Graliśmy w Battalion 1944 – intensywny drugowojenny FPS
Sieciowy Battalion 1944 to gra zarówno dla tych, którym tęskno do starych drugowojennych FPS-ów, jak i dla graczy lubujących się w prawdziwie wymagającej rozgrywce. Okrojona zawartość każe jednak traktować tytuł z pewną dozą sceptycyzmu.
Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.
Artykuł powstał na bazie wersji PC.
- dynamiczny FPS w realiach II wojny światowej;
- projekt z Kickstartera (300 tys. funtów);
- na razie skromna zawartość: sześć map i dwie armie (niemiecka i amerykańska);
- mecze 5 na 5;
- w planach tryb inspirowany Counter-Strikiem.
Jeden, trwający kwadrans, drużynowy deathmatch w wieloosobowej grze Battalion 1944 wziął mnie kompletnie z zaskoczenia. Po pierwszych zapowiedziach spodziewałem się bardzo zręcznościowego FPS-a, czerpiącego z sieciowych potyczek w klasycznych drugowojennych produkcjach, jak pierwsze odsłony serii Call of Duty czy Medal of Honor. Te inspiracje są oczywiście widoczne, ale ekipa Bulkhead Interactive postawiła na styl rozgrywki, w którym życie od śmierci dzieli zazwyczaj tylko jeden dobrze wymierzony pocisk. Efektem jest tytuł, który spodoba się przede wszystkim graczom lubiącym dynamiczną, niełatwą rozgrywkę i chwytające za gardło napięcie, czyniące każdy mecz bardzo intensywnym przeżyciem.
Małe lokacje, dużo emocji
Na dynamikę rozgrywki mocno wpływają rozsądnie zaprojektowane, niewielkie mapy, na których ścierają się ze sobą drużyny złożone z pięciu graczy. Lokacje są zazwyczaj ciasne, niestwarzające zbyt wielu okazji, by z daleka pozbyć się niczego niepodejrzewającego wroga, i premiujące pozostawanie w ciągłym ruchu. Przemierzanie wąskich korytarzy i nerwowe wychylanie się zza rogu, by sprawdzić, czy dane pomieszczenie jest bezpieczne, to doświadczenie wyjątkowo stresujące – bez stałej czujności i dobrego refleksu szybko nadziejemy się na przeciwnika, który z miłą chęcią wpakuje w nas serię z karabinu.
Piętnaście minut rozgrywki upłynęło więc w pełnym skupieniu. Osoby, które stawiają na beztroskie bieganie wokół mapy i nieprzejmowanie się wrogim ostrzałem, w Battalionie 1944 raczej nie znajdą niczego dla siebie. Najprzyjemniejsze przeżycia będą mieć natomiast ci gracze, którzy zbiorą grupę znajomych, ustalą wspólną taktykę i drużynowo rozprawią się z przeciwnikami.
W kupie raźniej
Nakłonienie przyjaciół do kupna dzieła Bulkhead Interactive może się jednak okazać zadaniem karkołomnym, bo produkcja brytyjskiego studia, choć zdecydowanie zapewnia intensywne doświadczenia, robi też wrażenie tytułu dość topornego i brzydkiego. Sam projekt map co prawda spełnia swoje zadanie, ale już wystrój poszczególnych lokacji bynajmniej nie powala urokiem. Deweloperom brakuje jakiegoś pomysłu, by urozmaicić odwiedzane przez graczy miejsca, stąd też przez większość czasu pałętamy się po poziomach, w których towarzyszy nam uczucie deja vu – jestem absolutnie pewien, że ogrywaną na gamescomie mapę widziałem już w dziesiątkach innych drugowojennych tytułów.
Sama oprawa także wygląda, jakby zatrzymała się w czasie parę lat temu: animacje żołnierzy są koślawe, a tekstury potrafią być dość brzydkie. Grafika może więc odrzucić graczy, którzy spodziewali się standardów z najnowszych odsłon Battlefielda czy Call of Duty, ale to nie oni są przecież docelowym odbiorcą Battalionu 1944. Fanom trudnej, dynamicznej rozgrywki nie powinno to jednak przeszkadzać, bo w momencie, w którym po raz pierwszy uciekniemy przed wrogim ostrzałem, nie mamy wolnej chwili, by popodziwiać wizualia.
Niemniej trzeba zaznaczyć, że rozgrywka, choć bez wątpienia angażująca, nie jest pozbawiona wad. Średnio działa mechanika odradzania się po zgonach: kilka razy zdarzyło się, że wróciłem na pole bitwy tuż pod nosem przeciwnika i ponownie zginąłem, innym razem gra postanowiła ułatwić mi sprawę i wysłała mnie w bój zaledwie parę metrów za odwróconym plecami wrogiem. To jednak do planowanej na pierwsze miesiące przyszłego roku premiery da się zapewne poprawić.
Nieco gorzej wygląda sprawa z zawartością, która na ten moment zapowiada się naprawdę biednie. Otrzymamy pięć lub sześć niewielkich map, na których będziemy mogli wcielić się w żołnierzy dwóch armii – amerykańskiej i niemieckiej. Twórcy zapewniają jednak, że w toku prac Battalion 1944 zostanie wzbogacony o nowe wojska i lokacje. Jeśli nie dotrzymają słowa, dzieło Bulkhead Interactive może szybko stać się produkcją nieprzystępną dla nowych graczy, zdominowaną przez weteranów znających każdy zakątek wszystkich map.
Drugowojenny Counter-Strike?
Zapobiec monotonii ma także tryb, który według deweloperów będzie nieco przypominać Counter-Strike’a. Trudno mi wyjaśnić w stu procentach jego funkcjonowanie, bo nie miałem okazji zobaczyć go w akcji, niemniej podobnie jak w produkcji Valve pojawi się podział na dwie drużyny, z których jedna będzie mieć za zadanie podłożenie ładunków wybuchowych. Haczyk jest natomiast taki, że przed każdą rundą zespoły wybiorą sobie klasy oraz elementy wyposażenia, jakie chcą wykorzystać na placu boju. Jeśli więc np. w trakcie jednej rozgrywki dana strona zużyje wszystkie granaty, utrudni sobie skuteczne działania w następnej potyczce.
Pomimo pewnej toporności oraz mocno ograniczonej zawartości moje wrażenia po meczu w Battalionie 1944 są jak najbardziej pozytywne. Deweloperzy w sensowny sposób połączyli dynamiczną akcję, znaną z pierwszych odsłon Call of Duty czy Medal of Honor, z trudną rozgrywką, podczas której nawet krótkie wychylenie się z bezpiecznego ukrycia może skończyć się tragicznie. Dziełem brytyjskich deweloperów powinni zainteresować się przede wszystkim miłośnicy bardziej hardkorowych FPS-ów, pozbawionych drzewek rozwoju czy rang, premiujących wyłącznie umiejętności gracza. Warto jednak poczekać, aż pozycja ta nieco rozwinie skrzydła – bo na razie, choć rozgrywka zapewnia masę świetnych momentów, brak większej ilości zawartości skłania do sceptycyzmu.
Koszt wyjazdu autora na niemieckie targi gamescom 2017 w Kolonii opłaciliśmy we własnym zakresie.