Amen!!
Jakby autor artykułu czytał w moich myślach :D Pierwsze 10h w Origins było ciekawe, a potem...... miałem nadzieję, że tutaj będzie trochę inaczej. Szkoda.
Nie mogę tylko pojąć skąd te wysokie oceny? Wygląda to tak, jakby każdy recenzował tę grę po właśnie tych 10h, a to że później gra nie oferuje niczego ciekawego jakby nikogo nie obchodziło.
Świetny artykuł, dzięki zaoszczędziłem pieniądze i co najważniejsze czas.
A jaka jest niby późniejsza ? Orgins to nuda i kupa zmarnowane kilka godzin grania aby zobaczyć jak pusty jest ten świat i nudny. Zasadniczo widać po recenzjach że Odysey to marna próba kopiowania tym czym jest wiedźmin :)
Ani z tego RPG ani dobra wciągająca GRA :) Ani assasyn :)
Gdyby nie nazwa ASSASIN CREED to autor dałby 5/10 i koniec tematu.
O, większość minusów gry o których pisze autor artykułu (łącznie z tytułem ;)) - to dla mnie plusy ;)
Czyli nie jest źle.
Z przyjemnością poczytałem opisy świata. Nie wiem bo nie mogę jeszcze wiedzieć, czy to, co jest do roboty (do grania) dla mnie w tym świecie, wystarczy mi na te "długie godziny" - na ile mnie bawić to będzie a na ile nużyć (nudzić?).
Pewne że jak chodzi o te "długie godziny" - to w grze którą lubię, przestają być "długie" i tylko trochę mi żal że minęły..
Tak jakby wiedźmin nie miał nudnych i powtarzalnych śmieciowych zadań. Tylko że w nich zabijało się głównie potwory.
Kolejny artykuł w którym autor wypunktowuje miażdżące wręcz wady gry (bo nuda i powtarzalność to chyba najgorsze co można w grze znaleźć) a na końcu dodaje "ale to bardzo dobra gra". Wybaczcie, ale to naprawdę wygląda jakby wam ktoś kazał tak pisać.
Ludzie na GOL naprawdę mają problem z rzetelnym podejściem do tematu. Artykuł na 3 strony, autor wypuszcza jakieś 17 zarzutów do gry, po czym kończy artykuł stwierdzeniem pogrubionym, że to wciąż BARDZO DOBRA GRA. Jak do ciężkiej cholery to może być BARDZO DOBRA GRA, skoro żeś jej wytknął tyle problemów? zrozumiałbym niepogrubione całkiem niezła gra. Ale bardzo dobra??? No kuźwa! To tak jakbyś opisywał samochód: problem z układem kierowniczym, wyciek z silnika, miski olejowej i skrzyni biegów, powłoka lakiernicza do wymiany, układ hamulcowy nie istnieje. Ale luzik. To wciąż BARDZO DOBRY SAMOCHÓD!!! Zdecydujcie się ludzie cholera.
Czytając tekst mam tylko jedno w głowie - gry z otwartym światem po Legend of Zelda BotW nie powinny tak wyglądać.
Trochę Fortninte.
Odyseja to idealna pod nazwa dla tej odsłony. W końcu tułaczka Odysa trwała 10 lat. Dlaczego AC miałoby być pod tym względem gorsze?
Jak świat jest dobrze napisany i jest różnorodność to jestem za.
Jakość nie ilość to się liczy, a Ubiszoft idze wlasnie w ilość, dlatego coraz mniej lubie ich gry
48h w 10 miesięcy...stanowczo za dlugo, granie bez klimatu. Lepiej sie skupic na jednym tytule.
Godze obowiazki rodzinne z graniem i filmami i 1,5 miesiaca mam jakieś 30h w Mad Maxa a dalbym rade wiecej.
Dramat graczy jesli moga sobie pozwolić na max 2h tygodniowo..
Następny Asasyn ma posiadać mapę wielkości miliarda kilometrów kwadratowych. Inaczej nie gram.
Świat może być ogromny, ale trzeba mieć w nim co do robienia...A zbieranie jakichś dupereli średnio mnie przekonuje. Wolę mniejszy świat, albo podzielony,niż mieć olbrzymi teren, a pusty jak cholera . Dla mnie mapa Wiedźmina była prawie idealna. Ale tylko dlatego, że była masa fajnych zadań. A i tak musieli dać jakieś dupsy.
To już wiem czemu zrezygnowano z wydawania nowej odsłony gry co roku.
Żeby gracze zdążyli taką grę przejść zanim wyjdzie kolejna :D
Jeśli gra ma ciekawe i różnorodne zadania i i świat i nie ma potrzeby grindowania żeby ruszyć z fabułą to może być i długa nic nie stoi na przeszkodzie jest więcej grania.
Ale jak to ma wyglądać jak w grach Ubisoft to sano tylko inne mmiejsca to nie ma to sensu. Wystarczy jeden czy dwa tereny i nie ma sensu grać dalej. Trainer i tylko ffabuła do końca.
I co w tym złego że dluga? Przecież zrobienie tylko głównych zadań to w origins jakieś 20h ja przesiedziałem prawie 140 w rok (podstawka plus DLCki - większość misji i znajduje) i bardzo dobre grając co drugi, trzeci dzień te 60-90min. Dobrze się bawiłem.
Lepsze to niż dać te same pieniądze za takie chociażby show off the colosus. 6h gry - co prawda wciągające jak cholera ale po tygodniu gra na półkę pewnie na lata lub na zawsze.
Samego oddysey narazie nie biorę bo przy obecnym natłoku gier (rdr2 też pewnie starczy na ponad 100h) gałbym pewnie w niego z 2h na tydzień. Następny AC za 2 lata więc przez cały 2019 będzie w co grać kolejna świetna przygoda na jakieś 200h
Ciężko się nie zgodzić z autorem tekstu. Mimo wszystko po 10 godzinach gry bawię się świetnie. Ta gra to prostu dobrze wykonany, rzemieślniczy produkt. Nic odkrywczego ani rewolucyjnego, ale zrobiony po prostu dobrze. Z jednej strony szkoda, bo jest potencjał na dużo, dużo więcej. Gdyby po prostu porzucić tą asasyńską otoczkę i pokazać jakąś ciekawą historię w starożytnej Grecji to gra na tym bardzo by zyskała. Tak, nie ma tutaj ani asasynów ani templariuszy, ale schemat jest ten sam, co z tego, że skryte pod innymi nazwami. Najemnicy kontra jakiś tam kult. Obie strony identyczne jak asasyni i templariusze.
Do tej pory najbardziej Black Flag odbiegał od tego typowego schematu (choć też nie za bardzo) i to właśnie ta część najbardziej mi się podobała pod względem fabularnym.
Sam podchodziłem sceptycznie (nawet w poprzednim wątku napisałem niezbyt przychylną opinię), ale muszę posypać głowę popiołem.
Odyssey jest grą świetną, nie legendarną, ale świetną.
spoiler start
Zmiana opinii generalnie wynika z faktu, że lubię łazić godzinami w grze, eksplorować + fabuła się rozwija w pewnym momencie (na początku drętwo) + musimy uświadomić sobie, że to nie będzie assassin tylko mamy do czynienia z młodym herosem greckim
spoiler stop
Grywalność odyssey przy powyższych założeniach staje się przyjemnością i słodyczą.
Ile godzin zazwyczaj spędzasz w grze z otwartym światem?
To gry zależy przecież. Jedna gra z otwartym światem będzie na 40 godzin a inna na 120.
Jeżeli wszystko jest dobrze zrobione i gra może zapewnić content wysokiej jakości na 150 godzin to to wcale nie jest za dużo. Gorzej kiedy nie może... Gra nigdy nie może być za duża, może być najwyżej źle zaprojektowana.
Jeżeli rozpatrujemy przykład Ubiszaftu to zazwyczaj u nich jest bieda jeżeli chodzi o świat. Wildlandsy to świetnie pokazały mając chyba najgorszy otwarty świat w grach ever. Czasami im się uda (WD2, FC5) ale niestety przeważnie ich gry mają kompletnie położony design otwartego świata (FC3 i 4, ACIV i ACO, WD).
Yakuza 0 ma najlepszy design otwartego świata jaki w życiu widziałem. Masa pobocznych zadań i aktywności, minigierek więcej niż we wszystkich grach R* razem wziętych. Ale wszystko jest zrobione perfekcyjnie, nie ma żadnych zapychaczy a nawet fetch questy są zrobione z jajem i super bawią. Spędziłem z tą grą ponad 130 godzin w 17 dni i był to super okres.
Chętnie zobaczyłbym jakiegoś Assassyna z całkowitą zmianą gameplayu i innym doń podejściem, np. coś a la nowy "Tomb Raider", gdzie mamy liniową mapę z większymi hubami? + nowy sposób poruszania się, np. też jak Lara, używanie linki z hakiem, trudniejsze wspinanie się, itp.
Dlatego ja od jakiegoś czasu zanim zacznę grać w jakąś grę z otwartym światem, sprawdzam w necie jakie są w niej znajdźki oraz co daje ich zbieranie. Jeśli okaże się że cześć z nich nic nie daje lub daje jakieś gówniane nagrody, to domyślnie w grze ich nawet nie szukam.
Polecam, pozwala zaoszczędzić sporo czasu i nerwów.
Ile godzin zazwyczaj spędzasz w grze z otwartym światem?
Ha! To zależy. Nie jestem fanem sandboxów, raczej lubię zwarte gry z dobrą fabułą. Batmana: AK skończyłem w 31 godzin i chciałem zebrać wszystkie Statuetki Człowieka-Zagadki, ale po 1/2 szlag mnie trafił i odinstalowałem. Natomiast w Falloucie: NV mam już 120 godzin i nadal mi się nie nudzi. Nienawidzę powtarzalnych zadań i szukania tysięcy znajdziek. W Far Cry'u 3 było to całkiem nieźle zrobione i wchodzenie na wieże było całkiem fajne i świeże, później niestety to zarżnęli. Właśnie dlatego nie przepadam za Assasinami, mimo że w teorii są skradankami - moim ulubionym gatunkiem. Czekam na RDR II, bo moim zdaniem pokaże nową jakość w grach z otwartym światem. Zgadzam się w pełni ze zdaniem autora, że wyłączony HUD i brak jakichkolwiek wspomagaczy to przepis na super zabawę. Oby wydali na PC to jeszcze zobaczymy to w 60 klatkach i 1080p.
Już widzę jak za niedługo będą się pojawiać reklamy gier : kup grę x zapewni ci 100godzin rozrywki.... za jedyne 3zł/h
Przyznam, że byłem napalony na tę grę, ale nieco mnie rozczarowała. Nie zaszedłem jeszcze jakoś daleko, ale póki co fabuła zdaje się być jakaś taka zbyt mglista. Bayek od początku miał wyraźnie nakreślone motywy, Aleksios póki co "rozbija się po świecie".
Dodatkowo razi mnie garść błędów, które potrafią zirytować i dziwnych rozwiązań. Na przykład kiedy oznaczamy orłem skrzynie, po jej przeszukaniu oznaczenie nie znika i trzeba je ręcznie usunąć lub oznaczyć inny cel. Okropnie głupie, zważywszy że w Origins było to zrobione normalnie. System łowców nagród byłby spoko gdyby nie to, że jest ich od **uja, na każdym kroku się na nich można natknąć, a często kilku w jednym miejscu mnie atakują i takiej walki nie ma szans wygrać (chyba, że chcesz stracić kolejną godzinę na bicie wszystkich po kolei). Czasem też dzieją się dziwne rzeczy w świecie. Dopiero co pomogłem spartanom odbić jeden region, a zaatakowała mnie cała ich grupa bo... biłem się z łowcą nagród, który nie ma z nimi żadnego związku. Takich głupich sytuacji w grze spotkałem już mnóstwo.
Natknąłem się też na zadanie, które chyba jest zbugowane: mam uratować mieszkańca przed atakiem bandytów, problem w tym, że nie da się :D Bandyci od razu dopadają go, nie zważając na to że ich biję i zabijają zleceniodawcę jednym ciosem. Rozpoczynałem to zadanie 5 razy i za każdym razem kończyło się w ten sam sposób. Mam również mieszane uczucia co do tablicy zadań. Niby niektóre są fabularyzowane i mają nawet dialogi z postaciami, ale są to krótkie wątki, bez polotu. Jest ich MASA, szybko nudzą i okazują się zwykłymi zapchaj dziurami.
Nie zrozumcie mnie źle, gra mi się naprawdę przyjemnie, walka jest miodna, o dziwo wciągnęły mnie tez bitwy morskie, a zadania fabularne i większe zadania poboczne są zrealizowane przyjemnie (szczególnie scenki). Również kompletowanie i ulepszanie ekwipunku zrobiono bardzo przyjemnie i w końcu jest sens poszukiwania skrzyń oraz zagadek (które oprócz przedmiotów dają też nowe ulepszenia sprzętu). Natomiast rozczarowało mnie wypełnienie świata jeszcze większą ilością zapchaj dziur niż w Origins. Aktywności jest od groma, ale niestety z czasem się powtarzają i już nie cieszą. Liczyłem jednak, że przekręcenie się w stronę RPG zaowocuje bardziej skoncentrowaną rozgrywką, a nie uganianiem się za obozami bandytów, żołnierzami spartan lub ateńczyków itd. Wiadomo, że nie trzeba robić tego wszystkiego, ale Ubi mógł skupić więcej energii na dłuższych zadaniach pobocznych.
Na chwilę obecną, gdybym miał oceniać grę w skali, to bym dał 7,5.
Assassin's Creed Origins niedawno się pozbyłem. Ukończyłem główny wątek, może fabularnie nie była to gra specjalnie dobra, zaś gameplay'owo naprawdę mi się spodobała. Skończyłem historię Bayeka i... kurde, jak mi się nie chciało robić tych wszystkich posterunków, twierdz i innych lokacji!
Naprawdę. Patrzyłem, co jeszcze mogę przed sprzedaniem zrobić, może powbijać jakieś trof... sry, ukończ wszystkie lokacje, czyt. zbierz skrzynkę 1-3 w masie malutkich miejscówek i wyczyść wszystkie forty. Nie, dzięki.
Najdziwniejsze jest to, że w żadnym z innych Asasynów nie czułem tego jeszcze AŻ TAK. Aż tak, bo np. w Unity czy Syndicate pomimo też sporej ilości znajdziek, zwykłych skrzynek czy innych rzeczy, jakoś aż tak mnie to nie przesyciło. Tym razem jednak uznałem, że nie warto się męczyć dla achievementa świadczącego o braku życia prywatnego :P
Niedługo mam zamiar zaopatrzyć się w Spider-Mana i o nim też słyszałem i czytałem różne rzeczy, ale mimo wszystko te poboczne aktywności będą prostsze do przeżycia, a może nawet okażą się przyjemne w jednej z najlepszych gier tego roku ze Spider-Manem niesamowicie bujającym się na pajęczynie.
Nawiązując też troszkę do innych gier, to chociażby w Wiedźminie 3 praktycznie większość pytajników to też były takie zapchajdziury i ich również do dziś nie ukończyłem. Co innego zadania poboczne.
A, no tak. Zadania poboczne. One w Origins były... w ogóle nieangażujące. Niezapadające w pamięć. W przeciwieństwie do Wiedźmina. Fakt, nie każdy quest w Wiedźminie jest wyśmienity, ale można z pewnością powiedzieć, że stoją one o półkę wyżej od takiego Asasyna. Cieszy to, że twórcy chociaż próbowali pisać rozmaite historie do każdego z nich... co nie znaczy, że to się udało.
W kwestii znajdziek góruje według mnie seria Batman: Arkham od Rocksteady. Pokazują oni, że można tworzyć nawet kilkasek znajdziek, które będzie się a) łatwo zdobywało ze względu na rozmiar świata (to, a skrzynki w Dolnym Egipcie) oraz b) PRZYJEMNIE zdobywało, gdyż są różnorodne - zagadki logiczne, zwykłe wykorzystanie gadżetów, skanowanie otoczenia - oraz WYNAGRADZAJĄ gracza czymś więcej niż osiągnięciem - opowiadają bardzo dużo historii, ciekawostek o różnych postaciach, wydarzeniach sprzed akcji właściwej. To naprawdę motywuje do działania. Absolutny mistrz znajdziek (+1 do bycia jedną z najlepszych serii growych ever, ale to już nie na temat).
Mimo że siedzę chory w domu i niewiele mogę robić to Origins mnie strasznie męczyło, ileż można robić to samo. Jeszcze ten lv scaling zabija imersję, cztery poziomy wyżej i musisz komuś zapakować 30 headshotów z łuku.
Fabuła drętwa, znowu gonimy za kulką i ubijamy ludzi którzy nam przeszkadzają. Twórcy cynicznie zdecydowali uśmiercić się dwójkę dzieci w wątku głównym próbując zagrać na emocjach, (to głównie zapamiętałem) zamiast zrobić wciągająca fabułę.
Gry traktuje jak smaki w jedzeniu. Nie przechodzę ich od deski do deski, tylko powoli, smakuję jak mam na to ochotę. Jeśli nie mam, idę do innej gry. Żadna gra mnie nie męczy, a cieszę się, jeśli za np. miesiąc znajdzie się czas na pogranie przez kilka godzin. Plus takiego podejścia jest taki, że nie przerażają mnie te setne godziny grania, ot.... po prostu będzie więcej dobrego jedzenia :)
Nie stary, nie da się jeździć jak marzenie samochodem ze złym układem kierowniczym i hamulcowym, wyciekami zewsząd i zardzewiałym lakierem. Owszem, jeśli to będzie jeden z samochodów o których piszesz to wrażenia z jazdy będą całkiem niezłe ze względu na fakt czym jedziesz, nie będzie to jednak jazda jak marzenie, a już na pewno nie jazda BARDZO DOBRYM SAMOCHODEM :).
Nie gra nie może być za duża. Gry powinny być jak największe. Najlepiej jak by mapy w grach były minimum wielkości Jowisza w skali jeden do jednego. To by dopiero były gry. Im gra większa tym jest lepsza.
Ktoś tu chyba za słabo się pławi w grze i chłonie jej klimat. Ja mam 51 godzin i połowy mapy jeszcze nie odkryłem. A przyłapałem się na tym, że za szybko ją przechodzę, przechodzę obojętnie obok budynku, do którego można wejść, w pogoni za kolejnym pytajnikiem. Ale dużo racji, bo na przykład Wiedźmin zaczynał mnie trochę nudzić pod koniec a jak się zabrałem za wody na Skellige to myślałem, że czyściec polega właśnie na pływaniu tam w nieskończoność. W końcu wdarł się bug i 2 czy 3 pytajniki pozostały pytajnikami już na zawsze...
wydaje mi się że ghost recon wildlands ma większą mapę, w odyssey duży obszar to wody, ale dzięki temu gra ma fajny grecki wyspiarski klimiat
Zgadzam się z tekstem ale już niekoniecznie z tym że to dobra gra, fakt że moja opinia powstała na bazie innych opinii, tekstów, filmików itd. a nie na najważniejszym czyli ograniu gry. Ale co by nie mówić, dzięki temu zaoszczędziłem pieniążki. Lubiłem tą serię, momentami wręcz uwielbiałem, magia AC1 i 2 była niesamowita, potem bardzo fajna przygoda Connora w USA i genialny Black Flag który - o dziwo - mógłby zyskać na odcięciu się od serii bo motywy pirackie były zrobione bardzo dobrze, a całe to asasynowanie wydawało się zrobione na doczepkę. To samo wydaje mi się być przy Odyssey, tyle tylko że tu po prostu nie przemawiają już do mnie zaimplementowane mechaniki, zmiany w systemie walki, konstrukcji misji, setting. Stąd nie dziwię się że będzie mnóstwo osób którym gra się spodoba, ale mi na pewno nie. Origins kupiłem na jakiejś wyprzedaży, ograłem główny wątek bo fabuła nawet mnie wciągnęła ale to już nie był ten sam Asasyn co kiedyś. Uważam że przy Odyssey powinni odejść od marki AC bo to już zwyczajnie nie jest AC tylko jakiś średni RPG w ładnym świecie z nieciekawymi postaciami, takim sobie systemem walki (narzekam pewnie przez uwielbienie tego z nowego God of War), grindem(!). Nic odkrywczego jak dla mnie, nie zagram, to i więcej się nie wypowiadam. Prawde mówiąc bardziej cieszę się na ten remaster trójki, choć ciekawe co takiego rzekomo poprawią poza teksturkami i rozdzielczością.
"W czasach, gdy większość osób nie dociera do finału gier, Odyssey wydaje się gigantem niemożliwym do ukończenia. Produkcją, której napisy końcowe – o ile takowe będą, w Origins nie było – ujrzy nikły odsetek nabywców. "
challenge accepted
Czyli znowu powracamy do sprawy jak pogodzić otwarty świat z wciągającą fabułą. Im jest on większy tym trudniej stworzyć tak intrygującą fabułę aby gracz się nie nudził i odnosił wrażenie że wszytko robi nie z wynikającego schematu ale właśnie dla posunięcia akcji do przodu. Im większy świat tym więcej zadań typu "zapchaj-dziura" a jeżeli do tego są one do bólu powtarzalne to już gorzej być nie może. I pomyśleć że w liniowym Half-Life gracz był tak wciągnięty w grę jakby uczestniczył w jakimś filmie i wcale nie potrzebował setek km kwadratowych terenu do eksploracji.
To chyba dobrze że gra jest długa - nawet jeśli oznacza to odrobinę żmudnego grindu - przy takiej kasie (najwyższej chyba ze wszystkich producentów) jakiej ubi żąda za swoje nowe tytuły w wersji kompletnej - AC:Odyssey ultimate za ponad 4,5 stówy - to gra powinna starczać na bardzo długo...Ja się zawsze kieruje jakością/CZASEM GRY/ceną przy zakupie....To już w ogóle się robi - prawie 5 stów za jedną grę której nie można potem odsprzedać ani zamienić za jakąś inną z kimś potrzebującym ów tytułu ,świat staje na głowie...Na konsolach przynajmniej są używki,choć ja nie zamierzam do konsolowców dołączać...Niedługo pół wypłaty trzeba będzie wydać na jeden tytuł..Jak tak dalej pójdzie to ustawię stronę startową przeglądarki na zatokę TPB i zmienie ksywkę na gry-online na "Kapitan Flint"...Granie PC staję się powoli rozrywką jedynie dla najbogatszych....Dojenie,płacenie po 5 razy za grę i dodatki i sklepy na każdym kroku...Kto chce dym.ć sam zostanie wydy....ny...
Bardzo interesujący artykuł - dlatego, że omawiany problem jest coraz częstszą zmorą gier wideo, a mimo to jakoś rzadko zauważaną, zwłaszcza przez recenzentów.
Każdego, męczy ciągłe przywoływanie Wiedźmina, ale tamtejsze proporcje dodatkowych aktywności wydawały mi się być prawie idealnie wyważone - na pewno nie było ich dużo.
Mogę wykonywać trzeciorzędne questy, nazwane często zadaniami, o ile czuję, że da się je wyczyścić i przynosi to nie tylko korzyści, ale też satysfakcję.
W Origins było tego dużo, tutaj osiąga to już absurdalne rozmiary. Porównanie z MMO jest trafne. Mam wrażenie, że te wszystkie zlecenia, kontrakty, zadania czy jak to się nazywa, są generowane z tak ogromną przesadą, że na jedno wykonane zadanie pojawia się sto następnych. Oczywiście nikt nikogo nie zmusza, jednak uważam, że to zmarnowane zasoby pracy, które można by lepiej spożytkować. Dochodzi do tego, że jestem prawie zdecydowany wykonać tylko zadania główne i odłożyć grę na wirtualną półkę. O ile nie będzie tak jak pisze autor - gra nie pozwoli omijać tych wszystkich zapychaczy tworząc sztuczne bariery.
Idealny, świetnie trafiony artykuł....jakbyś drogi publicysto opisał to co mam w głowie gdy gram w Odyssey. Na początku śmigałem te zadania z tablic ale szybko przestałem, a zdobywanie fortów kolejny i kolejny i kolejny.....itd. raz staje się denerwujące. Ale mimo tych nazwę to błędami, błędów, nie odbiłem się od gry a z przyjemnością poznaje dalsze losy Aleksiosa. Wiele śmieciowych zadań, jednak nasz Wiedźmin 3 jako całość, ze wszystkimi dodatkami, to jest po prostu majstersztyk, tam nic mnie nie denerwowało, zadania były urozmaicone nic na siłę..
Wybaczcie :) rozumiem, że gra może być dobra, wciągająca itd. :) ale jak czytam wypociny typu tamten artykuł o zamachu na wieśka chce mi się zwyczajnie śmiać. Wielką naiwnoscią jest sądzić, że UBI czegokolwiek się nauczyło :) ich sandboxy od zawsze były nudne :) w sensie fabularnym. Niektóre wciągały jak wciąga wpierd*** słonecznika :) ale to nadal nie sa produkcje ambitne fabularnie.
Z tą grą będzie tak samo jak z Origins. Większość tutaj graczy ponarzeka tak jak w Origins że Denuvo, że czytali że nie działa płynnie (bzdura), że słabe, że stare były lepsze, złe Ubi, a teraz czytam i wiele osób Origins przeszło. Tutaj będzie to samo, wiele osób kupi po cichu bo wiadomo... ten świat po prostu miażdży, ale to Ubisoft więc nie można za dużo dobrego powiedzieć, ponarzekać modniej. "Świat za duży" teraz, kiedyś było "świat za mały", która mapa jest większa od której, porównywanie, czy ARMA ma większą mapę, czy DayZ, a może GTA 5.
Ale teraz jak najbardziej wypełnioną po brzegi wszelkiej maści stworzeniami lądowymi, latającymi i podwodnymi mapę pokazał Ubisoft to znowu coś nie tak, jakby to Rockstar zrobił to by było cudo. Ale to Ubisoft, więć źle że taka duża. To jest logika...
Zamordowali markę po Black Flag i Rogue (unity i victory jeszcze się dało grać ) origins i odysey to puste Wydmuszki.
Szkoda że i GOL się też sprzedał Ubisyfowi. Bo rasowego gracza, który chce skondensowanej produkcji, odrzuci od tej gry prawie natychmiast. Każda tak rozległa gra inna niż Gta/RDR czy Forza Horizon (z nielicznymi wyjątkami) jest przeraźliwie rozwleczona, nudna i męcząca. Szczyt beznadzeji Ubisoft osiągnął w Far Cry 5, gdzie były tak wspaniałe zadania główne jak... zniszcz 3 konwoje, odbij 14 zakładników. Kto po zobaczeniu czegoś takiego zechce kończyć taka gre? Coś okropnego, i ktoś miał tupet w golu chwalić coś takiego? Ja zachwycałem się prawie każdym asasynem, ale z premierą Origins czułem się jakby ktoś zabił wszystko co związane z asasynem i dał piękną wydmuszke. Nowe asasyny są o wiele za duże, kto powiedział że im większa mapa i więcej żałosnych zadań pobocznych to będziemy się bardziej cieszyć z gry?
Niektórzy sami nie wiedzą, czego chcą.
gram z wyłączonymi wszystkimi elementami HUDA + w trybie eksploracji + na koszmarnym stopniu trudności = zdaniem autora pewnie nigdy nie skończę tej gry :)
Pomyśleć, że jeszcze dobę, czy dwie temu czytałem na GROLu artykuł o tym, że ta gra to istny zamach na Wieśka :) buahahahah :) drodzy redaktorzy :) żenua :)
Ja gram zawsze w grę od A do Z. Póki nie skończę nie zaczynam następnej nigdy. To samo dotyczy filmów :)
Nie rozumiem też ludzi, którzy lubią oglądać serial co tydzień epizod, a potem rok czekania po kolejne kilka epizodów i tak przez kilka lat. Ja oglądam serial też zawsze jak jest skończony. Jest zakończony to jadę z 5-6 sezonami. I to jest moc. Jedynie z Grą o tron zrobiłem wyjątek. Zacząłem, gdy były 4 sezony i to był/jest błąd, bo potem to roczne czekanie mija się z celem.
Ilość przeważnie jest wrogiem jakości.
AC Origins mimo dużego świata jest grą w której po 60-65 godzinach podstawki bez dodatków nie ma w zasadzie już co robić, bo wykonane są już wszystkie questy, odkryte wszystkie miejsca, nie tylko te ze znacznikami., ale mapę mamy zwiedzoną wzdłuż i wszerz.
Trochę tych gier z dużymi światami jest za mną między innymi
Morrowind, Oblivion, Skyrim, Gothic 3, Elex, Two worlds, Wiesiek 3, Kingdom Come:Deliverance, Far Cry 2, Far Cry 3, Far Cry 4, Far Cry 5, AC Origins, cała seria GTA i jeszcze kilka innych gier. Mało która z tych gier starcza na powyżej 100 godzin.
Jedynie TES-y po kilkaset godzin i do 135-140 godzin Wiesiek 3 z dodatkami. Reszta od 35-100 godzin.
Najdłuższy Morrowind, który i tak jest malutki na tle Daggerfalla.
Są duże rozpiętości czasowe między jedną, a drugą grą z otwartym światem. Nie da się przecież porównać gry na 40 godzin z tą na 100 godzin lub tym bardziej na 250 godzin.
Gdy już nie ma co robić nie bardzo chce się chodzić do podziwiana widoków. W grach rpg zadania wykonuję zawsze wszystkie. Ale przy grach Ubi jak mam 30 x wykonać to samo to już nie bawi po którymś razie.
Mi te gry starczały na tyle czasu bez ściemy:
Morrowind z dodatkami - ok 300 godzin
Oblivion z dodatkami- do 200 godzin
Skyrim z dodatkami i 200 modami - ponad 250 godzin
Gothic 3 - ok 90 godzin (z Quest Pack 4 do 110 godzin)
Elex - ok 85-90 godzin
Two worlds - 70 godzin
Wiesiek 3 z dodatkami- ok 140 godzin
Kingdom Come:Deliverance - ok 110 godzin
Far Cry 2 - ok 30 godzin
Far Cry 3 - ok 35 godzin
Far Cry 4 - ok 40 godzin
Far Cry 5 - ok 40 godzin
AC Origins z dodatkami - ok 80 godzin
GTA IV - ok 50 godzin
GTA V - ok 90 godzin
Nie pamiętam ile czasu zajmowały mi GTA III, GTA Vice City,
GTA San Andreas i jeszcze kilka innych starszych tego typu gier, ale podejrzewam, że to było ok 35-45 godzin
Niektóre gry wymienione pewnie dla innych starczą na dłużej.
Znam osobę z Youtube z licznikiem w Morrowindzie 550 godzin, a w Skyrim 450 godzin, gdy u mnie wyszło w Skyrim 250 godzin i sporo tego czasu dodały mody, bo bez zabawy z nimi i frajdy jak gra zmienia się na co raz piękniejszą sądzę, ze po 150 godzinach nastąpiłby game over.
Jest jedna gra nie sandbox, która z obszernym fabularnym modem zajęła mi 290 godzin.
Gothic 2 Noc kruka z Returning 2.0 na Hard
Świat jest gdzieś tylko 3 razy większy niż w zwykłym G2NK więc nadal mały na tle sandboxów, ale treść bogata, bo zamiast 180 questów jak w G2NK jest razem blisko 500, gdzie każdy jest inny i wiele też takich rozbudowanych kryminalnych. Nie ma tam też znaczników.
Dziwne, że fani tworzący projekty fanowskie od serca za darmo potrafią stworzyć ciekawszą warstwę fabularną niż jest w grach AAA. Nie żebym fabułę Returninga uważał za arcydzieło, ale jakość wielu questów przewyższa gry Bethesdy czy Ubisoftu. Zwykli ludzie nie ograniczani szefostwem potrafią tworzyć questy różnorodne, pomysłowe, z jajem, logiczne czy bardziej zawiłe z śledztwem.
Przy takich sandboxach jakby zamiast powtarzających się questów postarali się i stworzyli każdy quest różniący się od drugiego i wiele było rozbudowanych oraz nie było znaczników na mapie to te gryz wielkimi światami byłyby na 500-600 godzin poprzez wartość fabularną, a nie tylko dlatego, by robić sobie wycieczki krajoznawcze.
A tak mamy w większości przypadków galop konikiem od punktu A do punktu B przez odległy fragment mapy ze śledzeniem znacznika na mapie.
Więc lepiej mieć mniejszy świat, a bogatszą zawartość, a nie na odwrót.