autor: Borys Zajączkowski
GOL na E3 2007: Podsumowanie pierwszego dnia targów
Pierwszy dzień targów za nami. Konferencje prasowe Electronic Arts, Activision, Midway i Konami oraz otwarcie Barker Hangaru, w którym można zagrać w sporą część obecnych w Los Angeles gier, upewniły nas w przekonaniu, że nie o to chodzi na targach. Jakichkolwiek.
Pierwszy dzień targów za nami. Konferencje prasowe Electronic Arts, Activision, Midway i Konami oraz otwarcie Barker Hangaru, w którym można zagrać w sporą część obecnych w Los Angeles gier, upewniły nas w przekonaniu, że nie o to chodzi na targach. Jakichkolwiek. Żadnych nowości, żadnych zaskakujących informacji. Ot, zorganizowana indoktrynacja dziennikarzy sproszonych ze świata, ale przeważnie ze Stanów, przepychanych i przewożonych z jednego miejsca na drugie, a wszędzie podobny show pt. Zobaczcie nasze hiciory, ale tylko te, które lada chwila trafią do sklepów. W zasadzie jest to nawet w pewien sposób upokarzające. I dla dziennikarzy i dla producentów gier. A zwłaszcza dla tych, którzy na E3 w ogóle nie zostali dopuszczeni. Tym samym upadła podstawowa idea targów: pokazać, co się zrobiło lub nad czym się pracuje, tak żeby dziennikarze o tym zechcieli napisać, a kasiasty wydawca kupić.
Absurdalnie sytuacji nie ratują nawet same gry, a przecież organizatorzy targów wyraźnie dążyli do tego, żeby w tym roku w Santa Monica pojawiły się wyłącznie tytuły najgłośniejsze, najgorętsze, najdroższe. Tak się w zasadzie stało, niemniej tajemnicą poliszynela jest, iż hotowe komercjalne tytuły robione są na jedno kopyto, nikt nie odważy się podnieść ręki na sprawdzone schematy, bo zbyt wiele niezarobionych milionów mogłoby to kosztować.
Elektronicy swoją godzinną konferencję poświęcili wyłącznie grom casual (czytaj: dla okazyjnych graczy, babć, małych dziewczynek, biznesmenów w drodze do pracy), najwyraźniej uznając, że impreza pre-E3 sprzed miesiąca załatwiła sprawę. Jak bardzo by nie rozumieć faktu, że ludzi, którzy grają w małe proste gierki jest większość, kłóci się to z pojęciem gry komputerowej jako pięknego świata rządzącego się własnymi prawami. Oczywiście Boogie ze swoimi tańcami w rytm trzymanych w dłoniach kontrolerów do Wii, wraz z karaoke, z nagrywaniem własnego wokalu i włączaniem go do skonstruowanego przez grę teledysku jest fajne. Rzucanie się piłkami w Playground też zabawne. No i rzecz jasna Rock Band rządzi, co stwierdził z ambony sam Steven Van Zandt, zaproszony na konferencję...
Elektronicy potwierdzili również informacje, że Steven Spielberg współpracuje z nimi przy tworzeniu 3 gier, z których na konferencji pokazana zostały przeznaczone dla Wii... puzzle. Nie, no, owszem – te puzzle są wypasiste, ale elo! EA + Spielberg = puzzle? Ktoś tu się starzeje. Z drugiej strony... party games wszelkiego rodzaju zawojowały rynkiem nie bez powodu.
O ile Spielberg osobiście na E3 się nie pojawił, o tyle Activision zadbali, żeby na ich konferencji pojawiły się wszystkie możliwe sławy, które choćby tylko trochę mają wspólnego z tworzonymi przez nich grami. I tak na scenę wszedł Tony Hawk – miły facet, niemniej może ze dwa zdania powiedział, co dobitnie świadczy o rozmiarze jego współpracy przy tworzeniu kolejnych odsłon serii, którą firmuje swoim nazwiskiem.
Guitar Hero III smutno wypadło po tym, jak na poprzedniej konferencji, przy okazji Rock Band na scenie zagrał czteroosobowy zespół. Przy okazji gry Activision zaprosiło Slasha, sławnego gitarzystę Guns'N'Roses, niemniej jego zapewnienia, że Guitar Hero III będzie obowiązkową grą dla przyszłych rockmanów wypadły blado w porównaniu z wcześniejszą, analogiczną wypowiedzią Stevena Van Zandta, która dotyczyła... kompletnych przyszłych bandów, nie pomijając perkusisty.
Części poświęconej Spider-Manowi: Friend or Foe towarzyszyło pojawienie się na konferencji Stana Lee – twórcy Spider-Mana. Oczywiście było to miłe, niemniej odniosłem wrażenie, że starszy pan czuł lekkie zażenowanie zjawiwszy się na imprezie zaplanowanej na luzacki show, prowadzony przez prezentera udanie sugerującego, że pił przez poprzedni tydzień, a kaca będzie mieć przez następny. Gdy się odwróciłem drugi raz w stronę krzesła, na którym jeszcze przed chwilą Stan Lee siedział – planując, jak się do niego dostać, by zdjęcie mu zrobić – już go nie było.
Nieco mniej gwiazdorsko acz bardziej konkretnie wyglądały części konferencji poświęcone grom, które – brutalnie rzecz ujmując – bronią się same: Enemy Territory: Quake Wars czy Call of Duty 4: Modern Warfare. W pierwszą z nich pierwszy raz graliśmy rok temu, w drugą będziemy mieli okazję pograć w Barker Hanger.
Konferencja Midway, dla odmiany, była krótka i treściwa: Stranglehold, The Wheelman, Blacksite: Area 51 i Unreal Tournament III. Seria szybkich lub bardzo szybkich strzelanek – Midway ma dobrze sprecyzowane pojęcie tego, co chce wydawać.
Środową serię konferencji prasowych zamykało Konami. Czyli ogrom mało nam mówiących, japońskich gierek na mniejsze i większe konsole oraz... Metal Gear Solid 4. A wraz z nim nowy, jak zwykle absolutnie wypasiony trailer. :-)
To chyba jedyna gra, której gracze potrafią wybaczyć lata produkcji bez ujawniania żadnych konkretnych informacji na temat samej gry. Jak jednak nie lubić Hideo Kojimy, który duka po angielsku z kartki (kwestie na której zapisane ma zapewne fonetycznie, po japońsku), wygląda jak chłopaczek oderwany sprzed pracy przy komputerze a na koniec swojego wystąpienia mówi: „mam nadzieję, że moje E3 powrócą w przyszłym roku”. Amen.
Borys „Shuck” Zajączkowski