Mariaż filmu i gier komputerowych - czysty zysk, ale czy na pewno?
Nie powinno być to chyba dla nikogo zaskoczeniem ? Na palcach jednej ręki można policzyć gry "filmowe", które do czegokolwiek się nadają. Reszta to gnioty nie warte zachodu...
No i tak samo jest z filmami "growymi". Póki co jedynym celem produkcji tychże mutantów jest szybki zysk, a nie stworzenie czegoś ciekawego i przełomowego (poza bardzo-bardzo nielicznymi wyjątkami (choć nawet co do tego nie jestem pewien:) ).
Jeśli chodzi o gry na licencjach filmowych, to pół biedy. Łatwiej zrobić niezłą grę na licencji filmowej, nawet nie związaną zbyt mocno z filmem. Gry na licencji Star Wars z reguły trzymają poziom, chociaż akurat SW to samograj.
Gorzej w drugą stronę - zrobić film na podstawie gry. To się chyba do tej pory nie udało, wystarczy wspomnieć śmieci takie jak Mortal Kombat, Street Fighter itd, itd.
Film na licencji wymaga niestety bardzo ścisłego się jej trzymania. Często niektóre elementy, które w grach są OK na ekranie nie zdają egzaminu, są w niezamierzony sposób śmieszne lub żałosne. Zresztą to samo jest przy przenoszeniu na ekran komiksów i innych utworów. Działa zresztą w obie strony.