GOL na E3 2006: Star Trek: Legacy
The Elder Scrolls IV: Oblivion ukończony i wydany, czas więc ostro wziąć się za coś nowego. No i wzięli się „chłopaki” z Bethesda Softworks za podniesienie „moralnie” nieco podupadłej w ostatnich latach marki Star Trek. Jak wiemy, od pewnego czasu w firmie tej developerzy opracowują grę Star Trek: Legacy - mnie przypadło w udziale sprawdzenie na E3, co już zrobili.
The Elder Scrolls IV: Oblivion ukończony i wydany, czas więc ostro wziąć się za coś nowego. No i wzięli się „chłopaki” z Bethesda Softworks za podniesienie „moralnie” nieco podupadłej w ostatnich latach marki Star Trek. Jak wiemy, od pewnego czasu w firmie tej developerzy opracowują grę Star Trek: Legacy - mnie przypadło w udziale sprawdzenie na E3, co już zrobili.
Muszę przyznać, że zrobili już całkiem sporo. Na stoisku Bethesdy szef projektu pokazał mi całkowicie grywalną wersję pre-alfa gry, która w czasie około 20 min. prezentacji powiesiła się tylko raz. Zasadniczo istotą Star Trek: Legacy jest umożliwienie fanom serii jak i kosmicznych batalii, wzięcia udziału w potyczkach olbrzymich gwiezdnych okrętów oraz uczestniczenia w unikalnej przygodzie, jaka poprowadzi nas przez całą spuściznę cyklu Star Trek, od najstarszych chronologicznie wydarzeń, aż po te najnowsze. Scenariusz został specjalnie w tym celu napisany przez osoby, które brały udział przy powstawaniu kolejnych odcinków sagi, co jest gwarantem jego wysokiej jakości i spójności. W sumie kampania jednoosobowa oferuje około 15-20 godzin pasjonującej rozgrywki. Zwracam jednak uwagę, że pasjonująca ona będzie przede wszystkim dla zagorzałych fanów gwiezdnej epopei oraz wszystkich tych, którym podobają się takie gry, jak wydany kilka lat temu Nexus: The Jupiter Incident (tytuły te mają dużo wspólnego w dziedzinie mechaniki rozgrywki).
W czasie prezentacji zobaczyłem dwie potyczki. Pierwszą był pojedynek dwóch okrętów, drugą zaś obrona bazy Federacji przed atakiem Klingonów, która przerodziła się w potyczkę z sześcianami Borga – tu w walce brało już udział około 10 okrętów. Moje wrażenia są bardzo pozytywne. Star Trek: Legacy wykorzystuje nowoczesny engine graficzny do wizualizacji przebiegu akcji, modele okrętów są szczegółowe, widzimy uszkodzenia kadłuba, miejsca zamontowania różnych typów broni, rozbłyski uderzeń pocisków na tarczach energetycznych itp. W zasadzie mogę się jedynie przyczepić do wyglądu kosmosu – na moje oko nieco odstawał jakością od statków, baz czy planet.
Sterowanie jest proste i intuicyjne. Do naszej dyspozycji oddano mapę sytuacyjną, gdzie w czasie rzeczywistym widzimy przebieg bitwy – znakomicie sprawdza się ona do wydania rozkazów kilku dowodzonym okrętom. Nic nie stoi jednakże na przeszkodzie, by samodzielnie posterować jednym z dowodzonych statków i z niego wydawać komendy innym kapitanom (np. atakuj mój cel, broń mnie). Jako głównodowodzący na pokładzie, decydujemy o rozdziale mocy pomiędzy trzema podstawowymi układami (silniki, tarcze, broń pokładowa), o aktualnie atakowanych celach i manewrach. Sterowanie jest proste i intuicyjne – myszka i kilka klawiszy załatwia nam wszystko. Pomiędzy misjami mamy możliwość dokupywania nowych broni i części do dowodzonych okrętów, co czyni je coraz potężniejszymi.
Dużym plusem tej produkcji jest to, że jako pierwsza w historii daje możliwość dowodzenia każdym ze znanych z filmów statków, czy to Federacji, czy to wchodzącym w skład floty klingońskiej czy też należącym do Borga. Niestety jeszcze nie wiadomo, czy w fabule pojawią się postacie znane ze srebrnego ekranu i odbiorników telewizyjnych, aczkolwiek zapewniono mnie, że odpowiednie negocjacje już trwają. Gra zaoferuje również tryb multiplayer za pośrednictwem sieci lokalnej i Internetu oraz usługi Xbox Live w przypadku wersji na konsolę Xbox 360. Maksymalnie ośmiu graczy będzie się mogło zmagać na dowolnie przez siebie ustalonych zasadach. Przykładowo, flota Klingonów kontra flota Federacji, Sześcian Borga konta 7 innych okrętów itd. Każdy wariant ma być możliwy.