Graliśmy w For Honor na targach E3 2015 - Ubisoft rzuca rękawice Chivalry
For Honor to duża niespodzianka z targów E3 2015. Ubisoft stara się wejść na teren do tej pory zaklepany przez takie tytuły jak Chivalry i Mount & Blade. Czekają nas multiplayerowe bitwy osadzone w realiach średniowiecza.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry For Honor – ten system walki zasługuje na więcej
Artykuł powstał na bazie wersji PC.
Firma Ubisoft przyzwyczaiła nas w ostatnich latach, że swoje konferencje na E3 zamyka prezentacją niezapowiedzianej dotąd gry, nikt chyba jednak się nie spodziewał, iż nowości będzie znacznie więcej niż zwykle. Oprócz Tom Clancy’s Ghost Recon: Wildlands i South Park: The Fractured but Whole Francuzi pochwalili się w Los Angeles produktem o nazwie For Honor. Tytuł ten przyjechał na targi E3 w grywalnej formie, więc na miejscu sprawdziliśmy, jaki potencjał kryje w sobie brutalna nawalanka ekipy odpowiedzialnej za narodziny serii Assassin’s Creed. Już na wstępie trzeba zaznaczyć, że dzieło to jest dla studia z Montrealu dość nietypowe. Nie mamy tu bowiem do czynienia z rozbudowanym sandboksem, ale zamkniętym na małych mapach „symulatorem” walki mieczem.
For Honor przypadnie do gustu nie tylko wielbicielom twórczości Tomasza Bagińskiego i jego ekipy z Platige Image, autorów kapitalnego zwiastuna prezentowanego na konferencji Ubisoftu. Gra powinna zainteresować również fanów Ryse: Son of Rome ze względu na duży ładunek przemocy i specyficzny styl rozgrywki, a także Mount & Blade, bo zastosowano tu dość podobną mechanikę walki. Przede wszystkim trzeba jednak lubić tryb multiplayer, bo to właśnie rywalizacja w sieci ma być motorem napędowym całej tej produkcji.
W krwawych zmaganiach biorą udział dwa czteroosobowe zespoły rycerzy, choć na wspomnianym zwiastunie Bagińskiego widzieliśmy również innych reprezentantów wojennego rzemiosła. Oprócz nich na polu bitwy znajdują się też zwykli żołnierze sterowani przez sztuczną inteligencję, ale to nie oni będą stanowić największy problem rywalizujących ze sobą frakcji, które próbują przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Kluczem do wygranej w trybie Dominion (tylko ten jeden wariant można było wypróbować na E3, reszta zostanie ujawniona później) jest skuteczne eliminowanie bohaterów, gdyż są zdecydowanie silniejsi od pałętającego się pod klingą mięsa armatniego.
Gra ma dość interesującą mechanikę walki, przypominającą w kilku aspektach to, co widzieliśmy wcześniej w Mount & Blade. Nie wystarczy tu przytrzymać przycisku odpowiedzialnego za blok, żeby czuć się bezpiecznie, należy również w odpowiedniej pozycji ustawić dzierżony w rękach miecz. Każdy rycerz ma do dyspozycji trzy rodzaje zasłon, za pomocą których kontruje ciosy przeciwnika, a także kilka dodatkowych umiejętności, jak odskok (zdecydowanie mniej skuteczny niż w trzecim Wiedźminie, choć w określonych sytuacjach pomocny) i uderzenie barkiem, wytrącające rywala z rytmu i wystawiające go na potencjalny kontratak. Dobre opanowanie postawy defensywnej jest absolutnie niezbędne, by przeżyć jakiekolwiek spotkanie z nawet średnio rozgarniętym nieprzyjacielem, a co za tym idzie, nie uszczuplić siły sojuszniczej drużyny. Poprawne wymachiwanie prawą gałką analogową wymaga odrobiny treningu, ale jestem żywym dowodem na to, że w dość krótkim czasie da się bez większego stresu załapać, jak to wszystko działa.