autor: Janusz Burda
Recenzja filmu Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia
Ekranizacja pierwszej części „Władcy Pierścieni” trafiła właśnie na ekrany polskich kin. Monumentalne dzieło Petera Jacksona, efekt siedmioletniej pracy zastępów ludzi, potężnego przedsięwzięcia organizacyjnego i największego w dziejach kina budżetu ma szansę wstrząsnąć widownią podobnie, jak prawie 50 lat temu zrobiła to powieść J.R.R. Tolkiena.
„Ekranizacja pierwszej części „Władcy Pierścieni” trafiła właśnie na ekrany polskich kin. Monumentalne dzieło Petera Jacksona, efekt siedmioletniej pracy zastępów ludzi, potężnego przedsięwzięcia organizacyjnego i największego w dziejach kina budżetu ma szansę wstrząsnąć widownią podobnie, jak prawie 50 lat temu zrobiła to powieść J.R.R. Tolkiena. „Władca Pierścieni”, trzytomowe arcydzieło Tolkiena, ojciec i matka współczesnej literatury fantasy, dotychczas nie miał szczęścia do profesjonalnych ekranizacji. A właściwie – nigdy nie znalazł się taki odważny, który by się porwał na przerobienie tej epickiej opowieści, pełnej dygresji i pobocznych wątków, na scenariusz filmowy. Ograniczenia były oczywiste. Po pierwsze – jak ciąć kultową książkę, żeby nie zostać narażonym na lincz ze strony wielomilionowej rzeszy ortodoksyjnych fanów. Po drugie – jak pokazać wspaniały, kompletny świat Śródziemia, opisany z najdrobniejszymi szczegółami na prawie tysiącu stron, nie narażając się na śmieszność z powodu użycia blue-boxu, plastelinowych figurek i lateksowych masek orków. Po trzecie – skąd wziąć na to pieniądze – w końcu ambitne kino fantasy to nie kolejna komedia z Jimem Carrey’em i nie każdy może je chcieć oglądać. Po czwarte wreszcie – co zrobić z obolałymi siedzeniami widzów, po długim (siłą rzeczy) seansie. Po piąte... i tak dalej...” - Piotres |
Publicystyka: Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia - recenzja filmu