autor: Adam Włodarczak
Resident Evil 4 - przed premierą
Duże i innowacyjne zmiany, szumnie - acz enigmatycznie zapowiadane przez producenta- nie mogą zatem nikogo dziwić. Wszak, kto nie stoi w miejscu, ten się rozwija.
Przeczytaj recenzję Resident Evil 4 - recenzja gry na GameCube
Artykuł powstał na bazie wersji GCN.
Każda legendarna seria – czy to gier, czy to filmów (seriali) – ma to do siebie, że pewnego dnia się przejada. Resident Evil z czwórką w tytule, danie główne dzisiejszego zwiastuna, jest już – jeśli mnie pamięć nie myli – dwunastą odsłoną z tego cyklu. Duże i innowacyjne zmiany, szumnie - acz enigmatycznie zapowiadane przez producenta, nie mogą zatem nikogo dziwić. Wszak, kto nie stoi w miejscu, ten się rozwija.
Rzecz dzieje się w roku 2004. Leon S. Kennedy, bohater części drugiej RE, na zlecenie naczelnej głowy Stanów Zjednoczonych (czy Busha juniora? - tego nie wiemy) wyrusza w głąb Ameryki Południowej. Gdzie? Ściśle nieokreślona wioska. Cel? Życie córki pana prezydenta. Wszystko jasne, tyle że sytuacja komplikuje się, gdy do akcji wkracza ogrom niezbyt przychylnie nastawionych istot, na pierwszy rzut oka przypominających ludzi. I bynajmniej nie mam tu na myśli znanych (i przez wielu lubianych, wręcz uwielbianych) zombie – a przynajmniej nie takich, jakich każdy zna z wersji wcześniejszych. Czym są te ludzko-podobne stwory? Co im się stało? Tego dowiemy się w dniu premiery produktu finalnego.
Jedno jest pewne, Capcon szykuje dla graczy coś więcej niż świeżego. Liczni fani serii – pomału, bo pomału, ale zawsze – zaczęli już czuć zmęczenie dotychczasowymi rozwiązaniami. A że producent to zauważył – nowy Resident, dedykowany wyłącznie konsoli GameCube, otrzyma zupełnie inną twarz.
Przede wszystkim należy wspomnieć o braku typowych zombie. Konserwatywni fani tytułu w tym momencie zapewne szlochają i łkają z rozpaczy, jednak nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Pojawią się w to miejsce nowe, smakowicie zwiastujące postacie kmiotków, zamieszkałych zagadkową osadę. Osadnicy mają przypominać legendarnych „zombiaków”, tyle tylko, że ci nowi są sprawniejsi, mniej brzydcy (w początkowym stadium gry, bo w dalszym mają coraz bardziej „staczać” się w dół :) i – co warto podkreślić – nieco szybsi. Wieśniacy, jak to typowi wieśniacy opanowani przez coś w rodzaju voodoo – dążyć będą do skonsumowania świeżego mięska w postaci Leona i zaginionej córki prezydenta. Do spełnienia tego celu użyją wielu rodzajów broni, jeśli bronią w tym przypadku nazwać można widły, kosę czy też zwyczajne wiadro. By było jeszcze śmieszniej, krwiożerczy mieszkańcy zrujnowanej wsi w pewnych okolicznościach będą potrafić się zjednoczyć i nawet użyć szarych komórek. Zorganizowane akcje (co dwie głowy to nie jedna!) rzekomo mają wprawiać niejednego młodego „Leona” przed telewizorem w osłupienie. I - co tu dużo mówić - bardzo dobrze!
W niezbyt humanitarnej eksterminacji kmiotków, Leonowi pomagać będą dwa tryby gry. Pierwszy znany jest doskonale z dotychczasowych wydań Residenta – TPP, czyli widok z perspektywy trzeciej osoby. Nowością jest druga opcja – programiści pokusili się o zaserwowanie trybu FPP (widok z perspektywy pierwszej osoby), który docelowo ma być używany w celu łatwiejszego i dokładniejszego likwidowania wroga. Na dostępnych filmach z gry zaprezentowany został jedynie ten pierwszy tryb i przyznać trzeba, że całość nieco odbiega od tego, co widzieliśmy dawniej. Kamera umiejscowiona została tuż za plecami Leona, z prawej strony widzimy pasek zdrowia – co typowe jest raczej dla typowych shooterów – a na domiar złego niemal przez cały czas trzeba strzelać (Ok, rozumiem że to jest urok tej serii, ale na miłość Romeo i Julii – nie przez cały czas!). Czyżby czwarta odsłona Residenta zmierzała w kierunku strzelaniny? – pożyjemy, zobaczymy.
Innowacje, choć niewielkie, pojawią się też w temacie sterowania głównym bohaterem. Poza typowymi dla serii ruchami, dojdą nowe rozwiązania typu skakanie przez okna lub przykładowo kopanie leżących „zombie”. Mało tego, Leonek opanuje sztukę prowadzenia różnorodnych pojazdów, z motorówką na czele (zszokowani? – słusznie!). Oby tylko nie powstała z tego klasyczna gra akcji – straszącego Grand Theft Auto raczej nikt nie chce...
Wizualnie nowe dziecko firmy Capcon wgniecie po prostu gracza w fotel. Dostępne materiały z gry (kilka filmów oraz obrazki – polecam!) wywołują na moich kredowobiałych policzkach wręcz krwiste rumieńce. RE4 zamierza pokazać światu nowe oblicze konsoli GameCube. Dodając do tego fakt, iż w dalszych etapach Leonowi towarzyszyć będzie nieprzyzwoita ciemność, a jedynym źródłem oświetlenia ma zostać niewielkich rozmiarów latarka – zapowiada się coś więcej niż wyśmienitego!
Jak sami widzicie, zmian szykuje się wiele. Pozostaje zadać sobie pytanie, czy aby to wszystko nie jest za szybko wprowadzane, zwłaszcza dla ortodoksyjnych fanów. Jak na mój gust – nie, nie i jeszcze raz: nie.