Zapominacie, ze na tych nielubianych przedmiotach lizneliscie troche wiedzy ogolnej i nawet jesli nie pamietacie szczegolow, to przynajmniej w razie potrzeby wiecie gdzie szukac informacji.
Tez na informatce uczylem sie mnostwa rzeczy, ktorych nigdy nie wykorzystam (np. nierelatywistycza mechanika kwantowa), ale nie powiem, ze byla to strata czasu.
A ja bym chętnie choć na chwilę wrócił do czasów szkoły.
Btw nie każda osoba musi lubić to co robi, może nawet robi z przymusu, bo nie ma innego wyboru.
Ja już ponad 10 lat w zawodzie i 3 z przodu plus żona... więc powoli wraca chęć powrotu do....
Czasów młodości.
Jak ja bym chciał cofnąć czas i wrócić do szkoły.30 lasek w klasie miałem i zbyt romantyczny i nieśmiały byłem żeby z tego korzystać.Praca jest fajna ale do emerytury daleko a jak wróci Tuks to będzie jeszcze dalej.
i w końcu praca.
Jeśli się zrywasz z wyra o 6 rano żeby odbębnić do 16 robotę to dalej lipa.
Posłuchaj! Edukacja tak wygląda, że studenta nie interesuje 70 procent materiału. To nie jest wina żadnego programu czy też samych prowadzących. Z perspektywy czasu patrzę na moją edukację również jak na kuźnię charakteru i osobowości. Co było nieprzyjemne i bolało, również odcisnęło na mnie piętno. Po latach cenię sobie takie doświadczenia.
Zakładam, że bili Cię za koszulki z megadefem i metaliką? Też bym miał traumę na twoim miejscu.
Mam to samo.
W szkole interesowały mnie może z 2-3 przedmioty (i to dopiero w liceum), reszta - zło konieczne które trzeba było odhaczyć. Mnóstwo stresu, mnóstwo zmarnowanego czasu i wchłaniania po prostu bzdur.
Na studiach było lepiej, bo nikt nie stał z batem w ręku (no, przynajmniej na zajęciach na których prowadzący nie był trepem) i była możliwość większego ukierunkowania na to co mnie interesuje + rozwoju. Mam wrażenie że mimo trudniejszego materiału miałem więcej czasu niż wcześniej. Ogólnie fajny czas i trochę mi brakuje tego klimatu, ale jak otwieram stare sprawozdania z 'przedmiotów z dupy' (takie też były, niestety, i to całkiem sporo) to do dziś jeżą mi się włosy na plecach.
Praca to zdecydowanie najlepszy etap, robię to co lubię, rozwijam się w kierunku który mi odpowiada, o 15 jestem wolny i mam wszystko związane z robotą w rzyci. W dodatku nareszcie wpada przyzwoita kasa więc mogę spokojnie spełniać mniejsze lub większe zachcianki, co nie zawsze było możliwe wcześniej.
Jest dobrze!
futureman16-----> e, sam mam 32 lata, zaraz ślub, praca, ale za cholerę do szkoły bym wrócić nie chciał. Na studia to jeszcze tak....W szkole poza językiem polskim, WOSem, historią i ew. geografią wszystko było dla mnie nudną katorgą.....
Mnie najbardziej przeraża to ile poświęciłem czasu, energii i stresu aby poprawiać oceny na koniec roku. Z 3 na 4 i z 4 na 5.
Z perspektywy czasu poza 2 przedmiotami to było totalnie bez sensu.
Ciekawe czy moje dzieciaki w szkole też będę piłował o lepsze stopnie.
Tak mi sie przypomnialo
Osiem lat podstawówki i cztery liceum. Potem pięć, bite, studiów, dyplom z wyróżnieniem, dwadzieścia lat praktyki, i oto mi płacą, jak by ktoś dał mi w mordę.
W zyciu bym nie zamienil pracy na szkole. Tylko ze ja szkoly nie przebimbalem, faktycznie ponadprzecietnie sie uczylem. Obecnie mam bardzo komfortowa prace, do ktorej z przyjemnoscia uczeszczam
Jedyne co rzeczywiscie bylo rajskie to podstawowka, ale wtedy jest sie zupelnie innym czlowiekiem (nieswiadomym dzieckiem) i patrzy sie przez rozowe okulary
roznica miedzy szkola jest tylko taka ze dostajesz swoj wlasny hajs ktory mozesz przeznaczyc na co chcesz i kiedy chcesz...
a druga jeszcze wazniejsza to ze nie masz zadnych pieprzonych prac domowych i jak konczysz prace to jestes w 100% wolny :D
A mnie na stare lata (30) powaliło i kupiłem sobie zestaw przygotowawczy do matury z matematyki i klepię zadanka w ramach rozrywki po pracy czy na kiblu :D I mam dwa dość ciekawe spostrzeżenia:
- patrzę na jakiegoś sinusa czy inny wzór skróconego mnożenia i zaczynam dociekać jak to zostało wyprowadzone, dlaczego wygląda tak jak wygląda, to zupełnie inny poziom nauki niż w szkole, gdzie w 99% ryłem na blachę, wbrew obiegowej i nieprawdziwej opinii dużo lepiej wchodzi mi wiedza "na stare lata",
- największy mój problem to szybkość pisania, jest coś przynajmniej dziewiętnastowiecznego w używaniu długopisu, wiem, że to wtórny analfabetyzm ale po ~15 latach pracy zawodowej gdzie klepię kilkaset znaków na minutę strasznie denerwuje mnie ograniczenie jakie niesie ze sobą pisanie, zawsze pisałem bardzo wolno a mój mózg teraz pracuje szybciej niż kiedykolwiek i często mam już częściowe rozwiązanie zadania w głowie a ręka po prostu nie nadąża, zresztą to samo miałem na maturze rozszerzonej z polskiego do której podszedłem również dla zabawy jakieś 3-4 lata po mojej maturze, nie byłem w stanie tak szybko pisać jak chciałem :( wiem, wiem, wstyd okrutny, ale jeszcze raz powtarzam, że ja zawsze bardzo wolno pisałem a teraz to się skumulowało, bo przez ostatnie naście lat poza jakimiś szkicami i rysunkami wszystko piszę na klawiaturze ;[
Co do samej szkoły to też bym nie wracał, moje najlepsze lata życia to była podstawówka, w gimnazjum i liceum/technikum miałem naprawdę nieciekawe klasy, nieciekawych nauczycieli i nieciekawe zajęcia, wielkie rozczarowanie. Żeby jeszcze człowiek miał jakieś młode/ładne nauczycielki które były skore do molestowania uczniów a tak...
PS.
W zasadzie miałem jedną młodą nauczycielkę i w miarę ładną, ale prawie złamałem jej kark :/ Ale to było z rok po tym jak przestała mnie uczyć, wylądowaliśmy na tej samej imprezie i jakoś tak niefortunnie ją złapałem podczas tańców, że przemeblowała znajomym pół mieszkania. Well :D
Tak btw. Mateuszek/aka Royal Flush aka SraszMetal tak strasznie narzeka, a tymczasem w roku 2010...
http://forumarchiwum.gry-online.pl/S043archiwum.asp?ID=10613203
Zaczął się rok szkolny i powiem wam że ja osobiście mega się cieszę że mam to już wszytko za sobą.
6 lat podstawówki, 3 gimnazjum, 3 liceum, 5 studiów i w końcu praca.
Ciągłe ranne wstawanie, siedzenie na lekcjach które nie zawsze mnie interesowały, nauka czegoś co kompletnie mnie nie interesuje i najgorsze.... Wracasz do domu i to samo. Prace domowe, projekty, nauka na kartkówki, klasówki czy zaliczenia...
Ciągły wyścig szczurów o jakieś oceny, język polski, historia, wok i inne duperele które nie są mi potrzebne, w-f w środku zajęć i łazisz spocony cały dzień..
A praca? Przychodzisz tam gdzie chciałeś! Robisz to co chcesz! Masz za to największy profit a więc kasę! Po pracy cały czas wolny! Wolny czas spędzasz jak chcesz bo masz kasę i jesteś dorosły to wszystko Ci wolno. I to jest życie!
A praca? Przychodzisz tam gdzie chciałeś! Robisz to co chcesz! Masz za to największy profit a więc kasę!
Powiedz to osobom którzy siedzą na kasie w Biedrze, są sprzedawcami w McDonaldzie albo zamiatają chodniki (a zimą odgarniają śnieg).
Rozroznijmy dwie rzczy, chodzenie do szkoly/studia a nauke.
Szkola to metr syfu i mulu i wogole sie tam nie powino chodzic.
Natomaist uczyc i doszkalac sie powino caly czas jesli chce sie byc najlepszym i zarabiac konkretny szmal.
- wujek siara.
W 100% się zgadzam. Dziwię się ludziom którzy mówią dzieciom "poczekaj aż pójdziesz do pracy, zatęsknisz jeszcze za szkołą". Muszą mieć smutne życie i męczyć się następne 40 lat w pracy której nie lubią.
Ta. Poczekaj az bedziesz mial wlasne dzieci.