Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Call of Duty: WWII Publicystyka

Publicystyka 18 listopada 2017, 11:30

Skąd tu tyle tych pepeszy?. Czy Call of Duty: WWII jest wierne historii?

Spis treści

Skąd tu tyle tych pepeszy?

Różnice w szczegółach występującego w grze modelu Thompsona zauważą tylko ci najbardziej zainteresowani bronią II wojny światowej, natomiast spore kontrowersje wzbudziła obecność radzieckich pistoletów maszynowych PPSh-41, czyli popularnych pepeszy, u niemieckich żołnierzy już na samej plaży Omaha. Tutaj musimy, chcąc nie chcąc, wziąć pod uwagę fakt, iż twórcy z pewnością starali się zapewnić graczom różnorodność podczas misji i możliwość częstej zmiany broni, ale czy jest to zgodne z prawdą historyczną? Tak! Pepesze faktycznie były używane w Normandii przez niemieckie oddziały, choć oczywiście niekoniecznie w takich ilościach, żeby się o nie potykać.

Na radziecką pepeszę trafiamy już na początku gry. To samo zdarzyło się jednemu ze spadochroniarzy ze 101 Dywizji Powietrznodesantowej.

Wszystko zaczęło się od ataku Niemiec na Związek Radziecki, podczas którego przejęto bardzo dużo pistoletów PPSh-41, z czasem chętnie wykorzystywanych przez niemieckich żołnierzy, którzy zastępowali rosyjskie pociski Tokariewa 7.62x25 mm swoją, zbliżoną amunicją Mauser 7.63x25 mm. Później zaczęto przerabiać pozostałe pepesze na kaliber 9 mm używany w pistoletach MP40, oznaczając nową broń jako MP41 (nieprzerobione egzemplarze nazwano MP717r). Oba typy były dość popularne na froncie wschodnim, co jednak nie tłumaczy ich obecności na zachodzie Europy, ale badając szereg źródeł można znaleźć dowody, że pepesze zawędrowały i do Normandii.

Prawdopodobnie najczęstszymi ich użytkownikami byli żołnierze rosyjscy, ukraińscy lub polscy siłą wcieleni do Wermachtu, z których w dużej mierze składała się 716 Dywizja Piechoty, broniąca północnej Francji przed aliantami. Niemcy generalnie nie lubili uzbrajać po zęby takich żołnierzy, często zostawiając ich z samym pistoletem TT lub inną egzotyczną bronią bez dużego zapasu amunicji.

W normandzkim muzeum Le Grand Bunker w miejscowości Ouistreham radziecka pepesza sąsiaduje z podstawowym pistoletem maszynowym niemieckiej armii – MP40.

O pepeszach w Normandii dowiemy się choćby z jednej z książek Marka Bando, szczegółowo dokumentującego losy amerykańskich spadochroniarzy podczas D-Day. Opisuje on historię Richarda Ladda z 502 Pułku 101 Dywizji Powietrznodesantowej, który – jak wielu żołnierzy podczas nocy 6 czerwca – zgubił zasobnik ze swoją bronią. Do bezpośredniej walki z wrogiem włączył się właśnie dzięki porzuconej przez kogoś radzieckiej pepeszy. Znalazł ją i podniósł zupełnie jak gracz w Call of Duty: WWII.

Jeśli natomiast udamy się do miasteczka Ouistreham (zaledwie kilkanaście kilometrów od słynnego mostu Pegasus zdobytego przez kapitana Price’a w pierwszym Call of Duty) i odwiedzimy Muzeum Wału Atlantyckiego Le Grand Bunker, znajdziemy w nim pepeszę leżącą tuż obok MP40, na stojaku w pomieszczeniu niemieckiego rusznikarza. Charakterystyczna broń obecna jest też ponoć w ogromnym Muzeum D-Day w mieście Bayeux. Ciekawostką w grze jest fakt, że do pepeszy nie możemy użyć amunicji z leżącego obok MP40, tak jakbyśmy mieli do czynienia z nieprzerobioną wersją MP717.

Wisząca w Paryżu mapa Europy potwierdza fakt, że Amerykanie nie mają wielkiej wiedzy o tym, gdzie leżą różne miasta na wschód od Paryża.

Podobnie przedstawia się sytuacja radzieckich karabinów samopowtarzalnych SWT-40, które również znajdujemy w późniejszych misjach w grze. Tak jak w przypadku pepeszy – spora ich liczba wpadła w ręce Niemców w 1941 roku, by później dostać w ich armii odpowiednie oznaczenia: Selbstladegewehr 258, 259 i Selbstlade-Zielfernrohrgewehr 260 dla wersji snajperskiej. Trochę naciągany wydaje się natomiast fakt używania przez Danielsa brytyjskiego karabinu Lee-Enfield, z którym zaczynamy jedną z misji w Ardenach. Broń ta oczywiście była obecna na froncie zachodnim dzięki Brytyjczykom – w masowych ilościach zrzucano ją jako wsparcie dla oddziałów ruchu oporu, ale w rękach amerykańskiego piechura mogła pojawić się chyba tylko w drodze jakiegoś wyjątku.

O jeden karabin za daleko

Zupełnie nieprawdopodobna jest obecność na zachodnim froncie prototypu polskiego karabinu wz.38, o którym pisaliśmy już w recenzji. Trochę zbyt często trafiający się tu i ówdzie w różnych wersjach „polski kbsp” jest rzeczywiście naszą rodzimą bronią z tamtego okresu, z którą wiąże się ciekawa historia. W 1934 roku ogłoszono konkurs na karabin samopowtarzalny dla polskiej armii, który wygrała konstrukcja inżyniera Józefa Maroszka. Po kilku latach testów, w 1938 roku, podjęto decyzję o wyposażeniu żołnierzy w ową broń i zamówiono kilkadziesiąt sztuk do badań na poligonie przez jednostki liniowe. Do momentu wybuchu II wojny zdołano wyprodukować około 150 testowych egzemplarzy karabinu kbsp wz. 38M.

Ich dalsze losy znamy jedynie z doniesień samego inżyniera Maroszka. Twierdzi on, że w trakcie ewakuacji swojego instytutu sam oddał strzały z nielegalnie posiadanego prototypu do atakującego ich niemieckiego samolotu, a później, w 1940 roku, widział oddział niemieckich żołnierzy stacjonujących w Warszawie i uzbrojonych właśnie w kbsp wz. 38M. Po wojnie parę egzemplarzy odnaleziono na terenie Polski, ale zniszczono je bezpowrotnie. Do dziś zachowało się sześć sztuk. Kilka z nich nabyli prywatni kolekcjonerzy w Stanach Zjednoczonych i Niemczech, jeden jest w Muzeum Wojska Polskiego (przybył ze Związku Sowieckiego), plotka mówi też o jednym egzemplarzu znajdującym się w muzeum w Pekinie. Rząd polski zakupił dwie sztuki od prywatnych właścicieli z USA za odpowiednio 25 i 69 tysięcy dolarów.

Dariusz Matusiak

Dariusz Matusiak

Absolwent Wydziału Nauk Społecznych i Dziennikarstwa. Pisanie o grach rozpoczął w 2013 roku od swojego bloga na gameplay.pl, skąd szybko trafił do działu Recenzji i Publicystki GRYOnline.pl. Czasem pisze też o filmach i technologii. Gracz od czasów świetności Amigi. Od zawsze fan wyścigów, realistycznych symulatorów i strzelanin militarnych oraz gier z wciągającą fabułą lub wyjątkowym stylem artystycznym. W wolnych chwilach uczy latać w symulatorach nowoczesnych myśliwców bojowych na prowadzonej przez siebie stronie Szkoła Latania. Poza tym wielki miłośnik urządzania swojego stanowiska w stylu „minimal desk setup”, sprzętowych nowinek i kotów.

więcej

Call of Duty: WWII

Call of Duty: WWII

Hołd dla odwagi. Jak Medal of Honor pokazało wojnę w Afganistanie – historia prawdziwa
Hołd dla odwagi. Jak Medal of Honor pokazało wojnę w Afganistanie – historia prawdziwa

W grze Medal of Honor nie znajdziemy napisu „oparte na prawdziwych wydarzeniach”, ale jej fabuła bazuje na faktach bardziej niż w niejednej produkcji tym się chwalącej. Oto jedna z największych operacji w Afganistanie, ukazana w formie gry wideo.

Call of Duty z doradcami, czyli jak się tworzy wojenne strzelaniny
Call of Duty z doradcami, czyli jak się tworzy wojenne strzelaniny

Mówi się o nich niewiele, a tymczasem pełnią bardzo ważną rolę. Niemal każda poważna strzelanina, która chce uchodzić za realistyczną, nie powstaje bez udziału specjalnych konsultantów wojskowych. Przyglądamy się bliżej ich pracy.

Jakim cudem ta broń strzela? Grzechy twórców Battlefielda, Call of Duty oraz innych popularnych FPS-ów
Jakim cudem ta broń strzela? Grzechy twórców Battlefielda, Call of Duty oraz innych popularnych FPS-ów

Trudno w to uwierzyć, ale producenci popularnych strzelanin popełniają kardynalne błędy, odwzorowując broń palną, czasem świadomie, czasem z lenistwa. W niniejszym artykule przyglądamy się najczęstszym wpadkom.