Curse of the Pharaohs przełamie klątwę dodatków do Assassin's Creed?
Po mocno rozczarowującym DLC The Hidden Ones, Ubisoft przygotował drugi dodatek do Assassin's Creed Origins, który robi znacznie lepsze wrażenie od swojego poprzednika.
Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.
Artykuł powstał na bazie wersji PS4.
Kiedy w styczniu przejechałem się mocno po pierwszym dodatku do Assassin’s Creed: Origins, ta dość krytyczna recenzja nie wszystkim fanom przypadła do gustu. Swoje zdanie jednak podtrzymuję – po świetnej podstawce, która wprowadziła wiele istotnych zmian do mechanik znanych z poprzednich odsłon cyklu, przygotowane w ten sam sposób rozszerzenie okazało się po prostu rozczarowujące. Niekończące się infiltracje fortów, brak istotnych nowości i przeciętna fabuła, która do historii tytułowego bractwa wniosła zaskakujące niewiele, nie były tym, na co tak naprawdę czekałem. Marność wspomnianego dodatku najlepiej zresztą widać, kiedy zestawimy go z drugim add-onem. Mieliśmy okazję już solidnie pograć w The Curse of the Pharaohs i już teraz możemy powiedzieć, że debiutującą w przyszły wtorek Klątwą faraonów zdecydowanie warto się zainteresować.
W nowym dodatku deweloperzy poprawili wszystkie te elementy, na których polegli w The Hidden Ones. W oczy rzuca się przede wszystkim spora liczba, może niewielkich w kontekście całości, ale jednak obecnych, nowości. Ledwie postawimy nogi na suchym lądzie w Górnym Egipcie, a już czeka nas obowiązkowa konfrontacja z jednym z tytułowych Cieni faraonów, które pełnią funkcję minibossów.
Szybko przekonujemy się, że odziane w charakterystyczne maski Anubisa stwory nie są takie proste do zabicia. Przyzwane z zaświatów istoty ochoczo mordują spacerujących po mieście cywilów, a kiedy w okolicy pojawia się Bayek, natychmiast koncentrują uwagę na nim. Cienie mają kilka unikatowych ataków i nieco irytującą właściwość uciekania z pola walki. Jeśli nie uda nam się załatwić oponenta w określonym czasie, ten powróci do swojej mitycznej krainy bez względu na to, ile energii życiowej zdołaliśmy mu odebrać.
Wokół wspomnianych Cieni i związanego z nimi artefaktu kręci się fabuła całego dodatku. Nie będę zdradzać szczegółów opowieści, żeby nie psuć Wam zabawy, ale od razu powiem, iż jest ona znacznie ciekawsza niż to, z czym mieliśmy do czynienia w The Hidden Ones. Historyjka angażuje, bo stopniowo ujawnia nowe informacje na temat powodów obecności mitycznych istot w Tebach i sąsiadującej z tym miastem Doliny Królów, znacznie lepiej zaprojektowane są też same zadania, które nie sprowadzają się do rozkazów typu „idź do wrogiego obozu X i zabij Y”. Już w pierwszej dużej misji głównego wątku odwiedzamy kilka ciekawych miejsc, okazjonalnie walczymy z wrogami i rozwiązujemy prostą zagadkę logiczną. Sposób przedstawienia przygód Bayeka w Tebach jest zupełnie inny niż w pierwszym dodatku i – co tu dużo mówić – bardziej wciągający. W głównym wątku szybko zaznaczają też swoją obecność postacie, które mają do powiedzenia więcej niż dwa zdania, dzięki czemu łatwiej zapadają w pamięć.
Nowy dodatek skierowany jest do osób, które osiągnęły co najmniej 45. poziom doświadczenia. Żeby nie zamykać nikomu możliwości wzięcia udziału w tej historii, The Curse of the Pharaohs pozwoli na podciągnięcie postaci do wymaganego levelu. Nie mieliśmy jednak okazji sprawdzić, jak to działa.
Nowy dodatek to również nowy obszar, a ten robi wrażenie. Niewidzianych wcześniej regionów Egiptu jest w sumie sześć, a do tego dochodzą jeszcze krainy, które odwiedzimy wyłącznie w zaświatach. Te ostatnie to również istotna nowość. W grobowcach, które stoją w Dolinie Królów, znajdziemy specjalne przejścia, otwierające dostęp do kolejnych terenów, mocno odjechanych pod względem wizualnym (widok okrętu płynącego tutaj po morzu trawy nie jest niczym niezwykłym). Mapy te nie porażają wielkością, ale deweloperom i tak udało się upchnąć w nich kolejne lokacje do odhaczenia, a także – i tu niespodzianka – poboczne questy. W zaświatach zobaczymy również nowych przeciwników, noszących na głowie maski Anubisa. To tutaj występują też gigantyczne skorpiony, które pojawiły się już na przedpremierowych screenshotach.
Pierwsza wizyta w zaświatach jest obowiązkowa, bo prowadzi nas tam główny wątek fabularny, ale zakładam, że Ubisoft pokusił się też o parę krain, do których wybierzemy się wyłącznie wtedy, gdy będziemy mieć na to ochotę. W Dolinie Królów występuje kilka grobowców, a to oznacza co najmniej kilka odrębnych wejść do mitycznych obszarów. W wersji demo nie byliśmy w stanie zwiedzić trzech największych krain z dodatku – Waset Desert, Yebu Nome i Thebes Nome – ale spodziewamy się, że tam również twórcy przygotowali trochę niespodzianek tego typu, zwłaszcza że dwa pierwsze z wymienionych regionów przeznaczone są dla postaci na 48. i 53. poziomie doświadczenia. Sam dodatek podnosi ograniczenie rozwoju do 55. poziomu, czyli aż o 5 leveli wyżej niż The Hidden Ones. Jest to zrozumiałe, bo wydaje się on po prostu ogromny.
Na razie to wszystko, co możemy Wam powiedzieć o The Curse of the Pharaohs. Nie mieliśmy możliwości ukończenia całości, więc nie ma mowy o ostatecznym werdykcie, ale zdecydowanie jest na co czekać. Jeśli kogoś wciąż rajcuje Assassin’s Creed: Origins i pragnie ujrzeć kolejne obszary wirtualnego Egiptu, a także dowiedzieć się czegoś na temat mitologii tego kraju (nie da się ukryć, że rozszerzenie kładzie na to olbrzymi nacisk), nie powinien być The Curse of the Pharaohs rozczarowany. My widzieliśmy zaledwie trzy duże questy z głównego wątku fabularnego, co wystarczyło na solidnie przepracowane dwie godziny zabawy. Na tle The Hidden Ones prezentuje się to naprawdę imponująco.
Trudno też na razie powiedzieć coś więcej o możliwej kontynuacji przygód Bayeka. The Hidden Ones dawało sygnały, że w kolejnych epizodach historia mogłaby skierować nas do Rzymu lub do Judei, więc jest całkiem prawdopodobne, iż Klątwa faraonów znów rzuci na ten aspekt nieco światła. Byłoby miło, gdyby Ubisoft pokusił się o kolejny dodatek, co najmniej tak rozbudowany jak ten, w który właśnie mieliśmy okazję pograć. Istnieją zresztą po temu pewne przesłanki, bo wedle plotek nowego Assassin’s Creed się w tym roku nie doczekamy, ale dalszego ciągu opowieści o Bayeku jak najbardziej.