autor: Janusz Burda
Recenzja Anachronox’a
Anachro-nox, trucizna z przeszłości. Tak można swobodnie przetłumaczyć tytuł tej gry. Gry, na którą przyszło nam czekać tak długo. Tutaj pojawia się pytanie – czy było warto? Po odpowiedź na nie zapraszam zwyczajowo do właśnie zamieszczonej na naszych stronach recenzji.
Anachro-nox, trucizna z przeszłości. Tak można swobodnie przetłumaczyć tytuł tej gry. Gry, na którą przyszło nam czekać tak długo. Tutaj pojawia się pytanie – czy było warto? Po odpowiedź na nie zapraszam zwyczajowo do właśnie zamieszczonej na naszych stronach recenzji.
„Detektyw Sylvester ‘Sly’ Boots miał podły dzień. Od rana nie zjawił się żaden klient... Właściwie należałoby powiedzieć, że ostanimi czasy Sly miał same podłe dni, a do jego biura nie zaglądał nikt oprócz komornika oraz karaluchów radośnie pełzających po wszystkich ścianach i wraku jego starego robota PALa. Co gorsza, z sieci dowiedział się właśnie o zamknięciu oddziału jego ulubionej firmy zajmującej się światami wirtualnymi – NOI Mrots. Taa, życie było wredne... i jeszcze dług u tego gangstera Detty. Sly był niemal pewien, że stary mafiozo wkrótce wyśle do niego swoich ludzi. Zamyślony, nawet nie zauważył kiedy drzwi bezszelestnie się otwarły. Nagle na jego biurko wskoczył jakiś mały, acz potężnie zbudowany typ. Przycisnął detektywa do stołu i zaczął mu sukcesywnie obijać „buzię”. Gdy masywne pięści bandziora masakrowały twarz Bootsa, przez jego umysł zdążyła przejść tylko jedna myśl: „Jak to się wszystko zaczęło...” – Rysław