Wegetarianin jest wariatem tylko wtedy, kiedy wyłazi na ulice w skórzanej kurtce i drze mordę, że jedzenie zwierząt jest złe.
Bo katolicy o ile przestrzegają postu (czy to piątkowego) czy okresu postnego nie starają się na silę narzucać jego reszcie.
Spora część wegan,wegetarian i innych trawożerców dostała hoopla, w stopniu takim że spotkałem osoby które nie chciały schować warzyw do tej samej lodówki gdzie jest wędlina.
Do tego na siłę krucjaty - wcinaj trawę bo inaczej jesteś taki i owaki (co zwykle nie przeszkadza im biegać w skórzanych bucikach czy płaszczyku/kurtce) ..
Chcesz żreć trawę żryj, daj innym wcinać soczyste mięso jak im smakuje a nie
Mięsko z Biedry to zdaje się wcale nie jest mięsko tylko wyrób mięsopodobny więc wegetarianie mogą spokojnie wcinać.Ale trza dużo papieru toaletowego kupić.
Ogólnie to spoko, nie popieram jazdy na kuchnię wegańską, bo sam, jako mięsożerca, inkorporuję pełno przepisów wegańskich - kasza jaglana i wszystkie desery z jej użyciem, burgery fasolowe, przepisy na dania z ciecierzycy. Można przebierać w nieskończoność. Tam wbrew pozorom jest sporo SMACZNYCH przepisów.
A do tego kilka rzeczy, tak raczej na szybko (w odniesieniu do niektórych rzeczy, które się tu pojawiły, ale nie do wszystkiego).
1. Detoks odbywa się przez dupę i drogi moczowe. W zdrowym organizmie, detoks zachodzi codziennie, bez interwencji sił wyższych.
2. Zużycie antybiotyków i hormonów w produkcji mięsa zostało znacznie obniżone, a przepisy UE jeszcze nigdy nie były tak restrykcyjne. Racja z tym, że ciągle się to spotyka. Dlaczego? Ano dlatego, że rolnicy wybierają sobie takie suplementy. Jeden rolnik narzekał strasznie, że kiedyś to można było walić do paszy tyle dodatków ile dusza zapragnie i zwierzęta rosły zdrowe i wielkie, a teraz to tylko kłody pod nogi. I o ile jajka jem od kur znajomego, który te zwierzęta karmi resztkami z obiadu i ziarnem, tak od jego sąsiadów raczej bym "świnki" nie kupił. P.S. Nie słyszałem o tym, by przy uboju podnosił się poziom toksyn. Tym niemniej, podkreślam, że nie najmniejszego powodu, żeby ktoś musiał jeść mięso, jeśli tego nie chce. I kropka. Obecnie jest to kwestia wyboru.
3. Rolnictwo ekologiczne, to takie niby bez GMO, to istna tablica Mendelejewa. "EKO" to kolejny slogan do zdzierania kasy z ludzi, którzy chcą żyć zdrowo. Biznes ten jest ostatnio na tyle dochodowy, że swego czasu nawet Monsanto uznało, że warto w to wejść :D. I to dawno temu.
4. Głodówka ma kilka dobrych stron (np. powoduje przyspieszone odświeżenie zasobów komórek odpornościowych), ale ma niewiele wspólnego z detoksem. "Detoks" to - dla mnie - takie nie wiadomo co. Zawsze jak czytam artykuł, w którym autor nie ma najmniejszego pojęcia, jakie są korzyści zdrowotne proponowanego przez siebie specyfiku, to zazwyczaj mówi o detoksie. Jak ktoś pisze o detoksie, to najpewniej nie wie o czym pisze i warto go dwa razy sprawdzić. To jest oczywista sprawa, że jeśli ktoś zajadał Bigmaki, frytki i nic więcej, a nagle zacznie pić super-zdrowe koktajle, jeść warzywa, serwować sobie bomby witaminowe, to szybko poczuje się lepiej. Po prostu jego wyjałowiony organizm, nagle otrzyma multum brakujących mu składników, mikroelementów i witamin. Ale nie będzie to "detoks". Mam wrażenie, że dieta wegańska niesie w sobie taki ukryty, dobroczynny komponent. Mianowicie, ludzie przechodząc na dietę wegańską, czasem boją się, że jak przestaną jeść białko zwierzęce, to nagle nabawią się niedoborów i siłą rzeczy, zaczynają dbać o michę. I czują się lepiej, bo przeważnie dopiero wtedy zaczynają dbać o bilans składników odżywczych. Ale czy ma to coś wspólnego z "odtruwaniem się"? Moim zdaniem nie.
Mimo to, jest jednak kilka prostych prawd, starych jak świat:
- codzienne jedzenie czerwonego mięsa to proszenie się o kłopoty;
- brak zróżnicowanej diety to proszenie się o kłopoty;
- jedzenie dużych i starych ryb to proszenie się o kłopoty, bo duże i stare ryby (np. tuńczyk z puszki) magazynują duże ilości metali ciężkich (w sumie toksyny :). Im wyżej dane zwierzątko stoi na w łańcuchu pokarmowym, tym więcej niechcianych śmieci magazynuje. Jeśli już jeść ryby, to małe - sardynki itp.
Pierwsze słyszę że wegetarianie to wariaci, chyba chodziło ci wegan?
Co prawda o wegetarianach nie słyszałem nic złego, ale o weganach już tak np, niektórzy weganie są na tyle poje... że potrafią obrzucać sklepy mięsne sztuczną krwią.
Wegetarianie =/= weganie, nie bez powodu trochę inna nazwa.
Wegetarianin a katolik postujący to tak jak rajdowiec samochodowy a zwykły użytkownik samochodu.
Nie wiem gdzie mieszkasz ale tam gdzie ja mieszkam możesz spokojnie pójść do restauracji i kupić wegetariański posiłek. Żadna nowość...
Ja tam nie jem mięsa zwierząt bo to nieludzkie a poza tym ludzina lepsza.Nauczyłem się od Hannibala Lectera jak przyrządzać.
Żeby być wegetarianinem lub weganinem trzeba bardzo dokładnie dobierać swoją dietę. A konieczność ta wynika z prostego faktu: w mięsie są składniki niezbędne dla organizmu. Jeśli ktoś tylko rezygnuje z mięsa a nie zadba o to by je czymś zastąpić, jest po prostu głupi.
Ja od około miesiąca przestałem spożywać mięso, ostatnio chyba tylko tuńczyka zjadłem. Tak po prostu, o wiele lżej się czuję, a wszystkie składniki (prócz białka zwierzęcego naturalnie) mogę sobie zastąpić warzywami. Poza tym, dobrze sobie zrobić od mięcha przerwę choćby właśnie na miesiąc, żeby się "oczyścić". Mimo wszystko mięso podnosi cholesterol i zalega w żołądku.
Poza tym, dzisiejsza jakość mięsa pozostawia wiele do życzenia. Zwierzaki karmione sterydami, antybiotykami i potem to wcinamy. To ja już wolę zjadać korzonki. Od chemii dzisiaj się nie ucieknie, ale jak ma się okazję zrezygnować z danego produktu pełnego chemii - czemu nie? Wystarczy dobrze ułożyć dietę, a kuchnia wegetariańska to naprawdę eksplozja smaków.
Nie widzę nic złego czy "szalonego" w tym, że ktoś chce jeść tylko warzywa czy ogranicza mięso do ryb. Nie widziałem tez nigdzie skandujących wegetarian na mojej ulicy. Nie jestem tez hipokrytą, bo do niedawna zajadałem się mięsem. Teraz jednak brak go w mojej diecie i nie odczuwam potrzeby zjedzenia.
Na tej samej zasadzie na której każdy kto się czegoś naczytał, niewiele z tego pojmuje, ale najwięcej ma dogadania i pouczania innych, głównie żeby się podświawomie dowartościować, to skończony i niebezpieczny wariat. Nie ważne czy wegetarianin, czy idiotka opowiadająca ci z pełną agresją, że kota można żywić tylko suchą karmą, bo inne jedzenie mu szkodzi.
I znowu mowa o katolikach przez kogos kto pojecia o tym nie ma.
To juz jest nudne. Idzcie sobie o grach porozmawiac. Rozmowa o religii nie zrobi z was dojrzalych i madrych.
Wegetarianie to wariaci bo próbują dosłownie każdy swój wegański produkt upodobnić do mięsnych wyrobów. Mamy więc smalec wegański, wegański wątróbka, wegańskie kotlety, wegańskie pulpety.
Po co to robią? Chcą coś udowodnić? No szaleńcy jacyś
Mam taką koleżankę, zatwardziala wege. Często wyskakują mi jej komentarze pod różnymi postami wegetarian. Co tam widzę? Teksty typu: NO I WLASNIE DLATEGO MIĘSOŻERCY TO SKU*WYSYNY I POWINNO SIE ICH ZAMYKAĆ! Albo POWINNO SIE PRAWNIE ZAKAZAC JEDZENIA MIĘSA, PRZECIEZ GINĄ NASI BRACIA MNIEJSI, OBUDŹMY SIE! No jak czytam coś takiego to mi przed oczami stają terroryści którzy gotowi są wysadzać się w knajpach z burgerami a po śmierci mają obiecane 40 marchewek.
Normalni ludzie, tacy którzy sobie tego mięsa nie jedzą ale siedzą cicho z dupą i nie próbują niczego innym narzucać (zabawne, że ci sami ludzie często wyłażą na ulicę drąc japę "KONSTYTUCJA! WOLNOŚĆ!" a sami próbują innym narzucać swoje światopoglądy) mi w ogóle nie przeszkadzają . Takie samo podejście mam do homoseksualistów. Lubisz w dupę? Świetnie, ale nie wylaz na ulicę w lateksowych stringach i nie liż się z partnerem na tęczowych pochodach.
Jako mianowany przez majerdomo honorowy forumowy lewak, mam wielu znajomych wegan, wegetarian, ekoterrorystów, cyklistów i innych co chcą zniszczyć naturalny boski porządek świata. Jakoś nigdy żaden vego nie chciał mnie nawracać na soję i kiełki - jedynie jak czasami razem robimy wyskok do jakiejś restauracyjki to oni jedzą co innego i ja jem co innego. Nie wiem co za ludzi wy znacie.
A jeszcze jedno - jak już szukacie zwyrodnialców to gorsi są neofici bycia fit którzy potrafią zanudzić na śmierć jakie to życie stało się lepsze od spożywania naturalnego błonnika prosto z Nepalu.
Wegetarianie to wariaci bo bo są niekonsekwentni, nie jedzą mięsa bo żal im zwierząt ale istoty żywe, które zginęły w czasie budowy fabryki piwa aby mogli się w domu przed tv piwka napić mają najwyraźniej gdzieś.
Niewegetarianie nie są jednak lepsi, drą mordę, że ktoś krzywdzi zwierzęta bo źle swojego psa traktuje a sami krzywdzą zwierzęta kupując padlinę w KFC.
co mnie wkurza niemilosiernie to, ze na kazdej imprezie na ktorej jest weganskie zarcie (w wiekszosci przypadkow 50/50)
Normalne jedzenie znika w trymiga i zostaje to weganskie gowno bo na sto osob jakies piec musi toczyc wojne z normalnie odzywiajacym sie swiatem.
wczoraj na halooween party klasycznie chyba z 10 pizz nieruszonych ale same vege a sprobuj znalezc pepperoni czy inna parma ham.
Mieszkałem swego czasu na studiach przez 2 lata z Krysznowcem. W wieku 23 lat tak gdzieś o 7 wcześniej zaczął być wegetarianinem, po krótkim czasie weganinem. Składniki odżywcze będące w mięsie zastępował lub próbował zastępować tymi obecnymi w roślinach. Niestety już miał problemy ze stawami, miał już guzki na palcach dłoni, zaczęło mu wykręcać palce, do tego baaaardzo szybko się męczył, dość znacznie odstawał fizycznie, choć nie było to jakieś chuchro i miał problemy z koncentracją. O ile to pierwsze mogło być genetyczne lub z racji niewyleczonych chorób, tak na resztę na pewno chociażby po części miała jego dieta. Jego kumpel, który był wege jakoś też nie grzeszył siłą i był często kontuzjowany... Jednak obaj byli spoko gośćmi, nie narzucali nam co mamy jeść, byli to ogólnie mili i uczynni faceci. Jednak poznałem też ich (w sumie nie pamiętam czy od nich, czy skądinąd) znajome i tutaj była zgoła odmienna sytuacja. Te panny traktowały jedzenie mięsa jako zło. Jak dowiedziały się w trakcie rozmowy, że nie jestem wege i jem mięso, tak nagle z miłego rozmówcy stałem się wrogiem. Zaczęły mnie uświadamiać, przekonywać itp. - coś na zasadzie: będąc wege będziesz lepszy. I jak miałem nieprzyjemność je spotkać tak zawsze kończyło się tym wkraczaniem z buciorami w moje życie spożywcze :P Jakoś tak w ogóle dziewczyny miały większego hopla na tym punkcie...
Jednak reasumując - to wychowanie i wyniesione wartości z domu bardziej decydują o tym, kto i kogo w jakiś sposób traktuje i osoby, które nie poddały się jakiejś indoktrynacji grupy społecznej czy zawodowej, do której należą, nie będą wchodzić w czyjeś życie swoimi buciorami. Szkoda tylko, że takich osób jest coraz mniej.
Dlaczego wegetarianie to wariaci wg dużej części spolczenstwa, bo nie jedzą mięsa a katolicy, którzy robią to samo ze względu na post już nie?
Ps. Nie jestem wege
Bo katolicy robią to raz w tygodniu, a i tak duża ich liczba nie przestrzega tego
Już widzę, co by było po ogłoszeniu Vegańskiego Piątku w szkołach: sprzeciw episkopatu, Rydzyka i kuratorów PiS gwarantowany.