Na wybudowanie domu musisz liczyć co najmniej 500 tys. zł. Bez tego nawet nie masz co zaczynać, chyba że chcesz mieszkać w pustych ścianach, wykończonych najtańszymi materiałami. Tak naprawdę musisz liczyć się z wydaniem 1 mln złotych, jeśli chcesz mieć solidnie wybudowany i urządzony dom. Choć to też nie jest żaden sufit. Za meble do salonu możesz dać 50-250 tys. zł albo i więcej.
Sorki, bez obrazy, ale zdecydowanie odlatujesz tutaj.
No chyba ze tu opisujesz 0.5% polskiego spoleczenstwa.
A nie możesz wziąć kredytu, postawić chaty na działce przeprowadzić się do niej a mieszkanie w którym mieszkać wynająć i w ten sposób spłacać kredyt?
Dobra, dawać mnie tu przepis na te 10 000 zł dostępne dla każdego.
Nie posiadam żadnych umiejętności, pracy i jestem po 40-ce.
Dawaj geniuszu. Czy od razu podać nr konta?
Postrzeganie dzieci w kategoriach inwestycji świadczy nie tylko o egoiźmie, lecz również o skrajnej głupocie.
Mam działkę, na której chciałbym zamieszkać za 10 lat(powiedzmy).
Mam gdzie mieszkać , nic mnie nie ciśnie.
W dniu dziejszym postawienie małego domu w stanie surowym to koszt około 150 tys złotych .
W moim przypadku to kredyt.
za 10 lat przy oszczędzaniu byłbym w stanie postawić ten dom za gotówkę,
sprzedać dom w którym mieszkam i wykończyć mieszkanie.
Trapi mnie to że za 10 lat 150 tys złotych może mieć dużo mniejszą wartość niż dziś i wtedy za 150 tys nie postawie tego domu a będe potrzebował o wiele więcej.
Więc nie wiem czy nie lepszym jest postawić dom na kredycie , wykańczać go sobie przez kilka lat , przeprowadzić się , sprzedać stary dom i spłacić kredyt.
Jak byście zrobili??
Możesz też uzbierać trochę pieniędzy i zacząć budować dom kawałek po kawałku, bo odkładanie pieniędzy jest obecnie nierozsądne, biorąc pod uwagę działania naszego wspaniałego rządu.
Odkładanie "do skarpety" przez 10 lat to nigdy nie jest dobry pomysł. Poza tym nikt Ci nie każe odkładać 10 lat i dopiero wtedy zabierać się do roboty. Całkiem sporo wydatków będziesz miał zanim wbijesz w ziemię pierwszy szpadel przy kopaniu fundamentów. Wszystko zależy oczywiście od systemu w jakim planujesz budowę, ale nie wszystko wymaga żeby zrobić to całościowo naraz.
Możesz zastanowić się nad rozwiązaniem pośrednim. Papierologię i część wstępnych prac wykonać za gotówkę rozkładając to powiedzmy na 2 - 3 lata. A następnie działkę i wykonane prace uznać za wkład własny i wziąć kredyt na resztę budowy co pozwoli Ci dokończyć prace dość szybko.
Na wybudowanie domu musisz liczyć co najmniej 500 tys. zł. Bez tego nawet nie masz co zaczynać, chyba że chcesz mieszkać w pustych ścianach, wykończonych najtańszymi materiałami. Tak naprawdę musisz liczyć się z wydaniem 1 mln złotych, jeśli chcesz mieć solidnie wybudowany i urządzony dom.
Z kwotą 500 000 zł mogę się zgodzić w zupełności (jeśli uwzględniasz wyposażenie).
Dużo zależy to od tego, kto jaki standard chce mieć, jak duży dom, itp.
Kanapa, fotele, stół, telewizor do salonu za 50 000 zł to nie jest niska półka.
I dużo zależy również od tego, kto i co potrafi. Ja omalowałem cały dom farbami Fluggera (tanie nie są) i podłogi sam też położyłem. Generalnie "outsourcing" skończył się na etapie tynków i wylewek (pomijam meble do kuchni), dzięki czemu zaoszczędziłem na robociźnie (chociaż nie pracuję w tej branży).
Faktycznie za 10 lat na pewno będziesz musiał wydać więcej, by zrobic to samo, co możesz zrobić dzisiaj.
Z drugiej strony może kilka rzeczy się zmienić do tego czasu, np. podejście i ceny do fotowoltaiki, pomp ciepła i inne.
Ale 150 tyś za stan surowy, to już dzisiaj jest po pierwsze bardzo optymistyczne, po drugie to jest gdzieś 1/3 całych kosztów, by się realnie wprowadzić.
Nie mieszkam w mieszkaniu , z żoną i dwiema córami mieszkam w domu , ponad 200 m2 , takie kiedyś domy rodzice budowali.
Dzieciaki za 10 do 15 lat pójdą na swoje, wtedy ten kolos będzie dla nas za duży.
Myślę o domu oszczędnym dla dwóch osób , jakieś 80m 2 to maks.
Bierz kredyt i buduj. Jeżeli nie wycycka Cię to kompletnie z kasy to się nie zastanawiaj. Tym bardziej że myślisz o kredycie "tylko" na 10 lat.
Powiem tak połowa gotówka połowa kredyt i można wszystko po trochu za 10 lat 500 tys może być warte tyle co dziś 200 byl tu taki jeden co odłożył 120 tys a w następnym roku mógł co najwyżej mini kawalerkę kupić za te pieniądze
lepiej budowac chcociaz cos tworzysz potem 30lat bedziesz żył w stresie ale w domu własnym
Pomysł jest taki by wylać fundamenty za rok za gotówkę niech pomarzną przez zimę , później postawic w stanie surowym i niech dom pomarznie prze kolejną zimę , instalacje w roku trzecim , co do ogrzewania temat rzeka , ogrzewam dom pelletem , spalam tonę miesiecznie to jest około 1000zł.
Chciałbym w przyszłości ten nowy dom ogrzewać elektrycznie , kocioł elektryczny i panele foto natomiast pozostaje problem wydajnośći paneli w okresie zwłaszcza zimowym gdzie tego słońca wiadomo jest mniej a energi potrzeba więcej, może za kilka lat poprawią wydajność paneli by dom był samowystarczalny czyli energia słoneczna się tak akumulowała by zimą ogrzewać dom .
mamy sąsiadów którzy "budują" się stosując taką strategię... budują w cudzysłowiu bo kupili dom w stanie surowym jakoś na przełomie stycznia/lutego tego roku i od tamtej pory zrobili elektrykę i otynkowali ściany... tak więc jak się wprowadzą za 2 lata to będzie dobrze :)
Możesz budować po kawałku czyli w pierwszym przypadku wiadomo mieć już jakiś projekt, zlecić zewnętrznej firmie zrobienie fundamentów żeby miały ręce i nogi, a później kupić pustaki i jeśli masz w rodzinie kogokolwiek kto zna się na budowlance swoimi siłami rozpocząć budowę. Postawienie domu w stanie surowym jest tanie jak barszcz. U mnie postawienie 80m2 z dachem wyszło 25 tyś ale robocizna nasza. Ekipa na czarno zrobiła ocieplenie za 2,5 tyś bez koloru. Całe wykończenie w środku zrobiłem sam z ojcem i do tego ojciec zrobił całą elektrykę.
Wszystko zależy od tego co możecie sami zrobić i chęci bo np onosiłem się setki pustaków i widłami podawałem na 1 piętro, a teść murował. Fundamenty zrobiliśmy sami ale to był koszmar kopać wszystko łopatą, a później wiązać zbrojenie.
Oczywiście, że kredyt!
podpisano
Mr. Goldstein
Odkładać, nie chciał bym żyć z kredytem.
Kredyt, nie marnuj życia na odkładanie go na później. Wiem, co mówię, nie popełniłbym drugi raz tego samego błędu (u mnie chodzi o mieszkanie).
A jak nie trafiają do ciebie takie górnolotne myśli, to popatrz na galopujące ceny materiałów i robocizny...
Kredyt to żadna kula u nogi, jak ci się noga powinie to co najwyżej sprzedasz dom, nawet niedokończony, i to zapewne z zyskiem.
No wiem, odsetki, no ale coś za coś - patrz myśl z pierwszego zdania.
A po co banki sponsorować?
wywołam Cię tutaj, bo tam odpowiedzi giną - nigdy nie będę fanem tego rozwiązania tutaj na forum.
Malaga prawdopodobnie ma na myśli opłatę za ostatnie 2 miesiące. To by się mogło pokrywać z moimi wydatkami - do tego u mnie dochodzi na każdym rachunku 50 na miesiąc abonamentu :)
Co do samego ogrzewania:
Nie wiem, czy cokolwiek chciałbym zmienić. Miałem na początku nieco przebojów z tym piecem (pompa siadła, ponoć wada fabryczna), ale (odpukać) obecnie pięknie i równo chodzi. Dlatego generalnie polecam to rozwiązanie, ponieważ.... jest absolutnie bezobsługowe :) wiem, pompa zapewne też. I fotowoltanika+ocieplanie prądem. Ale z drugiej strony nie tak samo, jak wszelkie pelety, ekogroszki itp. któe niby też są automatyczne, ale jednak chodzić za tym trzeba.
Z gazem chyba nadal najmniej trzeba włożyć na początku.
i właśnie to miałem na myśli wcześniej, bo jeśli ceny instalacji spadną (a spadną w końcu na pewno, bo będą popularniejsze), dojdą jeszcze lepsze programy dofinansowań, to koszty pewnie się zrównają. A wtedy wkraczam ja, cały na biało :D i będę mógł wymienić instalację na "super eko fit bezgluten" i to bez żadnych chorób wieku dziecięcego.
maviozo - pogubiłem się trochę. Napisałeś, że od sierpnia 400zł zapłaciłeś, a on za ostatnie dwa miesiące 800 to jak to się pokrywa ;o
Jeżeli jest tak jak piszesz, że faktycznie dwa ostatnie miesiące to trochę srogo, bo przecież zimno jest dopiero z tydzień-dwa.
EDIT. Aha, prawdopodobnie nie uwzględniasz abonamentu w cenie gazu? To by pasowało, tylko w takim razie gotujesz na gazie albo wykorzystujesz go do czegoś innego? Imo jednak żeby dało jakoś sensownie się to porównywać to trzeba liczyć abonament do ceny. Swoją drogą strasznie wysoka ta kwota, u nas miesięcznie chyba coś kolo 17-20zł tego było jak dobrze pamiętam.
Żeby realnie ocenić koszty ogrzewania wydaje mi się, że powinno się brać roczne koszty, najlepiej uśrednione z kilku lat.
W moim przypadku to wygląda tak:
- instalacja CO+CWU, dodatkowo palniki w kuchni,
- powierzchnia ogrzewana 120 m2 z temp. 21 stopni + 40 m2 chronione przed spadkiem temp. poniżej 0
- roczny koszt całkowity 4200 - 4500 zł rachunki z gazowni + jakaś kwota za prąd do wszystkich pompek itp. + 200 zł za coroczny serwis pieca.
Qrko - chodzi też o to, że mój ostatni rachunek przyszedł już jakiś czas temu i nie było tam jeszcze grzane dzień w dzień, a Malaga mógł mieć bardziej bieżące zużycie na myśli. No i jeszcze pytanie jaka powierzchnia do ogrzania itd itd
aha, rzeczywiście kuchenkę także mam na tym samym gazie :)
generalnie mogę się zgodzić z tym co napisał Likfidator ale w niektórych punktach mam inne zdanie :
dzieci (które są najlepszą gwarancją na stare lata). - dzieci nie są żadną gwarancją na stare lata, co więcej żyjemy w czasach takich że 90% społeczeństwa pomaga swoim dzieciom aby te mogły w ogóle stanąć na nogi, przypadków że jest inaczej jest naprawdę niewiele. Dzieci w przyszłości będą miały swoje dzieci i swoje rodziny i nie mają żadnego obowiązku zajmować się finansowo swoimi rodzicami. Mogą ale nie muszą. Każdy jest kowalem swojego finansowego losu.
Odpowiednio ulokowane pieniądze nie tracą na wartości, a wręcz zyskują. - niewiele osób potrafi pomnażać właściwie pieniądze, większość osób uzyskuje zwrot na poziomie mniejszym niż 10% w roku, za to zobowiązania kredytowe jakie by nie miał w większości przypadków spłaca regularnie. Poza tym dochodzi zmiana wartości pieniądza i wartości nieruchomości. Ile kosztowały mieszkania w 2009 roku, albo domu, a ile dzisiaj ? Tak samo Ile w 2009 był "wart" 1M PLN, a ile dzisiaj. To jest przepaść i nie ma co myśleć w kategorii dalekiej przyszłości. Żyjemy na świecie tak dynamicznych zmian że nawet jedna ustawa czy zmiany rynkowe mogą całkowicie zmienić wartości danych rzeczy. Prostym przykładem jest wprowadzenie np. podatku rocznego od nieruchomości wartego 1%. Itc.
Podchodzisz do sprawy od złej strony. Przede wszystkim zacznij od zwiększenia swoich przychodów. Osiągnięcie zarobków na poziomie 10 tys. zł netto miesięcznie jest w zasięgu prawie każdego.
Dopiero wtedy myśl o domu itd. Banki bardzo silnie forsują, byś poszedł na swoje. Co w zasadzie oznacza zostanie niewolnikiem banku. Jak masz kilka tysięcy złotych kredytu co miesiąc, to jesteś bardziej skłonny do podjęcia uwłaczających decyzji zawodowych, o czym pracodawcy doskonale wiedzą.
Jak żyjesz bez kredytu, masz zdywersyfikowane źródła dochodu, to możesz pozwolić sobie na bardziej ryzykowne działania. Najlepiej jest też mieć pasywne źródła dochodu, co małymi kroczkami prowadzi do tego, że w wieku 45-55 lat przejdziesz sobie na emeryturę, a po 30-tce już będziesz myślał, żeby pracować nie nie 5 dni, a np. 3 dni w tygodniu i cieszyć się życiem oraz poświęcić więcej uwagi na wychowanie dzieci (które są najlepszą gwarancją na stare lata).
Trapi mnie to że za 10 lat 150 tys złotych może mieć dużo mniejszą wartość niż dziś i wtedy za 150 tys nie postawie tego domu a będe potrzebował o wiele więcej.
Odpowiednio ulokowane pieniądze nie tracą na wartości, a wręcz zyskują.
W dniu dziejszym postawienie małego domu w stanie surowym to koszt około 150 tys złotych
Na wybudowanie domu musisz liczyć co najmniej 500 tys. zł. Bez tego nawet nie masz co zaczynać, chyba że chcesz mieszkać w pustych ścianach, wykończonych najtańszymi materiałami. Tak naprawdę musisz liczyć się z wydaniem 1 mln złotych, jeśli chcesz mieć solidnie wybudowany i urządzony dom. Choć to też nie jest żaden sufit. Za meble do salonu możesz dać 50-250 tys. zł albo i więcej.