Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Opinie

Opinie 26 grudnia 2021, 11:30

Czy jesień wielkich rozczarowań okaże się grową Wiosną Ludów (i dlaczego nie)?

Obserwowanie alergicznej reakcji na utarte jesienne „hity” pokroju Far Cry’a 6 czy Battlefielda 2042 może wprowadzić człowieka w iście rewolucyjny nastrój, ale czy najwięksi wydawcy zapamiętają sobie tę lekcję? To pytanie retoryczne – naturalnie, że nie.

Październik i listopad – miesiące, w których ogromne studia wydają swoje wysokobudżetowe hity, by załapać się na związany ze świętami i okresem Black Friday szał zakupów – w tym roku upłynęły pod znakiem skandali. Nie zawodów, nie rozczarowań, ale skandali, bo inaczej nie wypada nazywać tego, w jakim stanie trafiły na rynek największe tegoroczne premiery. Far Cry 6 – odgrzewany kotlet, przy którym twórcom coraz mniej chce się udawać, że mają pomysł na rozruszanie skostniałej formuły. Call of Duty: Vanguard – zero drugowojennego klimatu, kampania na krótkie popołudnie i zubożałe tryby rozgrywki. Battlefield 2042 ma więcej bugów niż EA pomysłów na mikrotransakcje. Przy Grand Theft Auto: The Trilogy ktoś musiał mieć wyjątkowo psotny nastrój, wymyślając podtytuł The Definitive Edition. Do tego kolejna edycja Skyrima, tym razem na dziesiąte urodziny, choć przysiągłbym, że ukazująca się rok w rok nowa wersja albo port tej gry to tradycja sięgająca przynajmniej naszego wejścia do Unii.

Pierwsza wersja Skyrima zmaterializowała się podobno w 1970 roku na ultrasonografie przedstawiającym nienarodzonego jeszcze Todda Howarda. - Czy jesień wielkich rozczarowań okaże się grową Wiosną Ludów (i dlaczego nie)? - dokument - 2021-12-23
Pierwsza wersja Skyrima zmaterializowała się podobno w 1970 roku na ultrasonografie przedstawiającym nienarodzonego jeszcze Todda Howarda.

Humory poprawiła nieco Forza Horizon 5, ale jej formuła wyklucza jakiekolwiek rewolucyjne nowinki – to po prostu kolejna wyśmienita odsłona od lat pozostającego na szczycie cyklu, a także Halo Infinite oraz Guardians of the Galaxy (największą zaletą tego ostatniego jest chyba to, że nie poszło w ślady absolutnie nijakiego The Avengers). Te trzy tytuły nie ratują jednak fatalnych ostatnich dwóch miesięcy mających potencjał, by odmienić nieco losy całego roku w kontekście interaktywnej rozrywki. Roku, który pod względem wielkich premier może być określany mianem rozczarowującego, i to zakładając, że jesteście akurat w dobrodusznym nastroju.

Zresztą, pal licho sam fakt zawodu: dziś mało która duża gra osiąga poziom obiecywany w kampaniach marketingowych. Inną rzeczą jest jednak rozczarowanie wynikające z nowych pomysłów, które nie wypaliły tak, jak chcieliby tego twórcy, albo z wygórowanych ambicji. Nie, rzecz w tym, że nowy Far Cry, Battlefield czy Call of Duty są produkcjami słabymi, bo wydawcy chcieli, by te gry takie właśnie były. Z pełną świadomością zdecydowali, że nie ma potrzeby wkładać w nie choć trochę więcej wysiłku niż absolutne minimum. Tym razem jednak napotkali mocny opór graczy, którzy swoimi ocenami dali do zrozumienia, co sądzą o takich praktykach.

To o tyle dziwne, że z całym szacunkiem dla tej społeczności – nasza tolerancja na tuzinkowość wysokobudżetowej interaktywnej rozrywki wydawała się po prostu nieskończona, a deweloperom częściej dostawało się za odważne, acz niepopularne decyzje artystyczne (ekhem, ekhem, The Last of Us: Part II). Miło więc widzieć słuszny gniew graczy, poczuć iście rewolucyjne poruszenie i łudzić się, że zarówno oni, jak i giganci segmentu AAA sobie tę jesień zapamiętają. Chociaż wszyscy wiemy doskonale, że tak nie będzie.

Mijające dwanaście miesięcy uwypukliło problem widoczny gołym okiem od lat: twórcy dysponujący wielkimi cyklicznymi markami rozleniwili się ponad wszelką przyzwoitość. Udowodnił to Ubisoft, wydając kolejną edycję Far Crya 3 z minimalnie rozbudowaną formułą, udowodniło EA, zapychając Battlefielda 2042 podrasowanymi mapami z poprzednich części. W dodatku jesienne premiery trafiły na rynek w przeciętnym – w najlepszym razie – w stanie technicznym, w najgorszym zaś – działając w zależności od własnego widzimisię.

Można to zrzucić na karb trwającej pandemii – dopieszczenie i optymalizacja wysokobudżetowego hitu w warunkach, w których nikomu raczej nie spieszy się do biur, zapewne nie należą do najprostszych zadań – ale i przed erą COVID-19 sposób działania polegał na „wydaj szybko, łataj później”. Umówmy się jednak – po Ubisofcie, Electronic Arts, Activision, a w ostatnich latach niestety także po Bethesdzie raczej nie spodziewamy się gier pełnych ciekawej zawartości, wypolerowanych na błysk i zaskakujących nowatorskimi rozwiązaniami. Dlaczego więc zachowawczość i bylejakość nagle zaczęły tak mocno bić po oczach?

Może dlatego, że po oczach zaczęły bić nawet modele postaci. - Czy jesień wielkich rozczarowań okaże się grową Wiosną Ludów (i dlaczego nie)? - dokument - 2021-12-23
Może dlatego, że po oczach zaczęły bić nawet modele postaci.

Brak zalewu udanych wielkich premier jest tym bardziej przygnębiający, że przecież dopiero co na rynek trafiły nowe konsole: PlayStation 5 i Xbox Series X. Według wszelkiej logiki Sony i Microsoft powinny nas bombardować produkcjami, które zmusiłyby nas do zakupu ich sprzętu, ale w 2021 roku wysokobudżetowe tytuły ekskluzywne ograniczyły się odpowiednio do gier Ratchet & Clank: Rift Apart i Halo: Infinite.

Jeśli popatrzymy na ubiegły rok, jesień też nie zrywała czapek z głów. Assassin’s Creed: Valhalla to kolejna konserwatywna odsłona nieludzko wymęczonej serii – casus podobny do Far Crya 6, choć może nie tak dobitny. O Call of Duty: Ghosts II pewnie nawet nie pamiętacie i nawet się ze mną nie kłóćcie – prawdopodobnie nie zauważyliście, że przeinaczyłem nazwę zeszłorocznej odsłony cyklu, w rzeczywistości opatrzonej podtytułem Black Ops – Cold War. Reszta to remastery oraz remaki starych hitów i choć zdarzały się perełki pokroju Demon’s Souls, to jednak trudno być w pełni usatysfakcjonowanym samymi nowymi wersjami dobrze znanych tytułów.

Rzecz w tym, że w 2020 roku czas do „hitowej” jesieni uprzyjemniały naprawdę wyśmienite produkcje, które cieszyły się zainteresowaniem szerokiej publiczności. Były Doom: Eternal i Half-Life: Alyx; Nioh 2 i Ori and the Will of the Wisps; Last of Us: Part II i Ghost of Tsushima. Nawet jeśli ostatnie miesiące 2020 roku nie „dowiozły”, zrobiły to poprzednie. I mam wrażenie, że samo to przez lata chroniło największe marki EA, Ubisoftu czy Activision – byliśmy gotowi przymknąć oko na ich lenistwo, bo przecież dookoła było tyle nowych, ciekawych tytułów. Ambicja innych studiów stanowiła poduszkę powietrzną dla gnuśności wielkich growych korporacji. W 2021 roku tej poduszki zabrakło. I gdy okazało się, że Call of Duty: Vanguard czy Far Cry 6 najwidoczniej naprawdę będą największymi tytułami ostatnich miesięcy, zaryliśmy nosem w deskę rozdzielczą.

Nawet spektakularne wpadki pokroju Cyberpunka 2077 w wersji na konsole nie mogły przekreślić masy dobrych tytułów, które przyniósł ubiegły rok. - Czy jesień wielkich rozczarowań okaże się grową Wiosną Ludów (i dlaczego nie)? - dokument - 2021-12-23
Nawet spektakularne wpadki pokroju Cyberpunka 2077 w wersji na konsole nie mogły przekreślić masy dobrych tytułów, które przyniósł ubiegły rok.

Czy 2021 rok miał jakieś wielkie hity? W maju był to Resident Evil: Village, w czerwcu Ratchet & Clank: Rift Apart, potem Halo Infinite, chociaż to już zimą. Coś jeszcze? Psychonauts 2, Hitman 3, Returnal – to wszystko świetne gry, ale gdzie im tam do branżowych wydarzeń pokroju Half-Life’a: Alyx czy Ghost of Tsushima. We wrześniu doszedł jeszcze Deathloop, czyli ostateczny dowód na to, że łatwiej sprzedać piasek na pustyni niż immersive sima po 2005 roku. Największe premiery ostatnich miesięcy głównie zawodziły, a zamiast nich dostawaliśmy tytuły świetne, ale niszowe. Stąd też fakt, że Far Cry 6, Battlefield 2042 i cała wspomniana wcześniej reszta są tak bardzo niedopracowane i nijakie, boli jeszcze bardziej.

2021 wygląda tym gorzej, gdy popatrzy się na niego z perspektywy tytułów, które miały się w nim ukazać. A lista przesuniętych hitów jest naprawdę powalająca i kto wie – być może osłodziłyby one tę paskudną jesień. W ciągu ostatnich 12 miesięcy mieliśmy zagrać m.in. w takie pozycje jak God of War: Ragnarok, Horizon: Forbidden West, Ghostwire: Tokyo, Dying Light 2, Hogwarts Legacy, Vampire: The Masquerade – Bloodlines 2, Gran Turismo 7 czy Gotham Knights. Popatrzcie na to jednak z drugiej strony: ze wszystkimi obsuwami oraz solidną porcją własnych premier, wśród których jest Elden Ring, The Legend of Zelda: Breath of the Wild 2 czy Starfield, rok 2022 zapowiada się wprost nieziemsko.

Gracze postawili więc metaforyczne widły na sztorc, zapalili metaforyczne pochodnie i ruszyli na metaforyczny zamek, czyli – oddając stan rzeczy w mniej przenośny sposób – jęli wystawiać rozczarowującym produkcjom fatalne noty. W chwili pisania tego tekstu Call of Duty: Vanguard dostaje ze wspomnianych gier AAA najlepsze oceny – 3,7/10, najmocniej zaś obrywa Grand Theft Auto: The Trilogy ze średnią 0,5/10. Tegoroczne odsłony wielkich marek (poza wspomnianą Forzą Horizon 5) mają też wyraźnie słabsze recenzje w prasie.

COD znowu powrócił do drugowojennych korzeni, ale tym razem dało się w tę nostalgiczną pułapkę złapać znacznie mniej graczy. - Czy jesień wielkich rozczarowań okaże się grową Wiosną Ludów (i dlaczego nie)? - dokument - 2021-12-23
COD znowu powrócił do drugowojennych korzeni, ale tym razem dało się w tę nostalgiczną pułapkę złapać znacznie mniej graczy.

Decydentom Activision czy Rockstara oceny zebrane w agregatorach pokroju Metacritica pewnie nie spędzają snu z powiek. Niepokoić mogą ich za to wyniki sprzedaży, które wyraźnie sugerują, że tym razem bezbarwność i niedopracowanie ich produktów będzie się dało łatwo przeliczyć na dolary. Call of Duty: Vanguard sprzedaje się wyraźnie gorzej niż poprzednie odsłony serii i coraz więcej starych fanów dojrzewa do wzięcia od niej urlopu. Wyniki Far Crya 6 rozczarowują akcjonariuszy, a akcje Ubisoftu pikują. O poziomie sprzedaży nowych edycji Skyrima i GTA: The Trilogy na razie nic nie wiadomo, ale trudno się spodziewać, by beznadziejne oceny przełożyły się na komercyjne rekordy. Finansowym sukcesem może pochwalić się jedynie Battlefield 2042, choć serwery gry pustoszeją podobno w zastraszającym tempie.

Czyżby więc jesień 2021 miała być grową Wiosną Ludów, w której uciskane masy graczy (wydających bez żadnego przymusu własne pieniądze, ale ciii... nie psujmy tej podniosłej wizji) postawiły się swoim bezdusznym hegemonom, żądając z barykad ciekawych pomysłów, odważnych wizji i poszanowania dla konsumenta? Piękny to obrazek, ale chyba zbyt długo piszę o tej branży, by móc go wziąć na poważnie. Być może takie cykle jak Far Cry, Battlefield czy Call of Duty rzeczywiście zderzyły się ze ścianą, a dojeni przez lata gracze zorientowali się, że nie są traktowani fair. Ale to zderzenie wcale nie musi naprowadzić tych serii na lepsze tory.

Behemotom pokroju Electronic Arts czy Activision trudno przychodzi uczenie się na własnych błędach. - Czy jesień wielkich rozczarowań okaże się grową Wiosną Ludów (i dlaczego nie)? - dokument - 2021-12-23
Behemotom pokroju Electronic Arts czy Activision trudno przychodzi uczenie się na własnych błędach.

Pamiętajmy bowiem, że to nie pierwszy raz, kiedy pazerność wielkich wydawców została ostro skarcona przez graczy. Ba, przedstawmy to bardziej dobitnie: to nie pierwszy raz, kiedy pazerność TYCH SAMYCH wielkich wydawców została ostro skarcona przez graczy. Ubisoft do niedawna wydawał nowe części Assassin’s Creed rokrocznie, taśma produkcyjna zdawała się nie ustawać nawet na moment. Ukróciła to dopiero gwałtowna reakcja publiki na stan Unity i kiepska sprzedaż Syndicate’a. Francuskie studio zrobiło sobie przerwę, zmodyfikowało formułę… i teraz to Origins oraz Odyssey stanowią arkusz, od którego odbija się kolejne odsłony. Jeśli miałbym zgadywać, czym w podejściu do wysokobudżetowych marek poskutkuje tak słaba jesień 2021 roku, pewnie obstawiłbym właśnie taki scenariusz: jedna lub dwie bardziej ambitne kontynuacje i wyklarowanie z nich nowej receptury, którą przez kolejne lata zajedzie się do upadłego.

Ba, sporo może zmienić się na gorsze. Pamiętacie być może, że gdy Star Wars: Battlefront trafiał na sklepowe półki, wszyscy łajali EA za okrojoną do granic przyzwoitości zawartość? No, więc „Elektronicy” przy okazji kontynuacji wzięli to sobie do serca: w „dwójce” znalazła się kampania dla pojedynczego gracza, więcej map, więcej trybów... oraz system mikrotransakcji, który nie miał prawa pojawić się w darmowej grze mobilnej, a co dopiero w produkcji za 60 dolarów. Jeśli odbiorcy zmuszą wielkie korporacje do poświęcenia swoim sztandarowym produktom więcej uwagi, niż te uznają za konieczne, to stawiam orzechy przeciwko złotówkom, że firmy zechcą na tym dodatkowo zarobić.

W przypływie brawurowej kreatywności Ubisoft pozwolił w Far Cryu 6 zwiedzać miasto. Puste i nijakie, ale chyba nie spodziewaliście się jakościowej rewolucji w grze o... wywoływaniu rewolucji. - Czy jesień wielkich rozczarowań okaże się grową Wiosną Ludów (i dlaczego nie)? - dokument - 2021-12-23
W przypływie brawurowej kreatywności Ubisoft pozwolił w Far Cryu 6 zwiedzać miasto. Puste i nijakie, ale chyba nie spodziewaliście się jakościowej rewolucji w grze o... wywoływaniu rewolucji.

Ale rozczarowanie wysokobudżetowymi seriami ma szansę przynieść przynajmniej parę dobrych rzeczy. Być może skorzystają na tym wspomniane gry ze średniej półki; a nuż ktoś spojrzy na pozbawionego wyrazu Far Crya 6 i postanowi dać szansę Deathloopowi. Bo choć kasowe hity zawiodły, jakościowo 2021 rok wcale nie był taki zły. Poza wspomnianymi wcześniej produkcjami z segmentu AA wyszło przecież sporo mniejszych lub niezależnych tytułów: polskie The Medium, pocieszne i potwornie trudne Death’s Door, oldskulowe do bólu Loop Hero. Ba, jeśli z jakiegoś powodu podpisaliście cyrograf zobowiązujący do corocznego kupowania jakiejś gry wydanej przez Electronic Arts, zamiast na Battlefielda 2042 czy FIF-ę 22 możecie postawić na It Takes Two. Gwarantuję, że zamiast odgrzewanego kotleta dostaniecie sporo świeżości, zamiast frustracji i poirytowania – miłą kooperację. No i szanse na to, że ktoś obrazi Waszą mamę, będą zdecydowanie mniejsze.

Gracze mają, niestety, pamięć złotej rybki. Za rok pewnie znowu damy się nabrać Activision czy Ubisoftowi, jeśli tylko wrzucą do zwiastunów swoich nowych tytułów odpowiednio dużo błyskotek i gościnny występ popularnego aktora. Ale nie ukrywam, że tegoroczny październik i listopad przyniosły mi dużo złośliwej satysfakcji nawet pomimo faktu, iż wiem, jak mało z tego wyniknie. Dla osób zmęczonych pompowaniem jesiennego balonika jako okresu wielkich hitów, mimo że w zdecydowanej większości dostawaliśmy wówczas upudrowane kopiuj-wklej utartych schematów, obecna fala negatywnych ocen i rozgoryczenia jest prawdziwie katartyczna. Możemy więc zakończyć rok, znajdując ukojenie w fakcie, że w morzu obsuw i rozczarowujących premier przynajmniej daliśmy prztyczka w nos gigantycznym growym korporacjom, przypominając im, że prawdziwa siła jest w naszych rękach, a raczej – w naszych portfelach. Nic dziwnego, że tak zachłannie starają się je opróżnić.

O AUTORZE

Jestem wyznawcą teorii, że każda seria wydawana cyklicznie – niezależnie od medium – stopniowo traci swoje artystyczne walory i staje się wyzutym z duszy, taśmowym produktem. Moje zainteresowanie Far Cryem skończyło się na części trzeciej, Battlefieldem – na Bad Company 2, a Call of Duty – na World at War. Chętnie piętnuję za to patologie i nadużycia rynku AAA, a ten okazji do tego dostarcza w ostatnich latach na pęczki.

Jakub Mirowski

Jakub Mirowski

Z GRYOnline.pl związany od 2012 roku: zahaczył o newsy, publicystykę, felietony, dział technologiczny i tvgry, obecnie specjalizuje się w ambitnych tematach. Napisał zarówno recenzje trzech odsłon serii FIFA, jak i artykuł o afrykańskiej lodówce low-tech. Poza GRYOnline.pl jego materiały na temat uchodźców, migracji oraz zmian klimatycznych publikowane były m.in. w Krytyce Politycznej, OKO.press i Nowej Europie Wschodniej. W kwestii gier jego zakres zainteresowań jest nieco węższy i ogranicza się do wszystkiego, co wyrzuci z siebie FromSoftware, co ciekawszych indyków i tytułów typowo imprezowych.

więcej

Gry 2022 roku, na której najbardziej czekamy. Wybór redakcji GRYOnline.pl
Gry 2022 roku, na której najbardziej czekamy. Wybór redakcji GRYOnline.pl

Odliczanie czasu do największych premier 2022 roku można już chyba oficjalnie rozpocząć – zwłaszcza że ogromny wysp potencjalnych hitów nastąpi już za chwilę – w lutym! Oto więc redakcyjny ranking najbardziej oczekiwanych gier w 2022 roku.