Demo Cyberpunka 2077 to dobry ruch - w końcu kupiłem grę „Redów”!
Darmowa wersja próbna, wypuszczona przy okazji premiery patcha 1.5, w końcu przekonała mnie do zakupu Cyberpunka 2077 na konsolę. Po dramacie związanym z debiutem tytułu na PS4 rozgrywka na PS5 jest powiewem świeżego powietrza.
Być może wielu z Was (podobnie jak ja) nie zdecydowało się na kupienie Cyberpunka 2077 w wersji na konsolę. Masa problemów z wersją na starszą generację i brak wydania next-genowego skutecznie odstraszały mnie od gry „Redów”. Wiązałem jednak dość duże nadzieje z zapowiadaną od dłuższego czasu aktualizacją, mającą naprawić dużą porcję błędów, a przede wszystkim wprowadzającą natywne wersje gry na PS5 i Xboksa Series X/S.
Ku mojemu zdziwieniu ekipa CD Projekt RED, wraz z premierą patcha 1.5, udostępniła wersję demonstracyjną gry, pozwalającą na maksymalnie 5 godzin zabawy. Zdecydowałem więc, że przed ewentualnym zakupem Cyberpunka 2077 na PlayStation 5 przetestuję go, zobaczę, czy już „dojrzałem” do tej decyzji, i… nawet nie wiem, kiedy zleciało mi 5 godzin.
Całość darmowej wersji próbnej pochłonąłem w trakcie jednego posiedzenia i ciężko było mi oderwać się od ekranu. Wydaje mi się także, że owe 5 godzin to idealny wycinek gry, który pozwala się zapoznać z najważniejszymi mechanikami oraz wciągnąć się w zawiłą fabułę. W tym czasie udało mi się popchnąć przygodę tuż poza granicę pomiędzy pierwszym a drugim aktem. Potem mój czas się skończył i zdecydowałem, że kupię pełną wersję Cyberpunka 2077, bo po prostu chciałem zobaczyć, co będzie dalej, poznać ciąg dalszy tej historii. Jedno trzeba „Redom” oddać – historie w ich grach wideo potrafią opowiadać jak mało co i mam nadzieję, że jeszcze nieraz dam się im porwać. Ciekawe, jak odmienne byłoby nasze (graczy) zdanie na temat Cyberpunka, gdyby w dniu premiery wydano go w takim stanie, w jakim znajduje się obecnie?
Podczas rozgrywki zwracałem uwagę na wszystkie błędy, bo nasłuchałem się o nich tyle, że trudno było mi podejść do zabawy z czystą głową. Ku mojemu zdziwieniu (i zadowoleniu) nie naliczyłem ich zbyt wiele – ot, czasem jakiś przechodzień teleportował się po schodkach, a przeciwnik, widząc mnie, nie kwapił się do strzału. Nie było to jednak nic takiego, co na dłuższą metę mogłoby psuć moje wrażenia z rozgrywki.
Jeśli chodzi o inne kwestie techniczne (bo wydajność Cyberpunka na PS4 to temat wręcz legendarny), to nimi także byłem dość mile zaskoczony. W demo grałem cały czas w trybie wydajności, w którym gra trzymała 60 klatek na sekundę (z kilkoma nieznacznymi spadkami), a rozdzielczość na ekranie 4K była wystarczająca (choć na pewno nie natywna). Rozczarował mnie jednak tryb ray tracingu, ograniczający zabawę do 30 fps i niewnoszący w zasadzie nic istotnego do gry poza lepszymi cieniami. Zdecydowanie polecam zabawę w 60 klatkach.
Wydaje się, że w czasach YouTube'a czy Twitcha instytucja dema jest nam niepotrzebna – zawsze możemy sprawdzić w sieci, jak prezentuje się dana gra. To jednak nie to samo, co samodzielne przetestowanie konkretnej produkcji. Gdybym nie zagrał w darmową wersję próbną Cyberpunka 2077, to decyzję o zakupie „pełniaka” pewnie odkładałbym jeszcze przez jakiś czas, nawet pomimo wypuszczenia patcha. Krótko pisząc, dema ciągle mają sens.
ZAPISZ SIĘ DO NEWSLETTERA
Ten tekst powstał z myślą o naszym newsletterze. Jeśli Ci się spodobał i chcesz otrzymywać kolejne felietony przed wszystkimi, zapisz się do newslettera.