Problem z ta serią jest taki, że wolno się rozkręca ale końcówki dla mnie były niesamowite. Droga Królów i Słowa Światłości dla mnie były książkami roku w momencie kiedy wyszły, problem miałem z trzecią częścią.
Polecam się nie poddawać.
Niedawno szukałem opowiadań SF do czytania i po nieudanym kontakcie z nowymi :Krokami w nieznane", chciałem zabrać się za "Rakietowe szlaki". niestety po przejrzeniu zawartości stwierdziłem, że ileż można wracać do tych samych opowiadań, czasem przeczytanych po kilka razy w młodości. Oczywiście dla tych co nie czytali rewelacja. Natrafiłem natomiast na stronę Pana Witolda Bartkiewicza, który przetłumaczył przeszło 200 opowiadań, nowel i mikropowieści z epoki Złotego Wieku SF...nigdy w Polsce nie publikowane. Na razie przeczytałem przeszło połowę. Pewnie że czasem są naiwne i często mocno się postarzały, ale i tak mam dużą przyjemność podczas ich czytania. Najmłodsze są z roku 1963, najstarsze z lat 20-tych ubiegłego wieku, większość powojenna. Nazwiska bardzo znane u nas, ale też sporo autorów nigdy nie publikowanych w Polsce.
Marko Kloose - W ogniu walki, piąty tom serii Frontlines rewelacyjny. Oceniam na 9....i to 50 książka przeczytana w tym roku, mój rekord, biorąc pod uwagę, że czytam tylko przed snem, to całkiem nieźle.
"Poklatkowa rewolucja" Wattsa - Wykręcona niemiłosiernie ale w sumie tego się po "Ślepowidzeniu" spodziewałem. :)
Jest już nowy tom "Odyssey One" Curie...a miałem już zaplanowane czytanie czwartego tomu "Expanse" jako następne...
W tym wątku rozmawiamy o pisarzach fantasy i sf, choć zdarzają się również przedstawiciele literatury pięknej. Jeśli czytałeś jakąś ciekawą książkę - napisz o niej. Można też przeczytać coś ciekawego o komiksach. Integralną częścią są także dyskusje batalistyczno-militarne :)
Aha - proszę się nie bać tego Martina w tytule ;-PPP
Strony, które każdy fantasta znać powinien:
Serwisy informacyjne:
http://katedra.nast.pl - Katedra
http://www.gildia .pl - Gildia (trzeba sobie wpisać do przeglądarki)
http://www.polter.pl - Poltergeist
http://www.alejakomiksu.com/ - Aleja komiksu
http://www.serwis-komiksowy.pl/ - Wielkie Archiwum Komiksu
Magazyny literackie:
http://www.esensja.pl - Esensja
http://www.fahrenheit.eisp.pl - Fahrenheit
Inne:
http://www.biblionetka.pl - netowa baza danych o książkach
http://www.plan9.art.pl - amatorskie filmy, mamy tam "swojego" człowieka czyli Garretta
http://www.radiorivendell.com - radio internetowe
http://www.steampunk.republika.pl/ - dla miłośników Steampunka
http://www.baen.com/library/ - bezpłatne ebooki wydawnictwa Baen
http://www.sfsite.com - recenzje i opisy
http://www.sffworld.com - recenzje i opisy
http://hitalia.rotfl.eu.org/ - historia zapoczątkowana w Feniksie
Strony czasopism:
http://www.fantastyka.pl/ - Nowa Fantastyka
http://www.science-fiction.com.pl/ - Science Fiction, Fantasy i Horror
http://www.locusmag.com - Locus
Strony pisarzy:
http://www.georgerrmartin.com - strona autora z tytułu wątku.
http://www.malazanempire.com - strona o cyklu Stevena Eriksona
http://www.sapkowski.pl - chyba nie trzeba przedstawiać
Grafiki:
http://www.imagenetion.com
http://www.artfan.net
http://www.fantasya.net
http://www.fantasygallery.net
Poprzedni wątek:
https://www.gry-online.pl/S043.asp?ID=14435509&N=1
Chyba nikt się nie kapnął (albo nie pamiętam), ale w poprzednim wątku cosik numeracja się pokićkała :)
Grafika z https://www.deviantart.com/shibashake
Proxima - Stephen Baxter
Trochę rozminęły mi się oczekiwania z rzeczywistością. Liczyłem na hard-sf o kolonizacji obcych planet. Dostałem to a nawet więcej. Tyle, że "więcej" niekoniecznie znaczy "lepiej". Dość szybko okazuje się, że autor nie tylko chce opisać ekspansje rodzaju ludzkiego ale ociera się wręcz o eschatologię. Całość naszkicowana jest bardzo grubymi kreskami. Ciekawie jest opisana "Per Adua" czyli planeta krążąca wokół Proximy ale też brakuje mi tam kilku drobiazgów. Z kolei to co dzieje się "u nas" na Ziemi jest szablonowe do bólu. Do tego dochodzą, rzeczy które sprawiają, że im dalej tym bardziej powieść brnie w "fiction".
Przeczytać można ale może lepiej poczekać aż wydadzą drugą część.
Czy ja wiem? Akurat 3 tom "Niecnych..." mnie się podobał, był dojrzalszy i uderzał w nieco inne tony.
Co do Lyncha mam dokładnie tak jak Shadow. Szkoda, że już chyba nie napisze kolejnych tomów. Wiadomo może czy uporał się z kolejnym atakiem depresji?
Co do Lyncha zgoda, sam pomysł mi się podobał i faktycznie bohaterowie jak i sama tematyka Republiki Złodziei są tu zdecydowanie dojrzalsi, być może nawet ta część była lepsza od drugiej, ale według mnie brakowało tego czegoś za co tak bardzo podobały mi się Kłamstwa, nie wiem dokładnie czego, może energii, jakiegoś elementu zaskoczenia, świeżości itp.
O, a ja właśnie o tym chciałam :)
Zaczęłam Republikę i na razie bardzo dobrze się zapowiada. Chętnie poznaję szczegóły z dzieciństwa Locke'go. Na razie jestem po kilkudziesięciu stronach, ale póki co jestem na tak :)
Po przeczytaniu pierwszego tomu "The Expanse" jestem bardzo zadowolony z lektury. Balem się, że będzie to samo co z "Grą o tron", ale okazało się, że nie....żeby nie było, powieść "Grę o tron" uważam wręcz za arcydzieło, ale przy czytaniu miałem wrażenie, nie tylko że znam całą akcję, ale wręcz każdy dialog...a to psuło mi zabawę niestety. Przy tamtej nie miałem tego wrażenia...mimo że serial też bardzo mi się podobał.
A co powiecie na nową zajawkę Netflixowego Widźmina z gościem od Supermana w roli głównej? Ja po jej obejrzeniu (za wiele do oglądanie nie ma :P) mocno się obawiam , że nie będzie on jednak najlepszy :P.
Brzmi ciekawe, wszystko zależy od wykonania:
"Jak zorganizować bunt na pokładzie, kiedy budzą cię z hibernacji na parę dni co milion lat? Jak konspirować, gdy garstka potencjalnych sojuszników zmienia się co wachtę?
Jak zaatakować wroga, który nigdy nie śpi, patrzy twoimi oczyma, słucha twoimi uszami i autentycznie chce dla ciebie jak najlepiej? Sunday Ahzmundin, uwięziona na pokładzie statku kosmicznego Eriophora, odkrywa, że na udaną rewolucję musi się złożyć spisek, szyfry i nieuniknione ofiary."
...przy okazji, jest już nowy Cholewa
Nieśmiało zabieram się za Sansona Branderdona Drogę Królów, i tak lekko chichram się z prologu, tego z Shethem - no jak nic jest to "nowelizacja" jakiegoś tutorialu z pierwszej lepszej gry akcji z elementami RPG. Jest instrukcja pobierania many z lampek, interakcja z NPC, trzy podstawowe Umiejętności (jedna kosztuje tyle many i robi to, druga dużo więcej i robi tamto, a trzecia kosztuje najmniej many i robi to i tamto), przywoływanie miecza, walka z kilkoma mobami i mini-boss na końcu:) Dalej też tak jest?
Jak dla mnie, im dalej tym gorzej niestety. Jestem w 1/3 i od tygodnia nie mogę się zmusić by kontynuować.
Wysokie oceny muszą się skądś brać, długo jeszcze będzie się rozkręcać?
Wymeczylem "Bezkres" Podlewskiego i dobrze ze to juz koniec :D przy okazji chyba nabawilem sie urazu do autora, na dzien dzisiejszy wolabym umrzec z nudow niz siegnac po jego tworczosc :D
"Ślepowidzenie" - Mój (chyba) pierwszy kontakt z Wattsem. Bardzo na plus.Zwłaszcza jeśli ktoś kiedyś interesował się tym jak mózg postrzega otoczenie, czym jest świadomość i inne tego typu sprawy.
ja probowalem czytac Blindsight (zakladam, ze to wlasnie slepowidzenie) i mi srednio podeszlo. Jakos chaotyczna ta ksiazka... ale na pewno wroce, troche meczaca jest
Czytal ktos twroczosc pani Pat Cadigan, jesli tak jakies opinie poprosze :)
Leżąc w szpitalu mogę trochę się podciągnąć w klasyce a że rodzinka dostarczyła mi Diunę więc się wgryzam.Pamiętam że od filmu się odbiłem pomimo Stinga.Książka też przez pierwsze 200 stron nie wciągała ale widzę że zaczyna się coś wreszcie dziać i dam radę ukończyć.Chciałbym jeszcze Władcę Pierścieni zaliczyć ale niestety tak długo w szpitalu mnie nie będą trzymać
Informacyjnie, bo zdaje się były ostatnio dyskusja ---->
Premiera ponoć I kwartał 2019.
Wlasnie zaczalem cykl Zwiadowcy Flanagana, tego bylo mi potrzeba po mekach ze skonczeniem Podlewskiego :)
Właśnie kończę cykl Zwiadowcy. Jestem zadowolony. Dla mnie to literatura młodzieżowa, ale jak znalazł po cięższej lekturze.
"Sente" Cholewy przeczytane...rewelacja. Jest i klimat i akcja. W sumie akcja nie zwalnia prawie wcale, a jest tam wszystko i bitwy kosmiczne i abordaże statków, instalacji planetarnych i orbitalnych. Słowem militarna SF pełną gębą, ciężko było się oderwać.
"Sente" M. Cholewy - bardzo dobre, chyba na rowni z Puntem Ciecia dla mnie. Zdecydowanie najbardziej lubie Bristbane'a i Kuertza zamiast Wierzby i reszte jego oddzialu. Do tego intrygi w intrygach w intrygach jakby troche bardziej przystepne do zrozumienia dla mnie. Niestety praktycznie wcale nie ma SI w tym tomie :( Dlatego "tylko" 8/10.
Alastair Reynolds... Tak bardzo chcialem, tak bardzo liczylem ze to bedzie COS :P 3 pierwsze tomy kosztowaly mnie 200 zl, ostatni ok 50 wiec w sumie 250 zl za 5 ksiazek. I niestety rozczarowanie. O ile pan Reynolds ma orginalne i ciekawe pomysly, to bohaterowie, budowa akcji, fabula - slabo... Najciekawsze pomysly leedwo pociagniete (wymarle gatunki) albo wcale.
Pomoc z Yellowstone dla Clavaina od tego kolesia z zamku, kto to w ogole byl??? Nic nie wyjasione.
Co sie stalo z Sylvaistem i jego zona??
Do tego postacie typu Ciern i jego pomysl zeby z bliska zobaczyc inhibitorow xD Albo cudowna przemiana Scorpia...
Dlatego "Przestan Objawienia" - 7/10 (w porywach)
Arka Odkupienia - 6/10
Odchlan Rozgrzeszenia 6,5/10 - chociaz sama koncowka to 3/10 max :D
Raczej watpie ze siegne po inne ksiazki tego autora.
Wesolych Swiat!!!
Całkiem sympatyczna ta Droga Królów, taki trochę Harry Potter i Maltańska Księga Poległych.
Ziemiomorze Ursuli Le Guin
Genialny zbiór opowiadań. Dość specyficzne podejście do gatunku fantazy - nie ma tu dynamicznych scen batalistycznych, natomiast sam sposób narracji, zanurzenie się w głąb ludzkiej natury ... jak dla mnie rewelacja.
Dla miłośników SiFi mogę polecić istnego białego kruka mianowicie cykl "Rakietowe Szlaki" - antologia zawierająca jedne z lepszych opowiadań SiFi z przełomu ostatnich 80 lat.
Bolączką jest niestety dostępność tej pozycji.
Książek zaliczyłem 93 w zeszłym roku, z czego fantastyka to tak z połowa.
OldDorsaj-->A jak ten 5 tom na tle wcześniejszych, żebym miał odniesienie. Bo przeczytałem dwa.
Czytał ktoś "Długa Ziemia" Pratchetta i Baxtera? Jak wrażenia?
Dla mnie książka jest słaba i nudna, pomimo fajnej koncepcji wielowymiarowości i kilku ciekawych rozkminek. Mam jeszcze drugi tom "Długa wojna", ale nie wiem czy w ogóle go zaczynać...
Swoją drogą pod wpływem tego wątku poczytałem "Gambit" Cholewy i mam tylko nadzieję, że drugi tom będzie dużo lepszy od pierwszego.
Nie brakowało mi akcji ale przeszkadzał mi tam schematyzm i braki warsztatowe autora oraz żałosna redakcja tekstu (w tym co najmniej 2 błędy ortograficzne z gatunku tych, które nie nie powinny trafić dobremu uczniowi w gimnazjum). Plus potężny błąd logiczny pod koniec
spoiler start
Ariadna oferuje wsparcie marines z pokładowego lasera. Potem dowiadujemy się, że bitwa toczy się o 80 km od wraku statku. To niby jak ona chciała tym laserem walić, skoro krzywizna ziemi na takim dystansie uniemożliwia trafienie w cele naziemne. Albo autor nie uważał na fizyce, albo ma swych czytelników za debili albo w tym świecie lasery walą po krzywych balistycznych. Albo autorowi myk "a bitwa toczy się zupełnie gdzie indziej, ale was zrobiłem!" wpadł do głowy w trakcie pisania ale zapomniał o tym, co napisał wcześniej. Albo te ich AI są mocno przereklamowane...
spoiler stop
No i fatalne dialogi, dużo sentymentalizmu rodem z rosyjskich filmów wojennych.
Dla mnie takie 5/10 góra. No ale dam szasnę kolejnym tomom.
Wiesz, w militarnej sf ważne są detale techniczne i wrażenie realizmu sytuacji. Zadanie z matematyki - zakładając że planeta miała "ziemskie" rozmiary (a nie ma żadnych sygnałów, że nie - nikt nie narzeka na grawitację etc) to jakiej wysokości musiałby być ów laser, by ugodzić cel znajdujący się od niego w odległości 80 km w linii prostej?
Poza tym, oczywiście, czepiam się ale gdyby książka mnie zachwyciła, nie czepiałbym się tego (tak jak u Lema krążownik idzie "skrajem gwiazdozbioru" w Niezwyciężonym, co jest brednią...). Przy czym będę czytał dalsze części cyklu, a na pewno drugą, żeby zobaczyć progres. Wiem, że debiut i dlatego nie skreślam autora. No ale Gambit mnie nie zachwycił.
A opowiadania z owych "złotych lat" traktuje właśnie jak bajki, jak powrót do dzieciństwa, gdy zaczytywałem się zbiorami opowiadań typu "Rakietowe szlaki", czy "Kryształówy sześcian Wenus", że o pierwszych tomach "Kroków w nieznane" nie wspomnę. A dodatkowa patyna "technologiczna" budzi u mnie uczucie rozczulenia raczej "o, to se wyobrażali komputer na karty perforowane w kosmolocie" :)
Krótko mówiąc nowe książki czytam jako ja, człek zapewne starszy i od ciebie, a starocie jako "moje bardzo młode ja".
Od kilku lat chodzi za mną myśl, żeby przeczytać jeszcze raz "Niezwyciężonego", czytałem go pewnie 3-4 razy, ale ostatnio jakieś 40 lat temu...co jakiś czas o nim tu wspominacie i wtedy znów nachodzi mnie ochota.
Ściągaj tylko jako word albo pdf, w innych sa pochrzanione znaki.
Tez zmarnowałem 4 godziny na ściąganie w mobi :)
Potem konwertujesz worda do rtf, a stamtąd prosto zrobić e-booka.
Rainstand - można e-puby sklejać Sigilem ale ja to zrzucam do rtf, łącze w jeden plik trywialnym kopiuj&wklej i wtedy konwertuję do mobi. Może mało eleganckie, ale do czytania się nadają. A o to chodzi.
BTW - jedna z "moich" okładek do takiego ebooka.
Po prostu ściągnąłem wersję testową Adobe Acrobat DC, gdzie przez miesiąc wszystkie funkcje były odblokowane i w kilka chwil ładnie połączyłem ściągnięte pdf-y. Nic innego nie ma sensu zasysać, a mój czytnik Cybook Booken bardzo dobrze sobie z nimi radzi....dlatego też zawsze kupuję dla rodziny tej firmy...mój już działa bez problemu kilka lat, żona miała taki sam, ale na nim usiadła i potem kupiła Nook. Po niecałych dwóch latach ekran dotykowy zaczął mocno szwankować i kilka miesięcy temu kupiłem jej nowego Cybooka...jest rewelacyjny i jak na swoją jakość i możliwości wcale nie taki drogi. Jeśli wasze czytniki nie radzą sobie z pdf to polecam darmowy program Calibre, to zresztą idealny program do zarządzania ebookami, poza tym ma ogromne możliwości przeróbek na kilka formatów...chociaż też czasem ma problemy, tzn. może ja nie miałem na tyle czasu by przetestować wszystkie funkcje, a jest ich naprawdę sporo.
No dobra, czyli po prostu ściągnę, zaczynając od tych najnowszych, a jak już się oswoję z autorem, to może i wcześniejsze łyknę.
Boże, czemu za komuny nie mogłem tego czytać. To są właśnie takie małe gównienka, które robiła nam komuna - nie móc pójść na koncert Pink Floyd (że o kupnie płty nie wspomnę), nie móc poczytać wielu wartościowych książek. To na pewno nie jest wielki problem, ale przecież nigdy nie będę miał tych 15 lat, więc nawet idąc na koncert Gilmoura, czy mając na półce winylowego "Dark Side of the Moon" nie będę czuł tego wzruszenia, jakie miałbym te xx lat temu.
Swoją drogą przeczytałem jedno z 1910 (!) i... cholera, całkiem dobre nawet, tzn. nie czuć "efektu ramotki", pomijając nieco staroświeckie maniery bohaterów.
Trzech opowiadań (Młodość - Asimova, Problem na Balak oraz Dział dla dzieci) Norton mi nie przepuścił.
Ktoś miał nimi problemy?
@OldDorsaj - bo też Lem w porównaniu z typowym pulpowym autorem, taśmowo trzaskającym kolejne historyjki po bodaj cent od słowa, to troszkę jak Michał Anioł przy ulicznych portrecistach.
Ale nie gardzę "pulpiarzami", raczej podziwiam pomysłowość, bo dzisiaj jak autor coś napisze to rozdmuchuje to do 800 stron, a potem tworzy pięć tomów kontunuacji. A oni powieść na 200 stron i koniec, następna już o czym innym. Taki de Camp, ostatnio poczytałem jego wariację na temat "Jankesa na dworze króla Artura", w którym historyk cofnął się w czasy upadku Rzymu, w dość kluczowym momencie, i odmienił przyszłość, bo barbarzyńcy zostali pokonani, a Rzym trwał. 200 stron, a w momencie gdy robiło się naprawdę ciekawie - THE END. A człowiek aż by chciał poczytać kolejne tomy o tym jak ten alternatywny Rzym sobie radzi i jak w efekcie wygląda Europa. A tu nie, napisane, zakończone. Szanuję.
Nnno, to mam 12 tomów własnej antologii "klasyka amerykańskiej sf" + 1 powieść. Nie wiem czy dziękować Dorszowi za namiary na te opowiadania, czy złorzeczyć, bo najbliższy kwartał chyba nie będę czytał nic innego... skromnie licząc. Uwielbiam te starocie (nie wszystkie, ale generalnie uwielbiam, najbardziej tak z lat 1955-65, byle nie za długie, bo wtedy płaskość postaci robi się drażniąca. Ale jak mają do 10-20 stron... miodzio!). Nawet okładki do nich podorabiałem. No jak dziecko, jak dziecko...
Czytam "Broń ostateczną" Campbella, space opera sprzed 80 lat, rozkoszne są te realia techniczne i koleś, szlachetny miliarder, który niemal od ręki dokonuje z grupką kumpli zyliona Kluczowych Wynalazków - a to opanowuje energię atomową (ludzkość w XXIII wieku nią nie dysponuje... opisy jak to robi są w niezamierzony sposób przezabawne), a to nadprzewodnictwo w temperaturze pokojowej, a to pole siłowe, a to laser UV (tzn. tak to wygląda, choć autor tego jeszcze nie wie) i jeszcze parę takich. No cóż, 1935 :). Wali mocno naftaliną, ale przez to jest zabawne, a w sumie nawet fajnie się czyta.
Ale np. z 4 opowiadań (późniejszych zresztą o 10-20 lat) Asimova tylko jedno wytrzymało próbę czasu, a i to dzięki fajnemu twistowi w samej poincie.
Hamilton "Miasto na skraju miasta" - 140 stron, dopiero zaczynam ale póki co zapowiada się doskonale. Miasteczko (50.000 ludzi :)) w USA zostaje nagle przeniesione w Bardzo Dziwne Miejsce. Wczesne lata 50, a w ogóle tego nie czuć, wygląda jak współczesny tekst osadzony w latach 50.
Nie wiem jak będzie dalej, bo jestem tak w 1/4 tekstu ale to niewątpliwie najlepsze opowiadanie, czy raczej nowela, z tych które dotąd pobrałem i przeczytałem.
Spoiler
spoiler start
To jest Ziemia za jakieś 50 mln lat. Autor jest troszke na bakier z astronomią, bo jego zdaniem Słońce będzie wtedy czerwone i chłodniejsze niż dziś, a Księżyc dużo blizej Ziemi - choć tak naprawdę 50 mln dla Słońca to pikuś, nadal będzie żółte i gorętsze niż dzisiaj, a Księżyc ma się oddalić od Ziemi a nie przybliżyć...
spoiler stop
Nie to, że nie chciałem - nie wiedziałem czy warto. Teraz wiem, że tak. Takie... kingowskie, troszkę pomiędzy Mgłą i Kopułą, tyle że tu potworów póki co nie ma :)
Tytul oczywiście jest taki, jak powiedziałeś.
A ja skończyłem "Gorączkę Ciboli" Coreya. Lepsze niż poprzednie, choć mam wrażenie, że przydałoby się tej serii jakieś odświeżenie, bo schemat zaczyna być aż nadto widoczny.
Skończyłem Red Counrtry (Czerwona Kraina), czyli ostatnią samodzielną powieść ze świata Pierwszego Prawa, który stworzył Joe Abercrombie. Jak mawiał mój ojciec - bądźmy realistami: całe to pierwsze prawo to najlepsze fantasy XXI w. (prove me wrong). Sama trylogia to słodko-gorzkie mistrzostwo ze świetnie rozwijanymi postaciami. Samodzielne powieści też czyta się doskonale, a każda ma inny gatunkiem (zemsta, wojna, western), choć chyba najlepsze są odniesienia do postaci, które znamy z pozostałych książek.
Zostało mi jeszcze Ostre Cięcia (Sharp Ends), czyli kolekcja opowiadań. I bardzo dobrze, bo gdyby nie to, to pewnie musiałbym do września przeczytać wszystko od nowa. Dwa dni po rocznicy napaści Radzieckiej wychodzi "A Little Hatred" - czyli pierwsza powieść w nowej trylogii.
“The chimneys of industry rise over Adua and the world seethes with new opportunities. But old scores run deep as ever.
On the blood-soaked borders of Angland, Leo dan Brock struggles to win fame on the battlefield, and defeat the marauding armies of Stour Nightfall. He hopes for help from the crown. But King Jezal’s son, the feckless Prince Orso, is a man who specialises in disappointments.
Savine dan Glokta – socialite, investor, and daughter of the most feared man in the Union – plans to claw her way to the top of the slag-heap of society by any means necessary. But the slums boil over with a rage that all the money in the world cannot control.
The age of the machine dawns, but the age of magic refuses to die. With the help of the mad hillwoman Isern-i-Phail, Rikke struggles to control the blessing, or the curse, of the Long Eye. Glimpsing the future is one thing, but with the guiding hand of the First of the Magi still pulling the strings, changing it will be quite another…”
Logen to najfajniejsza postać ever a w filmie musi go zagrać Josh Brolin.
BTW Abercrombie, podobnie do GRRMa, prowadzi bloga, z którego wynika, że jest bardzo równym gościem.
Wpadły mi ostatnio w ręce trzy tomy cyklu Pustka Petera Hamiltona. Mam takie pytanie czy to cały cykl, czy może są jeszcze jakieś części, czy może coś w planach albo w produkcji?
Szukam tego miasta na końcu świata i oprócz wikipedii nigdzie nie widzę. Może coś podobnego?
Tom trzeci "Expanse" przeczytany, fajne jak poprzednie, a może i lepszy, bo dużo się dzieje na ostatnich 200 stronach. Teraz kilka innych książek i w lutym biorę się za tom czwarty...a w marcu ma wyjść tom piąty :).
Przeczytałem "Cenę szczęścia" Eriksona i "Do gwiazd" Sandersona (początki cykli). Pierwsze to dość klasyczne SF z ciekawym podejściem do pierwszego kontaktu, drugie to bardziej młodzieżówka, szkolenie na pilota myśliwca, walki z obcymi, tajemnica z przeszłości.
Echopraksja - Peter Watts - IMHO łatwiejsza w odbiorze niż Ślepowidzenie ale to może wynikac z faktu, że byłem już przyzwyczajony do stylu autora i do tego, że prawie przez cały czas nie wiedziałem co się dzieje. :) Mi się podobało.
A tu inna strona z opowiadaniami sf klasykow, po polsku, za free
http://sf.giang.pl/C_C_MacApp_Boom_w_przemysle_trumniarskim.php
Czytam te klasyczne opowiadania, czytam... fajne... fajne... takie se... dobre... kiepskie... i cały czas czekałem na coś, co mną cisnie o ścianę. I proszę, wczoraj dwa razy pod rząd - najpierw MacApp i "Wszystkie wasze ziemskie szczątki", czyli coś, co śmiało mogłoby być dziś sfilmowane i konkurowałoby z tymi wszystkimi "Kodami DaVinci". Dość krótkie (a szkoda!), oszczędnie napisane ale mocne, w ogóle nie czuć upływu czasu i dające do myślenia. A potem Heinlein "Sprzedając słonie" - powiedziałbym, że to nowelka w stylu późnego Kinga, gdyby nie to, że to przecież King pewnie wzorował się na Heinleinie, bo opowiadanie z 1952. (Przy czym mam na myśli nie Kinga "horrorzastego" co Kinga obyczajowego). Oczywiście twist, który miałby mnie zaskoczyć przyjąłem z szerokim uśmiechem "stary, obaj doskonale wiemy, co się tu właśnie zdarzyło" - cóż, przez te 70 lat parę razy inni autorzy też go użyli, co nie zmniejsza faktu, ze to ciepła, wzruszająca i bardzo sprawnie poprowadzona opowieść. Oba dołączają do opowiadań, do których będę na pewno pamiętał i powracał.
"Żeglarze nocy i inne opowiadania" - George R.R. Martin
nie ma co ukrywać, że zbiorek wydany został z powodu serialu Netflixa. Ten z kolei powstał na fali popularności "Gry o tron". W efekcie dostaliśmy zbiór opowiadań z lat 70-tych ub. wieku. Konkretnie są to:
Żeglarze nocy
Skrzynka obejścia
Weekend w strefie wojny
Nie wolno zabijać człowieka
Wszystkie barwy pierścienia gwiezdnego
Pieśń dla Lyanny.
Czas nie był zbyt łaskawy dla twórczości Martina. IMHO zdecydowanie broni się jedynie "Pieśń..." nagrodzona swego czasu Hugo (bodajże w 1975 r.) Być może broni się dlatego, że jest to w zasadzie mikropowieść o człowieku, o jego potrzebach a to się aż tak bardzo nie zmieniło przez ostatnie pół wieku.
Ogólnie zestaw dla miłośników ramotek. :)
Ramotki to sa z lat 30-40, lata 70-te to prawie wspolczesnosc.
Czytalem ten zbior, nie jest zly, Lyanna faktycznie o klase lepsza od reszty, ale to nadal dobra ROZRYWKOWA sf na uczciwym poziomie.
Czytam te nowa amerykanska antologie horroru "17 podniebnych koszmarów" i powiem wam, ze calkiem fajna. Na poczatku sie zdrzaznilem, bo wrzucono tam np. mikrohumoreske (5 zdan!!!) goscia, ktory zmarl w 1914, wiec co to ma do tematu przewodniego "to wszystko straszne, co cie moze spotkac podczas lotu samolotem" to nie wiem, bo tam samolot nawet nie wystartowal.
Potem niewiele mlodszy tekst Conan Doyle'a o strasznych rzeczach, ktore spotkaly pilota, co wzniosl sie AZ na niebotyczne 11 km - powiem tylko, ze meteor to nie jest najgorsza z rzeczy, ktore chcialy go tam zabic. :)
Do tego wrzucono do zbiorku dwa opowiadania sf, ktorych akcja dzieje sie na pokladzie samolotu, jedno dobre, a drugie GE-NIAL-NE... tyle ze pierwszy raz czytalem je z 25 la temu, wiec zadna nowosc dla mnie. No i jednak to sf z elementami horroru, a nie horror z elementami sf. Ale potem zaczyna byc lepiej. Jest jeszcze horrorek z lat, gdy na poklad samolotu mozna bylo wnosic bron w bagazu podrecznym i palic papierosy (swoja droga widzialem w latach 80 w Twilight Zone ekranizacje tego opowiadania).
A wspolczesne teksty - z tego co do tej pory przeczytalem - kopia dupe. Z 3 dwa wbily mnie w fotel (swietny Hill!). Nie wiem jak bedzie dalej ale na razie uwazam, ze pomimo tych ramotek na poczatku i odgrzewanego (acz smacznego) kotletu - warto.
Hej wam :)
Przeczytam: Proxima S. Baxter - 6/10 bo nie bylo az takiej tragedi ale rozczarowanie. Autor chyba sam do konca nie wiedzial co chcial napisac. Watek na Proximie ciekawy ale troche dziwnych i malo-realnych pomyslow, watek na ziemi mniej ciekawy. Ogolnie bardzo bez szalu, raczej nie kupie nastepnej czesci.
Skrzydla Nocy - R. Silverberg - prosta ale fajna ksiazka, nastrojowa i dobrze sie czyta. Nic wielkiego ale warto przeczytac. 8/10
Milczenie - S. Endo - dobra ksiazka, mocna, czyta sie przyjemnie i wciaga. Chcemy wiedziec co stoi za decyzjami bohaterow. Bardzo mi sie podobala, szkoda jedynie ze dostajemy niewiele odpowiedzi ale rozumiem ze kazdy ma sam je znalezc. 8/10, musze zobaczyc film teraz :)
"Wzlot i upadek D.O.D.O" - Neal Stephenson Nicole Galland
Sięgnąłem po to gdyż spore wrażenie zrobiły na mnie "Epoka diamentu" i "7EW". Wiedziałem, że tym razem czeka mnie zupełnie inna przygoda. Przeczytałem mimo, że to nie jest to co lubię najbardziej. Po pierwsze podróże w czasie. Po drugie cała praktycznie książka doprowadza nas do sytuacji z początku. Nie cierpię tego chwytu.
Całość budzi we mnie skojarzenia z "Dziennikami Gwiazdowymi" Lema. :) Szczególnie z podróżą gdzie Ijon Tichy pracował nad stworzeniem Wszechświata. Najsmaczniejsze są "wstawki korporacyjne". Po prostu rewelacja! Fabuła jest na tyle zakręcona, że o ile nie jesteście fanami historii krucjat i upadku Konstantynopola to gdzieś w połowie totalnie się pogubicie. :)
No wiec dokonczylem te "17 podniebnych koszmarow". Trzy swietne opowiadani (w sumie), masa odgrzanych kotletow (premierowe sa tylko teksty Hilla i Kinga, z czego syn nokautuje ojca w pierwszej rundzie). Jedno z 1893 bodaj, jedno z 1913, jedno z 1940, jedno z 1946...
Generalnie to ujdzie w tloku, jest powiedzmy z 8 opowiadan wartch uwagi (z czego 3 swietne) ale jak jestes fanem horroru, to daj sobie spokoj.
Rebis wreszcie rusza ze swoją serią klasyki. Pod koniec kwietnia pierwsza pozycja --->
Nowe Wydawnictwo NieZwykłe, które niedawno wydało pierwszy tom militarnej space opery Arensona "Ziemia osamotniona", całkiem fajnej zresztą, zabiera się za kolejną serię SF. Będzie to "The Interdependency" Johna Scalziego. Może z tą jego serią będzie więcej szczęścia, bo zdaje się że "Wojna starego człowieka" po raz drugi upadła...obym się mylił.
Ogień i krew.
Po prostu nie wierzę, że grubas zamiast kończyć sagę skupił się na takim nudnym czymś. Rozwleczone to do granic możliwości (2 tomy chyba z 6 przewidzianych), czyta się to jak wikipedie bez żadnego zainteresowania - po prostu w nosie mamy losy postaci, o których słyszelismy raz albo wcale. Tragedia.
Witam wszystkich, mam następną zagwozdkę. Andy Weir - Marsjanin.
Plot jest całkiem niezły. Protagonista został sam na Marsie, ranny, ze środkami zdolnymi utrzymać go przy życiu przez kilka miesięcy. Pomimo sytuacji, w której normalny człowiek by się załamał i strzelił sobie w łeb, nasz astronauta zaczyna kombinować jak przetrwać.
Jestem po dwóch rozdziałach i już zdążyłem dwa razy zasnąć. Ogólnie idea survivalu na Marsie wydaje się super, o tyle styl narracji mi już nie odpowiada.
Po pierwsze primo, ten hurraoptymistyczny klimat, biorąc pod uwagę totalnie beznadziejną sytuację bohatera, sprawia wrażenie, że jest on chory psychicznie.
Po drugie primo, brakuje mi tutaj survivalu w stylu Robinsona albo filmu Cast Away. Bohater chce zrobić wodę, nie ma problemu przecież jest jakiś sprzęt z czymśtam, wystarczy to podgrzać, ochłodzić i już jest.
Nie wiem, czy pierwsze rozdziały obrazują, co będzie dalej, ale obawiam się, że stylówka raczej się zmieni. Niby książka na kilka godzin czytania, ale ja autentycznie przysnąłem przy tych opisach reakcji chemicznych i nie wiem czy dam radę, jeżeli dalej jest podobnie:) Ktoś coś?:)
Ten nowy Currie nienajgorszy w sumie, choć dość sztampowy, a cała książka to jedna-wielka-bitwa (a raczej szereg bitew), z przewagą wroga 10:1 w liczebności, a w sile ognia 20:1. I co tu począć? Ano cóż, trzeba kombinować... wykorzystując także fabułę spin-offu serii ("Książę złodziei").
Ot, fajna lekturka na weekend, duszy nie urywa ale czyta się miło, choć w paru miejscach trzeba już mocno "zawiesić niewiarę" by przyjąć, że "znów się udało przeżyć" (mój ulubiony cytat z "Siedmiu samurajów". Tak pomiędzy 6+ i 7/10.
Shadow
No to kolejne 2 tomy będą chyba robione po łebkach, bo pierwsze dwa kończą się na jakiejś 1/3 panujących
Dalej poczytuję sobie klasyczne opowiadania sf z tej strony, którą podrzucił mi Dorsay i z autorów mało znanych w Polsce póki co na absolutną gwiazdę wyrasta H. Beam Piper. Jak do tej pory zaliczyłem dwa jego dłuższe opowiadania (Niewolnik jest niewolnikiem i Poson) - i oba są dokładnie tym, czego szukam w klasyce sf: ciekawą opowieścią, podbudowaną nauką, sprawnie napisaną i podlaną delikatnym humorem.
Marko Kloos - "W ogniu walki" (Frontlines tom V)
Mam wrażenie, że wyraźnie lepszy od co najmniej dwóch wcześniejszych. Zmniejszenie "skali operacyjnej" wyraźnie wpłynęło korzystnie. Kto czytał poprzednie cztery ten wie czego się spodziewać i raczej się nie zawiedzie. :)
Nieco szkoda, że tłumacz wciąż upiera się przy "szwadronach" w lotnictwie.
Ziemia Osamotniona – Daniel Arenson
To jest po prostu przemalowane "Starship Troopers". Z wszystkimi wadami i bez żadnych zalet. Główna różnica jest taka, że tu walczy się z morderczymi stonogami. Fabuła trzyma się kupy niczym porządnie wyrośnięty ser szwajcarski.
Nie dajcie się zwieść porównaniom na okładce do "Gry Endera" i "Wojny Starego Człowieka". To taki żart. Ta książka to po prostu masówka. Pierwszy tom z dziesięcioczęściowego cyklu. ATSD to jest jeszcze sześć tomów (chyba) spin offu. Autor te 16 książek popełnił w dwa lata, równocześnie wydając jeszcze sześć tomów cyklu "Kingdoms of Sand". Jak dobrze wiemy ilość, rzadko przechodzi w jakość.
Cena szczęścia - Steven Erikson
Zaczynałem czytać w przekonaniu, że to takie współczesne "Wyjście z cienia". Pomysł tego, że przylatują do nas obcy by zaprowadzić tu nowy porządek jest dość oklepany. Tutaj akurat chcą "chronić biom". Z naszego punktu widzenia są praktycznie bogami. Byłoby z tego niezłe opowiadanie a tak to mamy wstęp do kolejnego cyklu. Akcji nie ma za wiele bo autor skupia się na reakcjach największych mocarstw na całą sytuację. IMHO nie bardzo mógł się zdecydować czy pisze serio, czy ma z tego wyjść jakiś pastisz. Postaci przywódców sa jak dla mnie zbyt stereotypowe.
Jeśli liczycie na jakąś wartką akcję, spiski, ruch oporu itp poszukajcie czegoś innego. Tu fabułę można opowiedzieć w pięciu zdaniach.
PS. Kolejny Nobel za przetłumaczenie tytułu: "Rejoice, A Knife to the Heart" - "Cena szczęścia"
Właśnie czytam po polsku ale jeśli ktoś włada nieźle angielskim to tutaj, chwilowo za darmo
THE COLLAPSING EMPIRE
(The Interdependency, Book 1)
by John Scalzi
https://ebookclub.tor.com/:
Czwarty tom "Expanse" zaliczony. Obawiałem się na początku, że dostanę kolejne "400000 z Gehenny", ale na szczęście całkowicie się myliłem. Bardzo fajna część i kolejny sezon serialu też może być niezły. Teraz nowy Currie...którego miałem czytać najpierw, ale zapomniałem o nim...starość jest straszna :P
Upadające Imperium - John Scalzi
Dla mnie ta książka ma dwie wady. Po pierwsze ma tylko 300 stron z małym haczykiem, po drugie to pierwsza część cyklu. Z tego drugiego minusu wynika, że całość poświęcona jest w zasadzie na prezentację ogólnej sytuacji oraz głównych postaci dramatu. Prozę Scalziego czyta mi się bardzo dobrze tutaj też wszystko jest tak jak lubię.
PS. To nie jest militarna sf tylko "klasyczna" space opera. Sążnistych opisów walk raczej nie ma.
A ja mecze klasykę od "dorsza" :) (sorry OldDorsaj :P). Teraz dopiero w pelni rozumiem co to znaczylo "pulp fiction", bo wczesniej klasyke sf znalem glownie z ksiazek z czasow PRL i pozniejszych antologii, tworzonych glownie na bazie zachodnich "the best ot year..." czy "the best of classic". I tym samym odfiltrowywano wszelkie g...
A teraz rozumiem jak okrutnym chlamem masowo zalewano czytelnikow (polecam szczegolnie tekst Davida Wrighta O'Briena - Dajmy wygrać Marsa - to moim zdaniem najgorsze, najglupsze i najbardziej sztampowe opowiadanie sf jakie w zyciu czytalem, z porazajacym wrecz brakiem jakiejkolwiek logiki. Napisane w 1950 i mamy tam m.in. profesora mowiacego z niemieckim akhcenthem, ktohy budhuje sthathek kosmiczny, ktorym to bohaterowie leca na Marsa. Dodam, ze statek osiaga predkosc nadswietlna, a na Marsa leci 10 godzin. I tak przez 20 stronic.)
ALE... z drugiej strony. Na tym polega radosc poszukiwacza zlota, gdy krecac sitem pelnym blota i piasku widzi nagle na dnie lsniace bryleczki zlota. Jakby lezaly wszedzie, toby nie bylo radochy z odkrycia...
I generalnie takimi samorodkami sa dla mnie poki co trzej autorzy: Hamilton, Piper i Schmitz. Ich teksty generalnie udowadniaja, ze dalo sie wtedy pisac opowiadania pomyslowe, trzymajace warsztat, poziom etc, ktore do dzis czyta sie z przyjemnoscia, nawet jesli to i owo wali naftalinka. I nie mowie nawet o realiach technicznych, co raczej socjologicznych. Tam wszyscy nieustannie pala, tam "silna niezalezna kobieta" to taka, ktora chce poslubic nie mieczaka, a prawdziwego mezyczne, ktory jej powie, co (ona) ma robic. A to polecenie brzmi "idz do kuchni i zrob cos do jedzenia". I ona idzie, choc troszke strzela focha :) (*) (Tu trzeba zaznaczyc, ze akurat Schmitz kreuje postacie kobiet daleko odbiegajacych od tego standardu").
(*) tak jest w jednym z opowiadan, choc akurat nie tych panow, dodam ze opowiadanie poza tym calkiem niezle.
PS. Nowy Currie przyzwoity, choc ilosc "boskich" istot bioracych udzial w rozgrywce zaczyna mnie troszke przerastac.
Moge ci te tomy podeslac ale lojalnie uprzedzam ze zrobione sa dosc niechlujnie, tzn. one mialy byc dla mnie do czytania, wiec nie rzezbilem zeby np. spis tresci miescil sie idealnie na jednej stronie, albo zeby wszystkie naglowki ujednolicic etc.
Te wersje "the best" oczywiscie bardziej podpicuje, bo to na export.
Jakby to pisz [email protected] albo daj namiary tutaj.
A zresztą - spakowane 17 tomow klasycznej sf z lat 30-60. Za darmo, legalnie, po polsku.
Mistrzowie sf (by Smuggler) - enjoy!
https://www.dropbox.com/s/3c7pcwaiebnfbrc/Mistrzowie%20sf%20tom%201-17.rar?dl=0
To są mobi ale w razie czego są darmowe konwertery do epub czy pdf, czy worda, co kto woli. Np. Hamster Converter albo Calibri
http://pl.hamstersoft.com/free-ebook-converter/
Tom 17 i 18 to stare opowiadania z tej drugiej strony, jakby co. Nowe (tzn. wspoleczesne) stamtad poki co sobie skladam na stosik.
Mam zrobione cztery zbiory, w sumie 40 opowiadań, teraz już tego nie rozdzielę, bo musiałbym robić od nowa....w sumie za bardzo tam nie widziałem współczesnych, oprócz "poklatkowej rewolucji" Wattsa, którą miałem osobno wcześniej, jako samodzielna książkę.
"Piorun kulisty" - Liu Cixin
To dokładnie taka książka, napisana w taki własnie sposób jak się spodziewałem. Niemal na każdej stronie czuć, że powstała ona w innym kręgu kulturowym a autor większość życia spędził w kraju hołdującym zupełnie innej ideologii Były takie momenty, że czułem się jakbym czytał "Obłok Magellana" albo jakąś powieść Chruszczewskiego, :)
IMHO dla kogoś kto zna "Wspomnienia z przyszłości Ziemi" nie powinno to być zaskoczeniem. Tam też są podobne fragmenty, które jednak gubią się ze względu na rozmach cyklu. Ta książka jest bardziej kameralna. Dotyczy w zasadzie jednego wątku. Obsesji bohatera. Rzeczywiście jest dość dużo nauki lub "nauki" (nie wszystko chciało mi się sprawdzać) ale tego też można było oczekiwać po 'hard-sf'.
Czy polecam?
Tak jeśli komuś podobały się wspomnienia z przyszłości i nie raziła go tamtejsza chińszczyzna.
Nie jeśli oczekuje wartkiej akcji i widział we wspomnieniach tylko indoktrynację.
"Erę supernowej" też kupię.
Zaczerpne z wczesniejszego posta
lifter -> Starship jest fajne, bo pisane tak bardzo serio, ze teraz brzmi jak parodia.
No akurat tu sie nie zgodze te "opowiesci z historii" maja niezle przelozenie na rzeczywistosc, dodac jeszcze mozna to do czego daza swiatowe korpo i ladnie widac w Friday jak to sie skonczy :P Heinlein byl chyba jasnowidzem, ofc to moj punkt widzenia i wrazenia po lekturze :)
Rebelia - B.V. Larson - Cykl: Rebel Fleet (tom 1)
Kolejna seria Harlequinów od wydawnictwa Drageus. Osoby znające serię "Star Force" zauważą, że autor wziął na warsztat szkielet tamtej serii trochę go przemalował. Coś tam dodał, coś odpiłował i wyszło to co wyszło. W międzyczasie grał też chyba w Fortnite. ;)
To z założenia jest lektura czysto rozrywkowa. Zdrowy rozsądek zostawiamy na boku. Czytało mi się to lepiej niż ostatnie tomy "Star Force". Może dlatego, że jest to nowe otwarcie i wszystko jest świeże. (Mimo, że widać, że to te same pomysły pociągnięte dla niepoznaki nową farbą).
Przeczytalem Vatran Auraio - Marka S. Huberatha - 9,5/10 - niesamowita ksiazka, strasznie lubie takie klimaty, realistyczne SF bez "hard SF", skupienie na opowiesci, emocjach, ludziach. Jedna z lepszych ksiazek jakie czytalem. Najwiekszy minus ze skonczyla sie nagle - bylo mi naprawde smutno ze to juz koniec, polubilem te postacie i juz nie dowiem sie co dalej.
Mozecie polecic cos podobnego? Czy inne ksiazki tego autora sa rownie dobre?
H. Beam Piper.
Kuźwa, to nazwisko powinno stać w jednym rzędzie obok Asimova, Bradbury'ego, Bestera itd. Gość pisze dość długie opowiadania (wzięte z tej strony z klasykami), gdzie miesza przygodę z całkiem sensownymi rozważaniami na tematy rozmaite, jest sprawny warsztatowo, jego teksty praktycznie się nie starzeją, a gdzieś tam delikatnie w tyle przebijają nutki sarkastycznego humoru. Do tej pory zaliczyłem jego trzy długie opowiadanie i każde kolejne jest lepsze niż poprzednie. Gdybyście chcieli go przetestować, to póki co polecam "Oomphel na niebie". O religii, o prawdzie, o geopolityce. Ale jak jesteście fanami Zandberga to niektóre wnioski mogą się wam nie spodobać. Jak słuchacie Radia Maryja to też możecie nie być szczęśliwi. Ale jak lubicie stare, świetne sf - to będziecie w niebie. Jak ja.
A jakby co z jego innych opowiadań "Niewolnik jest niewolnikiem" jest fajnym komentarzem z lat 60 tego, co teraz dzieje się w Iraku, Syrii i Afganistanie, zaś "Poson" to próba zrozumienia jak postrzegają świat istoty których zmysły nieco odbiegają od naszych. Wiecie - patrząc na fotkę laski i patrząc na jej zdjęcie RTG widzimy przecież to samo - ale zupełnie inaczej. A oczy to nie jeden przecież jedyne, czym postrzegamy rzeczywistość...
Aż żal, że gość strzelił sobie w łeb w 1964, bo te wszystkie opowiadania są z lat 60-62 i wskazują, że był w świetnej formie i mógł jeszcze z 10-20 lat pisać.
Dobrnąłem mniej więcej do 1/3 Bezkresu Podlewskiego i normalnie nie dam rady chyba dalej. Wieje taką nudą, że aż ciężko mi uwierzyć, że to kontynuacja chyba najlepszej space opery z jaką miałem do czynienia. Jakbym zaczynał od tej części i nie znał wcześniejszych to rzuciłbym to w kąt i nigdy do tego nie wracał :P, chociaż cały czas się łudzę, że może się rozkręci i jakoś brnę dalej chociaż to rozpisywanie się kilometrami o jakichś totalnie nieistotnych wątkach mi tego nie ułatwia.
W sumie to mógłbym zrobić analogię do Lyncha, pierwsza część Niecnych super, druga już nie taka dobra no i Republika Złodziei wyraźnie słabsza, totalny brak świeżości itp., zresztą kto czytał to wie. Chłopaki (Podlewski, Lynch) naprawdę świetnie zaczynają, ale z kończeniem już tak różowo nie jest :P, chociaż może za wcześnie postawiłem krzyżyk na Bezkresie, nie doczytawszy do końca.