Widzieliśmy Kingdom Come: Deliverance – ambitny i realistyczny RPG doczekał się modułu walki
Produkcja Kingdom Come: Deliverance posuwa się dość powoli, ale systematycznie. Na E3 po raz pierwszy zaprezentowano walkę, do której twórcy podeszli równie ambitnie jak do pozostałych elementów swojego dzieła.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Kingdom Come: Deliverance - między Gothikiem a Wiedźminem
Artykuł powstał na bazie wersji PC.
W porównaniu z dużymi wystawcami obecnymi w dwóch głównych halach Los Angeles Convention Center stoisko studia Warhorse na E3 prezentowało się wyjątkowo skromnie. Deweloperzy z Czech usadowili się w niewielkim boksie w odizolowanej od targowego zgiełku Concourse Hall – swoistej świątyni gier spoza nurtu AAA, do której trafiają nieliczni uczestnicy tej ogromnej amerykańskiej imprezy. Nie oznacza to jednak, że w miejscu tym nie można odnaleźć produktów równie interesujących jak wielkie hity. Firma Daniela Vavry, człowieka, który wszystkim fanom elektronicznej rozrywki powinien być znany z wkładu w rozwój pierwszej Mafii, przywiozła do Stanów tylko jeden, ale za to niezmiernie ważny tytuł – Kingdom Come: Deliverance.
O debiutanckim dziele naszych południowych sąsiadów pisaliśmy już kilkakrotnie, powinniście zatem doskonale kojarzyć, z czym mamy do czynienia. Kingdom Come to gra przedstawiona z perspektywy pierwszej osoby, która przenosi nas do średniowiecznych Czech. Na pierwszy rzut oka dość mocno kojarzy się z serią The Elder Scrolls, ale to tylko pozory. W rzeczywistości Deliverance to produkt bardziej rozbudowany i realistyczny, w wielu kwestiach zaskakujący podejściem do mechaniki rozgrywki. Tytuł wciąż znajduje się w fazie alfa, co też niestety widać. Sporo wody w Wełtawie upłynie, zanim Vavra i spółka doprowadzą prace do szczęśliwego finału, ale nawet w obecnym kształcie całość prezentuje się bardzo interesująco.
W trakcie kameralnych spotkań z dziennikarzami oraz innymi przedstawicielami branży Vavra sporo mówił o swoich inspiracjach: – „Od dawna interesowałem się tym okresem historycznym, ale wszyscy dotąd omijali go szerokim łukiem. Chcąc zobaczyć realistyczne średniowiecze w grze, musiałem ją sobie stworzyć”. To właśnie realizm ma odróżniać Kingdom Come od podobnych produkcji tego typu. Żeby uświadomić sobie jego skalę, warto przytoczyć podany podczas prezentacji opis zbroi płytowej. „Świetnie nadaje się ona do ochrony przed cięciami miecza, ale jeśli przeciwnik korzysta z broni obuchowej, uderzenie może oszołomić bohatera i zadać mu obrażenia”. Dlatego właśnie pomiędzy samym pancerzem a ciałem gracza powinna znajdować się jeszcze jedna, miękka warstwa ochronna, która zapobiegnie tego typu uszkodzeniom. Vavra przekonał się o tym osobiście, kiedy sam na sobie testował podobny rynsztunek, a następnie otrzymał cios w głowę. Mało? To co powiecie o przyłbicy hełmu, która opuszczona zmniejsza ryzyko odniesienia obrażeń, ale w zamian ogranicza pole widzenia i utrudnia oddychanie, co z kolei przekłada się na mniejszą regenerację wytrzymałości. Takie rzeczy już zostały zaimplementowane do Deliverance.
Realistycznie przedstawia się również teren, który będziemy przemierzać podczas gry. Czesi utrzymują, że wirtualna mapa o wielkości 16 kilometrów kwadratowych w szczegółach odzwierciedla prawdziwy obszar, zlokalizowany około 50 kilometrów na południowy wschód od Pragi. Jeśli będziecie w tamtej okolicy, istnieje szansa, że rozpoznacie część lokacji... Wybór nie był oczywiście przypadkowy – w tej części kraju budowle wznoszono w różnych stylach architektonicznych, co podczas zmagań zapewni wizualną różnorodność. Vavra podkreślił, że jego ojczyzna zawsze znajdowała się bliżej państw zachodnich niż tereny zajmowane przez Słowian, a więc także Polaków. Silne wpływy germańskie mocno odbiły się właśnie na architekturze i zostanie to odzwierciedlone w Kingdom Come. Zespół zastanawia się obecnie, czy modyfikować nazwy prawdziwych miejscowości, gdyż dla obcokrajowców brzmią one cokolwiek dziwnie, ale zapytani o to fani orzekli, że zmian nie chcą – jest zatem wielce prawdopodobne, że wszystko zostanie po staremu.