Od 29 kwietnia byłem z żoną na majówce w Szczyrku, wyjechaliśmy 3 maja.
W Szczyrku trafiliśmy do Domu Narciarza co okazało się genialną miejscówką bo niemal w samym centrum miasta :) Bardzo przyjemne miasteczko, z kilkoma rzeczami do zobaczenia i rewelacyjną bazą gastronomiczną na każdą kieszeń (bardzo możliwe że w Piccolo Pizza zjadłem najlepszą pizze w życiu).
Żywiec to oczywiście Muzeum Browaru Żywiec. Jest tu też oczywiście ładny Rynek i Muzeum Miejskie, które warto zobaczyć :)
Wisła i Ustroń to śliski temat. W obu tłumy i ścisk jak w Zakopcu, w sumie w Ustroniu za wiele do roboty nie ma (Muzeum Pluszowego Misia w budynku dworca kolejowego to koszt 24 zł za osobę jeśli dobrze pamiętam....darowaliśmy sobie), Wisła to dla mnie Galeria „Sportowe Trofea Adama Małysza”. Imponujący zbiór, warto obejrzeć; i to pisze człowiek, który fanem Małysza nie był a skoki narciarskie go nudzą ;) No i czekoladowy Małysz w jednym z budynków na Rynku :)
Bielsko-Biała śliczne miasto, warto odwiedzić dla samego Zamku Sułkowskich (Muzeum Historyczne). W pobliskiej Bystrej zwiedziliśmy tzw. fałatówkę czyli Muzeum Juliana Fałata. Przyjemne miejsce (i sama miejscowość), ale jeśli ktoś fanem malarstwa nie jest, może sobie darować :)
Cieszyn bardzo ładny, zwłaszcza ruiny zamkowe (ciekawe zdjęcie mi wyszło ze "wzgórza" zamkowego; patrz obok). Na chwilę byliśmy w czeskiej części ale tam zdecydowanie mniej do zobaczenia.
W innych terminach gdzie byłem? Dobronianka czyli minizoo w Dobroniu, słynące głównie z alpak :) Fajnie miejsce, głównie dla dzieci ale nie tylko.
W podsieradzkiej Warcie byliśmy na Nocy Muzeów; Muzeum małe ale fajne. Do tego dwa ładne kościoły i ciekawy rynek.
Rawa Mazowieckama Muzeum miejskie z potężną kolekcją starych radioodbiorników (nie wiem czy to wystawa stała czy czasówka), ale sama wieża zamkowa.....no mega niedosyt, w środku niewiele do oglądania, dobrze że Noc Muzeów to gratis.
Do Kalisza trafiliśmy troche pechowo bo cóż z tego że ratusz śliczny skoro cały rynek rozkopany :) W dodatku muzeum miejskie nieczynne do odwołania...Jednak miasto ładne, cieszę się że zwiedziliśmy, te małe wąskie uliczki robią mega klimat :)
W drodze powrotnej zahaczyliśmy o Tubądzin i tamtejszy Pałac Walewskich. Niewielki ale wyposażenie "robi robotę", jak ktoś lubi pałace zwiedzać to koniecznie.
W swoim życiu tu i ówdzie byłem oraz to i owo zobaczyłem. Zapraszam na opis moich podróżniczych przeżyć. Będzie długie wypracowanie, ale uważam, że warte przeczytania.
Nie byłem nad polskim morzem, co dla wielu jest dziwne, chociaż mam rodzinę w Świnoujściu. Odwiedzałem za to Mazury, Roztocze, Zakopane i Tatry, Sandomierz, Kraków czy oczywiście Warszawę. Byłem w Oświęcimiu w obozie, w Wieliczce w kopalni oraz w Energylandii. No i w kopalni węgla Bogdanka w Łęcznej pod ziemią. Z polskich akcentów to niech będzie jeszcze Jasna Góra w Częstochowie przed maturą, Toruń i Malbork.
Jeśli chodzi o zagraniczne wypady to jest dość ciekawie. W 2004 roku w wieku 12 lat byłem na wycieczce klasowej. Szkoła zorganizowała kilkunastodniowy wypad do Paryża i jakiejś wioski we Francji, Luksemburga, Norymbergi oraz Pragi. Wszystko było łączone, jechaliśmy autokarem. Więc w zasadzie za jednym zamachem 4 fajne kraje. Oczywiście najbardziej zapamiętałem Paryż. Wjechaliśmy na Wieżę Eiffla na samą górę, weszliśmy do Notre Dame, widzieliśmy Łuk Triumfalny i weszliśmy na niego, byliśmy w Luwrze i do dzisiaj pamiętam ten tłum ludzi stojący przed Moną Lisą. Rejs promem Sekwaną, podziwianie Paryża nocą, przejażdżka paryskim metrem, spacer Polem Marsowym, spacer w dzielnicy biznesowej Paryża pośród drapaczy chmur i budynek-pomnik Grande Arche. Paryż to niesamowite miejsce do zwiedzania i wywarł na mnie wielkie wrażenie. Bardzo chciałbym odwiedzić to miasto jeszcze raz już jako dorosły człowiek.
No i oczywiście paryski Disneyland. Zlokalizowany jest pod Paryżem i do dzisiaj pamiętam wiele atrakcji. Dla dzieci i młodzieży w wieku w którym wtedy byłem fantastyczna sprawa. Pojechaliśmy także na francuską prowincję, do jakiegoś regionu, w którym produkuje się wina. Zwiedzaliśmy winiarnię. Do dzisiaj pamiętam, jak dorośli, w tym moja mama (która pojechała jako opiekunka) degustowali winko, a my tylko mogliśmy patrzeć. Cholerka... Tyle stracić.
Paryż był główną atrakcją, ale nie zapomniałem innych miejsc, które także były świetne. Luksemburg i jego stolica, Luksemburg. Bardzo ładne i czyste miasto. Od razu było widać także bogactwo tego miejsca, ponieważ na ulicach roiło się od super samochodów. Widzieliśmy Ferrari, Lambo, Maserati i inne fury. Dla chłopaka w tym wieku nie lada gratka.
Norymberga, tutaj przyznam, że pamiętam najmniej, ale na pewno spacerowaliśmy po mieście i zwiedzaliśmy jakieś stare kościoły. Odwiedziłem niemiecką księgarnię i kupiłem książkę o dinozaurach i o zwierzętach (wtedy fascynowałem się tymi tematami). Praga - wspaniałe mosty i architektura, Stare Miasto. I zabawna sytuacja. Mieliśmy czas wolny na jakimś rynku i zaszedłem, a jakże, do czeskiej księgarni. Piłem wtedy colę w puszce, ale nie mogłem wytrzymać i wszedłem z tą puszką do środka. Bałem się, że obsługa mnie wygoni z tą puszką, więc schowałem dłoń z puszką pod kurtką. Wychodząc z księgarni nadal trzymałem puszkę pod kurtką. A tu nagle za mną wylatuje gość z księgarni, drze się, "eeeeeeee, eeeeeeeeeeee" i coś tam bełkocze po czesku i biegnie w moją stronę. Był pewien, że ukradłem i wyniosłem jakąś książkę, bo tak to mogło wyglądać, gdy trzymałem nienaturalnie całą rękę pod kurtką. Wystraszony odwróciłem się, wyjąłem puszkę i uniosłem ją do góry. Gość zareagował w stylu "aaaaaaaa" , machnął ręką i sobie poszedł.
Potem przez dłuższy czas nie byłem nigdzie za granicą. Dopiero 11 lat później w 2015 roku udałem się z moją byłą dziewczyną, jej siostrą z mężem i dziećmi oraz przyjacielem ich rodziny do Chorwacji, konkretnie do kempingu Lanterna. Jechaliśmy na dwa samochody, zatem przy okazji przejeżdżaliśmy przez Słowację, Austrię (Wiedeń), Słowenię (Lublanę) i Włochy (Triest). Spaliśmy w bazie turystycznej nad Adriatykiem pod namiotami, to był zresztą dla mnie pierwszy raz nad morzem, więc jedno, wielkie wow. Morze cieplutkie i mocno słone, po bo każdej kąpieli jak się przeschło było się pokrytym warstewką soli. Sama baza fajna i zróżnicowana. My akurat trochę po taniości i namiot, były tam leżaki do spania i oddzielne "sypialnie" ale też i prąd, lodówka, można było doładować telefon itd, więc nie to, że jakiś survival. Toalety i łazienki były nieopodal. Sama okolica pełna drzew iglastych i do morza niedaleko. Kemping bardzo duży, na jego terenie korty tenisowe, boiska, sklep, pizzeria, winiarnia, baseny i kilka plaż. Wybraliśmy się na wycieczkę promem po Adriatyku, zjedliśmy pysznej, morskiej rybki na statku, widzieliśmy delfiny. Popłynęliśmy przez Limski Kanał do tamtejszych jaskiń. No, to było niesamowite doświadczenie dla osoby, która pierwszy raz była nad morzem.
Ponadto odwiedziliśmy dwa nadmorskie miasteczka - Poreć i Rovinji. Rozważaliśmy także podróż promem do Wenecji, a właściwie to chodzić taki gość po kempingu i namawiał do takiej podróży, ale uznaliśmy, że za drogo.
Kilka przygód też było. Wieczorem poszedłem się myć do łaźni. Miałem ze sobą telefon. Myłem zęby i położyłem go na umywalce. Jak gdyby nigdy nic wróciłem do namiotu. I szukam telefonu. Tu nie ma, tam nie ma, co ja z nim zrobiłem. Cholera, miałem go ostatnio w łaźni jak myłem zęby. Serce do gardła, biegnę do łaźni, nie ma. Nie ma telefonu. Ja pierniczę. Tyle zdjęć, facebook, kontakty, wszystko. Ktoś zabrał. Nie wiedziałem co robić, wyszedłem przed łaźnię zdezorientowany. I patrzę, a tu stoi facet z moim telefonem w ręku i dzwoni do kogoś. Jak się okazało, do mojej mamy i już zaczął rozmawiać. Oczywiście podszedłem i mówię, że to mój telefon, zostawiłem go przy umywalce. Ulga nie do opisania. Gość okazał się Polakiem, który mieszkał w namiocie po sąsiedzku. Dobrze, że akurat trafiłem na uczciwego człowieka. A mama prawie zawału dostała, gdy zadzwoniłem do niej niby ja, a tu w słuchawce głos jakiegoś obcego faceta, wszystkie czarne myśli, że coś się stało od razu.
Kolejna przygoda w czasie powrotu. Wracaliśmy jak wspomniałem na dwa samochody. I to nie byle jakim tam samochodem, tylko no BMW E60. I gdzieś w Austrii samochód zaczął się psuć, najprawdopodobniej coś z alternatorem. Układy zaczęły się stopniowo wyłączać, więc kwestią czasu było jak się zatrzymamy. Obcy kraj, niedziela, no nie byłoby ciekawie. Szczęśliwie udało się dojechać do Polski i w Gliwicach samochód padł. Myśleliśmy co tu robić. Facet z synem postanowił zostać w Gliwicach w hotelu i rano poszukać mechanika. W drugim samochodzie było tylko jedno miejsce. Mi i dziewczynie zostało tylko wrócić pociągiem. Pociąg był w środku nocy. Szwagier dziewczyny wywiózł nas na stację PKP i pozostało nam już czekać na pociąg, a był dopiero wieczór. Tamtejszy dworzec był w przebudowie, ni żywej duszy, ciemno jak tyłku, nic nie widać. Strach tam być tyle godzin w nocy. Na szczęście w pobliżu była stacja Orlen, a w środku stolik z krzesełkami do czytania prasy, tam spędziliśmy z 5 czy 6 godzin w oczekiwaniu na przyjazd pociągu, po czym wsiedliśmy i czekała nas 5 godzinna podróż do domu. Ot, takie zwieńczenie fajnej przygody w Chorwacji.
Na kolejną podróż za granicą czekałem do marca 2018 roku. Już wtedy z nową dziewczyną, a obecnie moją narzeczoną.
Tak się złożyło, że oboje uwielbiamy podróże i bardzo się jaramy przez każdym tripem. Dzielimy się obowiązkami, tzn. ona ogarnia bilety na samolot i hotel na booking, a ja tworzę plan wyjazdu i wyszukuję najciekawsze miejsca, które zobaczymy w trakcie podróży i rozplanowuje to w czasie, sprawdzam jak wygląda sprawa z transportem, w miarę możliwości także szacuję ile wyniesie nas zwiedzanie i transport +/-. Latamy zazwyczaj na czas od 4 do 7 dni. Budżetowo, ale bardzo intensywnie, jeśli chodzi o zwiedzanie.
Latamy najczęściej Wizzair lub Ryanair. Tanie linie, ale no właśnie o to chodzi, że tanie i jakoś specjalnie nie narzekamy.
Nigdy nie lecieliśmy z żadnym biurem podróży. Wszystko ogarniamy na własną rękę, tak jest najlepiej, kiedy sami za wszystko odpowiadamy. Ma to niezwykły urok też, to szukanie hotelu, jest taki dreszczyk emocji.
Nasz pierwszy wspólny wypad to Grecja, Ateny. Lecieliśmy w marcu. W Polsce w czasie naszego wylotu był wtedy atak zimy. Ogromne śnieżyce uderzyły dzień przed wylotem. Pamiętam jak jechałem autem z Puław do Lublina drogą ekspresową. Po drodze mijałem dziesiątki aut, które wypadły z drogi do rowu. Cały jeden pas był po prostu całkowicie zasypany. Lewy, skrajny - nieco lepiej, ale też dramat. Każdy jechał 30-40 km/h, może nawet wolniej. A i tak przy tej prędkości zarzucało dupą. Zamieć śnieżna, silny wiatr, widoczność bliska zeru. No przyznam, że siedziałem w fotelu jakby ktoś mi w dupę wbił 100 szpilek. Mimo to udało się bezpiecznie dojechać do domu. Nazajutrz o 5 rano bus do Warszawy, a stamtąd przesiadka na Modlin. Problemy zaczęły się rano. Śnieg padał całą noc, miasto było sparaliżowane. Komunikacja miejska niemal stanęła tego dnia. Mnie się udało dojechać na PKS, niestety dziewczyna nie miała jak dojechać. Żaden autobus nie przyjeżdżał, godzinne opóźnienia, taxi odmawiało jak dzwoniła. Ja czekam na PKS, dziewczyny nie ma i nie wiadomo kiedy i czy w ogóle dojedzie, a bus na Warszawę już stał. Wszystko opłacone też, bilety, hotel za granicą. Jak nie pojedziemy tym busem, nie zdążymy na lot. No dramat. Na szczęście w ostatniej chwili udało jej się dojechać jak już wszyscy wchodzili, udało jej się złapać jakąś taksówkę.
Samo lotnisko Modlin dużego wrażenia na mnie nie wywarło. Małe, dość ciasne, no ale w niczym to nie przeszkadzało, myśleliśmy już tylko o Grecji. Zaznaczę, że to miał być mój pierwszy lot samolotem ever. Narzeczona już wcześniej leciała 4 razy, bo była w Londynie oraz na Malcie. No ale też nie mogła doczekać się lotu. Pierwsza podróż samolotem, cóż. Nieco się stresowałem, ale wywarło to na mnie duże wrażenie, szczególnie start i to przyśpieszenie i moment wzniesienia się w górę i to łaskotanie w środku, dziwne, acz dla mnie przyjemne uczucie. I te widoki, które miałem okazję podziwiać po raz pierwszy w życiu. Miasta, pola, chmury z takiej wysokości, wow.
No dobrze, ale przejdźmy już do samej Grecji. Wylądowaliśmy na lotnisku pod Atenami i od razu poczuliśmy zupełnie inny klimat. W Polsce śnieg, zamiecie śnieżne, zaspy, zimno, grube kurtki. Ateny? Wieczór i około 18 stopni ciepła, kurtki do walizek. Przepaść. Do Aten dojechaliśmy komunikacją miejską spod lotniska. Oczywiście wszystko ogarnąłem wcześniej i wiedziałem skąd i jaką linią jechać oraz gdzie wysiąść. Dojechaliśmy do Syntagma Square, takiego niewielkiego parku w centrum Aten, naprzeciwko greckiego parlamentu. I stąd pieszo do hotelu. Było już wieczór i ciemno, no ale jakoś udało się dojść z Google Maps, tym bardziej, że już wcześniej ogarniałem jak dojść z centrum do naszego hotelu. N
Sam hotel mieścił się w typowej dla Aten kamienicy. Odebraliśmy rezerwację i klucze do pokoju i cóż, sam pokoik nieduży, kibelek mały, ale łóżko wygodne. Luksusów się nie spodziewaliśmy bo widzieliśmy co rezerwujemy, a i tak nie przyjechaliśmy tam wylegiwać się w pokoju, tylko zwiedzać i jeszcze raz zwiedzać. Na plus na pewno to, że było darmowe (czyli w cenie pobytu) śniadanie na hotelowej stołówce. I przyznam, że tak nawet na bogato, bo szwedzki stół, wędlin do wyboru do koloru, jajka, jakieś dodatki, dżemy, chleb, bułki, kawa, herbata, kakao, gorąca czekolada, woda. Brało się tyle, ile się chce, więc przyzwoicie jak na standardy takiego miejsca raczej.
Co zapamiętałem i podobało mi się w Atenach i okolicach?
1. Akropol. No to oczywista oczywistość, symbol Aten i całej Grecji oraz nie ma co się oszukiwać, główna atrakcja tego miasta. Wywarł na nas niesamowite wrażenie i każdy kto przyjedzie do tego miasta musi tam wejść i zwiedzić to miejsce. Czy jest przereklamowane? Według mnie absolutnie nie. To kawał historii nie tylko greckiej, ale i europejskiej cywilizacji i kultury. Słynny Partenon, coś wspaniałego. Znajduje się na szczycie wzniesienia, dojście tam troszkę zajmuje, ale też jakie cudowne widoki na całe Ateny. Oprócz tego masa innych zabytków. Odeon Heroda Attyka, Teatr Dionizosa, Chalkoteka, Świątynia Nike, Erechtejon i wiele więcej. Zdecydowanie można tutaj spędzić niemal cały dzień napawając się widokami oraz chłonąc starożytny klimat tego miejsca i doprawdy, turyści w tym nadto nie przeszkadzają, chociaż byliśmy tuż przed sezonem.
2. Świątynia Zeusa Olimpijskiego. Widzieliśmy z dość daleka, zza płotu, ponieważ akurat nie można było tam wejść. Mimo wszystko również warte zobaczenia miejsce.
3. Łuk Hadriana. Miejsce w pobliżu Świątyni Zeusa.
4. Stadion Panateński. Nie weszliśmy już z braku czasu, ale widzieliśmy zarówno z góry z oddali, jak i przechodziliśmy obok.
5. Wzgórze Lycabettus. Miejsce, które także każdy powinien zobaczyć będąc w Atenach. Jest to dość wysokie wzniesienie na szczycie którego znajduje się taras widokowy, restauracja i niewielki kościółek św. Grzegorza. Dostać tam można się na kilka sposobów. Pieszo idąc wijącymi się wokół wzgórza serpentynami, samochodem/skuterem lub kolejką. My oczywiście wybraliśmy sposób pierwszy. I przyznam, że męczące, ale tak zmęczyć się to czysta przyjemność. Wejście na górę zajmuje do około godziny, w sumie zależy od tempa. Jednak to co czeka nas na górze wynagradza cały wysiłek. Widoki - coś niesamowitego. Widać morze, całe miasto wokół i góry w oddali. Weszliśmy akurat tuż przed zachodem słońca, tak więc spotęgowało to wrażenia wizualne. Idealne miejsce do wielu wspaniałych fotografii.
6. Rejs promem z Pireusu na wyspę Egina. Już na etapach przygotowań wiedziałem, że popłyniemy na Eginę, zorientowałem się jak wygląda dojazd do Pireusu, gdzie kupuje się bilety na prom, ile kosztują, jak wygląda sprawa z powrotem i jak długo się płynie. Do Pireusu dostaliśmy się pociągiem/metrem. Podróż trwała około 15-20 minut. Po drodze minęliśmy stadion Olympiakosu, co samo w sobie było fajną sprawą dla fana piłki, jakim jestem. Dotarliśmy do portu, odszukaliśmy kasę dla wycieczek promowych, kupiliśmy bilety, po czym zaczęliśmy szukać promu. Nie było to zadaniem trudnym, bo chociaż statków w porcie cała masa, no to nasz prom był nie dość, że ogromny (bo wjeżdżały tam nawet ciężarówki), to jeszcze dobrze oznaczony jeśli chodzi o firmę rejsową. Wsiedliśmy i płyniemy. Rejs na Eginę zajmował chyba około 1,5h, jeśli mnie pamięć nie myli. Co jakiś czas towarzyszyły nam delfiny. Dobiliśmy do portu w miasteczku o tej samej nazwie co wyspa- Egina. Sama wyspa - niezwykle malownicza. Jednak porwaliśmy się trochę z motyką na słońce, ponieważ chcieliśmy zwiedzić ją pieszo i dotrzeć do najwyższej góry wyspy - Oros. Przerosło to nas niestety, ponieważ wyspa jest wyżynna i udając się pieszo w głąb wyspy szliśmy cały czas pod górkę, a dodać należy fakt, że było dość ciepło tego dnia. Żeby dojść do góry i na nią wejść potrzebowalibyśmy jeszcze kilku godzin (a co dopiero z powrotem, nawet jeśli szybciej), prom przecież nie zaczeka, a kolejnego tego dnia nie było. Gdzieś w połowie drogi zrezygnowaliśmy i zaczęliśmy wracać w stronę wyspiarskiego portu. Mimo lekkiego niedosytu, bo napaliłem się na to, że wejdziemy na Oros i będziemy podziwiać niesamowite widoki, to było warto. Szliśmy wąskimi uliczkami, które prowadziły w głąb tej niewielkiej wyspy. Mijaliśmy dziesiątki gospodarstw i pól, rosnące cytrusy, cisza, ni żywej duszy. Niesamowity klimat. Mimo wszystko na przyszłość lepiej wypożyczyć np. skuter, bo wtedy zobaczyć można znacznie więcej.
7. Greco's Project.To ateńska restauracja. W czasie pobytu w Atenach odwiedziliśmy kilka gastronomicznych miejsc, ale to zapadło w pamięci szczególnie, ponieważ byliśmy tam kilka razy. Obsługa bardzo miła i zapamiętaliśmy w szczególności kelnera o imieniu Coco ?? W każdym razie przychodziliśmy tam na typowo greckie danie, czyli Suwlaki - mięsne szaszłyki oraz Moussakę, czyli coś ala Lasagne. Potrawy przepyszne, a porcje całkiem spore. Cen nie pamiętam, ale przystępne. Na koniec kelner zawsze przynosił deser - co zaznaczę - za darmo, nie doliczali nic. Chociaż mieliśmy dziwną sytuację z wodą. Za pierwszym razem kelner przy odbieraniu zamówienia przyniósł szklanki i szklaną butelkę wody, którą schował do takiego wystającego z blatu schowka specjalnie na butelkę. Spytał, czy chcemy wody. Powiedzieliśmy, że ok, nie ma problemu. Napijemy się, no bo przecież dania słone, popić czymś wypada. Potem okazało się, że doliczyli chyba jakieś 2-3 euro do rachunku, właśnie za tą wodę, o czym nas nie poinformowali. Myśleliśmy, że ta woda w gratisie jest. My, naiwni...
No cóż. Mimo wszystko dania nam bardzo smakowały i przyszliśmy tutaj kolejny raz i tym razem byliśmy przygotowani, by odmówić jak będą chcieli nam dać wodę. Podchodzi kelner, ma już przygotowaną butelkę i pyta się, czy chcemy wody. A ja z takim uśmiechem, że haa, przechytrzyłem cię, nie doliczycie nam żadnych euro już, nie, dziękuję, nie chcemy wody. Kelner jakoś mimo wszystko nalegał. W końcu zapytałem czy to będzie darmowe czy za opłatą? Powiedział, że za darmo. Eee, no ok? No dobra, to daj pan. Dał i faktycznie, woda była tym razem za darmo, nic nie doliczyli, a było jej tyle samo co poprzednio. W każdym razie same dania - przepyszne. Wybierasz się do Grecji? Musisz spróbować Suwlaki i Moussaki.
8. Wizyta w Świątyni Posejdona na Sunionie. Kolejna wycieczka, która można powiedzieć osobiście zorganizowałem, podobnie jak rejs promem na Eginę. Dostać tam można się za pomocą autobusu, który jest specjalnie dedykowany temu miejscu oraz odjeżdża z zajezdni autobusowej w centrum Aten. Podróż trwa około 1,5h, miejsce oddalone o około 50-60 km od Aten. Świątynia położona jest na półwyspie Sunion na szczycie wysokiego klifu przy samym brzegu morza, które otacza świątynię z trzech stron. Zabytek sam w sobie jest niezwykle ciekawy, ale widoki... Coś wspaniałego. Szum rozbijających się u stóp klifu fal, wiatr, malutkie stateczki w oddali, jakieś wysepki. To po prostu trzeba poczuć i zobaczyć na własne oczy. Jak ktoś jest w Atenach - powinien odwiedzić także i to miejsce, zdecydowanie warto.
9. To taka ciekawostka. Pierwszy dzień w Atenach przywitał nas jakimś wielkim maratonem, w którym udział brało setki, albo nawet tysiące biegaczy. Drugiego dnia wieczorem był z kolei jakiś wielki strajk/manifestacja, w którym brało udziało także tysiące osób. Niestety nie wiedzieliśmy o co chodzi i co krzyczała przez megafon jakaś babka.
10. Zmiana warty pod Greckim Parlamentem, przy Grobie Nieznanego Żołnierza. Trafiliśmy na to całkiem przypadkowo po prostu przechodząc obok Parlamentu. Akurat odbywała się zmiana warty tamtejszych żołnierzy. Zgromadziło to sporą gapiów, którzy oglądali i filmowali świetnie wyszkolonych żołnierzy. Przyznam, że całkiem ciekawe. I na pewno to kawał tradycji dla Greków. Trochę tak jak u nas jeśli chodzi o Grób Nieznanego Żołnierza.
11. Coffee Island. Wiem, że nie każdy przepada za kawiarniami tego typu, bo to sieciówka w rodzaju Starbucks. Mimo wszystko my przychodziliśmy tam codziennie, ponieważ bardzo posmakowała nam tamtejsza kawa mrożona. Szkoda, że w Polsce nie ma tej sieci.
Dodam, że praktycznie wszędzie chodziliśmy pieszo (za wyjątkiem podróży do Posejdona i lotniska). Koszt takiego wypadu na 5 dni wyniósł nas około 1500 zł, na pewno mniej niż 2000, wraz z wyżywieniem. I mówimy o kosztach całościowych, za dwie osoby. Ludzi także bardzo dużo nie było przy atrakcjach turystycznych, bo to był marzec, jednak tuż przed sezonem. Dogadać się można z większością ludzi po angielsku. My oboje znamy jako tako tylko ten język i na luzie można się porozumieć. Młodzi Grecy ogarniają w miarę ok, barmani, kelnerzy, kasjerzy i recepcjoniści w hotelach siłą rzeczy muszą coś umieć, miejsce bardzo turystyczne.
Jeśli chodzi o bezpieczeństwo to chodziliśmy po ciemku, późnymi wieczorami, zdarzało się, że i w nocy i nikt nas nie zaczepił. Ludzi kręci się cały czas sporo mimo wszystko, szczególnie w centrum. Nieco dalej faktycznie, ruch już mniejszy, to trochę czuć taki niepokój, ale to naturalne. Trzeba jednak wziąć poprawkę, że byliśmy tam zaledwie kilka dni, więc to niewielki okres czasu, by stanowiło to jakiś wyrazisty punkt odniesienia.
Co na minus? Niewiele. Na pewno to, że kręci się tam wielu bezdomnych, nawet w centrum miasta. Na przykład spacerujemy sobie niedaleko Syntagma Square, a tu przed przejściem dla pieszych, na całym chodniku leży gość i śpi. Tłum ludzi przechodzących i każdy musi go omijać, a ten nic sobie z tego nie robi. No i wieczorami było zauważalne, że sporo bezdomnych siedzi pod budynkami, nawet i 10 osób. Wiecie, śpiwory, ubrani w łachmany itd. Nie zaczepiali, ale nie wyglądało to ciekawie. Policja stała obok i nic - przyzwolenie na to jak widać jest.
Na razie to by było na tyle, ale odwiedziliśmy jeszcze Cypr, Berlin i Sycylię. Jeśli chcecie, bym kontynuował opisy naszych przygód, to chętnie się podzielę, bo mam jeszcze sporo do napisania :) Na razie wystarczy bo i tak za długi ten jeden post. Mogę dodać ewentualnie jakieś zdjęcia też.
Byliśmy ostatnio z żoną zwiedzić Skansen Lokomotyw i Urządzeń Technicznych w Zduńskiej Woli. Jeśli kogoś tematyka interesuje to naprawdę warto. Swoją drogą: zdjęcie obok zostało nam zrobione przez dziennikarza lokalnej gazety jak sobie chodziliśmy między lokomotywami :)
Jeśli ktoś będzie choćby przejazdem w Zduńskiej Woli a pociągi nie są jego pasją to i tak warto się zatrzymać. Jest tu bowiem Muzeum Historii Miasta Zduńska Wola, całkiem ciekawe (i można kupić magnesik na lodówkę). W pobliżu znajdą się też kościoły jak ktoś lubi zwiedzać takie miejsca, jest też Muzeum Dom Urodzenia św. Maksymiliana Kolbego. Co prawda był zamknięty jak dotarliśmy, no ale niezbyt mnie akurat temat interesuje, jeśli jednak ktoś jest wierzący i lubi takie...miejsca pielgrzymkowe to z tego co wiem: warto dla takich osób.
A to miasteczka z których zsyłali ludzi na wyspę, gdy wykryto u nich trąd
Warto poczytać o tej wyspie
Ale tak po krótce- jak ktoś miał trąd , nie ważne czy dziecko czy dorosły- trafiało na wyspę aż do śmierci
UP, bo cały czas nie wiem, a będzie trzeba robić rezerwacje jakieś......W północno wschodniej Polsce w sumie nie byłem (najdalej to Malbork i Ostróda). Pytanie: czy lepiej zahaczyć do Warmińsko - Mazurskiego czy do Podlaskiego ? Gdzie "fajniej" ? I czy przy drugiej opcji jest szansa na jednodniową wycieczkę do Wilna czy to bez sensu ?
W Białymstoku jest nowe muzeum [link] . W Supraślu jest muzeum ikon. Z Białegostoku do Wilna teraz jeździ pociąg ale to chyba nie wyprawa na jeden dzień.
Podlasie najlepiej się zwiedza 'wolno'. To znaczy, nie z punktu A do B, potem do C i D itd. Na Podlasiu najfajniejsze jest to co jest pomiędzy A i B :) Np. [link] . Wiosek z pięknymi okiennicami jest całkiem sporo
Długa majówka w tym roku w Wiedniu i to pociągiem.
Bilety do pałaców i na koncert w operze już zabukowane, resztę na miejscu.
Bialystok polecam, fajne miejsce i dużo się tam zmieniło.
Niegdyś to mi się kojarzył z tym zdjęciem.
Pisałem miesiąc temu, że do WPNu jeszcze powrócę i długo czekać nie musiałem. Naprawdę, takie tereny w okolicach Poznania to ewenement, nie dziwię się teraz, że postanowili zrobić z tego park narodowy. Tym razem ta popularniejsza część tego rejonu, Jezioro Góreckie. Szkoda, że nie we wszystkie zakamarki da się wokół jeziora wejść, ale no cóż, matka natura musi w takich miejscach czuć się jak u siebie.
I kolejna pozycja z polskiej listy UNESCO odhaczona. Tym razem ta chyba najbardziej tajemnicza, o której mało kto mówi i tylko nieliczni o niej wiedzą.
Chodzi o park mużakowski, sztuczny park w stylu angielskim utworzony przez niejakiego pruskiego arystokratę, który uwielbiał przepych. Jest transgraniczny i niestety trzeba to przyznać, ale strona niemiecka jest dużo piękniejsza. Po tamtej stronie mamy potężne zamczysko, jeziorka, wysepki, mosty, a u nas tylko drzewa, parę mostów i punkty widokowe na tą ładniejszą stronę tak jak na zdjęciu. Oczywiście to nie nasza wina, tak sobie ten Prusak w XIX wieku to zaplanował i teraz tak jest, skąd mógł wiedzieć, że kilkadziesiąt lat później przez środek jego parku przejdzie granica polsko-niemiecka. Choć pewnie jakby o tym wiedział, to tym bardziej niemiecką stronę zrobiłby piękniejszą.
Niemniej jednak park jest wielki i na jednodniowy wypad miejsce jest idealne.
No ja jestem jedynym człowiekiem w Polsce, który był w Zakopcu i... musi jechać jeszcze raz. Takie chmury deszczowe wtedy naszły, że ledwo co całą skocznię było widać. Zobaczyć kawałek Tatr to było marzenie, które się nie spełniło, bo deszcz już padał do końca dnia.
Jeśli każesz coś polecić, no to ja polecam kościoły pokoju w Jaworze i Świdnicy, bo wystrój wnętrza to światowa liga.
W kwestii wątku podróżniczego jestem za. Brakuje właśnie takiego wątku, w taki sposób można odkryć dużo nieznanych miejsc (np. dzięki tobie Iselorze się dowiedziałem, że w woj. Łódzkim coś ciekawego jest do odwiedzenia:-D).
Choć szanse, że taki wątek będzie regularnie odwiedzany są niewielkie.
Jest w Polszcze kilka miejsc, których jeszcze nie odwiedziłem. Ziemia Lubuska nie jest mi znana, wraz z Zieloną Górą. Nie byłem nigdy w Kotlinie Kłodzkiej oraz w Wałbrzychu, o którym wiem, że to miasto brzydkie i biedne, ale paradoksalnie z potencjałem. Księstwo Cieszyńskie jest do wnikliwego obejrzenia oraz część Górnego Śląska. Zostałby Rzeszów, przez który przejeżdżałem. Poza tym byłem chyba wszędzie, zarówno jeśli chodzi o parki krajobrazowe, puszcze największe, jak i miasta znakomite, takie jak Sandomierz, Przemyśl, Zamość, Chełm, Tarnów, Kazimierz Dolny nad Wisłą, Sejny, Elbląg, Kołobrzeg, Świnoujście, Gniezno, Jelenia Góra, no i miasta i miasteczka Ziemi Krakowskiej.
Z tych obserwacji mogę stwierdzić, że tylko centralna Polska, okolice Łodzi, Bełchatowa, Piotrkowa Trybunalskiego nie mają mi niemal nic do zaoferowania i jeśli wróci tam puszcza ogromna albo zbudujemy kosmodrom rozległy, to wizualnie i estetycznie możemy tylko na tym zyskać. Z całym szacunkiem dla mieszkańców Tomaszowa Mazowieckiego, Pabianic, Kutna i Zgierza.
Fajnie że taki wątek powstał. W Polsce jest naprawdę wiele pięknych miejsc. Większość w odległości 150km od miejsca zamieszkania mam odwiedzone :P
Ja mogę polecić Inowrocław i tamtejsze tężnie oraz park. Przyjemnie jest też na plaży w Lidzbarku.
Polecam Podlasie.
Zalew Siemianowski to miejsce w sam raz na spokojne wakacje, weekend na żaglówce lub wędkowanie. W południowo-wschodniej części przez zalew idzie spektakularny most kolejowy, do granicy z Białorusią. Malownicze miejsce z nieźle wyposażonym polem biwakowym.
Oczywiście Hajnówka i puszcza białowieska.
Poza tym mnóstwo śladów dawnej wielokulturowości. Stare synagogi, cerkwie... Koniecznie trzeba odwiedzić meczet w Kruszynianach i tatarską restaurację.
Jadąc od strony Warszawy ciekawiej wybrać boczne drogi, przez Węgrów i Sokołów, zamiast walić ekspresówką na Białystok. Mnóstwo malowniczych miejscowości, a przy okazji dowód, o ile lepiej wygląda okolica bez wszechobecnych bilboardów i reklam.
Warto wtedy odwiedzić Górę Garbarkę. Las krzyży. Dosłownie.
Przy odrobinie szczęścia i spostrzegawczości można też trafić do hodowli alpak. Właściciele nie robią problemu, żeby dać zwierzakowi marchewkę i zrobić sobie z nim zdjęcie. Pocieszne stwory.
A swoją drogą? Czy Włocławek jest na tyle fajny by się do niego wybrać?
Swoją drogą zapomniałem że jak byłem pierwszy raz w Toruniu to Stare Miasto zrobiło na mnie niesamowite wrażenie. Miasto w mieście. Przeniosłem się w czasie. I przypadkiem jeszcze natrafiliśmy na festiwal świateł :) A to był rok 2014. Śliczne miasto, z duszą.
Warszawa - w życiu nie byłbym w stanie tu mieszkać, jednak zwiedzanie wspominam miło. Stare Miasto jest wspaniałe, miło wspominam zwiedzanie zamku, muzea są świetne, a zwiedziłem genialne Muzeum Powstania Warszawskiego, Muzeum Historii Żydów Polskich powala rozmachem, Muzeum Wojska Polskiego jest naprawdę fajne dla lubiących militaria, bardzo podobało mi się Muzeum Narodowe jak i Pałac w Wilanowie; co do Łazienek to miałem pecha, bo raz że pogoda była słaba, dwa że Muzeum było akurat zamknięte :( No i Pałac Kultury też mi się podobał, niech nikt tego nie burzy!
Co do łódzkiego jeszcze: w Rogowie jest świetne arboretum do zwiedzania, zaś w Oporowie śliczny pałacyk otoczony parkiem. Klimatyczne miejsca do wypadku w weekend. No i Park Mikrokosmos w miejscowości Ujazd.
Jak ktoś odwiedzi w Borysewie ZOO safari to może zahaczyć o park w Poddębicach.
W miejscowości Buczek w sumie nie ma nic poza kościołem ładnym, ale raz do roku mają święto truskawki :)
W podłódzkim Tuszynie koło Rzgowa jest tzw. Młynek - jeziorko, plaża i żarcie więc jak ktoś ma blisko to w takie dni jak znalazł.
Raz żeśmy pojechali z ciekawości z żoną do Ciechocinka. Ładny park, dużo zieleni....i tyle. Nie mam pojęcia co mozna tam robić przez parę dni jak ci emeryci wysyłani tam do sanatoriów.
W kujawsko - pomorskim podobała mi się Bydgoszcz, w tym wycieczka po rzece. Nie pamiętam już co tam zwiedzałem, ale miasto ładne, chyba trochę przyćmione przez Toruń.
Częstochowa też "zaliczona". Jasna Góra ładna, muzea w mieście ujdą, bez szału. Jednak wizyty w tym mieście nie żałuje.
W Płocku podobało mi się głownie ZOO, ale miasteczko bardzo fajne.
Zawiodłem się na Poznaniu bo poza multimedialno - muzealnym Ostrów Tumski nie było nic ciekawego.
Bardzo podobały mi się dwa miasta ze sporą ilością zabytków - Konin i Grudziądz, to drugie zwłaszcza.
Polecam Pałac w Sannikach dla miłośników Chopina.
A ostatnio byłem w Energylandii w Zatorze. Nie byłem na Hyperionie bo bym umarł, ale kumpel i kumpela byli. Mimo że nie byłem na wszystkim (gdzieś tak na 8 wehikułach) to nie żałuję.
Polecam zwiedzić zamek Krzyżtopór jak i Bałtów (atrakcje na cały dzień nie wspominając o pałacu).
No i bym zapomniał.
Sochaczew - znajdują się tu niezbyt okazałe ruiny zamku ale jeśli ktoś jest fanatykiem tego typu rzeczy to polecam. Jako uzupełnienie wycieczki: do zwiedzenia jest Muzeum Ziemi Sochaczewskiej. Nieduże, ale miłośnicy historii, wojen, militariów - będą zadowoleni.
Po wycieczce do Sochaczewa pojechaliśmy do Żelazowej Woli. Niestety, dom Chopina był już zamknięty :( Może kiedyś wrócę go zobaczyć. Chociaż park zobaczyłem.
Kruszwica - tutaj w zasadzie znajduje się tylko słynna Mysia Wieża z legendy o Królu Popielu co go myszy zjadły :) Ja tam akurat byłem zadowolony bo wszelkie wieże, zamki i pałace, nawet nieduże, uwielbiam. No i znajduje się tu też kolegiata, całkiem stara, na swój sposób ładna, warto zobaczyć.
Pojechaliśmy potem do Lichenia. Na prośbę żony. Jak dla mnie przerost formy nad treścią, no ale chociaż wiem jak to wygląda, to całe Sanktuarium. Nie jestem chrześcijaninem więc nie chcę się wypowiadać w tej kwestii.
Ja co jakis czas jade do jakiegos wiekszego miasta w Polsce zobaczyc jak sie zmienilo. Ostatnio byłem w Łodzi. Swietne miasto. Szczególnie zapadła mi w pamieci Łodzka Manufaktura czyli zrewitalizowany obszar pofabryczny. Na nocleg tez staram sie wybierac nietypowe miejsca i padło na Hostel Umed. Byłem pod wrazeniem. Niczym nie rózni sie od hotelu, pokoje klimatyzowane z łazienkami. No i to miejsce 13 pietro nad szpitalem. Mega atrakcja
Sprawdź ten Bałtów a nie pożałujesz...
Podoba mi się ten wątek, do Pabianic Łodzi Sieradza Tomaszowa mam około godziny jazdy, chętnie sprawdzę coś z tego co napisaliscie, na pierwszy rzut może Sereczyn.
Trzy weekendy temu właśnie do Torunia trafiłem. Po drodze zahaczyliśmy o historyczną stolicę Mazowsza, Płock, o Włocławek oraz o Inowrocław (do którego mam sentyment, ze względu na swoją dawną panią). Inowrocław ma tężnię, ale też sympatyczny Rynek i niezbyt długi deptaczek. Miasto już mocno uporządkowane, w którego części znajduje się aleja obrośnięta poniemieckimi, pruskimi willami, z przełomu XIX i XX wieku, nie tylko w stylu secesji.
We Włocławku nie udało mi się kupić pamiątkowego magnesiku na lodówkę, więc uznaję to miasto za nieważne. Muszę jednak wspomnieć, że trafiliśmy tam przed południem, miasto w dzień świąteczny było niemal wyludnione, a na głównej arterii pomiędzy nadwiślańskim Rynkiem a Placem Wolności natykaliśmy się głównie na panów w średnim wieku, w stanie mocnego upojenia alkoholowego. Albo wcześnie zaczęli albo późno skończyli, albo w ogóle nie przestają. Duża miejska atrakcja, polecam...
Ja dzisiaj miałem "zaliczyć" Grudziądz, ale dupna pogoda dzisiaj była i chyba zostawię to na przyszły rok.
A z moich ostatnich podróży po Zachodniopomorskim mogę polecić kompleks bunkrów podziemne miasto Wolin, ale nie polecam tam włazić z małymi dziećmi, bo przewodnicy bawią się w musztrę wojskową i młodsi mogą się przestraszyć.
Za to z najwyższego klifu w Polsce można zobaczyć kraniec morza Bałtyckiego, niestety okazało się, że to nie Dania, a niemiecka wyspa Rugia:-D
Za to zawiodłem się na krzywym lesie w Nowym Czarnowie, spodziewałem się lasu, a nie paru zakrzywionych drzewek.
Tak więc jeśli planujecie wyjazd w okolice Świnoujście to nawet się nie zastanawiać.
Drackula---> czyli muszę wrócić do Skierniewic :)
VirtualManiac-----> 8 września, po dobrych 20 latach wróciłem do Krzyżtopora. Może nie pamiętam dobrze ale specjalnie się nie zmienił choć czytałem niby o rewitalizacji :) Zrobiliśmy ogromny błąd (byłem z żoną i trójką przyjaciół, którym pokazywałem Kurozwęki, Szydłów, Krzyżtopór i Staszów) bo wykupiliśmy bilet bez przewodnika. A oglądanie Krzyżtopora bez przewodnika nie ma sensu bo człowiek se ogląda mury i w zasadzie tyle - żeby jeszcze były tabliczki w niektórych miejscach z opisami a tu zonk....
Byliśmy teraz z żoną (w sumie z okazji rocznicy ślubu sobie pojechaliśmy) w Karpaczu. Co prawda byłem trzy lata temu, ale uwielbiamy to miasteczko. Nareszcie "zaliczyliśmy" interaktywne muzeum Karkonoskie Tajemnice poświęcone regionalnym legendom o Duchu Gór oraz Muzeum Sportu i Turystyki. Też fajne, ale nie chce tu się rozpisywać. Nie zdążyliśmy zajrzeć i teraz do Western City.
W drodze powrotnej zahaczyliśmy o dwa zamki, których do tej pory nie widzieliśmy:
Zamek Chojnik (obrzeża Jeleniej Góry): jest fajny, ale droga do niego jest mega męcząca - niecała godzina wspinania a nogi miałem jakbym wspiął się na Śnieżkę. Było jednak warto.
Zamek Książ: co do Książa to czułem lekki niedosyt, bo z zewnątrz niezbyt mi się podoba, dopiero w środku robi ogromne wrażenie. Pewnie dlatego że wolę klasyczne średniowieczne obronne zamki a nie zamki przerobione na pałace jak Książ...No ale trzy największe zamki w Polsce (Malbork, Wawel, Książ) mam w końcu zaliczone (choć jak to jest liczone to nie wiem bo taki Krzyżtopór wydaje mi się znacznie większy od Książa).
Nie zdążyliśmy podjechać do zamku w Bolkowie, ale to innym razem.
A poza tym:
1. Jeśli ktoś lubi skanseny i będzie po drodze to w województwie kujawsko-pomorskim jest miejscowość Osiek nad Notecią i jeden z najfajniejszych skansenów jakie widziałem.
2. Zapomniałem wcześniej napisać...W grudniu byłem w Krynicy - Zdrój. Miasteczko jest spokojne, urokliwe, choć może samo w sobie nie ma wielu miejsc do oglądania (dla narciarzy to jednak dobra miejscówka). Ważne jest to że obok Krynicy jest Tylicz (Muzeum regionalne, dwa kościoły, golgota) i Muszyna (zespół dworski i ruiny zamku). Jest też Piwniczna - Zdrój, ale miasto zrobiło negatywne wrażenie. Pan w informacji turystycznej na pytanie co jest do zobaczenia powiedział mniej więcej: "no to, ale nie, to teraz w remoncie...O, to też nieczynne....O, to już zamknięte...No w sumie to nic nie można teraz zobaczyć" xD Zobaczyliśmy więc jeden kościół i tyle. Szkoda.
Za to Nowy Sącz ma zajebiaszczy skansen i Miasteczko Galicyjskie - miodzio!
3. Od 18 do 27 lipca spędziliśmy wakacje nad naszym pięknym morzem ;) Od razu mówię: NIE nocujcie w Swarzewie choćby skały srały - mieliśmy w nocy nalot muszek i całej historii opisywać nie chcę. Tak czy siak skutkowało to niemożnością otwierania okien w nocy (duchota i spać się nie dało - alternatywa: setki muszek w pokoju) i dotyczy to z tego co widzę w necie całej miejscowości! Żona bluźniła, bo trzeba było udać się do pobliskiej, o wiele ciekawszej a też spokojnej Karwii. A wracając do Swarzewa: nie nocujcie, ale jeśli już zahaczycie to jest tu sanktuarium Matki Bożej Królowej Polskiego Morza, muzeum i kapliczka z 1775 r. (wewnątrz studzienka z uzdrawiającą wodą).
Puck mi się bardzo podobał: spokojniej niż w innych miejscowościach, ma fajny rynek, plażę i dobre muzeum.
Władysławowo jest typową nadmorską miejscowością z setkami knajp, barów i restauracji, wielką plażą, masą stoisk z pamiątkami lipnej roboty i na siłę wepchanymi atrakcjami (Aleja Gwiazd, Lunapark, Ocean Park), no ale starsi mogą pójść do Hallerówki czy Muzeum Motyli. Mimo tych cech, wielkiego hałasu i całego przekroju społecznego na deptakach i plaży, Władysławowo wspominam z uśmiechem.
Przez Półwysep helski dziwnie się jedzie samochodem mając świadomość wody z dwóch stron i to dosyć blisko :) Jastarnia i Jurata - "meh", nic nadzwyczajnego. Żona zabroniła mi oglądać gołe dupy w Chałupach na plaży nudystów. Trudno.
Poważnie: na Półwyspie helskim byłem pierwszy raz w życiu i Hel zrobił na mnie pozytywne wrażenie (świetne Muzeum Rybołówstwa Morskiego; niestety, nie zdążyliśmy obejrzeć Muzeum Obrony Wybrzeża), żona chciała koniecznie do Fokarium :) No i latarnia morska też zaliczona jak i cypel. Było fajnie :)
A poza tym w wielkim skrócie: jak ktoś będzie w tamtych rejonach to koniecznie do obejrzenia/zobaczenia:
- osada łowców fok w Rzucewie
- pałac w Rzucewie
- osada Sławutowo
- zamek Krokowa
- ewentualnie jak przejazdem: Kościół pw. św. Michała Archanioła w Starzynie z 1649 r.
- jak przejazdem na szybko: pałac w Kłaninie
- jak przejazdem: w Mechowie: kościół i groty mechowskie
- jak przejazdem: skansen i jezioro żarnowiecki w miejscowości Nadole
No i bym zapomniał! Wejherowo i Lębork! Dwa bardzo ładne miasteczka ze średniowieczną architekturą!
Jak wracaliśmy do Łodzi wstąpiliśmy do Malborka (pierwszy raz w życiu). Powiem tylko że byłem zachwycony i żałuję że wcześniej tego zamku nie widziałem.
Ahaswer-----> Włocławek wydaje się być taki jakiś...zaniedbany i władze nie wykorzystują jego turystycznego potencjału. Też nie mam stamtąd magnesiku. Granda. Może źle szukaliśmy? Swoją drogą magnesiki mi się już na lodówce nie mieszczą za bardzo więc...
UP
Ciekawi mnie czy był ktoś z Was na dawnych kresach wschodnich? Ukraina, Białoruś...Warto? A może Litwa?
Widzę że chyba nikt w zime nie podróżuje....
Ja w sumie też nie xD Co prawda niedawno zahaczyłem o muzeum w podłódzkich Pabianicach w zamku, ale to nic rewelacyjnego....Żona jednak ciągle męczy mnie o ZOO we Wrocławiu, może się przejedziemy.
Planujemy pod koniec czerwca, o ile sytuacja pozwoli, pojechać gdzieś z żoną na kilka dni....Nie wiemy jeszcze czy może czy góry. Chcemy jakieś nowe miejsce więc odpadają:
Krynica-Zdrój
Zakopane
Karpacz
Łeba
Ustka
Świnoujście
Międzyzdroje
Półwysep Helski
Fajnie gdyby nie było to wypizdowo gdzie nic nie ma jak np. Rowy (fajna miejscowość dla emerytów), ale żeby było gdzie pójść, wypić (nie mówię o dyskotekach a o dużej bazie gastro), pozwiedzać (lubimy wszelkie zamki, pałace, muzea etc.), jeśli w bliskiej odległości są inne miejscowości do zwiedzania autkiem też fajnie....Coś polecacie?
Jak góry to kotlina kłodzka (byłem w ten weekend, miałem odświeżyć wątek, ale z powodu wirusa niczego nowego i ciekawego nie zobaczyłem, więc nie warto było).
A zamiast morza proponowałbym Kaszuby. Przepiękny, mocno kulturowy i przede wszystkim klimatyczny region, i dosyć blisko sąsiadujący z morzem.
Odwiedziliśmy dziś z żoną miejsce zwane Osadnik Gajówka, zwane też Lazurowym Jeziorem. To sztuczny zbiornik wodny, który - dzięki węglanowi wapnia - ma specyficzny błękitny, lazurowy kolor...Błękitny jest chyba jednak głównie latem jak wyczytałem na pewnej podróżniczej stronie i widziałem zdjęcia, a obecnie...Jak na zdjęciu obok: lazurowe to jest ono głównie przy samym brzegu.
Ludzi było od cholery, ale ogólnie: nuda. Kąpać się nie można ze względu na skład chemiczny. Baza turystyczna tam w zasadzie nie istnieje, nawet nie ma chędożonej budki z lodami. Może w wakacje jest inaczej. Nie warto jechać tam tylko dla zobaczenia tego jeziora, ale jeśli ktoś jedzie do Uniejowa to przy okazji może zahaczyć i o to jeziorko (sprawdziłem teraz na szybko w Google Maps: 17 km).
Projektu czas zacząć, chciałbym w miarę czasu pozaliczać góry i wbiec na Koronę Gór Polski. Dziś zacząłem od Mogielicy (1170m n.p.m), z Przełęczy Rydza-Śmigłego, szlakiem zielonym do góry. Relatywnie mało ludzi bo wczesna pora, fajna pogoda, bardzo dobra widoczność z wieży widokowej na szczycie. To lubie :)
1)
OK, skoro można to i ja coś tam dorzucę.
Zdjęcia są z listopada 2019, zrobione podczas wycieczki do Kpalime. Na zdjęciach w miarę typowe widoki z okolicy.
Kpalime ma fajny klimat - jest gorąco, ale z uwagi na położenie kilkaset m nad poziomem morza jest ciut chłodniej, niż bardziej na południe.
Widoczek na górę Agou, położoną niedaleko Kpalime. To najwyższy szczyt Togo, ale i tak ma mniej niż 1000m npm
Sam wodospad wygląda mniej więcej tak. Zdjęcie niestety nie oddaje do końca skali, a filmik jest trochę za duży, żeby go tutaj wrzucić.
Przykład miejscowej fauny, czyli mrówki.
Znów, zdjęcie nie oddaje tego w pełni ale te mrówki są tak mniej więcej dwukrotnie większe, niż rudnice w Polsce.
Był ktoś w okolicach Kłodzka, Bystrzycy Kłodzkiej, itd. ? Warto tam jechać? Dużo do zwiedzania? Samochodem da się tam normalnie podróżować ?
Jeżeli odległy o 20km o Park Narodowy Gór Stołowych kwalifikuje się na okolice to zdecydowanie warto.
Oczywiście, że się da samochodem, choć przestrzegam przed widokową autostradą sudecką z Kudowy do Międzylesia, bo dziury potężne.
A kotlina kłodzka jest ciekawa tylko z zachodniej strony, bo od wschodu to tylko uzdrowisko w Lądku, Międzygórze i wyprawa górska na Śnieżnik jest godna polecenia.
Zwiedziliśmy dziś ruiny zamku we wsi Biesiekiery niedaleko Łęczycy. Fajna miejscówka, jak ktoś lubi zwiedzać ruiny zamków; aczkolwiek zaniedbana wg mnie: ludzi było multum, a nie ma nawet głupiej tabliczki o historii zamku, nic. Cały czas turyści przyjeżdżali i odjeżdżali, nie było nawet głupiej budki z lodami (miałaby wzięcie) czy czegoś z pamiątkami (jakieś magnesiki, pocztówki)...Szkoda. Jechać tu, jeśli ktoś jest spoza województwa łódzkiego, nie ma sensu, chyba że nie był w tych rejonach to wtedy wycieczka Biesiekiery + Łęczyca + Archikolegiata w Tumie + skansen w Tumie - jak najbardziej na tak!
Dziś biegowo odwiedziłem Luboń Wielki - jeśli ktoś nie był to polecam żółty trudny szlak czyli Perć Borkowskiego – z Rabki-Zaryte przez rezerwat przyrody na szczyt do schroniska PTTK z główną atrakcją czyli największym w Beskidzie Wyspowym gołoborzem, które robi wrażenie. Góra sama w sobie nie wysoka 1022 ale mająca bardzo wiele do zaoferowania, mnóstwo ciekawych miejsc do zeksplorowania. Ludzi - prawie nikogo, co dziwne bo to najpopularniejszy szlak w Beskidzie Wyspowym. Niestety widoku na okolice nie miałem przez dużą mgłę. Na fotce schodzę z gołoborza :P Zdjęcia niestety słabo oddają skale tego zjawiska. Polecam to tylko 60 km od Krakowa!
Dziś zawitaliśmy do wsi Bąkowa Góra, gdzie znajdują się ruiny zamku z XIV wieku. Same ruiny, jak na ruiny, zachowane w całkiem niezłym stanie, ale znowuż - brak jakiejś tabliczki informacyjnej, sam zamek oglądać można tylko z zewnątrz - szkoda.
29 czerwca wyjeżdżam na urlop. Dałem żonie wolną rękę w wyborze i wybrała...Ustrzyki Dolne. Mamy już rezerwacje. Tamte rejony są dla mnie nieznane, nigdy nie byłem w Bieszczadach. Cieszę się, może w końcu zahaczę o Przemyśl, Zamość, może Rzeszów.....Co w tamtych rejonach jest absolutną koniecznością? Jakieś wskazówki odnośnie urlopu w tamtym rejonie ?
.
Pojechaliśmy z żoną w Bieszczady. Żona jak i Punciak początkowo cykali się dróg bieszczadzkich, ale dali radę! :P
Zatrzymaliśmy się w Ustrzykach Dolnych....I to był świetne rozwiązanie! Przekonaliśmy się o tym jednak dopiero w międzyczasie. Jesteśmy bowiem bardziej turystami muzealno - rynkowo - pałacowo - zamkowymi, niż wycieczkowo - krajobrazowo - górskimi :P Z Ustrzyk Dolnych był dobry dojazd do Krosna, Leska, Sanoka, Polańczyka itd. Ok, weszliśmy, dla formalności i tradycji (głupio być pierwszy raz w Bieszczadach i nie wejść na żadną górę) na Tarnicę, ale to tyle. Bo jak mówiłem - uprawiamy inny rodzaj turystyki. A Ustrzyki Górne faktycznie są dobrą miejscówą, ale dla podróżników górskich, nie dla nas. Dolne w dodatku są miejscowością...nie tak obleganą przez turystów, spokojną. Ok, mało lokali gastronomicznych, ale Bar Piekiełko dał radę, zwłaszcza gdy ktoś jak my akurat na jedzeniu lubi oszczędzać :P
Sanok...Śliski temat, Beksiński jest mi w zasadzie obcy, podobnie jak jego syn, jego twórczość mnie kompletnie nie rusza i nie wzrusza, więc się wynudziłem dosyć w muzeum, no ale zaliczyłem....
Nie będę pisał o wszystkich miejscowościach gdzie byliśmy bo jest późno i mi się nie chce, ale dwie sprawy poruszyć muszę.
Łańcut. Stwierdziliśmy że przy powrocie do Łodzi zajrzymy do zamku w Łańcucie. Zajechaliśmy na godzinę 13, a babka mówi że...na dziś wszystkie bilety wyprzedane i dupa, co my se myślimy, możemy se połazić wokół zamku....Zdziwienie i wkur****** wielkie, nie tylko nasze, bo za nami było full ludzi, którzy też byli w szoku. Godzina 13 i koniec zwiedzania? Nawet w Malborku nie robią takich jaj. Żenujące...
Druga rzecz. Podjechaliśmy w jakiś dzień do niby kultowej Bazy Ludzi z Mgły. Lokal jak lokal, czy ja wiem czy jakoś klimatyczny? Nie zauważyłem. Ceny nie niskie. Niestety, nie wiem jak z jakością - nie wyjęliśmy gotówki z bankomatu, a facio mówi że tylko gotówka...Najbardziej kultowy lokal w Bieszczadach, a oni nie przyjmują w XXI wieku płatności kartą ? Trafiłem do czegoś na kształt restauracji, kultowej knajpy czy do warzywniaka prowadzonego przez 80 letnią babcię? Wyszliśmy. Do Siekierezady, bo zauważyłem że to ten sam właściciel, odechciało nam się jechać....
Ogólnie jednak było super, widoki piękne, mnóstwo cerkwi, sporo innych rzeczy do zwiedzania, odpoczęliśmy :) Trzeba się przyzwyczaić do dróg, ale trudno.
Był ktoś w PN "Ujście Warty"?
Planuję się wybrać, ale że to park narodowy to można chodzić tylko po określonych ścieżkach, a na tej mapie szlakowej https://hiking.waymarkedtrails.org/#?map=7!52.175!19.3077 (swoją drogą polecam) nie są one zaznaczone. Niby są tam jakieś ścieżki przyrodnicze, ale czy one są dobrze oznaczone i drugi problem, która z nich jest najciekawsza? Raczej drugi raz tam się nie zjawię (chyba, że te miejsce ma jakiś magiczny urok), więc zależałoby mi na tej najfajniejszej trasie, najlepiej z wieżą widokową po drodze, bo słyszałem, że jest ich tam dużo.
Mam pytanie: czy może ktoś polecić jakąś trasę w Beskidach (najlepiej w Śląskim i Małym) jakieś trasy dla początkującego piechura? Jednodniową, najlepiej by początek i koniec był na jednym parkingu :P
Drugie pytanie: jak wyszukujecie trasy w górach?
moze wejscie na Skrzyczne?
To ładna trasa, jak masz dobrą kondycje to łatwa, jak gorsza to po prostu zajmie wiecej czasu, ale widoki na caly Beskid bardzo urokliwe.
A tras mozna szukac albo na mapie turystycznej (https://mapa-turystyczna.pl), zapytac kogos na forum ;) albo zapytac miejscowych ewentualnie popytac w informacji turystycznej na miejscu.
Czarnocin
Ogólnie duży zawód. Byliśmy tu pierwszy raz w życiu i raczej ostatni. Pomijam drogę, przez którą zastanawiałem się czy szlag trafi zawieszenie czy też którąś oponę. Wszędzie chaszcze przesłaniające zalew, gdy usiadło się na ławeczce. Plaży jako takiej chyba brak, choć trzeba przyznać że da się kąpać bo jest kilka w miarę odsłoniętych miejsc. Było kilkanaście osób oprócz nas, więc miejsce cieszy się jakąś tam popularnością, ale co tam robić ? Brak infrastruktury wodnej: nie można wypożyczyć kajaków chociażby. Nie dostrzegłem w pobliżu choćby budki z lodami, nie mówiąc o czymś więcej. Zajechaliśmy, pochodziliśmy, posiedzieliśmy, popatrzyliśmy i...wróciliśmy. Dobrze że z Łodzi to tylko pół godziny drogi autem bo inaczej byłbym zły. Osobiście nie polecam.
A ja w kategorii rozkoszowanie się naturą i wyciszenie się od mediów i problemów światowych mam nowego lidera. Park Narodowy Ujście Warty- najnowszy PN w Polsce i chyba można dać to do minusów, bo patrząc ile się tam przyrody chowa, ta decyzja powinna nastąpić dużo dużo wcześniej.
Tylu ptaków nie zobaczy się w żadnym innym zoo. Wystarczy wziąć ze sobą lornetkę, pojechać na ścieżkę "Ptasim szlakiem" i rozkoszować się przyrodą, a wtedy "oprócz błękitnego nieba nic mi dzisiaj nie potrzeba". W dodatku odwiedzany jest bardzo rzadko, a więc tłumów nie trzeba oczekiwać. Jest to też dobre miejsce na rozpoczęcie letniego sezonu turystycznego, gdyż podobno najlepiej przyjechać w to miejsce wiosną.
A jeśli patrzenie na ptaki okaże się wyjątkowo nudne, zawsze można skoczyć do niedaleko oddalonej Cedyni, gdzie odbyła się pierwsza sławna bitwa w historii Polski. Muzeum co prawda nie ma, ale tak wielkiego pomnika się nie spodziewałem. A kilka kilometrów dalej leży najbardziej oddalony punkt na zachód w Polsce. Od czterech lat stoi tam specjalny znak.
Można też zamiast tych dwóch opisanych przeze mnie punktów pojechać bardziej na południe poodwiedzać ziemię lubuską... ale to już jest raczej temat na osobną wycieczkę.
A ja jestem dumny z siebie, bo w końcu zobaczyłem z Zakopca Tatry:-D. Ale ja widoków nieświadomie poomijałem w tym deszczu 3 lata temu.
Ta Gubałówka to akurat średnia atrakcja. Owszem widok ładny, ale przez te stragany i tłumy nie zobaczysz go na głównej drodze, musisz zboczyć z trasy.
Choć najbardziej się zawiodłem na Wawelu, bilety w jednej kasie kupowane, kolejki wielkie, każda atrakcja osobno płacona, a w katedrze niby przewodników nie ma, a jednak co drugi tam z kimś łazi. No i jeszcze bazylika mariacka w remoncie (Wita Stwosza Juniora z piętnastego pokolenia chyba zatrudnili).
Także niezbyt udana wycieczka na turystyczne zakończenie tego dupnego roku mnie spotkała.
Pierwszy raz byłem w Ardenach, mgła taka, że psa by udusiło ale klimatycznie komponuje się z tutejszymi Wysokimi Bagnami (na zdjęciu), mi się podobało. Oczywiście zwiedzony też Signal de Botrange czyli najwyższy szczyt całego Beneluksu zaliczany do Korony Europy 694 m n.p.m :D
Jako że mam domek rodzinny w Kurozwękach, gdzie mogę nocować gratis, mam stamtąd dobry wypad na całe świętokrzyskie a nawet dalej ;) Od soboty do wczoraj mieliśmy wolne z żoną i postanowiliśmy pozwiedzać.
Najpierw w sobotę pojechaliśmy do Sandomierza. Dużo zwiedziłem miejscowości w Polsce i niewiele zrobiło na mnie wielkie wrażenie, zwłaszcza ostatnio, ale tu byłem...zachwycony. Miasteczko piękne, historyczne centrum ma niesamowity urok....Zwiedziliśmy bazylikę, zamek, zbrojownię, wąwóz królowej Jadwigi, przeszliśmy podziemną trasą turystyczną....No i zahaczyliśmy o kilka lokali gastro, których aż roi się....Nie dziwne, bo turystów multum (w Sandomierzu chyba nie ma wirusa :P ). Nie udało nam się co prawda wleźć na bramę opatowską, ale trudno (chociaż biorąc pod uwagę mój lęk wysokości to może i lepiej :P ). Tak czy siak, jeśli ktoś jakimś cudem nie był - koniecznie niech jedzie!
Na drugi dzień pojechaliśmy do Tarnobrzegu. Nieco w ciemno, okazało się że w niedziele punkt informacji turystycznej zamknięty (dziwna praktyka), zaś sam internet pokazał że w zasadzie warto iść tylko do Muzeum Historycznego Miasta Tarnobrzega. I było warto, to jedno z lepszych muzeów tego typu jakie widziałem w Polsce.
Do Rzeszowa dojechaliśmy popołudniu i zdążyliśmy odwiedzić - na szczęście gratisowe wejście - Muzeum Okręgowe. Nic specjalnego (proszę się nie obrażać jeśli ktoś z Rzeszowa), ale za darmo, zawsze coś. Sam zaś "deptak" bardzo fajny, ładniutki, klimat jak u mnie na Piotrkowskiej, ze względu na masę knajpek i turystów :)
W życiu też nie widziałem tylu ludzi w kościołach na mszy xD
Ogólnie Rzeszów nam się podobał choć ze względu na czas nie byliśmy w stanie wejść do wielu miejsc ani wszystkiego zobaczyć choćby z zewnątrz ale było miło.
Wczoraj powrót do Łodzi. Po drodze nieco zboczyliśmy z kursu i zatrzymaliśmy się w Zagnańsku, a dokładniej przy Bartku, znaczy Dębie Bartek bo go do tej pory nie widzieliśmy :) Fajne drzewko :)
W podróży zdecydowanie jednym z najważniejszy jest wygodna i ekonomiczna torba.
Sam korzystam od kilku lat i mogę polecić markę e-mcklein ( [link]
Jeśli chodzi o skórzane torby, zdecydowany lider na rynku
Sorki, coś mi się schrzaniło.
Dodam komentarz później.
Koniec roku. Podróżniczo, mimo pandemii nie był zły ten rok. Zwiedziłem kawał Bieszczad, pierwszy też raz zwiedziłem Sandomierz. Było super.
Jeszcze 2 listopada pojechaliśmy na ostatnią w tym roku małą wycieczkę.
Zrobiliśmy mały spacer po Lesie Wiączyńskim.
Wiosna szybko się robi ;) Może już marzec będzie dobrym miesiącem na jakieś wycieczki, choćby po województwie. Macie jakieś konkretne plany na ten rok ?
Chodzi mi po głowie rowerowa krucjata do Jerozolimy. Ale to raczej melodia przyszłości.
Właśnie tak myślałem dzisiaj, czy nie podbić tego wątku:-)
Na razie same podróże górskie są w planach (a o takich to bardziej w tym nowym górskim wątku będziemy rozmawiać).
Być może szykuje mi się taka "ostatnia" podróż na Dolny Śląsk w okolice wygasłych wulkanów, ale szczegółów jeszcze nie znam. Choć trochę smutno mi wtedy będzie, bo to jest ostatnie miejsce z tego regionu, którego nie zwiedziłem. Kurde, tyle wakacyjnych wspomnień stamtąd mam, jakby dało się je przeżyć jeszcze raz... Teoretycznie można do tych miejsc powrócić, ale już parę razy tak zrobiłem i efekt był trochę taki sam, jak przy powrotach do starych gier. Inaczej to wszystko się zapamiętuje.
https://www.facebook.com/events/255018116023541
jak widzicie w linku w tę sobotę odbędzie się Międzynarodowy Turniej Rycerski. Wstęp: 10 zł. Co prawda pogoda nie zapowiada się rewelacyjnie w całej Polsce no ale trudno. Ja jadę. Taki post informacyjny, może ktoś z was się wybierze :)
Drzewica. Z Łodzi to półtorej godziny jazdy autem więc tak niezbyt się opłaca jechać tylko tu, no chyba że ktoś jak ja chce mieć odhaczone wszystkie zamki w Polsce. Problem z ruinami zamku w Drzewicy jest taki, że choć ruiny okazałe i można se je obejść ze wszystkich stron, to do samego obiektu wejść nie można. Wejście główne zamknięte na masywne drzwi na kłódkę i tyle. Szkoda:( Chociaż czasem pod murami zamku odbywają się różne imprezy rycerskie itp.
W samej Drzewicy oprócz zamku można zwiedzić Kościół św. Łukasza z XIV wieku. Ładny.
Aż dziw, że tak dzikie tereny mogą być tak blisko mojego miejsca zamieszkania. Okazało się, że Rogalin to nie tylko pałac z parkiem, ale i też nadwarciańskie bagniste tereny, takie jak na tym zdjęciu zrobionym z małej wieży widokowej.
A z dalszych wycieczek jakie miałem ostatnio, to drugi raz wyjazd na Ślężę, która znów dała ciekawe wspomnienia, które bardziej szczegółowo opiszę w wątku górskim. Ponieważ wejście tam nie jest czasochłonne, to zdążyłem w tym samym dniu zaliczyć podróż szlakiem filmu "Sami swoi":-D. Niestety zawód troszkę był.
W Sobótce pod samą Ślężą, znajduje się kamieniołom z ostatnich części filmu, podobno piękne miejsce, ale miejscowa kopalnia go zamknęła dla turystów. W Czernicy Wrocławskiej pod Oławą znajduje się dworzec z początku filmu, który nadal jest czynny, a w Dobrzykowicach autentyczne domy Kargula i Pawlaka. I trochę śmieszna sytuacja z tym jest, bo te domy są zamieszkane przez zwykłych ludzi i jedna rodzina jest otwarta na turystów, a druga wręcz przeciwnie, wysoka brama z napisem zakaz fotografowania. Coś czuję, że między tymi rodzinami nie ma zbyt przyjemnych stosunków:-D. Może to jakaś klątwa jest?
Także jakby ktoś chciał podobnym szlakiem zrobić sobie wycieczkę to polecam najbardziej Lubomierz, w którym też sceny były kręcone. Sceneria miasteczka praktycznie wcale się nie zmieniła, być może dlatego postawili tam filmowe muzeum.
W ostatni weekend zwiedzaliśmy z żoną dwa miasta. Pierwszym był Kazimierz Dolny. Małe urokliwe miasteczko, zachowało średniowieczny układ urbanistyczny i mnóstwo zabytków, w tym dobrze zachowane ruiny zamku, spichlerze, synagoga, kościoły, są trzy muzea. Jest co zwiedzać, jest co gdzie dobrze zjeść. Uprzedzam że ceny noclegów są dosyć wysokie, ale jednak warto do miasteczka przyjechać, jeśli ktoś był np. w Sandomierzu i mu się podobało, to tu też mu się spodoba.
W niedzielę pojechaliśmy do Lublina. Pierwsza nasza wizyta w tym mieście. Na szczęście wszystko to co trzeba zobaczyć znajduje się w obrębie starego rynku i w pobliżu. Bardzo podoba mi sie brama krakowska prowadząca do Rynku a w której znajduje się Muzeum Historii Lublina, największe wrażenie zrobiło na mnie Muzeum Narodowe znajdujące sie w zamku (są tu tak ważne obrazy Matejki jak "Unia Lubelska" czy "Przyjęcie Żydów"); ogromne wrażenie zrobiła na mnie Kaplica Trójcy Świętej, chyba najładniejsza tego typu "budowla" od środka, jaką w życiu widziałem.
No i teraz w Lublinie można jeszcze zobaczyć "portal" prowadzący do Wilna ;)
Pytanie: nigdy nie byłem w Mielnie. Nadaje się na krótki weekendowy wypad nad morze ?
Zakładając że się zaszczepię albo pandemia się skończy....Chcemy z żoną pojechać:
1. Do Wilna, a opcjonalnie zahaczyć też Rygę i Tallin.
2. Lwów.
3. Pragę
Pytanie: jechalibyście sami autem czy wycieczka zorganizowana przez jakieś biuro podróży np. autokarem i zostawić całą organizację biuru podróży?
Zamek w Bolkowie w pełnej okazałości. Wygląda na mocno niedocenionego i w sumie nie dziwię się, na Dolnym Śląsku aż roi się od atrakcji turystycznych i taki zameczek nie robi za dużego wrażenia. Ale za to widok z głównej wieży przepiękny, szczególnie na miasto.
Od 19 do 26 będę w Zakopanem jakby coś. Ja średnio miałem ochotę tam wracać po 6 latach ale żona się uparła :) nie byłem w zamkach Czorsztyn ani Niedzica więc zobaczę.
Skoro podróże małe i "duże" to polecam Narodowy Park Snowdonia w Walii.
Niedawno udało nam się zwiedzić dwa kaszubskie miasta: Bytów i Kościerzynę. Wracając do Warszawy, na 3h zatrzymaliśmy się w Grudziądzu. Bardzo mi się spodobało, więc postaram się kiedyś zajrzeć tam na dłużej.
W Polsce polecam półwysep Helski.
W Szkocji jezioro Loch Ness jak i Ben Nevis. Najwyższy szczyt górski w Szkocji a zarazem w całej Wielkiej Brtytanii.
W konkursie na ostatnią wycieczkę w tym roku wygrało u mnie pobliskie Gniezno z katedrą jako ten najważniejszy punkt. Kościół jak to kościół, nic ciekawego za bardzo tam się nie znajdzie, tylko drzwiami gnieźnieńskimi to miejsce się wyróżnia, bo same podziemia dużo lepsze ma katedra w Poznaniu. Aczkolwiek warto wejść na wieżę kościelną dla widoków na miasto, które wydaje się bardzo ładne i przyjazne do życia.
Nie wiem w jakim rejonie Łodzi będziesz. Tylko pizzerie? Bo bary mleczne chyba wszystkie szlag trafił, aczkolwiek typowo polską, tanią i dobrą kuchnię serwuje lokal U Mądzieli na Piotrkowskiej 276.
Pizzerie polecane przeze mnie:
In Centro - Piotrkowska 153
Grande Pizza - Rzgowska 57
MAXIPIZZA - Plac Wolności 12
Tawerna Pepe Verde - Rynek Manufaktury
Nie wiem w jakim rejonie Łodzi będziesz. Tylko pizzerie? Bo bary mleczne chyba wszystkie szlag trafił, aczkolwiek typowo polską, tanią i dobrą kuchnię serwuje lokal U Mądzieli na Piotrkowskiej 276.
No jasny gwint, zamknęli się :-/ Jeśli więc ktoś jest w Łodzi i szuka domowego żarcia i taniego to Bistro Bociany na Rajdowej 2.
A swoją drogą. Śliczna pogoda się robi. Chyba na pierwszy cel obiorę w tym roku Lipce Reymontowskie :)
Zamierzam jechać na trzy dni na początku czerwca na weekend do Trójmiasta. Co polecacie zobaczyć, odwiedzić? Może coś w okolicach? Gdzie najlepiej się zatrzymać, jakaś dobra knajpka z jedzeniem? Czego warto spróbować?
We w mieście niebardzopodłym Uć z knajp trochę lepszych polecam Komediową, wyśmienite jedzenie i świetne drinki w niespotykanym autorskim wykonaniu.
No po prostu rewelacyjne np. gin z ogórkiem i bazylią.
Fajne jedzonko i niezłe drinki w Len i Bawełna na offie, oraz w Siódemkach przy Piotrkowskiej, dobre bardzo klasyczne drinki, niezłe jedzenie i fatalna obsługa.
A wiesz że mnie tam nigdy nie było? O Komediowej czy o Lnie i Bawełnie dopiero teraz usłyszałem (być może wynika to z faktu że co jestem na Pietrynie to albo jest coś nowego albo czegoś nie ma - czasem się gubię gdzie byłem, gdzie nie a gdzie chcę pójść).
Siódemki zawsze kojarzyły mi się z takim droższym pubem dla wyższej pierdolencji ale dawno nie byłem, pewnie z 10 lat. Może wpadnę znów chociaż na piwo i drinka.
A skoro jesteśmy w tym wątku: w święta Wielkanocne po niemal czterech latach przerwy wróciliśmy z żoną do Krynicy - Zdrój. Chyba z sentymentu, bo w sumie do oglądania poza ładnymi domkami i Muzeum Nikifora to tu wiele nie ma.....Ponownie darowaliśmy sobie Muzeum Zabawek. Może błąd ale jakoś nas nie ruszało.....
Krynica służyła nam jako baza wypadowa a że mieliśmy ledwie trzy dni.....Darowaliśmy sobie Nowy Sącz bo w 2018 dosyć dobrze go ogarnęliśmy. Pojechaliśmy do Starego Sącza. Trochę zawód, bo w sumie poza klasztorem.......No ok, jest fajne muzeum ale to tyle. Aczkolwiek miasteczko samo w sobie sympatyczne.
Gorlice o wiele ciekawsze. Też mi się podobały. Muzeum związane z Ignacym Łukasiewiczem to podstawa.
W głowie z jakiegoś powodu wspomnienia z Gorlic próbują mi się mieszać ze wspomnieniami.....z Tarnowa. Nie wiem czemu. Fajne miasteczko, też klimatyczne. Fajny Rynek.
Nie byliśmy nigdy z żoną na Mazurach. Tak wyszło :) W połowie sierpnia zaczynamy urlop. Pytanie, gdzie polecacie się udać ? Od razu mówię że bardziej interesują nas widoki Natury jak i zabytki, na pewno nie będziemy po żadnym jeziorze pływać ani ryb łowić xD
Chodzi mi też po głowie opcja jednodniowej wycieczki do Wilna, tylko czy jest sens? Oczywiście wszędzie będziemy jeździć Punciakiem a nie pociągiem czy busem więc niby łatwiej......
masakra, mamy z żoną urlop od 16 do 31 sierpnia (ale wyjazd na max 10 dni - ceny są jakie są) i zero pomysłu na urlop......Bierzemy pod uwagę:
- Stegna i okolice
- Mazury
- do łba przyszło mi województwo podlaskie, tam gdzie ostatnio była ta strefa zamknięta, no nie wiem, Białystok, Supraśl, Tykocin, Białowieża, te rejony.....
Sam już nie wiem.....
A jednak Stegna xd
Nie miałem nic do gadania, żona zdecydowała....No ale pojeździmy po sąsiednich miejscowościach, może będzie fajnie.
Ja już niestety jestem po wyjeździe, w końcu od czasów pandemii mogę się czuć spełnionym, ale to zawsze tak jest jak się jedzie w nigdy nie poznany region.
Bieszczady to rzeczywiście piękna kraina. Choć spodziewałem się kompletnie czegoś innego, to zawiedziony nie jestem, wręcz przeciwnie. To chyba najbardziej przyjazny turystycznie region w Polsce. Chcesz ciszy i spokoju by poczuć dzikość natury? Zapraszamy w góry. Zależy ci tylko na odejściu od codzienności i wolisz poimprezować na fajnym terenie? Solina jest dla ciebie. Może i wszędzie tak jest, ale w odróżnieniu od innych rejonów tutaj obie te grupy absolutnie nie wchodzą sobie w drogę. A jak na szlakach spotka się jakieś rodziny z dziećmi, to z daleka wyglądają, jakby rzeczywiście wiedzieli na co się piszą. Nie wspominając oczywiście o tych doświadczonych, których co chwila można spotkać na drodze jak szukają autostopu.
Mała recenzja paru atrakcji z tamtych rejonów:
Kolejka nad jeziorem Solińskim, najnowsza atrakcja tego regionu, warto. Widoki co prawda dużo lepsze na też nowej i dodatkowo płatnej wieży widokowej (zdjęcie z prawej jest z kolejki) ale dostać się tam pieszo jest trudno więc przejazd i tak jest wymagany. Ale jak na cenę jaka tam jest to nie jest źle. I tak okolice zapory to takie bieszczadzkie Krupówki więc nic ciekawszego w tych rejonach się nie znajdzie, ewentualnie rejs statkiem po Solinie, przy którym też można dowiedzieć się wiele historii o tym jeziorze.
Muzeum Budownictwa Ludowego w Sanoku też piękne i klimatyczne (Rynek Galicyjski to prawdziwa podróż w czasie). Największy w Polsce skansen, drugi w Europie, pozycja obowiązkowa w tych rejonach.
Jedynie Bieszczadzka Kolejka Wąskotorowa troszku przereklamowana. Też fajna atrakcja pojeździć starą ciuchcią po takim dzikim terenie, bo inne wąskotorówki jako główne widoki mają zwykłe pola, ale jak na takie tłumy, które tam zajeżdżają to szału nie ma. Tak samo jak klasztor w Komańczy gdzie Wyszyńskiego trzymali, ale tam tłumów nie ma, bo znajdzie się w tym miejscu tylko dwie wystawy, więc warto tam skoczyć tylko wtedy, gdy w tych okolicach przejeżdżamy.
A jak ktoś ma dużo czasu i chce zobaczyć coś w dalszych terenach to polecam tereny w okolicach Krosna. Znajdziemy tam muzeum ropy naftowej i dom Ignacego Łukasiewicza, a to wszystko w miejscu PIERWSZEJ w świecie kopalni ropy. A pół godziny drogi od tego miejsca fani fortyfikacji będą w siódmym niebie, ponieważ znajdą tam poniemiecki schron kolejowy długi na prawie pół kilometra, w którym to w 1941 Hitler spotkał się z Mussolinim.
Także rejon Bieszczadów w żaden sposób nie ustępuje innym polskim górom.
Jak komuś sie nudzi w niedzielę a pochodzi z centrum Polski to Lipce Reymontowskie nie są złym wyborem. mamy tu dwa ciekawe muzea. Aczkolwiek głównie dla fanów twórczości samego Reymonta :)
Na tropie drugowojennych tajemnic i fortyfikacji - część kolejna, już nawet nie wiem która. Kategoria Projekt Riese, przystanek sztolnie walimskie.
Półtoragodzinna trasa w podziemiach i nic więcej nie trzeba dodawać, trzeba po prostu tam być. Dużo fajniejszy klimat zwiedzania niż w Osówce, choć byłem tam bardzo dawno, więc ciężko porównywać. Nawet znalazło się miejsce na małe inscenizacje multimedialne, o ile można tak nazwać zabawę światłem i dźwiękiem.
A przecież to nie wszystko co rejon Gór Sowich ma do zaoferowania w tym temacie. Niebywałe, że po tylu wycieczkach na Dolnym Śląsku nadal mogę polegać.
Ponieważ na zewnątrz nadal ciepło, a sezon jeszcze się nie kończy, to trzeba jeszcze korzystać z tego czasu.
Mi jako Wielkopolanowi ciężko było przyznać, że nigdy moja noga nie stanęła na tak ważnej wyspie dla historii Polski, czyli Ostrowie Lednickim. Trzeba było to zmienić i absolutnie nie żałuję. Miejsce magiczne. Od wpłynięcia na nią promem całkowicie zapominasz o współczesności, jesteś tylko ty i historia. Wiem, że mylę teraz okresy historyczne, ale poczułem się tam tak samo jak podczas ogrywania Kingdom Come: Deliverance. Klimaty podobne do Biskupina.
Wróciłem z dwutygodniowego urlopu. Zdjęć nie będzie bo wszystko ogarnę w jednym wpisie.
W tym regionie Polski byliśmy pierwszy raz.
Zatrzymaliśmy się w Stegnie. Spodziewałem się dziury pokroju Rowów, ale na szczęście nie - ja lubię gdy są ludzie, lubię stoiska z pamiątkami i gdy mam sklepy pod nosem. Ludzi całkiem sporo, gwar, sporo miejsc gzie można zjeść, sklepy czynne do 23. Więc jako baza wypadowa: fajnie. Tylko....cholernie daleko do plaży. Trudno. Co zwiedziliśmy ?
Sztutowo. No, tutaj to głównie obóz koncentracyjny.....Poza tym niewiele, no bo co jest, most czterech pancernych i tyle :) Mielismy iść na plażę ale nie doszliśmy bo to był jedyny dzień co deszcz nas zaatakował potężnie.
Kąty Rybackie - malutkie, śliczna biblioteka (jako bibliotekarz nie odmówiłem sobie odwiedzin), spore muzeum...A, no, restauracja Janosikówka faktycznie świetna, ale jadłem co innego niż Widzący polecał bo nie lubie rzeczy marynowanych, nie lubie łososia i nie lubie niczego w oleju :P Ale sznycel i tak bardzo dobry.
Krynica Morska - drogo jak jasny wuj, pełno ludzi, wąsko i ciasno, jak na Helu, no ale zaliczyliśmy latarnię morską i popływaliśmy statkiem.
Piaski - no, ciekawostka bo w sumie nic tu nie ma, ale jest spokój. Podreptaliśmy do granicy z ruskimi i już :P Po drodze zahaczyliśmy o punkty widokowe: Wielbłądzi Garb i Górę Pirata.
Nowy Dwór Gdański zawiódł bardzo, niby jest Żuławski Park Historyczny i to...tyle. Tylko tam można też było zdobyć magnesiki i pocztówki bo ichnia Poczta tego nie ma xd Masakra.
Za to Nowy Staw to była niespodzianka, bardzo ładne miasteczko, cudny rynek, szkoda tylko że kolegiata była zamknięta :(
Elbląg bardzo ładny, dużo do zwiedzania, oglądania, taki mniejszy Gdańsk. A skoro o Gdańsku mowa to byłem tu też pierwszy raz w życiu i powalił mnie na kolana. Pięknie! Choć ludzi też od zaje......Na Gdynię zabrakło czasu, zahaczylismy tylko o jedno muzeum i plażę i tyle, podobnie zresztą jak na Sopot, gdzie wbilismy na molo (żeby płacić na wejście na molo.....a ceny parkingów to też dowcip) i do Opery Leśnej.
Tolkmicko całkiem przyjemne ale że małe więc chwilę tu zabawilismy (po drodze odwiedziliśmy Kadyny); potem był związany z Kopernikiem Frombork, który też zrobił naprawdę spore wrażenie na nas. Braniewo ok ale bez szału.
Odwiedziliśmy jeszcze Mikoszewo, ale że niewiele tu jest więc pomińmy....Chyba najlepsze z tej miejscowości to magnesik na lodówkę xd Jantar się żonie podobał, że miło i przyjemnie i na plażę bliżej i fajna plaża.....
A, no i nawet Ostródę odwiedziliśmy bo żona chciała ale się zawiodła, więcej się spodziewała ale mi tam sie podobało. Za to myslałem że więcej będzie w Pasłęku ale tragedii nie było, nie żałuję odwiedzin.
Tak więc dużo zobaczyliśmy, wakacje udane :)
Drugi urlop, tym razem krótszy, bo tygodniowy. Pojechaliśmy do mojego kochanego Karpacza, który służył jako baza wypadowa. Żałuję że za późno się zorientowaliśmy by skorzystać z wycieczek do Pragi czy Drezna, ale trudno, następnym razem. Ze względu na średnią pogodę dużo nie zwiedziliśmy, ale coś nie coś....W jeden dzień weszliśmy na Śnieżkę. Nie wiem po co, bo już kiedyś ją zdobyłem....I ogólnie w ten dzień zrobiłem 28 km pieszo i kolano mnie napier.....Do dzisiaj czasem odczuwam skutki.
Kowary - może i dużo do zaoferowania nie miały, ale deptak miły i przyjemny.
Kamienna Góra - kolejne przyjemne miasto, bardzo fajne Muzeum Tkactwa, niedrogie a z przewodnikiem. Zamek Grodztwo zawiódł, otoczone siatką, zakaz wstępu, zero możliwości sensownego obejrzenia.
Szklarska Poręba - niby ładnie, ale wąsko i ciasno, Karpacz zdecydowanie.....wygodniejszy. No ale Wodospad Kamieńczyka piękny, trzeba zobaczyć. Tak, wiem, jest ten drugi też (nie pamiętam nazwy, widziałem tylko na pocztówkach/magnesach), ale półtorej godziny chodzenia, gdzie z moim kolanem.....
A jak ktoś chce w Szklarskiej bardzo tanio zjeść a porządnie, nastawiając się na polską, domową kuchnię to tylko Bar za Misiem.
W pobliżu Karpacza jest Pałac Łomnica - całkiem, całkiem, ale 24 zeta od osoby to zdecydowane przegięcie. Zwłaszcza że w ten sam dzień pojechaliśmy Zamku Bolków, który oferuje znacznie więcej do oglądania za mniejszą kasę.....
Żona jeszcze na zakończenie powiedziała że trzeba jechać do Krzeszowa bo jest tam Sanktuarium Matki Bożej Łaskawej . Nie powiem, sporo ładnych rzeczy, ale pomijając moją innowierność, mam nieco przesyt tego typu "świętych" miejsc. Jednak jak ktoś jest religijny i lubi wszelkie Jasne Góry i inne Lichenie to tu też mu się spodoba.
Wracając do Karpacza. Pijalnia czekolady i kawy Mount Blanc zostaje chyba moim ulubionym tego typu miejscem ;) Na wykwintne dania polecam Browar i Restaurację Sowiduch. Albo Dwór Liczyrzepy gdzie oprócz przystępniejszych cen (choć i mniejszego chyba menu) jest świetny klimat/wystrój. Za to nie polecam Beef and Rock chyba że ktoś lubi eksperymentować i wydać przy tym duże pieniądze.
To tyle o moim ostatnim urlopie :)
A jak ktoś z was będzie w Łodzi to zajrzyjcie do Food Art - Street Food & Cocktail Bar na Piotrkowskiej 37 :)
Teneryfa to przepiękna wyspa, jest bardzo dużo do zwiedzania ale chyba największe wrażenie na turystach robi Masca wraz z jej wąwozem. Wieś do czasu wybudowania drogi (kręta jak jasna cholera, Teneryfa słynie z tego typu dróg ale jedynie tam nie odważyłem się pojechać samochodem) była odcięta od świata. Masca zdaniem wielu to najlepsza miejscówka na wyspie z genialnym widokiem i absolutny must see.
W weekend zaliczyłem
Malbork - duży zamek, mniej więcej 3-4h zwiedzania
Sztum - IMHO nie warto, ot szczątki zamku i ładny 400 letni kościółek
Kwidzyn - Duży kościół z zamkiem, aczkolwiek jego nie ma sensu jego zwiedzanie bo 70% to wystawy przyrodnicze.
Grudziądz - ładne miasto z dużym potencjałem.
Zamek w Ujeździe
Polecam
Za oknem śnieg i mróz, więc miło sobie przypomnieć wakacje - parę migawek z Teneryfy :)
1)
W wakacje planujemy pojechać z żoną na Mazury (w zasadzie nigdy nie byliśmy, ostatnio co prawda najbliżej w Ostródzie, ale to na parę godzin). Od razu mówię że nie interesuje nas pływanie po czymkolwiek tylko:
- ładne widoki
- zamki i pałace
- muzea
- ładne miasteczka z ładnymi Rynkami
- inne zabytki
Piszę już teraz bo rezerwacje wolimy robić wcześniej. Planujemy co prawda sierpień, ale to się może lekko zmienić. Jakieś polecajki ?
W 2022 mimo nastawienia na prace ile sie da, i tak weszlo kilka wyjazdow - gran canaria, lanzarote, fuerteventura, walencja, cypr.
Kanary na zime to idealne miejsce. Generalnie na caly rok idealne miejsce pod wzgledem pogody, ale jest sporo minusow + ceny mieszkan sa po prostu wysokie, wiec jak juz cos tam kupowac to na niemiecka/skandynawska emeryture xD
Ja tam polecam Mazury :-D i tu woda i tu woda, i tu plaża i tu plaża, a ludzi dużo mniej, a i woda jak naleci do ryja to przynajmniej nie taka niedobła
Planuję w tym roku. Co polecasz bo w zasadzie nigdy nie byłem ? Z tamtych rejonów byłem tylko w Ostródzie o ile to się łapie na Warmię i Mazury, ale było tak.....średnio, na pewno nie na urlop a na jeden dzień ewentualnie.
UP, bo cały czas nie wiem, a będzie trzeba robić rezerwacje jakieś......W północno wschodniej Polsce w sumie nie byłem (najdalej to Malbork i Ostróda). Pytanie: czy lepiej zahaczyć do Warmińsko - Mazurskiego czy do Podlaskiego ? Gdzie "fajniej" ? I czy przy drugiej opcji jest szansa na jednodniową wycieczkę do Wilna czy to bez sensu ?
Byłem wczoraj z żona w Radomsku. Ktoś może powiedzieć że "nic tam nie ma", ale....Wycieczka była miła i przyjemna (pewnie też przez pogodę xd). Jeśli ktoś będzie przejazdem to niech wpadnie chociaż do Muzeum (dawnego ratusza; na zdjęciu). A naprzeciwko tegoż jest piękna kolegiata.
Górale mówią że jest źle, małe obłożenie i w ogóle będzie bida z nędzą....Ale....Proszę znaleźć w rozsądnej (a nawet nierozsądnej) cenie wolne miejsce w Karpaczu, Wiśle czy Szczyrku! Bardzo ciężko! Po prostu ludziom znudziło się Zakopane. Wyjeżdżamy z żoną na majówkę do Szczyrku, ale długo szukaliśmy, znalezienie wolnych miejsc w Karpaczu, Szczyrku czy Wiśle w rozsądnej cenie (a nawet nierozsądnej) nie było łatwe. Zakopanego, mimo że je bardzo lubimy, nawet nie braliśmy przez sekundę pod uwagę. Nastąpił przesyt chyba Zakopanego, ludzie odkryli że w górach są inne fajne miejsca xd
Odkąd pamiętam górale narzekali i jednocześnie windowali ceny do takich poziomów, że taniej można było znaleźć wczasy za granicą.
Plus tłumy - pamiętam Zakopane sprzed dwudziestu lat gdy było już dość tłoczno. Od tamtej pory liczba turystów BARDZO wzrosła.
Po Polsce jeżdżę bardzo dużo i zwiedziłem dużo muzeów w różnych zakątkach kraju. Nie sądziłem, że jakieś mnie zaskoczy....A jednak! Muzeum z zewnątrz )i przy samym wejściu) wygląda zwyczajnie, niepozornie. Okazuje się jednak że w cenie biletu 8zł za osobę obejrzymy jedno z najciekawszych muzeów w województwie, jeśli nie w Polsce. Dunin - Borkowski zgromadził potężną kolekcję: zdjęć, książek, dokumentów, broni, porcelany, obrazów i innego typu dzieł sztuki i archiwaliów związanych z polonicą, w tym potężne zbiory poświęcone generałom: Andersowi i Sikorskiemu. No i pracownicy muzeum, bardzo sympatyczni, pomocni ludzie, z chęcią porozmawiają i opowiedzą o zbiorach :) Ja jestem mega zadowolony z wizyty.
Większość powoli już widzę rozpoczęła tegoroczny sezon turystyczny, rozpocząłem też i ja. Nietypowo co prawda, bo ćwiczeniami studenckimi zamiast prywatną wycieczką jak to było kiedyś. Ale to bardzo dobrze, bo jest okazja wyjść ze schematu turysty, który musi wyjechać gdzieś 100 kilometrów od chaty, bo przecież w okolicy nic nie ma:-D.
Na razie plan się udaje znakomicie, co prawda w Muzeum Narodowym w Poznaniu byłem z każdą możliwą szkołą, także niczego nowego nie odwiedziłem, ale za to w końcu zobaczyłem co jest ciekawego w Wielkopolskim Parku Narodowym. Zabawne, bo byłem kilka razy w tych rejonach na pobliskiej wieży widokowej, niestety od kilku lat zamkniętej (i chyba już niestety tak pozostanie), ale nigdy nie skusiłem się na odwiedzenie pobliskich lasów. Zresztą nawet nie przyszło mi to przez myśl żeby tam w ogóle iść, bo z góry nie wyglądały one zachęcająco. A tu proszę jakie tereny do łażenia. Nie wszystkie są co prawda w całości naturalne, ale i tak są godne parku narodowego. A że to była dosyć krótka trasa, także prywatnie na pewno te miejsca jeszcze odwiedzę, może nawet w tym roku.
Iselor - w Białymstoku masz wspomniane Muzeum Pamięci Sybiru. Zamków nie mamy ;) ale mamy Pałac Branickich. W Choroszczy kilka minut od Białegostoku jest Pałac Letni Branickich. W kilka chwil możesz się dostać do Supraśla, tam jest Muzeum Ikon. Z Białegostoku też blisko do Tykocina - tam jest zamek oraz (chyba) muzeum żydowskie
Przy okazji Nocy Muzeów połaziliśmy po różnych miejscach Zgierza, zahaczyliśmy o Muzeum w Brzezinach. Jednak to co najciekawsze z ostatnich dni to to że w czwartek wolny (Boże Ciało) pojechaliśmy w końcu do zamków na szlaku Orlich Gniazd. Zwiedzilismy
- Zamek Ogrodzieniec + Gród na Górze Birów
- Zamek Bobolice (zdjęcie obok)
- Zamek w Mirowie (można tylko chodzić dookoła, w środku remont i potrwa z dwa lata).
Tanio nie było, ale warto :) Niedługo planujemy zwiedzić resztę, na pierwszy rzut Olsztyn k. Częstochowy :)
Jakby co, to w tym sezonie wakacyjnym turystyczny wyjazd do zamku w Kamieńcu Ząbkowickim nie ma zbytnio sensu. Ten ogromny budulec i otaczający go park jest teraz w generalnym remoncie. Jednak mimo tego oba te atrakcje nadal wyglądały zachęcająco. Niestety konkurencja na Dolnym Śląsku jest spora i na dokładniejsze odwiedziny zabrakło czasu, a tam dosyć dużo go trzeba poświęcić.
No i główny cel roku niestety już za mną. Miałem świadomość, że Warmia i Mazury to przepotężna kraina, ale nawet ona potrafiła w dużym stopniu zaskoczyć. Na początku ostro zdziwiła mnie ilość zagranicy jaka tam była, ale teraz im się nie dziwię, że ciągną do takich rejonów.
Tu każdy znajdzie coś dla siebie. Ciężko jedynie o kąpieliska, tutejsze jeziora są pod żeglowanie lub pod całkowite wyciszenie się i kontakt z naturą, może dlatego są one tak wyjątkowe.
Oczywiście są typowo turystyczne ośrodki, która z nich jest lepsza ciężko stwierdzić. Mikołajki wygrywają swoim urokiem i bliskością do jeziora Śniardwy, które jest widoczne na zdjęciu, ale Giżycko dzięki swojej olbrzymiej twierdzy i wiekowego mostu obrotowego (niestety jak na razie popsutego) wygrywa pod względem oferty turystycznej. No i jest jeszcze zatłoczone Mrągowo ze swoim amfiteatrem, te miasto jakoś furory nie robi.
Wróciłem kilka dni temu z prawie dwutygodniowego urlopu. Zatrzymaliśmy się w Darłowie, aczkolwiek prywatna kwatera gdzie byliśmy była w odległości 2 km do morza, więc...No ale ogólnie miasteczko fajne. Mnóstwo wsi i miasteczek zaliczyliśmy (kolekcja pocztówek i magnesików powiększyła się): Mielno + Unieście (byłem pierwszy raz w życiu!), Ustronie Morskie (w wuj drogo tu), Jarosławiec (tez drogo), Dąbki, Wicie, Kościerzyna, Sławno, Kołobrzeg (te uliczki w centrum...super, zwłaszcza wieczorem, patrz fota), Koszalin, Sianów, Polanów, Czaplinek, Szczecinek (zrobił bardzo dobre wrażenie), Bobolice, Karlino, Białogard, Bukowo Morskie, Bytów (fajny zamek i rynek), Iwięcino, Gąski (fajna latarnia morska, ale ogólnie gdzie były latarnie to wchodziliśmy bo lubimy), Sarbinowo, Łazy, Osieki, Sucha Koszalińska...To miejsca gdzie byliśmy pierwszy raz w życiu, a jeszcze po 10 latach na chwilę zawitaliśmy do kochanej Ustki :)
Inowłódz i Spala to już stałe elementy wycieczek moich i żony i naszych przyjaciół ale dziś nie o tym. Po raz pierwszy w życiu trafiliśmy do Opoczna. Na pierwszy rzut oka bez szału. Rynek z dużą ilością drzew ale w sumie bez szału,, muzeum ok ale też jakoś zadka nie urwało.... Kościół św. Bartłomieja ładny. Ale jest tam On. Pomnik. Wielki pomnik pegaza w centrum miasta :) Zrobił bardzo dobre, pozytywne wrażenie, zwłaszcza gdy jesteś z Łodzi i przed Centralem musisz oglądać niedorobionego jednorożca...
Na zakończenie tego sezonu wakacyjnego miałem niepowtarzalną przyjemność poznać swoją rodzimą Wielkopolskę od strony typowo historycznej. A tej w tym regionie oj nie brakuje, w końcu już za młodu wiedziałem i przy okazji narzekałem, że ta okolica tylko pałacami i kościołami stoi.
Co prawda wiele z tych atrakcji typu Rezerwat w Biskupinie czy Zamek w Kórniku odwiedziłem już chyba po raz setny, ale jednak zobaczyć je w odmiennej formie było ciekawym doświadczeniem. Tak samo z Muzeum Arkadego Fiedlera w Puszczykowie, gdzie bycie oprowadzanym przez jego rodzinę robi większe wrażenie od samych eksponatów tam się znajdujących.
Bardziej mnie zainteresowały miejsca, do których nigdy nie zawitałem. Dużo było takich, które warto odwiedzić "po drodze". Wieża widokowa w Ujściu na wyjątkowy widok doliny Noteci, Muzeum rolnictwa w Osiecznej (lepiej odwiedzić te ze Szreniawy, doskonale wyczerpuje tematykę) z kolejną wieżą widokową, Wieża ciśnień w Kościanie z bardzo ciekawą możliwością wejścia na górę (ścianka wspinaczkowa), czy Pałace w Tarcach, Dobrzycy czy Racocie to raczej ciekawostki aniżeli główne punkty programu wycieczkowego. Oczywiście każdy z nich jest wyjątkowy, ale jak ktoś będzie chciał zobaczyć pałac z parkiem to i tak pojedzie do Rogalina. No, może ewentualnie do uwiecznionego na zdjęciu Śmiełowa, w którym pałac przerobiono na Muzeum Adama Mickiewicza. Miejsce na takie muzeum wybrano idealnie, w końcu to jedno z niewielu miejsc w Polsce, w których omawiany twórca faktycznie przebywał.
Ale w temacie zamków już jest inaczej, bo jednak ten z Rydzyny nie jest zbyt powszechnie znany. A pod względem wielkości jest największy w całym regionie, a zwiedzania jest naprawdę dużo. Gołuchów może i jest ładniejszy, a park jest większy, ale już te dwieście lat temu był budowany typowo pod muzeum, nie czuć tej historii. Poza tym, aktualnie go remontują.
Dlatego jeśli ktoś nie interesuje się historią, nie ma czego szukać w Wielkopolsce. Choć dobry przewodnik może tu zdziałać cuda. Mi pałace i zamki nigdy nie leżały, a jednak zwiedzało mi się z prawdziwą przyjemnością.
W sobotę pierwszy raz w życiu odwiedziłem Gniezno. Miasteczko ładne, ma klimat, katedra z sarkofagiem św. Wojciecha może się podobać. Zawiedliśmy się na Muzeum Początków Państwa Polskiego....Eksponaty bez szału, mnóstwo to kopie nie oryginały.....Na szczęście wejście tylko 9 zł za osobe. Tak czy siak, spodziewałem się efektu WOW a dostałem "ok, ale bez szału."
Myślałem że w woj. łódzkim nic mnie nie zaskoczy a jednak. Nie miałem pojęcia o istnieniu ruin zamku w Majkowicach. Co prawda ruin wiele nie ma (ale fotki fajne można strzelić) i niespecjalnie jest sens jechać tu tylko po to by to zobaczyć, ale....
Iselorze, zrobiłem sobie w ten weekend city break w Łodzi. Zatrzymałem się w PURO i bardzo to miejsce polecam. Idealna lokalizacja, świetna obsługa, klimatyczne wnętrza, rozsądne ceny itd.
Centrum całkiem ładne. Manufaktura imponująca. Piotrkowska (razem z Offem, Pasażem Róży itd.) dość urokliwa (zwłaszcza wieczorem). Kolekcja (sztuka współczesna) w MS2, niestety, niedostępna. EC1 w 1/4 niesprawne lub niedostępne (ale i tak warte co najmniej 3-godzinnego zwiedzania). Planetarium - rewelacja (byłem na pokazie o czarnych dziurach). Palmiarnia - przyjemna. Murale - super! Muzeum Kinematografii - jak najbardziej godne polecenia. Jednorożec - fotogeniczny. Oczywiście, nie zdążyłem zobaczyć wszystkiego, co godne uwagi, ale miasto nie zachęca do powrotu (o czym poniżej).
Co do jedzenia... Testuję zazwyczaj różne knajpy o dobrej renomie (ale, rzecz jasna, nie z najwyższej półki). I Łódź zasługuje na ocenę nieco powyżej średniej. Verde na plus: znakomity makaron i beza, dla której warto zgrzeszyć (jedną z najlepszych, jakie w życiu jadłem). Braednia: miało być rewelacyjne śniadanie, a okazało się co najwyżej średnie (przy innych stolikach też narzekali). MitMi: przyzwoite bowle (niesamowite kalmary i równie pyszny krem orzechowy do kurczaka). Szpulka: na pewno lepiej niż w Braedni, niezłe tosty francuskie i wyjątkowa kawa z pomarańczą. Cud Miód: raczej w porządku (hummus smakował), choć obsługa wyjątkowo niemrawa. Lody w Boskiej nie najgorsze, a porcje ogromne. Ogólnie rzecz ujmując, pod względem obsługi kelnerskiej daleko Łodzi do np. Krakowa. Jedzenie też nieco gorsze.
Miasto nie zrobiło jednak na mnie dobrego wrażenia. Poza kilkoma ulicami w centrum - smród, brud, brzydota, fatalny stan dróg. Muszę też przyznać, że nigdy wcześniej nie spotkałem się z takim zagęszczeniem meneli i żulików na metr kwadratowy. Są wszędzie. I często nagabują ludzi na ulicy. Dlaczego w Łodzi są tak bardzo widoczni?
Cholera, byłem wczoraj na Dożynkach wojewódzkich w podłódzkim Rogowie i zapomniałem o tym wcześniej poinformować :-/ Nawet zdjęć nie porobiłem....Ale było fajnie. Mnóstwo stoisk z żarciem różnych firm spożywczych, kół gospodyń wiejskich, wystawiły się też firmy niezbyt związane z rolnictwem, np. TUW czy ŁKA.
A skoro przy Rogowie jesteśmy: jest tu arboretum (piękne) i Muzeum Lasu i Drewna, Kolej Wąskotorowa Rogów – Rawa – Biała, zespół pałacowy oraz cmentarz z I wojny światowej.
No i zakończył się czas dożynek i festynów w łódzkim jeśli dobrze się orientuję. W innych częściach Polski pewnie też. Lubię takie imprezy mimo że muzyka ludowa doprowadza moje uszy do większego cierpienia niż disco polo, ale za to zawsze zbieram masę gadżetów, czasem poznaję nowe miejscowości do odwiedzenia, można pojeść i popić, często za darmo i wygrać różne głupoty w prymitywnych niby-konkursach xD Obok zdjęcie z wczorajszego festynu w podłódzkim Ozorkowie.
Zamki zwiedzone :) Nosal też zdobyty xD Nie byłem przygotowany ani fizycznie ani sprzętowo/ubraniowo nawet na Giewont, a co dopiero mówić o Kasprowym. Może za kilka lat bo co by nie mówić, ja Zakopane lubię i na pewno wrócę. Nie lubie tak jak Karpacza czy Ustrzyki Dolne, ale jednak. Ja tam jednak muszę mieć miasteczko z gwarem, turystami, knajpami, stoiskami z pamiątkami, gdzie jak jest deszcz to pójdę się napić albo do muzeum czy pojadę do jakiegoś zamku czy pałacu. Łażenie po górach i dolinach niezbyt mnie kręci, wszelkie Śnieżki i inne Nosale zdobywam raz z tzw. obowiązku, nie mam w tym specjalnej przyjemności. Jestem turystą muzealno - zamkowo - pałacowym, nie przyrodniczym xD I nie lubię spokoju zbytniego więc wszelkie pipidówki typu Rowy, Ustrzyki Górne czy inne Murzasichle to nie dla mnie xD
W Polsce polecam półwysep Helski.
Szukanie miejsca parkingowego w Helu zawsze na propsie ;)
W tym roku nie mam żadnych planów. Wakacje to dla mnie zbyt odległy termin, ale raczej morze (Krynica Morska?) niż góry.
Na majówkę chyba wrócę do Karpacza ale to nie jest jeszcze na 100% pewne.
Nie ma wątku podróżniczego. A szkoda, bo można by odkryć nowe, nieznane miejsca.No i miejsce na pogawędki o już odwiedzonych miejscach.
1. Np. dzisiaj odwiedziłem Osadę rybacką Sereczyn - położona na obrzeżach podłódzkich Pabianic restauracja serwuje świetne dania z ryb (głownie, acz nie tylko). Wokół rzeczka i staw rybny, minizoo, można zorganizować paintball, ogólnie fajna miejscówa na weekend i organizację np. imprez okolicznościowych.
2. Staszów - Kurozwęki - Szydłów ----------------------> położone blisko siebie trzy miejscowości. Staszów może nie ma za wiele do zaoferowania poza paroma lokalami gastronomicznymi, tanią bazą noclegową, starą kapliczką blisko centrum miasta i ładnym ratuszem, ale...Ja mam sentyment do tego miasta z czasów dzieciństwa, zaś tuż obok leżą Kurozwęki - duża wieś (dawne miasto) koniecznie do zwiedzenia. Znajduje się tam Pałac (dawny zamek), obecnie w rękach rodu Popielów. Jak najbardziej do zwiedzania. Dookoła jest hodowla bizonów, świetna restauracja, można nocować. W samych Kurozwękach poza tym dwa stare kościoły. Co do Szydłowa. Zwany polskim Carcassonne, miasteczko zachowało klimat średniowiecznego miasta, bo jest wręcz otoczone średniowiecznymi murami miejskimi, są tu też ruiny zamku z czasów Kazimierza Wielkiego, stare kościoły i synagoga. Nie wiem jak z noclegiem, ale gastronomia jest ok.
A cóż w pobliżu? Zalew Chańcza jeśli ktoś potrzebuje wody ;) No i ruiny zamku Krzyżtopór, robią świetne wrażenie. Od Staszowa mniej więcej 24 kilometry na północ.
3. Łeba ---> lubię Łebę mimo że wakacje w niej miałem deszczowe. Samo miasteczko przyjemne, kocham zamek na plaży :) Niby w Łebie jest Muzeum Morskie, ale ja zapamiętałem Łebę z...Muzeum Motyli. Bardzo jednak żałuję że nie odwiedziłem Lęborka. W pobliżu: latarnia morska Stilo (ale ja mam lęk wysokości) i Sea Park Sarbsk, ale to dla dzieci, ja się wynudziłem.
3. Ustka ---> Ustke lubie bo jest nie za duża, nie za mała :) Fajnie że ma dwa muzea (zawsze odwiedzam wszelkie muzea). Latarnia morska w Ustce prezentuje się ślicznie :) Zaletą Ustki jest to że w kilka minut dojeżdżamy do Słupska, który też ma nieco do zaoferowania (m.in. spichlerze do zwiedzania).
4. Międzyzdroje---> drogie, słabe lokale dyskotekowo - klubowo - pubowe, w zasadzie nie ma tu wiele poza Aleją Gwiazd. Jednak wakacje sprzed dwóch lat w Międzyzdrojach mimo że wykończyły mnie finansowo wspominam miło nie tylko ze względu na dobrą pogodę. Jeżeli ktoś lubi typowo gwarne nadmorskie kurorty będzie tu czuł się dobrze. Międzyzdroje mają tą zaletę że do Świnoujścia, które ma trochę do zobaczenia, jest naprawdę blisko, a stamtąd do przygranicznych niemieckich miejscowości.
5. Zakopane---> Zakopane uważam za jedno z tych miejsc, które trzeba odwiedzić chociaż raz w życiu. Byłem dwa razy, nie żałuję. Mimo tłumów, ścisku (mimo że dwa razy byłem we wrześniu) jest to jednak miejsce kultowe. ma swój urok. Czy kiedyś wrócę? Pewnie nie za szybko bo są inne miejsca, nieznane do zwiedzenia, ale dzieciom pokażę. Zaś widoku Morskiego Oka nie zapomnę nigdy :) No i z Zakopanego pojechaliśmy autobusem do słowackiego Popradu, który też zwiedziliśmy :)
6. Karpacz zaś kocham. Gdybym wygrał w totka to bym się tam wyprowadził. Nie ma tu tyle tłumów co w Zakopcu. Jest tu Muzeum Konsol Gier Video :) Karpacz ma urok górskiego miasteczka jakie lubię. I co ważne: dojście na Śnieżkę jest o wiele przyjemniejsze niż dojazd z Zakopca nad Morskie Oko.
7. Bardzo lubię Łowicz. Ja wiem że poza dużą ilością starych ładnych kościołów nic tu w zasadzie nie ma (no dobra, uwielbiam Rynek) ale zawsze gdy jestem przejazdem każę żonie się zatrzymać, usiąść na ławce na Rynku, odpocząć, idziemy na pizze...Jakoś tak tu się swojsko czuję. Nie wiem czemu :)
Niektórzy mówią że trzeba pojechać do Arkadii i Nieborowa. Jednak dla mnie, gdy byłem już w wielu miejscach, wizyta w tych miejscach to było "meh". Takie tam, duże parki, parę "ruin", pałacyk w Arkadii...Niby miło i przyjemnie, ale słyszałem tyle zachwytów że wizyta tam była wielkim rozczarowaniem.
No dobra, na razie to tyle. Jak ktoś chce odpisać, z czymś się nie zgadza, coś poleca, o coś chce spytać - piszcie!
Zabrzmię trochę jak burak, ale czasem zastanawiam się, po co ludzie zwiedzają wszystkie polskie miasta. Polskie miasta różnią się między sobą głównie detalami i ciężko dostrzec jakieś interesujące różnice. Czy to Łódź, czy to Gdynia, te same kultury, ci sami ludzie. Może jestem dziwny, ale niemal w każdym miejscu w Polsce czuję się tak samo.