Podsumowanie CES 2020 - nudniej już chyba nie będzie...
Liczyliśmy na to, że Sony pokaże PS5, a Intel w końcu odpowie sensownie na rewelacyjne procesory AMD. Chcieliśmy zobaczyć więcej dobrych Ryzenów i Radeonów. Doczekaliśmy się? Oto nasze podsumowanie CES 2020.
Spis treści
Tegoroczna edycja targów CES była zapowiadana jako najciekawsza od lat. Czy to, co pokazali giganci branży elektronicznej, rzeczywiście jest warte uwagi i sprostało dużym oczekiwaniom fanów nowych technologii i graczy? W odpowiedzi na to pytanie pomoże podsumowanie największych nowości, które pojawiły się podczas imprezy.
To już koniec tej nudy
Tegoroczna edycja targów CES jest już za nami. Chciałoby się powiedzieć: i bardzo dobrze! Chociaż impreza w Las Vegas zapowiadała się ciekawie, finalnie okazała się sporym rozczarowaniem. Zabrakło na niej produktów i usług, które można nazwać rewolucyjnymi, a i ewolucja okazała się wyjątkowo mało ekscytująca.
Największy zawód mogą czuć gracze, którzy z wypiekami na twarzy czekali na prezentację Sony i PS5. O konsoli nowej generacji nie dowiedzieliśmy się tak naprawdę niczego nowego. Japoński producent potwierdził jedynie informacje krążące w sieci już od jakiegoś czasu i zaprezentował logo PS5, którego stworzenie zajęło wprawnemu grafikowi nie więcej niż kilka minut. Szybko stało się ono zresztą obiektem żartów i internetowych memów.
Duży niedosyt mogą czuć także pecetowcy. Budżetowa karta graficzna Intela i kosztująca majątek klawiatura pokryta 24-karatowym złotem to zdecydowania za mało, aby usatysfakcjonować środowisko komputerowych graczy. Nie dość, że na targach nie pojawiło się zbyt wiele nowości wartych uwagi, to dodatkowo część z zaprezentowanych innowacji jest po prostu zbędna w mniemaniu zdroworozsądkowych osób. Jakie bowiem ma znaczenie to, że tegoroczny wariant The Big O (połączenie PC i konsoli w jednej obudowanie) trafi do szerszej sprzedaży, jeśli zakup dwóch osobnych urządzeń będzie znacznie tańszym rozwiązaniem? To jednak nic w porównaniu do najbardziej absurdalnej nowinki technologicznej zaprezentowanej w Ameryce.
Najwięcej emocji w komentarzach pod artykułem podsumowujących CES 2020 wzbudziły monitory o częstotliwości odświeżania 360 Hz od Nvidii. Osoby, które postanowiły podzielić się swoją opinią, były niemal jednogłośne i uznały, że takie matryce mają niewiele sensu. Nikt bowiem nie będzie w stanie zauważyć różnicy w porównaniu do 240 Hz. Kolejnym argumentem na „nie” jest niewielka ilość gier, w które będzie można grać w stałych 360 kl/s.
Napisałem już sporo o rozczarowaniach, wymieniając kilka konkretnych. Dla równowagi przydałoby się wspomnieć również o największych objawieniach targów CES 2020. I tu zaczyna się problem. Większość nowości była na tyle nieciekawa, że zapomniałem o ich istnieniu jeszcze w trakcie trwania imprezy… chociaż sam o nich pisałem. Posiłkując się stworzonym zestawieniem ponadprzeciętny wydaje się przenośny pecet Alienware UFO mocno inspirowany innym handheldem - Nintendo Switch. Szkoda tylko, że czas pracy prototypu to zaledwie 2 godziny. Poza tym na minimalne wyróżnienie zasługuje GPU Navi z segmentu high-end, o którym nie wiadomo nic - poza tym, że powstaje. Warto wspomnieć o pierwszym na świecie 64-rdzeniowym procesorze Threadripper, także od czerwonych. To wszystko to jednak szukanie jaśniejszych punktów targów na siłę. Pocieszenia należy szukać w przyszłości. Za rok z dużym prawdopodobieństwem będzie lepiej, bo ciężko sobie wyobrazić nudniejszej edycji CES niż ta właśnie zakończona.