Piraci z Karaibów na sterydach! Coś czuję, że na tę strategię warto czekać
„Piractwo” w grach komputerowych kwitnie! Po Return to Monkey Island, a przed Skull and Bones do grona pirackich tytułów dołącza właśnie taktyczna skradanka Shadow Gambit: The Cursed Crew twórców Shadow Tactics.
Autorzy Desperados 3, czyli niemieckie studio Mimimi Games, to specjaliści od gatunku stealth strategy który kiedyś rozsławiła seria Commandos. W ich grach rozgrywka jest więc bardzo taktyczna, strategiczna, a nade wszystko nastawiona na ciche, skryte działanie. Tak było nie tylko we wspomnianej trzeciej odsłonie Desperados w realiach Dzikiego Zachodu, ale i we wcześniejszym Shadow Tactics, gdzie wcielaliśmy się w samurajów w feudalnej Japonii.
Ich najnowsze, zapowiedziane właśnie dzieło o tytule Shadow Gambit: The Cursed Crew również pozwoli na skradanie się drużyną barwnych bohaterów i znowu będą to zupełnie inne realia historyczno-czasowe. Choć może słowo „historyczne” jest tu pewną przesadą. Tym razem bowiem przeniesiemy się na słoneczne Karaiby do świata piratów! Ale nie tych Sida Meiera czy Polańskiego, tylko takich bardziej disneyowskich – ze statkami widmo, „klątwą czarnej perły”, supermocami i magią, A na dodatek wszystko to okraszono cukierkową, komiksową grafiką!
To duże zmiany w porównaniu z o wiele bardziej realistycznymi settingami oraz gameplayem w ich poprzednich grach. Jednak póki co wydaje się, że w tym wypadku to absolutnie trafione i potrzebne nowości. Dzięki temu rozgrywka zapowiada się nie tylko na bardziej widowiskową i ciekawą, ale i na swój sposób jeszcze mocniej taktyczną, bo dojdzie mnóstwo różnych ciekawych mechanik.
Komandosi z Karaibów
Shadow Gambit to nasza nowa gra z gatunku stealth strategy z akcją osadzoną na Karaibach w alternatywnej wersji złotej ery piratów. To oznacza, że w naszej historii nad Karaibami ciąży klątwa. Bariera śmierci została tu przełamana, a dusze martwych ludzi błąkają się po tutejszych wyspach, zostawiając duchową energię zapewniającą nadludzkie supermoce tym, którzy jej szukają. Energia ta przyjmuje kształt tzw. „czarnych pereł”.
W tym świecie odkryto, że jeśli ktoś zostanie trafiony w serce taką perłą, będzie żył nadal jako „przeklęty” – za to ze swoimi unikalnymi supermocami. I naturalnie przez ostatnie stulecie nazbierało się mnóstwo piratów oraz poszukiwaczy przygód, którzy poświęcili wszystko dla tych bezcennych mocy i sekretów Karaibów. Tu właśnie Wy wkraczacie do gry jako dowódca statku widmo. Sami zbierzecie swoją załogę, zdobędziecie moce, a wszystko to, by znaleźć tajemniczy skarb ukryty gdzieś na wyspach przez legendarnego kapitana Mortecaia.
Matthias Kraut – Communications Lead, Mimimi Games
Przyznaję, że słowa wprowadzenia brzmią niezwykle sztampowo i mało oryginalnie. Przeklęci piraci na Karaibach szukający zaginionego skarbu? Tę bajkę opowiadali już przecież wszyscy. Tylko że Shadow Gambit nie będzie grą fabularno-przygodową i oklepana fabuła wcale nie musi być tu wadą. Potrzebujemy jedynie jakiegoś celu, by brnąć przez kolejne misje i tła – dlaczego to wszystko robimy i skąd wzięły się te wszystkie supermoce. Cała reszta to godziny skradania się, kombinowania i próbowania różnych taktyk, i to bez uciążliwego „quick save – quick load” – a przynajmniej w innej niż dotychczasowa postaci.
Komandosi na Małpiej Wyspie
Wspomniana mechanika ciągłego wczytywania save’a to znana metoda na powtarzanie do skutku jakiejś metody przejścia danego fragmentu misji. Skoro gracze i tak naginali w ten sposób realizm poprzednich settingów, twórcy zdecydowali, by tym razem była to jedna z mechanik gry, związana z manipulowaniem czasem. W Shadow Gambicie zawirowania czasoprzestrzeni na przeklętych wyspach karaibskich są ponoć równie „normalne” jak supermoce. Nie wiem jeszcze dokładnie, czy to zdolność przewidziana dla każdej postaci, czy będą jakieś ograniczenia, ale nieudaną akcję da się po prostu powtórzyć, wykorzystując umiejętność cofania czasu zamiast menu save-load.
Twórcy wspominali, że porzucenie realistycznych klimatów było dla nich niczym uwolnienie się z klatki, otworzyło ogrom przeróżnych możliwości ograniczonych tylko fantazją. Dla „przeklętej załogi” przewidziano jeszcze takie atrakcje, jak szybki teleport do wybranego miejsca, by zaskoczyć wroga, wystrzeliwanie jej członków z lufy armaty przenoszonej na plecach oraz wielka kotwica zamiast plecaka, przydatna zarówno przy eliminowaniu niemilców, jak i podczas poruszania się, a także wiele innych niespodzianek. A w środku tej całej magii będzie oczywiście znany i lubiany trzon skradankowy, z podglądem pola widzenia strażników, czy synchronizacja działania różnych postaci, by wykonać kilka czynności jednocześnie. Fani Shadow Tactics i Desperados 3 powinni poczuć się jak w domu, mimo widocznych na pierwszy rzut oka różnic.
Sea of Commandos
Choć sam jestem wielkim fanem głównie ultrarealistycznych gier, osadzonych w autentycznych środowiskach, Shadow Gambit od razu mnie zaciekawił właśnie tą swoją baśniowością. Kreskówkowa stylistyka prezentuje się świetnie i przywodzi na myśl o wiele ładniejsze Sea of Thieves na sterydach. W sumie moje pierwsze odczucia to były właśnie skojarzenia z grą Microsoftu, tylko że w końcu będzie tu co robić samemu, w singlowej kampanii. Ale o SoT wielu z nas zdążyło już zapomnieć, za to ostatnio graliśmy przecież w świetne Return to Monkey Island i nadchodząca skradanka również celuje w klimaty podobne do tych z Małpiej Wyspy.
Dodajmy do tego miłe wspomnienia z pierwszej części przygód Jacka Sparrowa, a wyjdzie naprawdę fajnie się zapowiadająca piracka przygoda, w której wszystko jest ze sobą wzorowo połączone w niezwykle spójnym, a przy tym intrygującym świecie. Te inne, bardziej realistyczne elementy znajdziemy zapewne w Skull and Bones – trzymając kciuki za szybką premierę tej gry. Wypada się więc tylko cieszyć z takiej obfitości tytułów z charyzmatycznymi awanturnikami z przepaską na oku i papugą na ramieniu. A mówiąc przewrotnie, można powiedzieć, że w 2023 roku „piractwo” w grach komputerowych kwitnie – i jest to naprawdę dobra wiadomość!