Widzieliśmy grę Uncharted: Zaginione dziedzictwo – dodatek do jednej z najlepszych gier na PS4
Już w te wakacje wybierzemy się na kolejną wyprawę z Nathanem Drakem… no dobrze, tym razem bez niego. Niemniej jednak samodzielne rozszerzenie Zaginione dziedzictwo zapowiada się na grę równie solidną co Uncharted 4, tylko mniejszą.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Uncharted: Zaginione Dziedzictwo – mocny kandydat na grę roku
Artykuł powstał na bazie wersji PS4.
- samodzielny dodatek do Uncharted 4;
- tym razem zamiast w Nathana Drake’a wcielimy się w Chloe Frazer;
- tytuł krótszy od „czwórki”, ale dłuższy od The Last of Us: Left Behind;
- większy nacisk na relacje bohaterów;
- graficznie to dalej pierwsza liga.
Ze względu na mocno ograniczony czas oglądanie gier w warunkach targowych nie zawsze należy do zajęć przyjemnych, ale zdarza się, że nawet dziesięciominutowa prezentacja jest w stanie powiedzieć o danym tytule absolutnie wszystko. Z takim właśnie przypadkiem mieliśmy do czynienia dziś na E3, a rzecz dotyczyła nowej odsłony serii Uncharted, która nosi podtytuł Zaginione dziedzictwo (ang. The Lost Legacy). Pozycja ta do niedawna traktowana była jak pierwsze fabularne rozszerzenie do Kresu złodzieja, ale w rzeczywistości jest odrębnym produktem, niepotrzebującym do działania podstawowej wersji „czwórki”. Studio Naughty Dog w ogóle nie używa już teraz słowa „dodatek” – dla jego pracowników ZD to pełnoprawna przygoda w uniwersum rządzonym dotąd przez Nathana Drake’a.
Godne zastępstwo
Oczywiście musimy pamiętać, że nie będzie to gra tak długa jak wspomniany Kres złodzieja. Punktem wyjścia był dodatek, dlatego liczba rozdziałów opowieści okaże się zapewne znacznie ograniczona względem bardzo udanej „czwórki”. Nagabywani przez nas deweloperzy unikali jak ognia odpowiedzi na pytanie, ile czasu zajmie ukończenie przygody, mimo że Zaginione dziedzictwo trafi do sprzedaży już 22 sierpnia. Musiało nam zatem wystarczyć zapewnienie, że produkt jest dłuższy niż Left Behind – podobne rozszerzenie do innego hitu studia Naughty Dog, gry The Last of Us.
Sama rozgrywka w każdym calu pokrywa się z tym, co niedawno widzieliśmy w Uncharted 4. Główna bohaterka – Chloe Frazer – godnie zastępuje Drake’a i równie sprawnie eliminuje licznych wrogów. Jako że u podstaw Zaginione dziedzictwo jest klonem „czwórki”, autorzy wykorzystali wszystkie mechanizmy wprowadzone w Kresie złodzieja. Dobry tego przykład stanowi linka, za pomocą której kobieta może szybko zmieniać swoją pozycję i atakować rywali z powietrza celnym uderzeniem pięści w głowę.
Sam w spódnicy
Wizytę w Indiach Frazer składa u boku Nadine Ross, jednej z antagonistek z czwartej odsłony cyklu. Czarnoskóra kobieta pełni dokładnie tę samą funkcję co Sam w tamtej grze – nieustannie pomagając bohaterce w wymianie ognia i pokonywaniu kolejnych przeszkód terenowych. Studio Naughty Dog położyło duży nacisk na interakcje między bohaterkami. Dziewczyny często rozmawiają i co ciekawe, nie zawsze dzielą te same poglądy. W zależności od aktualnego poziomu relacji różnie może przedstawiać się współpraca kobiet na polu bitwy. Szczegółów nie zdradzono, ale należy się domyślać, że gdy między nimi jest źle, Nadine nie będzie tak skora do pomocy jak w sytuacji, gdy wszystko jest OK.
Zaprezentowany na targach E3 fragment kampanii był bardzo żywiołowy i obfitował w akcje zrealizowane według tradycyjnej unchartedowej formuły. Poczynaniom bohaterek towarzyszyła totalna demolka zwiedzanych lokacji, bo wrogowie za wszelką cenę próbowali pozbyć się intruzów, nie oglądając się na to, że przy okazji niszczą stojące od wieków budowle. W demonstrowanym epizodzie szczególne właściwości destrukcyjne wykazywał opancerzony pojazd, który pojawiał się w najmniej oczekiwanym momencie, przebijając się przez ściany starożytnej świątyni. Choć etap ten do złudzenia przypominał podobny fragment z Kresu złodzieja, to jednak trudno było mu cokolwiek zarzucić. W serii Uncharted tego typu akcje to normalka, więc o jakości danej sceny decyduje jedynie to, jak efektownie się ona prezentuje. Możemy potwierdzić, że pod tym względem autorzy stanęli na wysokości zadania.
Graficznie pierwsza liga
W Zaginionym dziedzictwie nie zabraknie też spokojniejszych momentów, które były mocno zaakcentowane w pierwszych rozdziałach Kresu złodzieja, ale w Los Angeles – poza drobnym wyjątkiem – ich nie uświadczyliśmy. Na pewno można liczyć na różnego rodzaju zagadki, choć nie miejcie złudzeń – tych akurat nie pojawi się zbyt wiele. W ciągu tych kilku godzin, które zapewne muszą wystarczyć na ukończenie gry, autorzy wymieszają w odpowiednich proporcjach wszystkie charakterystyczne elementy serii. Ile z tego stanowić będzie walka – nie wiadomo, ale można śmiało założyć, że jak zwykle zdominuje całą resztę.
Pierwszy w historii „dodatek” do gry z serii Uncharted jest już na ostatniej prostej i wszystko na to wskazuje, że oczekiwanie się fanom opłaci. Otrzymają kolejną przygodę zrealizowaną w konwencji, którą kochają, a sam produkt zostanie wykonany z typowym dla studia Naughty Dog rozmachem. Podczas pokazu trudno było się do czegokolwiek przyczepić, wszystko działało jak należy, problemów technicznych nie stwierdzono. Graficznie to nadal pierwsza liga i demonstracja mocy konsoli PlayStation 4. Miejmy tylko nadzieję, że w parze z oprawą wizualną pójdzie także fabuła. Kres złodzieja zaprezentował się od najlepszej strony w kwestii budowania relacji między wirtualnymi bohaterami – jeśli napięcie pomiędzy Chloe a Nadine okaże się takie, jak obiecują deweloperzy, to dla fanów gier akcji będzie to zakup obowiązkowy.
ZASTRZEŻENIE
Wyjazd autora tekstu na targi E3 opłaciliśmy we własnym zakresie.