autor: Amadeusz Cyganek
Piłka ręczna 12 - recenzja gry o szczypiorniaku
Sukcesy Polaków w piłce ręcznej przyciągają kolejnych zainteresowanych do tej dziedziny sportu. Czy gra prosto z Niemiec ma szansę stać się FIF-ą szczypiorniaka?
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
- tematyka gry;
- licencje;
- mechanika wykonywania rzutów karnych;
- okienko szybkich taktyk;
- soundtrack.
- schematyczność rozgrywki;
- oprawa wizualna;
- praca kamery;
- irytujące niedoróbki techniczne;
- bramkarze popełniający masę błędów;
- słaba praca SI w defensywie;
- bezproduktywni obrotowi;
- niedopracowana polonizacja.
Od momentu zdobycia przez „Orłów Wenty” wicemistrzostwa świata trudno nie zauważyć, że piłka ręczna w naszym kraju znacząco zyskała na popularności. Sukcesy reprezentacji i coraz wyższy poziom rodzimych rozgrywek ligowych w końcu robią swoje – nawet do tego stopnia, że niektórzy kibice mianują szczypiorniaka „sportem narodowym”. Hmm... zdaje się, że już jeden takowy mamy i od blisko 30 lat nie osiągnęliśmy w nim żadnego znaczącego sukcesu, więc może lepiej „nie iść tą drogą”. Nie da się jednak ukryć, że piłka ręczna stała się u nas dyscypliną bardzo medialną – z okazji trwających Mistrzostw Europy do naszych rąk trafia również gra komputerowa, podająca się za najlepszą symulację na rynku. Cóż, zbyt wielkiej konkurencji nie ma, ale czy faktycznie jest to produkcja, na jaką szczypiorniak zasługuje?
Boiskowe przymiarki, czyli kim i gdzie?
Dzieło Niemców z Neutron Games przy pierwszym kontakcie robi pozytywne wrażenie. Przede wszystkim kibice mogą być zadowoleni ze sporej, jak na taką produkcję, ilości oficjalnych licencji – twórcy oferują możliwość zagrania nie tylko reprezentacjami narodowymi (znajdziemy ich nieco ponad dwadzieścia), ale również zespołami z dwóch najsilniejszych lig świata: hiszpańskiej i niemieckiej. Oprócz tego wśród reprezentantów „reszty globu” znalazł się m.in. zespół Vive Targów Kielce, więc można sprawdzić, czy popularny „Kasa” radzi sobie w klubie tak samo dobrze jak w reprezentacji. W kwestii dostępnych trybów rozgrywki gra nie zaskakuje aż tak pozytywnie, choć z drugiej strony trudno było spodziewać się czegoś ponad od dawna przyjęty standard. Poza możliwościami rozegrania meczu towarzyskiego twórcy pozwalają także przebrnąć przez cały sezon wybranym zespołem z dwóch dostępnych lig oraz poprowadzić dowolną reprezentację do triumfu w mistrzostwach świata. Dodatkowo do dyspozycji dostajemy centrum treningowe, w którym możemy do woli ćwiczyć schematy rozgrywki, jak również stworzyć własnego zawodnika i ubierać go za zdobyte kredyty. I choć ogólnie wszystko to wygląda naprawdę nieźle, wraz z pierwszym wyjściem czar pryska.
Żółta kartka...
Na wstępie trzeba, niestety, zniszczyć podstawowy mit – IHF: Piłka ręczna 12 nie jest w żadnym stopniu symulacją tej dyscypliny. To, co wyprawia się na ekranie monitora, momentami doprowadza do niekontrolowanych wybuchów irytacji. Zapomnijcie o jakiejkolwiek finezji w tworzeniu akcji ofensywnych – to gra pełna totalnie oklepanych schematów, których przełamanie jest po prostu niemożliwe. Większość ataków finalizujemy poprzez oddawanie strzałów z linii pola bramkowego po uprzednim zwodzie bądź wyskoku – po co starać się misternie rozgrywać piłkę, skoro wystarczy podbiec, podskoczyć i rzucić obok bezradnego golkipera? Zabójczo skuteczne okazują się również ataki ze skrzydła, niestety – głównie dzięki nieporadności sztucznej inteligencji. Obrońcy drużyny przeciwnej mają dziwną tendencję do uciekania z narożników boiska – zazwyczaj w okolicy linii rzutów wolnych momentalnie robi się gęsto od sylwetek rywali, tymczasem w rogu swobodnie czeka dwóch naszych skrzydłowych. Swoje pięć groszy dokładają w tym momencie bramkarze, którzy kompletnie nie radzą sobie z obroną rzutów w krótki róg, odsłaniając pół bramki. Wirtualni golkiperzy beznadziejnie zachowują się również przy blokowaniu uderzeń po koźle i nie potrafią szybko wrócić do bramki po obronionym strzale. Nierzadko udawało mi się trafić do siatki z połowy boiska, przechwytując odbitą piłkę i błyskawicznie rzucając do celu.
IHF: Piłka ręczna 12 to nie jedyna gra traktująca o szczypiorniaku, która ukazała się na naszym rynku – niecały rok temu mieliśmy do czynienia z Piłką ręczną: Mistrzostwa Europy, czyli kolejną świetnie zatytułowaną produkcją rodem z Niemiec. Nasi zachodni sąsiedzi to niekwestionowani liderzy w tej dziedzinie i trudno się temu dziwić – chyba nigdzie indziej na świecie piłka ręczna nie zdobyła takiej rzeszy kibiców.
Komputerowi przeciwnicy to jednak wyjątkowo sprytne bestie, jeśli chodzi o blokowanie strzałów – szanse, że przez gęsty blok przedrze się rzut z dziewiątego metra bądź uderzenie z biodra, okazują się bardzo małe. Kompletnie niewykorzystana w ofensywie pozostaje pozycja obrotowego – zazwyczaj wokół niego skupia się zmasowana obrona rywala, co skutecznie odcina go od podań. Jeśli nawet uda nam się dostarczyć mu piłkę, obrót naszego zawodnika w kierunku bramki to praktycznie niewykonalne zadanie, więc i tak nie mamy szans na zdobycie trafienia. W miarę nieźle zrealizowano za to wykonywanie rzutów karnych – możemy zrobić to na kilka różnych sposobów.
Dwuminutowe ostrzeżenie...
Jeśli myślicie, że gra defensywna prezentuje się lepiej, to niestety jesteście w błędzie. Kłopoty zaczynają się już podczas powrotu pod własną bramkę po zakończonym ataku. Pal sześć, jeśli zdobyliśmy gola – totalne nieporozumienie rozpoczyna się w momencie, gdy nasz zawodnik spudłuje bądź straci piłkę. Wówczas szybciutko odpala się animacja pokazująca złość i zdenerwowanie piłkarza, trwająca dobre kilka sekund. W tym czasie cała drużyna przeciwnika błyskawicznie przenosi akcję pod nasze pole karne, my zaś jesteśmy zmuszeni do obrony bez jednego z zawodników. W przypadku ataku pozycyjnego można to jeszcze jakoś przeboleć, jeśli jednak przyjdzie nam reagować na szybką kontrę, to zazwyczaj jest już za późno. Oczywiście schematy również rządzą grą w defensywie – najskuteczniejszym sposobem na powstrzymanie przeciwnika staje się jego przytrzymanie i sfaulowanie, z czego, rzecz jasna, skrzętnie korzystamy. Walka z rywalami sprowadza się do łapania ich jak najdalej od pola bramkowego – nawet stojąc metr od najbliższego przeciwnika możemy bawić się w beznadziejną sekwencję pokazującą boiskową przepychankę. Na szczęście wirtualni rozjemcy w odpowiednich momentach sygnalizują grę pasywną, co momentalnie kończy jakiekolwiek kombinacje zespołu atakującego. Cieszy, że sędziowie nie szastają upomnieniami w postaci dwuminutowych kar, choć niekiedy zdarzają się przypadki, w których nie powinny być one przyznawane. Dobre wrażenie robi także panel szybkiej taktyki pozwalający na zmianę ustawienia zespołu czy przyporządkowanie odpowiedniego zawodnika do danej funkcji podczas gry.
Niestety, IHF: Piłka ręczna 12 to również gra zacofana technicznie. Jakąkolwiek radość z rozgrywki skutecznie niweluje beznadziejna praca kamery. Mimo że twórcy proponują kilka wariantów widoku, to tylko jeden w miarę nadaje się do zabawy, a i tak spisuje się fatalnie. Kamera nie nadąża za kontrami i szaleje w momencie, gdy piłka opuszcza boisko. Wyrzucając ją z narożnika, często nie widzimy, którym zawodnikiem wznawiamy grę. Pod względem wizualnym produkcja Niemców również prezentuje się bardzo biednie – wszystkie cztery projekty hal są brzydkie, a wizerunki zawodników tylko w niektórych przypadkach zgodne z ich rzeczywistymi odpowiednikami. Ciężko też powiedzieć cokolwiek dobrego o animacji – najprościej po prostu przemilczeć ten temat. Tym bardziej dziwią wzięte z kosmosu wymagania – gra potrafi „chrupnąć” w najmniej spodziewanym momencie. Całkiem nieźle prezentuje się za to ścieżka dźwiękowa złożona z dynamicznych, rockowych utworów – piosenek można słuchać również podczas rozgrywki. W sumie to lepsze niż gra w akompaniamencie jęczącej publiczności i głuchych stukotów.
Swoje trzy grosze do obrazu całości dorzuca polska wersja językowa, która sprawia wrażenie skombinowanej naprędce tuż przed premierą. W menu witają nas takie kwiatki jak nieprzetłumaczone nazwy państw czy „Rest of the World”, a podczas rozgrywki obserwujemy porady w stylu „Push A”, choć wydawca na okładce gry chwali się pełnym spolszczeniem. Tymczasem jest to co najwyżej „niepełna” polonizacja.
Odesłanie na ławkę rezerwowych
Największym plusem IHF: Piłka ręczna 12 jest fakt, że gra w ogóle powstała – deweloperzy nie rozpieszczają fanów szczypiorniaka i produkcje traktujące o tym szybkim i widowiskowym sporcie to niezwykła rzadkość. Cieszy także spora liczba licencji i trybów zabawy, ale cóż z tego, skoro reszta prezentuje się po prostu słabo? Sama rozgrywka to pełna schematów i momentami toporna „rzucanka” na dodatek z kiepściutką grafiką i katastrofalną pracą kamery. W tej grze znajdziemy mnóstwo zupełnie niepotrzebnych błędów, których wyeliminowanie to zapewne kwestia zapowiedzianych już łatek, mających nieco bardziej zbalansować i upłynnić wirtualną grę w szczypiorniaka. Na razie IHF: Piłka ręczna 12 to pozycja tylko i wyłącznie dla zagorzałych fanów tej dyscypliny.