Ja przestałem ich kupować jakoś w liceum, kiedy to było?...
A teraz wstyd się przyznać, ale praktycznie umarły też też dla mine pisane recenzje, które kiedyś czytałem w sieci na kilku zagranicznych stronach... i byłem przekonany, że to się nie zmieni, bo naprawdę ceniłem sobie akurat tę, pisemną, formę oceny gier.
Niestety, gry AAA są teraz takie, że po kilku filmikach i opiniach w sieci wiesz wszystko - frajerzy/szczęśliwcy, którzy kupili w dniu premiery to wystarczające źródło informacji, ewentualnie przydają się streszczenia samych recenzji, które bardziej stały się zresztą benchamrkiem dla dewów i statystykami do porównywania.
Trochę inaczej jest z mniej głośnymi tytułami, tu recenzje się przydają, ale rzadko piszę się recenzje takich tytułów, więc i rzadko ich szukam.
Niestety, jeśli chodzi o słowo pisane, to czytam już tylko recenzje filmów.
BTW - osoby wyżej piszące, że nie rozumieją tak prostych i oczywistych aluzji jak tekst Papkina albo trollują, albo wystawiają sobie przerażające świadectwo.
Kiedys jak CDA rzadzilo bo nie bylo internetu Smuggler powiedzial: nie podoba sie to nie krytykowac nie kupowac my i tak wiemy ze jestesmy najlepsi.
No to prosze bardzo.
Cud, ze tak dlugo wytrwali. Struktura sie nie zmienila, naczelny Mac Abra czy tam Jurek Smuggler wciaz sie cieszy z upokarzani gimbazy, widac mu to wystarcza, zapomnial, ze czasy sie zmieniaja i gimbaza juz do kioskow po gazety nie lata, no to zaraz bedzie mial final. Juz go ma w zasadzie.
Z jednej strony zal, bo pamietam za mlodego ze lubilem CDA ale z drugiej nie, bo zarzadzajacy to buc i hipokryta, wiec kij mu w oko, niech upada :)
Akurat, że Papkin odszedł to może i lepiej, kiedyś był zabawny i świeży, ale od paru lat tym szukaniem wiecznie nowej formy w tekstach stał się już tylko i wyłącznie męczący.
A CDA, cóż, przez lata czerpał korzyści* z bycia pod skrzydłem dużego wydawnictwa, a potem przez lata płacił od tego podatek. Nie jest to przecież jakieś wybitne zaskoczenie i też nie chce mi się rozpływać nad obsmarowywaniem byłego pracodawcy co jest zawsze nieeleganckie.
*Choć akurat dla mnie realna przyjemność z czytania i kupowania CDA skończyła się w zasadzie wraz z przejęciem go przez Bauera od Future Network. Ja dorastałem, a CDA gimbusiał.
Zawsze jest smutno gdy coś co towarzyszyło nam przez lata naszego życia przemija.
Ale ja bym nie skreślał CD Action, bo nic poza pieniędzmi nie stoi na przeszkodzie aby w takiej czy innej formie kontynuować tradycję.
Nie wrócą tylko starzy autorzy, ale nowi wcale nie muszą być gorsi, będą po prostu inni, może bardziej dopasowani do obecnych czasów.
Bardzo fajny post Papkina na Facebooku, który "metaforycznie" zdradził jak wyglądał zjazd tego czasopisma - https://www.facebook.com/papkintodoscnedznypseudonim/posts/1459949844178641
Dużo interesującej treści, trochę dziwne że przemknęło to przez branżę ot tak. Myślę, że warto to przeczytać i tym bardziej pochwalić ekipę Gry-OnLine za odwagę w dokonaniu zmian na swoim portalu i pójście trochę pod wiatr z niektórymi decyzjami, a które mogą się świetnie przełożyć na hajs w warstwie biznesowej i reklamowej ;)
Dla osób, które Facebookiem się brzydzą wrzucam w spoiler całość:
spoiler start
Do zobaczenia gdzie indziej!
Niezły tekst czyta się z przyjemnością. Przeczytawszy tekst dobry ma się ochotę ciskać się, pismem w kąt lub kalumniami w autora.
Nieskromnie zauważę, że współpracując z “CD-Action” popełniłem kilka dobrych tekstów. Wraz z numerem 299. moja przygoda z prowadzeniem w piśmie publicystyki dobiegła jednak końca. Obiecywałem Wam (są na to kwity), że drzwi nie zamykam i jeszcze się na łamach spotkamy. Z przykrością muszę zrobić z gęby cholewę.
Nieelegancko byłoby tłumaczyć tutaj kulisy rozstania... pozwólcie więc, że zamiast tego zaprezentuję Wam w tym miejscu mój prozatorski debiut. Opowiadanie nosi wymowny tytuł “Pora odklepać”.
“Pora odklepać”
Jeżeli wchodząc na ring straci się zęba, można obwinić przypadek. Jeśli ponownie stając do walki kończy się ze wstrząśnieniem mózgu - pech. Gdy jednak z każdym kolejnym miesiącem katalog dolegliwości się rozrasta - ani chybił mamy do czynienia z fatum. Być może przyczyną jest jednak… błąd organizatora?
Wrocławski Klub Boksera święcił triumfy od Kołobrzegu do Zamościa, a jego popularność budziła zazdrość pięściarzy z Czech czy Wielkiej Brytanii. Walki przyciągały setki tysięcy widzów, czyniąc z zawodników bohaterów zbiorowej wyobraźni.
Tłuste lata 90. minęły im wszystkim szampańsko, organizator rozgrywek musiał jednak przygotować klub na nieuchronne spadki. Zamiast wyłożyć środki na modernizację, postawił na zysk szybki i łatwy: posyłał czempionów na pokazowe mordoklepki w remizach albo kazał im symulować bitki podczas festiwali ziemniaka. Bokserska brać chłodno reagowała na jego pomysły, ale chałturzenie stało się dla niej sposobem na walkę z inflacją. Organizator na dobrych kilkanaście lat zamroził bowiem pensje podopiecznych.
Czując Ducha Epoki, pięściarze upraszali go, by transmitował starcia w internecie, ale ów sukcesywnie blokował podobne inicjatywy. Nowe technologie traktował z rezerwą, której nie miały jednak inne kluby i ligi. Świat szedł naprzód, konkurencja zyskiwała na popularności, a Wrocławski Klub Boksera murszał. W końcu, by przyoszczędzić, zmienił lokalizację, jego siedzibę wciśnięto gdzieś między koło gospodyń wiejskich, polski fandom wielbicieli serialu “Cop Rock” oraz Towarzystwo Przyjaciół Waltorni. Zaciskanie pasa zaczęło odbijać się również na widzach. Organizator zastąpił siedzenia na widowni taboretami, bilety zaczął drukować na papierze z odzysku, a liczbę walk co jakiś czas nieznacznie zmniejszano. Efekt? Spodziewany. Z trybun niosło się buczenie i nieparlamentarne słownictwo. Widownia nie była jednak świadoma, że za kondycję klubu wcale nie odpowiadają pięściarze...
Starcia stawały się coraz mniej widowiskowe, ot, rytualnie wymieniano ciosy, byle dotrwać do gongu. Słabo opłacanym, przymuszonym do występów wojownikom brakowało ikry i dawnej siły. Gdy któryś z weteranów próbował wyjaśnić organizatorowi położenie klubu, ten wzruszał ramionami i tłumaczył, że na ewentualny wakat czekają przecież młodsi zawodnicy. Większość czempionów przeszła więc do innych lig albo udała się na emeryturę. Tym zaś, którzy zostali, łamano kręgosłupy. (Oczywiście metaforycznie!).
Zresztą, z każdym odejściem organizator tylko zacierał ręce! Braki w kadrze dało się przecież zastąpić zapalonymi amatorami z okolicznych wiosek, którzy co prawda przynależeli do wagi muszej lub piórkowej, a doświadczenie zdobywali nawalając się nafetowani pod Żabką, ale byli gotowi pracować za co łaska. Widz jest, twierdził organizator, głupi, a doświadczony zawodnik to dla klubu obciążenie, nie kapitał.
Pewien Pięściarz sądził, że jest sposób na odwrócenie karty. Skoro Wrocławski Klub Boksera przespał Zeitgeist i nie jest w stanie konkurować z nowomodnym blichtrem, laserami i pirotechniką, pora wrócić do pryncypiów. Sprofesjonalizować widowiska, nauczyć bokserów wymyślnych technik walki, zadbać o ich kondycję… tyle że w odpowiedzi usłyszał, że odbiorca po prostu chce, by dwóch spoconych panów się w ringu n*********ło. Co robić, gagatek spakował dobytek w chusteczkę, którą zawiązał na kijaszku, wycałował dawnych kumów i ruszył w stronę zachodzącego słońca...
Pożegnawszy się z klubem, pozostawił w nim jednak spory kawałek serduszka. Wciąż więc z przyjemnością wracał, by pobrylować na gościnnych występach. Sęk w tym, że organizator chyba nie przebaczył odejścia… To zabronił mu się pojawić na gali, podczas której ów miał odebrać nagrodę za walkę roku, to księgowość przebudziła się i zażądała zwrotu rzekomej nadpłaty (dyskretnie zapominając o własnych, wielokrotnie większych zaległościach), to obiecano zawodnikom ciut większe stawki, by już po odbytych walkach wycofać się z deklaracji rakiem…
Wówczas Pięściarz postanowił na dobre pożegnać się z Wrocławskim Klubem Boksera. Zrozumiał bowiem, że kolejne porażki nie wynikają wcale z przypadku, pecha czy z fatum. Być może ich przyczyną jest jednak...
spoiler stop
To w sumie widać gołym okiem od lat, nie trzeba tam pracować żeby wiedzieć jak sytuacja wygląda. Zresztą, wystarczy zobaczyć jak wygląda strona internetowa. No cóż, nie pierwszy biznes, który upadł przez nieumiejętność adaptacji i nie ostatni.
Dzięki za wrzutę, normalnie przeoczyłbym, choć raczej pewnie nic odkrywczego.
O ile za czasów ŚGK czy SS alternatywa w postaci Sieci nie była tak oczywista i prosta, o tyle w roku bożym 2020 dla kogokolwiek z takiej branży to powinien być priorytet. (Nie)stety. Na zachodzie można wymienić parę istotnych publikacji które wciąż się trzymają, ale generalnie trend zanikania prasy papierowej jest nie mniej widoczny niż 10 lat temu i są to dosłownie wyjątki.
Szkoda. Ja niestety pismo przestalem kupowac bo przestalo sie pojawiac u mnie w sklepie. Pewnie to wynika z malego nakladu. Specjalnie do Empika nie bede jechal, aby kupic czasopismo. Dla mnie opis Papkina jest zrozumialy. Teraz w kazdej praktycznie firmie tak jest. "Nie ma ludzi niezastapionych" slyszalem to setki razy od korpo menagerow. Teraz ludzie to sa cyferki z statystykami jak w jakims rpg. Prawda jest jednak taka, ze sa ludzie niezastapieni. Jezeli tacy ludzie stwierdzaja, ze nie warto walczyc z murem i odchodza to czesto takie firmy umieraja.
Dla mnie CD-Action "upadło" od numeru, w którym redaktorem naczelnym został Bojarski (człowiek "znikąd" - ani nie stanowił trzonu ekipy, trudno było go w ogóle zidentyfikować, ani niczym się nie wyróżniał, ani nawet stażu zbyt dużego nie miał; inaczej niż Poprawa czy Kuc) i widoczne zmiany zaszły już w samej okładce (czyli od numeru 04/2018, choć naczelnym był już w numerze 03/2018, ale wtedy jeszcze chyba pewne decyzje, np. co do okładki, zapadły, zanim zmieniło się szefostwo).
Masowy napływ "świeżej krwi" nie zawsze jest korzystny i CD-Action jest tego doskonałym przykładem, choć trzeba przyznać, że miało to już miejsce, zanim Bojarski zaczął być naczelnym (symbolicznie rzecz biorąc, jakoś tak od premier konsol 8. generacji). Zbyt dużo nowych ludzi w zbyt krótkim czasie. To musiało się odbić na czasopiśmie.
Aczkolwiek z sentymentu i nawyku kupuję CD-Action regularnie również od numeru 04/2018 i będę je kupować aż do jego ostatecznego, faktycznego upadku jako czasopisma.
A może sytuacja sam się rozwiąże i gotowe rozwiązanie przyjdzie z zagranicy.
Biorąc pod uwagę tempo z jakim z tego wątku znika połowa postów, nie sposób nie zapytać - czy Webedia idzie po CDA?
najlepiej na szybkim opuszczeniu okrętu, to chyba wyszedł Tymon tzn. Hut
Wszystko jeszcze przed nimi - nawet jak pismo upadnie to i tak mają szansę się później reaktywować w crowdfundingu, w dodatku z koszulkami "wskrzesiłem cda" za 149,90 w pakiecie.
Byli już tacy. Sentymenty są w cenie.
Oni sobie jaja robią ?
"Po pierwsze wraz z wersją papierową znajdziecie również równolegle w sprzedaży edycję cyfrową magazynu. Będzie dostępna w tej samej cenie, co wydanie papierowe: 10,99 zł. E-wydanie od wtorku znajdziecie na stronach e-kiosk.pl, egazety.pl i nexto.pl (a już teraz możecie zamówić za ich pomocą CDA 04/2020):"
jak można za to samo wydanie w formie cyfrowej brać takie same pieniądze? To wogóle nie zachęca do kupowania formy cyfrowej.
Teraz wszyscy, którzy od dwudziestu lat powtarzali, że ta chwila jest już lada chwila w końcu mogą odetchnąć.
Nie przesadzałbym z tą kondycją, po prostu rynek prasy generalnie się kurczy, telewizja również jest w trakcie powolnego spadku na rzecz Netflixa, coraz mocniej wchodzi IPTV. Gol przeciez tez sie przerzucił na youtube trzymajac tyle czasu tvgry.
Gdy miałem te kilkanaście lat, CD-Action było niezastąpionym (w moim przypadku praktycznie jedynym) źródłem dobrych, grywalnych i różnorodnych gier. Wraz z upływem czasu, to teksty nabrały dla mnie większej wartości, można powiedzieć, że po kilku latach regularnego nabywania miesięcznika, w końcu zostałem jego czytelnikiem. :D
Mam spory sentyment do tego czasopisma, ale już od dobrych kilku lat nie kupuję. Ostatnio robiąc porządki w szafach trafiłem na jedne z pierwszych numerów które kupiłem (gdzieś z początku lat 2000). To był kawał solidnego dziennikarstwa, ale i czasy inne. Internet mało kto wtedy posiadał więc wszystkie informacje czerpało się z gazet. Niestety ewidentnie przespali zmiany jakie zaszły na rynku i w późniejszych latach to już raczej równia pochyła. Aczkolwiek i tak trzeba im oddać że ciągle utrzymują się na rynku, podczas gdy wiele innych pism dawno zniknęło z rynku.
Kiedyś czytałem w czasach przedinternetowych.
I tak głównie kupowałem dla pełniaków (część z nich nadal niedostępna w cyfrowej dystrybucji), pierwszy numer jaki miałem w ręce miał Fallouta 2 jako pełniaka, dobra motywacja do nauki angielskiego...
Dzisiaj tę rolę spełnia Steam i GOG, plus bundle.
Co do tekstów to poza 2-3 autorami (którzy dawno opuścili redakcję) reszta nie była taka dobra.
Tak, pamietam.
Eld, Sp EGM, Eugeniusz Siekiera, Allor, Pepin Krootoki to byla klasa premium owczesnej branzy.
https://www.cdaction.pl/news-60151/elektroniczne-wydanie-cd-action-042020-juz-dostepne.html
XXI wiek zawitał mimo oporów redakcji.
Wow, przegapiłem ten wątek. To znaczy, że Papkin odszedł, to wiedziałem, ale nie widziałem tego jego posta, spoko rzecz. To, że CDA przespało zmiany, zapewne nie z winy szeregowych pracowników, to rzecz oczywista. Ale markę wciąż mają, więc wystarczy ktoś kumaty u steru i dadzą sobie radę.
BTW - Papkin to chyba dość prędko uzyskał ten status legendy CDA, co? Ile lat był w redakcji? Tam nawet jeden ziomeczek wyżej pisze, że był on w redakcji od 1996 roku. Ładnie się bawicie, chłopaki. ;)
Zabawne jest, że większość komentujących to starsza część użytkowników forum. Po kilku latach nieobecności wciąż widzę znajome nicki.
Zastanowiłbym się zatem, czy post zachęcił do wypowiedzi tylko starszych użytkowników, czy jednak forum również podupada i coraz mniejsza jest ilość członków? ;)
Co do CD-ACTION - stale obserwowałem zmieniającą się koncepcje pisma, od obniżania ilości stron po wprowadzenie zdrapek. Co już pozostało z nazwy, która swoją etymologię wzięła od nośnika deklasującego konkurencję zawartością.
Nie jestem na bieżąco, ale czy są jeszcze jakieś pisma poświęcone branży gier komputerowych?
Najnowszy numer bez gier. cdaction.pl/news-60208/zawartosc-cd-action-052020.html
Kupowałem maaasę lat temu i mam sporo sentymentu. Może byłem jednym z nielicznych którzy mieli w głębokim poważaniu "pełniaki"? Po prostu wyrosłem, pismo się zmieniło, nie widzę teraz powodów (jak niektórzy) by strzykać jadem. Niech się w CDA turlają zarabiając do końca, już pewnie niedługiego niestety.
Ano:) nie mam pc od jakichś 6 lat a wczesniej tylko w diablo 3 grałem. Gram jedynie na ps4 i switchu a cd action kupuje z przyzwyczajenia, ale zapewnia mi co miesiąc kilka dni porządnej rozrywki. Nigdy nie patrzyłem na pełniaki i chyba raz czy dwa dałem jedynie chrześniakowi kody do WOT. Z ostatnich 4 numerów mogę zdrapki przesłać komuś jak kto chce choć nie wiem czy jeszcze dzialaja
Swoją drogą ja cd action kupuję też trochę na przeprosiny :) Jakieś 20 lat temu, nie pamiętam na jakim forum (gol już wtedy był? Albo forum cd action?), wypowiedziałem się, że CD Action do pięt nie dorasta SS i że są szczylami w porównaniu do nich; użyłem też zdaje się cytatu „wam kury szczać prowadzać...”. Dostałem później burę od samego smugglera:)
To nie to samo.
Oczywiście że nie - wersje cyfrowe są nijakie i nawet nie wliczam ich do kolekcji. Bezduszne pliczki. Co innego fizyczny nośnik, box, z instrukcją, mapkami, ech...:(
Kupowałem maaasę lat temu i mam sporo sentymentu. Może byłem jednym z nielicznych którzy mieli w głębokim poważaniu "pełniaki"?
Więc niemożliwe żebyś kupował maaaasę lat temu. Czemu ? Bo od około 1996 do około 2005 roku CDA (inne pisma też ale CDA zwłaszcza) było najsensowniejszym sposobem na zdobywanie oryginalnych perełek w wersji oryginalnej, taniej niż piraty na bazarach.
Gry mi wiszą, bo i tak zawsze pierwsze co robię po odklejeniu folii, to wywalam płytę do kosza.
Czyli kupujesz CDA maksymalnie 5 lat.
Ale taka prawda, ja sam kupowałem zawsze CD-action dla pełniaków i dem, a dopiero później zawartości bo to był najtańszy sposób na wyrwanie jakieś gry w latach 90 czy na początku 21 wieku .
To był mój pierwszy raz z CD-Action. Fabularyzowana recenzja Aliens vs. Predator 2 zrobiła gigantyczne wrażenia na dwunastoletnim szczylu i sprawiła, że potem latami sam starał się eksperymentować ze swoimi tekstami, próbując unikać schematów i rutynowego stylu. Dzięki!
Mi CDA wydrukowało wieeeeeeki temu (miałem wtedy 12-13 lat chyba) artykuł o konfigurowaniu chatów bodajże na polchat.pl. Ale byłem z siebie dumny :)
Aż poszukam u rodziców, gdzieś powinien się jeszcze ten numer walać, zachowany dla potomności :)
Informacji się spodziewałem, ale nie myślałem że w tym roku, że już...:( Nastąpił koniec pewnej epoki. CD-Action nigdy nie było moim ulubionym pismem o grach, to przyznaję, jednak nigdy nie byłem wrogiem, a w pewnym momencie zostało wręcz jedynym pismem....Szkoda. To dzięki CDA zdobyłem wiele cudownych pełniaków, z których wiele mam do dziś, CDA wywołało u mnie jeden z największych bananów na twarzy gdy jako dzieciak zobaczyłem w kiosku że dali pełną wersję ukochanego RTS-a: Dark Colony...Mnóstwo recenzji, publicystyki, świetne Tipsomaniaki, plakaty...
Ten rok miał być fajny.
Od początku jest strasznie lipny...
Ale ostatni numer kupię. I po ten przedostatni chyba też zaraz skoczę....
Mam nadzieje ze Pixel nie padnie. Tona fajnych artykulow o branzy, wspomnien i felietonow. Recenzje maja slabe, wlasciwie mogloby ich nie byc, ale publicystyka jest wspaniala.
RIP CD-Action, kiedys czytalem, potem skonczylem 18 lat i wypadlem z grupy docelowej. Niech redaktorzy znajda szybko nowa robote, choc moze juz nie w prasie. ;)
Kończy się jakaś epoka w moim nie-tylko-growym-życiu, bo CD-Action niesie ze sobą masę wspomnień z minionych prawie 25 lat, których strony internetowe z oczywistego względu nie są w stanie przywrócić.
I koniec :(
Smutek. Jak się 20 lat z ogonkiem coś co miesiąc kupuje, to nie ma siły, żeby się człowiek nie przywiązał...
Żonę znam krócej...
Dzięki Wam, miałem okazje zagrać w mnóstwo świetnych gier w czasach, w których kupno CD-Action było dla mnie jedynym sposobem na ich pozyskanie. Do tego multum plakatów, kalendarzy, tipsomaniaków i można by tak wymieniać w nieskończoność.
Dziękuję. :)
Myślałem, że dociągną do 2021, ale jak widać obecna sytuacja była dla nich ostatnim gwoździem do trumny. Szkoda bo nawet jeśli nie kupowałem już CDA od wielu lat to i tak spędziłem przy tych czasopismach ogromny kawałek swojego growego życia. Pełnikami się raczej nie jarałem, ale zawsze lubiłem poczytać gamewalkera...
Z takich liczących się gazetek o grach zostało już chyba tylko PSX Extreme, które chyba radzi sobie całkiem nieźle uwzględniając, że od dawna jego wydawcy skupiają się na małej ilości nakładu już nie mówiąc o tym, że sama redakcja jest skromniejsza, a sam portal internetowy dużo lepiej rozwinięty niż ten od CDA.
1. Bardzo długo pisali po prostu o grach PC i nie wrzucali na łamy konsol, chińskich bajek czy innego ufo i z archiwum iks tylko dlatego, że to było modne.
I to ich zgubiło bo okazało się, że ludzie jednak chcą o tym czytać, ale obudzili się za późno.
Naprawdę szkoda.
Kiedyś kupowałem CDA dla teksów i pełniaków, potem już tylko dla pełniaków które i tak były coraz gorsze aż przestałem kupować. Oczywiście wielka szkoda ale chyba się na to zapowiadało od jakiegoś czasu.
nie rusza mnie ten news, choć w sumie zawsze szkoda, gdy zasłużone (zwłaszcza na kanwie growej) pismo ginie, nigdy nie kupowałem CDA, jestem z pokolenia SS (do dzisiaj mam nr 1-50). R.I.P.
Moderacja: Prosimy o kontynuację dyskusji w tym wątku https://www.gry-online.pl/S043.asp?ID=15224155&N=1
Pomijajac samo sedno tematu - co to za idiotyczny sposob oznaczania spoilerow? Jesli ktos choc troche jest oczytany to raczej nie sklada literek w slowa lub slow w zdania tylko ogarnia wzrokiem wieksza partie tekstu naraz. Czesto tez czytajac automatycznie wraca sie wzrokiem do czesniejszych akapitow w celu weryfikacji.
Druga sprawa to sam fakt zastosowania spoilera w tym wypadku - rownie niepotrzebny i niecelowy jak w polowie innych przypadkow na tym forum.
Przeczytanie tego tekstu to byla meczarnia przez te spoilery...
/edit - ok, odkrylem magiczna wlasciwosc spoilerow - klikniecie odkrywa go w calosci. Nie zmienia to jednak meritum - spoiler niepotrzebny i poszatkowany tez niepotrzebnie.
/edit 2 - przyszlo mi do glowy, ze to byc moze nie jest szatkowanie celowe tylko mechanizm spoilerow tak traktuje dluzsze teksty automatycznie - nie wiem. Jesli tak to gratuluje "pomyslu" wykonawcy :)
Teraz wszystko mamy od razu dostępne w internecie, recenzje od razu, multum newsów, gameplaye itd.
Od ponad 10 lat masz wszystko w internecie wiec troche to zdanie nie trafione.
A CD Action moze pociagnie jeszcze 5,6 lat i pewnie znikana a pokolenie 30,40+ juz dawno wyroslo z gier i teraz na glowie maja utrzymanie rodziny niz kupowanie czasopisma z grami.
Ja tez kiedys kupowalem regularnie przez pare lat ale czasy sie zmienily, kupowanie gier sie zmienilo, gry sie zmienily i teraz za grosze mozna miec gry z serwisow jak Steam i mu podobnych wynalazkow.
Od paru lat juz nie kupuje bo gry juz mnie tak nie interesuja jak kiedys, bo za duzo tych indie crapow, lot boxow, dlc i gier nastawionych tylko na multi co mnie nie jara bo wole epicka historie w singlu niz bieganie jak pajac po mapie w grze w ktorej nie ma fabuly z dzieciarnia a ktorym jedynem celem jest wyrzniecie sie nawzajem.
Jako ze teraz moje glowne hobby to tworzenie muzyki to z CD Action przenoslem sie na Estrada i Studio.
Rewelacyjna wiadomość z wersją elektroniczną. Kupię z chęcią, tak jak kupuję od około 10lat. Gry mi wiszą, bo i tak zawsze pierwsze co robię po odklejeniu folii, to wywalam płytę do kosza. Mam nadzieje, ze wersja cyfrowa to nie jedynie przejściowy pomysł na koronę na wirusie, tylko będzie na stałe
Bez płyt, pełnych wersji gier, za to z bardzo niską jakością tekstów, czy samego papieru. Przestałem kupować wiele lat temu, gdy zaczęli zapychać pismo grami na konsole, czy idiotycznym tematem numeru na dwie strony, na którym był jedynie tytuł danej gry.
To tak zwany "otwieracz" wyrozniajacy te najistostniejsza recke w numerze, Straszny bol zadka z tego powodu masz, a jakby byly 2 strony reklam wiecej? Przeciez poza tymi "dwiema stronami" bylo zwykle jeszcze 4-5-6 stron tekstu.
Nigdy nie lubiłem tego pisma, ale zawsze szanowałem za 2 rzeczy:
1. Bardzo długo pisali po prostu o grach PC i nie wrzucali na łamy konsol, chińskich bajek czy innego ufo i z archiwum iks tylko dlatego, że to było modne.
2. Tu żadnego zaskoczenia - udostępnili szerszej społeczności sporo naprawdę dobrych, klasycznych gier i jednocześnie stanęli okoniem do wydawców próbujących zmusić wszystkich do utrzymania cen gier na idiotycznym poziomie.
Poza tym to merytorycznie słabo, brak autorów będących faktycznie specami w teoretycznie swoich dziedzinach i masa dziecinady oraz, jak to się teraz mówi, krindżu typu podstawówkowe opowiadania zamiast recenzji.
RIP in peace.
Takie gadanie jak właścicieli wypożyczalni VHS czy Taxiarzy no proste a bo coś tam.
Mimo najszczerszych checi, nie zrozumiałem ani jednego zdania, poza pierwszym. Typ zamiast napisać o tym, dlaczego odszedł z CDA, gada o jakichs walkach.
Mogę uznać się za bezstronnego, gdyż nie przeczytałem w całości ani jednego numeru CDA. W czasach premiery gazeta prezentowała się tandetnie niczym Gry Komputerowe. W odróżnieniu od redaktorów Secret Service, Top Secret czy Reset nie miała absolutnie żadnych znaczących redaktorów. Wybili się tylko dlatego, że po upadku spółdzielni Bajtka zapełnili niszę na mało wymagającą publicystykę. Chociaż sam fakt, że utrzymują się 25 lat, jest godny szacunku.
CDA przegapiło okres Internetu, niczym Microsoft wydanie Explolera. Trudno zrozumieć, kto tam podejmował decyzje. Chyba nie traktowano tej gazety poważnie. Dzisiaj pierwszy lepiej znany youtuber ma większy wpływ na klienta niż ta gazeta.