Ubisoft wypisał się z 2022 roku - Skull and Bones na przeczekanie odważnych decyzji?
Ostatnie dni to zaskakujące doniesienia z firmy Ubisoft, gdzie ktoś zrobił totalną czystkę na liście aktywnych projektów i zaplanowanych premier. Czy to początek ogromnych zmian w polityce wydawniczej francuskiego giganta?
Jeszcze pod koniec czerwca szykowaliśmy się do spędzenia tej zimy w przepięknych plenerach Pandory, w otwartym świecie ubisoftowej wersji filmu Avatar. Tak wynikało z wiarygodnych przecieków, podpowiadał to też zdrowy rozsądek sugerujący, iż grzechem byłoby nie wykorzystać grudniowej premiery sequela wielkiej megaprodukcji Jamesa Camerona do wypuszczenia tej gry na rynek. Dziś wiemy jednak, że tak się nie stanie. I nie mamy tu do czynienia ze zwykłym poślizgiem o miesiąc czy dwa – premierę przełożono dopiero na następny rok fiskalny. Tytuł ten może więc ukazać się najwcześniej w kwietniu 2023 albo nawet i rok później.
Co więcej, nie jest to jedyna taka decyzja Ubisoftu, o jakiej usłyszeliśmy w ostatnich dniach. Najprawdopodobniej opóźniono również premierę niezapowiedzianej jeszcze gry z uniwersum Assassin’s Creed, która ma nazywać się Rift, a cztery inne projekty całkowicie skasowano. Mowa o VR-owej wersji Splinter Cella, battle royale Ghost Recon: Frontlines oraz dwóch nieznanych pozycjach. Nieco wcześniej dowiedzieliśmy się również o fatalnym stanie remake’u Prince of Persia: The Forgotten Sands – niedawno zmieniono dewelopera i gra prawdopodobnie zacznie powstawać kompletnie od zera.
Ubisoft jak Apple w 1997 roku?
Wygląda to trochę tak, jakby ktoś z góry w końcu przyjrzał się bardzo krytycznie powstającym dziełom i wykonał niezwykle odważny krok, likwidując tytuły zapewne z miejsca skazane na porażkę, a reszcie dając czas na dopracowanie lub konkretne zmiany. Przypomina to trochę powrót Steve’a Jobsa w 1997 roku do upadającego Apple’a, kiedy to nowy CEO od razu skończył ze zbyt dużym asortymentem byle jakich „beżowych” pecetów, by skupić się na paru wyróżniających się, rewolucyjnych produktach. W Ubisofcie chyba dzieje się teraz podobnie.
Problem w tym, że przez ten zabieg 2022 wygląda trochę cienko jak na takiego wydawcę – „anemicznie”, jak to określił dziennikarz Jason Schreier. Dwa lata temu dostaliśmy m.in. AC: Valhallę, rok temu Far Crya 6, nie licząc paru pomniejszych pozycji. W tym roku mamy wydane w styczniu Rainbow Six: Extraction i czekamy na nową odsłonę Mario + Rabbids oraz sieciowe Skull and Bones, które wychodzi chyba tylko dlatego, żeby po tylu latach tworzenia pozbyć się już tego brzemienia. Żadna z tych gier nie wydaje się jakoś szczególnie wyczekiwana, niezależnie od końcowej jakości. O R6: Extraction jest od dłuższego czasu dość cicho – nie słychać o nowej zawartości czy sezonach, Kórliki wyjdą tylko na Switcha, a Skull & Bones wygląda, póki co, na wielką zagadkę, budzącą tyle samo nadziei, co obaw.
Kres „ubiszablonu” gier z otwartym światem
Możemy jedynie spekulować, że na taki stan rzeczy złożyło się kilka czynników. Ubisoft prawdopodobnie dotarł właśnie do ściany w tworzeniu identycznych gier z otwartym światem, według swojego „ubiszablonu”, bo powstało zbyt wiele takich klonów w ostatnich latach. Wystarczy przypomnieć identyczną fabułę z mechaniką podbijania regionu oraz minibossem i powtarzanie tego schematu parę razy aż do ostatecznego starcia z głównym antagonistą. Widzieliśmy to w The Division, Assassin’s Creed: Origins, Ghost Reconie: Wildlands i Far Cryu 5. Do tego dochodziły jeszcze bezmyślnie przeklejane wszędzie, nawet do The Crew 2, mechaniki looter shootera i zdobywanie coraz lepszego sprzętu, co kompletnie nie sprawdziło się w FC: New Dawn czy Breakpoincie.
Według ostatnich plotek to właśnie kiepski gameplay stanął na przeszkodzie premierze gry Avatar: Frontiers of Pandora. Podkreślmy – produkcji z otwartym światem na silniku SnowDrop znanym z The Division. Jeśli więc dać wiarę przeciekom i Ubisoft rzeczywiście nie jest zadowolony z rozgrywki w swoim nowym open worldzie, a w open worldach praktycznie się specjalizuje, to można mieć nadzieję, że naprawdę chce poszukać czegoś nowego i angażującego, zamiast znowu robić coś według starego szablonu. Pytanie tylko: czy uda się tego dokonać na tak zaawansowanym etapie prac?
Kadrowe zmiany po skandalu
Wielka czystka w nadchodzących tytułach Ubisoftu wydaje się również następstwem skandalu, jaki wybuchł w 2020 roku. Przypomnijmy, że w wyniku ujawnienia wszelkiego rodzaju kompromitujących i nieetycznych zachowań, karygodnych zwyczajów kierowników wyższego szczebla swoje stanowiska utraciło wiele kluczowych osób. Najbardziej istotna jest tu chyba postać Serge’a Hascoeta, istnej szarej eminencji w firmie, który ponoć miał władzę absolutną nad wszystkimi markami i jednym słowem zatwierdzał bądź odrzucał dany projekt.
Zwolnienie jego oraz paru innych prominentów prędzej czy później musiało wpłynąć na to, jak będą wyglądać przyszłe gry Ubisoftu i prawdopodobnie jesteśmy teraz świadkami nadejścia nowego porządku. Francuzi zrezygnowali już wcześniej z niezbyt oryginalnego Hyper Scape’a, teraz skasowali chłodno przyjęte Frontlines, choć z jakichś powodów starają się chyba jeszcze ratować równie nieprzekonującego XDefianta. Pozostaje się jedynie domyślać, jaka była reszta tych zlikwidowanych, a nieogłoszonych nigdy projektów.
Oprócz szablonu otwartego świata małym problemem Ubisoftu jest jeszcze wyraźna obsesja stworzenia własnego hitu battle royale. Każdy chciałby mieć swojego Fortnite’a czy Apex: Legends, a więc uzależniającą grę pozwalającą na opracowywanie dodatkowej zawartości minimalnym wysiłkiem i nakładami. Tutaj, póki co, to się nie udało. O świetnej i niezwykle klimatycznej rozgrywce w The Division: Survivalu zapomniano, by kopiować jedynie pomysły innych, dodając do tego generyczny setting. Zapewne pochłonęło to mnóstwo czasu i zasobów, które można było przeznaczyć na nową odsłonę szczególnie oczekiwanej marki, choćby Splinter Cella.
Musi być gorzej, żeby potem było lepiej
W świetle powyższego pozostaje pytanie, co Ubisoft pokaże na zapowiadanej wielkiej prezentacji na nadchodzących targach gamescom, skoro przyszłość marki Assassin’s Creed ma być ujawniona osobno – we wrześniu. Zapewne zobaczymy Mario + Rabbids: Sparks of Hope oraz nowe materiały ze Skull and Bones, ale co poza tym? Czy dowiemy się, jakie atrakcje zaplanowano dla Avatara: Frontiers of Pandora, że wymagają one aż takiego przesunięcia premiery? O nowych informacjach na temat powstającego bez końca Beyond Good and Evil 2 chyba nie ma co marzyć. Ubi może nas jednak bardzo miło zaskoczyć konkretnym materiałem z powstającej gry w uniwersum Gwiezdnych wojen albo ogłoszeniem nowego projektu – być może z dawno niewidzianą marką? Jest tu naprawdę w czym wybierać.
Prawdopodobnie 2022 obędzie się bez wielkiego tytułu Ubisoftu, który mógłby powalczyć w plebiscycie na grę roku. Po części to nawet dobra strategiczna decyzja, by nic nie dodawać w okresie, gdy będziemy się zagrywać w osadzone w świecie Harry’ego Pottera Hogwarts Legacy, w God of War: Ragnaroka, sequel A Plague Tale, Bayonettę 3 i Modern Warfare 2, wspominając ciągle Elden Ringa i Straya. A jeśli taka przerwa ma sprawić, że powróci stary, dobry Ubisoft z nieco odważniejszą, bardziej zróżnicowaną listą dopracowanych tytułów, zdecydowanie warto będzie cierpliwie poczekać.