autor: Krzysztof Bartnik
Killzone - przed premierą
Killzone - gra, która w moim przekonaniu, może być dla PlayStation 2 tym, czym Halo było dla Xboxa... Tytułem z pożądaną etykietą "musisz-mieć" i motorem napędowym do znikania konsoli ze sklepowych półek!
Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.
Artykuł powstał na bazie wersji PS2.
Reklamy produkcji aktualnie znajdujących się w procesie developingu działają w dwojaki sposób: albo przyciągają zainteresowanych graczy albo ich całkowicie zniechęcają, gdyż branżowa rzeczywistość dość szybko weryfikuje hasła rzucane na wiatr (czasem wystarczy jeden słaby trailer). Slogan "Halo-killer" zobowiązuje. Bardzo zobowiązuje. Wiedzą o tym członkowie zespołu Guerrilla, wiedzą także włodarze korporacji wydawniczej Sony Entertainment. Dzięki współpracy wspomnianych firm powstaje Killzone - gra, która w moim przekonaniu, może być dla PlayStation 2 tym, czym Halo było dla Xboxa... Tytułem z pożądaną etykietą "musisz-mieć" i motorem napędowym do znikania konsoli ze sklepowych półek!
Fabuła opisywanej gry akcji/FPS przeniesie nas do niedalekiej przyszłości - kolonizacja odległych planet nie będzie wówczas niczym nadzwyczajnym, a odkrycie nowych zasobów (w miejsce wyczerpanych na Ziemi) stanie się główną przyczyną wojny pomiędzy dwoma ludzkimi frakcjami: Helghast oraz ISA. Faktyczna rozgrywka rozpocznie się w momencie podstępnego ataku wojsk Helghast na planetę kontrolowaną przez ISA, tj. Vectę. Bohaterowie (więcej informacji za chwilę) Killzone będą żołnierzami walczącymi po stronie obrońców Vecty, zaś doprowadzenie ich do szczęśliwego końca ma zależeć tylko i wyłącznie od naszych umiejętności.
W sumie, dostaniemy do pokonania 11 rozbudowanych scenariuszy, podzielonych na około trzy pod-etapy, podczas których "przełączymy się" (w zależności od zaistniałej sytuacji) pomiędzy członkami prowadzonego oddziału. Właśnie - oddziału. Twórcy programu oddadzą pod opiekę graczy czteroosobowy zespół, zaś w danej chwili dostaniemy możliwość kierowania tylko jednego wojaka. Każdy żołnierz ma posiadać inną specjalizację na polu walki, inne też będą jego wady i zalety. Templar to komandos z krwi i kości, Luger to kobieta - cicha zabójczyni, Rico - specjalista od broni ciężkiej (także ładunków wybuchowych), a Hakka to zawodowy szpieg, o którym zbyt wiele nie wiadomo (jak na szpiega przystało). Dzięki takiemu rozwiązaniu, powtórne czy nawet poczwórne (!) przechodzenie Killzone nie będzie monotonne. Dla przykładu: jeśli grając jako Rico dostaniemy rozkaz zlikwidowania przyczółku przeciwnika, to czeka nas nieskrępowana wymiana ognia, połączona z użyciem wyrzutni rakiet na samym końcu (jak w "normalnych" grach FPS). Tę samą misję inaczej przejdzie Luger(a) - nastawimy się wtedy na znalezienie zamaskowanego wejścia do bazy wroga/sposobu, aby dostać się w jego pobliże i kolejno, bez wzbudzania jakiegokolwiek alarmu, będziemy likwidować cele (a'la chociażby Sam Fisher w Splinter Cell). Z kolei Hakka najpewniej wmiesza się w szeregi rywali i rozpocznie działania sabotażowe (na myśl przychodzi mi tylko Szpieg z Commandosów:)). Sami przyznacie, że takiego zróżnicowania w jednej grze akcji nie było od dawna, co tylko przemawia na korzyść Killzone. Pewną liniowość rozgrywki autorzy sprytnie planują zamaskować poprzez umieszczenie w poszczególnych misjach wielu zaprogramowanych sytuacji czy scenek (podobny patent sprawdził się w James Bond 007: Everything or Nothing).
Dostępny arsenał będzie obejmował 26 różnych rodzajów broni: począwszy od zwykłych karabinów, poprzez snajperki, wyrzutnie granatów czy rakiet, aż do stacjonarnych działek. Efektywny dobór uzbrojenia ma odgrywać duże znaczenie, gdyż w wybranym momencie zostaniemy ograniczeni do posiadania tylko trzech „pukawek”. Dodatkowo, w naszym ekwipunku znajdą się także granaty – przytrzymanie ich w ręce przez dłuższą chwilę spowoduje, że wybuchną zaraz po uderzeniu w ziemię czy jakiś obiekt, a nie dopiero po paru sekundach i zrobieniu kilku „żabek”. W przypadku braku amunicji pozostanie nam tylko walka wręcz (ten element gry zostanie ciekawe zrealizowany: Templar ma uderzać wrogów karabinem, Luger(ka) posługiwać się nożem, etc.).
Oprawa graficzna Killzone będzie prezentować wysoki poziom wykonania. Na trailerach pochodzących z tegorocznych targów E3 w Los Angeles animacja utrzymuje stałe tempo (pewne zwolnienia poniżej 30 fps następują jedynie przy większej "zadymie", ale programiści mają jeszcze trochę czasu, aby to poprawić), wszystkie modele - czy to wrogich żołnierzy, czy posiadanej broni - składają się z dużej ilości detali, zaś poziomy zaprojektowanie zostały w bardzo przemyślany sposób (jeden nawiązuje stylem do pierwszej wojny światowej - wszędzie pełno bunkrów, umocnień, zasieków; inny - do wojny w Wietnamie: wszechobecna dżungla, pułapki, itp.). Wirtualnym zmaganiom towarzyszy bardzo klimatyczna warstwa dźwiękowa. Szybsze kompozycje pojawiają się w momencie walki czy zagrożenia, później powoli przechodzą w wolniejsze kawałki (za soundtrack odpowiada praska Orkiestra Filharmonii). Także odgłosy wystrzału broni czy przeładowywania magazynków brzmią realistycznie.
Co ciekawe, w pełnej wersji Killzone zaimplementowany zostanie tryb multiplayer poprzez Network Adaptera (do 12 osób rywalizujących jednocześnie) lub standardowy split-screen (2). Z opcji rozgrywki aktualnie potwierdzono tylko Deathmatch, jednak studio Guerrilla poważnie podchodzi do aspektu zmagań wieloosobowych i zapowiada, że w ukończonym produkcie będzie on mocno rozbudowany. Zobaczymy, co wyniknie z tych obietnic.
Killzone zapowiada się jako hit. Nawet jeśli malkontenci uznają, że przecież "to wszystko gdzieś już było", to jednak nie mogą oni odmówić grze zalet. Dopracowana kampania dla pojedynczego gracza, zróżnicowanie rozgrywki (4 różnych bohaterów = 4 różne sposoby przejścia programu), ciekawy arsenał narzędzi destrukcyjnych, utrzymujące wysoki poziom wykonania efekty audio-wizualne i do tego jeszcze multiplayer. Na Killzone z pewnością warto odłożyć trochę grosza, gdyż konsola PlayStation 2 zdecydowanie potrzebuje teraz strzelanki pierwszoosobowej z wyższej półki, a nie słabych konwersji tytułów z PeCeta. O tym, jak całość zaprezentuje się w akcji przekonamy się w listopadzie.