autor: Artur Dąbrowski
Ground Control 2: Operation Exodus - recenzja gry
Druga część wyśmienitej gry strategicznej, która w roku 2000 zachwyciła wszystkich doskonałą i innowacyjną technologią graficzną. W "Ground Control 2: Operation Exodus" akcja toczy się w 300 lat po wydarzeniach które miały miejsce w pierwszej części.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
W pełną wersję „Ground Control”, mimo iż swego czasu było o tej grze głośno, nie miałem okazji zagrać. Grałem prawie we wszystkie głośne erteesy, a tutaj takie uchybienie w moich doświadczeniach „growych”. Ostatnio nastąpiła okazja, aby nadrobić zaległości, ponieważ miejsce miała premiera sequela produkcji Massive Entertainment o podtytule „Operation Exodus”. Nie mogłem z niej nie skorzystać.
RTS-owy ideał
Gra spełniła moje oczekiwania, po czym przykuła do monitora na długie godziny (czego efektem jest poradnik mojego autorstwa), nie wypuszczając przez następne dwa tygodnie. Głównym bohaterem „Ground Control II” jest Jacob Angelus – kapitan Sojuszu Gwiazdy Północnej (z ang. Northern Star Alliance). Jego ojczysta planeta – Morningstar Prime – została zaatakowana przez Imperium Terran z okrutną Imperator Vlaan’ą na czele. Jego zadaniem (czyli de facto naszym) jest powstrzymanie najeźdźców i uratowanie ludu od zagłady. Dodam, że niebagatelną rolę w tym konflikcie odegra obca rasa Viron’ów. To tyle ode mnie, resztę będziecie musieli odkryć sami. Powiem jeszcze tylko, że fabuła jest wciągająca i przemyślana, pełna niespodzianek i zaskakujących zwrotów akcji.
Po uruchomieniu gry od razu przyszło mi do głowy porównanie „Ground Control II” do „Starcraft’a”. Dlaczego? Ano pewnie dlatego, że obie te gry mają bardzo zbliżony do siebie klimat. (Przypatrzcie się jeszcze ekranikom, które wyświetlają się podczas sekwencji mówionych – czy czegoś wam one nie przypominają?). Nie można za to odmówić twórcom inwencji podczas tworzenia mechaniki gry. Ta opiera się o schemat znany z części pierwszej. Na każdej mapie rozmieszczone zostały dwa rodzaje punktów – obszary kontrolne oraz lądowiska. Są one bardzo istotne dla rozgrywki, gdyż bez lądowiska nie zamówimy dodatkowych jednostek, a punkty kontrolne musimy przejmować podczas wykonywania większości zadań. Te drugie przyspieszają także napływ punktów rozwoju (acquisition points), które zdobywamy jeszcze za niszczenie wrogich jednostek i wykonywanie zadań głównych oraz pobocznych. Owe punkty z kolei są środkiem płatniczym wykorzystywanym podczas zamawiania nowych wojsk. Natomiast im więcej takowych zamówimy, tym wolniej zdobywamy punkty rozwoju. I tak właśnie kręci się system zastosowany w „Ground Control II” – moim zdaniem bardzo udany i przemyślany.
Z czym na wroga?
Zamieszczone w grze jednostki można podzielić generalnie na trzy grupy: piechotę, pojazdy naziemne (mniejsze i większe) oraz pojazdy latające. Każda z nich została opatrzona szeregiem cech, takich jak ilość zadawanych obrażeń czy rodzaj pancerza. Wzorem najlepszych RTS-ów mogą one zdobywać doświadczenie w walce, awansując na kolejne poziomy i ulepszając swoje zdolności wojenne. Wszystkie jednostki posiadają dwa tryby działania – podstawowy i dodatkowy. Oczywiście przez większość czasu będziemy korzystać z wojska w głównej formie, ale ta druga wielokrotnie okazuje się bardzo przydatna. Dla przykładu wspomnę tu o Rocket Terradyne’ach (jednostki NSA), które w trybie drugorzędnym tworzą osłonę, chroniącą przed rakietami i granatami znajdujące się wewnątrz jednostki. Pojazdy zajmujące się wytwarzaniem osłony tracą wtedy możliwość poruszania się, lecz podczas obrony ważnego punktu zdolność ta jest jak znalazł. Bardzo istotnym pojazdem jest transportowiec, dzięki któremu na pole bitwy dostarczane są nowe jednostki. Możemy wykorzystać go również jako wsparcie w walce, pozwalając pozostać mu w bazie po dokonaniu rozładunku. W kryzysowych sytuacjach takie zagranie może się okazać niezbędne. On również posiada kilka cech (pojemność, siła ognia etc.), które możemy ulepszać za odpowiednią opłatą. Skuteczna może się okazać także broń powietrzna, jak zasłona dymna, którą możemy zrzucić w okolicach punktów kontrolnych.
Twórcy wprowadzili szereg zagrywek stricte taktycznych, dzięki czemu dużą rolę w tutejszych potyczkach odgrywa środowisko gry. Oto przykłady. Piechurów możemy umieszczać w rozmaitych budynkach, jak bunkry czy zwykłe miejskie bloki, tym samym wzmacniając ich siłę ognia i sprawiając trudniejszymi do trafienia. Możemy nawet wybrać, z której strony budynku chcemy ich postawić. Kolejnym miejscem, gdzie jesteśmy bezpieczniejsi, są lasy. Stamtąd również możemy prowadzić bardziej efektywny ostrzał, gdyż wróg widzi nas słabiej. Wszystkie jednostki natomiast otrzymują bonusy podczas strzelania z wyższych pozycji – pagórków, wzniesień, gór etc. Wróg potrafi niekiedy to wykorzystać, przemieszczając się na dogodniejsze pozycje i stamtąd prowadząc ogień. Potrafi on także znaleźć lukę w naszych szykach defensywnych i mądrze doprowadzić posiłki na pole bitwy. Tak, że AI przeciwników oceniam na plus, niewiele mogąc ich działaniom zarzucić.
Wszystkie zawarte w grze jednostki są zróżnicowane i musimy dbać o to, aby nasze wojsko było uniwersalne. Nic nam po ogromnej armii czołgów, jeśli nie mamy kim postraszyć wrogiego lotnictwa, które rozniesie wtedy nasze pojazdy w pył. Rozgrywka po stronie NSA różni się trochę od tej, jaka zostaje nam zaserwowana podczas kampanii Viron’ów. Nie chodzi tu nawet o zróżnicowanie jednostek, ale o możliwość łączenia pojazdów i piechoty Viron’ów. Po złączeniu dwóch jednostek tego samego rodzaju otrzymujemy jedną, a zarazem silniejszą, nierzadko o zupełnie innych właściwościach. Tylko połowę z nich możemy zamówić, resztę otrzymujemy właśnie wykorzystując opcję Meld.
Długo i ciekawie
Rozgrywka posiada w sumie 24 misje podzielone na dwie kampanie (NSA i Viron). Większość z nich jest ciekawa i posiada interesujący przebieg, który nie pozwala oderwać dłoni od myszki. Każdą z nich poprzedza krótka scenka, która wprowadza nas w sytuację. Podczas przechodzenia gry przyjdzie nam wykonać multum różnorodnych zadań - od pospolitego przejęcia bazy wroga, poprzez ratowanie ważnych person, aż po wykradanie istotnych danych. Na nudę nie można narzekać. Gra nie jest specjalnie trudna, z przejściem gry na poziomie Easy nie powinniście mieć problemów, a trudności objawiają się dopiero w trybie Hard. Poziom trudności można zmienić przed każdą misją, więc nie musicie się przejmować, jeśli postawiliście dla siebie poprzeczkę za wysoko. Widać także ukłon twórców w stronę niedoświadczonych graczy, objawiający się poprzez opcję zapisu stanu gry w dowolnym momencie i bez żadnych ograniczeń. Minusem są tylko dość długie czasy oczekiwania na załadowanie się misji, a także save’ów, nawet podczas gry na danym etapie.
Uczta dla oczu i uszu
Sztandarową cechą pierwszej części był świetny engine 3D, zdolny do generowania ogromnych połaci terenu. Oczywiście twórcy postarali się o to, by ich nowy twór był jak najładniejszy. No i wyszło im to doskonale – „Ground Control II” jest po prostu piękny! Jak na dłoni widać wielkie przywiązanie autorów do szczegółów. Postanowili oni, wedle znanego porzekadła, dopracować każdy, chociażby najmniejszy element, czego efektem są dokładne modele jednostek i budynków. Gra posiada kilka stopni zbliżenia i kamerę z możliwością ustawienia widoku pod dowolnym kątem. Dzięki temu możemy zajrzeć naszym piechurom prosto w oczy! Natomiast, gdy jeden z nich zostanie trafiony rakietą, będziemy obserwować, jak efektownie rozpada się na kawałki. Dzięki rozległej opcji zbliżania i oddalania widoku gry możemy nawet zajrzeć do wnętrz niektórych budynków!
Gra korzysta ze wszystkich dobrodziejstw najnowszych kart graficznych – pixel i vertex shader’ów czy skomplikowanych efektów wody i cieni. Niesamowicie prezentują się zmienne warunki pogodowe, a także cykl dnia i nocy. Przecudnie wygląda połączenie widoku zachodzącego słońca z padającym ulewnym deszczem. Wspomniany skomplikowany efekt wody jest po prostu urzekający. Nie dość, że faluje ona jak ta w rzeczywistości, to odbija w swej tafli wszystkie elementy otoczenia. Wszelkie wybuchy i strzały również są bardzo efektowne, podczas potyczek tworzą wspaniałe, kolorowe widowisko. Jednym słowem – oprawa wizualna w GCII po prostu wymiata! Ten silnik graficzny można by spokojnie wykorzystać do stworzenia strzelanki FPP i pewnie wywołałaby ona prawie tak samo dobre wrażenie jak RTS. Wbrew pozorom „Ground Control II” nie wymaga jakiegoś sprzętowego giganta. Na Athlonie 1.7 XP, 512 RAMu i GeForce FX 5200 Ultra gra hulała aż miło i to na najwyższych detalach. Oczywiście można grać także na słabszym komputerze, ale to już nie jest to samo, gdy nie możemy się cieszyć wszystkimi zawartymi tu fajerwerkami.
Na szczęście nie tylko grafika jest świetna, bo dzięki równie dobrej oprawie dźwiękowej otrzymujemy prawdziwe dzieło sztuki. Głosy bohaterów dobrano perfekcyjnie, stanowią one nieodłączną część klimatu gry. Posłuchajcie sobie tylko tekstów nauczyciela podczas tutoriali. Muzyka, która przygrywa nam podczas rozgrywki, jest po prostu wyśmienita. Zupełnie inne utwory usłyszymy podczas misji wojennych, a inne w trakcie cichych operacji. W szczególności polecam kawałek z misji ósmej po stronie Viron’ów (Dead But Dreaming).
Multiplayer
Po przejściu obu kampanii fabularnych pozostaje jeszcze dobry tryb multiplayer. Do rozgrywki poprzez Internet został przeznaczony specjalny serwer o nazwie MassGate, czyli coś na wzór Blizzardowskiego Battleneta. Dzięki niemu możemy przejść całą grę jeszcze raz, teraz już razem z graczami z całego świata. Oprócz tego mamy jeszcze tryb free-for-all z możliwością skonfigurowania warunków zwycięstwa czy liczby posiadanych na początku punktów rozwoju. W wersji podstawowej zawarto dziesięć map przeznaczonych do trybu multi. Aby móc toczyć boje przy wykorzystaniu MassGate, musimy się na początku zarejestrować, wybierając swój login i hasło.
Podsumowanie
„Ground Control II: Operation Exodus” jest w zupełności tym, czego się spodziewałem. Oczekiwałem wciągającej fabuły, nowoczesnej oprawy wizualnej, ciekawej kampanii – i to wszystko otrzymałem w tym produkcie. Dla fanów wszystkich RTS-ów, zwłaszcza tych a’la „StarCraft”, jest to pozycja obowiązkowa. Zapraszam do sklepów!
Artur „Arthek” Dąbrowski
Plusy:
- świetny gameplay;
- wciągająca fabuła;
- wyśmienita oprawa audiowizualna.
Minusy:
- hmm... przydługawy czas ładowania misji?