Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

UFL Opinie

Opinie 30 stycznia 2022, 14:44

autor: Karol Laska

Chce być jak FIFA, wygląda jak eFootball - UFL oficjalnie wchodzi do gry

Ktoś w końcu uznał, że warto spróbować rozbić duopol panujący na rynku gier piłkarskich. UFL zostało zaprezentowane światu wraz z gameplayem, masą obietnic i… Cristiano Ronaldo. Nie sądzę jednak, że to wystarczy, aby EA i Konami zaczęły się bać.

Od wielu lat gatunek gier piłkarskich reprezentuje dwóch zawodników – FIFA i Pro Evolution Soccer (aktualnie istniejące pod niechlubną nazwą eFootball). I choć od zawsze rywalizacja ta przypominała trochę starcie Goliata z Dawidem, zdążyliśmy się przyzwyczaić do koegzystencji owych pozycji. FIFA zawsze była tą bardziej arcade’ową, rodzinną rozrywką – z czasem wzbogaconą o irytujące mikrotransakcje i segment e-sportowy. Z kolei PES zadowalał graczy preferujących nieco wolniejsze tempo zabawy i względny realizm. Co roku jednak otrzymujemy właśnie takie dwa tytuły w nieco odświeżonych wersjach i już chyba nie do końca wierzyliśmy w to, że znajdzie się miejsce dla innego konkurenta. Ten jednak nadciąga i po raz pierwszy zabrał publicznie głos – UFL oficjalnie wchodzi do gry. Pytanie: czy ma jakiekolwiek szanse na zwycięstwo? Albo chociażby remis? Ewentualnie godną porażkę?

Na papierze projekt wygląda obiecująco z jednego prostego względu – gra będzie dostępna za darmo. W praktyce jednak przekonaliśmy się, że piłkarskie produkcje free-to-play wcale nie są gwarantem sukcesu. EA próbowało przecież swoich sił z FIF-ą World i choć ta swoje grono fanów znalazła, szybko się zestarzała i ustąpiła miejsca płatnym odpowiednikom. Konami uczyniło rzecz podobną z PES-em – odsłonę z 2020 roku udostępniło w wersji darmowej pod nazwą eFootball PES 2020. Można było w niej bawić się w meczach towarzyskich i tym najbardziej atrakcyjnym module online, MyClub. Potencjał tkwiący w owym pomyśle został jednak spektakularnie zaprzepaszczony, i to całkiem niedawno – najnowsza edycja eFootball dostępna jest wyłącznie w formie free-to-play, ale jej stan techniczny najlepiej przemilczeć. Sam fakt, że użytkownicy PS5 mogą grać przeciwko ludziom korzystającym z telefonu, mówi wiele…

Historia nauczyła nas więc, że darmowe gry piłkarskie nie działają na dłuższą metę – tak po prostu. Twórców UFL w ogóle to jednak nie zraziło, co trzeba odebrać jako akt pełnej optymizmu odwagi albo czystej naiwności. Trzeba bowiem pamiętać, że tytułem tym debiutują na rynku, a wcześniej pracowali w innych studiach, nad zupełnie innymi projektami. Przyświeca im jednak odważna idea stojąca w antytezie do wszystkiego, co promuje EA. Mają być bardziej „dla graczy” niż Sony, chcą słuchać konsumentów uważniej od Konami. Umówmy się – to założenia niezbyt trudne do spełnienia, ale ile już nasłuchaliśmy się podobnych PR-owych sloganów z ust samych gigantów?

UFL zapewniło sobie medialnie całkiem niezły start – pomógł w tym zdecydowanie Cristiano Ronaldo. Konkretów jednak prawie brak, a jak już są, to aż oczy bolą. - Chce być jak FIFA, wygląda jak eFootball - UFL oficjalnie wchodzi do gry - dokument - 2022-01-28
UFL zapewniło sobie medialnie całkiem niezły start – pomógł w tym zdecydowanie Cristiano Ronaldo. Konkretów jednak prawie brak, a jak już są, to aż oczy bolą.

Sceptycyzm względem całego projektu został u mnie wywołany całkiem niedawno, bo wraz z publikacją specjalnego materiału gameplayowego (swoją drogą niemalże pozbawionego gameplayu), w którym młodzi twórcy, pomimo pasji w oczach, rzucają pustymi ogólnikami, przyrzekając, że czeka nas doświadczenie takie jak nigdy dotąd. Pomaga im w tym nawet Cristiano Ronaldo. Ten, choć został twarzą gry, to jak na razie przeczytał z kartki trzy zdania, które nie miałyby żadnej mocy, gdyby nie fakt, że zostały wypowiedziane przez wybitnego piłkarza. Zostaliśmy uraczeni kilkunastominutową gadką o motion capture, przełomowych funkcjach i innych bajerach – dokładnie taką samą, jaką co roku funduje nam EA przed premierą FIF-y. Stojące w antytezie do niej UFL nagle staje się odzwierciedleniem wszystkich jej irytujących PR-owskich zagrywek.

Widać to przede wszystkim w skrawkach gameplayu zaprezentowanych na materiale. Uwierzcie mi, nie przesadzam – do końca jarałem się eFootballem przed jego premierą, nawet pomimo kiepskawych fragmentów rozgrywki w trailerach, a potem przekonałem się, że to najgorsza gra minionego roku. UFL, niestety, bardzo mi eFootball przypomina – i od strony mechanicznej, i od tej graficznej. Romelu Lukaku rozpoznawałem kilkanaście dobrych sekund, a patrząc na ruchy zawodników na boisku czy fizykę trzepotania piłki w siatce (a raczej jej brak), przypomniałem sobie, że robią to jednak debiutanci, idealistyczni laicy, chcący coś zmienić, ale nie do końca będący w stanie – bo to ograniczony wachlarz technologii i umiejętności, bo to odgórne założenia PR-owe… W efekcie jak na razie mam wrażenie, że UFL będzie typową branżową wydmuszkę, po którą nie będę miał ochoty sięgnąć. Ale i tak sięgnę. Bo nadzieja zawsze umiera ostatnia.

ZAPISZ SIĘ DO NEWSLETTERA

Ten tekst powstał z myślą o naszym newsletterze. Jeśli Ci się spodobał i chcesz otrzymywać kolejne felietony przed wszystkimi, zapisz się do newslettera.

Karol Laska

Karol Laska

Swoją żurnalistyczną przygodę rozpoczął na osobistym blogu, którego nazwy już nie warto przytaczać. Następnie interpretował irańskie dramaty i Jokera, pisząc dla świętej pamięci Fali Kina. Dziennikarskie kompetencje uzasadnia ukończeniem filmoznawstwa na UJ, ale pracę dyplomową napisał stricte groznawczą. W GOL-u działa od marca 2020 roku, na początku skrobał na potęgę o kinematografii, następnie wbił do newsroomu, a w pewnym momencie stał się człowiekiem od wszystkiego. Aktualnie redaguje i tworzy treści w dziale publicystyki. Od lat męczy najdziwniejsze „indyki” i ogląda arthouse’owe filmy – ubóstwia surrealizm i postmodernizm. Docenia siłę absurdu. Pewnie dlatego zdecydował się przez 2 lata biegać na B-klasowych boiskach jako sędzia piłkarski (z marnym skutkiem). Przesadnie filozofuje, więc uważajcie na jego teksty.

więcej

UFL

UFL