Recenzja filmu Anihilacja – świetne science fiction od Netflixa
@KRollMasta
Netflix ma darmowy pierwszy miesiąc, więc jeżeli chcesz przetestować, a nie "przetestować" to polecam taką opcje.
Zapowiada się bardzo dobry film, już się nie mogę doczekać, a co do tekstu to świetny.
Netflix w końcu zrobił dobry pełnometrażowy film? Aż trudno uwierzyć ;) Fajna recka :)
@up
Oba filmy to przeciętniaki. Mają znacznie lepsze produkcje w ofercie od tych wymienionych.
bardzo fajna recenzja, przyjemnie sie czyta, co jednak najwazniejsze merytorycznie, glowne lementy pokazane w recenzji w sposob, ktory nie uchyla jednak rabka tajemnicy filmu.
Recenzja extra. Zachęciliście mnie.
Czy w tym smutnym jak p... kraju jest choć jeden profesjonalny recenzent, który raczył zauważyć, że film jest ekranizacją słynnej literackiej trylogii? Nie czytacie, blogerzy z koziej łaski? Nic nowego. Ale google'a moglibyście czasem użyć.
A ty mógłbyś czasem poczytać że zrozumieniem. W drugim akapicie masz napisane na podstawie jakiej powieści jest film.
Jakie to są, przepraszam, te słynne filmowe wtopy Netflixa? Jakoś nie zauważyłem. No chyba, że porównanie stosujemy do polskiej kinematografii, a to zwracam honor.
przeciez netflix tylko dystrybuuje ten film, wiec troche glupi tytul
Jak powyzej, Netlix jest tylko dystrybutorem, i to troche przypadkowym (w US i Can film byl w kinach ale poniosl porazke finansowa), polecam artykl ktory to wyjasnia, producentem byl Paramount, nie Netflix
https://www.theguardian.com/film/2018/mar/10/annihilation-netflix-release-alex-garland-ex-machina
Film jest bardzo przeciętny. Ograne motywy i bardzo płytka fabuła pełna niedopowiedzeń. Problemy z ciągłością i logiką wydarzeń, oraz wrażenie że twórcom nawet się nie chciało zadbać o spójność.
Film bardzo podobny do Prometeusza, ale przyjemniejszy w odbiorze... co jest dziwnym określeniem dla filmu, który potrafi być piękny i obrzydliwy zarazem.
Warto obejrzeć dla samego HDR, który w tym filmie wypada bardzo dobrze.
Świetny, chyba najlepsze S-F jakie widziałem od dłuższego czasu. Nie dziwota, że klęska finansowa wersji kinowej, w czasach kiedy disnejowskie Gwiezdne Wojny i Czarna Pantera, to żyły złota.
Warstwa dźwiękowa rewelacyjna. Natalka także.
Nie słuchajcie opowieści o płytkiej fabule i głębokim HDR. Jak to w ogóle można z Prometeuszem zestawić? Jedno z najdziwniejszych skojarzeń o jakich słyszałem.
Niedopowiedzenia zostawiają pole do własnej interpretacji, no i obca forma życia jest tutaj po prostu obca.
Z minusów:
- typowa, wkurzająca, gruba, afro-amerykanka o umyśle dziewięciolatka z Bronxu - ile ja razy już to widziałem ?
- budżet, a raczej jego mizerota, co czasem było widać.
- ostatnie ujęcie, można było sobie spokojnie darować -- kolejne, ile ja razy już to widziałem ? Szkoda, że nie postawiono tutaj na bardziej symboliczne zakończenie, motyw ze szklanką wody byłby niezły (coś jak bączek w Incepcji)
Czas chyba sięgnąć po książki.
Spoko film.
Fabuła nie jest może jakaś specjalnie odkrywcza - troszkę tu Pikniku na skraju drogi, troszkę Ślepowidzenia, troszkę Kuli, troszkę Arrival, troszkę Żony Astronauty no i oczywiście typowe zawiązanie akcji kliszą nr 13: "Wysyłamy ludzi, żeby dowiedzieć się, co się stało z ludźmi, których wysłaliśmy, żeby dowiedzieć się, co się stało". No ale co można wymyślić w temacie kontaktu z nieznanym? Klimat bardzo dobry, dzięki nieśpiesznemu tempu, grze światłem i muzyce, parę mocnych momentów umiejętnie stopniujących napięcie, wizualnie jak najbardziej ok, "zona" interesującą, mimo skromnych jak na Hollywood środków. Bardzo mi się podoba przewaga scenografii nad efektami komputerowymi (które mają swoje 10 minut w końcówce, IMO zbyt efektownie, ale interesująco). Niektóre kadry żywcem wzięte z The Last of Us. Nieznane jest naprawdę nieznane i takim pozostaje, za co plus.
Z wad:
Utrzymanie całej operacji w tajemnicy jest IMO nielogiczne. Za duże to było, żeby nikt się nie zainteresował. Film by zyskał, gdyby okrasić go np. fragmentami wywiadów z naukowcami próbującymi zgadywać, co się kryje w środku.
Bohaterki zachowują się przez sporą część podróży, jakby były na obozie harcerskim.
Końcówka - rozumiem potrzebę kulminacji i zamknięcia historii, ale IMO była zbyt gwałtowna i efekciarska w stosunku do reszty filmu. Fabularnie jak najbardziej w porządku. Natomiast technicznie zbyt duży kontrast.
Ostatnie ujęcie w stylu filmów z lat 80-ych. Naprawdę - to nie jest typowy horror, żeby stosować takie zagrywki.
Film chętnie obejrzę, po trailerze miałem skojarzenie- może błędne- z książką-
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/149668/deus-machine
Po trailerze spodziewałem się dobrego kina Sci-Fi niestety zawiodłem się.
Bez rozpisywania się moja ocena 5.5/10. Mimo wszystko trzeba przyznać Netflixowi, że zmierza w dobrym kierunku.
Już mam dość Portman i jej utyskiwania na fakt, że gdy miała 14 lat, prasa brukowa w USA zwracała uwagę na jej pączkujące piersi. Do końca życia powinna chodzić na czarno. To jej rodzice powinni wiedzieć, że dając taką małą dziewczynkę do takiej roli, robią z niej lolitkę i pożywkę dla starych zboków.
Obejrzałem wczoraj i mocno się zawiodłem. Fabularnie... no nic tu nie ma. Aktorsko podobnie. Muzyka wyróżnia się tylko w dwóch momentach
spoiler start
misiek krzyczący głosem zabitej z drużyny i podczas "walki" z sobowtórem bohaterki w latarni.
spoiler stop
Wspomniane w spojlerze dwie sceny są też jedynymi, które budzą jakiekolwiek emocje, głównie mocny niepokój. Jeśli chodzi o scenografię to w sumie ciężko określić. Głównie zieleń z kropami kolorów w większości scen. Szkoda czasu na ten film, zdecydowane 3/10 (za te dwa fragmenty w sumie).
za 10 razem jak obejrzysz zrozumiesz o co w tym filmie chodzi, ten film nie jest przeznaczony dla mlekowąsów. (wiem, nie ma wybuchów, strzelania laserami, nie ma Hulka, Ironmana i gagów)
Za 10 razem to ja będę chciał się powiesić oglądając to coś. Ten film opisują dobrze trzy słowa - Nic o niczym.
Niebanalny (ekranizacje powieści generalnie służą kinematografii). Ciekawy audiowizualnie, z wyobraźnią. Spotkanie z obcością w stylu Lema bym powiedział - tyleż rzadkie, co cenne podejście. Dobry kierunek dla SF.
Obejrzałem to wczoraj i zachwyt mnie nie uniósł pod sufit. Nie twierdzę, że to zły film, nie twierdzę, że fabuła jest jakaś płaska czy nijaka, ale realizacyjnie, reżysersko, przede wszystkim dramaturgicznie jakby czegoś zabrakło. I gdzieś tak w połowie filmu jakby napięcie zgasło, resztę seansu przesiedziałem z pewną taką nieśmiałą obojętnością.
Na filmwebie ma ocenę 6,6 i ja w zasadzie się z tym zgadzam. Wg mnie niczym specjalnym się nie wyróżnił.
Obejrzałem teraz, jest to film z gatunku "każdy może mieć swoją interpretację i będzie ona dobra". Zabrakło chyba pomysłu na coś naprawdę zaskakującego. Szczególnie końcówka wydaje się jakaś taka bezpłciowa. Moje wcześniejsze skojarzenie z książką było właściwie trafne, gdyż zaobserwowałem wiele podobieństw, choć przyczyna problemu zupełnie inna i takie też zakończenie.
Chciałbym jakoś ocenić ten film ale mam tu problem.
spoiler start
Przyleciał jakiś kosmita i namieszał bez sensu, bez celu, bez przesłania...
Namieszał bo mógł, a widzowie niech doszukują się ukrytego znaczenia tego bigosu.
spoiler stop
O to właśnie chodzi w tym filmie, panie "nie wiem do czego służy przycisk spoiler", że nie wiadomo
spoiler start
czy chciał, czy nie, czy psuł, czy poprawiał, czy to była inwazja czy wypadek itd.
spoiler stop
Obejrzałem i jestem pod wrażeniem. Bardzo odświeżający miks Stalkera, Pikniku na skraju drogi, The Thing oraz... żeby nie spojlerować za bardzo to napisze tylko "Odyseja Kosmiczna". Ostatnie 30 minut zdecydowanie dostarcza, również pod względem muzyki.
daję mocne 8/10
Nie każdemu na pewno się spodoba taki rodzaj fabularnego snuja i filozofowania, ale akurat Annihilaton robi to dobrze, nawet zdecydowanie za dobrze biorąc pod uwagę budżetowe ograniczenia - choć dzięki temu widz nie ma wyłożonego wszystkiego jak na tacy.
Łatwo w filmie namnożyć dziwne wydarzenia, trudniej dorobić do tego zaskakujące, logiczne zakończenie, które pozostawi widza w stanie zachwytu na długo. Tutaj tego zabrakło, końcówka pozostawiła mnie w stanie niedosytu raczej. Znajdą się osoby, które nazwą to otwarte zakończenie głębokim i ambitnym, ale ewidentnie zabrakło tu pomysłu na coś więcej. Żadnego drugiego dna tu nie ma, można interpretować wedle woli, obcego bolał ząb na przykład, dlaczego nie...;)
Szkoda, bo "Ex machina" tego reżysera, był filmem bardzo dobrym.
Film "Anihilacja" jest filmem niezłym, a był potencjał na więcej. Kilka scen było bardzo dobrych, obraz kosmity ciekawy i nie tak oklepany jak zazwyczaj w filmach.
Daję 5,5/ 10. Przerost formy nad treścią.
To wygląda tak jakby
spoiler start
obcy który przybył na Ziemię zaczął tworzyć życie od początku z już istniejącego, jedna komórka, dwie itd. czyli w zasadzie to co widzimy na początku filmu na wykładzie, przy okazji mieszając wszystko i tworząc świat tak jak go rozumiał(o) (coś jakby układał klocki ale bez instrukcji). Jednocześnie dążąc do stworzenia optymalnego organizmu i to w zasadzie widzimy na końcu filmu. Klon męża głównej bohaterki, a później jej samej jest zapewne zwieńczeniem stworzenia. Samo zakończenie ze spaleniem wszystkiego wyglądało tak, jakby dzięki komórkom głównej bohaterki, organizm zyskał też świadomość tego co robił (w końcu jest ona biolożką), w podobny sposób jak niedźwiedź zyskał część świadomości (?) jednej ze swoich ofiar. Nie bez powodu są tu zapewne też słowa jednej z członkiń wyprawy ("ona chce to zrozumieć, ty chcesz to zniszczyć"), co widzimy w zasadzie na samym końcu, pani psycholog zmienia się w obcego, którego chciała zrozumieć, a obcy który zaczerpnął komórek głównej bohaterki zniszczył wszystko co stworzył.
spoiler stop
A przynajmniej ja tak to widzę.
Nie rozumiem skąd te zachwyty. Efekty sztuczne, że aż oczy bolą. Od krokodyla mutanta już chyba lepiej zrobiony był bazyliszek z "Legendy Polskie Allegro", a cała reszta, jak plenery itp. wyglądają jak wyjęte z jakiejś gry komputerowej sprzed kilku lat.
Idiotyzmy fabuły, typu 5 lasek z karabinami może były i fajne w epoce kaset VHS, ale teraz, sorry, ja tego nie kupuję.
Gdzież temu filmowi do klasyków jak "Głębia", "Kula", "Coś", czy choćby "Żona Astronauty"?
Moim zdaniem, nie wystarczy kiepskiego CGI podlać pseudofilozoficznym sosem, aby wyszedł dobry film SF. Ten wg. mnie nim nie jest, wręcz przeciwnie - dałbym może 4/10.
spoiler start
Szklanka na końcu filmu jest nawiązaniem do szklanki na początku. Jak już sobie wszytko poukładasz to zaczynasz rozumieć że facet ze szklanką na początku filmu nie był człowiekiem, szklanka więc na końcu jest subtelną wskazówką że kobieta która wyszła z latarni również nie jest człowiekiem.
Te wspomnienia bohaterki z latarni są prawdziwe poza ostatnim, to ona ginie tak jak jej mąż, a na zewnątrz wychodzi obcy.
Bohaterka nie do końca zdaje sobie sprawę z tego że po wyjściu z latarni nie jest człowiekiem, ale powoli zaczyna to rozumieć.
spoiler stop
Podsumowując - Żydzi musza wszystko zniszczyć ;)
A tak serio - zmarnowany potencjał. Świetne pomysły przemieszane z fatalnymi dialogami, bardzo złym CGI i bzdurami kłującymi w oczy i w mózg.
Jaki masz problem z CGI? Z tego można by zrobić sztukę teatralną bez żadnych efektów a film nadal będzie dobry.
To nie jest film katastroficzny gdzie efekty odgrywają główną rolę.
Mogliby zrobić bez efektów, nie miałbym z tym problemu, ale je użyli więc oceniam jako złe - krokodyl podczas ataku wyglądał jak ze starego Playstation.
Ponadto bzdury jak panienki seksownie ubrane wysłane z wielkimi karabinami, ale bez odpowiednich kombinezonów i dobrych noktowizorów w dżunglę, a biolożka maca zabójcze, kosmiczne grzyby bez rękawiczek. Wiem, że książka jest dużo lepsza i część głupot filmowych jest wytłumaczona (leżące kości przed latarnią), ale film dużo traci na tym.
Film podobał mi się, polecam go miłośnikom klasycznego SiFi, ludzie lubiący superbohaterów będą rozczarowani, pomimo braku kosmicznych bitew film jest w 100% SiFi.
Dobry film.
spoiler start
To nie jest koniec świata tylko klasyczna inwazja z kosmosu, zresztą udana.
spoiler stop
Mam takie dziwne skojarzenie ale mi film przypomina Solaris.
Oczywiście tak. Napisałem niegramatyczne zdanie i sens uleciał już to poprawiłem
Soul, czy rozważasz może taką teorię że
spoiler start
to nie musieli byc Obcy, tylko "siła wyższa" - coś na zasadzie zestawienia religijności (Kane) oraz ewolucjonizmu (Lena) - porównanie jak ludzie na przestrzeni wieków odnosili się do kwestii Boga oraz kreacjonizmu? Końcowe spotkanie z tym czymś wygląda jak test dla ludzkości a działanie strefy to coś na zasadzie nowego otwarcia i tworzenia świata na nowo (stąd mieszanie DNA)? Wiem, że książka wydaje się sprzedawać te fakty inaczej, ale Garland nie był do końca jej wierny :)
spoiler stop
Moim zdaniem ciekawe jest to że te ostatnie 30-45 minut powoduje, że poprzednią godzinę można interpretować na kilka sposobów.
eJay
spoiler start
Był bym się w stanie zgodzić z tym ze to jest "Bóg" gdyby nie ostatnia scena, tęcza w oczach, która moim zdaniem wyraźnie wskazuje na to że zarówno on jak i ona to obcy.
Jeżeli "Bóg" chciałby poukładać ziemię od nowa i stworzyć nowych ludzi, po akcie kreacji unosił by z nich element boskości - ślad swojego działania. Po prostu stworzył by nowych ludzi (nowe istoty)
Tęcze w oczach wskazują moim zdaniem że istota (obcy) połączyła się z ludźmi. Wszystko to co się tam działo było moim zdaniem próbą znalezienia miejsca dla siebie na ziemi, w roślinach, zwierzętach itd.. Po tym jak znalazł miejsce w dwójce ludzi, pozostałe "próby" zostały zniszczone. A obcy znalazł swoje miejsce w ludziach pozostawiając im jednocześnie wspomnienia i inne cechy ludzkie.
Jeżeli będzie kolejna część to po dalszych losach bohaterów zobaczymy czym był przybysz. Na tą chwilę dla mnie to jest typowa inwazja, dosyć pokojowa i pozornie niegroźna ale jednak inwazja.
spoiler stop
Taka interpretacja też jest spoko. I w sumie jest bardzo logiczna gdy wexmiemy pod uwagę
spoiler start
naśladowanie ruchów i zachowań Leny przez obcego - coś na zasadzie "nauczę się Was":)
spoiler stop
ale mi film przypomina Solaris
Fakt, jest coś w tym, nawet bardziej z opowiadania "Inwazja" i w ogóle - szerzej - z Lema. I szczerze pisząc, wolałbym, by tak pozostało, trochę również w duchu Pikniku, czyli by prawdą się okazało, że
spoiler start
Nie chodzi o inwazję, ani jakiekolwiek intencjonalne działanie wobec człowieka czy Ziemi. Chodzi o niepojmowalną (ze wzajemnością) obcość, z którą nie tylko nie sposób się porozumieć przez brak wspólnego mianownika, ale też do której nie przystawałyby antropocentryczne pojęcia w rodzaju intencji czy woli, gdzie wywołane szkody to np. efekt "niekompatybilności bytów", rodzaju "alergii". Nie chciałbym, by to coś zostało w taki sposób, na modłę hollywoodzkich SF, "oswojone" - zginąłby jak dla mnie główny walor filmu, choć ciekawie byłoby, gdyby bohaterowie próbowali, daremnie, tak podchodzić do sprawy.
spoiler stop
Szczerze mówiąc, mam wątpliwości co tych interpretacji z
spoiler start
obcą formą życia, która szuka swojego miejsca. Film bardzo wyraźnie nawiązuję tutaj do nowotworów i poniekąd je usprawiedliwia. Ta tajemnicza strefa jest właśnie jak nowotwór, stopniowo się rozszerza i zmienia wszystko co napotka. Nie chce nic zniszczyć ani nikogo zabić, po prostu taką ma naturę. To, że wprowadzane przez nią zmiany mają zazwyczaj złe skutki to co innego. To po prostu anomalia, która trafiła przypadkiem na ziemie. I tak jak mówią bohaterowie, ona raczej niczego nie chce, po prostu robi to co potrafi.
Nie za bardzo też jestem przekonany, że główna bohaterka to ten klon. Wydawało mi się dość jasne, że to ten właśnie klon spalił latarnię. Dziwna heterochromia to mutacja, która, wydawało mi się, była efektem przebywania bohaterki w strefie. W końcu strefa zniknęła, ale chyba nie było powiedziane, żeby efekty jej działania również zniknęły. Chociaż, nie do końca jest dla mnie jasne, dlaczego mąż bohaterki po zniszczeniu latarni od tak sobie wrócił do życia.
spoiler stop
To ja trochę tropów podrzucę:
spoiler start
- Tatuaż Natalki. Na przesłuchaniu, na przedramieniu ma coś na kształt ósemki, lub symbolu nieskończoności, spogląda na niego mówiąc o kopiach. W czasie wyprawy nie ma go, ale pojawiają się jej w tym miejscu siniaki.
- Szklanka z wodą. Mąż Natalki, czy też to co go udaje, dostaje ataku po zetknięciu z wodą. Pod koniec przesłuchania, Natalka bierze łyk wody z podobnej szklanki i coś dziwnego się w tej szklance dzieje.
- Rak. Motyw, który przewija się przez film. Komórki rakowe są nieśmiertelne, omijają proces apotozy, zaprogramowanej śmierci komórki, ale rak to dla człowieka śmierć.
spoiler stop
Bardzo fajny film. Bardzo plastycznie przenosi główny motyw, zawarty przecież w tytule, na poszczególne wątki. Pięknie wygląda i brzmi. Nic odkrywczego (albo ja czegoś nie widzę), ale to był przyjemny seans.
Nie czytałem książki, ale jestem ciekawy, czy jej autor potrafił tak wprawnie operować środkami przekazu, jak Garland w tym filmie.
Nie potrafi. Ale książka na jedno popołudnie, więc można przeczytać. Film IMO lepszy.
Mam odmienne zdanie.
Ksiazka jest lepsza. Film jest sredni. Wlasciwie wszystko wyklada na lawe i raczej tylko sie nudzilem.
Dawno nie widziałem tak nierównego filmu.
Pierwsza połowa to w ogóle jakiś dramat. Scenariusz chyba był pisany na kolanie przez oświetleniowca. Postaci rzucają tylko i wyłącznie ekspozycjami, wszystko brzmi tak patetycznie, jak tylko się da. Historie postaci? Pff. To, czego powinniśmy się domyślić sami, zostaje streszczone w dwie minuty.
Fabuła strasznie przypomina Prometeusza. Głównie ze względu na to, że 'zespół' badawczy, jak i cały plan.. są głupie. Jak but. Albo i gorzej.
Więc: do zespołu, złożonego z CZTERECH osób, dołącza Natalie Portman, całkiem przypadkiem. Po co się wybiera do tej strefy x? Booo powody. W sumie i tak nic lepszego nie miałaby do roboty, bo tajniacy i tak jej zdradzili top secret informacje, bo czemu nie. W zespół 12. czy nawet 13. eskpedycji w chodzi więc PIĘĆ OSÓB. PIĘĆ. Mówimy tu o wyprawie do miejsca, z którego wróciła do tej pory jedna osoba.
Czemu? Tak trudno było wysłać i 50 wyszkolonych marines, by zbadali sam brzeg i szybko wrócili z kawałkami informacji? Przez to nasza 'drużyna pierścienia' zapuszcza się w nieznajomy teren. Żeby było śmieszniej- jedyna osoba, która jest tam faktycznie potrzebna to właśnie Portman, która przecież znalazła się tam przez przypadek. Teren wypełniony masą zmutowanych grzybów, porostów, roślin i JEDEN biolog. Brawo.
W ogóle ta Piątka Wspaniałych to jakiś żart. Kto to, do świętego Blade Runnera pisał?! Każda z nich jest po prostu głupia. A to jedna zapyta, jak znaleźć południe bez kompasu (!), a to inna powie, że nie będzie oglądać materiału jeszcze raz, bo się brzydzi. Szczytem jest scena, w której jedna z nich porywa pozostałe 3. Nie jedną. Nie dwie. Jedna osoba PORYWA TRZY OSOBY. Kto tam pilnował warty?!
Drużyna jest strasznie niedoinformowana. Nie wiedzą, gdzie iść, po co, co na nich czeka. I chyba nikt im też nie przekazał jakichkolwiek informacji o sobie nawzajem, bo po co. No i wyszkolona marines wariuje, gdy się dowiaduje, że jedna z koleżanek zataiła w sumie dość nieistotną rzecz, o mężu. Brawo. Zabawne jest też to, że ich karabiny nie mają odrzutu.
"Ekspedycja badawcza", niech sobie scenarzyści to włożą. Przypominam- mąż Natalie Portman wrócił z objawami choroby popromiennej. Cały teren jest w jakiś sposób skażony. Więc co robią bohaterki? Wchodzą w piątkę, bez żadnych kombinezonów, czujników Geigera czy chociażby masek ochronnych?! Już nie wspomnę o zapasach jedzenia- ponoć były w dziczy ponad tydzień. Już to widzę, jak w tych plecakach targają cały osprzęt, mikroskopy, aparaturę badawczą i jedzenie.... Chyba, że zarly napromieniowane malinki.
Natalie Portman nie gra postaci. Ona gra tuzin postaci. Jest ex-marine, biolożką, Mary Sue, final girl i bóg wie, czym jeszcze. Dialogi? Proszę. Postaci wymieniają sie informacjami albo na siebie krzyczą w histerii. To już wiemy, czemu to już 13. wyprawa. A, no i rozkminienie, czemu sygnał nie idzie do bazy zajęło im SZEŚĆ dni. Brawo, pani fizyk. A, no i jeszcze jedna z postaci pyta panią biolog, czy "to krzyżówka"? Na to ta odpowiada, że gatunków nie da się krzyżować. Czy oni tam wysłali naukowców? Bo żołnierze to nie są, tylko Portman jako tako strzela, drugiej się karabin zaciął, a trzecia zastrzeliła niedźwiadka z pół metra. Wow.
Ale film rozkręca się, na szczęście, po 75 minutach. Od sceny w domku. Jak przebolejemy ten idiotyzm z jedną przestrachaną dziołchą, która wiąże 3 pozostałe (heh), to cała następna scena jest zaskakująco dobra. Siedziałem niemalże jak na szpilkach. Zabieg z niedźwiedziem był niespecjalnie oryginalny, ale bardzo przerażający. Gdyby tylko pierwsza połowa filmu tak wyglądała. No i ten krokodyl i jump scare, jak wciągnął jakąś panią 'naukowiec', eh...
Stylistyka filmu jest całkiem spoko- jak na film za chyba 40m, nie wygląda to słabo, a wręcz przeciwnie. Do niczego z efektów nie da się przyczepić, może z wyjątkiem latarni, która wygląda okropnie. Ale te porosty, rośliny, nawet niedźwiadek- wyglądają bardzo porządnie. Na pochwałę zasługuje sam projekt tego wszystkiego, włącznie z kryształowymi drzewkami.
A końcówka... Wow. Wynagradza cały film. Gdyby King Crimson zaczynał karierę teraz- tak wyglądałyby ich teledyski i okładki płyt. Schizofreniczna atmosfera, świetne ujęcia na Portman i... coś. No i to buczenie! Po prostu rewelacja.
Czy tylko mi ten film w ostatecznym rozrachunku przypominał "Femi-sci-fi Jądro Ciemności na prochach"?
Szkoda, że świetne ostatnie 40 minut rujnują kiepskie dialogi, idiotyzmy rodem z prometeusza (pff maski? czujniki promieniowania? powrót do bazy, by zdobyć jakiekolwiek dane? pooo co, idziemy do przodu, co z tego, że co chwila ktoś ginie). No i nieszczęsny tekst "So it was alien?" musiał przypomnieć, jakiego rodzaju film oglądamy. Szkoda, bo końcówka daje radę, reszta męczyła. Najlepiej byłoby chyba wyciąć pierwsze 30 minut, przemontować następne 40 i zostawić ostatnie 40 w spokoju.
Najlepiej byłoby chyba wyciąć pierwsze 30 minut, przemontować następne 40 i zostawić ostatnie 40 w spokoju.
Berial, ale wtedy to byłby zupełnie inny film xD
Staram się pojmować Twoje zapędy do zrobienia z tego nowych Aliens, podobnie jak powtarzające się w wątku porównania do Prometeusza z jego mesjanistycznymi, lekko z dupy zapędami do zrobienia origin story wszystkiego - ale to nie to.
Naprawdę, sama główna oś fabularna filmu jest prosta i wystarczy spojrzeć na film jako całość (obraz, malunek na ścianie), a nie jak precyzyjnie wyliczone równanie (a tym bardziej wymagać od niego, by takim był). To nie to kino, nie widzę tutaj potrzeby wymagać i doszukiwać się tego czego nie ma i nie miało być.
[ed] przeczytałem Twój post jeszcze raz - to jest taki b8, nie? Bo widać napracowanie
No właśnie nie chcę z tego Aliens, wydaje mi się, że reżyser miał taki zamysł na ten film. Ta awanturnicza marines wydaje się być dziwnie podobna do pewnej postaci z Aliens właśnie...
Po prostu pierwsza połowa filmu jest słaba. Słabo napisana. Postaci są wręcz z kartonu, a ich backstory wyjaśnione zostaje w jednej ekspozycji. Nawet jakbym chciał- nie zmusze się do polubienia ich.
podobnie jak powtarzające się w wątku porównania do Prometeusza Oba filmy mają z grubsza podobną fabułę- banda idiotów eksploruje niebezpieczny teren i umiera przez swoją głupotę.
to jest taki b8, nie? Nie. Jak dla mnie ten film sam nie wie, czym chce być. Początek jak Aliens/Prometeusz, na koniec poważne rozkminy i otwarte zakończenie. Cały czas mamy paplanie o 'science stuff', ale nie klei się to kupy. Postaci mają wiedzą jak z podstawówki (jak znaleźć południe duuh?), a przecież główna 'kmina' filmu ma dotyczyć ewolucji, istoty życia, samozniszczenia, odrodzenia i selekcji naturalnej. Jeśl film porywa się na tak skomplikowane tematy, zakładając, że widz ma jakiekolwiek pojęcie o tym, co ogląda- to czemu ten film w ogóle zaczyna się informacją o tym, jak komórki się dzielą? Tak jakby film chciał przekazać wzniosłe i trudne idee, zmusić do rozmyślania nad różnymi zagadnieniami, ale jednocześnie traktuje widza jak idiotę. A kwiatuszki na porożu jelenia to już w ogóle... Film opierający się o zagadnienia z biologii, który jednocześnie te zagadnienia wrzuca do kosza?
No i jeszcze raz- scenariusz kupy się nie trzyma. Pomysł wrzucenia 5 osób na teren, z którego nikt nie wrócił może i się jakoś odwołuje do tego motywu świadomego samozniszczenia... Ale jest głupi. Dlatego lepiej wyszłoby, gdyby ten początek możliwie jak najbardziej skrócić i skupić się na 'mięsku', czyli scenach skłaniających do refleksji. Bo tylko to zostało jako tako napisane. W ogóle pierwsza połowa to inny film- końcówka jest strasznie 'niedosłowna', pełna wręcz artyzmu, a początek? Wbijanie łopatą.
No w skrócie- film ambitny, którego własna ambicja przerosła scenarzystów. Ale za końcówkę i kwiatuszkogrzyby szanuję.
Naprawdę, sama główna oś fabularna filmu jest prosta i wystarczy spojrzeć na film jako całość (obraz, malunek na ścianie)
No i dokładnie o to mi chodzi- film świetnie sprawuje się w warstwie niedosłownej (im więcej o nim myślę, tym więcej 'subtelnych' nawiązań widzę i mi się łączy), ale warstwa 'fabularna' jest słaba i nielogiczna. Dlatego nie rozumiem, czemu tylko ostatnie 30 minut jest tak schizowe, cały film powinien taki być, bo tak dostajemy prostą fabułkę i wymagające jakiegoś pomyślunku motywy na sam koniec.
Oba filmy mają z grubsza podobną fabułę- banda idiotów eksploruje niebezpieczny teren i umiera przez swoją głupotę.
Ok, ale Prometeusz to pionierska wyprawa za grube prywatne miliardy czy biliony. W Anihilacji podkreśla się poprzednie wyprawy i ochotniczy status całego przedsięwzięcia (jasno mowa o to volunteer)
Co do nieścisłości typowo naukowych w filmie: zmiany biologiczne nie zachodzą z powodu odgórnie indukowanych mutacji DNA w istniejących komórkach - odbywają się na skutek rozrastającego się nowotworu. Dlatego wspomniane kwiatuszki na porożu jelenia to bardzo ładna wizja. I nic więcej, żaden idotyzm.
Przyznam, że nie wiem, jakie były ambicje reżysera. Jeśli chciał zrobić ambitne, hard sf - wówczas mogę zrozumieć rozgoryczenie. Natomiast ja ten film od razu odebrałem jako konkretną wizję na pewne zagadnienie i próby jego rozwinięcia w założonej konwencji - jak dla mnie, jest naprawdę ok.
Więc: do zespołu, złożonego z CZTERECH osób, dołącza Natalie Portman, całkiem przypadkiem. Po co się wybiera do tej strefy x? Booo powody. W sumie i tak nic lepszego nie miałaby do roboty, bo tajniacy i tak jej zdradzili top secret informacje, bo czemu nie. W zespół 12. czy nawet 13. eskpedycji w chodzi więc PIĘĆ OSÓB. PIĘĆ. Mówimy tu o wyprawie do miejsca, z którego wróciła do tej pory jedna osoba.
Czemu? Tak trudno było wysłać i 50 wyszkolonych marines, by zbadali sam brzeg i szybko wrócili z kawałkami informacji? Przez to nasza 'drużyna pierścienia' zapuszcza się w nieznajomy teren. Żeby było śmieszniej- jedyna osoba, która jest tam faktycznie potrzebna to właśnie Portman, która przecież znalazła się tam przez przypadek. Teren wypełniony masą zmutowanych grzybów, porostów, roślin i JEDEN biolog. Brawo.
Wybiera się bo jej mąż który znikąd pojawił się w jej domu powoli umiera z niewyjaśnionego powodu, a ona czuje się winna, tym bardziej że miała romans z kolegą z pracy, co tylko to potęguje, Ba, w filmie dowiadujemy się że jej mąż o tym wiedział i zapewne dlatego wyruszył na misję samobójcza.
Tajniacy jej nic nie zdradzili, zabrali ją do bazy i przetrzymywali, gdy doszła do siebie sprawdzili jak dużo wie i zostawili w ośrodku badawczym. Tym bardziej że tam nikt nie wiedział nic ponad to że pojawiła się jakaś strefa, z której nikt jeszcze nie wrócił.
Pięć osób wchodzi, bo tak sobie zażyczyła pani psycholog która jest chora na raka i wie że najpewniej nie wróci, a wcześniejsze wyprawy składające się z dużych grup żołnierzy najpewniej nie żyją. Przypominam też że panie nie pamiętają pierwszych dni w strefie, więc zapewne tak, trudno było wysłać kogoś na sam jej skraj.
W ogóle ta Piątka Wspaniałych to jakiś żart. Kto to, do świętego Blade Runnera pisał?! Każda z nich jest po prostu głupia. A to jedna zapyta, jak znaleźć południe bez kompasu (!), a to inna powie, że nie będzie oglądać materiału jeszcze raz, bo się brzydzi. Szczytem jest scena, w której jedna z nich porywa pozostałe 3. Nie jedną. Nie dwie. Jedna osoba PORYWA TRZY OSOBY. Kto tam pilnował warty?!
Niech zgadnę, pani która je związała miała wartę? Czy są głupie, nie wiem, ja też nie miałbym ochoty oglądać czegoś takiego po raz drugi mając w świadomości że mnie też może coś takiego spotkać.
Drużyna jest strasznie niedoinformowana. Nie wiedzą, gdzie iść, po co, co na nich czeka. I chyba nikt im też nie przekazał jakichkolwiek informacji o sobie nawzajem, bo po co. No i wyszkolona marines wariuje, gdy się dowiaduje, że jedna z koleżanek zataiła w sumie dość nieistotną rzecz, o mężu. Brawo. Zabawne jest też to, że ich karabiny nie mają odrzutu.
Nie wiem jak ty oglądałeś ten film... wiedzą gdzie iść, do źródła, do latarni, wiedzą po co idą, znaczy myślą że wiedzą, bo pani psycholog ma w tym swój cel inny niż "zbieranie danych". Informacje o sobie też mają z wyjątkiem osoby która dopiero co do nich dołączyła. A pani która wariowała nie była żadną "wyszkoloną marines". I nie była to nieistotna rzecz, po tym co zobaczyły na nagraniu.
"Ekspedycja badawcza", niech sobie scenarzyści to włożą. Przypominam- mąż Natalie Portman wrócił z objawami choroby popromiennej. Cały teren jest w jakiś sposób skażony. Więc co robią bohaterki? Wchodzą w piątkę, bez żadnych kombinezonów, czujników Geigera czy chociażby masek ochronnych?! Już nie wspomnę o zapasach jedzenia- ponoć były w dziczy ponad tydzień. Już to widzę, jak w tych plecakach targają cały osprzęt, mikroskopy, aparaturę badawczą i jedzenie.... Chyba, że zarly napromieniowane malinki.
Natalie Portman nie gra postaci. Ona gra tuzin postaci. Jest ex-marine, biolożką, Mary Sue, final girl i bóg wie, czym jeszcze. Dialogi? Proszę. Postaci wymieniają sie informacjami albo na siebie krzyczą w histerii. To już wiemy, czemu to już 13. wyprawa. A, no i rozkminienie, czemu sygnał nie idzie do bazy zajęło im SZEŚĆ dni. Brawo, pani fizyk. A, no i jeszcze jedna z postaci pyta panią biolog, czy "to krzyżówka"? Na to ta odpowiada, że gatunków nie da się krzyżować. Czy oni tam wysłali naukowców? Bo żołnierze to nie są, tylko Portman jako tako strzela, drugiej się karabin zaciął, a trzecia zastrzeliła niedźwiadka z pół metra. Wow.
Czemu weszły do strefy bez masek nie wiem, do tego rzeczywiście można się przyczepić. W strefie były kilka miesięcy nie ponad tydzień, na tyle miały zapasów, pada tam z resztą stwierdzenie "nie pamiętam żebyśmy cokolwiek jadły", co pewnie sugeruje że w pewnym momencie mutacje zaczęły na nie oddziaływać na różne sposoby. Rozumiem też że sam wpadłbyś szybciej na to dlaczego nie mogą połączyć się z bazą? Bo ja jestem pod wrażeniem że w ogóle na to ktoś wpadł. I przekręcasz coś o krzyżówce, było powiedziane jedynie że zwierzęta unikają krzyżowania międzygatunkowego, co jest prawdą...
"Jak przebolejemy ten idiotyzm z jedną przestrachaną dziołchą, która wiąże 3 pozostałe"
no właśnie na tym momencie się zatrzymałem i musiałem zrobić przerwę z zażenowania, teraz kontempluje, czy jest dalej sens oglądać, dzięki chyba jeszcze trochę się pomęczę.
Zostało mi 40 minut do końca i nie wiem czy dam radę. Ten film jest tak durny, postacie zachowują się nieracjonalnie, ale może to wina tego, że 5 kobiet jest głównymi bohaterami? Cała historia też naciągana, co oni żadnych badań nie robili, zanim nie posłali ludzi do środka? PRzecież mogli na obrzeżach badać efekty tego czegoś i jego wpływu na środowisko. Oni woleli posłać 5 kobiet w głuszę, pomimo tego, że nikt wcześniej nie wrócił, jakiś mindfuck. Dobrze, żę to fikcja bo gdyby tak służby potraktował podobny problem w realnym świecie, to nie mógłbym zasnąć. Kino klasy B dla niewymagającego widza, do tego biedne efekty komputerowe (jak zobaczyłem te sarenki to mało co nie zwróciłem obiadu), nie polecam.
Świetne kino. R-e-w-e-l-a-c-y-j-n-a scenografia i projekty, cały koncept jest świetny. Przyznam, że dawno nie widziałem tak niebanalnego obrazu. Zdecydowanie warto.
Wyłączyłem po 40 minutach, bo szkoda życiu na takie bzdury.
Nie polecam.
Nuda, bzdura i tragedia...
Nie wiem jak wytrzymałem te 2 godziny?! 2/10
obejrzałem, nie jest źle ale mogli trochę streścić historię
co mnie ciekawi to to
spoiler start
dlaczego nie próbowali dostać się do latarni od strony wody, tylko szli tą dżunglą??
na tej szklance kropla się podzieliła jak od lustra nawiązanie do treści wcześniej wypowiedzianych rośliny zwierzęta skopiowane, ale nie sklonowane
spoiler stop
Badziew