Gears Tactics to najbardziej brutalny XCOM, jaki znacie
Gears Tactics to niby spin-off. Turowa, strategiczna wersja serii Gears of War w stylu XCOM-a. Z paru powodów robi jednak wrażenie pełnoprawnej odsłony cyklu, tyle że nieco bardziej… taktycznej.
Przeczytaj recenzję Recenzja Gears Tactics - gra taktyczna dla tych, którzy boją się gier taktycznych
Artykuł powstał na bazie wersji PC.
Niezwykłe czasy wymagają specjalnych działań – dlatego prezentację Gears Tactics oglądałem na dostępnym jedynie dla prasy specjalnym streamie. Taki kompletnie bierny odbiór to nie do końca to samo, co możliwość zadania deweloperom paru pytań w wywiadzie twarzą w twarz czy zagrania samemu w demo, ale nawet w takiej formie nowe, X-COM-owe, podejście do znanej serii zdołało mnie zaciekawić. A wszystko dzięki temu, że twórcom udało się przenieść do strategii turowej mięsistą brutalność walk z Gears of War, którą widać tu niemal równie dobrze jak przy perspektywie TPP.
Nie ma znaczenia, że turówka to w sumie takie bardziej złożone szachy, w których mamy nieograniczony czas na swoje decyzje, a później możemy tylko obserwować posunięcia przeciwnika. Po taktycznych roszadach kamera niemal za każdym razem płynnie i naturalnie schodzi tuż za aktywnego bohatera, pokazując w całej okazałości skuteczność wystrzelonej salwy lub widowiskowego finiszera. A że postacie, jak na Gears of War przystało, cały czas kryją się za jakimiś przeszkodami, wrażenie obcowania z rasowym cover shooterem TPP jest naprawdę duże. Efekt ten wzmacnia świetna i niezwykle szczegółowa oprawa graficzna. Jest taktycznie i turowo, ale czuć, że nadal są to Gearsy, a nie całkowity spin-off, jak było chociażby w przypadku izometrycznej gry Lara Croft and the Temple of Osiris.
GEARS TACTICS W SKRÓCIE
- turowa strategia w stylu X-COM-a;
- 40-godzinna kampania fabularna dla pojedynczego gracza;
- brak trybu multiplayer;
- 5 klas postaci, 30 umiejętności, modyfikacje broni;
- pełna swoboda ruchu i wyboru czynności;
- bardziej agresywne starcia z dużą liczbą przeciwników;
- długie i ciężkie potyczki z bossami;
- duże możliwości personalizacji wyglądu drużyny;
- przedstawia wydarzenia mające miejsce 10 lat przed pierwszą częścią Gears of War.
Kanoniczny prequel Gearsów
Gearsowy klimat budują także wykonane bez żadnej drogi na skróty najwyższej jakości przerywniki filmowe – jakby wprost wyjęte z głównego cyklu. Gears Tactics składa się zresztą wyłącznie z kampanii fabularnej dla pojedynczego gracza, która ma wystarczyć na minimum 40 godzin i jest swego rodzaju prequelem całej sagi. Akcja toczy się dziesięć lat przed wydarzeniami z pierwszej części Gears of War, a my wcielamy się w postać Gabe’a Diaza – stratega i taktyka, który został zmuszony do powrotu na pole bitwy przez rozpoczętą niedawno inwazję Szarańczy.
Naszym głównym celem będzie pokonanie Ukkona – również stratega, tyle że po stronie Locustów i w dziedzinie genetyki. Ukkon jest „potworem, który tworzy potwory”. To właśnie dzięki niemu powstali najpotężniejsi przeciwnicy, jakich spotkaliśmy w serii Gears of War. Diaz do walki nie wyruszy sam – towarzyszyć mu będzie niezwykle barwna ekipa zakutych w pancerze wojaków. A jeśli nazwisko bohatera wydaje się Wam znajome, to tak – dobrze kojarzycie (patrz ramka). Całość ma tworzyć niezwykle immersyjną, w pełni kanoniczną historię dopełniającą uniwersum Gearsów.
DIAZ & DIAZ
Gabe Diaz to nikt inny, tylko Gabriel Diaz – ojciec głównej bohaterki z ostatniej odsłony Gears 5, czyli Kait Diaz. Tam słyszymy jedynie wzmiankę o nim, tak samo jak w Gears of War 4, gdzie wspomniany jest po raz pierwszy. Gabe pojawia się także w retrospekcjach w Ascendance i Bloodlines – powieściach opartych na serii Gears of War.
Turowo, ale i dynamicznie
Trzon gry to jednak nie śledzenie widowiskowych cutscenek, tylko brutalna wojna z Szarańczą, podczas której większość czasu spędzimy, oglądając wydarzenia z góry. Choć akcja zatrzymuje się po każdej turze, autorzy starali się zachować jak największą dynamikę starć. Da się to odczuć za sprawą wspomnianych już przybliżeń kamery i pokazywanej ze szczegółami brutalności, ale również dzięki konkretnym mechanikom rozgrywki. Mowa chociażby o totalnej swobodzie poruszania się w terenie, bez wyznaczonej planszy z polami, oraz o wolności w dysponowaniu pulą punktów na każdą turę. Nie ma tu podziałów na ruch i atak – sami decydujemy, czy postać ma strzelać, zmienić pozycję lub skorzystać ze zdolności specjalnej.
Pomimo turowych przerw, autorzy starali się oddać dynamikę walk z Szarańczą za pomocą różnych sztuczek i mechanik.
W porównaniu z innymi grami podobnymi do X-COM-a w Gears Tactics zobaczymy na mapach o wiele większą liczbę przeciwników. Konieczność stosowania nieco bardziej agresywnej strategii i o wiele częstsze wymiany ognia mają właśnie pomagać w stwarzaniu wrażenia dość dynamicznej rozgrywki. Opcjonalnie będzie można wyłączyć nawet część interfejsu ekranu TAC-COM z wszelkimi wyliczeniami szans na trafienia i „krytyki” przy każdej akcji. Ważnym elementem strategii będzie też tworzenie buildów postaci przed wyruszeniem z misją. Do dyspozycji otrzymamy pięć klas, z których każda ma posiadać swoją specjalistyczną broń oraz drzewko trzydziestu zdolności do odblokowania, trzy elementy pancerza o przeróżnych statystykach i wymienne mody do karabinów. Całość ma dawać naprawdę ogromną liczbę kombinacji do sprawdzenia w boju.
MOJE „GIRSY”
W parze z dobieraniem wyposażenia i zdolności postaci idzie też personalizacja wszystkiego z wykorzystaniem dodatków kosmetycznych. Każdą broń i elementy pancerza będzie można dostosować do własnego gustu, wybierając nie tylko wzory i skórki, ale także wizualny stopień zużycia (postarzenia) tych przedmiotów.
W tworzeniu odpowiedniej drużyny na misję pomoże drzewko z 30 umiejętnościami oraz możliwość modyfikowania uzbrojenia.
Taktyką w Szarańczę
W zaprezentowanych fragmentach rozgrywki spodobało mi się płynne i bardzo naturalne połączenie filmowych scen, części taktycznej i zbliżeń kamery na sekwencje walki. Czuć, że tworzy to wszystko przemyślaną całość i nie jest zwykłym odcinaniem kuponów od popularnej marki. Rozgrywka wydaje się dość bogata w różne niespodzianki i rzeczywiście wymaga sporo taktycznego myślenia – zlekceważenie słabego przeciwnika, by posłać kuszący strzał w stronę bossa, może mieć poważne konsekwencje. Nasza drużyna, oprócz lancerów i innej broni palnej, ma do dyspozycji granaty, miny oraz przeróżne zdolności specjalne wymagające odnawiania czasowego, np. dodatkowy punkt akcji.
Bardzo wygodna jest funkcja „overwatch” – dzięki niej możemy nakazać wybranemu żołnierzowi pilnować określonego perymetru z celnością ostrzału zależną od rozmiaru obserwowanego terenu. Trudno jeszcze silić się na jakieś oceny, ale byłem pod wrażeniem zachowania sztucznej inteligencji. Jeden z najbardziej podstawowych przeciwników, zamiast poruszać się oczywistą drogą (z ukrytą miną zbliżeniową), zaczął kluczyć jakimiś wąskimi przesmykami w kierunku jednego z członków drużyny.
Mieszane uczucia miałem za to, oglądając starcie z jednym z bossów. Choć był on rzeczywiście imponujący wizualnie, miał unikatowe formy ataku i momenty, kiedy stawał się wrażliwy na obrażenia, sama potyczka wyglądała na mocno męczącą. W ciągu jakichś 15 minut prowadzący pokaz zdołał oddać w kierunku przeciwnika zaledwie jeden strzał, zadając mu minimalne obrażenia na pasku zdrowia. Przez cały ten czas zaangażowany był w walkę z kilkoma pojawiającymi się wokół bossa pomniejszymi stworami, które wydawały się bardziej dawać w kość niż obszarowe ataki „szefa”. Mam nadzieję, że w grze znajdzie się dopasowany do takich sytuacji system save’ów lub checkpointów, by rozgrywka była rzeczywiście trudna, ale nie frustrująca.
Oprócz głównego celu, misje mogą posiadać także różne zadania poboczne, np. Konieczność przeżycia konkretnych członków oddziału.
Pełnoprawny spin-off
Spin-offy generalnie dzielą się na dwa rodzaje: te, które udały się wyjątkowo dobrze, i te, które na zawsze pozostaną w cieniu głównej serii. Patrząc na Gears Tactics, miałem jeszcze inne wrażenie – widziałem po prostu kolejną odsłonę Gearsów! Taką z dodatkową perspektywą, bardziej wzbogaconą o moduł taktyczny niż w niego zmienioną. Albo to kwestia dość krótkiego czasu obcowania z grą na pokazie, albo kapitalne przerywniki filmowe i praca kamery podczas sekwencji akcji rzeczywiście robią aż tak dużo dla odbioru całości. Trzymam kciuki, żeby chodziło o to drugie, a rozgrywka odkrywała karty do samego końca 40-godzinnej kampanii – aby nie pojawiło się uczucie znużenia. Póki co jedno jest pewne – Gearsy wracają pod koniec kwietnia.