Szare, biedne i do dupy. Doganianie zachodu i Polska poza UE.
Pod względem muzycznym i filmowym zdecydowanie biją to co mamy obecnie. Gry pozbawione mikro-gówien i innych loot-bulszitów.
Lata 90 to przede wszystkim dzieciństwo, czasy bez srajbooka, twiterra, telefonów komórkowych, ( nie tak jak teraz że 10-13 letnie szczyle już mają), a nawet PC ( mało kto wtedy miał- wczesne lata 90s). Liczyło się tylko boisko od świtu do nocy, teraz niestety tego już nie ma.
Pod względem ekonomicznym, gospodarczym, czasy tragiczne, pensja głodowa od 700-1000pln, ogromne bezrobocie i wyzysk, gigantyczne strajki rolników, łapówkarstwo i złodziejstwo, wojny polityczno-mafijne, kto był ogarnięty ten uciekał za zachodnią granice w poszukiwaniu innej pracy albo kombinował na boku.
Pod względem kulturowym i nie tylko było kiedyś ( ale to tylko moje zdanie, można do woli się nie zgadzać ) znacznie lepiej, młodzi ludzie mieli więcej autorytetów, i dobrych wzorców do naśladowania, zero poprawności politycznej, oraz nie było durnot typu "56 rodzajów płci" nawet filmy czy to sensacyjne lub inne pokazywały jak należy postępować gdy komuś z rodziny itp dzieje się krzywda, a słowo "bohater" miało kiedyś inny 'wydźwięk i znaczenie" niż teraz.
Ale co znaczy że były lepsze? Urodziłem się w 1986 r., pamiętam je bardzo dobrze. Czy były najlepsze? A skąd mam wiedzieć? Nie żyłem w latach 30, 60 ani za bardzo w 80. Nie mam porównania. Czy ludzie byli lepsi ? Byli tacy jak teraz jak i 5000 lat temu: jedni dobrzy, inni źli.
Popkultura była inna, nie powiem że lepsza, na pewno inna, zdefiniowano wtedy kilka gatunków gier, pewne gatunki literackie i filmowe przeżyły apogeum popularności i jakościowego rozkwitu, w każdym gatunku muzycznym powstało tyle rzeczy uznawanych obecnie za arcydzieła, wzory i klasykę że klękajcie narody.
Tyle że to były czasy w Polsce biedy i przestępczości, osobiście ze względów....rodzinnych też nie wspominam ich najlepiej. A raczej ambiwalentnie.
Lata 90'te to wręcz eksplozja postępu w dziedzinie komputerów. Muzyka, bez kitu powstawały prawdziwe kamienie węgielne. Kino, zaczęło się skromnie ;) od Ostatniej Krucjaty. A później Wściekłe psy, Terminator 2, Park Jurajski, Pulp fiction, Szeregowiec Ryan.
Naprawdę ciężko nie określać tych czasów jako najlepszych.
A później przyszedł rok 2001 i 11 września i się wszystko sp...doliło.
Lata 90 wspominane są różnie, jedni klepali potworną biedę, bardziej zaradni się bogacili importując towary z zachodu i kombinując jak się da. Dzieciaki wychowane na przełomie końca lat 80 początku 90-tych mają raczej dobre wspomnienia, może dlatego że zachłysnęli się zachodnią kulturą która za komuny była niedostępna.
Ale ogólnie to była straszna nędza. Obejrzyjcie sobie w domu starsze fotografie, aby sobie uświadomić jaki wtedy panował poziom życia :)
Inni też wspominali o mafii. Wszystkie historie które kiedyś mieliście okazję usłyszeć są prawdziwe. Nawet w moim małym miasteczku była mafia, gdy ruscy przychodzili na lokalne targowisko to często kończyło się to rozpierduchą. Spalone lokale też do rzadkości nie należały, pamiętam jak w Bytomiu na Stroszku (to taka dzielnica), spalili knajpę w ramach porachunków.
Lubili też straszyć ludzi, prowokować różne sytuacje. Gdy mój ojciec wyprzedził wolno jadącego mercedesa, to zajechali mu drogę i wyskoczyło dwóch karków z karabinem. Totalna anarchia, takie to były czasy :)
Bo były, ale nie w Polsce. Stany Zjednoczone wygrały zimną wojnę, cały świat działała wobec reguł jednego mocarstwa, na dodatek demokratycznego i poddanego kontroli moralnej m.in. mediów. To był niewątpliwie dobry czas dla świata zachodniego.
Uważam też, że to okres najlepszej formy Hollywoodu, nawet średnie filmy typu Joe Black z tamtego okresu się dziś świetnie ogląda.
Bo dzisiejsi 30-40-latkowie (czyli ludzie z największym zasobem gotówki wydawanej na nostalgiczne pierdoły, obecny główny target marketingowców) w tamtych latach byli w podstawówce i liceum. Normalny mechanizm zwany po naszemu "kurła kiedyś to było" tudzież "kiedyś to były czasy, teraz nie ma czasów".
Moi rodzice wspominają lata 70-te, jakby panował wtedy raj na ziemi, chociaż była to szara komuna, dziadkowie z rozżewnieniem opowiadali o okresie powojennym, mimo, że Warszawa śmierdziała wtedy trupem, a stalinizm jak rak zżerał ten kraj.
Lata 90-te to popieprzony okres transformacji w Polsce, totalny dziki zachód i gospodarcza anarchia oraz okres świetności mafii pruszkowskiej. W wiadomościach mówiono wtedy głównie o wojnie na bliskim wschodzie, ludobójstwie w Rwandzie, o oblężeniu Sarajewa, o Czeczenii, ogólnym burdelu w byłych republikach pozostawionym po pierestrojce. W muzyce królowały boysbandy i girlsbandy, a na ekranie brylował Steven Seagal i inne gwiazdy z wypożyczalni VHS. A sam koniec niewinności ówczesnych dzieciaków i początek nowego wieku wyznaczyły walące się wieże WTC.
Mimo to nie umiem myśleć o tych czasach inaczej niż z dużą dozą wesołości. Bo byłem wtedy gówniarzem i nie musiałem przejmować się niczym poza jedynką z matematyki, trudnymi misjami w pierwszym Red Alercie i tym, że nie zdążyłem dorwać w kiosku nowego Spider-Mana z TM Semic zanim wykupili go znajomi.
Nie mam wątpliwości, że to był najlepszy czas dla gier komputerowych, z wielu powodów. Przede wszystkim były to czasy przełomu, a te owocują zwykle innowacyjnymi dziełami kultury. Przełomu technologicznego (akceleratory graficzne, przejście w 3D) ale też przełomu narracyjnego w grach. Salony arcade'owe odchodziły w zapomnienie, wszyscy zaczęli grać w domu. Gdy twórcy gier już nie zarabiali na wrzucanych monetach, straciło na znaczeniu tworzenie gier trudnych, skillowych, więc zaczęto eksperymentować z ekspozycją fabuły, sposobami narracji czy wiarygodnym projektowaniem poziomów, zamiast wcześniejszego labiryntowego.
No i jest jeszcze to, co Frank Zappa mówił o latach 60. - dlaczego wtedy można było nagrywać i wydawać tak eksperymentalną muzykę jak np. Velvet Underground. Wg Zappy ówcześni producenci muzyczni, starzy biznesmeni, nie rozumieli tej muzyki i nie potrafili ocenić, jak mało jest mainstreamowa. W latach 90., gdy w grę nie wchodziły jeszcze tak duże pieniądze, producenci częściej dawali programistom wolną rękę, wierząc, że oni najlepiej wiedzą, w co ludzie chcą grać.
ja pamietam jak w ~97 do kafejki latalem z dyskietkami, zeby zgrac sobie tapety z www.nba.com
Bo to piękne czasy w Polsce były. A jednocześnie obiektywnie pod wieloma względami mega beznadziejne. Z jednej strony pierwsza dekada po upadku komuny, swoista nowa nadzieja, z drugiej strony transformacja i wykluczenie dla wielu grup społecznych.
Zdecydowanie najlepiej będą lata 90. wspominać ludzie, którzy wtedy mieli naście lub niewiele więcej lat. Był to bowiem okres gdzie muzyka, filmy i gry, czyli media najbardziej pożądane przez tę grupę, po prostu dawały radę.
Przez 'dawały radę' mam na myśli niesamowity postęp, który nastąpił w czasie tej dekady - porównanie roku '90 z '99 to zasadniczo dwa różne światy pod każdym względem, a to wszystko działo się na naszych oczach, byliśmy tego świadkami i uczestnikami. A to wszystko bez wojen, głodu, zagrożenia systemem, cenzury, z radośnie raczkującym wolnym rynkiem i wszystkimi tego 'smaczkami'.
Wystarczy spojrzeć na same komputery - na początku dekady jeszcze Commodore, Atari i Spectrum, potem Amigi i pierwsze pecety z nieśmiałym multiplayerem po LPT czy COM, a na koniec kilkuset megahercowe Pentiumy, akceleratory 3D, Quake w GL, fotorealistyczna grafika i multiplayer z graczami z całego świata w internecie. W latach 90. naprawdę niemal wszystko co dziś znamy i kochamy było pierwsze. Nieśmiałe, toporne, ale było, w końcu człowiek udowodnił, że jest to możliwe.
Kolejne dwie dekady nie były już tak intensywne przez to nie zostaną tak zapamiętane, a co przyniesie przyszłość to się okaże, niemniej nic nie wskazuje na to by miało się to w nadchodzącej kolejnej dekadzie zmienić, VR nie jest przełomem o jaki chodziło, smartfony okrzepły, a nadchodząca nowa generacja konsol to zapewne tylko umocnienie obecnego porządku rzeczy. Extended reality? Może. Póki co jednak świat staje się coraz smutniejszy. Władza korporacji staje się faktem, prywatność odchodzi do lamusa niezależnie od prób zapanowania nad tym (vide RODO), gry w większości są wtórne, podobne trendy obserwujemy w filmach i serialach. Muzyka się jakoś broni, a dostęp do niej nigdy nie był tak prosty i tani, natomiast mainstream nigdy nie był tak miałki jak obecnie. Gusta dorastającej młodzieży, która nie ma ambicji poznawania czegoś więcej są niestety skazane na rzeczy o wiele mniej wartościowe niż miała młodzież w latach 90. oraz, a może przede wszystkim, łatwość dostępu do treści patologicznych nigdy wcześniej nie była tak wielka. Jednocześnie jednak, paradoksalnie, na duży plus natomiast warto zaliczyć dostęp do wiedzy i informacji - nigdy w historii ludzkości nie był taki jaki jest obecnie. Wystarczy chcieć. Dawne ograniczenia zniknęły.
A jak to postrzega współczesna młodzież? Mój 14. letni syn zagra ze mną w North'n'South czy Moonstone, ale potem stwierdzi, że jednak nawet Minecraft ma lepszą grafikę. Z przyjemnością wysłucha opowieści o giełdach komputerowych, nagrywaniu kaset, żonglowaniu dyskietkami, kłopotem z wypalaniem płyt CD, wymianach kaset VHS, pokręci głową, po czym pójdzie pograć w SC2 odpalanego w 3 sekundy z dysku SSD, z kolegą z USA. Obejrzy ze mną Terminatora 2, Leona Zawodowca czy nawet, o zgrozo, Matriksa, nie nudząc się specjalnie, ale w trakcie seansu komentując wszechobecny brak smartfonów czy 'te-dziwne-telefony-banany' albo 'tanie efekty specjalne', po czym bez żenady obejrzy najnowsze Marvele czy inne Transformersy. Obejrzy Star Treka TNG wszystkie 7 sezonów, a nawet stare filmy z Kirkiem, pod warunkiem, że potem będzie mógł obejrzeć bez moich komentarzy i przytyków jakiś żenujący serial 16+ na Netfliksie, który ogląda 3/4 jego klasy i podobno jest suuuper. Doceni stare Star Warsy (przy czym stare to wszystkie 6 sprzed TFA) i ich historię, ale nie będzie uważał, że nowe są w czymkolwiek gorsze.
To wszystko może wkurzać, ale jednocześnie cieszy, bo widać, że młodzież nie ma kompleksów. Ani w odniesieniu do historii, ani w odniesieniu do swoich rówieśników z innych krajów. Mamy to co zawsze chcieliśmy mieć, jako naród, jako Polacy, i powinniśmy się tym cieszyć. A że przy okazji mieliśmy takie lata jak '90 - cóż, nie każdy miał tyle szczęścia :).
Witam mam 24 lata i zastanawia mnie to dlaczego ludzie uważają że te lata były najlepsze niż teraz,może mi ktoś to wyjaśnić bo nie raz się słyszy że ludzie byli inni zachowania nie było takiej podłości itp.
Dzieciństwo?
Co do tego, że lata 90te były fajne... no, nie całkiem, może poza jednym: rzeczywiście po upadku ZSRR przez całą dekadę wydawało się, że jeszcze tu i ówdzie są lokalne konflikty ale generalnie stopniowo kolejne kraje staną się demokratyczne, zachodni model zwyciężył, zapanuje pokój i święty spokój.
Z drugiej strony w Polsce to były dzikie czasy, pamiętam jak w Warszawie i okolicach regularnie wybuchały bombki w ramach wojny Pruszkowa z Wołominem, generalnie w Polsce żyliśmy raczej w ciekawych czasach.
Muzyka i filmy - kwestia gustu, szczerze mówiąc w porównaniu z tym, co obecnie nie widzę szczególnej różnicy ani na plus, ani na minus.
Fallout, diablo, Warcraft.
Bo gry (i cała reszta kiltury) przeżywały wtedy złoty wiek, a o reszcie się nie pamięta bo było się gnojem i nic cię więcej obchodziło.
Lata '90 to najlepsze lata TV POLSAT (zajebiste filmy i seriale emitowali) i ten ich dekoder z dostępem do internetu.
Co do muzyki? Boys i jego Szalona...
może mi ktoś to wyjaśnić bo nie raz się słyszy że ludzie byli inni zachowania nie było takiej podłości itp.
Wtedy jeszcze działała edukacja...
"Nie było podłości"
He, he.
Wychowałem się na krakowskim blokowisku i już w 6-7 klasie podstawówki były draby, które chlały wódkę, prały się po ryjach i straszyły młodszych, czasem zabierając im gotówkę i pytając za kim jesteś ("na zgrywy").
Pamiętam jak kiedyś na osiedlowe boisko przyszedł totalny wariat rok ode mnie młodszy i zaczął strzelać z wiatrówki do grających. W ogóle nigdy nie czułem się tak zagrożony, jak w latach 90 jako dzieciak :D Było w tym trochę survivalu, niby kreskówki w TV, czipsy i pierwsze komputery a obok tego lekka patologia przełomu epok. Inne standardy, chłopak wspinał się kiedyś na drzewo, sąsiad wypadł wkurzony i ubił chłopakowi zęba. Jakoś się później dogadali, ale dziwne historie zdarzały się nieustannie... Kiedyś mi i koledze dwóch dresów groziło śmiercią. Serio.
Dziwne oczywiście są te opowieści z dalekiej perspektywy, wtedy myśleliśmy, że tak po prostu musi być świat zbudowany. Raczej się nikomu nie skarżyliśmy, żeby nie wyjść na miękkich (ale sraliśmy po gaciach często wracając osiedlem po zmroku).
Co do pewnego "zagrożenia" to nie przesadzam za bardzo, dużo żyło się poza domem, rodzice sprytnie nas wyrzucali "na słońce", ale może kazaliby nam grać na kompie, gdyby wiedzieli jakie oprychy są wśród naszych rówieśników... ech.
Tu jeden kolega dostał w brzuch, bo źle popatrzył, innego wytarzali w psich odchodach, ktoś oberwał czymś zrzuconym z balkonu... kto inny się nie pokazywał w jakiejś części osiedla, bo nazwał starszego od siebie "grubasem". Otwarcie klubu taekwondo na osiedlu spotkało się początkowo z wielką frewkencją, bo młode chłopaki chciały nabrać odwagi przed nieuchronnymi konfrontacjami.
No i byli jeszcze tacy, co może fantazjowali, może nie, ale chwalili się, że zaciągnęli do piwnicy psa i go zabili ("ale mu oko wypadło" - pamiętam to i nadal czuję się chory, jak o tym myślę). Zwykła podstawówka osiedlowa - więc trochę bawiły mnie scenariusze, że niby gimnazjum zniszczyło młodzież. Ci dorośli to nic nie wiedzieli, albo uznawali, że taka szkoła życia (?).
Ogólnie wspominam dziwnie ten okres, nie wiem jak jest dzisiaj, ale sentymentu nie mam. W liceum na przełomie wieków już czułem się znacznie lepiej, bo młodzież przechodziła selekcję. O żadnej przemocy nie było mowy. Przynajmniej tej fizycznej.
PS
W sumie sobie przypomniałem, że tata czasem radził, abyśmy chodzili na Podgórze w grupkach minimum trzech osób. :D A więc coś kumali.
PS2 Dzieci nie są głupie. Dwie kolejne historyjki: wiedzieliśmy, że z jednym wuefistą jest coś nie tak (klepał dziewczyny w pupę); o jednym księdzu chodziły historyjki, że w trakcie spowiedzi mocno przepytuje o masturbację.
Jak teraz o tym myślę... no ja pierd*lę, co za pato u nas było :D
Z Vivą 2 to oczywiście prawda, zgrywalo się te wszystkie teledyski na kasety VHS i potem puszczało na imprezach, albo oglądało do piwa na posiadówie. Było jeszcze MTV Rocks i Headbangers Ball, ale Viva była zdaje się lepsza.
Zresztą telewizja w erze przedinternetowej odgrywała inną rolę niż dzisiaj, była znacznie ważniejsza. Pamiętam Polonię 1 i wszystkie te seriale dla dzieciarni, ale nawet na "jedynce" i na "dwójce" leciały ciekawe rzeczy, bo oprócz 30 Ton był taki program o tematyce rockowo-metalowej jak Czad Komando. Miał chyba krótki żywot, ale był. Dzisiaj to kompletnie nie do pomyślenia, ale wtedy w porze obiadowej potrafił w tv lecieć na przykład taki Kobong (czyżby to był Clipol?):
https://www.youtube.com/watch?v=hRfj1rn_Y54
Zupełnie się obsrałem, gdy któregoś pięknego dnia po powrocie ze szkoły włączyłem telewizor, a tam po raz pierwszy leciał nowy teledysk Toola:
https://www.youtube.com/watch?v=07pLGIgyfjw
Telewizja z tamtych czasów mogła nawet pełnić rolę... poznawczo-edukacyjną. Do dziś jestem wdzięczny Wołoszańskiemu za Sensacje XX wieku. Ten program potrafił wciągnąć i zainteresować takie gnojarstwo jak ja historią na dobre.
Lata 90. to oczywiście też potężny rozwój gier komputerowych. W latach 80. miałem Atari 800 XL, na początku 90. Amigę, a nieco później 486 SX. Ze szczególną nostalgią wspominam Amigę i niesamowitą oprawę graficzną gier od na przykład takiego studia jak Bitmap Brothers (The Chaos Engine, Xenon itd.). Genialne były też symulatory od Microprose.
W szkole dzieciaki wymieniały się dyskietkami. Czasem aby przegrać jedną grę trzeba było poświęcić od kilkunastu, do nawet kilkudziesięciu dyskietek. Pojawiły się też pierwsze CD-ROM-y i gry takie jak Mad Dog McCree. Spiracone gry były sprzedawane głównie na bazarach i giełdach komputerowych (największa w Warszawie znajdowała się na ul. Grzybowskiej). Byłem w kompletnym szoku jak w jakimś Secret Service, albo innym Gamblerze zobaczyłem zapowiedź pierwszego Quake'a.
Pierwszy kontakt z internetem miałem w szkolnej świetlicy gdzieś na Bielanach. Zafascynowani zachodnimi kapelami ściągaliśmy z netu ich zdjęcia i jakieś próbki dźwiękowe w .wav. Coś w rodzaju streamu wiadomości telewizyjnych po raz pierwszy widziałem w internetach u kumpla chyba w roku 1999. To była zdaje się operacja Allied Force (natowskie naloty na byłą Jugosławię).Wojna na żywo 24h/dobę, kto by pomyślał?
Można tak bez końca, kurła kiedyś to było!
PS. A właśnie, kto pamięta Lalamido?:
https://www.youtube.com/watch?v=gvdxUXaxtVI
No i ostatnia rzecz, Za chwilę dalszy ciąg programu!:
https://www.youtube.com/watch?v=5Yj7_iEBGVE
Jeśli chodzi o gry komputerowe to rzeczywiście w ciągu lat 90 dokonał się największy skok w historii, którego pewnie już nic nigdy nie przebije - czyli słynne przejście z 2d w 3d. 3dfx, akceleratory grafiki, a później S3, NVidię i w końcu era Geforce'ów. W kioskach królowało Secret Service, Świat Gier Komputerowych.
W domach zaczynaliśmy od pegasusów, później składaliśmy IBMy żeby udźwignąć w rozdzielczości 320x240 co lepsze strzelanki, co szczęśliwsi dorabiali się spiraconego PSXa i przeżywali przygodę swojego życia w Final Fantasy 7 czy Metal Gear Solid.
W muzyce z jednej strony doszły do głosu depresyjne nastolatki z Seattle, z kolei Wielka Brytania była wyluzowana jak nigdy ze swoimi Blurami, Oasisami, Verve'a czy Primal Screamami.
Polska, jak podkreśliło wielu przedmówców - to był Dziki Zachód. Kradzione radia, mafia trzęsąca Warszawą i okolicami, a w polityce śmiertelna linia podziału przebiegała między Wałęsą i Kwaśniewskim, czyli Solidarność kontra PZRP vel SdRP vel SLD. Pamiętam że odwiedzając Wrocław często widziałem auta z powybijanymi szybami - znak że ktoś zajrzał do środka w poszukiwaniu nowych zdobyczy, czyli głównie wspomnianego radia.
Za bułki płaciliśmy nawet w tysiącach złotych i często pytaliśmy ile to jest na stare, gdy ktoś mówił że coś kosztuje 100 zł.
Sentymenty zwykłe, dlatego wielu twierdzi że były to najlepsze lata. Na pewno działo się sporo, choć to nie zawsze oznacza coś pozytywnego.
Porównując lata 1991-2000 do lat 2001-2010, rzeczywiście można odnieść wrażenie że w tych pierwszych więcej się działo i więc zapamiętało.
Ale - to tylko wrażenie w końcu.
Nawet nie liczyłem że tak ludzi wcignie ten temat.Ale powiem tak że jak pytam w domu to nie raz mówi każdy co innego,po za tym to były inne czasy dla nas a teraz sa jeszcze inne.Mogę dodać co do ludzi przedtem każdy był inny dla sibei a teraz jak widzę że każdy każdemu zadrości to masakra jakaś.Dodam że mi np. bardziej się podbaja filmy z lat 90 niż te współczesne chociaż sa też i perełki.
Witam mam 24 lata i zastanawia mnie to dlaczego ludzie uważają że te lata były najlepsze niż teraz
Bo są starymi pierdzielami. Każdy stary pierdziel od setek lat uważał, że w jego czasach wszystko miało ten smak, ten urok, to coś, a teraz to już nie.
Bo to były ostatnie lata "normalności", od fałszywej flagi 11 września 2001 roku świat stoi na głowie i z roku na rok jest coraz gorzej, chociaż wcześniej czy później to wszystko pęknie i w najgorszym wypadku pęknie dopiero po III WŚ.
To były dla ogromnej rzeszy społeczeństwa tragiczne lata. Liberał Balcerowicz dał sygnał startowy do wyprzedaży i grabienia majątku państwa.
Wielu ludzi z dnia na dzień zostało wyrzuconych na aut, byli przedstawiani jako nieudacznicy, a prym i przykład wiedli Ci co w ciągu miesiąca zgromadzili ogromne fortuny. To były okropne lata, a Balcerowicz to szkodnik. Tak to widzi i przedstawia większość współczesnych ekonomistów