Gry były kiedyś robione z pasją. Czy gry były kiedyś lepsze?
Spis treści
Gry były kiedyś robione z pasją
Gry były kiedyś robione z pasją
Tutaj sprawa jest akurat dość prosta: nostalgia zaburza nieco naszą wizję, wymazując z pamięci naprawdę fatalne tytuły i zostawiając w niej tylko te tworzone z miłości do gier. A przecież od zarania interaktywnej rozrywki trafiały się produkcje powstałe wyłącznie z myślą o napełnieniu portfela. Najgorzej wypadają pod tym względem egranizacje znanych filmowych marek; najbardziej dobitny przykład w historii stanowi oczywiście E.T., pozycja tak spektakularnie beznadziejna, że niesprzedane kartridże zakopano na pustyni w Nowym Meksyku. Na każdego dewelopera, takiego jak np. Looking Glass Studios, starające się każdym nowym dziełem rozwijać interaktywną rozrywkę, przypadali tacy, którzy wydawali podrzędne tytuły z nadzieją na to, że nawet najsłabsza gra ze znaną licencją lub napisana na kolanie kontynuacja hitu przyniesie im zysk. I – co najgorsze – często mieli rację, choć oczywiście nie pozostawili po sobie takiej spuścizny jak prawdziwi mistrzowie gamedevu.
Dziś, kiedy największe produkcje to efekt pracy kilkudziesięciu, a często nawet ponad setki osób, rzeczywiście trudno znaleźć gry robione wyłącznie z pasją – firmy zatrudniające tylu pracowników muszą przecież dbać też o to, jak taki tytuł się sprzeda. Regularnie na rynek trafiają więc dzieła wykonane bardzo kompetentnie, ale pozbawione tego specyficznego ducha, charakteryzującego tytuły naprawdę wybitne. Jednak – szczególnie na scenie niezależnej – można znaleźć prawdziwe perełki: dla mnie wzorem jest tu kanadyjskie studio Klei Entertainment, które w każdej nowej pozycji stara się zaimplementować innowacyjne mechaniki, łącząc różne gatunki i nadając swoim produkcjom specyficzny styl wizualny. Gry robione z pasją cały czas powstają, trzeba tylko dobrze szukać. I możliwe, że tworząc podobną listę za kilkanaście lat gracze właśnie ten okres będą wspominać z rozrzewnieniem.