Czy dziś każda gra to RPG? Ewolucja i kluczowe elementy gatunku
Wg mnie dziś prawie żadna gra nie jest grą RPG. Ostatnią była Grimoire sprzed 5 lat.
Wg mnie dziś prawie żadna gra nie jest grą RPG. Ostatnią była Grimoire sprzed 5 lat.
Aha:
Pillars of Eternity II - 2018
Divinity: Original Sin II - 2017
Pathfinder: Wrath of the Righteous - 2021
Pathfinder: Kingmaker - 2018
Solasta: Crown of the Magister - 2021
Definicja? Ta sama od wielu lat. A to, że inne gatunki biorą sobie jakieś elementy RPG do siebie, nie czyni z nich gier RPG od razu.
Zależy jak definiować skrót RPG. Jeśli cyferki i rozwój postaci to RPG, no to jak najbardziej większość gier jest RPGami.
Jeżeli przyjmiemy dosłowne znaczenie tego skrótu, czyli Role playing game, to niestety, ale nie każda gra jest RPGiem pomimo cyferek i rozwoju postaci.
Dobrymi RPGami biorąc pod uwagę tę drugą definicję jest np RDR2, o którym w sumie wspominam chyba w każdym komentarzu bo ta gra mnie po prostu oczarowała.
Kolejnym RPG którego bym tutaj wymienił jest Ghost Recon Wildlands. Grając w kooperacji można wczuć się w klimat jednostki specjalnej która walczy z kartelami narkotykowymi.
I tu nie potrzeba żadnych cyferek, rozwoju postaci, lvlow. Te gry mają świetny klimat oraz swobodę która pozwala wczuć się w daną postać.
Niby można by tu dać kontrargument, że wczuwanie się w daną grę/postać zależy od człowieka i jego wyobraźni. Idąc tą drogą to nawet z definicją Role playing game, każda gra jest RPG bo w każdą można się wczuć.
Pytanie tylko w jakim stopniu? Czy w takiego Assasina Vallhalla można się wczuć i chłonąć świat jak w RDR2? Wątpię, ta gra ma sporo rzeczy które wybijają z klimatu jak choćby powtarzalność misji czy mało immersywny i interaktywny świat.
Podsumowując, moim zdaniem gra RPG to taka która dobrze łączy ze sobą rozwój postaci z mechanikami które pozwalają nam lepiej się wczuć i odgrywać daną postać.
Każdy RPG musi mieć rozwój postaci, który nie jest oparty o statystyki wyposażenia. Większość gier właśnie nie ma takiego rozwoju postaci, więc nie są RPG. Rozwój musi polegać na tym, że z czasem postać staje się "silniejsza" dzięki czemu rozwiąże problemy, których nie mogła na początku i nie kończy gry mając takie same staty jak na początku.
Jeśli gra nie ma rozwoju postaci to już nie jest RPG. Rozwój postaci jest motorem napędowym RPG.
RPG musi mieć postać/postacie ze statystykami, fabułę z decyzjami czyli nie-liniową i choć minimalnie otwarty/pół-otwarty świat
"Jeśli gra nie ma rozwoju postaci to już nie jest RPG. Rozwój postaci jest motorem napędowym RPG."
Jeśli patrzeć na szerszy kontekst, to niekoniecznie. Wśród papierowych erpegów mamy choćby polski De profundis, który polega w na pisaniu listów i w zasadzie jest pozbawiony jakiejkolwiek mechaniki. Jest też Epistolary: The Letter-Writing RPG. I był przynajmniej jeszcze jeden podobny system, w którym gracze wcielali się chyba w wampiry i prowadzili między sobą korespondencję. Takie pełne skupienie się na aspekcie odgrywania roli.
Zresztą wydaje mi się, że głównym kryterium w ocenie takich papierowych RPG jest swoboda. Są systemy skupione na walce, gdzie mamy masę statystyk i różnych kości, wspomagamy się mapkami i figurkami w taktycznych walkach, jak D&D, bardziej narracyjne, jak Zew Cthulhu czy Świat Mroku i nawet takie cuda jak De profundis. Wszystkie łączy jedno: wybierając sposób pokonania postawionego przed nami problemu, jesteśmy ograniczeni tylko przez naszą wyobraźnię.
I w sumie dlatego mamy taki kłopot z definicją komputerowego RPG. Ze względu na ograniczenia techniczne nie możemy zdefiniować erpega, jako gry oferującej niczym nieograniczoną swobodę działania. Przez to musimy wybrać inne cechy papierowych gier, które będą nam definiować cRPG. I tutaj właśnie zaczynają się schody, bo różni ludzie przykładają różną wagę do poszczególnych cech, stąd dla jednych nie ma erpega bez rozwoju postaci, a inni muszą mieć przede wszystkim jak największą swobodę.
Jeśli o mnie chodzi, to cRPG potrzebuje przynajmniej symbolicznego rozwoju postaci, kłaść duży nacisk na fabułę i zadania, i przynajmniej w pewnym stopniu umożliwiać odegranie postaci (decyzje i ich konsekwencje).
A może trzeba dosłownie przetłumaczy rpg, czyli odgrywanie ról, postaci? Wtedy to każda gra jest rpg'erm ;-)
"Każdy RPG musi mieć rozwój postaci, który nie jest oparty o statystyki wyposażenia. Większość gier właśnie nie ma takiego rozwoju postaci, więc nie są RPG. Rozwój musi polegać na tym, że z czasem postać staje się "silniejsza" dzięki czemu rozwiąże problemy, których nie mogła na początku i nie kończy gry mając takie same staty jak na początku.
Jeśli gra nie ma rozwoju postaci to już nie jest RPG. Rozwój postaci jest motorem napędowym RPG"
Matko kozy , miałaś racje , zmarnowałem na role playe , mnóstwo godzin siedząc z kumplami po nocach i nie wiedziałem że to nie rpg , tylko teatr idiotów wieczorem lub bardziej. a Maskarada Wampir na przykład to taka Kobra była , Cthulu wiadomo dla fanów lsd , ale co powiedzieć Stevowi Jacksonowi od gurpsa , że niby jesteśmy z sekty pojebów?
RPG zawsze zakładały, że liczy się w nich to co umie postać, a nie gracz, a z biegiem gry wszystko przychodziło jej łatwiej ze względu na rozwój. Przykładowo w tabletop gracz prowadzi postać lekarza i dokonuje operacji, rzuca kośćmi na określenie skutków zabiegu, testując jedną z umiejętności. Mistrz gry nie ma prawa wymagać od gracza siedmioletniego stażu na chirurgii czy szczegółowego opisania procedury zabiegu. Od tego są statsy postaci.
Farmazony o tym, że RPG musi mieć rozbudowaną (albo w ogóle jakąkolwiek fabułę) też są bezpodstawne. Od historii były przygodówki tekstowe. Komputerowe RPG zaczęły się od nielicencjonowanych prób przeniesienia systemu Dungeons & Dragons na komputery klasy mainframe. Przez lata te gry adaptowały pewne mechaniki rozgrywki - rozwój postaci, eksplorację lochów, gromadzie skarbów (dla doświadczenia), zbieranie ekwipunku, rozwijanie zdolności magicznych i walkę z potworami.
Długo nie było w tych grach nawet questów, a pierwszym zadaniem w jakimkolwiek komputerowym RPG był fetchquest, by zdobyć gałkę oczną smoka. Tworzenie jakiejkolwiek ogólnej definicji cRPG z naciskiem, iż musi posiadać (rozbudowaną) fabułę, skreśla z klasyfikacji do tego gatunku ponad dekadę czy nawet dwie dekady gier. Co więcej dochodzimy wówczas do pewnego kuriozum. Jedyne cRPG na świecie, jakie były w latach 70. i przez dużą część 80., według takiej definicji nie byłyby klasyfikowane jako cRPG.
Samo odgrywanie roli też ma naprawdę wiele form. Dawniej określało po prostu możliwość spełnienia jakiejś fantazji, np. "chcę być rycerzem i bronić słabszych" albo "chcę być magiem znającym sztuki tajemne". I już sama mechanika, tj. wybór klasy świadczył o swobodzie i wybraniu własnej roli spośród kilku dostępnych. Mam gdzieś niedokończony artykuł na temat zdefiniowania role play'u i player's agency w grach komputerowych i sprowadzam w nim te zjawiska do formy ekspresji - możliwości, jakie dana gra oddaje graczom w celu wyrażenia własnej wizji postaci. Narzędzi jest wiele - dialogi, wybór frakcji (utożsamienie się z ich poglądami i wspieranie tych samych idei), klasy i ogólna personalizacja tego co postać umie, kim jest, skąd pochodzi, jak wygląda i jaki ma charakter. Możliwość wyrażenia własnej motywacji (player's agency) np. poprzez dokonanie jednego i tego samego wyboru, ale z dwóch zupełnie innych powodów. Czy wreszcie wybór preferowanego stylu rozgrywki (np. skradanie się vs dyplomacja vs rozwiązania siłowe) - to wszystko jest odgrywaniem roli, sposobem na ekspresję charakteru, poglądów bohatera itp.
Oczywiście ktoś niedoświadczony w gatunku zawsze gra jedną rolę - siebie IRL. Nie wchodzi w skórę postaci, tylko nadaje avatarowi swoje własne cechy i nie odgrywa żadnego wyobrażonego konceptu, nie realizuje fantazji, a po prostu "jest sobą".
"A może trzeba dosłownie przetłumaczy rpg, czyli odgrywanie ról, postaci? Wtedy to każda gra jest rpg'erm ;-) "
Nie jest. Masz takiego CoD-a. Sterujesz żołnierzem, w momencie, kiedy dopadnie cię immersja, to się w niego wcielasz, ale nie odgrywasz roli, bo gra po prostu nie daje ci takiej możliwości. Gra każe ci pójść do tamtego budynku i wyeliminować wszystkich przeciwników. I nie ma zmiłuj, nie możesz powiedzieć "walę to, chcę teraz pójść porobić coś innego". Do odgrywania roli musisz mieć jakąś formę wyboru, możliwość definiowania swojej postaci przez wybory dialogowe i podejmowane podczas gry decyzje. Oczywiście cRPG nigdy nie będzie w stanie dać ci takiej swobody, jak papierowe. Choćby w dialogach nie powiesz tego, co naprawdę chciałbyś powiedzieć w danej sytuacji, tylko wybrać najlepiej pasujący do twojej wizji wariant spośród przygotowanych przez twórców.
"Tworzenie jakiejkolwiek ogólnej definicji cRPG z naciskiem, iż musi posiadać (rozbudowaną) fabułę, skreśla z klasyfikacji do tego gatunku ponad dekadę czy nawet dwie dekady gier. Co więcej dochodzimy wówczas do pewnego kuriozum. Jedyne cRPG na świecie, jakie były w latach 70. i przez dużą część 80., według takiej definicji nie byłyby klasyfikowane jako cRPG."
Oczywiście, że to RPG. Do pewnego stopnia ułomne, bo ich twórcy dopiero się uczyli,w jaki sposób przenieść doświadczenie papierowej gry na ekran komputera. Zresztą, czym była klasyczna przygoda DnD, jak nie zwyczajnym pretekstem, żeby wysłać graczy do jakiegoś lochu, gdzie będą mogli zabijać potwory i gromadzić skarby? O to chodzi, że RPG możne mieć różne smaki, zależnie od tego, czego chcą gracze. Chcesz wyżynania potworków i patrzenia jak rosną cyferki na twojej karcie postaci? Proszę bardzo. Wolisz się skupić na ciekawej historii? Nie ma sprawy. Chciałbyś porzucić większość czy nawet całą mechanikę na rzecz bardzo dużego nacisku na odgrywanie postaci ze wszystkimi psychologicznymi aspektami ich osobowości? Też znajdziesz coś dla siebie. Nie widzę absolutnie żadnego powodu, żeby systemy narracyjne miały być "mniej RPG", niż stawiające mocny nacisk na mechanikę i odwrotnie.
"De profundis i Epistolary, czy chociażby w dużej mierze Ars Magicka to bardziej gry narracyjne. Ich komputerowym odpowiednikiem były właśnie przygodówki, jak Zork."
Gry narracyjne, czyli... odmiana RPG.
I nie mogę się zgodzić, że to takie przygodówki. Różni je zasadnicza sprawa: gra RPG stawia przed tobą problem, który musisz rozwiązać. Przykładowo dostań się do budynku. A ponieważ wspólną cechą RPG jest swoboda w podejmowaniu decyzji, możesz spróbować drzwi wyważyć, wysadzić, otworzyć wytrychem, namówić kogoś do ich otwarcia, poczekać, aż ktoś będzie wchodził/wychodził i wedrzeć się siłą/zakraść, skorzystać z innego wejścia, wleźć przez okno, wspiąć się na balkon... albo zwyczajnie olać sprawę i zająć się czymś innym. Oczywiście komputerowe erpegi są z konieczności bardziej ograniczone.
Natomiast przygodówka nie stawia cię przed problemem, tylko przed zagadką. Twórca wymyślił sobie mniej lub bardziej logiczny ciąg przyczynowo-skutkowy, a ty musisz wpaść na ciąg czynności, który umożliwi ci rozwiązanie zagadki. Najczęściej masz jedno, jedyne prawidłowe rozwiązanie. W przykładzie z domem mógłby to być "klasyk", czyli wsuń pod drzwi gazetę, wypchnij ołówkiem tkwiący w zamku klucz i wyciąg go spod drzwi. Czasem twórcy szarpną się na rozwiązanie alternatywne, ale to tyle.
"Oczywiście ktoś niedoświadczony w gatunku zawsze gra jedną rolę - siebie IRL. Nie wchodzi w skórę postaci, tylko nadaje avatarowi swoje własne cechy i nie odgrywa żadnego wyobrażonego konceptu, nie realizuje fantazji, a po prostu "jest sobą"."
Oczywiście, że realizuje fantazję. Jest "sobą", takim, jakim sam chciałby się widzieć. Silniejszym, mądrzejszym, bardziej doświadczonym, kimś, kto ubija smoka jeszcze przed śniadaniem. Prawda, że takie postacie są z reguły nudne, ale chyba wszyscy początkowo przechodziliśmy taki etap. Problem w tym, że nie zawsze jest łatwo odegrać jakąś rolę. Trudno, w imię odgrywania jakiegoś konceptu, oczekiwać, że introwertyk będzie w stanie przekonująco odegrać duszę towarzystwa, kogoś, komu usta się nie zamykają. Albo, żeby osoba bez poczucia humoru była w stanie grać żartownisia, który sypie z rękawa dobrymi żartami. Osobiście podoba mi się koncepcja wad/ułomności z niektórych systemów. Gracz niekoniecznie musi się wcielić w postać o charakterze mu zupełnie obcym, ale dzięki wadom jest w stanie odegrać kogoś innego, niż wyidealizowanego siebie.
Czyli można dojść do porozumienia i jednoznacznie stwierdzić, że gra RPG to taka która daje jak najwięcej swobody w poszczególnych aspektach gry tj. rozmowa, walka, zagadki, interakcja ze światem. Fajnie gdyby jeszcze miała jakiś rozwój postaci, ale moim zdaniem nie jest to must have.
Czyli można dojść do porozumienia i jednoznacznie stwierdzić, że gra RPG to taka która daje jak najwięcej swobody w poszczególnych aspektach gry tj. rozmowa, walka, zagadki, interakcja ze światem. Fajnie gdyby jeszcze miała jakiś rozwój postaci, ale moim zdaniem nie jest to must have.
Właśnie rozwój postaci to must have. Bez tego gra nie jest RPG. Rozmowa, walka, zagadki, interakcja ze światem - to jest w wielu innych gatunkach - przygodówki, gry akcji, action-adventure, skradanki itd. To, co wyróżnia głównie RPG od innych gier, jak wspomniałem wcześniej i jak napisał również
I tutaj właśnie zaczynają się schody, bo różni ludzie przykładają różną wagę do poszczególnych cech, stąd dla jednych nie ma erpega bez rozwoju postaci, a inni muszą mieć przede wszystkim jak największą swobodę.
We wcześniejszych RPGach nie było dużej swobody a mimo wszystko były to rozbudowane rolpleje. Swobodę odnajdziemy w wielu innych gatunkach. Już od jakiegoś czasu mamy ją w przygodówkach, obecna jest w przygodowych grach akcji, była w skradankach, jest w symulatorach, platformówkach, menedżerach, czy grach taktycznych. Czemu zatem one nie zwą się RPG? Bowiem właśnie brakuje kluczowej cechy jaką jest rozwój postaci. Dla niektórych graczy RPG musi mieć jeszcze więcej elementów, ale gracze, którzy zjedli zęby na tym gatunku, zagrywają się w niego od dziesiątek lat, wskazują zawsze na rozwój postaci jako jeden z głównym cech składowych gatunku. Jeśli ktoś uważa, że bez tego gra jest RPG, to jest po prostu w błędzie. I jak z tym tej osobie wygodnie, to ok - najważniejsze jest czerpać radość i satysfakcję z gry. Jednak niestety to doprowadza do tego, że teraz co druga gra otagowana jest np na Steamie jako RPG, choć nie ma z tym gatunkiem nic wspólnego. Już spotykałem się z powieściami wizualnymi, których twórcy określają jako RPG, a tego tam tyle co kot napłakał. Przez to trudno wyszukuje się w katalogach sklepów gry RPG, bo 9 na 10 produkcji nimi nie jest. Nawet spotkałem się gdzieś na forum Steam z wypowiedzią, że Legend of Grimrock, czy Vaporum to nie są RPG, bo nie podejmujesz tam decyzji podczas rozmów (!)
Niektórzy lubią się uczepić jakiegoś jednego albo kilku elementów typu zbyt duża ilość walk, odgórnie narzucona postać, brak znaczących decyzji do podejmowania itp i na tej podstawie dowodzić, że coś nie jest RPGiem.
Mnie to nie bawi a osoby które to robią często są po prostu upierdliwe i nudne. Dodanie, że coś jest np jRPGiem lub soulslikiem jest ok, niektórzy będą wiedzieli, że to nie gra dla nich a dla innych wręcz przeciwnie ale kłócenie się czy dany tytuł to w ogóle RPG jest tak samo bezsensowne jak kłócenie się czy fantasy ma tylko kilka tych samych podgatunków i nic się tu nie zmienia czy może jednak należy do niej zaliczyć też takie rzeczy jak New Weird, czy z Urban Fantasy należałoby wydzielić jeszcze Rural Fantasy, gdzie kończy się magiczny realizm a gdzie zaczyna fantastyka i tak dalej.
Jak kogoś to bawi to ok ale póki co jak coś jest określane jako RPG lub fantasy to mniej więcej wiem czego się spodziewać.
RPG to tak złożony gatunek, że każdy gracz ma własną definicję erpega. Dla jednego dobre cRPG to takie ze złożoną mechaniką walki i rozbudowanym rozwojem postaci, dla innego każdy dobry erpeg nie może obejść się bez rozbudowanej, najlepiej nieliniowej fabuły z dużą ilością wyborów moralnych, jeszcze inny gracz w cRPG szukał będzie immersji, czegoś co sprawi, że wsiąknie w wirtualny świat i zapomni o tym realnym. Wbrew temu co napisał
Inną kwestią jest to jakich gier nie uznaję za erpegi. Jest to m.in. najnowsza trylogia Assassin's Creed: Origins, Odyssey oraz Valhalla, seria Horizon czy Ghost of Tsushima. Niby wszystkie wymienione mocno przypominają Wiedźmina 3 którego uznaję za action RPG, ale moim zdaniem brakuje im większej rozbudowy w niektórych elementach by z czystym sumieniem można je było uznać za erpegi. Dla mnie kwestia uznania czy dana gra jest erpegiem, czy też nie jest czysto subiektywna. Jak napisałem na początku każdy gracz ma inną definicję rolpleja i dla każdego decydujące będą inne elementy składowe danej produkcji.
"Osobiście staram się sięgać po różne rodzaje rolplejów. Nie skupiam się na jednym podgatunku czy stylu tworzenia."
O. I z tym się zgadzam. To jest bardzo szeroki gatunek i próby wybrania jakiejś jednej cechy wyróżniającej (może poza swobodą działania w papierowych RPG) po prostu wykreśliłyby gry, które w oczywisty sposób należą do gatunku, po prostu skupiając się na jego innych aspektach.
"jakich gier nie uznaję za erpegi. Jest to m.in. najnowsza trylogia Assassin's Creed: Origins, Odyssey oraz Valhalla, seria Horizon czy Ghost of Tsushima"
Dokładnie moje stanowisko w kwestii ich klasyfikacji.
szkoda że o KOTOR nie wspomnieliście. Jak dla mnie do tej pory nie było gry RPG, która fajniej by zrobiła to, że decyzje podejmowane w trakcie gry mają wpływ na postać. Przez różne opcje dialogowe można było zrobić swoją postać w pełni pochłoniętą przez ciemną stronę, można było zrobić całkowicie dobrą, lub zostać gdzieś pomiędzy.
Jak dla mnie to jest dość kiepsko z erpegami ostatnio. Pograłbym w coś w stylu Mass Effecta czy dwóch pierwszych Dragon Age'y. RPGi izometryczne się jeszcze trzymają, nawet dość dużo ich wychodzi. Ale brakuje mi gier w stylu starego Bioware. Wczoraj przeszukiwałem sklep Steama w poszukiwaniu czegoś, ale niestety nic fajnego nie znalazłem.
Dokładnie tak. Mam wrażenie, ze izometrycznych cRPGów to zatrzęsienie jest obecnie na rynku a takich gier akcji RPG jak stare gry BioWare czy Wiedźminy to w zasadzie nie ma. 10 lat temu było chyba odwrotnie i taka sytuacja jak obecne była nie do pomyślenia. Pillars of Eternity II czy Wasteland 3 to bardzo dobre gry a Disco Elysium genialne ale człowiek zagrałby w coś takiego jak trylogia Mass Effecta. Z nowszych gier RPG w stylu starego BioWare to chyba jedynie GreedFall przychodzi do głowy.
Co to jest RPG..... znowu to samo XD.
Po raz kolejny troll wątek. Ja o cRPG już pisałem:
https://www.ppe.pl/blog/20587/7084/o-crpg-slow-kilka.html
W ten sposób trzeba przyjąć że cRPG to zbiór podgatunków. W naszym GOLowym wątku erpegowym każdy to rozumie i nie ma problemu by rozmawiać równocześnie o Baldurach, Might and Magic, Wiedźminach, Diablo, "rogalikach" , jRPG a nawet taktykach typu Jagged Alliance.