Loon, pozwol ze wyprowadze Cie z bledu.
Ludzie sie wywyzszaja. W wiekszosci, tak po prostu. Nie tylko ci, co czytaja ksiazki.
Kiedys gralem na perkusji, wiekszosc ludzi ktorych spotkalem dzieki temu na swej drodze tez sie uwazali za ludzi swiatlych, ambitnych, nieszablonowych, a ludzi niemuzykalnych uwazali za lekko ulomnych.
Moj kuzyn jezdzi na motocyklu od paru lat, wiekszosc jego znajomych ze zlotow nie weszloby z Toba lub ze mna w rozmowe, gdybys w pierwszym zdaniu nie powiedzial, jaki motocykl masz, i ze ci co na motorze nigdy nie jechali, tak na prawde nie wiedza co to zycie.
Zbieracze znaczkow uwazaja zbieraczy monet za materialistow, bo znaczki maja dusze, a monety to tylko pieniadze, czesto nawet nie bedace w jakimkolwiek obiegu.
Ludzie po prostu lubia trzymac glowy we wlasnych tylkach. To, co robia w wolnym czasie, jest tylko zajebistym pretekstem, by sobie tam zajrzec jeszcze glebiej i zamknac sie na innych.
To najgłupszy z twoich śmiesznych wątków, Mohen. Cel osiągnięty. Będzie burza.
A to moja nominacja do największej bzdury dzisiejszego dnia na forum:
Czytanie książek nie rozwija.
też tak kiedyś myślałem, ograniczając swój świat. dwie dekady bez książek i teraz, gdy od dwóch lat czytam nabrałem świadomości, jak dużo czasu zmarnowałem. nikt to czyta nie będzie podzielał twojego zdania. myślisz, że wszyscy czytający się mylą?
Byłoby fajnie gdyby pan mohenjodaro odczepił się od moich decyzji życiowych i przestał oceniać nie znając osobiście. Ale do meritum. Mam dziwne wrażenie że swoim nieoczytaniem starasz się...usprawiedliwiać?
Zacznijmy od czytania literatury pulpowej, kryminałów, fantastyki, horrorów, romansów, całego tego mainstreamu który wala się w empikach i biedronkach. Lektura takich książek wartość ma niewielką, minimalnie zwiększa obycie w popkulturze, może poprawić znajomość słów, ortografii, o takich książkach można pogadać ze znajomymi na grillu że się przeczytało, napisać reckę na blogu. No ale jakieś tam plusy są.
Dalej mamy literaturę, którą określamy mianem klasyki. Począwszy od Homera, Szekspira, przez Sienkiewicza na klasyce współczesnej (Bułhakow, Kafka, Irving, Mario Vargas Llosa, Perez Reverte, itd.). Tutaj poziom kulturotwórczy jest większy, te książki w jakiś sposób ukształtowały współczesną i dawną kulturę, często nie tylko Okcydentu co całej ludzkości; mają wpływ - mniejszy czy większy - na nasz odbiór tego czym jest i jaka jest kultura, cywilizacja, wpływają na inne dziedziny kultury i sztuki często mimowolnie i nieświadomie, zmuszają do refleksji, przemyśleń, mogą spełniać inne funkcje (patrz: "Wesele" Witkacego, twórczość Sienkiewicza czy Mickiewicza).
Na koniec zostawiłem sobie klasykę humanistyki i współczesną, jeszcze nie klasyczną, humanistykę. Jeżeli ktoś jest ignorantem może uznać że czytanie tego typu książek nic nie wnosi i nie rozwija. Jest to oczywiście bzdura. To że takie książki zwiększają wiedzę ogólną to jedno. Dzięki nim można zrozumieć o wiele więcej z tego co na świecie się działo i co się dzieje - począwszy od tego dlaczego nasi przodkowie usuwali lustra z pokoju gdy zmarł członek rodziny, przez to jak wyglądała historia polskiego gamedevu skończywszy na tym dlaczego fanatycy sunniccy wysadzają w powietrze meczet islamski, ale z odłamu zwanego sufizmem. Ok, kogoś może to nie interesować, jego sprawa. Ale mnie interesuje. I jestem w stanie prowadzić dyskusje jak równy z równym albo i z pozycji nawet lepszej, z politycznymi oponentami, trollami internetowymi, dziennikarzami na wykładowcach uniwersyteckich skończywszy. Mogę prowadzić sensowne dyskusje z przyjaciółmi z których żaden nie jest wtórnym analfabetą bo otaczam się ludźmi oczytanymi. To dzięki oczytaniu mogę tłumaczyć prostym, logicznym językiem mniej wykształconym znajomym czy członkom rodziny czym różni się buddyzm od hinduizmu i dlaczego na Bliskim Wschodzie jest jak jest. To książki ukształtowały moje agnostyczne poglądy na religię. To książki pozwalają mi zrozumieć cały ten otaczający świat, cywilizację, jej korzenie. Bo czytam. Mam paru przyjaciół, których lubię i szanuję mimo że nie czytają, ale tak jak ja szanuję ich za ich dobre cechy, bo są ludźmi dobrymi i pracowitymi, tak oni szanują mnie za wiedzę i obycie w kulturze. Nigdy nie twierdziłem że ludzie muszą czytać książki. Twierdzę natomiast że cały czas czytać książki - przynajmniej z "własnej" dziedziny - powinni ci, którzy legitymują się wykształceniem wyższym. Jeśli tego nie robią to wtedy gardzę nimi faktycznie bardziej niż złomiarzem. Bo to oznacza że ich dyplom jest gówno wart a ich wiedza jest żadna. Zero wysiłku, zero rozwoju, zero szacunku dla dyplomu, uczelni, wykładowców, ludzi wiedzy. Takie moje zdanie.
A widzisz, gdybys sie nie czul gorszy, to bys nie marudzil. Przeczytaj Tolkiena, bo gwiazdorzysz.
Sprawa się rozbija o to jakie to są książki. Co innego Gra o Tron, co innego powieść historyczna, co innego podręcznik fizyki, a co innego poradnik o wychowaniu dzieciaka. Z jakiegoś powodu wszystkie traktuje się tak samo, mimo że faktycznie wartość intelektualna większości czytanych przez ludzi książek za duża to nie jest i są one po prostu kolejną przyjemną rozrywką.
"Ja w życiu przeczytałem może z 50 książek, z czego większość to lektury szkolne i biografie piłkarzy."
no i wreszcie wszystko jasne
Przecież Mohe ma rację, czytanie książek to przestarzała forma zdobywania wiedzy. Co jest złego w czytaniu felietonów internetowych albo artykułów prasowych w Internecie, zamiast książki? Nie każdy po pracy, szczególnie papierkowej, ma ochotę otworzyć więcej papieru i rzekomo "rozwijać zasób słów". Znam wiele osób, co "czytają", wrzucają oczywiście fotki na insta jak czytają, a czytają taki chłam jak Grey czy jak to tam erotyczne barachło się nazywało.
Pogódźcie się z tym, że książki to obecnie hipsterska forma rozrywki, mało kogo bawi czytanie książek, bo jest po prostu przestarzałą formą przekazywania wiedzy, zwłaszcza w Internecie, gdzie każdą informację masz w kilka sekund. Ja wiem, że to boli, zwłaszcza książkowych onanistów, no ale co ja wam zrobię?
Oczywiście świetli i oświeceni przypuścili zmasowany atak, bo ktoś śmiał podważyć autorytet ich rzekomego spędzania wolnego czasu. Nie mam nic - serio, szczerze - do ludzi, którzy czytają książki. Ale czytają - poezję, literaturę klasyczną, jakieś dobre kryminały etc. Niestety, dzisiaj czytanie książek uskutecznia prawie każdy tylko po to, by się tym chwalić. Bo ja jestem inteligentny, niezwykły, unikatowy. A potem jakaś Grażyna wyciąga trylogię Greya i jeszcze części po. No jak to teraz się czyta, to ja zostaję przy grach albo serialach.
Ja mówię szczerze - średnio lubię czytać książki. Lubię poezję, lubię kryminały. Nie lubię współczesnej literatury jak i sztuki. Książki dzisiaj stały się nie źródłem wiedzy, a pochwalenia się, jaki to jestem inteligentny i oczytany, a w rzeczywistości mam problem ze złożeniem pisma do urzędu albo pomnożeniem 6x4.
Pomijając facecyjny aspekt Loonowego haczyka, ośmielam się stwierdzić, że kto za młodu był katowany nieodpowiednimi książkami, ten nie zrozumie, jak ogromna przyjemność (a przy tym wiedza) może wynikać z czytania. Niestety, polska szkoła skutecznie zabija i umiejętność, i chęć czytania.
Własne obserwacje, które w żadnej mierze nie powinny być traktowane jak naukowe badania, doprowadziły mnie również do wniosku, że gdy idzie o relacje międzyludzkie, osoby czytające (w większym stopniu niż nieczytające) cechują się czymś, co można określić słowem "wrażliwość".
Ile razy Loon musi założyć ten wątek żeby ludzie przestali to w końcu łykać?
***
Swoją drogą, to oburzenie ludzi, którzy czytają Sapkowskiego, (tfu) Piekarę i książki na podstawie gier Blizzarda, zawsze nieodmiennie mnie wzrusza i szczerze bawi.
To jest prawda, brutalna prawda, czytanie książek ani nie rozwija, ani nie czyni lepszym człowiekiem i ktoś to w końcu musiał powiedzieć na głos.
Jeżeli dodać i uwzględnić siłę i znaczenie tego wyznania:
Ja w życiu przeczytałem może z 50 książek, z czego większość to lektury szkolne i biografie piłkarzy.
Tak. To jest "brutalna prawda" dla mohenjodaro. Wypada współczuć..
Było, ale...
Rzadko zgadzam się z Lunem, niemniej snobowanie się na miłośnika książek jest u mnie w hierarchii buceriady jeszcze niżej od chodzenia z pustym kubkiem Starbaksa po mieście i studiowania politologii. Gorsze od bycia niedorobionym miłośnikiem literatury jest chyba jedynie jaranie się piłką nożną oraz słuchanie Beaty Kozidrak.
Większość osób chwalących się czytaniem w zasadzie chwali się jedynie tym, że umie czytać (normalnie brawa, oklaski!). Trudno nazwać czytanie "Alchemika", Salvatore'a czy dzieł EL James rozwijającym. Jest to na pewno osiągnięcie w sadomasochizmie, ale raczej nie ma się czym więcej popisywać.
Oczywiście, Lun to Lun i przesadza, bo ze dwie czy trzy książki w życiu przeczytać może i warto (i nie jest to bynajmniej Władca Pierścieni), jednakowoż doskonale wiem o co mu chodzi, mimo, ze stylizuje wypowiedź na proste trolololo.
To, że książki rozwijają, to oczywista oczywistość. Rozwijają na miliard różnych sposobów i szczerze mówiąc, nie wiedziałem, że jest jeszcze na tym świecie ktoś, kto by uważał inaczej. No, ale na forach internetowych spotkać można dosłownie "wszystko".
Mówiąc metaforycznie, równie dobrze można stwierdzić, że treningi na siłowni nie rozwijają mięśni, regularne bieganie nie poprawia kondycji, a praktyka nie czyni mistrza :D
Wszystko co robimy lub czego nie robimy, ma na nas jakiś wpływ, taki czy owaki. Czytanie książek również.
I nie chodzi tu, na miłość boską, o wywyższanie się, ale o stwierdzenie prostego faktu. Tak, czytanie książek rozwija, bez wątpienia, bez dyskusji, bez najmniejszych wątpliwości. Ale przecież można od tego uciec, tak jak można uciec od treningów na siłowni, od joggingu czy od dopracowywania technik gry na gitarze. Niech każdy sam sobie decyduje czy chce czytać książki, czy mu to do szczęścia potrzebne i czy lepiej się po lekturze albo bezlekturze czuje. ;)
człowiek dzięki temu jest mądrzejszy
Jeśli czyta książki mądre.
i wyrabia mu się styl pisania
Jeśli czyta książki dobrze napisane.
Czytanie, jak każda czynność angażująca mózg, rozwija tenże mózg - przeszeregowuje jego sieć neuronową, ino na rozmaite sposoby (czytanie - na swój unikalny, m.in. mocno angażujący wyobraźnię). Czy korzystnie i jak bardzo - to rzecz osobna.
Na pewno czytanie samo w sobie nie gwarantuje ani mądrości, ani pisarskiego stylu ani życiowej korzyści w ogóle. Wartość książek i ich czytania uniwersalizuje się, traktuje czasem jak magiczny "rozwijacz"/panaceum intelektualne i w takiej formie stawia ludziom przed oczy na piedestale. Jest to upraszczające nadużycie. Najlepszy dowód to ci, którzy z powodu swojego oczytania zadzierają nosa - nie jest to mądre, czyli mądrości czytając nie nabyli.
Natomiast programowe nieczytanie niczego to faktycznie potencjalnie zmarnowana szansa, by się rozwinąć i zmądrzeć, bo istnieją książki mądre i dobrze napisane, niekoniecznie zastępowalne czymś innym. Książki, które przeczytać warto.
z czego większość to lektury szkolne
Na marginesie, gdzieś w ogólniaku doszedłem do wniosku, że lektury zostały tak dobrane do wieku tych, którym są wmuszane, by skutecznie obrzydzić młodym czytanie. Pod koniec przestałem je czytać, bo nie chciałem, by mnie to spotkało.
A czytanie tego typu wątków obniża czy zwiększa iloraz inteligencji?
Cieszy mnie ta dyskusja, bardzo podobają mi się głosy takich użytkowników jak Yoghurt czy Heinrich07, którzy nie tylko potrafią prawidłowo odczytywać konwencję, ale też nie poruszają się q rezerwacie stereotypów i przyzwyczajeń wmawianych im od najmłodszych lat.
Dziękuję im za to, że nie próbują zmieniać swojego hobby w ideologię.
To trochę tak jak miłośnik serii Europa Universalis, którym przy okazji jestem, pisałby, że miłośnicy gier MMORPG są przygłupi, bo tam chodzi głównie o zbieranie 10 kwiatków. Żenujące spłycanie tematu, by poczuć się lepiej.
Wracajcie tam sobie do Remigiusza Mroza, jesteście dzięki temu bardziej elokwentni, mądrzejsi, ładniejsi, wasz mózg pracuje na pełnych obrotach, samych sukcesów życzę ;)
W sumie to coś w tym jest. Sam dużo nie czytam, ale bardzo lubie wciągnąć się w dobrą książkę. Nie uważam też, że książki nie rozwijają, chociaż wiadomo, książka książce nie równa. Jednak tych książkowych fetyszystów to znieść nie mogę. Nie ważne co czytać, byle tylko czytać, w jednym celu: żeby pochwalić się że nie jest się statystycznym Polakiem i lubi się czytać. Tak samo nie cierpię fetyszystów teatrowych, mniej więcej ten sam typ człowieka.
Małe sprostowanie, żeby ktoś tu na mnie nie wjechał. Nie uważam, że każdy kto lubi czytać książki to ten fetyszysta. Mam tu na myśli kogoś w tym stylu ->
To, że książki pomagają w rozwoju intelektualnym jest oczywistą, oczywistością. Ja nie czytam bo po prostu nie lubię. Mnie to po prostu nudzi. W życiu przeczytałem może z 10 książek licząc lektury, których praktycznie nie czytałem bo dawali same gówna przy których się usypiało z paroma wyjątkami. 5-tomowy cykl Wiedźmina, Metro 2033, Hobbit (lektura), Pies Baskerville’ów (Tajemnica Baskerville’ów) (lektura) i jakiś zbiór mitów Greckich w liceum. Więcej nie czytałem bo kompletnie nie bawi mnie ta forma rozrywki, spędzania czasu, ale doceniam i podziwiam ludzi czytających na okrągło. I powiem tyle, że tacy ludzie potrafią spojrzeć niekiedy szerzej na różne sytuacje.
Czuję się lepszy bo mam dużo książek różnej grubości i wielkości dzięki czemu zawsze mam odpowiednią by podstawić pod nogę od stołu czy krzesła.
Na razie jestem w etapie przejściowym (zbrzydło mi sci-fi, złamał mnie „Lód" Dukaja, i na półce może 5 książek nie należących do sci-fi). Ludzie już nie mają się czym wywyższać?
Czytanie książkek daje nadzieję na rozruszanie trybików pod kopułą i zaprzestanie działania - i życia - „na automacie"...
Z drugiej strony - problem z czytelnictwem połączony z tym, że większość tego to chłam nie daje pozytywnego obrazu społeczeństwa...
Ja akurat chwalę sobie i lubię czytanie książek. Ale to, czy Ty czy ktokolwiek też czyta to koło dupy mi to lata. Teraz każdy non stop stara się ustawić otoczenie wokół siebie na własną modłę - Ja czytam? Ty też masz czytać. Masz czytać, trenować crossfit, biegać maratony, żreć jarmuż itp. Niech każdy żyje jak chce i każdy sobie niech rzepkę skrobie.
Bo kto czyta, żyje podwójnie - U. Eco. A frajerstwo niech żyje raz. Nothing personal ale poniekąd Cię rozumiem mohen bo masz dużo racji.
Ja w życiu przeczytałem może z 50 książek, z czego większość to lektury szkolne i biografie piłkarzy. I nie uważam, żeby czytanie pierdół o smokach było bardziej rozwijające intelektualnie od obejrzenia ciekawego serialu lub przeczytania artykułu w Polityce.
^^ Czytasz COKOLWIEK, jesteś dokładnie po tej samej stronie barykady, po której są ci, którzy czytają książki.
Dramat polega na tym, że są ludzie, którzy kompletnie NIC nie czytają. No może co najwyżej nagłówki, a i te nie w całości ;-)
Przykład? Proszę bardzo:
https://www.gry-online.pl/S043.asp?ID=14452220&N=1#post0-14452257
^^ Już w pierwszym komentarzu gość się pruje o coś co ma w tekście, którego JAK WIDAĆ nie przeczytał, bo skończył na tytule newsa. I takich ludzi jest MASA.
A co do tematu, to osobiście nie znam nikogo, kto by się "wywyższał" tym, że czyta książki. A już tym bardziej takie z pogranicza literatury "Miecza i Prącia" ;-).
Ty, ale wiesz, że książek nie czyta się po to by zwiększyć IQ.
Inna sprawa, że z tymi szachami to kiepski przykład, vide Bobby Fischer.
To jest prawda, brutalna prawda, czytanie książek ani nie rozwija, ani nie czyni lepszym człowiekiem i ktoś to w końcu musiał powiedzieć na głos.
W Twoich ustach Loon, to prawda nie tylko brutalna ale i prawdziwa.
https://wolnemedia.net/czlowiek-bez-mozgu-ma-54-lata-i-jest-urzednikiem/
Hahaha.
I muzyka daje warunki dla rozwoju duszy poprzez jej ukojenie.
"Dlaczego ludzie czytający książki czują się lepsi od innych?"
Nie czują się lepsi.
Kurde, znalezc na golu osoby, ktore chcialyby pogadac w ksiazkowym watku seryjnym, jest trudniej niz znalezc dzis dziewice, a tutaj taka goraca dyskusja na sto glosow.
Ludzie sobie lubią dorabiać ideologie do swoich zainteresowań. Nie jest to nowość i książkowe mole nie są tu wyjątkiem. To samo może sie tyczyć biegaczy, łowiących ryby czy składających samoloty lub nawet klocki lego. Myśle, ze ludzie mają to wpisanę w naturę. Tylko, że jedni o tym mówią głośno a inni zachowują to dla siebie. W każdym bądź razie, wychodzę z prostego założenia - robisz coś, to rób to dla siebie a nie dla cioci, matki czy innych, żeby tylko zwrócili na ciebię uwagę.
Loon, z zawodu jestes prawnikiem wiec jakies ksiazki na studiach czytac chyba musiales? Ok. 50 ksiazek to i tak jakos malo nawet jak na kogos kto uciekal przed ksiazkami gdzie pieprz rosnie.
Oczywiscie zgadzam sie z postem. Robienie z literatury rozrywkowej jakiejs wyzszej formy rozrywki to zwykle leczenie wlasnych kompleksow, szukanie czegos w czym sie jest lepszym od innych. To samo poniekąd tyczy się nawet publikacji naukowych. O ile nie masz pasji do danej dziedziny, to więcej jak programowo przewidziane w sylabusie raczej nie dasz rady samemu przeczytać. Chwalenie się, że lubisz robić coś czego nie lubią robić inni --> hipsterstwo.
Sam nie czytam bo nie lubię. Jeszcze w podstawówce albo gimnazjum poczytywałem Harrego Pottera czy inne bajki, ale nawet to wynikało tylko z tego że oglądałem filmy. Z książek które przeczytałem z własnej inicjatywy, przy których czas spędzony również nie był w jakiś sposób zainspirowany grą, filmem czy dużą marką, to przypominam sobie tylko Księcia Machiavellego. Książka cieniutka, nawet nie napisana jakimś skomplikowanym językiem, a i tak była to dla mnie prawdziwa droga przez mękę.
Nie wiem kiedy dokładnie nastąpiło to przejście, ale zdecydowanie lepiej czyta mi się z ekranu komputera. Szukanie wygodnej pozycji do czytania książki i generalna statyczność tej czynności zwyczajnie do mnie nie trafia.
To nie tyczy się tylko książek.
Ludzie którzy słuchają muzyki klasycznej też uważają się za lepszych od innych.
Tak samo sprawa ma się z ludźmi którzy są stałymi bywalcami teatru czy filharmonii. Też uważają się za lepszych.
Czytanie książek, słuchanie radia czy czyiś opowieści. Słyszymy a nie widzimy , więc mózg sam sobie to wizualizuje i każdy może to robic na inny sposób. W filmach mamy wszystko na tacy przez co jest to duzo płytsze i nie ma miejsca na własną interpretacje i fantazje.
Takie gry na pierwsze komputery , ledwo co człowiek widział , wiec większość sobie wyobrażał.
Teraz wszędzie przekaz staje się coraz szybszy i chyba coraz mniej osób ma cierpliwość do książek
Też nie uważam, by obejrzenie dobrego filmu rozwijało mniej niż książka. Ale że książki nie rozwijają i są stratą czasu, to się z kolegą nie zgodzę.
Nie licząc lektur przeczytałem ok. 200 książek. Zdecydowana większość z nich miała po kilkaset stron. Ostatnio wolę spędzić wieczór po ciężkim, pracowitym dniu z książką zamiast komputera. Nie uważam, że ludzie czytający są lepsi od innych. Czytanie książek ma dużo zalet. Tylko trzeba wybierać te naprawdę dobre.
To na ile książki rozwijają, zależy od jej rodzaju, ale tak czy siak i tak są lepsze od TV - niezależnie od rodzaju rozwijają wyobraźnię, którą TV wręcz niszczy ...
wszystko zależy od tego, jakie książki/jaką prasę czytamy. Czytanie to konfrontacja z czyjąś myślą/poglądem na świat. Z takiej konfrontacji czytelnik wychodzi zawsze na plus - pod warunkiem oczywiście, że czyta wartościowe treści.
wzbogacenie zasobu słownictwa/wiedzy etc. to rzeczy oczywiste.
czytanie zawsze w jakiś sposób rozwija, choć oczywiście nie musi czynić nas lepszymi (ale może).
PS mohenjo, gdy widzę Chandlera w twoim avatarze, mimowolnie oczekuję sarkastycznej puenty lub czegoś podobnego - to silniejsze ode mnie. : )
Dlaczego ludzie, którzy nie czytają książek nie zaczną ich czytać i sprawdzą sami jak jest?
spoiler start
W bibliotekach książki są za darmo.
spoiler stop
Może mam pecha ale jakies skromne 90% książek, jakie przeczytalem przez ostatnie 10 lat to dno dna. Fabula na poziomie AC, FC, czy innego tworu Ubisoftu. Jeśli cos się zbliży do poziomu growego Mass Effecta 1-3 to dam znac, acz szczerze zaczalem w to watpic.
"lektury szkolne i biografie pilkarzy" -spoko gość ten cały mojerando buhahahahaha...
A co z tymi co słuchają audiobooki ?
Wszystko chyba zależy co, kto czyta, ja książki beletrystycznej nie miałem w rękach od 10 lat.
Dlaczego ludzie kupujący domy, samochody marek uważanych za te z wyższej półki, pomimo tego, że te auta mają po 15 lat, uważają się za lepszych? Dlatego, że są niedowartościowanymi egoistami, którzy nie potrafią zaakceptować faktu, że ich życie jest zwykłe i szare. Dokładnie takie samo, jak każdego jednego człowieka na Ziemi.
A tak btw. To co w takiej biografii piłkarza może być? O tym jak zaczął kopać z kumplami piłkę na biednym osiedlu i przez determinację przebił się na szczyt?
Dużo tracę słuchając audiobooków? Jakoś czytanie zawsze przysparzało mi więcej frustracji niż przyjemności, a taki audiobook do podusi jest wyborny.
Tak, czuje się lepszy. Dlaczego lepszy? Bo mądrzejszy. Nie, powieści już prawie nie czytam, raczej niemal wyłącznie książki naukowe i popularnonaukowe (historia, etnologia, religioznawstwo, kulturoznawstwo, filozofia). Powieści czytam z rzadka a i to tylko po to by być relatywnie na bieżąco ze współczesną (pop)kulturą i tzw. klasyką. Twierdzenie że wartość człowieka oczytanego (nie mam na myśli harlekinów, grejów, zmierzchów i kryminałów) jest taka sama jak nieoczytanego to absurd.
Dobry bait, propsam
Strasznie mnie irytują ludzie mający poczucie wyższości nad innymi, bo czytają książki. Żeby za tym jeszcze szedł jakiś realny sukces życiowy, ale to są przeważnie ludzie na normalnych, uczciwych stanowiskach typu ekspedientka w kiosku itd.
Ilekroć mówię takim ludziom, że nie czytam książek, muszę znosić monologi i pretensje. O tym, że tak nie można żyć. Że to mnie rozwija. Że człowiek dzięki temu jest mądrzejszy i wyrabia mu się styl pisania.
Ja w życiu przeczytałem może z 50 książek, z czego większość to lektury szkolne i biografie piłkarzy. I nie uważam, żeby czytanie pierdół o smokach było bardziej rozwijające intelektualnie od obejrzenia ciekawego serialu lub przeczytania artykułu w Polityce.
Nie uważam też, że 80% recenzentów gier, którzy nieudolne próbują imitować Sapkowskiego w każdym tekście wplatając "imć", "rzyć" i "chędożyć" ma jakiś przesadnie wybitny styl dzięki tym swoim książkom.
Pewnie, książka może być rozwijająca. Ale nie bardziej, niż 5 czy 10 innych aktywności, a jednak nie spotkałem w sieci miłośników czytania Financial Times, którzy wykłócaliby się o tym jakimi to są lepszymi ludźmi, bo czytają 3000 analiz rocznie.
To jest prawda, brutalna prawda, czytanie książek ani nie rozwija, ani nie czyni lepszym człowiekiem i ktoś to w końcu musiał powiedzieć na głos.
Zaraz oczywiście rzuci się na mnie armia kuców, która przeczytała w tym roku już 17 tomów trylogii o tym jak imć Kapitan Kajetan wyruszył w Kosmiczną Krucjatę, a przy tym zamiast telewizora mają rozstawione na ścianie wszystkie książki Neila Gaimana, ale tak między nami - to będzie reakcja obronna przed uświadomieniem sobie, że prawdopodobnie zmarnowali w życiu kupę czasu.
Albo nawet nie zmarnowali. Rozrywka, jak każda inna. Ale nie bedą chcieli przyznać, że to się wcale nie różni tak bardzo od maratonów ze Światem według Kiepskich.
Wyjątkowo się z tobą zgadzam.
Zgadzam sie, czytanie jest dla slabych.