Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

The Book of Unwritten Tales: The Critter Chronicles Recenzja gry

Recenzja gry 11 grudnia 2012, 17:01

autor: Przemysław Zamęcki

Recenzja gry The Critter Chronicles - prequelu The Book of Unwritten Tales

Wyśmienite The Book of Unwritten Tales doczekało się jeszcze lepszego, choć zdecydowanie krótszego prequela. Idealne dla tych, którzy chcą się dowiedzieć, skąd wziął się kosmaty Critter i jak Nate trafił do klatki Ma'Zaz.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

PLUSY:
  • kapitalne dialogi i głosy postaci;
  • liczne nawiązania do kultury popularnej i klasyki gier;
  • wysokiej klasy humor;
  • sensowne zagadki;
  • oprawa audiowizualna.
MINUSY:
  • może trochę za łatwa (ale jest tryb hard);
  • ciut za mało lokacji.

Jakiś czas temu miałem przyjemność recenzować grę The Book of Unwritten Tales, utrzymaną w klasycznym duchu jak najbardziej współczesną przygodówkę, która – gdyby powstała dwadzieścia lat temu – dzisiaj jednym tchem byłaby wymieniana obok takich tuzów jak The Secret of Monkey Island czy Simon the Sorcerer. Okazuje się, że dobre gry point’n'click jeszcze nie umarły i mimo wtłoczenia ich w niszę nadal potrafią bawić.

Nie inaczej jest z The Book of Unwritten Tales: Critter Chronicles, tytułem będącym prequelem wydarzeń mających miejsce w poprzedniej pozycji z cyklu. Jak dobrze pamiętamy (a jak nie, to polecam zagrać najpierw), poznaliśmy wtedy trójkę, a właściwie czwórkę bohaterów. Gnoma Wilbura, elfkę Ivo oraz awanturnika, złodzieja i poszukiwacza przygód Nate'a wraz z jego sympatycznym kudłatym przyjacielem Critterem. Autorzy słusznie uznali, że to właśnie ta ostatnia dwójka posiada największy potencjał przygodowy (w końcu to bajkowe wersje Hana Solo i Chewbaccy) i postanowili pokazać nam, jak doszło do ich spotkania.

Nawiązanie do Imperium kontratakuje na tym screenie jest chyba aż nadto oczywiste. - 2012-12-11
Nawiązanie do Imperium kontratakuje na tym screenie jest chyba aż nadto oczywiste.

Historia rozpoczyna się w momencie, kiedy powietrzny statek Nate'a, swoją drogą wygrany w karty od pewnego pirata, zostaje zaatakowany przez bezwzględną łowczynię nagród, orczycę Ma'Zaz. Przebieg wydarzeń jest dla naszego śmiałka niekorzystny. Statek rozbija się wśród śniegów Northlandu. Los sprawia, że ścieżki Nate'a i uważanego wśród swoich za niedorajdę i głupka Crittera krzyżują się.

Na grę składa się pięć rozdziałów. W pierwszym wcielamy się w Nate'a, w drugim w Crittera, zaś w pozostałych możemy dowolnie przełączać się pomiędzy kompanami. Identyczne rozwiązanie pojawiło się już w poprzedniej grze z serii. Mieliśmy z nim do czynienia także przed wielu laty, choćby w cyklu Gobliins, a teraz również sprawdza się świetnie, urozmaicając zabawę. Bohaterowie mogą też wymieniać się między sobą przenoszonymi przedmiotami, co wielokrotnie okazuje się niezbędne do wykonania zadania.

Falloutowy test na wojaka Space Marines... ekhem, Armii Cienia. - 2012-12-11
Falloutowy test na wojaka Space Marines... ekhem, Armii Cienia.

The Book of Unwritten Tales oferowało przezabawne dialogi, częstokroć odnoszące się do wielu znanych dzieł popkultury, w tym i fantastyki. Dość przypomnieć, że jedno z głównych zadań polegało na dostarczeniu potężnego Pierścienia. Choć fabuła w Critter Chronicles jest nieco bardziej przyziemna, a polega nie na ratowaniu świata, tylko własnej skóry, to scenarzystom i autorom dialogów nie zadrżała ręka. Dialogi są bowiem kapitalne. Nate to cwaniak kuty na cztery nogi, a Critter... nie potrafi porozumiewać się normalnym językiem, tylko wydaje z siebie mało zrozumiały bełkot. Stąd – kiedy w drugim rozdziale przejmujemy nad nim kontrolę – rozkminianie i obserwacja gestów stwora, starającego się wyjaśnić podejmowane akcje i opisującego przedmioty, dostarcza mnóstwa śmiechu. Najlepsze jest to, że postacie ze świata gry bez problemu rozumieją tę dziwną mowę, a tymczasem gracz siedzi przed monitorem i drapie się po głowie. Nie chcę przy tym powiedzieć, że tytuł okazuje się na tyle trudny, iż będziemy drapać się aż do wyłysienia. Dzięki sensowności większości zagadek dość szybko można domyślić się, o co chodzi, ale to jeden z fajniejszych patentów, jakie ostatnio widziałem w przygodówkach.

Nawiązań do typowych zainteresowań epoki nerdów jest co niemiara. Do jednego worka wrzucono cytaty z klasycznych przygodówek (ten o trzygłowej małpie pojawia się co najmniej dwa razy), Harry'ego Pottera, Władcy Pierścieni, Fallouta czy Gwiezdnych wojen (jest nawet lodowa jaskinia i miecz świetlny). Autorzy kpią sobie z biurokracji, fanatycznych obrońców praw zwierząt i wariatów wierzących w teorie spiskowe. Wszystko to podane jest z nieprzeciętnym humorem i co bardzo ważne, w fantastyczny sposób odczytane przez zatrudnionych do pracy aktorów. Pod tym względem wybijała się już poprzednia gra studia KING Art Games, więc trudno było przy tej okazji dać plamę.

Powietrzny statek Nate'a posiada nawet własną osobowość. - 2012-12-11
Powietrzny statek Nate'a posiada nawet własną osobowość.

W postać Nate'a wcielił się Doug Cockle, amerykański aktor mający za sobą epizodyczne występy m.in. w takich filmach jak Władcy ognia czy serial Kompania braci. Doug ponadto często udziela się jako aktor dubbingujący w grach. To właśnie on przemawia do anglojęzycznej części świata jako wiedźmin Geralt w obu odsłonach superprodukcji CD Projekt RED.

W recenzji The Book of Unwritten Tales narzekałem przede wszystkim na dwie rzeczy. Słabej jakości scenki przerywnikowe i małą liczbę lokacji. Najwidoczniej odczucia twórców były podobne, wobec czego tym razem nie zdecydowali się na cutscenki i wydarzenia w grze śledzimy w tradycyjny sposób, jak podczas normalnej rozgrywki. Niestety, zarzut dotyczący małej liczby miejscówek odnosi się także do Critter Chronicles, ale ponieważ uważam ten tytuł bardziej za uzupełnienie wcześniejszej części niż – nazwijmy to – „pełnomorską” produkcję, potraktuję tę kwestię ulgowo.

Critter Chronicles, podobnie jak poprzednia odsłona, należy raczej do kategorii tych łatwiejszych przygodówek. Na właściwe rozwiązania zagadek wpada się wręcz „w locie”, bez konieczności nużącego łażenia po lokacjach celem próbowania wszystkiego na wszystkim. Tym bardziej że w trybie normalnym po naciśnięciu spacji wyświetlają się wszystkie miejsca, które możemy kliknąć, a kursor zmienia nieco barwę w przypadku poprawnego wskazania posiadanym przedmiotem obiektu w lokacji lub najechania jedną rzeczą na drugą w celu ich połączenia w inwentarzu. Czy to wada? W żadnym wypadku. Po pierwsze – jak ktoś nie zechce, to nie naciśnie spacji, a po drugie – twórcy przygotowali tryb hard, w którym nie działają hotspoty, rozmówcy dają mniej wskazówek, a niektóre z zagadek rozwiązuje się w inny sposób. Co ważne, aby w nim zagrać, nie trzeba zaczynać przygody od nowa. Można po prostu wybrać dowolny z wcześniej odblokowanych rozdziałów.

Księżniczka Leia... tfu, Layla. - 2012-12-11
Księżniczka Leia... tfu, Layla.

Critter Chronicles to obecnie obok The Book of Unwritten Tales ścisła czołówka najlepszych na świecie gier przygodowych. To propozycja z niezłą, choć prościutką, historyjką, niezwykle sympatycznymi bohaterami, kapitalnymi dialogami i poczuciem humoru, fantastycznym dubbingiem w wersji angielskiej i całkiem udaną jak na dzisiejsze standardy oprawą wizualną. Hardkorowcy mogą zarzucić grze, że jest trochę zbyt łatwa, ale sądzę, że trudna gra zakłócałaby płynność rozgrywki, a zirytowany gracz nie doceniłby kunsztu obśmiewania bliskich nam wszystkim zjawisk. No i dla purystów istnieje jeszcze tryb hard. Odkrywanie dziesiątków nawiązań do innych dzieł już samo w sobie dostarcza mnóstwa dodatkowej zabawy. Lubić przygodówki i nie zagrać w tę serię to wstyd.

Przemysław Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Grał we wszystko na wszystkim. Fan retro gratów i gier w pudełkach, które namiętnie kolekcjonował. Spoczywaj w pokoju przyjacielu - 1978-2021

więcej

Recenzja gry Life is Strange: Double Exposure - pokochałem Max na nowo, choć po latach straciła coś ważnego
Recenzja gry Life is Strange: Double Exposure - pokochałem Max na nowo, choć po latach straciła coś ważnego

Recenzja gry

Oto Life is Strange, na które czekałem prawie 10 lat. Mało istnieje bohaterek, do których przywiązałem się tak jak do Max, i jestem przeszczęśliwy, że mogłem poznać jej dalsze losy… acz Double Exposure nie trafiło mnie w serce tak celnie jak pierwszy LiS.

Recenzja gry Emio The Smiling Man: Famicom Detective Club - kiedy wrogiem gracza jest bezmyślny główny bohater
Recenzja gry Emio The Smiling Man: Famicom Detective Club - kiedy wrogiem gracza jest bezmyślny główny bohater

Recenzja gry

Emio The Smiling Man: Famicom Detective Club to nowa odsłona ponad trzydziestoletniej serii kryminalnych gier visual novel. Tym razem badamy sprawę morderstw powiązanych ze zbrodniami sprzed lat – i z lokalną miejską legendą.

Recenzja gry Nobody Wants to Die. Polacy znów udowodnili, że są świetni w opowiadaniu historii
Recenzja gry Nobody Wants to Die. Polacy znów udowodnili, że są świetni w opowiadaniu historii

Recenzja gry

Po pokazie gameplayu dla prasy nie byłem przychylnie nastawiony do Nobody Wants to Die. Twórcom z Wrocławia udało się jednak złamać mój sceptycyzm już po kwadransie gry. Choć chwilami ziewałem, nieprędko zapomnę tę transhumanistyczną przygodę neo-noir.