe "futra"? Tak to jest, ze biorac zwierzaka wiesz, ze kiedys bedziesz musial z nim isc na te ostatnia wizyte u weta. Ale poki co masz te -nascie lat czasu do tego. Ciesz sie kotem, daj mu dobry dom.
Mini
na trzustkę, z diet komercyjnych, jedyna sensowna to ta gastrointestinal low-fat. Nie znam stanu kity ale potwierdzam, że dieta ma tutaj znaczenie kluczowe. I enzymy jako suplementy.
Lindil
nie przesadzajmy z tym tragizmem, takie są koleje losu - a kto się rodzi, ten kiedyś umiera, i tyle. Pytanie, ilu z nas jest w stanie wziąć odpowiedzialność za czyjeś życie, bo o to rozbija się posiadanie zwierzęcia.
Szylkreta :) Szylkrety są wredne z natury. :) Jak dla mnie kot to nie jest zwierzę "pod tresurę". Jak gryzie po rękach - przestać się bawić, odejść, zlekceważyć. Trochę konsekwencji i będzie efekt.
Czołem kociarze i kociary, mam pewną zgryzotę, może dacie radę pomóc.
Otóż w skromne moje progi zawitał półtoramiesięczny kociaczek, którego zabrałem z pewnego gospodarstwa, gdzie urodził się razem z innymi czterema. Niestety, życie w takim miejscu jest bardzo ciężkie i ostał się tylko on (tydzień temu gospodarski pies pozbawił go siostrzyczki, z którą razem przetrwali i byli nierozłączni.) No i wziąłem tego biedaka - żylibyśmy długo i szczęśliwie, ale ja już posiadam 6 letniego kocura, którego pół roku temu wziąłem z pewnego kociego azylu. No i jest oczywiście problem. Mały jest wulkanem energii, jest w dwóch miejscach naraz, a starszy to już tylko zjeść i poleżeć, choć staram się go aktywizować jakimiś zabawami z czasem niezłym skutkiem. Tak trochę liczyłem że mały wprowadzi trochę życia w życie dużego, ale duży (choć cierpliwy) jest jego towarzystwem raczej utrapiony - co prawda już prawie nie syczy i burka, ale zrobił się jakiś osowiały, mało je (a zjeść to on potrafił), nawet jakoś rzadko zagląda do kuwety i ogólnie niepokoi mnie, bo wygląda jakby miał jakąś depresję. Nie pomiałkuje przyjaźnie, nie mruczy. Mały jest u mnie czwarty dzień i wiem że to są dopiero początki, ale czuję się dość podle gdy patrzę na dużego, on na mnie, i widzę w tych oczach coś w stylu "ale dlaczego mi to zrobiłeś, człowiek" :( Z drugiej strony będzie mi równie niefajnie jak będę musiał małemu szukać nowego domu.
Miał ktoś doświadczenia z oswajaniem dwóch kotełów?
A wrzuciłeś małego od razu do mieszkania i patrzyłeś czy się dogadają? Najlepiej nowego kociaka przez kilka dni przetrzymać w jednym pokoju, niech się poznają przez przysłowiowe drzwi. Potem można im miski postawić przy tych zamkniętych drzwiach, niech przy jedzeniu czują swój zapach, ale też muszą wiedzieć, że miska jest ich. Potem można zmienić miejsca, i starszego wziąć do pokoju gdzie są zapachy małego, a małemu pokazać resztę domu. Na koniec najlepiej mieć jakąś przezroczystą przegrodę w drzwiach, żeby były oddzielone, ale się widziały, i przy tym ponowić opcję z miskami, żeby już przy jedzeniu się widziały, ale były jeszcze od siebie odseparowane. Rzucanie nowego kociaka od razu na cały teren do dość ryzykowne.
Oczywiście od razu ich sobie nie przedstawiłem w cztery oczy. Niestety duży musi mieć cały dom do dyspozycji i siłą rzeczy natrafili na siebie, ale teraz ustąpił małemu pola i przesiaduje w innym pomieszczeniu, byle być jak najdalej od juniora, który do niego lgnie i chce się bawić. Był moment że spali obok siebie na jednym łóżku i ogólnie nie jest źle, ale najbardziej właśnie niepokoi mnie te smutne zachowanie dużego.
Posty 105, 106, 109.
Bardzo podobna sytuacja, nawet zbliżone przedziały wiekowe. W tej chwili, po trzech miesiącach, koty są już zżyte na tyle, że starszy potrafi inicjować zabawy, czy udostępnić młodszemu miejsce przy swojej misce.
Oswajałem je ze sobą stopniowo, pierwszy miesiąc młody większość czasu przebywał w garażu i interakcje były ograniczone do dwóch - trzech godzin dziennie. Stopniowo (głównie w weekendy) zwiększałem im ilość czasu spędzanego wspólnie. Obecnie, cały czas mają możliwość być razem, kiedy któryś potrzebuje czasu dla siebie, to udaje się w "swoje" miejsce, gdzie drugi mu nie przeszkadza, szanując prywatność.
Powinny sie dograc, 6 lat to jeszcze nie wiek sedziwy przeciez, choc mlode kocie moze starego wymeczyc - ale tez starszy potrafi mlodego usadzic.
Mialem cos podobnego z rocznym Kropkiem i 8-letnim Mopikiem, a teraz czasem 6-letniego Mopika odwiedza roczny kocurek sasiadki (znany z tego watku Kurdupel), ktory teraz jemu daje popalic.
BTW: wszystko wskazuje, ze bede mial znowu trzeciego kota. Nie chcialem ale... to ok 4-letni kot inwalida po wypadku (stracil tylnia lapke), nikt go nir chce, bo kto chce takiego kustykajacego kaleke,... A wypuscic go pod blok to jak skazac go na smierc ale wyrok rozlozyc na tygodnie, bo przeciez on sobie nie poradzi. Kocurek jest dzikusem, trzy doby przesiedzial pod wanna (noca wylazil cos zjesc, do kuwety i chodu z powrotem) i dopiero dzis wieczorem odwazyl sie wyjsc choc jeszcze do ludzi nastawiony z dystansem, no ale...
Tak wyglada - na zdjeciu jest masywniejszy niz w realu, bo sie nastroszyl...
Niby trzymam go na tymczasie, z nadzieja ze ktos go wezmie, ale - kto go wezmie, no kto?
Nie powiem zebym sie cieszyl, bo ciagle nie moge Mopika odzalowac, choc to juz poltora roku, i nie chcialem nowych kotow. No ale nie mozna byc egoista...
BTW: w Rzeszowie uwolniono tego kota, co od 10 dni utkwil w rurze.
No właśnie mały w ogóle się dużego nie boi i traktuje jego ogon jak kolejną zabawkę. Jak tego nie robi, to jest okej, nawet poleżą w dość bliskiej odległości. Czasem duży zdzieli go łapą, ale bez pazurów i tylko ot tak, kontrolnie, żeby mały do reszty się nie rozfikał.
Bardzo ładny kot, szkoda, że taki defekt pozbawia go praktycznie jakichkolwiek szans na opiekunów, chyba że znajdzie się taki świr jak Ty, z raz na 5000 ludzi, i dobrze. Mam nadzieję że szybko się poczuje dobrze i dogada z pozostałymi lokatorami.
Akcja w Rzeszowie spektakularna, fajnie, że taki "byle kot" nie został zostawiony samemu sobie.
Dlatego mam motywacje by go zatrzymac (takze dlatego ze bardzo mi przypomina moje najukochanszego kota, ktorego mialem daaaawno temu - praktuycznie identycznie ubarwiony) choc kot na razie robi wszystko zeby mnie zrazic - w nocy wskakiwal na kazdy parapet, za ktorym widac podworko, zwalajac wszystko co na nim jest (trzylapy kot - jak widac sobie radzi), drapiac w okna/zaluje i WYYYYJAC. Cala cholerna noc. :/ Przespalem moze godzine/dwie.
Coz, tej nocy zaciagam rolety i zaluzje, zeby go nie kusic wizja "wolnosci" i zobaczymy. W dzien zachowuje sie normalnie, ale na razie to dzikus, dotknac sie nie da. Na balkonie mu sie podobalo i nie probowal przebic sie przez siatke, ani nie wyl. Moze tylko w nocy taki diabel w niego wstepuje...
POwiem tylko, ze ten "wyjec" to chyba najcwanszy kot jakiego widzialem. Nauczyl sie, ze mozna zaluzje podniesc lebkiem (chcialem go odizolowac od widoku za oknem) i pokonal wszystkie moje zabezpieczenia jakie zalozylem przy wejsciu pod wanne, a staralem sie...
Teraz zwalilem tam wazacy 20 kg klamot - jak to ominie, to bedzie kozak, bo sam wazy gora 4.
No i na razie straszny dzik z niego, ale mam nadzieje ze sie oswoi.
Widać to zaprawiona w bojach wyga, i brak łapki mu nie przeszkadza by nadal robić swoje. On był wolnożyjącym przed zabraniem go do domu? To by tłumaczyło jego dzikość, bo pewnie czuje się jak w klatce teraz. Z innymi kotami się widział?
Szacun i życzę powodzenia!
Ostatnio zastanawiałem się nad przygarnięciem jakiegoś kalekiego kotka.
Uliczny wojownik, jak mu chcialem chrupki blizej przysunac, jak mi strzelil z lapy, to mniejsza o pazury - ranki punktowe bo nie cofnalem odruchowo reki - ale sama energia tego strzalu byla zadziwiajaca. Domowe to nawet w zlosci ale "pacaja" lapami, a ten jak pierdolnol to az zabolalo, samo uderzenie.
Kropek go ofuczal, ale on tak zawsze - trzy dni fuczenia, kolejne trzy dni focha, i "a kij... niech se bedzie". Tak sano reagowal na Kurdupla, ktorego rok temu odratowalismy i przechowalismy. Kicia chyba troszke chyba nim wystraszona, bo cos malo je. Sam kot nie zdradza agresji w stosunku do rezydentow. Z tego co widzialem to na dworze sie przyjaznil z reszta kociej bandy, a raczej z wiekszoscia, bo mial kose z jednym kocurem, ale oba czuly respekt do siebie, wiec konczylo sie glownie na obelgach.
W ogole ten kot jest BARDZO dzielny, bo jak sie pojawil to mial juz te noge PO wypadku zlamana i zle zrosnieta, co wygladalo makabrycznie, bo stopa tylniej lapki celowa w niebo pod katem 45 stopni. (Chyba ze taki sie juz urodzil?) I tak sobie kustykal, generalnie zadowolny z zycia i nawet nie za chudy. Pomylcie, ze musicie chodzic i walczyc o przezycie ze zlamanym udem, czy choćby koscia w stopie... Odlowiono go, lapka byla juz nienaprawialna, wiec ja stracil, a ze nikt go nie chcial, to fundacja musialaby go wkrotce wypuscic na dwor. Tu wprawdzie bylby dokarmiany i mial postawiony domek na zime, ale strasznie mi go zal bylo, i coz - zlamalem swe postanowienie, ze zadnego nowego kota juz nigdy. Ale biedak przezyl tyle w swoim kocim zyciu, ze niech jego reszte ma lepsza - w domku, cieple, bezpieczenstwei, z pelna miska. Choc na trazie nie za bardzo zdaje sie to doceniac :)
Charakternik, nawet na zdjęciach się taki prezentuje. Dawanie mu żarcia pod nos odebrał pewnie jako potwarz i kocia duma urażona ;) A tak serio to sytuacja jest dla niego tak nowa i dziwna, że inaczej nie potrafi - ale pewnie nie takie osiedlowe tygrysy miękły i się przyzwyczajały. Również życzę powodzenia i cierpliwości w tej niełatwej drodze.
Chętnie poczytam takie raporty z uczłowieczania dzikusa.
Ciekawe, ile czasu będzie potrzebne, żeby go "złamać"?
Lekko nie jest - bardzo nieufny i wyje w nocy. No ale jest dopiero tydzien, z czego 3 doby siedzial pod wanna...
Sa jakies malutkie postepy, ale malutkie.
Trzeba czasu i cierpliwosci.
Swoja droga jak mnie zdzielil lapa (chcialem miseczke mu pod nos podsunac, jak siedzial pod fotelem) to poczulem co to znaczy uliczny zabijaka - sznyty punktowe (bo to bylo uderzenie a nie szarpniecie, a i ja majac doswiadczenie nie cofnalem reki) ale rozstaw pazurow imponujacy, a sama sila uderzenia bardzo mocna, jak na kota. Takim uderzeniem sie lamie kark zdobyczy... To nie bylo "pacniecie" domowego mruczka, tylko lewy sierpowy ulicznego zabijaki.
Nie wiem jak to się stało ale w ciągu 1,5 roku z psiarza zrobiłem się kociarzem zakochanym w tym małym gówienku ze zdjęcia po uszy.
Ciągłe nerwy tylko bo cały czas kiepskie wyniki badań krwi :(
Nie jest tak zle, Mopik z gorszymi wynikami zyl 12 lat, do tego jeszcze przez ostatnie 2,5 roku cukrzyca i nawracajace zapalenie trzustki.
Podtrzymuję pytanie, co w tych wynikach jest takiego złego? Kot się źle czuje, ma jakieś objawy? Jest jakieś podejrzenie/diagnoza?
Nie bylo wiadomo ale przez lata mial np. biale cialka duzo ponizej normy - tak 50% dolnej granicy - wykluczono wszystkie racjonalne powody tzn. choroby dajace taki objaw.
A odszedl w sumie pokonany przez starosc, prawdopodobnie raka trzustki i pewnie te chorobska tez swoje dolozyly. (W sumie nawet moze daloby sie go z tego wyciagnac jeszcze ale nie chcialem biedaka meczyc dosc agresywna terapia, tym bardziej ze nerki juz mial bardzo kiepskie a i ten rak trzustki - bylo podejrzenie, za miesiac mialem z nim isc na kolejne badanie ale juz nie dozyl - i uznalem, ze nie bede dla swej egoizmu go meczyl, szczegolnie ze zawsze strasznie sie stresowal wizytami u weta.
W kazdym razie jak lekarz na poczatku ogladal te wyniki to mial bardzo nieciekawa mine, a potem przez lata nie mogl sie nadziwic, bo jego zdaniem ten kot nie powinien 2 lat przezyc z takimi wynikami. Wiec glowa do gory. No i sa to wyniki robione maszynowo - zrob kiedys tzw. reczny rozmaz - gdy laborant liczy te wszystkie krwinki na jakims wycinku i potem na tej podstawie oblicza sie calosciowe wyniki. One sa duzo miarodajniejsze. Np. bardzo sie martwilem, bo Mopikowi ciagle spadala krzepliwosc krwi - wedle wynikow. Powinien miec minimym 800.000 a mial 300-350. Reczny rozmaz wykazal ze wszystko pod tym wzgledem bylo OK. Acz biale cialka nadal mial niskie i nikt nie wiedzial czemu. I tak sobie zylo kocisko, do tego calkiem zadowolone z zycia. Patrz na kota, nie wyniki. Jak kot ma dobre samopoczucie ,apetyt, humor - to nie truj sie wynikami.
lifter
no już już, bo mnie zaraz z zawodu wygryziesz :)
oczywiście masz mnóstwo racji, taka morfologia maszynowa jest obarczona bardzo dużym błędem i w zasadzie tylko rozmaz ręczny (i to wykonany przez doświadczonego lekarza) jest w stanie ocenić sytuację.
Małopłytkowość, o której piszesz w związku z chorobą Mopika, jest w bardzo prosty sposób wytłumaczalna - przy pobieraniu krwi jakaś jej część krzepnie (płytki się wiążą), przez co maszyna daje wynik poniżej normy (bo nie rozczytuje skrzepów), to z marszu powinno być traktowane jako błąd techniczny, bo w 99% przypadków taki wynik jest fałszywy, i tylko właściciele niepotrzebnie się denerwują.
Wiesz, mialem ze tak powiem sporo praktyki z Mopikiem, nauczylem sie wiec czytac wyniki rozmazow, nerkowe wyniki, krzywe cukrowe i takie tam rozne. Niestety...
Potem np. lekarka mnie podpytywala nawet jak potrafie odmierzac insuline strzykawka z dokladnoscia do 0.1 jednostki, choc wyskalowana byla w 0.5 j. - a potrafilem, zeby podpowiadac innym wlacicielom cukrzykow takie patenty,
A o tej maloplytkowosci (tzn. bledzie wyniku) to mi po roku wet powiedzial dopiero, a co sie namartwilem... bo tez kazdy kolejny wynik byl gorszy.
zachowanie kotełe jest normalne, biega, gryzie, skacze, mizia się, kwiczy, miałka i nie daje spokoju :)
Czyli kot jest zdrowy i tyle. Nie patrz na wyniki, patrz na kota. jak kot bedzie wygladal kiepsko, wtedy zrob wyniki.
Jasne, raz na rok czy pol mozna zrobic je profilaktycznie, ale - ciesz sie kotem, a nie martw ze cos mu jest.
To nigdy nie powinno wyjść spod moich palców, ale...radzę olać.
W badaniach nie widzę przede wszystkim żadnych sensownych wniosków. Że są odchylenia od normy? Zawsze będą. Wypada pamiętać, że wyniki badań muszą być skorelowane z samopoczuciem/zachowaniem zwierzęcia, naprawdę nie ma sensu się zamartwiać na podstawie tak szczątowych wyników (to tylko morfologia). Nie wiem, co się tam wydarzyło, ale IMHO zamartwianie się jest niepotrzebne, także głowa do góry.
lifter
HIGH FIVE! :)
(ale nie byłabym sobą, gdybym się czegoś nie uczepiła;) )
Warto robić profilaktykę, szczególnie biochemię krwi (sama morfologia jest potrzebna i miarodajna tylko w konkretnych przypadłościach tak naprawdę)
Nie zgadzam się, że badania robić jak kot wygląda kiepsko - wtedy często jest za późno (szczególnie w pewnych chorobach przewlekłych, które potrafią latami nie dawać objawów)
Młody uwielbia wszelkie formy kontaktu, stary taki nie był. Usiadłem na chwilę przed telewizorem, i cyk ... młody już "na przytulasa".
No nic ... wezmę Clatrę i jakoś to będzie ;)
Jak tam Wyjec? Uspołecznił się już trochę czy nadal po staremu?
U mnie lekki progres wychowawczy, bo duży na małego już nie syczy, toleruje go wręcz, ale mały chodzi za nim jak cień, bawi się jego ogonem, urządza zasadzki, podgryza.. a on przyjmuje to z podziwu godną postawą, ale czasem nie wytrzyma i sprowadza małego do parteru, aż ten zapiszczy. Za 5 sekund zaczyna wszystko od nowa. Przyznaję bez bicia, że aż sam czuję się zajechany przez tego młodziaka - gdy od wielkiego dzwonu gdzieś przyśnie na chwilę, z dużym łapiemy oddech :)
Taki urok mlodego kociecia - ma reaktor w dupce i szaleje. Wybawic goscia wedka, az ze zmeczenia padnie na bok i zacznie ziapac, nakarmic - i bedzie spal pare godzin. Najgorsze pierwsze 6-8 miesiecy, potem sie troszke uspokaja, a tak po 3 latach to juz calkiem spokoj bedzie.
Pocieszylem?
Wyjec robi postepy ale niewielkie, zas co do wycia to teraz preferuje 4.30 w nocy.
Argh.
No i znalazl sobie nowa kryjowke - w pralce. Czasem sie zonie da poglaskac, na mnie fuczy ale dopiero jak probuje go dotknac, acz juz raczej tylko takie dla zasady fuczenie, a nie wsciekly atak jak wczesniej.
Czasem na kanape wlezie i lezy, po domu pokica.
Ale daleka droga przed nami.
Domyślam się że nie jest lekko, ale cóż, udomowić takiego ulicznego wygę to zapewne proces dość czaso i cierpliwochłonny. Ważne, że są jakieś postępy. Ma coś dostojnego w sobie na tym zdjęciu.
No ja wam powiem, że jestem podłamany w te święta. W wigilię u jednego kota zauważyłem spuchnięty brzuszek, później w nocy miał drgawki i problemy z oddychaniem, siedzi teraz biedak w klinice z podejrzeniem FIP. Miał bardzo słabe wyniki krwi, płyn w otrzewnej i płucach. Dzisiaj jechałem żeby go odwiedzić jak na skazanie, miałem już najgorsze myśli a doktor wyszła z nim i był w dużo lepszym stanie i dało mi to trochę nadziei. Kazałem im zrobić wszystkie możliwe testy. Pobrali płyn z opłucnej i wysłali do badań. Teraz siedzę wk**** z niemocy i czekam na wyniki =(
Małego wziąłem w te lato z fundacji jako dokocenie do mojego 4 letniego rezydenta wziętego ze schroniska i po pierwszych obrazach majestatu było naprawdę super i teraz takie coś =(
No i zaczęło się. Krew w moczu. Sikanie odbywa się przez minutę z czego wylatuje kilka ml płynu. Wychodzi, że zapalenie pęcherza.
Wczoraj kroplówka, dziś kroplówka, jutro kroplówka, antybiotyk, nospa itd.
Nie ma jak zbadać moczu bo ja nie złapię, a na USG widać, że w pęcherzu za mało by próbować pobrać w ogóle.
Kot praktycznie nie pije, nie idzie do kranu, nie idzie do fontanny, wzgardza miską z wodą.
Za to je...a przed chwilą co zjadła to po antybiotyku wyrzygała...z ogromną ilością płynu z żołądka, nie wiem skąd się on tam wziął skoro nie pije...
załamka...
po 3 kroplówkach i antybiotyku i wielu zastrzykach różnych lepiej jest na razie, krew jakby zniknęła chyba, kot biega, bawi się...
ale leki przez 2 tygodnie mamy podawać
kot niewychodzący, przebadany i zaszczepiony przeciw wszystkiemu, je suche royal canin i różne mokre byle by wołowina :)
Hohner, trzymam kciuki za kiciaka, będzie dobrze, i tylko chciałam ostrzec przed braniem sobie do serca tych dyrdymałów powyższych, bo to bardzo szkodliwe.
Wczoraj kot pełen energii, miałczenia, piskania, świergotania, zabawy i życia.
Dzisiejsza noc spedzona w 100% z nami w łóżku przytulona i trzymajaca łapką za ręce nasze.
Powstaliśmy skoro świt o 12, kot zrobił kupkę, siku małe (bez krwi na oko patrząc), wypiła trochę galaretki z mokrego papu po czym poszła od nas na łóżko (zawsze wolne dni spedza z nami), zwinęła sie w muszle ślimaka i spi.
Nie chodzi jeść, nie chodzi pić. Śpi.
Weteryniarz jutro i pewnie kolejna kroplówka i leki.
Wyniki krwi przyszły - najlepsze od miesięcy, nic nadzwyczajnego oprócz odchyleń ale blisko granic.
USG - brak zmian w żołądku widocznych na ekranie, nerki ok, pęcherz na ile mozna bylo zobaczyć wg lekarza też ok.
No i jutro dzień z kubeczkiem w ręku i lapanie kocich siuskow bo trzeba zbadac. Żwirek do lapania nie wchodzi w gre bo siusia kilka ml tylko. Więc pewnie obsika mi rękę o ile nie ucieknie.
Nigdy nie myślałem, że z takim malym zwierzem tyle nerwów...
No i stalo sie, uzupelnilem stan kotowy w domu, adopcja 5 miesiecznego malucha z pod smietnika....
Boze juz 2 dzien siedzi pod kanapa... nie je, nie pije.. , kuweta pusta... caly salon dostal.. nikt mu tam nie przeszkadza by go nie stresowac...
Dlugo to potrwa ? bo juz sie martwie ? chyba dzis bede spal na podlodze w salonie...
Dzikus, byl "tydzien" w domu Pani od ktorej go adoptowalem,(ale byl tam z 7 rodzenstwa)
Jak wychodze z pokoju, na dluzej to zaczyna mialczec, ale jak wchodze to nie wychodzi z pod kanapy...
poszukaj na yt jak oswajać "dzikusy" , trzeba było go w transporterze trzymać
Może to koci cyborg albo android? Dlatego kuweta pusta i nie je oraz nie pije.
Też kocham i uwielbiam koty, ale... 3-5 kotów z sąsiedzie sprawiają nam kłopoty w wiosny i lato. Odnowimy ziemi i sadzimy nowe trawy i kwiatki, a oni przychodzą i niszczą to podczas "toalety" i inne potrzeby. Za bardzo to widać. No, niepotrzebne polują na ptaki z gniazda w moim ogrodzie.
Koty są słodkie i mają swoje zalety, ale niestety też mają złe nawyki. :/
Dotychczas kupowałem moim Felix'y w saszetkach 85 g (kiedyś 100g :( ) oraz Gourmet Gold w puszkach 85 g. Niestety, Gourmet Gold nie ma większych puszek a Felixy w puszkach chyba nie istnieją. Jaką karmę byście kupowali dla 5 domowych kotów, by jednocześnie kota nie truć jakimiś whiskasami i kitkatami? Szukam czegoś np. w większych puszkach (np. 200 g), co byłoby w optymalnej cenie w stosunku do dotychczasowej. Jakie karmy są optymalnej jakości w stosunku do ceny?
Eh no dobra / 5 miesieczny "dzikus" jak go oduczyc zabawy/zaczepienia pazurami... spie sobie, a tu cyk atak na stopy/ albo drapniecie reki / nogi (delikatnie ale zawsze 2-3cm slad zostaje)
No i Rudy wylądował dzisiaj w szpitalu. Od dwóch dni biegunka i wymioty. Najprawdopodobniej nerki.
Dzisiaj pożegnaliśmy starego przyjaciela.
Miał wczoraj wycinaną śledzionę, a dzisiaj mu wysiadła wątroba. Prawdopodobnie od któregoś leku lub narkozy.
Będę za nim tęsknić.
Jakby mi ktoś powiedział że tyle kociaków uratujemy to bym mu nie uwierzył.
4 panie i 1 pan. Mama w innym domu tymczasowym.
Stan zdrowia dobry. Jedna przepuklina pępkowa (operowalna w 6 tygodniu) i jedna powieka do operacji ale to dopiero prawdopodobnie jak będzie dorosły kot.
Szylkretka mi dorosła - już ponad jeden rok - i nie jest ani trochę złośliwa. ANI TROCHĘ! Tylko co dzień, o 4:30 +/- 20 minut rano przychodzi do sypialni żeby poruszyć każde foliowe opakowanie, podrapać każdą plastykową powierzchnię, otworzyć szafę i sprawdzić co jest w przechowywanych tam torebkach żony. Zamykanie sypialni nie pomaga, bo mądry kotek potrafi otwierać drzwi, skacząc na klamkę. Zamykanie na klucz też nie pomaga, bo mądry kotek wie, że jak poskacze pół godziny to drzwi się w końcu otworzą.
Zastanawiam się, czy ktoś ma jakiś pomysł na zmodyfikowanie zachowania mądrego i zupełnie nie złośliwego kotka, tak żebym w końcu mógł przespać więcej niż 4 godziny. Opcje jakich jeszcze nie wypróbowałem to:
1. Obkleić klamkę taśmą klejącą - klejącą stroną na zewnątrz.
2. Wymienić klamkę na okrągłą. To mnie nie przekonuje, bo nawet jak drzwi się nie otwierają to kotek i tak skacze do skutku.
Kotek jest karmiony z automatycznego dozownika, więc raczej nie kojarzy budzenia mnie z jedzeniem.
Chciałem kupić fajny kocio-przyjazny dywan. Ktoś ma jakieś doświadczenia? Albo moze polecić jakieś zrodlo inspiracji? znalazlem troche tutaj [link] ale chce zrobic dobry research.
Jak potoczyły się dalsze losy Waszych kociatych?
Może jakiś nowy (bądź stary) opiekun chciałby pochwalić się swoim wąsaczem?
Cudnie, że ten wątek został odkopany :D Wrzucam dwa kot'lety, które od niedawna ze mną mieszkają <3
Ooo jakie słitaśne! Białe kocię ma umaszczoną główkę podobnie jak moja Tosia. Ile mają miesięcy?
No proszę, myślałem, że mało popularne imię. Ze stadka prócz szylkretowej Tosi (2 lata) mam jeszcze łaciatą Klarcię (18 miesięcy) i biało - rudą Marcelcię (10 miesięcy).
Znalazłem ciekawie wyglądająca karmę. Fajny ma skład co o niej myślicie ?
[link]