autor: Maciej Kurowiak
Mass Effect 2 - Już graliśmy! (gamescom 2009)
Na zamkniętym pokazie na targach gamescom mogliśmy zagrać w Mass Effect 2 i przekonać się, jak prezentuje się system walki w grze oraz poznać kilka nowych szczegółów dotyczących rozgrywki.
Przeczytaj recenzję Mass Effect 2 - recenzja gry
Artykuł powstał na bazie wersji X360.
Mass Effect był jedną z najlepszych gier roku 2007, nic więc dziwnego, że zapowiedziana na wiosnę przyszłego roku kontynuacja wzbudza spore emocje. W zajawce, która pojawiła się niedawno w sieci, poznajemy Kroganina imieniem Grunt – wiemy, że jest okrutny i kocha walkę, ale tak naprawdę byliśmy ciekawi, jak kontynuacja przygód Shepherda sprawdza się w praniu. Na zamkniętym pokazie na targach gamescom mogliśmy zagrać w Mass Effect 2 i przekonać się, jak prezentuje się system walki w grze oraz poznać kilka nowych szczegółów dotyczących rozgrywki.
Już z pierwszych przerywników filmowych można odnieść wrażenie, że druga część Mass Effect będzie różnić się od „jedynki” przede wszystkim klimatem. Muzyka i atmosfera sprawiają wrażenie gatunkowo cięższych i space opera przybiera mroczne barwy kosmicznego thrillera. Prezentowany fragment, znany dotychczas z filmu pokazanego na tegorocznych targach E3, dotyczył jednak przede wszystkim walki. Tym razem mogliśmy chwycić za pad i własnoręcznie sprawdzić, jak wygląda ona w praktyce. Naszym zadaniem było przedrzeć się przez korytarz pełen wrogo nastawionych kryminalistów i robotów. Na pierwszy rzut oka walkę można by pomylić z tą z części pierwszej, ale wystarcza chwila, by zorientować, że mamy do czynienia z odmienioną mechaniką gry.
Przede wszystkim gra nie udaje już strzelaniny, a po prostu nią jest. Trafiamy zawsze wtedy, gdy... trafiamy, co w jedynce wcale nie było tak oczywiste, bo zależało od współczynników postaci. Tym razem trzeba po prostu wycelować, pociągnąć za spust i tyle – bez zbędnego wydziwiania. Mass Effect 2 przestaje być więc dziwaczną hybrydą i trzeba przyznać, wychodzi to grze na dobre. Amunicji mamy nieskończoną ilość, więc w tej kwestii nic się nie zmieniło. Wyjątkiem jest zupełnie nowa wyrzutnia samonaprowadzających pocisków, które niestety zawsze będą deficytowe. Zmiany dotknęły też samej broni – obecnie nie musimy już za każdym razem zmieniać jej właściwości poprzez dodawanie modyfikacji. Zamiast tego mamy rozmaite rodzaje amunicji, które wybieramy z koła umiejętności i używamy zależnie od potrzeb.
Nie zmienił się zupełnie element erpegowy, czyli wszelkiego rodzaju konwersacje. Wciąż mamy kilka rozwiązań i wygląda, że pod tym względem nie będzie żadnych większych innowacji. Poprawiono jednak wizerunek postaci, animacja jest znacznie lepsza, co znajduje odzwierciedlenie w jakości przerywników filmowych. W pierwszej części problemem, który dawał się regularnie we znaki, było bardzo częste chrupanie i spadki ilości klatek na sekundę. Dobra wiadomość dla wszystkich słabo znoszących tego typu wahnięcia – Mass Effect 2 podczas pokazu nie przyciął ani razu. Gra działała zupełnie płynnie niezależnie od ilości przeciwników na ekranie i efektów graficznych. Znakomicie prezentuje się też opracowanie dźwiękowe – głos zabójcy, którego spotyka Shepherd w misji, brzmi naprawdę przerażająco.
Graliśmy wprawdzie krótko, ale podczas pokazu kilkakrotnie zapewniano nas, że to nie wszystkie usprawnienia, jakich doświadczymy w Mass Effect 2. Poprawione mają zostać zadania poboczne, więc prawdopodobnie nie będzie już bezsensownego szukania wraków sond i zwiedzania tak samo wyglądających baz na różnych planetach. Misje mają być bardziej powiązane z fabułą gry, która z kolei ma być bardziej rozwinięta, jeśli chodzi o wybór możliwych ścieżek. Wszystko to brzmi obiecująco i jeśli zapewnienia okażą się prawdą, czeka nas prawdziwa erpegowa wyżerka. Tymczasem musimy uzbroić się w cierpliwość i liczyć, że gra ukaże się w przewidzianym terminie (prawdopodobnie początek przyszłego roku).
Maciej „Shinobix” Kurowiak