Przejść to za mało. Jak gry pomagają w wymaganiu od siebie więcej
Ta cała historia o kontrolerach pokazuje jedno. Gry typu soulslike (albo same Soulsy) tak naprawdę nie wymagają wiele. Wymagają tylko... refleksu. Nie musisz być mężczyzną (jak w tym stwierdzeniu o bossach oddzielających dzieci od mężczyzn). Musisz po prostu w odpowiedniej chwili nacisnąć odpowiedni przycisk. Odskoczyć, zablokować, zaatakować. Tyle. Dlatego, gdy już poznasz tę prawdę, że "łyżka nie istnieje" to nie ważne czy klikasz pizzę, matę do tańczenia czy pada... wystarczy, że zrobisz to w odpowiednim momencie/rytmie. Obserwując swojego nastoletniego siostrzeńca jestem wręcz przekonany, że jeśli te gry w jakiś sposób oddzielają dzieci od mężczyzn to właśnie dlatego, że On ma refleks, On ma czas i chęci na podejście do gry 50 razy, On się będzie chwalił przed kolegami w szkole, że jest kozakiem, bo pokonał bossa. Ja wracam z roboty uwalony i jedyne na co mam siłę i energię to zagranie w jakąś strategię turową/RPG (ostatnio idealnie sprawdziły się Shadow Gambit czy Baldur's Gate 3).
Gry nie wymagają od na "więcej". Ludzie to dziwne stworzenia, które chcą się wyróżniać. Ktoś chce zaistnieć, bo gra na pizzy, ktoś inny, bo obejrzy film 30x z rzędu. W szczególności w świecie social mediów i tego, że marzeniem co drugiego dzieciaka jest zostanie influencerem. To już nasz taki signum temporis.
Refleksu to wymaga gra w Quake'a. W Soulsach wystarczy byc systematycznym i nauczyc sie ruchow przeciwnika a bez wiekszego halo i zwinnosci malpy go pokonasz. Do tego istnieja dziesiatki roznych buildow: niektore wymagaja refleksu (parowanie) inne nie (tank, statusy, magia itp).
Gra w Quake'a (na wysokim poziomie) poza refleksem wymaga ogromnej precyzji. Do tego trzeba dołożyć inteligencję. Możesz nie mieć refleksu topowego, ale mieć precyzję i inteligencję i będziesz w topce, szczególnie w teamplayu. Możesz mieć refleks i precyzję, też będziesz w topce, szczególnie w duelach. Możesz mieć refleks i inteligencję, będziesz niezłym graczem ogólnie. A jak masz wszystkie trzy to jesteś bogiem. W soulsach, jakkolwiek je kocham, liczy się build, potem długo długo nic, potem trochę refleksu i znajomość ruchów/ataków przeciwnika plus opanowanie. Opanowanie to podstawa. I nie ma znaczenia czy single player czy multi.
W Quake tez liczy sie "build" jak nie masz granatnika i rakiet, zeby przeciwnik sie zrespawnowal z granatami pod nogami i rakietom przed twarza, to dupa... Bez odpowiedniej broni wiele nie zdzialasz niezaleznie od umiejetnosci, no moze poza sprawnym uciekaniem.
Jeżeli jesteś zapalonym graczem, a praca tak na ciebie wpływa, że nie masz siły potem grać to współczuję. Ja mimo 30lat na karku nie wyobrażam sobie po pracy nie rozluźnić się przy gierce, niezależnie od gatunku. Nie mam zamiaru ci mówić jak masz żyć, ale skoro praca tak pochłania twoją energię, że nie masz po niej siły na przyjemności, to może coś w tej pracy jest nie tak? Życie jest jedno.
Przecież dokładnie o tym napisałem.
Napisales dokladnie cos odwrotnego.
Gra polega tylko na tym, żeby w odpowiednim momencie nacisnąć odpowiedni przycisk.
Wlasnie opisales kazda gre jaka stworzono. Kiedykolwiek.
Masz bossów, których trzeba uderzyć po 100 razy a sam giniesz po kilku.
Zalezy od buildu, wiekszosc bossow mozna spuscic w kiblu na 5-10 trafien jesli masz odpowiedni build. Nawet Malenie z Elden Ringa mozna szybko skasowac (i w miare bezpiecznie) z uzyciem magii (ta duza samonaprowadzajaca sie kula, zapomnialem nazwy). W starszych soulsach magia byla jeszcze mocniejsza i jeszcze latwiej bylo wykonczyc bossa na 2-4 zaklecia.
Ja mam ponad 40 lat na karku i zawsze byłem uczony, by dawać z siebie wszystko. Też gram po pracy w różnego rodzaju gry. Tylko jak pisałem wyżej, zręcznościówki, gdy trzeba w rytm klepać przyciski nie są dla mnie po całym dniu w pracy.
Mam 40 lat na karku. Tyle, ze nie stetryczalem i widze, kiedy problemem jestem ja i moj refleks. A ten problem nie pojawia sie w soulsach a w twitch-shooterach, czyli strzelankach, gdzie wazna jest reakcja na poziomie ulamka sekundy. Soulsy sa (na dluzsza mete) proste.
To nawet nie byl build speedrunnerski, po prostu magia jest cholernie mocna w wiekszosci Soulsow (ale nie wszystkich). W Sekiro jeszcze nie gralem i mozliwe, ze tu bede musial bardziej sie postarac - ogolnie gry na parowanie to wlasnie ten "reflex" - i w tych bede posysal. Podobnie np. Vanquish czy Ninja Gaiden Sigma - tez wymagaja nie lada reflexu, i sam w tych wymiekam. Ale soulsy? Gooby plz, nawet moj refleks szachisty wystarczy aby bez wiekszego halo skonczyc te gry.
Kiedyś zgniótł mnie Ninja gaiden...
po latach zagrałem w chyba tą najłatwiejszą. I już pierwszy boss dał mi z 10 razy w ciry bo walczyłem jak na taką grę przystało... po chwili skumałem, że zamiast pocić się i męczyć, można owego bossa oszukać.
Poszło gładko. To taki pająk był
Do meritum. Chodzi o sam proces systematyczności np daily quest w mmo, o sam w sobie proces uczenia się w wielu kwestiach. Gry potrafią wiele dać człowiekowi...
Ja kiedyś tez lubiłem wyzwania jak każdy, zawsze się wybierało prawie najtrudniejszy poziom w każdej grze. Teraz już i się nie chce i brak czasu, lepiej iść przez grę płynnie na normalnym niż się wkurzać.
Fajny tekst. Natomiast ja już się na szczęście wyleczyłem (mam nadzieję, że skutecznie) z traktowania gier jako jakieś "wyzwanie" czy coś. Szkoda czasu.
"Don't ever give up! Keep... Keep grinding, keep hustling...anything is possible!". No gry "jak" życie.