Po pół roku GTA Trilogy wciąż daleko do ideału; analiza Digital Foundry
Po sześciu miesiącach od premiery GTA: The Trilogy – The Definitive Edition ekipa Digital Foundry przeprowadziła szczegółową analizę gry. Jest znacznie lepiej, niż było, ale to wciąż za mało, by mówić o „ostatecznych wersjach” kultowych gier Rockstara wchodzących w skład pakietu.
Wczoraj minęło pół roku od premiery GTA: The Trilogy – The Definitive Edition. Debiut pakietu był – delikatnie rzecz ujmując – średnio udany (choć nie według firmy Take-Two). Część graczy potrafiła założyć okulary nostalgii i dobrze się bawić z odświeżoną klasyką Rockstara, lecz inni nie pozostawili na The Definitive Edition suchej nitki. Odpowiedzialne za remastery studio Grove Street Games wzięło się do roboty i w ciągu sześciu ostatnich miesięcy wydało kilka dużych „łatek”.
Ile się zmieniło? Dużo – kompletna lista poprawek liczy kilkaset pozycji. Mimo to remastery „trójki”, Vice City i San Andreas wciąż trudno nazwać „ostatecznymi wersjami” tych kultowych gier. Tak przynajmniej wynika z analizy przeprowadzonej przez Olivera Mackenzie’ego z ekipy Digital Foundry. Kilkunastominutowy filmik, w którym autor omawia poszczególne kwestie, możecie obejrzeć poniżej. Pod nim zaś znajdziecie listę najważniejszych wniosków.
GTA: The Trilogy – The Definitive Edition pół roku po premierze
- błędy w misjach zostały niemal całkowicie wyeliminowane;
- znacząco poprawiono stabilność gry;
- na PS5 i XSX/S GTA: The Trilogy – The Definitive Edition niemal przez cały czas trzyma 60 klatek na sekundę; przy wybuchach mogą jednak zdarzyć się spadki do 50 fps;
- tryb jakości wciąż pozostawia sporo do życzenia;
- deszcz wygląda dużo bardziej realistycznie, choć chmura opadów wciąż zdaje się podążać za graczem;
- przywrócono mgłę w GTA: San Andreas, dzięki czemu świat gry nie wydaje się dziwnie mały i nie widać linii horyzontu;
- wyeliminowano wiele błędów ortograficznych pojawiających się w szacie informacyjnej miasta – choć nie wszystkie;
- tekstury roślinności – trawy, listowia drzew itd. – nadal gdzieniegdzie lewitują w powietrzu;
- przesadzona okluzja otoczenia nie została zmodyfikowana;
- animacje niektórych NPC wciąż przypominają poruszające się rzeźby;
- we wszystkich grach z pakietu nadal można znaleźć wiele tekstur niskiej jakości.
Smutny wniosek
Biorąc to wszystko pod uwagę, Oliver Mackenzie stwierdził, że w obecnym stanie GTA: The Trilogy – The Definitive Edition można uznać za dobrą propozycję dla większości graczy, którzy chcieliby zapoznać się z tytułami wchodzącymi w skład pakietu bądź przypomnieć je sobie. Autor przyznał jednak, iż jest to w sumie smutny wniosek – jego zdaniem oryginalne wydania GTA III, GTA: Vice City i GTA: San Andreas były na tyle świetnymi produkcjami, że zasługują na znacznie lepsze, wierniejsze pierwowzorom odświeżenie, a najlepiej na remake.
- Recenzja GTA Trilogy Definitive Edition – nie o taki remaster nic nie robiłem
- Rockstar przycyberpunkował – GTA The Trilogy to jeden wielki chaos
- Im więcej remasterów, tym lepiej