autor: Łukasz Szliselman
Zabezpieczenia DRM nie mają przyszłości – mówi prezes EA Labels
Frank Gibeau, prezes EA Labels z firmy Electronic Arts zaprzeczył jakoby wymóg stałego połączenia gry SimCity z Internetem miał coś wspólnego z zabezpieczeniem gry przed piractwem. Otwarcie potępił DRM-y jako praktykę niepraktyczną i błędną.
Jeśli uważacie, że uciążliwe zabezpieczenia antypirackie są niczym innym jak gwoździem do trumny przemysłu growego, nie jesteście osamotnieni. Okazuje się, że podobne zdanie na ten temat ma Frank Gibeau, prezes działu EA Labels z firmy Electronic Arts. Tak przynajmniej wyznał w rozmowie z wysłannikiem serwisu GamesIndustry, podczas trwającej w tym tygodniu konferencji GDC (Game Developers Conference).
DRM-y to przegrana taktyka bez przyszłości. Jest niepraktyczną strategią dla branży gier.
Słowa te wyrzekł broniąc pozycji EA, w związku z kontrowersjami wokół gry SimCity i wymóg stałego połączenia gry z Internetem. Po nieudanej premierze tytułu pojawiły się spekulacje, jakoby rozwiązanie to miało być jedynie próbą zabezpieczenia gry przed kradzieżą. Pogląd taki nabrał wiarygodności po tym, jak jednemu z graczy udało się uruchomić produkcję w trybie offline.
Gibeau zapewnia, że wydawca nie nałożył na studio Maxis takiego wymogu. Argumentuje również, że podobnie jak w wypadku gier MMO, konieczość ciągłego dostępu do sieci nie miał nic wspólnego z antypirackimi zabezpieczeniami. Sami twórcy przyznali, że SimCity można było stworzyć jako grę solową, ale nie zgadzałoby się to z ich koncepcją, w której wiele miast istnieje obok siebie. Gibeau dodaje:
W wypadku SimCity chcieliśmy zbudować usługę sieciową w uniwersum gry. Do wszystkich, którzy snują teorie spiskowe na temat prezesów z EA, wymuszających na studiu Maxis zastosowania DRM-ów: nie ma w tym krzty prawdy. (…) Nikt nigdy nie kazał projektantom z Maxis stworzyć online’owej produkcji. Sami uznali, że najlepszym rozwiązaniem byłoby wykreowanie wieloosobowego, kooperacyjnego doświadczenia.
Prezes EA Labels żałuje, że firma nie dołożyła wystarczających starań, by odpowiednio poinformować społeczność graczy o online’owym charakterze SimCity. Gdyby fani od początku byli przygotowani na mariaż strategii ekonomicznej z MMO być może łatwiej przyjęliby wiadomość o startowych problemach z serwerami. Pewnym usprawiedliwieniem może być fakt, że podobne wpadki były udziałem innych dużych firm, czego przykładem jest choćby Activision Blizzard i niesławny debiut Diablo III.
Obecnie serwery SimCity są stabilne, a gra działa prawidłowo. Mimo kłopotliwej premiery produkcja została najszybciej sprzedającą się odsłoną serii – w ciągu dwóch tygodni od premiery trafiła do ponad 1,1 mln graczy. W ramach rekompensaty za utrudnienia, EA podarowało posiadaczom SimCity wybraną grę z katalogu wydawcy.
Czy w związku z krytyczną wypowiedzią Gibeau na temat DRM-ów powinniśmy się spodziewać, że Electronic Arts wkrótce zrezygnuje z inwazyjnych zabezpieczeń gier? To raczej mało prawdopodobne, szczególnie, po tym jak Gibeau sam zapewnił, że za jego kadencji żadna gra wydawana przez Elektroników nie będzie pozbawiona funkcji społecznościowych.