autor: Maciej Jałowiec
Call of Duty: Modern Warfare 2 - Wrażenia (gamescom 2009)
Nowy tryb Special Ops był główną atrakcją prezentacji najnowszego Call of Duty na targach gamescom 2009. Szykuje się prawdziwa gratka dla wielbicieli misji Mile High Club z pierwszego Modern Warfare.
Przeczytaj recenzję Call of Duty: Modern Warfare 2 - recenzja gry
Artykuł powstał na bazie wersji PC.
Targi gamescom 2009 dały okazję do przyjrzenia się trybowi Special Ops – nowości w cyklu Call of Duty, wprowadzonej w ramach nadchodzącego wielkimi krokami Modern Warfare 2. Pokaz odbywający się za zamkniętymi drzwiami był wyjątkowo krótki, niemniej pozwolił zapoznać się z esencją nowej opcji rozgrywki zaprojektowanej przez Infinity Ward.
Special Ops, podobnie jak tryb multiplayer w poprzednich odsłonach serii, będzie występował jako osobna aplikacja. W jej ramach przygotowano kilkadziesiąt krótkich misji, które rozegramy w pojedynkę lub we współpracy z innym graczem – zarówno na podzielonym ekranie, jak i przez sieć. Jeżeli znacie i lubicie etap Mile High Club, czyli epilog pierwszego Modern Warfare, w trybie Special Ops poczujecie się jak w domu. Wszystkie zadania w SO mają właśnie taki sam charakter jak osławiona akcja w samolocie z CoD: MW. Są krótkie, lecz niewiarygodnie intensywne i trudne. Przedstawiona na targach misja wprawdzie nie miała limitu czasowego, jednak rozgrywka prowadzona przez jednego z pracowników Activision wyglądała na szybką, utrzymaną w sensacyjnym stylu. Niestety, Special Ops prezentowany był tylko przez jedną osobę, więc ciężko stwierdzić, jakie znaczenie ma w tym trybie współpraca z kompanem.
Zanim rozpoczniemy zabawę, musimy wybrać poziom trudności. Będąc już w grze, najpierw trzeba rozejrzeć się po pomieszczeniu, w którym zaczynamy całą akcję i wybrać sobie jeden z karabinów leżących pod ścianą. Gdy uzbroimy się zgodnie z naszymi upodobaniami, przechodzimy do walki. W zaprezentowanej misji polegało to na wysadzeniu ściany oddzielającej nas od licznej grupy wrogów. Wraz ze zniszczeniem przeszkody automatycznie włączył się tryb spowalniania czasu, dzięki któremu można zacząć całą zabawę od kilku ładnych headshotów. W odpowiedzi na pytanie, czy bullet time obecny jest również w innych wyzwaniach, usłyszałem, że jest to czysto skryptowe działanie przygotowane tylko i wyłącznie na rzecz tej jednej misji. Po chwili tempo zabawy wróciło do normy, a gracz – korzystając z przeszkód terenowych – musiał wybić wszystkich pozostałych przy życiu i zrealizować z góry narzucony cel. W misji zaprezentowanej na targach chodziło o wydostanie się z kompleksu, w którym kiedyś znajdował się radziecki gułag.
Special Ops ma swój klimat, tworzony przez szereg drobnych zmian względem poprzedniej odsłony. Przede wszystkim, gracz nie ma kontaktu ze swoim oddziałem i nie może liczyć na żadne solidne wsparcie, np. w postaci helikopterów. Poza tym większość wrogów ma broń wyposażoną w celowniki laserowe, zatem atmosfera zagrożenia udziela się zawsze, bo niemal wszędzie można zaobserwować czerwone wiązki laserów. Ponadto część nieprzyjaciół chowa się za tarczami, co wymusza strzelanie po kolanach i celne rzucanie granatów. Oczywiście po pokonaniu takiego twardziela można zabrać mu tarczę i ukrywać się za nią samemu.
Zadania w trybie Special Ops są kompletnie niepowiązane z dwoma pozostałymi trybami. Ciężko doszukać się tu fabularnej głębi, lokacji i postaci znanych z kampanii dla pojedynczego gracza. Wspólnym mianownikiem jest tylko grafika i mechanika rozgrywki. Jako uzupełnienie dwóch znanych do tej pory trybów Special Ops wydaje się być bardzo ciekawy. Pobijanie własnych wyników czasowych (na targach sama rozgrywka trwała niecałe dwie i pół minuty) na najwyższym poziomie trudności zapewne zajmie mnóstwo czasu, ale jestem pewien, że zagorzali fani serii z chęcią podejmą to wyzwanie.
Maciej „Sandro” Jałowiec